Left ArrowWstecz

Jak przekonać osobę z depresją dwubiegunową do regularnego przyjmowania leków?

Witam, moja teściowa (60 lat) choruje na depresję dwubiegunową z objawami psychozy i manii. Teściowa ma przepisane leki - conwulex i depakine (tak czyta się te nazwy). Teściowa ma problem z zadbaniem o higienę i prostymi czynnościami. Mieszkamy 600 km od niej, lecz ma blisko siebie resztę rodziny. Teściowa co jakiś czas przestaje brać leki i zawsze kończy się na szpitalu psychiatrycznym. Czy może ktoś dać rady, jak możemy przekonać ją do brania leków w momencie, kiedy przestaje je brać? Całą rodziną bardzo prosimy o rady, niestety teściowa nie zgodzi się na stałe wizyty na psychoterapii. Teściowa nagle po prostu przestaje brać leki i kłamie wszystkim, że bierze.

User Forum

Wiktoria

3 miesiące temu
Krzysztof Skalski

Krzysztof Skalski

Choroba afektywna dwubiegunowa z objawami manii i psychozy wymaga stałego leczenia, a odstawienie leków co, jak Pani pisze, niestety się powtarza, często prowadzi do nawrotu i hospitalizacji. Brak świadomości choroby bywa typowy i sprawia, że osoba chora nie widzi potrzeby leczenia, a nawet zaprzecza, że je przerwała. W takiej sytuacji warto porozmawiać z lekarzem prowadzącym teściowej o możliwości zastosowania leków długodziałających, które podaje się w formie zastrzyków i które trudniej samodzielnie odstawić. Skoro ma blisko siebie rodzinę, dobrze, by ktoś zaufany mógł na co dzień nadzorować przyjmowanie leków, np. poprzez fizyczną obecność lub wideorozmowę. Kluczowe będą również rozmowy z teściową w okresach stabilniejszych z troską i spokojem, odwołując się do faktów i skutków wcześniejszych nawrotów. W momentach, gdy objawy się nasilają, nie ma sensu wdawać się w polemiki wtedy najlepiej reagować szybko, kontaktując się z lekarzem lub służbami medycznymi. Rozumiem, że z takiej odległości to szczególnie trudne, ale już sama Pani uważność i zaangażowanie ma ogromne znaczenie.

3 miesiące temu
Karolina Maciejewicz

Karolina Maciejewicz

Cześć Wiktoria, 

 

Sytuacja, w której się znaleźliście, jest naprawdę trudna i bardzo obciążająca emocjonalnie, zwłaszcza że mieszkacie daleko i nie możecie być przy teściowej na co dzień. Choroba afektywna dwubiegunowa z objawami psychotycznymi i epizodami manii to schorzenie, które wiąże się z poważnymi trudnościami w funkcjonowaniu, a jedną z najczęstszych i najtrudniejszych do opanowania kwestii jest brak wglądu w chorobę. W praktyce oznacza to, że osoba chora naprawdę wierzy, że nie potrzebuje leków, że nic jej nie dolega i odstawia leki, nie z przekory, lecz z przekonania. 

 

Bardzo często w takich sytuacjach pojawia się też mechanizm zaprzeczenia i okłamywanie bliskich, że wszystko jest w porządku. To również objaw choroby, nie manipulacja.

Wasza troska jest bardzo ważna i naturalna, ale musicie pamiętać, że zmotywowanie osoby do przyjmowania leków w sytuacji, kiedy nie uznaje ona swojej choroby, wymaga dużej delikatności i cierpliwości. Jednym z najskuteczniejszych podejść jest budowanie relacji opartej na zaufaniu i akceptacji – nie warto próbować "przemawiać do rozsądku", ale raczej rozmawiać o tym, co teściowa chce osiągnąć w swoim życiu, co jest dla niej ważne, i pokazywać, że leki mogą być narzędziem w osiągnięciu tych celów (np. większej niezależności, spokojniejszych relacji, uniknięcia szpitala). Czasem warto rozmawiać nie o samej chorobie, tylko o konsekwencjach np. że po lekach jest spokojniej, że łatwiej utrzymać kontakt z wnukami, że można zachować samodzielność.

 

Warto też porozmawiać z lekarzem psychiatrią prowadzącym, być może możliwe jest przepisanie leków w formie długodziałającej (np. zastrzyków depotowych), które przyjmuje się raz na kilka tygodni, co bardzo zmniejsza ryzyko samodzielnego odstawienia. Lekarz może również rozważyć włączenie opiekuna prawnego lub osoby upoważnionej do informacji o leczeniu – jeśli w rodzinie jest ktoś zaufany, kto mieszka blisko i mógłby choćby dyskretnie kontrolować przyjmowanie leków. Niestety, jeśli osoba jest formalnie samodzielna i nie została ubezwłasnowolniona, nie można jej zmusić do leczenia – dlatego tak ważne jest szukanie strategii motywacyjnych i budowanie relacji.

Choć teściowa nie zgadza się na terapię, może udałoby się zaproponować coś mniej zobowiązującego np. regularny kontakt z kimś zaufanym (pielęgniarką środowiskową, pracownikiem socjalnym, terapeutą środowiskowym), kto mógłby z nią być w relacji i jednocześnie monitorować jej stan. W niektórych miastach działają zespoły leczenia środowiskowego (ZLŚ), które mogą przyjeżdżać do domu pacjenta i oferować wsparcie bez potrzeby wyjazdu do poradni.

