Left ArrowWstecz

Jestem z facetem 3 lata, od 1 roku mieszkamy razem. Ostatnie pół roku nie dogadujemy się.

Opowiem w skrócie o moim życiu. Jestem z facetem 3 lata, od 1 roku mieszkamy razem. Ostatnie pół roku nie dogadujemy się. On każe mi dać spokój jemu, abym się od niego wyprowadziła od niego. Cały czas ma do mnie pretensje o wszystko, że go nie wspieram, tylko dołuje i w niczym nie pomagam. On zauważył u mnie trzęsące ręce i nerwy i mówi, abym udała się do psychologa. Nie mam ochoty nawet wracać do pracy, ciągle czuje zmęczenie i chce mi się spać. A w nocy nie mogę spać.
Katarzyna Gorgoń

Katarzyna Gorgoń

Minęło sporo czasu, dlatego zastanawiam się, czy problem nadal jest. Jeśli tak, warto porozmawiać o tym z psychologiem.

Rozumiem, że zależy Pani na związku, a mimo to nie dogadujecie się.

Być może jest to konsekwencja zupełnie innego problemu? Np. lęku przed powrotem do pracy?

Opis może wskazywać też na rozwijającą się depresję. Dlatego chociaż jednorazowa rozmowa z pewnością będzie pomocna.

To, co mogę zaproponować, to zaopiekowanie się swoimi potrzebami.

Mam jednak nadzieję, że uzyskała Pani już potrzebną pomoc 

Pozdrawiam serdecznie.

2 lata temu

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?

Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!

Zobacz podobne

Jak media społecznościowe wpływają na nastrój? Radzenie sobie z poczuciem pomijania

Ostatnio zauważyłem, że im więcej przeglądam media społecznościowe, tym gorzej się czuję. W zeszły weekend siedziałem w domu, odpoczywałem po ciężkim tygodniu, aż nagle zobaczyłem zdjęcia znajomych z imprezy. 

Wszyscy uśmiechnięci, świetna muzyka, mnóstwo komentarzy typu „najlepsza noc!”. Poczułem dziwny ucisk w żołądku – dlaczego mnie tam nie było? Może coś mnie omija? Przecież jeszcze rano byłem zadowolony z planu na spokojny wieczór… Jak sobie z tym radzić?

Jak rozmawiać z alkoholikiem po wyjściu z detoxu, jak mu pomóc?
Jak rozmawiać z alkoholikiem po wyjściu z detoxu, jak mu pomóc?
Zazdrość w małżeństwie: Jak radzić sobie z zaufaniem po odkryciu różnych znajomości żony?

Mam 47 lat jestem w związku małżeńskim od 23 lat, jestem zazdrosny o żonę od 3 lat. Wszystko zaczęło się od odkrycia, że żona nawiązała znajomość z 60-letnim mężczyzną, z którym kontaktowała się telefonicznie - rozmawiali 2-3 razy w tygodniu po 40 min przez telefon. Powiedziała, że to normalna znajomość platoniczna. Ze względu na specyficzną pracę żony, która dużo podróżuje i ma dużo kontaktów z ludźmi, zaczęło się kontrolowanie i podejrzliwość we wszystkie działania żony. Sprawdzanie telefonu, mediów społecznościowych wpadłem w obsesje. Niestety co kilka miesięcy odkrywałem jakieś inne rzeczy, które sugerowały kolejne kontakty z mężczyznami. 

Żona wszystkiemu zaprzeczała. Ostatnio odkryłem, że kupiła prezent na urodziny krem do brody - (a ja nie mam brody) dla kolejnego mężczyzny oraz miała w notatniku informację ,,o wizycie MARKA u profesora" zapaliła mi sie lampka, dlaczego ma wpisane imię i tak dba o inną osobę. Teraz też cały czas pilnuje telefonu, wychodzi i dzwoni do niego. Dalej wszystkiemu zaprzecza - i uważa, że jestem chorobliwie zazdrosny, że to normalna znajomość. Już jestem u skraju załamania nerwowego- przez te 3 lata schudłem 20 kg. Jak można mi pomóc.

