Left ArrowWstecz

Mam problem z samookaleczaniem - uzależniłam się

Witam. Mam problem z samookaleczaniem, uzależniłam się i w trudnych chwilach zawsze sięgam po nóż, nie umiem sobie radzić z emocjami. Nie mogę jednak powiedzieć o tym rodzicom, ponieważ już kiedyś (w 1 klasie liceum) zauważyli rany na rękach i się zdenerwowali. Zapisali mnie do psychologa, ale psychoterapia nie była pomocna, a wiem, że koszta były dość duże i nie chciałabym, aby kolejny raz musieli je ponosić... Tnę się teraz w innych miejscach, dlatego tego nie widzą. Wiem, że potrzebuję pomocy, ale nie mogę o nią poprosić. Mam teraz ponad 17 lat, za ok. pół roku będę pełnoletnia. Nie wiem czy spróbować przeczekać ten okres i liczyć jeszcze na jakąkolwiek pomoc, na własną rękę, (jeśli dożyję oczywiście) czy jest inne wyjście...
Paweł Franczak

Paweł Franczak

Droga FD, nie zwlekałbym z sięganiem po jakąkolwiek pomoc i jednak zachęcał do zwierzenia się rodzicom. To, że terapia nie była pomocna wtedy, nie znaczy, że nie będzie pomocna teraz, być może u innego specjalisty. Widać, że chce Pani chronić rodziców i oszczędzać im smutku i kosztów, ale proszę pamiętać, że to dorośli ludzie, poradzą sobie i z emocjami, i z decyzjami finansowymi. Ma Pani inne kłopoty na głowie, te nie należą do Pani. Znam przypadki, kiedy nałóg samookaleczania u młodej osoby ustąpił po psychoterapii, nie ma więc powodów do wstrzymywania się z szukaniem wsparcia. Wszystkiego dobrego, Paweł Franczak
2 lata temu
Teresa Łącka

Teresa Łącka

Dzień dobry, problem, o którym Pani pisze nie należy do kategorii tych, co mogą poczekać. Niepokojące jest stwierdzenie "jeśli dożyję oczywiście", co wskazywałoby na to, że zdaje sobie Pani sprawę, że ta autoagresja może doprowadzić do samobójstwa. Z wiadomości wynika również, że przyczyną tych zachowań jest niekontrolowanie emocji w sytuacjach trudnych- temat do pracy ze specjalistą. Dodatkowo, może Pani liczyć na wsparcie bliskich, proszę zauważyć, że za pierwszym razem poszukali pomocy. Jeśli zaś martwi się Pani o obciążenie budżetu rodziców, proszę poszukać miejsc, które świadczą darmową pomoc w tego typu kryzysach. Dla przykładu odsyłam na stronę Życie Warte Jest Rozmowyhttps://zwjr.pl/, gdzie znajdzie Pani rzetelne informacje i będzie mogła nawiązać kontakt ze specjalistą suicydologiem.
2 lata temu

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?

Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!

Dobierz psychologaArrowRight

Zobacz podobne

Mojego synka, jeden z kolegów (z klasy) ma trudną sytuację w domu. Nigdy nikogo nie zaprasza do swego domu.
Mojego synka, jeden z kolegów (z klasy) ma trudną sytuację w domu. Nigdy nikogo nie zaprasza do swego domu. Przez cały rok szkolny zaraz po lekcjach chodzi po mieście, nieraz do późnej godziny. Napomnę, że chłopiec ten jest jedynakiem. Problem polega na tym, że to dziecko dręczy inne dzieci, w tym mojego syna, poniżając go i stosując rękoczyny. Ostatnio zaniepokoiła mnie sytuacja na przyjęciu komunijnym, kiedy to ten chłopiec przyszedł prawie 20min po czasie, zapłakany, zasmarkany, rozstrzęsiony. Jego matka stała ode mnie w kościele gdzieś z 1,5m. Czuć było od niej alkohol, była "wczorajsza"...Bardzo się zniszczyła na twarzy, widać, że pije regularnie. Ojca widziałam pierwszy raz i też stwierdzam, że pije, to poprostu widać. I moje pytanie, co robić? Bo nikt nie reaguje, chociaż wszyscy o tym wiedzą, widzą, co się dzieje, a nawet szkoła nic z tym nie robi... Ja nie chcę sobie zrobić problemów, ale chciałabym jakoś zareagować, bo mam dość, gdy moje dziecko wierzy w to, co słyszy od jakiegoś kolegi, który wyżywa się i tym samym wylewa swoje bolączki i problemy.
Jak radzić sobie z nieposłuszeństwem 11-letniej córki i problemami w komunikacji?

Dzień dobry.