 

W dłuższej perspektywie można również rozważyć – oczywiście tylko w zgodzie z rodziną i lekarzem – jakie są możliwości prawne: np. częściowego ubezwłasnowolnienia lub nadzoru opiekuńczego, jeśli zachowanie teściowej stwarza realne zagrożenie dla niej samej (niewielu bliskich o tym wie, ale takie rozwiązania czasem są konieczne, by zapewnić chorej osobie bezpieczeństwo). Najważniejsze jednak jest to, byście jako rodzina nie byli z tym sami – warto rozważyć kontakt z lokalną organizacją pacjentów lub grupą wsparcia, gdzie możecie usłyszeć, że inni mierzą się z podobnymi problemami i poznać ich sposoby radzenia sobie.

 

Z pozdrowieniami, 

Karolina Maciejewicz 

Psycholog

3 miesiące temu
Aleksandra Nizińska

Aleksandra Nizińska

Niestety osoby z chorobami psychicznymi takimi jak choroba afektywna dwubiegunowa, schizofrenia i inne zaburzenia neurorozwojowe lub urojeniowe charakteryzują się odstawianiem leków przez pacjentów co jakiś czas. Pacjenci w chwilach lepszego samopoczucia i remisji mają tendencję do wiary, że są już zdrowi i nie potrzebują leków. Często takie zachowania wiążą się również z uciążliwymi skutkami ubocznymi t.j. poczuciem zobojętnienia, senność, przybieranie na wadze, poczuciem otępienia itp. Nie spotkałam się z sytuacją, kiedy udało się na stałe przekonać pacjenta do brania leków, ale sądzę, że warto porozmawiać z prowadzącym lekarzem psychiatrą. Lekarze mają większe doświadczenie w prowadzeniu pacjentów w obszarach farmakologii i być może lepsze zasoby, podpowiedzi oraz sugestie jak można sobie z tym radzić. 

 

Pozdrawiam,

Aleksandra Nizińska

3 miesiące temu
Natalia Krawiec-Jokiel

Natalia Krawiec-Jokiel

Dzień dobry,

 

Zachęcam do podjęcia próby przeformułowania sposobów komunikacji. Trochę tak jakbyście chcieli Państwo przekazać jej troszkę odpowiedzialności za branie leków, ponieważ, jak rozumiem, teściowa nie jest osobą ubezwłasnowolnioną. 

Jak to zrobić? Spróbujcie postawić ją w roli eksperta od siebie i przeprowadzić "wywiad". Mianowicie, czy dostrzega różnicę między przyjmowaniem, a odstawieniem leków? Co jest przyczyną tego, że zapomina bądź odrzuca leki? Czy, skoro kłamie o ich przyjęciu, ma pewne obawy o reakcję z Waszej strony? Co byłoby dla niej pomocne w przyjmowaniu pamiętaniu o lekach? Rozumiem, że odrzucenie leków przez teściową pojawia się prawdopodobnie w momencie manii, czyli momentu, w którym pacjent czuje się najlepiej, że może wszystko i nic go nie ogranicza. Być może pomocnym posunięciem byłaby edukacja teściowej (oczywiście w granicach możliwości - bo zrozumiałam, że odrzuca psychoterapię) w ogóle czym jest jej choroba, jak ona ją rozumie, czy w ogóle ma akceptację swojego stanu. Warto do tych rozmów może oddelegować jedną osobę, którą teściowa darzy szczególnym zaufaniem i ma największy posłuch ze strony teściowej. Jak za dużo osób do niej mówi o tym samym, może to w niej wzbudzić frustrację i zagubienie. 

Trzymam kciuki. 

 

Pozdrawiam

Natalia Krawiec-Jokiel 

3 miesiące temu
Pracownia Psychoterapii Wolne Myśli

Pracownia Psychoterapii Wolne Myśli

Dzień dobry,

w przypadku choroby afektywnej dwubiegunowej z objawami psychozy i manii, regularne przyjmowanie leków jest kluczowe. Niestety, zaprzestawanie farmakoterapii i zaprzeczanie objawom są częstymi trudnościami – zwłaszcza w fazie manii, kiedy pojawia się iluzoryczne poczucie zdrowia i autonomii.

Rezygnacja z leków może być nieświadomym wyrazem potrzeby kontroli, lęku przed zależnością lub trudnością w akceptacji choroby jako części tożsamości. W takim przypadku kluczowe staje się nie tylko przypominanie o lekach, ale także budowanie stabilnej, nieoceniającej relacji z osobą chorującą, w której będzie mogła poczuć się bezpiecznie, nieatakowana, ale widziana w swojej trudności.

Co można zrobić w praktyce:

- zaangażować bliską osobę z otoczenia (np. kogoś z rodziny na miejscu), która w neutralny, wspierający sposób będzie monitorować przyjmowanie leków,

- włączyć lekarza psychiatrii w rozważenie formy leczenia długodziałającego (np. leki w iniekcji depot),

- spróbować, by teściowa nawiązała choćby okazjonalny kontakt z terapeutą – niekoniecznie w formie stałej psychoterapii, ale jako miejsce neutralnej rozmowy, bez presji.
 

Chociaż nie ma jednej metody „przekonania” osoby chorej do leczenia, stała obecność i spokojna konsekwencja otoczenia mogą z czasem zwiększyć jej gotowość do współpracy.
 

