Left ArrowWstecz

Zbyt mocno dynamiczny związek - jesteśmy wobec siebie wrodzy, jednak nie potrafimy się rozstać, bo łączy nas więź i miłość. Co robić?

Nasz - ponieważ piszemy tę wiadomość we dwoje, ja oraz mój były partner- problem jest inny, niż te i których słyszy się na codzień. Mianowicie : Będąc razem - niszczymy siebie psychicznie, odpychamy od siebie wzajemnie, próbujemy górować jeden nad drugim, w skrócie nie potrafimy się dogadać. Oczywiście nie jest tak na codzień, ale często, średnio 2x tygodniowo. I to były kłótnie na zasadzie wypominania wszystkiego, co się dało. Dochodziły kłamstwa dwóch stron. I teraz paradoks - rozstajemy się od 2 lat, zawsze po 1-2-3 miesiącach wracamy do siebie szczęśliwi. Płaczemy za sobą, tęsknimy. Generalnie łączy nas niesamowicie magiczna więź. Nieważne, ile złego wyrządza druga strona - nie potrafimy się przestać kochać, nie potrafimy się rozstać, nie potrafimy o sobie zapomnieć. Śmiejemy się, że jesteśmy na siebie skazani do końca życia. Aktualnie dojrzeliśmy do tego, aby do siebie nie wracać. Jednak... Podczas ostatniego rozstania wydarzyło się dużo złego, granice oby stron zostały przekroczone. A mimo to nadal się spotykamy po prostu 3 miesiącach, zachowujemy jak para. Jednakowoż podkreślamy sobie wzajemnie, że podjęliśmy słuszną decyzję. Nie potrafimy zerwać kontaktu, relacji. Teraz jest inaczej.... Rozmawiamy intymnie na temat tego, co nas bolało, analizujemy wiele sytuacji wspólnie - bez kłótni. Być może dlatego, że nie mamy wobec siebie oczekiwań? Nie wiem.... Co może być powodem tak silnej relacji, z której żadna ze stron nie chce zrezygnować? Doszliśmy od wniosku, że nawet, gdy druga strona się z kimś zwiąże - chcemy nadal mieć kontakt. Co robić? Jesteśmy na etapie kończenia wszystkiego w sposób taki, że jedziemy ostatni raz w nasze miejsce, aby spędzić upojną noc razem, bez hamulców, powtarzamy wiele czynności podkreślając, że to ostatni raz. Takie pożegnanie? Z perspektywy drugiego człowieka to wydaje się być chore.
TwójPsycholog

TwójPsycholog

Dzień dobry, 

Opisywana sytuacja brzmi raczej jak utknięcie w obciążającej i raniącej relacji, niż magiczna więź. Trudno diagnozować przyczyny takiego stanu rzeczy, wynikają one zarówno z Państwa osobistych uwarunkowań, jak i dynamiki ten relacji czyli tego, jak te wewnętrzne uwarunkowania (osobowość, temperament, sposoby radzenia sobie z emocjami, zdolność do przezywania straty i inne) oddziaływują wzajemnie na każdego z Państwa. Przedstawiony opis natomiast przywodzi mysli o Państwa cierpieniu. Sposobem zrozumienia tego, co się dzieje, a zarazem poradzenia sobie z ta sytuacją jest podjęcie przez każdego z Was psychoterapii, celem przerwania tego błędnego koła, w którym ani nie możecie stworzyć satysfakcjonującego związku, ani pożegnać się i zyskać szanse na zbudowanie nowych, dobrych relacji. Pozdrowienia, Magdalena Bilińska Zakrzewicz

1 rok temu

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?

Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!

Dobierz psychologaArrowRight

Zobacz podobne

Chłopak nie odpowiada na potrzeby, które mu komunikuję. Mam wrażenie, że ma mnie dosyć.

