
Mam problem z wybuchami nerwowymi, nie potrafię się szybko uspokoić.
Ii..
Maria Ochota

Zobacz podobne
Witam. Czwartego marca mąż odebrał sobie życie, nie jestem w stanie zrozumieć dlaczego, był osobą pełną życia, ciągle coś planował, chciał żyć. Teraz kiedy została taka pustka, szukam jakiegoś wyjaśnienia, wskazówki czy ja zawiodłam, czy mogłam zrobić więcej, żeby go uratować. Mąż już raz próbował, ale wtedy wydawało się, że on nie chciał tego zrobić, był pod wpływem alkoholu i tłumaczyłam sobie, że chciał w ten sposób uniknąć konsekwencji, żebym nie robiła mu wyrzutów, że pił, chciał mnie nastraszyć, czekał aż wrócę do domu napisał smsa itp.
Nie wzięłam tego na serio, teraz bardzo żałuję, może gdybym wtedy inaczej postąpiła, mąż dziś by żył. Pisał mi wiadomości, że musi żyć dla mnie i dla dzieci. Mąż brał leki od psychiatry, łączył je z alkoholem, mówił, że ma problem ze swoją głową, nie wiem czemu to robił i tak się zachowuje ,mimo wszystko czuję się strasznie winna, mogłam coś zrobić...
Dzień dobry, mam taki mały problem z zaufaniem do chłopaka. Mieliśmy między sobą bardzo zły czas, gdzie ciągle się kłóciliśmy. Ja byłam wtedy u swojej rodziny, a mój chłopak spotykał się z prostytutką. Dowiedziałam się o tym nie od niego, ale od jego mamy. Twierdził, że nic nie było między nimi itp., ale po czasie ona wysłała mi zdjęcie, jak się całują, i napisała, że uprawiali razem seks. Mój chłopak jednak twierdzi, że tak nie było. Trochę to wygląda tak, jakby ona specjalnie to robiła, bo pisała, że się w nim zakochała, a po tym, jak mnie tak sprowokowała, na kolejny dzień pisała do kolegi mojego chłopaka, że chce z nim pogadać i żeby ją odblokował. Trochę wygląda to tak, jakby jej planem było, żebym go zostawiła. Kocham go bardzo, nigdy tak bardzo nikogo nie kochałam, ale nie wiem, czy mogę mu jeszcze zaufać. Czasem mam ataki paniki i aż mnie w klatce kłuje, bo przychodzą mi te myśli o nich tak niespodziewanie. Nie wiem, co robić :( Boli mnie to. Chyba się nie dowiem prawdy, ale nie umiem mu zaufać. Próbuję, ale jest mi ciężko, a sytuacja z tym zdjęciem jest świeża.
Co robić, błagam, pomóżcie. Mój partner od 11 w związku ze mną zmienił się w potwora. Na każdym kroku mnie poniża nawet przy dziecku, zrzuca na mnie każdą winę. Nawet gdy to on popełni błąd, wina zawsze jest moja. Ciągle słyszę: powinnaś zrobić tak, Powinnaś pomyśleć, źle zrobiłaś, nie tak" albo "zamknij mordę", zamknij ryj idiotko, WYPIERDALAJ z tego domu". Ja wywołuje czasem niechcący te awantury, bo umiem tylko rozmową rozwiązywać problemu, a on nigdy nie chce ze mną rozmawiać. Chowa głowę w piasek i udaje, że nic się nie dzieje. A jak nalegam, to on wpada w szal i zaczyna atakować. Nic do niego nie przemawia, a gdy się sprzeciwie, to on zrzuca się z rękami na mnie. Nasz syn ma 10 lat i też nie poznaje własnego ojca.