Pozdrawiamy,
Zespół Pracowni Psychoterapii Wolne Myśli

3 miesiące temu
Anastazja Zawiślak

Anastazja Zawiślak

To, z czym się mierzycie jako rodzina, jest bardzo trudne i niestety częste przy chorobie afektywnej dwubiegunowej (CHAD), szczególnie z objawami psychotycznymi. Brak wglądu w chorobę (czyli nieświadomość tego, że jest się chorym) oraz odstawianie leków to jedne z największych wyzwań w opiece nad osobą chorującą przewlekle psychicznie. Co możecie zrobić w tej sytuacji, przede wszystkim rozmawiajcie z nią w fazie stabilizacji, nie w kryzysie. Gdy objawy są wyciszone, łatwiej o racjonalną rozmowę. Spróbujcie wtedy spokojnie ustalić, co mogłoby jej pomóc utrzymać leczenie — np. przypomnienia, pomoc konkretnej osoby na codzień itp. Zaproponujcie prosty plan „co robić, gdy…”. W fazie zdrowia możecie wspólnie spisać krótki plan: „Jeśli poczuję, że chcę przestać brać leki, dzwonię do…” – nawet jeśli nie będzie go zawsze przestrzegać, może to pomóc jej poczuć większą sprawczość i odpowiedzialność.

 

W kolejnym kroku warto zadbać o kontakt z lekarzem prowadzącym. Jeśli rodzina ma pełnomocnictwo medyczne lub możliwość porozmawiania z psychiatrą, można zgłosić ryzyko odstawiania leków i ukrywania tego faktu. Lekarz może wtedy rozważyć inne formy leczenia (np. leki o przedłużonym działaniu – depot). Zapytajcie lekarza o leki depot (domięśniowe, długodziałające). Podaje się je raz na kilka tygodni i są mniej zależne od codziennej samodzielnej decyzji pacjenta.

 

W momencie, gdy odstawienie leków prowadzi do ryzykownych zachowań lub silnego pogorszenia, można interweniować przez lekarza lub wezwać pogotowie psychiatryczne.

 

To ważne, że chcecie pomóc – i że robicie to jako rodzina. Choroba dwubiegunowa to choroba przewlekła, ale przy dobrze dobranym leczeniu i wsparciu można znacząco poprawić jakość życia chorego i jego otoczenia. Jesteście dla niej ogromnym wsparciem – choć może nie zawsze to widać. 

 

Pozdrawiam,

Anastazja Zawiślak

Psycholog

3 miesiące temu
Kacper Urbanek

Kacper Urbanek

Witaj, 

To, przez co przechodzicie, jest bardzo trudne i obciążające dla całej rodziny. Choroba dwubiegunowa, szczególnie z objawami psychotycznymi, wymaga systematycznego leczenia, ale niestety częstym problemem jest to, że chorzy w pewnym momencie przestają brać leki często dlatego, że w fazie manii czują się zbyt dobrze, by uznać, że nadal są chorzy, lub po prostu nie mają świadomości choroby. To, że teściowa kłamie na temat brania leków, nie wynika ze złej woli, to częsty mechanizm obronny, który niestety naraża ją na nawroty i hospitalizacje.

Najważniejsze w takiej sytuacji jest zachowanie spokoju i próba budowania zaufania agresywne lub oskarżające rozmowy najczęściej pogłębiają opór. Warto, byście jako rodzina spróbowali porozmawiać z jej lekarzem prowadzącym i zapytali o możliwość leczenia długoterminowego w formie zastrzyków (tzw. leki depot), które są podawane raz na kilka tygodni i nie wymagają codziennego zażywania tabletek. Taka forma leczenia znacznie zmniejsza ryzyko przerwania terapii. Jeśli stan teściowej się pogarsza, a nie chce przyjmować leków, możecie też rozważyć wystąpienie do sądu o ustanowienie kuratora lub opiekuna prawnego to rozwiązanie trudne emocjonalnie, ale czasem konieczne, aby zapewnić chorej bezpieczeństwo. Dobrze byłoby też, aby bliska rodzina mieszkająca na miejscu wspierała ją w codziennych obowiązkach i dyskretnie monitorowała sytuację nie po to, by ją kontrolować, ale by pomóc jej trzymać się terapii.

Zrozumienie, edukacja i konsekwencja w działaniu są tu kluczowe. Choroba dwubiegunowa nie znika, ale przy dobrze prowadzonym leczeniu można osiągnąć względną stabilizację. Jesteście dla niej bardzo ważni i to, że szukacie pomocy, świadczy o Waszej trosce i odpowiedzialności. Życzę Wam powodzenia i trzymam kciuki!

 

Z pozdrowieniami 

Kacper Urbanek 

Psycholog, diagnosta 

3 miesiące temu
Katarzyna Gołębiewska

Katarzyna Gołębiewska

Dzień dobry,

 

Sytuacja, którą się Pani podzieliła, jest niezwykle trudna i obciążająca dla całej Waszej rodziny. 

 

Choroba afektywna dwubiegunowa jest trudna w przebiegu i jednocześnie w przewidywaniu jej zaostrzeń. Zawsze podstawowym zagadnieniem jest psychoedukacja pacjenta i osób bliskich w obszarze rozpoznawania nawrotów choroby, a szczególnie występowania hipomanii i manii, bo to w tych epizodach częściej dochodzi do odstawienia leków (pacjent w swoim odczuciu czuje się lepiej i często nie widzi sensu kontynuowania leczenia, co oczywiście nasila objawy).  