Jestem z chłopakiem od 5 miesięcy, oboje mamy po 19 lat, od jakiegoś czasu zauważyłam, że lekceważy moje emocje, mówię mu, że czuje, że go nie interesuje, bo gdy np. piszemy to ciągle ja go wypytuje co robił dziś, co będzie robił jutro, a on zazwyczaj mnie się o to nie pyta, to odpowiada, że znowu wymyślam i zaczynam. Często tak jest, gdy właśnie mówię mu co czuję lub informuję go o swoich potrzebach, np. gdy pisze mu, że mało dziś rozmawialiśmy i czy możemy to nadrobić ,bo po prostu się stęskniłam to odpowiada coś w stylu: przecież wczoraj się widzieliśmy, o jezu przesadzasz, dramatyzujesz, przecież gadaliśmy rano; a gdy naciskam na niego troszkę bardziej, żeby mnie zrozumiał to powtarza, że go mecze i on chce iść już spać. 

Czuję, że lekceważy mnie i moje potrzeby, które dla niego są wymysłem i dramatyzowaniem. Może to ze mną coś nie tak, ale daje mu mnóstwo przestrzeni na kolegów, zainteresowania, czas sam dla siebie, bo wiem, że on potrzebuje tego, a gdy ja powiem lub napiszę mu, że po prostu chciałabym porozmawiać więcej albo spotykać się częściej to robi mi taką jazdę, że sama zaczynam źle się czuć z faktem, że w ogóle coś powiedziałam. 

Ja jestem taka, że mogłabym siedzieć z nim non stop, a on mam wrażenie, że jak już siedzimy ze sobą kilka godzin, to jakby chciał uciec już i odpocząć ode mnie (gdy spędzamy razem czas rzadko się kłócimy, okazujemy sobie dużo miłości i czułości, więc nie wiem dlaczego on mnie ma tak dość) boli mnie, że go męczę, chce tylko, aby też spełniał moje potrzeby, co zrobić?

Jak naprawić relacje małżeńskie po latach konfliktów i odzyskać radość życia?

Dzień dobry, Jestem z mężem od 18 lat w tym 15 lat po ślubie. Mamy trójkę dzieci. Zawsze byliśmy uważani za świetną parę i nam było ze sobą dobrze. Mój mąż był moim najlepszym przyjacielem. Kilka lat temu zaczęło się między nami psuć. Byłam z dziećmi w domu, mąż pracował. On był wiecznie niezadowolony, bo w pracy miał dużo obowiązków, ja byłam zmęczona ciągłą opieką nad dziećmi i brakiem pomocy (Mąż ciągle był w pracy, a dziadkowie z różnych przyczyn odmawiali pomocy). Zaczęliśmy się kłócić. Zarzucał mi brak wsparcia, ja jemu nieobecność. Poszedł na zwolnienie lekarskie, żeby mu udowodnić, że go wspieram, napisałam mu wypowiedzenie. Zostaliśmy bez pracy i środków do życia. W międzyczasie pojawił się konflikt z moimi rodzicami. Mój tato jest trudnym człowiekiem i lubi mieć nad wszystkim kontrolę. Niepotrzebnie weszliśmy z nim w układ, pomógł nam spłacać kredyt, robił nam meble do domu, a w zamian za to oczekiwała pełnej swobody i wtrącał się w nasze życie. Na tym polu też było wiele kłótni. W końcu mój mąż zwolnił się z pracy i zaczął mówić o przeprowadzce do swoich rodziców. Miałam duże wątpliwości. Snuliśmy wcześniej marzenia, że na starość przeprowadzimy się tam i zbudujemy mały domek. Na początku co jakiś czas pojawiał się temat możliwej przeprowadzki. Że odetniemy się od moich rodziców, że będą większe możliwości, że będziemy mieć chociaż jednych dziadków na miejscu. W końcu i na tym punkcie pojawiły się kłótnie. Mój mąż był zdecydowany, ja miałam wątpliwości. W końcu uległam i wyprowadziliśmy się. Przekonała mnie bliskość dziadków i to, że będziemy mieć swój wymarzony dom. Minęło 3 lata. Mieszkamy w starym domu po dziadkach mojego męża. Początkowo bez łazienki bez ogrzewania. Przez ten czas mój mąż nadal nie pracuje i tylko obiecuje, że zrobi remont, że tym się zajmie czy tamtym. Wróciłam do pracy, żeby było z czego żyć i żeby on będąc w domu, mógł zająć się budową domu i ogarnięciem naszego obecnego lokum. Nic się nie dzieje. Ustalamy coś jednego dnia, na drugi dzień wracam z pracy i tylko słyszę, że dzieci mu nie dały zrobić, że pogoda była nie taka, albo że musiał zająć się czymś innym. Rozumiem, że może się coś wydarzyć, co uniemożliwia realizację planów, ale codziennie? Wiem, że ja też nie jestem łatwym do życia człowiekiem. Czasami myślę sobie, że jestem toksyczna. Wydaje mi się też, że żeby było dobrze, obie strony muszą chcieć. Mój mąż się tłumaczy brakiem motywacji, kiepska kondycja psychiczna. Ale nie szuka nigdzie pomocy. Z dnia na dzień jest coraz gorzej. Mam wrażenie, że nie mam innego wyjścia. Albo zaakceptować, albo odejść. Nie umiem już z nim rozmawiać. Ale też pamiętam, jak nam kiedyś było dobrze razem i pamiętam to, że w każdej sytuacji kiedyś mogłam na nim polegać. Szkoda mi dzieci, szkoda mi tych wspólnych lat. Z drugiej strony jestem już tak zmęczona tą ciągłą walką. Poczuciem, że wszystko jest na mojej głowie, a zamiast trójkę dzieci i wsparcia męża mam czwórkę dzieci i zero wsparcia. Może ja to wszystko źle odbieram i tak naprawdę to ja robię coś złego i przez to jest, jak jest. Co mogę zrobić? Jak to wszystko naprawić? Czasu nie cofnę, błędów nie cofnę. Jest w nas tyle żalu i tyle frustracji. Jak się tego pozbyć jak odzyskać chęć życia i radość?