Mamy 11-letnią córkę. Od pewnego czasu w ogóle nas nie słucha, spóźnia się, pyskuje, obraża, pokazuje język, krzyczy, a w ataku złości uderza, w co popadnie. Jako rodzice jesteśmy już wykończeni. Mamy ustalone zasady, ale córka wcale się do nich nie stosuje. Internet i telefon zostały jej zabrane.

Możemy prosić o radę, jak rozmawiać z nastolatką? Dodam, że czasami jestem niekonsekwentna, ponieważ bardzo kocham córkę i zdarzają się momenty, kiedy wszystko jest w porządku. Ona jednak wygaduje bzdury, że nie mamy dla niej czasu. Pracujemy, a każdą wolną chwilę staramy się jej poświęcać. Dużo czasu spędza na dworze z koleżankami. Kiedy mówię jej, że tęsknimy za wspólnymi chwilami, reaguje tylko głupim uśmiechem.

Nie chce się pakować do szkoły, brakuje mi już słów. Jestem psychicznie wykończona.

Pomoc w zrozumieniu diagnozy dziecka
Dzień dobry nie bardzo rozumiem co to oznacza w diagnozie u 7latka "Sprawność intelektualna kształtuje się na poziomie powyżej pogranicza niepełnosprawności intelektualnej" bardzo bym prosiła o odp dziękuję
Jak pomóc dziecku nauczyć się delikatnego okazywania sympatii innym dzieciom?

Szanowni Państwo, mój synek (23 miesiące) zaczął bardzo chętnie przytulać się do innych dzieci. Zdarza się, że robi to zbyt mocno i nachalnie, nie zwracając uwagi na reakcję innych dzieci. 
Co najlepiej zrobić w takiej sytuacji? 
Żeby zachować strefę komfortu innych dzieci, ale jednocześnie nie zniechęcać mojego synka do okazywania sympatii innym.

Mam poczucie, że większość osób mnie obgaduje, wyśmiewa lub myśli o mnie źle. Co to może znaczyć? Proszę o wsparcie.
Dzień dobry, mam pytanie odnośnie obgadywania, wyśmiewania. Już od kilkunastu lat wydaje mi się lub tak jest, że każdy śmieje się na mój widok, obgaduje, wyśmiewa, komentuje mój wygląd. Czy to może być choroba?
Sytuacja, w której nie czuję więzi z pasierbicami - jak ją ułożyć?
Jestem macochą 3 dziewczyn i biologiczną mamą jednej dziewczynki. Nie umiem czuć biologicznej więzi z pasierbicami, nie lubię nawet ich dotyku, obecność mnie szybko rozprasza/męczy. Jak to ułożyć, zdystansować?
Jak pomóc dziecku przezwyciężyć lęk przed ciemnością i problem z zasypianiem?

Od pewnego czasu widzę, że mój syn ma coraz większe problemy z zasypianiem, bo boi się ciemności. 

Każdego wieczora, gdy przychodzi czas na sen, zaczyna robić się niespokojny i nawet płacze, gdy tylko gaszę światło. 

Wiem, że lęk przed ciemnością to dość powszechny problem wśród dzieci, ale nie chcę, żeby przejął nad nim kontrole.

Naprawdę nie chciałbym, żeby jego lęki miały długotrwały wpływ na jego rozwój i samopoczucie. Będę bardzo wdzięczny za wszelkie porady.

Nocny niepokój i stres: Czy to objawy stresu u nastolatki?

Witam, jestem 16-letnią dziewczyną i od jakiegoś czasu mam dość dziwną dla mnie sytuację, która mi się zdarzyła już czwarty raz i chciałabym się upewnić, czy to może być związane ze stresem albo innymi czynnikami. Czasami budzę się w nocy i odczuwam uciążliwy niepokój, ucisk i dziwne poczucie lęku, jakbym zaczęła się czegoś obawiać. Trudno jest mi przy tym się uspokoić i ten "lęk" mi mija, dopiero jak uda mi się znowu zasnąć. Jeżeli chodzi o stres - odczuwam go prawie przez cały czas i to już od dawna, z reguły jestem bardzo zmęczoną osobą i właściwie to rzadko kiedy czuję się dobrze przez ilość bodźców. Mówię o tym, bo mam wrażenie, że to może być czynnik związany z moim problemem, nie mam jak otrzymać pomocy psychologicznej, dlatego piszę o tym na forum, żeby dowiedzieć się, czy mam czegoś się bać.