Myśląc o nawrotach choroby, które mają miejsce również w sytuacji regularnego brania leków, zawsze należy rozpoznawać występowanie czynników obciążających, którymi może być np. sytuacja silnego stresu lub zaostrzenie chorób somatycznych. Psychoedukacja powinna obejmować osoby z otoczenia pacjenta, bo to często one obektywnie są w stanie zauważyć zmiany w zachowaniu chorego. Warto się zatem zastanowić, kto w otoczeniu Pani teściowej jest w stanie reagować na zauważalne zmiany w jej zachowaniu. Spotkania psychoedukacyjne często są prowadzone na oddziałach psychiatrycznych (w każdym szpitalu, w którym pracowałam, prowadziłam psychoedukację dla chorych i członków rodzin). Warto zatem zrobić rozeznanie w otoczeniu Pani i teściowej, w tym temacie.

Oczywiście warunkiem koniecznym utrzymania stanu remisji jest ciągły i stały kontakt z lekarzem psychiatrą.

W sytuacji braku możliwości codziennego dochodzenia do teściowej, warto porozmawiać z pracownikami MOPSu lub MOPRu w miejscu zamieszkania Pani teściowej i rozważyć usługi opiekuńcze. Często można otrzymać codzienne wsparcie pracownika, który dopilnowuje brania leków, pomoże w czynnościch higienicznych, zrobieniu zakupów itp., a w sytuacji pogorszenia, od razu informuje rodzinę. 

 

Pozdrawiam

Katarzyna Gołębiewska

Psycholog i psychoterapeuta

2 miesiące temu

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?

Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!

