Jak radzić sobie z odpowiedzialnością za rodzeństwo z MPD po odejściu ojca
Cześć, pisałam tu jakiś miesiąc temu... Wątek: Jak pomóc ojcu zmanipulowanemu przez nową partnerkę po śmierci mamy? Prośba o rady. Od tamtego czasu wiele się zmieniło na gorsze... W poprzednim wątku nie napisałam wszystkiego. Mam 29 lat, choruję na MPD (orzeczenie o niepełnosprawności w stopniu umiarkowanym), ale jestem osobą samodzielną. Mieszkam jeszcze z ojcem, bratem, partnerką ojca i jej córką. Moja mama zmarła 5 lat temu. Po jej śmierci tata zapewniał, że „będziemy razem” i damy radę jako rodzina. Przez pewien czas tak było – do momentu, gdy dwa lata temu w jego życiu pojawiła się partnerka. Od tego czasu stopniowo się wycofywał, aż niedawno oświadczył, że się wyprowadza do niej. Zostawia mnie i młodszą siostrę (25 lat) (która ma dwoje małych dzieci), oraz dwóch braci, którzy mają znaczne MPD i wymagają całodobowej opieki z całą odpowiedzialnością, mimo że formalnie nadal jest prawnym opiekunem jednego z naszych braci. Deklaruje, że „będzie przyjeżdżał”, ale cała opieka spadła na mnie i moją siostrę. Ta kobieta twierdzi, że „jesteśmy już dorośli” i tata nie ma obowiązku się nami zajmować. A przecież nie chodzi tylko o wiek – chodzi o to, że nasi bracia są całkowicie zależni, potrzebują pomocy przy wszystkim, a my nie mamy żadnego wsparcia z zewnątrz. Najbardziej martwię się o moją siostrę. Całe życie pomagała mamie, teraz wychowuje swoje małe dzieci i jeszcze będzie musiała według ojca pomagać mi w opiece nad braćmi. Jest bardzo młoda, a już nosi na sobie ciężar, którego nie powinna musieć dźwigać. Nie takiego życia dla niej chciałam. Czuję się okropnie, że to wszystko na nią spadło. A przecież miała prawo do własnej rodziny, spokoju, planów... Ja z kolei szukam pracy, ale teraz nie chcę zostawiać siostry samej. Choć mówi, że da sobie radę, przed tym jak się dowiedzieliśmy, że ojciec nas zostawia, już było jej ciężko, płakała itd... Kocham rodzinę, ale czuję się przytłoczona, bezsilna i bardzo zawiedziona zachowaniem ojca. On wybrał partnerkę, która go całkowicie sobą pochłonęła, a my przestaliśmy się liczyć. Boję się, że ja i siostra nie damy rady psychicznie i fizycznie... Będę wdzięczna za każdą odpowiedź.
A.L

Beata Lichocka
Dzień dobry,
Niestety nikt z terapeutów nie poradzi Pani co zrobić, żeby zmienił się ktoś z Pani otoczenia, psychoterapia nie daje gotowych recept, rozwiązań i rad. Psychoterapia to proces poznawania siebie, swoich emocji, oglądania swoich doświadczeń i ich wpływu na teraźniejsze emocje, decyzje, postępowanie, odbieranie rzeczywistości. Psychoterapeuta zajmuje się zmianą tego, kto do niego przychodzi i deklaruje chęć takiej zmiany. Często taka zmiana powoduje zmiany w otoczeniu, ale to nie otoczenie jest celem, a raczej wynikiem. Najlepiej, gdyby umówiła się Pani na konsultację i na spokojnie porozmawiała o tym, co na ten moment jest dla Pani najlepsze.

