Tajemnica, która mnie niszczy
Od 19 lat mam tajemnicę, która mnie zabija. Wiem, że jak się wyda znienawidzą mnie rodzina dzieci. Obecny partner mnie zostawi. Czuję, że wariuje powoli. Od dawna leczę się na nerwice lęki ataki paniki. Teraz mam natłok myśli, co to będzie jak się wyda co mam robić. Błagam pomóżcie, bo czuję że umieram w środku
Załamana

Katarzyna Rynkiewicz
Dzień dobry,
długotrwałe ,,trzymanie" tajemnicy z którą nie można z nikim się podzielić, może być bardzo obciążające psychicznie i fizycznie. Bardzo możliwe, że lęki i ataki paniki to reakcja Pani ciała na nagromadzone przez lata napięcie.
Rozumiem, że jest w Pani bardzo dużo strachu, leku, obaw i poczucia bezradności. Proszę zastanowić się nad konsultacją u psychologa-psychoterapeuty. Specjalistów obowiązuje tajemnica zawodowa. Może wypowiedzenie swojej historii w bezpiecznym miejscu przyniesie Pani ulgę i ukojenie.
Pozdrawiam serdecznie
Katarzyna Rynkiewicz
psycholog, psychoterapeuta systemowy w trakcie certyfikacji

Ewa Kołodziejczyk
Czytając Twoją wiadomość mam wrażenie, że niesiesz na sobie ogromny ciężar odpowiedzialności za Twoją tajemnicę i konsekwencje jej ujawnienia.
Rozumiem, jak trudna musi być dla Ciebie ta sytuacja i jak silne emocje się z nią wiążą. To naturalne, że czujesz się przytłoczona.
Warto przyjrzeć się bliżej Twoim myślom i emocjom, bo to one w dużej mierze wpływają na Twój lęk i poczucie, że wariujesz.
Warto również zastanowić się, jak ta tajemnica wpływa na Twoje codzienne życie i samopoczucie. Utrzymywanie jej przez 19 lat wiąże się z dużym stresem, co może pogłębiać Twoje problemy z lękami i napadami paniki.
Zachęcam do podjęcia próby zrozumienia, co sprawiło, że zdecydowałaś się ukrywać tajemnicę przez tak długi czas, mimo tego, że wiesz, jak duży wpływ ma to na Twoje samopoczucie i życie. Zrozumienie przyczyn tej decyzji może pomóc w zrozumieniu Twoich obecnych trudności oraz mechanizmów, które utrzymują ten lęk i napięcie.
Doraźnie w ramach pracy nad lękiem i stresem związanym z tą tajemnicą, warto spróbować technik relaksacyjnych, jak głębokie oddychanie czy progresywna relaksacja mięśniowa, które mogą pomóc Ci w chwilach intensywnego lęku. Regularne ćwiczenie tych technik może pomóc Ci poczuć większą kontrolę nad swoimi reakcjami fizycznymi, a to z kolei może zmniejszyć poziom lęku.

Władysława Sylwia Oleksiak
Dzień dobry.
Proponuje parę spotkań w gabinecie psychologicznym celem wypłycenia wszystkich negatywnych emocji. Proszę pamiętać że tak najbardziej w takim stanie szkodzi Pani przede wszystkim sobie, nieprzepracowane wątki, traumy powodują duże spustoszenie w naszym organizmie a nieprzepracowane mogą również być powodem wielu chorób. Kiedy nasz mózg nie jest w stanie pomieścić negatywnych zdarzeń może aktywować ciało by poradzić sobie z nadmiarowością emocji.
Proszę się nie niepokoić, psycholog nie ocenia, nie krytykuje a próbuje poszukać sposobu na przepracowanie i wypłycenie Pani emocji, obaw, dać narzędzia do poradzenia sobie z lękiem. Często w swojej praktyce spotykam się z lękiem i napadami paniki u pacjentów z nieprzepracowaną traumą różnego typu.
Pozdrawiam serdecznie i życzę odwagi by stawić czoła swoim demonom przeszłości.
Sylwia Oleksiak

Monika Włodarkiewicz
Dzień dobry,
to z pewnością trudne nosić w sobie coś co jest z tego co słyszę wstydliwe i trudne i nie móc z nikim się tym podzielić.
Nie wiem w jaki sposób leczy się Pani z wymienionych objawów, ale myślę, że warto w Pani przypadku rozpocząć psychoterapię (najprawdopodobniej długoterminową), aby zgłębić dlaczego musi Pani trzymać w sobie tę tajemnicę, dlaczego jest Pani w relacjach w których nie czuje się Pani na tyle bezpiecznie aby mówić o wszystkim i czy aby na pewno tak jest, że nie mogłaby Pani o tym powiedzieć? Te pytania i wiele innych w Pani sytuacji wymaga zgłębienia i poszukania odpowiedzi w warunkach bezpiecznej relacji terapeutycznej. Pani objawy najprawdopodobniej są związane z tajemnicą, którą Pani w sobie nosi. Im dłużej będzie się Pani męczyła z tą tajemnicą, tym bardziej objawy mogą się nasilać.
Pozdrawiam,
Monika Włodarkiewicz