Trudności w związku z narzeczonym pracującym za granicą: brak zaufania i poczucie odrzucenia
Dzień dobry Mój narzeczony pracuje na wyjazdach za granicą . Wiem że ciężko pracuje ale też od jakiegoś czasu dziwnie się zachowuje kiedyś fakt pisałam ze znajomym z którym naprawde nic mnie nie łączyło o głupotach dopytywałam o swoje problemy jak on by zareagował i porównywałam to do mojego narzeczonego....po czym myślałam że pewnie specjalnie mnie podpuszcza ten SMS znajomy jako facet .Mój narzeczony przyłapał mnie na pisaniu ale nic tam nie było bo nie miało prawa być przecież to był znajomy a chciałam z kimś porozmawiać płci męskiej żeby patrzeć jak facet na świat ..fakt powiedziałam mu że go nie kocham żeby się zmienił bo mnie straci...żeby zaczął traktować mnie poważnie ...a od czego się zaczęło mój narzeczony pracuje cały czas na wyjazdach nie raz przeczytałam SMS od jakiejś dziewczyny ze miał być na kawie a nie przyjechał ....ciągle ogląda się za innymi (przytyłam więc jestem mało atrakcyjna ) w złości mi nie raz nawtyka że jestem gruba ....w tamtym roku dostałam wiadomość od dziewczyny ze sypiała z nim gdzie od niego dowiedziałam się że jej tylko pod swoją nieobecność pokój urzyczal ....widziałam o 3 rano połączenia ....wysłała mi skliny gdzie zapewnia ją że ja nic nie wiem że wiadomości nie widziałam ....przeprasza ja za wszystko...mi mówi że to nieprawda po czym okazało się że jestem w ciąży i przez ten cały sres poroniłam ....to zamiast przyjechać do domu być ze mną to poszedł z kolegami na piwo po czym wyśmiał mnie że to pewnie nie jego....albo że udawałam ....wybaczyłam mu tylko pozornie bo tak naprawdę to to ciągle wraca jak bumerang szczególnie nocą gdzie mi się to wszystko śni ....jak wyjeżdżała pytam czy jest tam jakaś dziewczyna to krzyczy że mam z głową .... cokolwiek powiem odwraca winę na moje stronę ....po 6 tygodniach nieobecności w domu (fakt praca zmęczenie ....jazda 12 godzin ) ale facet który kocha i mu zależy nie powinien rzucić się na dziewczynę i mieć ochotę na sex ?! A nie rzucić hasłem wiesz jaki zmęczony jestem ....usiąść przy stole wypić piwo i iść spać ?! Błagam powiedzcie mi że nie tylko ja mam taki tok myślenia chyba że ja takim potworem w tym związku jestem ....
Mam osobę, na której mi bardzo mocno zależy, lecz często czuję do niej pogardę, wręcz nienawiść.
Dzień dobry. Mam pytanie, mam osobę, na której mi bardzo mocno zależy, lecz często czuję do niej pogardę, wręcz nienawiść. Ale mimo tego nie chcę, by odeszła. To normalne? Nie zrobiła nic złego i chyba jej też zależy na relacji, ale boję się, że może mnie zostawić.
Jak radzić sobie z jednostronnym uczuciem i odbudować samoocenę?

