Już dostępna aplikacja mobilna Twój Psycholog
  • Wygodnie zarządzaj swoimi wizytami
  • Bądź w kontakcie ze swoim terapeutą
  • Twórz zdrowe nawyki z asystentem AI
Aplikacja mobilna
Dostępne w Google PlayPobierz w App Store
Left ArrowWstecz

Miesiąc temu wyjechałam że granicę do pracy, za propozycją męża, który został w Polsce.

Miesiąc temu wyjechałam że granicę do pracy, za propozycją męża, który został w Polsce. Na początku było wszystko w porządku, później stwierdził, że nic mnie nie obchodzi, że myślę tylko o sobie, zaczął mnie obwiniać o to, że nie zaspokajam jego potrzeb małżeńskich. Powiedział mi to dopiero, jak wyjechałam. Cały czas sugerował, że lepiej będzie, jak poznam kogoś innego, kto mnie doceni, na zmianę robił mi wyrzuty i przepraszał. Parę dni temu dowiedziałam się, że spotyka się z inną, gdy pytam o to czy kogoś poznał, zawsze zaprzeczał. Nie wiem, co robić, jestem w rozsypce, od kilku dni nie mogę nic przełknąć, nie wiem, jak sobie z tym poradzić.
User Forum

Anonim

2 lata temu
TwójPsycholog

TwójPsycholog

Dzień dobry, 

Rozumiem, że przebywa Pani za granicą i nie ma bezpośredniego kontaktu z mężem? To zdecydowanie utrudnia pewnie szczerą rozmowę o tym, co się dzieje. Niepokoi również czas, w jakim mąż zaczął spotykać się z kimś innym - miesiąc nieobecności to bardzo krótko i być może wskazuje na to, że problemy w Państwa relacji nawarstwiały się już wcześniej? 
Tak czy inaczej, potrzebuje Pani wsparcia w poradzeniu sobie z tą sytuacją i emocjami z nią związanymi. Sugeruję kontakt z psychologiem/psychoterapeutą. Jeżeli przebywa Pani za granicą, może to Pani z powodzeniem zrobić online - nawet na naszej stronie dostępni są Specjaliści, którzy oferują taką formę pomocy. W towarzystwie osoby neutralnej łatwiej będzie zobaczyć tę sytuację z dystansu i zastanowić się nad tym, czego Pani chce. Pozdrawiam  

2 lata temu

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?

Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!

Witold Bomba

Witold Bomba

Dzień dobry,

Obecnie może Pani doświadczać początkowych etapów "żałoby po stracie" lub stanu szoku. Bardzo prawdopodobne, że pojawia się uczucie bycia oszukaną.  Jeśli to był długi związek to cały proces żałoby może trwać od kilku do kilkunastu tygodni.  Warto zwrócić się na wspólną terapie, by sprawdzić czy można tą relacje jeszcze naprawić lub ustalić jak “lepiej się rozejść”. Jeśli wspólna wizyta jest niemożliwa, to warto samej skorzystać z wizyty by zacząć samej próbować się odnaleźć w “nowej rzeczywistości”

 

2 lata temu
Karolina Białajczuk

Karolina Białajczuk


Rozumiem, że jesteś w trudnej sytuacji emocjonalnej. Odczuwanie bólu i dezorientacji w takiej sytuacji jest naturalne. To, co teraz przeżywasz, może być wynikiem szoku i załamania związku, który dla Ciebie był ważny.

Ważne jest, abyś pozwoliła sobie na czas na przetrawienie swoich emocji i zrozumienie, co chcesz zrobić dalej. Rozważenie swoich potrzeb i uczuć oraz to, co jest dla Ciebie najlepsze, jest istotne w tej sytuacji. Rozmowa z kimś zaufanym, który może Cię wesprzeć w trudnych chwilach, może być pomocna.

Pamiętaj, że nie jesteś sama w tym procesie i nie musisz podejmować pochopnych decyzji. Ważne jest, aby zwrócić uwagę na swoje emocje i dobrostan w tym trudnym czasie.