Krzysztof Skalski
Spoczywa na Pani i siostrze ogromna odpowiedzialność, która zdecydowanie powinna być dzielona, a przede wszystkim wsparta przez ojca i instytucje. Jeśli ojciec nadal jest prawnym opiekunem brata, jego wycofanie się z opieki nie jest tylko decyzją osobistą, ma też konsekwencje prawne. W takiej sytuacji warto jak najszybciej skontaktować się z MOPS-em lub PCPR-em, gdzie można uzyskać pomoc w formie: wsparcia opieki nad osobami z niepełnosprawnościami, pomocy w zmianie opiekuna prawnego, opieki wytchnieniowej czy też konsultacji psychologicznych i prawnych. To nie Pani zawiodła, to Pani stara się utrzymać rodzinę w całości, mimo braku realnej pomocy. Ma Pani prawo szukać wsparcia i nie dźwigać tego ciężaru sama. Proszę pamiętać– nie jest Pani sama.

Barbara Terejko
Dzień dobry
Ma Pani poczucie, że tata został zmanipulowany przez swoją partnerkę. Stworzył nowy związek i wyprowadził się, co mogło wywołać u Pani silne emocje i trudności w radzeniu sobie z tą sytuacją.
Widzę w Pani wypowiedzi ogromną troskę o rodzinę – zależy Pani na tym, by bliscy, szczególnie bracia, mieli zapewnioną opiekę i dobre warunki. Jednocześnie opisuje Pani, że czuje się przytłoczona, bezsilna, a decyzja taty jest dla Pani rozczarowująca i trudna do zaakceptowania.
Taka zmiana może budzić wiele niepokoju, żalu i poczucia bezradności — to całkowicie naturalne.
Warto zastanowić się nad możliwością skorzystania z pomocy instytucji, które wspierają osoby z niepełnosprawnościami i ich rodziny – zarówno w zakresie opieki, jak i organizacji codziennego funkcjonowania. Może to odciążyć Panią i Pani siostrę, a jednocześnie zapewnić braciom odpowiednie wsparcie.
Zachęcam również do szczerej rozmowy z tatą i siostrą – by wspólnie zastanowić się, jak każda ze stron postrzega obecną sytuację, oraz otwarcie podzielić się swoimi obawami i potrzebami.
Jeśli jednak czuje Pani, że trudno jest sobie z tym wszystkim poradzić samodzielnie, warto rozważyć konsultację psychologiczną. Może ona pomóc uporządkować emocje, spojrzeć na sytuację z innej perspektywy i znaleźć konkretne sposoby radzenia sobie w tym trudnym czasie.
Życzę wytrwałości
Barbara Terejko

Karolina Maciejewicz
Cześć,
Dziękuję Ci za tak szczere i poruszające słowa. Sytuacja, w której się znalazłaś, jest bardzo trudna i wymaga ogromnej siły i odpowiedzialności, a jednocześnie niesie ze sobą ból, zawód i poczucie osamotnienia. Masz prawo czuć się przytłoczona i rozczarowana zachowaniem ojca.
To, że jesteś samodzielna i silna, nie oznacza, że powinnaś dźwigać ten ciężar sama. Twoja siostra również nie powinna być pozostawiona bez wsparcia. Każdy z Was ma swoje życie, potrzeby, ograniczenia i to wszystko zasługuje na uznanie i szacunek, a nie na to, by być pomijanym w imię cudzych wyborów.
Możesz rozważyć kilka kroków:
Kontakt z MOPS/PCPR – macie prawo do wsparcia w opiece nad osobami z niepełnosprawnościami. Przysługuje Wam m.in. pomoc asystenta, opieka wytchnieniowa, a może nawet możliwość uzyskania domu pomocy społecznej dla braci, jeśli opieka w warunkach domowych przekracza Wasze możliwości.
Rozmowa z ojcem z udziałem osoby trzeciej – np. pracownika socjalnego, mediatora – żeby jasno ustalić jego odpowiedzialność jako opiekuna prawnego i ojca. To nie jest coś, z czego może się po prostu „wypisać”.
Wsparcie psychologiczne – dla Ciebie i siostry. Nawet kilka spotkań może pomóc w uporządkowaniu emocji, zbudowaniu planu działania i zadbaniu o własne granice.