Zwolnienie całoroczne z powodu zaburzeń lękowych i braku wsparcia/ zrozumienia/ akceptacji kadry pedagogicznej.
Dzień dobry, czy w moim przypadku zwolnienie całoroczne z przedmiotu mogłoby pomóc? W skrócie po wielu miesiącach przełamałam się i opowiedziałam nauczycielom o zaburzeniach lękowych, z którymi się zmagam; praktycznie zero zrozumienia, a zwłaszcza ze strony nauczycielki wfu, nie ćwiczyłam w poprzednim semestrze przez lęki i chce mnie nie klasyfikować. Jedyną osobą, która trochę to rozumie jest pedagog szkolna, ale chyba nie wpłynęła na nauczycieli w żadnym stopniu. Mam wrażenie, że mimo oświadczenia od terapeuty nie rozumieją i nawet nie chcą tego rozumieć. Tak samo jak moi rodzice tam chodzą, im też nie wierzą. Czuję się nieco samotna z tym problemem podczas lekcji, mam wsparcie od znajomych i rodziców, ale jednak to nie oni codziennie przy wyjściu dostają napadów derealizacji, bo do tego stopnia chcą uniknąć widzenia tych nauczycieli. Przez to wszystko bardzo mi źle w szkole, ale całkowita jej zmiana nie wchodzi raczej w grę, bo został mi ostatni rok, a poza tym będę tęsknić za znajomymi. Lecz zastanawiam się nad tym, czy takie zwolnienie nie pomogłoby mi jakoś, bo od początku tej sytuacji (zaczęło się przed majówką) non stop jestem w stresie, wystarczająco mam własnych stresów, a szkoła je spotęgowała i dodała nowe. Oczywiście dopytam też swojego terapeuty czy to się sprawdzi, z góry dziękuję za odpowiedź.
Witam. Mam 17 lat. Chcę iść do psychologa, bo wiem, że moje traktowanie samej siebie i myślenie o sobie jest destrukcyjne, nie radzę sobie z huśtawką emocjonalną i możliwe, że mam też ADHD
Witam. Mam 17 lat. Chcę iść do psychologa, bo wiem, że moje traktowanie samej siebie i myślenie o sobie jest destrukcyjne, nie radzę sobie z huśtawką emocjonalną i możliwe, że mam też ADHD. Moja mama tego nie rozumie i mówi, że mam nie przesadzać . Moje starania i rozmowy z nią na ten temat, nie pomogły. Nie pozwala mi iść na terapię, mówi, że mam poczekać do skończenia lat 18, co nadejdzie w październiku. Co mam robić?
Zawirowania sercowe: co zrobić, gdy chłopak wysyła mieszane sygnały?
A październiku tamtego roku, siedziałam z moimi koleżankami na stołówce, gadałyśmy o moim ówczesnym chłopaku, który mi się podobał. Wtedy wszedł tam też on, nazwijmy go Mateusz. Wszedł ze swoimi kolegami na stołówkę, mieliśmy krótki kontakt wzrokowy, wtedy ja się skuliłam. (Ponieważ, słyszałam plotki, że jest babiarzem, no nie zbyt dobry typ chłopaka) Oni to zauważyli, bo chwilę później podbił do mnie i zapytał się czuję chodzę z jakiś chłopakiem (miał tak samo na imię jakiś przyjęliśmy czyli Mateusz) i chwilę z nim dyskutowałam, taka wymiana zdań, że "nie jestem z nim" "nie no jesteś" i tak dalej. Aż przerwał to jego kolega, który z resztą jego grupy stał za nim i powiedział mu, że mnie z kimś pomylił "Stary, ale to nie ona" wtedy odszedł. Ja wraz z dziewczynami się z tego śmialiśmy i miałyśmy "laga", ale wróciliśmy do rozmowy o wcześniejszym chłopaku. I po tym jak powiedziałam "Dobra, to wróćmy do rozmowy o moim crushu" długo nie minęło jak znowu do nas podszedł i usiadł na miejscu wolnym obok mnie. Chciał posłuchać o czym gadamy (i tutaj nie wiem czy on słyszał, że powiedziałam to o moim crushu czy nie). Moje koleżanki go