Dobierz psychologaArrowRight

Zobacz podobne

Czy terapia przez internet będzie wystarczająca i czy jest na takim samym poziomie co tradycyjna?
Leczyłam się kiedyś na depresję. Od kilku miesięcy przechodzę bardzo ciężki okres i czuje już, że mam poważne objawy jej nawrotu. Chcę iść do psychologa na terapię, bo wiem, że dłużej już sama z sobą nie wytrzymam. Moje pytanie jest takie czy terapia przez internet będzie wystarczająca i czy jest na takim samym poziomie co tradycyjna, czy lepiej poszukać psychologa na miejscu. Nie potrafię nawet sama wyjść z domu bez stresu, dlatego zastanawiam się nad taka terapią on-line.
Chciałabym założyć rodzinę, jednak powstrzymuję się ze względu na zaburzenie psychiczne - proszę o radę
Choruję od ponad 20 lat na CHAD, mam 39 lat i jestem w stabilnym związku. Czy kobieta w mojej sytuacji może zostać matką? Zastanawiam się czy dam radę podołać tak dużej odpowiedzialności, jak bycie mamą. Pragniemy z partnerem mieć dziecko, ale mamy duże wątpliwości... Proszę o poradę Z góry dziękuję i pozdrawiam.
TW. Kryzys samobójczy, epizod depresyjny. Nic nie ma sensu.
Mam 40 lat i nie widzę sensu życia. Ja nie żyje, ja po prostu funkcjonuje. Praca, dom, praca. Nie mam partnera, znajomych, przyjaciół. Rodzina ma mnie w dupie. Gdy zwierzyłam się siostrze pół roku temu z myśli samobójczych, odcięła się ode mnie. Zamiast pomóc, przestała się odzywać. Pewnie dostanę odpowiedzi, żebym poszła do terapeuty tylko po co ? Biorę seronil, trochę mnie wyciszył , zmniejszył intensywność myśli samobójczych. Żadne leki, terapia nie zmienią mojego życia, może skoro i tak kiedyś umrę to po co to ciągnąć i się męczyć
Mam 21 lat, dwukrotnie chorowałem na nowotwór. Kompletnie mnie to zniszczyło psychicznie.
Mam 21 lat, dwukrotnie chorowałem na nowotwór. Kompletnie mnie to zniszczyło psychicznie. Jestem w kropce. Nie wiem co mam ze sobą zrobić. Nic nie sprawia mi radości. Mam dobrą pracę i dobre wyniki na uczelni, ale nie sprawia mi to radości. Bardzo pragnę bliskości drugiej osoby, lecz nigdy jej nie zaznałem. Nigdy nie miałem dziewczyny i nie widzę szans na zmianę tego stanu w przyszłości. Czuję się przez to bezwartościowy, niegodny bycia kochanym. Nie chcę dłużej żyć w samotności, ale nie jestem w stanie zainteresować sobą drugiej osoby. Codziennie żałuję, że nie umarłem na te nowotwory. Oszczędziłoby mi to tego całego cierpienia i samotności. Proszę o jakąkolwiek poradę.
Od pół roku bardzo źle się czuję, nic mnie nie cieszy, nie mam na nic siły, miewam wahania nastroju. Tylko sen jest dla mnie do wytrzymania. Nie wiem co się dzieje i co robić?
Dzień dobry, mam 16 lat i już chodzę do 2 klasy technikum. Nie czuję się najlepiej, wręcz fatalnie. Wszystko się to zaczęło rok temu, gdy poszłam do szkoły średniej, wtedy z dnia na dzień czułam coraz większą pustkę, to co wcześniej mnie cieszyło, czyli moje pasje, zainteresowania nagłe się stały obojętne. Myślałam wtedy, że to minie, że po prostu mam gorsze dni, ale to poczucie pustki towarzyszy mi aż do dziś. Do dziś nie potrafię się niczym cieszyć, mogę próbować nawet na siłę, żeby cokolwiek mnie cieszyło ale nic z tego. Miałam iść wtedy do psychologa, ale byłam już tak zmęczona, że tej pomocy odmówiłam, co jakiś czas nawracały mnie myśli czy nie pójść po pomoc i nawet jeśli pojawiła się u mnie chęć, aby o tą pomoc poprosić to później znowu miałam chwile, gdzie odrzucałam i tak w kółko do dziś. Także od około 4-5 miesięcy mam intensywne zmiany zachowania, w momentach, gdy potrafię siedzieć przygnębiona patrząc się w punkt, to za chwilę potrafię być bardzo energiczna i entuzjastyczna albo za chwilę potrafię być wręcz wściekła na cały świat, że każdy jest przeciwko mnie. Jeśli chodzi o relacje międzyludzkie to od momentu kiedy się zaczęłam źle czuć zaczynałam się początkowo odizolowywać od moich przyjaciół. Gdy oni się martwili co się dzieje to zazwyczaj im nic nie mówiłam, a właśnie od 4-5 miesięcy kiedy się pojawiły zmiany zachowania to wiele moich przyjaźni na tym ucierpiało, zaczęłam obwiniać ich, że to przez nich cierpię, przez co oni nie wiedzieli o co chodzi, byłam dla nich bardzo impulsywna i chciałam za wszelką cenę ich odpychać ode mnie, a potem do mnie przyciągnąć. Skutki tego są teraz takie, że się ani z nimi ani w ogóle z nikim nie potrafię się dogadać, bo przez to jak się czuje i przez to, że ja cierpię to bliscy dla mnie ludzie też powinni. Zmiany zachowania zaczynają mnie już wyczerpywać, bo są tak silne i ciężkie do kontrolowania, że jedyny odpoczynek od tych uczuć to tylko sen. Tylko bym leżała w łóżku użalając się nad sobą i walić sobie w głowie i karać się za to. Próbowałam porozmawiać z moją mamą o tym problemie, to co czuje, ale nie mogłam od niej dostać zrozumienia i do dziś nie dostałam, mimo że serio kocham moją mamę, darzę ją szacunkiem, to jak tylko był temat o moim stanie psychicznym, było traktowane jako ''nic wielkiego'' i odczuwałam wrażenie, że nie rozumie i nawet nie próbuje mnie zrozumieć, a wręcz nie chciała traktować moich problemów na poważnie. Jedynie na kogo mogę liczyć teraz to na mojego tatę, który obserwuje i pilnuje tego jak się czuje, on wie doskonale o tym co się u mnie dzieje. Zastanawiam się tylko co teraz robić? Gdzie się udać po pomoc? Ten mój stan długo trwa i mam go powoli już dość. Totalnie nie rozumiem co się dzieje i co robić.
W jaki sposób diagnozuje się dwubiegunowkę? Czy to prawda, ze do diagnozy wystarczy opis przeżyć pacjenta oraz brak dobrego działania antydepresantów?
Dobry wieczór, mam problem natury niecodziennej
Dobry wieczór, mam problem natury niecodziennej dla mnie natomiast mam problemy, jak to mona było się domyślić, ale wyglądają one następująco. Mam problemy z panowaniem nad emocjami, boję się ciągle, że mi albo moim bliskim stanie się krzywda, boję się większych grup, nie daje sobie rady z decyzjami, moja dziewczyna ma mnie przez to coraz bardziej dość. Z jednej strony chciałbym, żeby było po mojemu, a z drugiej czuje, że ktoś musi wybrać za mnie, nie panuję nad emocjami każda błahostka czy to muzyka, czy głupie sytuacje sprawiają, że jestem zły smutny wesoły albo inne tego typu skrajne emocje. Dodam, że nigdy bym się nie zniżył do poziomu rękoczynów, których nigdy nie stosowałem i nie mam zamiaru stosować i nie panuję nad emocjami, tymi skrajnymi wpadam amok w atak paniki i nie idzie mi nic wytłumaczyć i jestem ciągle nieszczęśliwy, co jest ze mną nie tak? Jestem na coś chory? Jestem nienormalny? Proszę o pomoc, nie radzę sobie już sam, a z dnia na dzień jest coraz gorzej... Chce mi się płakać, jak to piszę, a jeszcze chwile temu kłóciłem się z bliskimi i wmawiałem sobie, że nie zasługuje na nic co dobre.
Zmagam się ze stanami lękowymi, depresyjnymi, zespołem stresu pourazowego
Zmagam się ze stanami lękowymi, depresyjnymi, zespołem stresu pourazowego. Czasami nie potrafię zrozumieć sama siebie, ale też mam wrażenie, że inni mnie nie rozumieją. Jednego dnia się śmieje, drugiego płacze lub to i to tego samego dnia, mam straszne koszmary w nocy. Boję się o swoje bezpieczeństwo. Jestem matką dwójki dzieci, mąż się znęcał nade mną psychicznie, jestem w trakcie rozwodu. Toczą się sprawy sądowe przeciwko niemu. Jest to wszystko dla mnie bardzo trudne. Czuję przed nim ogromny lęk. Nie mogę podjąć pracy odradził mi psycholog, skierowanie mam do psychiatry po leki. Chciałabym wrócić do dawnego swojego zajęcia, ale nie potrafię, boję się, że mi nie wyjdzie, że nikt tego nie kupi itd. Nie wiem, co mam zrobić ze sobą. W ostatnim czasie lekarz wykrył u mnie cukrzycę typu 1. Jak żyć, gdy wokoło tak dużo negatywnych rzeczy? Jak się zmienić dla dzieci, aby miały szczęśliwą matkę? Mam nowego partnera i bardzo mnie wspiera, ale mimo wszystko nie potrafię się cieszyć życiem. Jest dla mnie zupełnie inny niż mąż i czasami uważam, że za dobry. Bo nigdy tego nie doświadczyłam tego, co mi on daje. Raz już byłam na lekach przeciwdepresyjnych. Ale się boję, czy one nie obniża mi libido, bo te wcześniejsze takie były. Wiem, że potrzebuje pomocy psychiatry i leków, bo jak psycholog powiedziała, za kilka miesięcy będzie ze mną gorzej. A dla swoich dzieci chcę żyć, chcę być silna, ale czasami jest naprawdę ciężko. Jak to wszystko ogarnąć, jak wziąć się za siebie? Tak bardzo chcę zmiany, a nie mam pojęcia od czego zacząć? Oprócz tego, że chodzę do psychologa...
Zaburzenia nastroju, autoagresja, nadmierne picie alkoholu i wypisanie mnie z oddziału.
Witam Mam 21 lat i zaburzenia depresyjno-lękowe mieszane, problemy z autoagresją i dość uporczywe, natrętne, ciągle mi towarzyszące myśli samobójcze. Niecałe dwa lata temu zaczęłam chodzić po raz pierwszy na terapię i przyjmować leki. Na początku leczenia czułam faktycznie choć minimalną ulgę, ale potem znowu czułam się masakrycznie źle. A problem z autoagresją coraz częściej dawał się we znaki i nie potrafiłam z nim walczyć. Cały czas czułam się okropnie zmęczona, wieczne smutna i bez żadnych chęci, żeby w ogóle dalej to ciągną, ale jakoś starałam się zagryźć zęby i normalnie funkcjonować. Nawet jakoś mi to wychodziło, ale z każdym tygodniem, miesiącem czułam się tylko coraz gorzej. Aż w grudniu zeszłego roku moja pani psycholog zaproponowała mi psychiatryczny odział dzienny dla młodych dorosłych. Z początku z automatu się nie zgodziłam, ale po jakimś czasie doszłam do wniosku, że może warto spróbować. Przez długi czas bardzo trudno było mi się otworzyć i mówić o tym co czuje na forum grupy, bo jak miałam o tym mówić, skoro ja sama nie do końca wiedziałam co czuję, co myślę i co się ze mną dzieje. Sama nie wiedziałam czy ten odział w ogóle mi pomaga, ale próbowałam się tam odnaleźć. Jakoś na początku kwietnia zaczęłam trochę więcej pić, tylko to jakkolwiek pomagało mi uciszyć/spowolnić gonitwę myśli tocząca się w mojej głowie. Podzieliłam się tym na oddziale, na początku porozmawialiśmy o tym, próbowaliśmy przegadać to, co faktycznie ten alkohol mi daje, ale powiedzieli też, że pacjenci na oddziale powinni stosować abstynencję i zostałam skierowana na konsultację do terapeuty uzależnień, który stwierdził, że nie jestem uzależniona, ale pije w bardzo ryzykowny sposób pod względem częstotliwości i ilości alkoholu. Dostałam upomnienie jedno, potem drugie aż w końcu w zeszłym tygodniu zostałam wypisana z oddziału ze słowem, że reguła jest taka, że jeśli ktoś ma problem alkoholem to w pierwszej kolejności leczy się uzależnienie, a później inne problemy. (Dla jasności dodam tylko, że nigdy nie przyszłam na odział dzienny pod wpływem alkoholu tylko piłam po godzinach jego zakończenia). Rozumiem, że to była moja wina i to ja złamałam regulamin. Ale na ten moment nie mam bladego pojęcia co mam ze sobą zrobić. Nie wiem czy ciągnięcie tego dalej ma jakiś sens. Przez większość czasu trwania mojego leczenia wątpiłam czy ono ma jakikolwiek sens czy nie powinnam po prostu przestać uczęszczać na terapię, odstawić leki i przestać się nad sobą użalać. A teraz dodatkowo do gry wkroczył alkohol, który mam wrażeni, że przez te niecałe 2 miesiące dał mi więcej szczęścia i dobrych chwil niż doświadczyłam przez te ostatnie 2 lata. Wiem, że alkohol to nie jest dobry sposób radzenia sobie z problemami. Wiem też, że jest on strasznie wyniszczający dla organizmu i jego długie stosownie prowadzi do głodu alkoholowego. Ale czy naprawdę jedyna rzecz jaka mi pomaga i sprawia, że czuje się dobrze może być aż tak zła Mówić szczerze sama nie wiem, dlaczego to tu pisze, może po prostu potrzebowałam to z siebie wyrzucić Wiem, że wiadomość jest strasznie długa i może być trochę zawiła i nieczytelna, więc z góry przepraszam
TW: samouszkodzenia. Jak radzić sobie z powracającymi problemami emocjonalnymi i jedzeniowymi