Czuję, że coraz częściej dopada mnie smutek przez to, że kogoś lubię, ale to nie działa w dwie strony. Mam wrażenie, że przez to czuję się gorsza, mniej pewna siebie i ciężej mi się skupić, czy to w pracy, czy w relacjach z ludźmi. Jak mogę sobie z tym poradzić? Jak zmienić te negatywne myśli na coś bardziej pozytywnego i zacząć lepiej dogadywać się ze sobą i z innymi? Czy macie jakieś pomysły albo techniki, które mogłyby mi pomóc? I co zrobić, żeby zaakceptować, że nie wszystko musi być odwzajemnione, a jednocześnie nie pozwolić, żeby to mnie ciągle ściągało w dół?

Jak radzić sobie z trudnymi relacjami: co oznaczają zmiany u przyjaciela?

W innym poście już o to pytałem, ale jest ciąg dalszy tej historii. Przypomnę: kolega zerwał w maju nagle ze mną znajomość, uznając, że nasze drogi się rozeszły, bo on po terapii stał się innym człowiekiem, realizuje się zawodowo i życiowo. Poszedł bardzo do przodu. Ja wysysałem energię z niego. Zarzucił również, że mu w pewnej chwili nie pomogłem, kiedy potrzebował pomocy. Po miesiącu od zerwania znajomości złożył mi życzenia imieninowe. Dwa miesiące później napisałem, że chcę pogadać i powiedziałem, że po tych wydarzeniach pracuję na terapii nad sobą. Nie chciał rozmawiać. W sierpniu składam mu życzenia urodzinowe. Zaprasza na wspólny trening. Spotkanie na początku – z jego strony – jakby nigdy nic się nie stało. Jest jak dawniej. Fajnie. Mówię, że chcę wyjaśnień. „To potem pogadamy” – zbywa.

Po siłowni idziemy do niego. Fajnie się gada, jakby nigdy nic się nie stało... Moje zdumienie nie zna granic. Pod koniec sam zaczepiam na spokojnie. Mówi, że nie pamięta, co napisał. Że go teraz atakuję. Że mam się ogarnąć. Nie chce w sumie rozmawiać konkretnie, a ja chcę, żebyśmy doszli do porozumienia i się pogodzili. Mówi, że ta znajomość będzie inna. Mówi do mnie, że można iść na kolejny trening, ale „jak zasłużysz zachowaniem swoim”. Po tym wychodzę. Dwa dni później piszę, czy mam zakwasy – nie odpisuje. Odpuszczam znajomość.

PS. Mam dużo znajomych. Z nikim nie mam problemu. Chłopak toksyczny? Chory? Ktoś mi powie, o co mu chodzi?