Z pozdrowieniami,
Karolina Maciejewicz
Psycholog

Marta Lewandowska-Orzoł
To bardzo trudna sytuacja. Widać, że robicie wszystko, co możecie, ale opieka nad dorosłymi braćmi z MPD to ogromny ciężar – i nie powinien spoczywać tylko na Was.
Wyprowadzka ojca, to decyzja osoby dorosłej, za którą nie odpowiadacie, ale też nie zmusicie do tego, aby było jak dawnej. Możecie natomiast spróbować zadbać o pomoc z zewnątrz.
Warto:
• zgłosić się do MOPS lub PCPR, zapytać o asystenta, usługi opiekuńcze, świadczenia czy turnusy;
• sprawdzić, czy ojciec jako opiekun spełnia swoje obowiązki – jeśli nie - można złożyć wniosek o zmianę opiekuna;
• skorzystać z konsultacji psychologicznych dla opiekunów;
• poszukać wsparcia w fundacjach dla rodzin osób z MPD.
Jeśli ma Pani ku temu przestrzeń zachęcam również do pracy własnej z psychologiem. Jeśli nie teraz, to może za jakiś czas się to uda. Takie wyrzuty sumienia i poczucie bezkresnej odpowiedzialności za innych może utrudniać czerpanie satysfakcji czy radości z codzienności.
Na koniec proszę pamiętać, że nie jesteście Panie w tym same, a przynajmniej nie musicie być 😊
Pozdrawiam serdecznie
Marta Lewandowska-Orzoł
psycholog

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?
Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!
Dobierz psychologaZobacz podobne
TW: samookaleczanie
Witam, nie radzę sobie z tym, jak wyglądam ważę 60 kg przy wzroście 165 non stop siebie krytykuje, ze jestem gruba, obrzydliwa, ze nie zasługuje na żadne jedzenie przez to, że byłam zawsze wyzywana, bo byłam grubsza kiedyś i nagle schudłam. Non stop płacze, głodzę się, robię sobie krzywdę na rękach, żeby nie jeść
Witam serdecznie. Mam 38 lat mój partner 57. Od jakiegoś czasu zauważyłam u siebie w emocjach, że kiedy partner mnie przytuli od czasu do czasu, tak od razu doprowadza mnie to do łez. Nie wiem, czym jest to spowodowane. Fakt przytulań jest między nami coraz mniej, z początku było ich znacznie więcej. Czasem w ogóle jest oziębły. Mieliśmy nie tak dawno temu sytuację, że przyłapałam go na tym, że miał założone konto randkowe na jednym z portali randkowych, co zachwiało mocno zaufaniem do niego, później doszło do tego faworyzowanie jego znajomej w naszej obecności i porównywanie mnie do niej, kłamstwa, na których co jakiś czas muszę go przyłapać, kupowanie prezerwatyw za moimi plecami, których w ogóle nie używamy. Sprawy intymne w ogóle nie istnieją. Jeśli do czegoś dochodzi to albo jest to raz na półtora miesiąca, albo w ogóle, a nawet jeśli to jest, to bardzo mechaniczne. Wieczory spędzamy, leżąc obok siebie, ale bez przytulanek. Dawniej potrafił podejść, przytulic sam od siebie teraz, jeśli ja sama osobiście się do niego nie przytulę, on nic, jakby był lodem skuty. Tak jak napisałam wcześniej, jeśli zdarzy mu się przytulić mnie, tak sam z siebie tak ja od razu reaguje płaczem, którego nie widzi, gdyż płacze w ukryciu. Chciałam się spytać, z czego to może wynikać. Czy to może być reakcja na brak bliskości z jego strony i akceptacji mojej osoby? . Bardzo proszę o odpowiedź. Pozdrawiam serdecznie
Nie mam już siły. Jestem w związku 11 miesięcy, a znamy się około 2 lata. Nie mieszkamy razem.
Po ok. dwóch miesiącach związku zaczęły się sprzeczki, a dokładniej to raczej według mojego partnera ja wyłączam myślenie. Zawsze lub prawie zawsze robię coś źle i mój partner to mówi, a raczej obwinia, że ile razy mi mówi to, jak grochem o ścianę. Ja zawsze się przyznaje do winy, kajam i przepraszam, chociaż w moim odczuciu jest tak, że to są wyolbrzymione rzeczy lub błahe.