TW: samouszkodzenia

 

Kilka lat temu rodzice mieli gorszy czas i często się kłócili. Z Czasem zaczęłam myśleć, że to moja wina. Czułam się kompletnie sama, nie miałam zbyt wielu przyjaciół. Wolałam przebywać w szkole, niż w domu chciałam od tego wszystkiego uciec, a nie miałam na nic siły. Do tego dochodził stres ze szkoły i nie umiałam sobie radzić, zaczęłam się ciąć, dawało mi to chwilę ukojenia. Ból fizyczny zastępował ból psychiczny. Zaczęłam też jeść mniej albo wcale przez swój wygląd. Jestem bardzo wrażliwa, co myślę, że sprawiło, że tak łatwo straciłam chęci do życia. Potem było trochę lepiej, jednak wciąż nie idealnie. Znalazłam przyjaciół, którzy trochę mi pomogli, jednak też miałam z nimi problemy. Teraz niby jest dobrze, ale lekkie podniesienie głosu sprawia, że mam łzy w oczach. Problemy z jedzeniem wróciły jednak nie jest tak źle, jak było przedtem. teraz mam wspaniałych przyjaciół i prawie chłopak oraz cudowny kontakt z rodzicami. Nie wiem, dlaczego to wraca. Strach przed tym, że zrobię coś źle i ich stracę. Zawsze uważam się za gorszą od nich, mimo że oni nie dają mi powodów, by się tak czuć. Czym może być spodowdany ten powrót złych myśli?