Sylwia Garbaciak
Długotrwałe noszenie w sobie tajemnicy, zwłaszcza jeśli wiąże się z lękiem przed konsekwencjami jej ujawnienia, może prowadzić do poważnego obciążenia psychicznego. Opisywane przez Panią objawy – nasilony stres, ataki paniki, natłok myśli – wskazują, że obecna sytuacja przekracza próg indywidualnej odporności i wymaga wsparcia.
Warto rozważyć skorzystanie z profesjonalnej pomocy, ponieważ rozmowa z psychoterapeutą może pomóc w uporządkowaniu myśli i odnalezieniu strategii radzenia sobie z lękiem oraz potencjalnymi konsekwencjami ujawnienia tajemnicy.
Jeśli w danym momencie myśli stają się zbyt intensywne, pomocne mogą być techniki regulacji emocji, takie jak ćwiczenia oddechowe, np. powolne wdechy i wydechy liczone do czterech. Warto także poszukać wsparcia w rozmowie z zaufaną osobą lub skorzystać z telefonu zaufania, gdzie można anonimowo podzielić się swoimi obawami i otrzymać pomoc.

Emilia Jędryka
Szanowna Autorko,
Rozumiem, że sytuacja, w której się Pani znajduje, jest niezwykle trudna i przytłaczająca. Ważne jest, aby Pani nie czuła się osamotniona w tym doświadczeniu. Proszę rozważyć rozmowę z terapeutą, który może pomóc w przetwarzaniu tych emocji i myśli. Możliwe, że otwarcie się na bezpieczną osobę w swoim życiu, niezależnie od obaw, może przynieść ulgę. Proszę pamiętać, że są strategie radzenia sobie z lękiem i wsparcie jest dostępne. Pani życie i samopoczucie są ważne.
Życzę wszystkiego dobrego,

Katarzyna Kania-Bzdyl
Drogi Anonimie,
jak zapewne wiesz, psychologa obowiązuje tajemnica zawodowa. Czy myślałaś kiedyś o tym, aby omówić ten sekret właśnie ze specjalistą? Trzymanie tego w środku powoduje, że kumulujesz w sobie niepotrzebne emocje, które wychodzą m.in. w postaci wspomnianych lęków czy ataków. Wiem, że założyłaś sobie w głowie najczarniejszy scenariusz, ale pozwól, że osoba (psycholog) spojrzy na te sytuację obiektywnym okiem i spróbuje wspólnie z Tobą znaleźć dobre rozwiązanie.
Pozdrawiam i ściskam,
Katarzyna Kania-Bzdyl

Anastazja Zawiślak
Dzień dobry,
Dziękuję Ci za zaufanie i podzielenie się tym, co Cię tak bardzo przytłacza, to już krok, by sobie pomóc i szukać rozwiązania.
To, co przeżywasz, musi być ogromnym ciężarem, skoro od 19 lat nosisz w sobie tę tajemnicę. Chciałabym, żebyś wiedziała, że nie jesteś sama w tym wszystkim.
Natłok myśli, lęk i poczucie, że „umierasz w środku”, to może być sygnały, że Twoje ciało i umysł wołają o pomoc. To nie jest oznaka słabości – to naturalna reakcja na długotrwały stres i napięcie.
Co możesz zrobić teraz dla siebie, by sobie pomóc?
1. Poszukaj natychmiastowego wsparcia: Jeśli czujesz, że Twoje myśli stają się zbyt przytłaczające, zadzwoń na infolinię kryzysową lub skontaktuj się z kimś, komu ufasz. W Polsce możesz zadzwonić na **116 123** (bezpłatny kryzysowy telefon zaufania), jeśli czujesz, że jesteś w nagłym kryzysie psychicznym.
2. Nie zostawaj z tym sama: Tajemnica, którą nosisz, jest jak ciężki bagaż – nikt nie powinien dźwigać go samotnie. Skontaktuj się z psychologiem lub psychoterapeutą (takie konsultacje są często prowadzone stacjonarnie lub online), z kimś, kto jest przygotowany, by pomóc Ci przejść przez to bez oceniania. Terapia może być bezpiecznym miejscem, gdzie możesz powiedzieć wszystko, bez lęku przed odrzuceniem.
3. Oddychaj – dosłownie: Kiedy natłok myśli staje się zbyt silny, spróbuj prostego ćwiczenia oddechowego. Weź powolny wdech przez nos, licząc do 4, zatrzymaj powietrze na 4 sekundy, a następnie wydychaj powoli przez usta, licząc do 4.
To może pomóc choć trochę złagodzić napięcie w ciele.
Nie musisz podejmować wszystkich decyzji naraz. Na razie najważniejsze jest, byś znalazła miejsce, w którym możesz bezpiecznie opowiedzieć o swoim bólu. Otrzymasz zrozumienie i wsparcie, bo będziesz mogła wyznać swoją tajemnice. Czasem to, co nas najbardziej przeraża, okazuje się mniej niszczące, gdy podzielimy się tym z kimś, kto nas wysłucha.
Pamiętaj, że twoja wartość nie zależy od błędów z przeszłości ani od tego, co ukrywasz. Proszę, sięgnij po pomoc. Masz prawo do ulgi, spokoju i życia bez tego ciężaru.
Trzymam za Ciebie kciuki i wierzę, że zrobisz ten pierwszy, odważny krok. 💛
Anastazja Zawiślak
Psycholog