Dzień dobry, Jestem w związku z moją żoną od prawie 9 lat, a w małżeństwie prawie 7. Wiedliśmy szczęśliwe życie (przynajmniej tak mi się wydawało), mamy dwie super córeczki (4 i 6 lat), dobrą pracę, duże mieszkanie, wakacje 1-2 razy w roku. Mieszkamy w Warszawie z dala od rodziny i jesteśmy z dziećmi sami sobie, na co dzień nie mamy wsparcia rodziny, ponieważ mieszkają za daleko. Z tego też powodu nie mamy czasu na wspólne wyjścia sami na randkę. W trakcie małżeństwa mieliśmy 2-3 sytuacje, w których nie wsparłem żony wcale albo na tyle ile ona by oczekiwała i był to sytuacje dla niej dynamiczne i stresowe, m.in. konflikt pomiędzy moją mamą a żoną, konflikt z moją teściową, czy problem w pracy (od 2 lat pracujemy w jednej dużej firmie razem) związany z moim znajomym z działu. Rozmawialiśmy o tym na bieżąco, jednak w tychże sytuacjach nie podejmowałem żadnych stanowczych działań, co żona mi wypominała (czytałem inne fora, artykuły i nie wiem, czy to ze jestem synem alkoholika, może mieć na mnie wpływ w dorosłym życiu, że unikam sytuacji konfliktowych i stawiania im czoła). W ciągu 1,5 roku spaliśmy ze sobą 6 razy (ostatni raz w lutym br.), żona czasem się przytulała, jednak częściej ja to inicjowałem - nawet jak kładliśmy się spać to ja przytulałem, a nie żona. Poza tym żyliśmy normalnie - wyjścia na zakupy, do restauracji, do znajomych - no normalne życie bez kłótni szczęśliwej rodziny - pocałunki na przywitanie i na dobranoc. Ostatnio dowiedzieliśmy się, ze nasi bliscy znajomi biorą rozwód. Od tamtej pory tak zaczęliśmy żartować coś o tym rozwodzie, jednak jak już powiedziałem żonie, że to mnie nie bawi, to twierdzi, że ja zacząłem. Dodatkowo, przy rozmowach opowiadała mi, jakby ona się zachowała przy rozwodzie w sprawach dot. dzieci etc. i że miałbym więcej czasu dla siebie. No jakoś ten temat przycichł, natomiast rozmów o rozwodzie było takich ostatnio często (bardziej takich wstawek między słowami, niż rozmów). Ponadto, obecnie staramy się o przeniesienie kredytu, żeby spłacić go szybciej i kupić następnie działkę pod dom - żona to zainicjowała, jeszcze kilka dni temu oglądała projekty domów, bo już była taka podekscytowana. W ciągu ostatnich 2 tyg. zauważyłem dziwne zachowanie żony - odpowiadała mi zdawkowo, jak ją chciałem pocałować na przywitanie, to nastawiała policzek, ale w ogóle unikała takiej sytuacji. Zapytałem jej, czy stresuje się czyms - to wtedy wybuchła, ze poznała mnie, jak byłem innym człowiekiem, że więcej czytałem, byłem aktywny, decyzyjny, a teraz wszystko zrzuciłem na nią i polegam na tym, co ona powie. Wróciła w tej rozmowie do starych sytuacji z przeszłości, w której nie miała mojego wsparcia, stwierdziła, że jak mnie obecnie widzi, to nie czuje do mnie żadnych pozytywnych emocji, a jak ją przytulałem od pewnego czasu, to mówiła, że czuła się jakby przeciwne siły się odpychały. Stwierdziła, że nigdy nie stałem po jej stronie w sytuacjach konfliktowych u niej, a nawet, że obecnie nie przyjęłaby moich oświadczyn, gdyby to miało miejsce teraz, i że może za wcześnie wzięła ślub, bo "tak fajnie jest mieć rodzinę" a ona jest rodzinną osobą. - w ogóle nasilenie tego jej zachowania zaczęło się dzień po tym, jak wróciła z wyjścia na miasto z koleżanką z pracy - generalnie to ostatnio była na takim wyjściu pewnie z rok temu. Powiedziała, że mnie nie zdradziła i nie planuje, ale nie wie, czy nawet jak się zmienię, to ona znowu się we mnie zakocha... Wczoraj rozmawialiśmy ponownie, zrozumiałem swoje przeszłe zachowania, przyznałem jej racje i powiedziałem, że stanę na głowie, żeby było dobrze, bo nie wyobrażam sobie, żeby nie być z nią, ponieważ bardzo ją kocham i nie wyobrażam sobie życia osobno i bez dzieci w domu. Stwierdziła, ze tu chodzi o to, że nie dostała ode mnie poczucia bezpieczeństwa i opieki i że ona żyje teraz w przekonaniu, że nie umiem jej tego dać, nie że nie chcę jej tego dać tylko, że po prostu nie potrafię i że może ona musi teraz głęboki żal w sobie przepracować, ale póki co kosztuje ją to za dużo nerwów i nie wie, jak to naprawić, bo dopóki znowu nie będzie w takiej sytuacji, to się nie dowie czy w końcu ją wesprę. Powiedziała, że póki co chce mieć spokój i żebym nie wymagał od niej niczego, bo ją to kosztuje za dużo nerwów i nie chce, by jej reakcja odbijała się na dzieciach. Na koniec powiedziała, że ta cała sytuacja ją denerwuje i żebym pracował nad swoimi problemami, a ona musi sama przepracować swój. W chwili obecnej od dwóch dni śpię w salonie, a żona w sypialni. Rozmawiamy normalnie, ale póki co nie tak intensywnie, jak dotychczas. Szczerze muszę powiedzieć, że jest to dla mnie najgorszy koszmar, jaki mógłby się wydarzyć. Wydawało mi się, że tworzymy super rodzinę...