Dysfunkcyjna rodzina, choruję na depresję i bardzo cierpię. Leki nie pomagają.
Nie pracuję od 4 lat, na coodzień czuje się fatalnie. Rodzinna mnie jednym słowem nienawidzi, robi wszystko, aby mnie się pozbyć z domu. Ja jakbym możliwość to bym już dawno odszedł, bo dla mnie są awaturnikami i alkoholikami, nikt normalny nie pije codziennie po pięć czy po trzy piwa lub coś mocniejszego. Wygaduje jedzenie, które jem, czy specjalnie uniemożliwia samo spanie budząc mnie wcześnie. Próbuję teraz jakoś wziąć się za siebie, ale jest mi rzeczywiście ciężko, chodzę teraz sobie dorywczo do pracy, żeby zarabiać na leki. Nieraz po prostu wyję, że muszę tam iść gdzieś do pracy. Psychiatra stwierdził, że mam depresję, łykam leki już drugi miesiąc dochodzi, ale wcale nie czuję się lepiej. Byłem już na dwóch wizytach u psychiatry i powiedział, że mam brać leki, ale mówiłem, że leki nie działają, nie widzę poprawy. Stwierdził, że mam brać i tyle. Leki nie działają, to co ja mam zrobić z tym, niedługo kolejna wizyta. Nie czuję naprawdę sensu życia, a teraz to tylko i wyłącznie męczarnia. Ostatnio napiłem się alkoholu to lepiej się poczułem niż po tych lekach co przyjmuję, jakby wszystkie problemy zniknęły, tak dobrze się czułem. Bardziej teraz myślę, że mnie do alkoholizmu doprowadzą te leki niż do normalnego funkcjonowania. Moja rodzina jest dysfunkcyjna, alkohol to norma. Dlatego ja zawsze uprzedzony byłem co do picia. Więc żeby mnie spotkać z piwem to cud po prostu. Poszedłem też do Pani psycholog, ale nie czuję z jej strony żadnej pomocy, szczerzę to nie wierze w żadną moją poprawę zdrowia, ale leki przyjmuję regularnie, bo mam nadzieję, że będzie lepiej, a jest tragicznie.
Witam, ostatnio mam zaburzenia w formie nocnych wybudzeń z lękiem.
Witam, ostatnio mam zaburzenia w formie nocnych wybudzeń z lękiem. Czuję, że mogę zaraz zwariować, a jestem w ciąży. I tego się boję. Co można brać przed snem, żeby dobrze się wyspać bez budzenia się?
Stres, niska samoocena i niechęć do pracy - jak sobie radzić z codziennymi trudnościami?

Witam. Od dłuższego czasu czuje stres, boli mnie brzuch z nerwów, nie potrafię się przez to na niczym skupić. Chcę mi płakać z byle powodu. Wszystkim się przejmuje i biorę do siebie. Bardzo wszystko przeżywam. Mam niska samoocenie i nie wierzę w moje możliwości. Nie lubię mojej pracy i nie mam najmniejszej ochoty do niej chodzić, jak się kończy weekend, czuje stres i chce mi się płakać. Każda mała sprzeczka z partnerem powodu u mniej również stres, nerwy i płacz.