Pozdrawiam 

Karolina Białajczuk 

2 lata temu
komunikacja w zwiazku

Darmowy test na jakość komunikacji w związku

Zobacz podobne

Przemocowy partner, a ja nie potrafię odejść..
Dzień dobry, Postaram się po krotce opisać mój problem. Jestem kobietą, panna, 34 lata, obecnie w 7 miesiącu ciąży. Ojciec dziecka jest w wieku 39 lat, rozwodnik. Pomimo prawie 5 - letniej znajomości z ojcem dziecka nigdy nie zamieszkałam w jego domu ( natomiast pomieszkiwałam tam kilka dni, tydz czy dwa tyg) Mój partner wkrótce po wiadomości, że zostanie ojcem bardzo się ucieszył i oświadczył się. Przyjęłam oświadczyny, natomiast z ogromnymi wątpliwościami... Z tyłu głowy krążyły myśli, że to toksyczny związek. Ze strony mojego partnera często dochodziło do zdrady emocjonalnej a uważam, że również i fizycznej. Częste nakrywanie partnera na flirtowaniu, erotycznych rozmowach z innymi kobietami spowodowało u mnie samej "dziwne" zachowania (tj. przeglądanie telefonu partnera, próby włamania się na jego konta społecznościowe, zakładanie podsłuchów w jego domu, GPSów a nawet i śledzenie) Mimo podsłuchów i jasnych dowodów na to, że partner mnie okłamuje (flirtował z kobietami a nawet podejrzewam, że zdradził mnie fizycznie) po każdej tego typu "awanturze" po jakimś czasie znów wracałam, po prostu nie umiałam z tego związku raz na zawsze odejść. Nie wiem czy partner tak dobrze mną manipuluje czy sama jestem aż tak naiwna (może strach przed samotnoscią, może naiwnosc, że ten kryzys w związku minie i wszystko się wkoncu ułoży ). Przy partnerze zaczęłam dużo pić alkoholu. Po części tłumiłam w ten sposób jego zachowania... (partner nie akceptował odmowy, jeśli chodzi o współżycie) Byłam wychowywana w wartościach katolickich i do tej pory wyznawałam dosyć mało popularną w tych czasach zasadę - czystości do ślubu. Jednakże marzyłam już o założeniu wlasnej rodziny. Mój partner twierdził, że marzy o tym samym. Pomimo, że już od początku związku pojawiały się "Red flagi" to po rozstaniu i tak wracaliśmy do siebie. Czerwone flagi mam na myśli tu sytuacje, w których partner nawet potrafił podnieść na mnie rękę. Najczęściej działo się to w kłótniach, ale również, gdy był pod wpływem alkoholu, a ja nie chciałam współżyć. Później starałam się już nie odmawiać współżycia (po części czując, że i tak fizycznie nie wygram a po części wierząc jego słowom, że coś ze mną musi być nie tak, skoro nie chce się z nim kochać.) Praktycznie nie było z jego strony spotkań, w których ten człowiek nie dążył by do jednego... W święto Wielkiej Nocy poprosiłam go, aby raz jedyny w roku uszanował moją decyzję (byłam wtedy po spowiedzi i po prostu chciałam przystąpić choć ten jeden dzień w roku do komunii) Poprosiłam go o wyrozumiałość tej jednej nocy. Zachował się w ogóle jakby mnie nie słuchał. Z tego wszystkiego coraz więcej piłam alkoholu. Podczas jednej z kłótni, w której oboje mieliśmy sporo wypite, znalazł w mojej torebce GPS, w szarpaninie uderzył mnie główką w twarz i złamał nos. Złamanie bez przemieszczenia. Mówił, że nie chcący. Wybaczyłam a nawet uwierzyłam, w jego historię, że sama sobie to zrobiłam. Tylko po pewnym czasie, w którym kolejny raz włamałam się do jego tel. i odkryłam m.in. jego romans z mężatką, a także zdanie, które pisał do swojego przyjaciela, "że przypier...ił WSI z główki" (WSI - tak mnie nazywał w rozmowach ze swoim kolegą) Pomimo tego całego zajścia nadal z nim byłam. Winę za tę sytuację i inne zwalałam na alkohol. Do momentu, w którym doszło do kłótni bez kropli alkoholu. Miał zaproszonych gości na grilla. Poklocilismy się, bo nie chciałam zostać u niego i pomóc mu w przygotowaniach. W zdenerwowaniu podszedł wtedy i uderzył mnie pięścią w brzuch. Upadłam na podłogę (ale nie wiem już sama czy z bólu czy z szoku ) zaczęłam płakać, i krzyczeć, że chce to zakończyć, odejść raz na zawsze, wtedy jeszcze chwilę złapał mnie za włosy i kiedy widział że się naprawdę boje uspokoił się i zaczął przepraszać. Kazał mi się ogarnąć, bo za chwilę mają być goście. Gdy przyjechali goście z którymi wcześniej już mieliśmy umówiony wyjazd na wakacje, zadawał mi przy nich pytania (głównie czy nie zrezygnuje) z wyjazdu z których cieszyły się przede wszystkim ich dzieci. Wtedy własnych jeszcze nie mieliśmy. Zgodziłam się przy wszystkich że pojadę (pomimo że miałam w głowie tą calą sytuację która miała miejsce chwilę wcześniej) Oczywiście potrafiliśmy też miło spędzać (czas bez kłótni). Było