jednak wyrzuciły, (chociaż on nie chciał, odchodzić)ponieważ ja byłam w za dużym szoku. Potem jak już zbuczany przez swoich kolegów odszedł, ja z dziewczynami obgadałam to i poszłyśmy pod naszą sale na górze. Jak się okazało on też już tam był i latał z góry na dół ciągle się na mnie patrząc. Podobno zapytał jeszcze mojego kolegi z klasy jak się nazywam - co już było hitem. Po kolacji wychodziłam z dziewczynami ze stołówki (mieszkam z nim razem w intetnacje) On z kolegami siedział na kanapie, ja jako, że jestem osobą czasami nadzwyczaj śmiałą, to pomachałam do niego a on na mnie warknął, i wiem jak to brzmi, ale naprawdę sama byłam w szoku. Kolejna sytuacja z kolacją to było jak, ja na nią nie poszłam. A on czekał na mnie tam godzinę, i jak moja koleżanka na głos tak, żeby słyszał, powiedziała, że już idę to zaczął się poprawiać i odrazu się wyprostował. Pod koniec grudnia, jeszcze przed przerwą świąteczną, do naszej szkoły przyjechali Izraelczycy, i jeden z nich z którym się dogadaliśmy. Powiedział nam, że jeśli mamy problem ze swoimi miłościami to może nam pomóc je zdobyć, więc dziewczyny kazały mi iść po Mateusza. Tak też zrobiłam. Spotkałam go na stołówce jak wiązał buta, ja podeszłam do niego i zapytałam "Hej, pójdziesz ze mną na chwilę gdzieś" lub coś takiego na co on kazał mi poczekać i odrauz poszedł za mną, co mnie zaskoczyło, bo odpowiedział mi nawet miło, bez problemu i w ogóle. Podczas gdy gadał z tym izraelczykiem, ja stałam obok - i dowiedziałam się, że ma dziewczynę z innego miasta i szczerze przyznam byłam lekko załamana. Jak się później jeszcze okazało co do tej dziewczyny był z nią już w czasie jak zaczął mnie "podrywać" co obrzydziło mnie do niego i zapomniałam o nim. Jednka wrócił, bo zerwali i to było niedługo (nie no tak z prawie 4 tygodnie do 5) po tym jak się dowiedziałam, że z kimś jest. Sytuacja z niedawna. Moje koleżanki postanowiły siąść przy nim ma kolacij, dosłownie stolik obok. Akurat tak się zdarzyło, że wybrały mi miejsce idealnie tak, że on mógł patrzeć na mnie a ja na niego. I patrzył się prawie ciągle, jak odchodziłam od stolika również nie obeszło się bez spojrzenia na mnie i to takim idącym po mnie. Jak jego kolega chciał zostać i zjeść na swoim miejscu, dalej od naszego stolika to on nalegał, że ściąć tam gdzie wcześniej, do tego zmienił pozycję i siadł na wprost okien też także mnie. Gdy wychodziłam z kolacij to mijałam się z nim i centralnie zjechał mnie wzrokiem, tak się dziwnie popatrzył. Czy ktoś mi może pomóc, co ja mam zrobić z tym chłopakiem, czekać, odpuścić, zagadać nie wiem i co on ma na myśli robiąc takie coś? Podoba mi się bardzo i nie chciałbym Theo zostawiać, ale nie jestem za chętna już do prawie 5 miesięcznego czekania
Nasilenie objawów oddzielania się od świata
Dzień dobry! Przychodzę z problemem, który towarzyszył mi już nieco wcześniej ale praktycznie nie był przeze mnie odczuwany aż do tego tygodnia. Niby tydzień to nie długo ale jest on tak nasilony, że nie dam rady czekać dłużej i po prostu muszę się tym z kimś podzielić. Pisałam już wcześniej na forum o moich uczuciach lęku i odrealnienia, miałam iść do psychologa ale nie miałam czasu zadzwonić w tygodniu a weekend to nie wiem czy można. Od początku tego tygodnia moje lęki i odczucie oddzielania