Jak uwolnić się od myśli?
Jak uwolnić się od myśli? Nie mogę funkcjonować. Wymyślam sobie chore scenariusze dotyczące mojego chłopaka. Nie mogę pracować ani na niczym się skupić.
Nadmiernie myślę i wracam do tego, co zrobiłam/powiedziałam itp. - przejmuję się opinią innych. Jak sobie radzić?
Co można próbować robić, żeby aż tak bardzo nie przejmować się opinią innych i nie mieć tzw. "second thoughts" po zrobieniu/powiedzeniu czegoś? Czasami mam takie coś, że komentując coś sarkastycznie lub robiąc coś co mi sprawia przyjemność/nie robiąc czegoś czego ktoś ode mnie oczekuje mam później wyrzuty sumienia czy aby na pewno postąpiłam dobrze. Lubię siebie w takiej wersji kiedy to ja jestem dla siebie najważniejsza, a to poczucie winy mnie dobija i sprawia, że się po prosto źle z czymś czuję i zadaję sobie pytania czy może to już nie jest bycie samolubnym.
Jak poradzić sobie z niepewnością w związku na odległość z obcokrajowcem?

Dzień dobry, ponad trzy lata temu zdarzyła mi się trudna historia, której konsekwencje ponoszę do dziś i nie wiem, jak się z tej sytuacji wyzwolić. Poznałam mężczyznę, który jest obcokrajowcem i zakochaliśmy się w sobie. 

Najpierw on się bardzo zaangażował, choć widział mnie tylko parę godzin, później ja stopniowo dochodziłam do wniosku, że może takie rzeczy jednak się zdarzają. 

Utrzymywał ze mną regularny kontakt przez kilka miesięcy, co najmniej dwa razy w ciągu dnia przez wiadomości Whatsapp. Często też dzwonił, żeby choć na mnie popatrzeć, bo rozmawialiśmy po angielsku, a on pamięta ten język ze szkoły w stopniu podstawowym. Po pół roku przyjęłam jego zaproszenie. Nie skorzystałam z gościnności, którą proponował, ale spotkaliśmy się w mieście i zabrał mnie do domu. Uklęknął przede mną i poprosił, żebyśmy byli razem. Zgodziłam się. Cieszył się jak dziecko. Planował kolejne spotkanie, przedstawienie mnie rodzinie. Spotykaliśmy się w jego mieście co 3 miesiące. Chciał, żebym uczyła się jego języka, wyrywały mu się słowa o małżeństwie, ale konkretnie nie przedstawił mi żadnych planów. Przedstawił mnie natomiast swojej rodzinie i przyjaciołom po 10 miesiącach od poznania się. Mimo jego usilnych próśb nie zgodziłam się na współżycie, nie czułam się dostatecznie bezpiecznie, by ryzykować. 

Choć chciał być ojcem i mówił, że nie poradzi sobie, bo mnie potrzebuje. Po jednej takiej konfrontacji nagle przestał pisać, a w zasadzie nie nagle, tylko po 6 tygodniach od mojego powrotu, po trzeciej wizycie u niego. 

On mnie nigdy nie odwiedził, odmawiając zaproszenia ze względów zawodowych i finansowych. Odezwałam się do niego ja po miesiącu. Wszystko wróciło, pisał, dzwonił, bardziej ciepło i otwarcie mnie traktował, bardziej deklaratywnie, tylko nie chciał się spotkać, kiedy to proponowałam. 

Po moim trudnym przeżyciu osobistym najpierw mnie wspierał, a potem znów się nie odzywał, jakby strata mojej najbliższej osoby dotyczyła jego. Od tamtego czasu to ja musiałam pisać pierwsza. Aż do tego lata, kiedy zażądałam spotkania i rozmowy o nas. Pojechałam się z nim spotkać. Usłyszałam nagraną wiadomość "kocham cię, całuję" i na tym kontakt w zasadzie się urwał. Nie odpowiada na moje wiadomości, już 3 w różnych odstępach czasu. Ostatniej nie wyświetlił. 