mnóstwo dobrych chwil, które wspominam dobrze. Wspólnie pracowaliśmy na działce, wspólnie sprzątaliśmy, wspólne zakupy, wspólny wypoczynek, nawet do kościoła potrafiliśmy razem pójść. Takich chwil było sporo. Partner mówił, że " wspólne dziecko by wszystko zmieniło na lepsze " Zaczął się leczyć na bezplodność (mieliśmy podejrzenia, że nie może mieć dzieci), również i mnie zabierał do kliniki. Miałam wtedy trudny okres w pracy, on zresztą też, no i chciałam mieć już dziecko (wszyscy na około straszyli, że to "ostatni gwizdek") I po krótkim czasie od jego leczenia okazało się, że zaszłam w ciążę. Bardzo się ucieszył. W walentynki się oświadczył. I namawiał do wspólnego zamieszkania, namawia do dzis. Nie przeprowadziłam się ale spędzałam u niego coraz więcej czasu. Jednego dnia nie wytrzymałam. Nakrzyczał na mnie, że zrobiłam mu kanapkę nie z tym co chciał. Uderzył wtedy piescią w stół i poszedł po tel aby zrobić zdjęcie tej kanapki i wysłać swojemu koledze. A wieczorem gdy nie chciałam się kochać faktycznie którąś noc z rzędu (to był 3 miesiąc ciąży) wkurzył się, zaczął mówić że "nie dziwi się, że inni zdradzają żony", " że gdyby nie dziecko dawno by mnie zdradził" Przepłakałam wtedy całą noc a on spał jak gdyby nic. Ale chyba wtedy coś we mnie pękło... na drugi dzień wstał jakby nigdy nic, powiedział abym się nie obrażała. Ale wracając tego dnia do domu miałam mętlik w głowie. Strach przed przyszloscią. Zbliżały się święta Wielkiej Nocy, wybrałam się do spowiedzi i może trochę za namową księdza zerwałam wtedy zaręczyny. Powodem tej decyzji było też nie unieważnione poprzednie jego malzenstwo. Nie miałabym o to pretensji, gdyby nie to, że sam od początku znajomości obiecywał mi, że zrobi z tym "porządek.", ureguluje swoją przeszłość. Wiedział, że mi na tym zależy. W tym celu namawiał mnie na dziecko, że łatwiej uzyska stwierdzenie nieważności poprzedniego malzenstwa. Ale zajściu z ciążę powiedział że jednak zmienił zdanie i tego nie zrobi, mam się z tym pogodzic. Od tamtej pory prawie się z nim nie widuje. Najczęściej na badaniach USG na których on sam chce być obecny i ewentualnych jakiś jego prośbach typu (czy zawiozę go do lekarza na zabieg kolana bo akurat wszystkim innym osobą z jego rodziny czy znajomych nie pasuje) Dałam się też namówić na wspólne Przyjęciny I Komunii Św. córki jego kuzyna na które z nim poszłam. Ale w dalszym ciągu z nim nie zamieszkałam. Mam bardzo duży mętlik w głowie. On cały czas nalega na przeprowadzkę do niego. Natomiast ja zatrzymałam się u swoich rodziców. Od kilku miesięcy proponowałam mu wspólna terapię (jeśli mam zamieszkać z nim na stałe) ale on nie chciał nawet o tym słyszeć. Jedynie napisał (bo kontakt mamy od kilku miesiecy głównie sms-owy), że " jeśli z nim zamieszkam i uznam że terapia jest nadal potrzebna to pójdziemy na nią " Nie wiem na ile jest w tych słowach prawdy. Jestem w 7 miesiącu ciąży a nie mam nawet pokoiku dla dziecka. Poprostu nie wiem czy tak jak on mówi najlepszym miejscem będzie jego dom (bo tylko wtedy stworzymy dziecku pelną rodzinę) czy powinnam mimo wszystko przygotować pokoik w domu u swoich rodziców (ale wtedy wg niego ja rozbijam naszą rodzinę) Sama nie wiem jakie jest najlepsze wyjście z tej całej sytuacji... Po prostu z tyłu głowy mam ciągle te kilka sytuacji, w których przekroczył pewną granicę w kłótni. A poza tym ciągle podejrzewam, że będzie mnie zdradzał. On każe mi nie wracać do przeszłości tylko iść do przodu. Nie rozmyślać o tym co było, tylko skupić się na przyszłości dla dobra dziecka. Tylko nie umiem o tym nie myśleć...
Jestem czujna wobec reakcji innych, czuję się odrzucana - czy to cecha, jak sobie pomóc?
Zauważyłam, jak i rodzice zwrócili uwagę, że bardzo skupiam się na jakiś reakcjach, minach, słowach, albo nawet jakimś spojrzeniu u innych osób i od razu uważam je za negatywne, że ta osoba mnie nie lubi, albo jest zła. Zazwyczaj nie są to zachowania pozytywne, a wręcz okazują nienawiść. Często moje obserwacje nie są prawdą, a ja chciałabym się dowiedzieć, dlaczego tak bardzo zwracam uwagę na zachowania okazujące wobec mnie niechęć i jeśli się da, to tego pozbyć. Jeśli to może być jakaś wskazówka - odkąd pamiętam jestem odrzucana przez ludzi. Nie mam pojęcia dlaczego, pytałam kilku osób czy mam jakąś cechę charakteru, która może na to wpływać, ale niczego się nie dowiedziałam.
Jak naprawić relacje małżeńskie po latach konfliktów i odzyskać radość życia?