Ja się winna nie czuję, ale tak mi wpaja do głowy, że i tak później czuję się, jak śmieć, bo go zraniłam. Podam może przykład. Radio w samochodzie jest i gra cicho.
W momencie, gdy coś mówię, czy się pytam partnera, on nie odpowiada. Ponawiam więc próbę kontaktu, ale dalej brak odzewu. Dla mnie jest to sygnał, że nie chce o tym mówić, czy nie chce odpowiadać. Okej, ja to szanuje, może ma gorszy dzień albo jest myślami gdzieś indziej, więc nie męczę na siłę. Po chwili pytam lub mówię na inny temat i następuje cisza ze strony partnera, więc pytam ponownie.
Dopiero wtedy następują słowa uniesionym głosem, że nie słyszy, bo jest radio rozpuszczone. Potem jest moja wina, bo tyle razy mówi o tym radiu, że jest za głośno, a ja nie pamiętam i mam w ***** to, że tyle razy mówi o tym radiu i że tego nie szanuje, że już ma dość powtarzania tego co chwilę i po prostu się nie odzywa, bo szkoda słów, bo i tak się nie ogarnę.
Później praktycznie jest cały dzień o tym, że ja nie szanuje go, że ja się nigdy nie zmienię, że nie myślę i zazwyczaj wtedy się komunikujemy drogą pisaną.
W rzeczywistości jak próbuję przeprosić lub cokolwiek się zapytać np. o stan zdrowia, bo się martwię czy coś innego to spotykam się z tonem odpowiedzi takim agresywnym i od niechcenia, że to jak się czuje partner, jest moją winą.
Ogólnie odpowiada słowami, a nie zdaniami.
Mnie się wtedy samej odechciewa pytać o cokolwiek i rozmawiać.
Od około 3 miesięcy statystycznie co 1-2 tygodnie są właśnie takie sytuacje. Po każdej takiej sprzeczce on pije alkohol i sugeruje, że to przeze mnie pije, bo już się wytrzymać ze mną nie da i ja się nie zmienię i mi nie wierzy, że się zmienię.
Mówi, że związek się rozpada przez moje zachowanie.
Jeśli komuś jest niedobrze, to pije alkohol?
No chyba nie, ale mój partner widocznie tym się leczy...
A jak jest sytuacja w drugą stronę, to jakoś nie robię takich akcji, tylko zwracam uwagę, że mi to nie odpowiada, a partner dalej robi to samo. Ja jakoś nie robię mu wywodów, bo nie chce, żeby czuł się smutny z tego powodu.
Gdy się godzimy, to jest taka fala miłości.
Nie mam siły, ale Go kocham i to toleruje.
Pytanie, czy to ja jestem winna?
Po prostu już jestem zmęczona tym rollercoasterem...
Mąż jest wybuchowy, mściwy dla mnie i ma cechy narcyza. Faworyzuje syna, a młodszą córeczkę pomija w wielu sytuacjach na przykład wyjazdach do miasta. Dom traktuje jak hotel rel i wypomina mi, że nie jest posprzątane, chociaż sam palcem nie kiwnie. Interesuje go tylko motoryzacja. Z ośmioletniego syna chce sobie zrobić męskiego kumpla i wszędzie z nim jeździ, byleby tylko synek nie siedział w domu, ze mną i córeczką. Przez to syn też nie szanuje siostry, wyśmiewa Ją, chociaż to jest cudowna, mała 5-letnia dziewczynka. Mąż pochodzi ze wsi a ja z miasta. Myślę, że jego nadrzędnym celem jest nie być w domu, tylko szukanie przygód poza nim. Jest furiatem, egoistą, który drze się z byle powodu na mnie i dzieci. Ciągnę ten związek, chociaż marzę, żeby odejść. Ale boję się reakcji. Jestem słaba, nie gotowa do walki rozwodowej Proszę o wsparcie.