Jestem na szóstym roku medycyny i ostatnio dużo czuję. Głównie to, że już jestem pewna, że praca w szpitalu mnie przerośnie.
Jestem na szóstym roku medycyny i ostatnio dużo czuję. Głównie to, że już jestem pewna, że praca w szpitalu mnie przerośnie. Jestem osobą z depresją, potrzebuję odpowiedniej ilości snu, regularnych posiłków i czasu dla siebie. W związku z tym czuję duży niepokój dotyczący mojej przyszłości, również poczucie, że "zawodzę" innych lub nawet samą siebie po tych sześciu latach (wiem, że chodzi tu o moje szczęście). Nie wiem co dalej.
Kryzys suicydalny, psycholog nie pomaga.
Witam, mam myśli samobójcze, gdyż od wielu lat mam problemy życiowe, które z roku na rok się nawarstwiają. Nie pomaga mi nic, żadna wizyta u psychologa. Moja sytuacja jest tak trudna, że ludzie płaczą, gdy słyszą moją historię. To jedno wielkie piekło. Czasami czuję, że muszę odebrać sobie życie, bo wyczerpałam już limit cierpienia. Nie wiem, co robić. NIe chcę żyć w takim świecie.
Moje zaburzenia lękowe nie wynikają z dzieciństwa, środowiska. Mam wrażenie, że to moja wina + czy można mnie wyrzucić z grupy terapeutycznej z powodu zamkniętej już przeszłości z uzależnieniem?
Witam, jestem na terapii, chodzi o zaburzenia lękowe, stosuję farmakologię, ale na terapię zdecydowałem się dopiero po 5 latach. Wszyscy na terapii opowiadają o problemach w dzieciństwie, ja nie miałem takich, u mnie prawdopodobnie związane jest to z długą przygodą z narkotykami w młodości, boję się, że jak to się okaże to stwierdzą, że powinienem być na terapii związanej z narkotykami, że nie pasuje do tej grupy. Nie zażywam już narkotyków od kilku lat, przykładam się mocno do pracy w grupie i już widzę wiele pozytywów wynikających ze spotkań. Czy mogę zostać usunięty z grupy z tego powodu ? Czy mam być szczery ? Czuje się przez to winny, że sam zrobiłem sobie krzywdę, a pozostali zostali pokrzywdzeni przez środowisko.
Po zakończeniu relacji ex wyzywał mnie, przede wszystkim od zaburzeń psychicznych. Nikt mnie nie poprze przy prawdzie
Po zerwaniu mężczyzna wyzwał mnie bez powodu. Napisałam po dobie, że mi przykro, w sumie nie rozumiałam sytuacji i zaczął wymyślać, że mam choroby psychiczne, i że je ukryłam przed nim. Im bardziej zaprzeczałam, tym dalej się posuwał. Stwierdził, że mam schizofrenię, że nie pamiętam różnych sytuacji, że słyszę głosy itd. Jestem przerażona. Nic takiego miejsca nie miało, nie choruję na nic. Mam problemy zwykłe, przepracowane - ale nigdy nie miałam problemów z pamięcią. Człowiek z depresją, kiedyś pił. Dodam, że obrażał się za byle co i reagował dosyć wulgarnie. Na koniec pisał mi używając chamskich słów oraz w trakcie znajomości wysyłał zbereźne, mocne memy. Mówiłam stop, to również się obrażał. Pytam, bo nie jestem osobą na jego poziomie, on ma stanowisko i duże poważanie. To jemu ludzie wierzą..
Czy jeżeli leczę się na depresję, jestem na lekach, ale zaczynam zauważać myśli samobójcze, ale czuje ze nie są to myśli że bym to dala rade zrobić, to czy mam przesawiac wizytę u psychiatry na szybszy termin ( termin mam na początek grudnia) Czy poczekać i obserwować jak się to będzie rozwijało?
Ratownicy z karetki i lekarz rodz. stwierdzili że mam nerwicę i napady lęku. Czym jest ta choroba?
Czesto naduzywalam alkoholu, po dwóch tygodniach niepicia zaczęło mi się kręcić w głowie, robić słabo, ciśnienie szło mocno do góry ,tak jak bym miała stracić zaraz przytomność ,i tak co dzień gdy tylko myślałam o tym żeby mi się nic nie stało, bałam się o swoje życie,ratownicy z karetki i lekarz rodz. stwierdzili że mam nerwicę i napady lęku, teraz przyjmuję, Sympramol 3 razy dziennie od miesiąca, CZYM JEST TA CHOROBA? Ja ciągle myślę że chyba się nie poznali i mam coś w głowie, choć odkąd biorę leki tych zwrotów jest mniej
Zrozumienie emocji i problemów małżeńskich: jak radzić sobie z chłodnym partnerem i fobią społeczną?
Mam problemy ze swoimi emocjami. Ostatnio wybucham, krzyczę. Po przemyśleniach myślę że mogłam to zalatwić inaczej. Ale na dany moment gdy dopada mnie problem zazwyczaj gdy mąż mnie zdenerwuje krzyczę. Mój mąż często do wszystkiego podchodzi chłodno nie reaguje jak do niego mówię lub zapomina co mi obiecał. Na przykład czasem robiąc w domu porządki przełoży coś co miałam naszykowane na jakąś okazję w takie miejsce że nie mogę tego znaleźć. Mąż odpowiada zdawkowo że nie wie gdzie coś schował ja reaguje złością on doprowadza mnie do szału tym że nie angażuje się nie próbuje pomóc choć sam coś schował. Czuje jakby nic go nie ruszało. Dodam że zdiagnozowano u mnie w przeszłości fobie społeczną. Zdiagnozowano również u mnie inne choroby układu ruchu. Jestem także w trakcie dalszej diagnostyki. Mam duże problemy ze sobą. A mąż nie chce iść ze mną na żadną terapie małżeńską. Uważa że nie ma żadnego problemu jednocześnie czepia się mnie o wszystko. Czepia się mnie o to że coś mnie boli, czepia się o to że mam gorączkę i źle się czuje. Ja często reaguje złościa i krzykiem. Nie mam już siły na nic, nie mam siły na to by dotrzeć do męża. Mąż również często obraża się. Obwiniając później mnie o rozpad naszych relacji. Chciałam się udać do psychiatry oczywiście dowiedziałam się że nie ma terminów na NFZ. Nie mam za dużych funduszy a mąż nie śmie dołożyć do prywatnego lekarza. Potrzebowałam jakiś czas temu prywatne leczenie męża nie za bardzo to interesuje mówi mi że wymyślam albo żebym sama sobie zarobiła na prywatne leczenie. Bo on nie widzi żeby była chora uważa że lekarz się myli. Mam problemy z podjęcie pracy na dłużej poprzez bóle które mi towarzyszą jak również podniesioną temperaturę. Oczywiście próbuje podjąć prace. Jednak jak podejme pracę zawsze pracodawca się czepia że jestem za mało wydajna. Mimo to że daje z siebie tyle ile mogę nie daje rady pracować bardziej produktywnie. Dodatkowo dodam że mąż nie czuje się prze ze mnie kochany. Mówi ciągle że o nas walczy ale nie ma już siły. Ja go kocham ale nie wiem może nie potrafię mu tego okazywać. I sama już nie wiem gdzie leży problem. Czy problem jest we mnie czy w mężu. Czy tu i tu. Jestem przytłoczona swoimi problemami. Nie potrafię obiektywnie ocenić sytuacji. Problem jest dość złożony.