Udawałam dokonanie samobójstwa, ponieważ przyjaciółka mnie zaczęła olewać, nie odzywała się, nie odpisywała.
Dzień dobry. Proszę o radę jak naprawić sytuację z przyjaciółką już byłą. Opiszę sytuację. Poznałyśmy się w studium, ogółem w sumie przyjaźniłyśmy się ok 8 lat. Szkoła trwała 2,5 roku a potem kontakt był nadal intensywny spotykałyśmy się, potem wyjechała, ale dzwonieniu, pisaniu nie było końca i tak dobre 2 lata, jak nie 3, pracowała zaraz po szkole, ale to nie przeszkadzało w kontaktach, bo jak ktoś chce podtrzymywać znajomość to będzie to robił i z 2 końca świata przy obecnej technologii. I TAK BYŁO. Ale nie z dwóch końców świata tylko dwóch miast polskich, nie aż tak odległych, jednak na tyle, że dojeżdżanie do siebie nie było możliwe. Ale to żaden problem, dzwoniłyśmy, gadałyśmy, a pisałyśmy w dni robocze, bo praca i każdej tam inaczej o innej porze pasowało odpisać i wiadomo - normalne. A weekend telefon i gadanie kilka godzin. A potem przyszedł, ale to w zeszłym roku na zimę jeszcze a nawet ciut ponad rok temu, moment, że nagle nie odpisywała, nie oddzwaniała po tygodniu, potem po 2, potem po miesiącu dopiero. A w tym samym miejscu pracowała, wszystko tak samo. A nawet jak kłopoty, to nie miały związku ze mną i to trzeba było powiedzieć, że ma kryzys i chce przerwę, bo nie, że ja coś, ale nie ma nastroju czy ma doła i chce resetu, nie musiała się ani usprawiedliwiać ani nawet szczegółowo uzewnętrzniać, zwierzać - tylko informacyjnie, abym wiedziała, że no, że tak, a nie siak jest. Ale nic takiego nie było, o żadnych większych kłopotach nic mi wiadomo nie było, więc może miała, może nie- nie wiem. Generalnie kontakt umierał. Ona generalnie za ludźmi specjalnie aż tak nie przepadała, ale mnie lubiła. Nie była odludkiem, ale miała małe grono koleżanek, minimalistyczne, w zasadzie potem tylko mnie. W CZYM PROBLEM? Zrobiłam okropną rzecz. Nie mogąc znieść dłużej bycia olewaną permanentnie i czekania na łaskę, aż raczy odpisać po miesiącu, jak nic na zwykłe pozdrowienie. Na łaskę, że musi ze mną gadać (ostatecznie nikt nie ma musu w niczym) i UMĘCZONA JUŻ BYŁAM WIECZNYM DESPERACKIM DOBIJANIEM SIĘ I PROSZENIEM, WOŁANIEM O UWAGĘ, WYPISYWANIEM ELABORATÓW, PISANIA I OPOWIADANIA JEJ CO U MNIE, że jak ona mało pisze, to może ja dużo zacznę, zachęcę albo po prostu miałam potrzebę wyrzucenia z siebie neutralnych różnych rzeczy, czasem pierdół, a to jak grochem o ścianę. Wpadłam na pomysł, że będę udawać, że chcę dokonać samobójstwa, kupiłam na niby cyjanek potasu, ZROBIŁAM GRAFICZNIE UDAWANY PRIN SCREEN Z NR ZAMÓWIENIA ITD... Butelkę po apapie wydrukowałam etykietę z cyjankiem itd... I napisałam jej kłamstwo, że coś się w rodzinie wydarzyło i mam doła i chce się przez to zabić i zamówię- jutro będzie a dam sobie 3 dni, bo może się sytuacja od ratuje. W domyśle chodziło o nią, ale skłamałam, aby nie było jawnie szantażu, że o pewną sytuację wymyślona w rodzinie. I pisałam nazajutrz, że mając już ten cyjanek się lepiej czuję, bo mam realne narzędzie do zabicia siebie i to najskuteczniejsze jakie może być i to legalne. Może jedyne ogólnie jakie istnieje legalne a zarazem 100 proc skuteczne. Specjalnie się nie przejęła, odgryzła się potem, ciut się wystraszyła i napisała sucho coś tam ojojoojoojj. I tyle. Napisałam jej dobra, biorę, bo sytuacja mnie przerosła i, że żegnam. I zaprzestałam pisania. Po ponad 2 miesiącach napisała, że szkoda, że mnie chyba nie ma albo jestem i że jak jestem, to niech się odezwę. Cisza. Potem po miesiącu napisała szkoda, że mnie już nie ma. I to ostatnie jej słowa. Ja oczywiście cisza. Odezwałam się po kolejnych kilku miesiącach teraz przed świętami. Że jednak żyję, i że pewnie jej przykro, że żyję, a cieszyła się, że chciałam umrzeć, bo by miała spokój od kolejnej osoby, jak tak ludzi nie lubi i zniechęca do siebie, to pewnie odtańczyła taniec zwycięstwa, że się skończą moje elaboraty, i że mnie nie będzie, a tu żyję. Czy postąpiłam paskudnie?
Ostre reakcje żony na niechęć posiadania drugiego dziecka - nie wiem, co robić?
Dzień dobry, mój problemy polega na tym, że moją żoną koniecznie chce mieć drugiej dziecko. Nasze pierwszej ma 1,5 roku. Chcę je do tego stopnia l, że grozi rozwodem jeśli się nie zgodzę. Ja nie chcę już więcej dzieci, ponieważ po porodzie w żonie zaczęła wzbierać agresja. Wyzywała się na mnie słownie, histeryzowała że jest bardzo złą matką, a po chwili już było lepiej. Sytuację były różne, po przeżyciu tego wszystkiego uznałem, że nie mam ochoty znów tego przechodzić i więcej dzieci nie będzie. Od paru miesięcy żona ma wybuchu fury gdy się nie zgadzam na kolejne dziecko. Niszczy różne rzeczy i nie hamuję się nawet w obecności pierwszego dziecka. Nasza sytuacja też jest skomplikowana bo mieszkamy u teściowej, z którą jesteśmy skłóceni, jesteśmy w trakcie budowy domu, który zostaniesz wykończony może w przyszłym oku. Do tego prowadzimy własną firmę która ja musiałem ogarniać w czasie gdy żona była po porodzie. To wszystko nie jest łatwe. Już nie wiem jak z nią rozmawiać. Jej argumenty kończą się na tym, że albo się dogadamy co do drugiego dziecka albo rozwód. Proszę o poradę jak mam postępować w tej sytuacji, może zapisać nas na terapię ?
kryzys w związku

Kryzys w związku – jak go przetrwać i odbudować relację?

Twój związek w kryzysie? To naturalny etap, który może wzmocnić relację. Poznaj sprawdzone strategie i porady ekspertów, by skutecznie przez niego przejść i odbudować więź. Czytaj dalej!