się od świata wokół są bardzo mocno nasilone, powodują nie tylko panikę (chociaż coraz lepiej idzie mi opanowywanie jej) ale też lekką gorączkę (37-38°) oraz duszności. Raz jestem pełna energii a raz mam wrażenie, że zaraz zemdleję. Mam też taki problem, że gdy idę np. gdzieś ze znajomymi albo po prostu do szkoły to dziwnie mi się na to patrzy. Zastanawia mnie czy to na serio moi znajomi, czy jestem w dobrej sali i na dobrej lekcji. Nawet mam takie zawachania w domu do własnej rodziny, wiem, że są nią ale po prostu dziwnie mi się na nich patrzy. Mam wrażenie, że wszyscy dookoła nie widzą jak oddalam się od ich świata do własnego, który stworzył mi strach. Nawet sama czasami nie wiem czego się boję i czym stresuję ale nie mogę tego powstrzymać. Jak tylko będzie poniedziałek to zadzwonię gdzieś i postaram się umówić do specjalisty ale chciałabym jakieś porady tutaj bym jakoś do czasu takiej wizyty przetrwała. :) Z góry dziękuję za pomoc i życzę miłego dnia.
Od lat borykam się z apatią. Nie mam planów na siebie. Na swoje życie. Na jutrzejszy dzień. Nawet na dzisiejszy. Stałą pracę zaczęłam na początku stycznia - od tego czasu miałam tylko 1 dzień "wolny" - ze względu na przeprowadzkę do kawalerki. Nie umiem przestać pracować. Mam wtedy poczucie straty pieniędzy, czasu. Liceum skończyłam w kwietniu ubiegłego roku. W tym czasie mieszkałam u rodziców. Od maja aż do września wyszłam z domu - dosłownie z domu, choćby do psa - jakieś 3 razy. Nigdzie indziej. Potrafiłam całymi dniami spać, marnować czas. Nie mam ambicji, planów na siebie, a mój stan apatii utrzymuje się ze mną aż od czasów gimnazjalnych. Do tego chroniczny smutek i żal wynikający właśnie z tego braku pomysłu, planu. Nie mam znajomych, przyjaciół, kolegów nawet. Nie przesadzam. Mój Messenger jest używany tylko do komunikacji z mamą, a aplikacja od SMS tylko do zaoytan do klientów. Nikogo z rodziny nie kojarzę. Sióstr, kuzynów, wujków, dziadków nie mam. Jestem adoptowana, może dlatego nie znam nikogo. Nigdzie nie wychodzę. Nie chcę. Nie czuję potrzeby. Nie umiem. A jednocześnie przygnębia mnie to, że nie chcę i nie czuję potrzeby. Jestem aseksualna. Chyba. I aromatyczna. Chyba. Te samodiagnozy nie są najlepsze. Ale tak czuję od lat. I to też mnie boli. Czuję się wybrakowana. Chciałabym czuć cokolwiek. A jedyne co czuję, to wypalenie, smutek i bezsens wszystkiego. Nie mam celu. Najchętniej skinczylabym to wszystko. Ale w sumie po co? Nikomu nie wadzę w życiu, bo nikogo nie mam. Dużo razy w poprzednich latach pisałam długie wypociny na temat tego, co jest nie tak. Kilka razy dłuższe niż ten wpis, który obecnie czytasz. Wszyscy kierują do psychologów, psychiatrów, seksuologów. A mnie na to nie stać. Nie stać mnie, żeby odłożyć sobie chociaż 200 zł na poczet mojego zdrowia psychicznego. Czuję się żałośnie. Nie lubię się użalać. Nie robię tego. Mam nadzieję. Po prostu wiem, że nikt by nawet nie zauważył, że mnie nie ma. Że zniknęłam. Z rodzicami też nie mam super więzi, tolerujemy się. Cóż. Niby umrzeć byłoby szybciej, ale skoro moje życie to nędzna wegetacja, wychodzę z założenia, że mogę się przemęczyć jeszcze trochę. Ale z drugiej strony... Po co? Jestem zmęczona tą nicością.
TW. Jak rozmawiać z mamą o samookaleczaniu w obliczu jej problemów zdrowotnych?