Dzień dobry, Jestem z mężem od 18 lat w tym 15 lat po ślubie. Mamy trójkę dzieci. Zawsze byliśmy uważani za świetną parę i nam było ze sobą dobrze. Mój mąż był moim najlepszym przyjacielem. Kilka lat temu zaczęło się między nami psuć. Byłam z dziećmi w domu, mąż pracował. On był wiecznie niezadowolony, bo w pracy miał dużo obowiązków, ja byłam zmęczona ciągłą opieką nad dziećmi i brakiem pomocy (Mąż ciągle był w pracy, a dziadkowie z różnych przyczyn odmawiali pomocy). Zaczęliśmy się kłócić. Zarzucał mi brak wsparcia, ja jemu nieobecność. Poszedł na zwolnienie lekarskie, żeby mu udowodnić, że go wspieram, napisałam mu wypowiedzenie. Zostaliśmy bez pracy i środków do życia. W międzyczasie pojawił się konflikt z moimi rodzicami. Mój tato jest trudnym człowiekiem i lubi mieć nad wszystkim kontrolę. Niepotrzebnie weszliśmy z nim w układ, pomógł nam spłacać kredyt, robił nam meble do domu, a w zamian za to oczekiwała pełnej swobody i wtrącał się w nasze życie. Na tym polu też było wiele kłótni. W końcu mój mąż zwolnił się z pracy i zaczął mówić o przeprowadzce do swoich rodziców. Miałam duże wątpliwości. Snuliśmy wcześniej marzenia, że na starość przeprowadzimy się tam i zbudujemy mały domek. Na początku co jakiś czas pojawiał się temat możliwej przeprowadzki. Że odetniemy się od moich rodziców, że będą większe możliwości, że będziemy mieć chociaż jednych dziadków na miejscu. W końcu i na tym punkcie pojawiły się kłótnie. Mój mąż był zdecydowany, ja miałam wątpliwości. W końcu uległam i wyprowadziliśmy się. Przekonała mnie bliskość dziadków i to, że będziemy mieć swój wymarzony dom. Minęło 3 lata. Mieszkamy w starym domu po dziadkach mojego męża. Początkowo bez łazienki bez ogrzewania. Przez ten czas mój mąż nadal nie pracuje i tylko obiecuje, że zrobi remont, że tym się zajmie czy tamtym. Wróciłam do pracy, żeby było z czego żyć i żeby on będąc w domu, mógł zająć się budową domu i ogarnięciem naszego obecnego lokum. Nic się nie dzieje. Ustalamy coś jednego dnia, na drugi dzień wracam z pracy i tylko słyszę, że dzieci mu nie dały zrobić, że pogoda była nie taka, albo że musiał zająć się czymś innym. Rozumiem, że może się coś wydarzyć, co uniemożliwia realizację planów, ale codziennie? Wiem, że ja też nie jestem łatwym do życia człowiekiem. Czasami myślę sobie, że jestem toksyczna. Wydaje mi się też, że żeby było dobrze, obie strony muszą chcieć. Mój mąż się tłumaczy brakiem motywacji, kiepska kondycja psychiczna. Ale nie szuka nigdzie pomocy. Z dnia na dzień jest coraz gorzej. Mam wrażenie, że nie mam innego wyjścia. Albo zaakceptować, albo odejść. Nie umiem już z nim rozmawiać. Ale też pamiętam, jak nam kiedyś było dobrze razem i pamiętam to, że w każdej sytuacji kiedyś mogłam na nim polegać. Szkoda mi dzieci, szkoda mi tych wspólnych lat. Z drugiej strony jestem już tak zmęczona tą ciągłą walką. Poczuciem, że wszystko jest na mojej głowie, a zamiast trójkę dzieci i wsparcia męża mam czwórkę dzieci i zero wsparcia. Może ja to wszystko źle odbieram i tak naprawdę to ja robię coś złego i przez to jest, jak jest. Co mogę zrobić? Jak to wszystko naprawić? Czasu nie cofnę, błędów nie cofnę. Jest w nas tyle żalu i tyle frustracji. Jak się tego pozbyć jak odzyskać chęć życia i radość?