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?
Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!
Dobierz psychologaZobacz podobne
W mojej rodzinie gdzieś do skończenia 6 lat ojciec pił, a pod wpływem alkoholu wyzywał matkę od dziwek, że go zdradza i ją bił. Później go nie było, gdy siostra się wyprowadziła wszystkie winy spływały na mnie. Za każdym razem byłam obwiniana o wszystko, co zrobiłam to było źle a czego nie zrobiłam jeszcze gorzej. Matka nie okazywała mi uczuć, każda z nas codziennie siedziała zamknięta osobno, nie rozmawiałyśmy wcale. Od 16 roku zaczęłam popijać i się ciąć do teraz. Teraz mam 28 lat i mam problemy z zaufaniem, problemy w związku, z kontrolowaniem i autoagresją. Gdy już jest naprawdę źle, zaczynam wszystkie winy przypisywać sobie, że to moja wina i że jestem beznadziejna. Mam ataki paniki, nerwobóle i myśli samobójcze. Byłam u psychiatry, dostałam leki, ale nie czuję się po nich dobrze. Mam jeszcze skierowanie na terapię CBT. Co jest nie tak ?
Niedawno napisałam zapytanie o chorobę Munchausena.
Jedna z Pań zapytała, co daje mi ból. Od nastoletnich lat się okaleczałam i po prostu sprawiało mi to przyjemność. I fizyczną i psychiczną. Czułam fizyczną ulgę i choć przez chwilę ktoś się mną interesował. W wieku 17 lat poznałam mężczyznę, który jest teraz moim mężem. Zaszłam też wtedy w ciążę i przysięgłam wtedy mojemu dziecku, że więcej się nie okaleczę. Prawie mi się udało, bo przez 13 lat zrobiłam to tylko raz. Gdy zachorowałam, na początku nikt nie wierzył mi, że naprawdę źle się czuję. Lekarz wysłał mnie do psychiatry, twierdząc, że mam depresję i załamanie psychiczne, bo zbiegło się to z utratą pracy, chociaż w ogóle mnie to wtedy nie zmartwiło, bo miałam jeszcze jedną pracę. Nikt mnie nie słuchał, po prostu ładowali we mnie antydepresanty. Aż pewnego dnia przy zwyczajnej kontroli holterem, bo byłam kilka miesięcy po zabiegu kardiologicznym, po prostu zatrzymało mi się serce. I wtedy okazało się, że mam ostrą postać boreliozy, która zniszczyła serce i prawie mnie zabiła. Jeszcze okazało się, że jestem w ciąży. Przez całą ciążę umierałam ze strachu o życie dziecka i o swoje życie. Niecały rok później miałam nawrót boreliozy, też mnie nikt nie słuchał. Zrobiłam badania na własną rękę i oczywiście nawrót. Wyleczono, ale problemy kardiologiczne się pogłębiły.
Zrobiono mi eksperymentalny zabieg, który tylko pogorszył wszystko jeszcze bardziej. Nie byłam w stanie funkcjonować, nie miałam siły, serce szalało, wywoływało utraty przytomności, a lekarze mówili, że to przejdzie, bo to etap gojenia. Trwało to rok. W międzyczasie umarła moja przyjaciółka poznana w szpitalu z wręcz identyczną historią choroby jak moja. Byłam przerażona, gdy zaproponowano wstawienie rozrusznika, nawet się nie zawahałam. Przyniosło to ulgę na chwilę, ale strach o własne zdrowie i życie przerodził się w potrzebę. Uświadomiłam sobie, że ja nie chcę zostać wyleczona, chcę być leczona, bo tylko wtedy ktoś mnie słucha, poświęca mi uwagę. Mój mąż nie był przy mnie, nawet gdy wszczepiali mi rozrusznik. Ograniczał się do podrzucenia mnie kolejny raz do szpitala i na tym zainteresowanie się kończyło. Zresztą tak jest cały czas. Mam wrażenie, że jestem mu potrzebna tylko do codziennych obowiązków, żeby miał mniej na głowie i nic więcej. Rok temu próbowałam popełnić samobójstwo. Wzięłam ogromną dawkę antydepresantów, ledwo mnie uratowano, spędziłam 10 dni w szpitalu psychiatrycznym. Nie wstrząsnęło to za bardzo moim mężem. Raczej cieszył się, że dalej będę użyteczna. Nikt nie wie o próbie samobójczej, ukryłam to, wstydząc się, a mój mąż też stwierdził, że lepiej to ukryć. Wołał zamieść wszystko pod dywan, zamiast mi pomóc i mieć gdzieś opinię innych. Jestem w tym sama, nie potrafię pójść dalej. Zostałam tylko ja i moje choroby. Na szczęście mój stan zdrowia znów się zaczął pogarszać, więc przynajmniej czuję spokój.