TW. Samookaleczanie

Mam duży problem. 

Miałam pogadać z moją mamą o samookaleczaniu wczoraj i przy tym miała pomoc mi siostra. Niestety jak wróciłam ze szkoły mama dostała wyniki badań, które nie wyszły najlepiej, bo ma podejrzenie szpiczaka.

Nie wiem teraz, czy rzeczywiście powinnam o tym pogadać. 

Moje rany są płytkie i nie powinna przez to się zamartwiać, ale nie jestem pewna, bo ostatnio robię to coraz częściej. 

Nie wiem, ile mam poczekać z tą rozmową, bo wiem, że moja mama to bardzo przeżywa.

TW. Samookaleczanie się - nie wiem z czego wynika, nie uważam, że mam powody ku temu. Przekłada się to też na moje zdrowie seksualne.
Chciałam się więcej dowiedzieć na temat moich zachowań, które zaraz opiszę. Nie wiem czy coś ze mną nie tak i czy powinnam cokolwiek zmieniać w sobie. Od 3 lat zdarzało mi się CZASEM pociąć, gdy byłam zła. 12 grudnia 2023 roku po prostu się pocięłam (piszę to 15 lutego 2024 roku). Mówię "po prostu", bo naprawdę nie miałam do tego powodu (nikt mnie nie namawiał). Nie było mi źle, czułam się neutralnie, więc naprawdę do końca nie rozumiem swoich działań. Od tamtego dnia tnę się 2-4 razy w tygodniu. Nie robię tego dla atencji, specjalnie wybieram niewidoczne miejsca. Robię to tak po prostu lub dla uczucia wyluzowania, choć nie mam żadnych problemów. Ten widok jest zwyczajnie satysfakcjonujący. Mam nadzieję, że teraz każdy kto to czyta rozumie, że nie mam mocniejszych powodów do cięcia się. Mimo to nie mogłabym tak po prostu przestać, bo po pierwsze nie chcę, a po drugie raczej nie dałabym rady. Druga sprawa. Powiem wprost, podniecił mnie fakt, że pewien chłopak masturbował się do zdjęć moich ran zrobionych żyletką (od razu mówię, że on nie jest dla mnie kimś bliskim. Przez dwa dni utrzymywałam z nim kontakt w internecie i to tyle z naszej "znajomości"). Ta sama osoba także robiła sobie dobrze do moich zwyczajnych zdjęć, ale to akurat dla mnie jest bardziej odpychające niż podniecające. Oprócz tego wyobrażam sobie pocięcie się na oczach dwóch chłopaków, jeden z nich mi się podoba, drugi to mój znajomy. Ten scenariusz sprawia, że staję się pobudzona i podekscytowana. Czy to jakiś fetysz czy już zaburzenie? Od wcześniej wspomnianej sytuacji zaczęłam się zastanawiać nad sobą. Jak dawno temu przekroczyłam granicę normalności? Z czego to wynika? Czy tak powinno być? Nie jest łatwo mi o tym mówić, chciałabym siebie zrozumieć. Nie wiem czy to coś ma do rzeczy, ale nie mam żadnych traum. Mama zawsze była przy mnie obecna fizycznie i psychicznie, to naprawdę wspaniała kobieta! Mam tatę, ale moja więź z nim jest słaba. Widzę go jakoś 4 dni w miesiącu (tak jest od 8 lat i szczerze to nie mam z tym problemu). Oprócz tego jestem nastolatką.
Czy warto czekać na chłopaka, który wysyła mieszane sygnały?

W październiku tamtego roku, siedziałam z moimi koleżankami na stołówce, gadałyśmy o moim ówczesnym chłopaku, który mi się podobał. Wtedy wszedł tam też on, nazwijmy go Mateusz. 

Wszedł ze swoimi kolegami na stołówkę, mieliśmy krótki kontakt wzrokowy, wtedy ja się skuliłam. (Ponieważ, słyszałam plotki, że jest babiarzem, no nie zbyt dobry typ chłopaka) Oni to zauważyli, bo chwilę później podbił do mnie i zapytał się, czy chodzę z jakimś chłopakiem (miał tak samo na imię jakiś przyjęliśmy czyli Mateusz) i chwilę z nim dyskutowałam, taka wymiana zdań, że "nie jestem z nim" "nie no jesteś" i tak dalej. Aż przerwał to jego kolega, który z resztą jego grupy stał za nim i powiedział mu, że mnie z kimś pomylił "Stary, ale to nie ona" wtedy odszedł. 

Ja wraz z dziewczynami się z tego śmialiśmy i miałyśmy "laga", ale wróciliśmy do rozmowy o wcześniejszym chłopaku. I po tym jak powiedziałam "Dobra, to wróćmy do rozmowy o moim crushu" długo nie minęło, jak znowu do nas podszedł i usiadł na miejscu wolnym obok mnie. Chciał posłuchać, o czym gadamy (i tutaj nie wiem, czy on słyszał, że powiedziałam to o moim crushu czy nie). Moje koleżanki go jednak wyrzuciły, (chociaż on nie chciał, odchodzić) ponieważ ja byłam w za dużym szoku. Potem jak już zbuczany przez swoich kolegów odszedł, ja z dziewczynami obgadałam to i poszłyśmy pod naszą salę na górze. 