Jak wrócić do normalnego życia po rozstaniu z chłopakiem? Nigdy mnie nie kochał.
Jak wrócić do normalnego życia po rozstaniu z chłopakiem? Nigdy mnie nie kochał. Mówił to co chciałam usłyszeć. Bardzo mnie skrzywdził.
Mąż nadużywa alkoholu, nie mieszka wspólnie, nie interesuje się dziećmi - czy to moja wina?
Witam. ,,odeszłam ,, w końcu od męża . Wieczne kłótnie o alkohol. Mąż nadużywa alkoholu. Każda rozmowa kończyła się awanturą, że się czepiam i to ja mam problem i powinnam się zgłosić do psychiatry. Ale już od rana picie i jazda pod wpływem mnie przerosły. Trwało to dwa lata, jak próbowałam do niego dotrzeć.. Jak zwróciłam uwagę, że za dużo pije, to szedł do rodziców i już pił tam, ile chciał i wracał tylko spać do domu..dzieci wtedy nie zauważał- bo jak ze mną nie rozmawiał to dzieci też wtedy były dla niego niewidzialne .. od miesiąca mieszkam z dziećmi już sama. Z dziećmi się nie widział... on dalej nie widzi winy w sobie. Zaczynam się zastanawiać czy rzeczywiście coś ze mną jest nie tak? Może mogłam przymknąć oko?
kryzys w związku

Kryzys w związku – jak go przetrwać i odbudować relację?

Twój związek w kryzysie? To naturalny etap, który może wzmocnić relację. Poznaj sprawdzone strategie i porady ekspertów, by skutecznie przez niego przejść i odbudować więź. Czytaj dalej!