Jak się okazało, on też już tam był i latał z góry na dół, ciągle się na mnie patrząc. Podobno zapytał jeszcze mojego kolegi z klasy jak się nazywam - co już było hitem. Po kolacji wychodziłam z dziewczynami ze stołówki (mieszkam z nim razem w internacie) On z kolegami siedział na kanapie, ja jako, że jestem osobą czasami nadzwyczaj śmiałą, to pomachałam do niego, a on na mnie warknął, i wiem jak to brzmi, ale naprawdę sama byłam w szoku. Kolejna sytuacja z kolacją to było jak, ja na nią nie poszłam. A on czekał na mnie tam godzinę, i jak moja koleżanka na głos tak, żeby słyszał, powiedziała, że już idę, to zaczął się poprawiać i od razu się wyprostował. Pod koniec grudnia, jeszcze przed przerwą świąteczną, do naszej szkoły przyjechali Izraelczycy, i jeden z nich z którym się dogadaliśmy. Powiedział nam, że jeśli mamy problem ze swoimi miłościami, to może nam pomóc je zdobyć, więc dziewczyny kazały mi iść po Mateusza. Tak też zrobiłam. Spotkałam go na stołówce, jak wiązał buta, ja podeszłam do niego i zapytałam "Hej, pójdziesz ze mną na chwilę gdzieś" lub coś takiego, na co on kazał mi poczekać i od razu poszedł za mną, co mnie zaskoczyło, bo odpowiedział mi nawet miło, bez problemu i w ogóle. Podczas gdy gadał z tym izraelczykiem, ja stałam obok - i dowiedziałam się, że ma dziewczynę z innego miasta i szczerze przyznam, byłam lekko załamana. Jak się później jeszcze okazało co do tej dziewczyny, był z nią, już w czasie jak zaczął mnie "podrywać" co obrzydziło mnie do niego i zapomniałam o nim. Jednak wrócił, bo zerwali i to było niedługo (nie no tak z prawie 4 tygodnie do 5) po tym, jak się dowiedziałam, że z kimś jest. Sytuacja z niedawna. Moje koleżanki postanowiły siąść przy nim na kolacji, dosłownie stolik obok. Akurat tak się zdarzyło, że wybrały mi miejsce idealnie tak, że on mógł patrzeć na mnie a ja na niego. I patrzył się prawie ciągle, jak odchodziłam od stolika, również nie obeszło się bez spojrzenia na mnie i to takim idącym po mnie. Jak jego kolega chciał zostać i zjeść na swoim miejscu, dalej od naszego stolika to on nalegał, żeby ściąć tam, gdzie wcześniej, do tego zmienił pozycję i siadł na wprost okien też także mnie. Gdy wychodziłam z kolacji, to mijałam się z nim i centralnie zjechał mnie wzrokiem, tak się dziwnie popatrzył. 

Czy ktoś mi może pomóc, co ja mam zrobić z tym chłopakiem, czekać, odpuścić, zagadać nie wiem i co on ma na myśli, robiąc takie coś? Podoba mi się bardzo i nie chciałbym Tego zostawiać, ale nie jestem za chętna już do prawie 5-miesięcznego czekania

Jak wspierać córkę w depresji i samouszkodzeniach?
Witam. Córka ma 12lat, ma depresje,zdarzają jej się samookaleczenia. Chodzimy do psychologa. Staram się wspierać córkę, choć czasem jest bardzo ciężko. Jak mogę jej pomóc? Chcę odzyskać moje dziecko...
Partnerka pije, ma córkę i ja mam swoją jedną córkę. Chcę przestać kontynuować tę relację, dzieci się odwracają ode mnie.
Witam ! Jestem 42-letnim mężczyzną, od 14 lat w związku partnerskim- mam dwie córki jedna 14 -letnia, która nie jest moja biologiczna córką i druga 12 -letnia, która jest moja córką. Na obecną chwilę jestem rozdarty, po ostatniej sytuacji zacząłem się zastanawiać czy nadal ratować ten związek czy po prostu odejść i dać sobie spokój! mianowicie pewnego dnia wróciłem z pracy, było już dość późno około 23:00, wchodząc na klatke otworzyły się drzwi mojego mieszkania, gdzie młodsza córka przeraźliwym głosem krzyczała 'mama mama', ja nie wiedząc co się stało, pobiegłem do mieszkania, gdzie zobaczyłem starsza córkę leżącą na podłodze, płaczącą- wszedłem do kuchni i ujrzałem moja partnerkę kompletnie pijaną, zapytałem jej 'co ty robisz', gdzie ona na to odpowiedziała, że 'wszyscy jesteśmy chorzy' gdyż starsza córka zaczęła nagrywać telefonem całą tą sytuację ,został jej wyrwany telefon z rąk i rzucony o podłogę, po czym moja partnerka chciała ją uderzyć, ale stanąłem w jej obronie, złapałem za ręce i odepchnąłem i wtedy rozpętało się piekło. Wyzwiska w moim kierunku, że jestem g*wnem, że nic nie zrobiłem, że jestem nikim. Bardzo dużo wyzwisk, których nie będę tutaj przytacza,ł myślę, że każdy może sobie wyobrazić. Od ponad 2 tygodni nie rozmawiamy, ale partnerka przy każdej okazji, kiedy może wbić mi szpilkę, próbuje jakiejś prowokacji np.dlaczego pierzesz moim proszkiem, dlaczego bierzesz mój chleb, chowanie nawet papieru toaletowego, wiem, że to dziwnie wygląda, ale dla mnie jest to nie do pomyślenia i tylko dlatego, żeby nie zaogniać tej sytuacji po prostu nie dotykam niczego, co ona kupiła itd! Co się dzieje?! Dalej rozmawiałem ze starszą córką na temat tej sytuacji, na co ona odpowiedziała mi, że może to wszystko przez nią, może gdyby nie nagrywała mamy w takim stanie to mama by się tak nie pozłościła, gdzie ja zacząłem jej tłumaczyć, że to nie jej wina, a mama nie może się tak zachowywać. Kiedy powiedziałem, że mama ma problem z alkoholem, córka po kilku dniach powiedziała, że nie przeszkadza jej mamy picie, że mama też potrzebuje wyjść do koleżanek i się zrelaksować itd. Problem w tym, że moja partnerka ma z tym problem od samego początku naszego związku, setki razy widziałem ja w takim stanie tyle, że dzieci tego nie widziały, bo były małe, z reguły spały, a mama, kiedy ja byłem w pracy, piła czasami do rana, z czego w większości przypadków były kłótnie, mówiłem jej wiele razy, że ma przestać na co ona mówiła, że nie ma problemu, bo nie pije codziennie a z dziećmi jest wszystko ok. Nie chodzą głodne- taka była odpowiedź. Co się dzieje teraz- starsza córka chce, żebym to naprawił, używa argumentów, że ja mamy chyba nie kocham, bo jej nie zabrałem na kolację do restauracji, bo przez zbieg okoliczności raz nie pojechałem z nimi na wakacje, że ja nie dokładam mamie do kupowania jedzenia itd. A prawda jest taka, że przez wszystkie te lata opiekowałem się tymi dziećmi jak tylko potrafiłem, prowadziłem do przedszkoli i szkół itd robiłem śniadania, obiady, prałem, prasowałem itd. Pamiętałem o każdych urodzinach, świętach itd robiłem wszystko, co było w mojej mocy, gdzie kończyłem pracę za każdym razem, myślałem czy jak wrócę do domu moja partnerka będzie pijana i znowu będzie kłótnia czy z dziećmi ok itd. I dzisiaj po tym wszystkim mam odczucie, jakby dzieci ode mnie się odwracały, tylko dlatego, że nie rozmawiam z mamą i przestałem robić wszystkie rzeczy, które robiłem dotychczas, przez co partnerka szuka sposobu, żebym się zdenerwował lub się pokłócił. Po 14 latach słyszę od partnerki ,że życie jest za krótkie, że trzeba korzystać, że my ją kontrolujemy, a tak naprawdę robi co chce. Nie wiem co mam z tym zrobić, nie wiem czy nadal to kontynuować? proszę o jakąś pomoc co z tym zrobić!
Syn wydaje się być samotny, nie potrafi nawiązać kontaktu.
Syn ma problem z kontaktami z kolegami z klasy, ciągle jest sam, nie umie nawiązać relacji, ostatnio ma nawet problem, by zjeść coś poza domem, bo inni się patrzą oraz ma problem z emocjami, tymi pozytywnymi, jak i negatywnymi, mam wrażenie, że nie umie sobie z nimi poradzić.
Mam 7-letnie dziecko, które od 6 lat wychowuje bez jej ojca
Mam 7-letnie dziecko, które od 6 lat wychowuje bez jej ojca (rozstaliśmy się, jak miało rok), od roku jestem z obecnym partnerem, z którym moje dziecko ma dobry kontakt. Z ojcem biologicznym ma sporadyczny kontakt z racji braku jego chęci inicjowania kontaktu. Zauważyłam u dziecka niepokojące zachowania: przed pójściem spać potrafi kilkanaście razy chodzić do toalety i nie zrobić siusiu (w nocy budzi się bardzo rzadko), często po zjedzeniu posiłku po ok.1h już woła, że jest głodne (ciężko odmówić, a to skutkuje tym, że dziecko robi się pulchne), niechętnie siada do nauki mimo różnych form motywacji, od jakiegoś czasu ma własny pokój i odnoszę wrażenie, że nie odpowiada to dziecku, bo wszystkie zabawy czy nawet naukę przenosi do salonu/kuchni lub do mojej sypialni, ciągle uważa, że się nudzi, bardzo ciężko znosi odmowę, na wszystko reaguje płaczem, wymuszaniem. Psycholog stwierdził, że dziecko dostaje zbyt mało uwagi od matki, czyli ode mnie. Pracuje z dzieckiem bardzo dużo, poświęcam jej dużo czasu i uwagi, a mimo to problemy wyżej wymienione nie znikają. Niedawno też przeprowadziliśmy się ,co jest dodatkowym stresem dla dziecka, choć z niczym nie zostawiam go samego- z żadnym problemem czy pytaniem, czy nawet poznaniem nowych rówieśników. W czym może być problem? Co mogę zrobić, żeby zatrzymać rozwój tych symptomów? Proszę o poradę.