Jest wrażliwcem, to na pewno, ale nie jest chłopcem. 

Oboje jesteśmy już bardzo dojrzali, poznaliśmy się w takim ostatnim momencie, by stworzyć tradycyjny związek. 

Oboje nie byliśmy w formalnych związkach. Nie mam pojęcia co z tą sytuacją zrobić. Nauczyłam się w międzyczasie komunikatywnie jego języka, korzystałam z pomocy psychologicznej, która niestety nie wniosła nic zasadniczego. Nie mam pomysłu jak rozwiązać tę sytuację, wiem tylko, że nie potrafię tego zostawić. 

Co mogę zrobić, żeby poczuć się lepiej?

Przez moją przeszłość od 6 lat nie mogę zaufać swojemu mężczyźnie, jestem chorobliwie zazdrosna. Często mam napady agresji
Przez moją przeszłość od 6 lat nie mogę zaufać swojemu mężczyźnie, jestem chorobliwie zazdrosna. Często mam napady agresji, np. ktoś mi coś powie a ja już od razu jestem nerwowa, nie mogę sobie z tym poradzić. To jest silniejsze ode mnie. W pracy czuje się za przeproszeniem jak śmieć przez moją koleżankę, pracuję od 5 lat i nigdy nie miałam tak, że po 3 msc mam dość pracy. Nie wiem co zrobić, nie daje rady
Jak stłumić w sobie zaborczość strach i lęk przed utratą męża
Jak stłumić w sobie zaborczość strach i lęk przed utratą męża i rodziny przy trudnym dzieciństwie i pobycie 10 lat w domu dziecka, pochodząc z rodziny bardzo patologicznej, jak nie bać się życia i tego, że stracę coś, czego nigdy nie miałam.... Rodziny
Jak odbudować relacje z żoną i synem po 3 latach konfliktów w rodzinie?

Od 23 lat jestem w związku, od 20 w małżeństwie. 

Mamy 19-letniego syna. Ostatnie 3 lata to rozmowy bardzo często przechodzące w ostre kłótnie moje z synem o szkołę, o nałogi, maturę, zaniedbywanie obowiązków domowych i szkolnych, w końcu o jego stosunek do mnie i żony. W końcu "przelało się". 

Nie umiałem odczytać bardzo mocnych sygnałów od żony, która nie mogła poradzić sobie z tym, jak wyglądają moje relacje z synem. Z jej perspektywy było w tej relacji bardzo dużo nienawiści. Sprowokowana przez te powtarzające się sytuacje żona zaczęła widzieć mocniej złe cechy, których było w naszym związku więcej. Chodzi o moje częste granie w piłkę, które wiązało się z zostawianiem żony na 2-3 godziny w domu dwa lub trzy razy w tygodniu, moje takie "wsobne" złości na naszych zajęciach z tańca, o niewykazywanie przeze mnie radości z każdego nawet najmniejszego sukcesu syna. 

Kocham syna i kocham żonę, której miłość chcę odzyskać. 

Pragnę również odbudować zdrową relację z synem. 

Żona twierdzi, że już nic nie da się zrobić. Od kilkunastu miesięcy nie ma między żoną i mną kontaktu cielesnego. Wspieram żonę w jej staraniach o większą niezależność. I jestem bezradny. Nie wiem, co robić...

Zostawiła mnie dla innego, od roku nie potrafię przestać o niej myśleć
Zostawiła mnie dla innego, od roku nie potrafię przestać o niej myśleć. Powiedziała że jestem toksyczny, bywają sytuacje i myśli samobójcze, nie mam pojęcia co robić.
Chciałbym wiedzieć, dlaczego moja narzeczona nie chce zmienić grafiku pracy.
Chciałbym wiedzieć, dlaczego moja narzeczona nie chce zmienić grafiku pracy. Pracujemy w ochronie, ja mam dniówki, a ona cały czas noc. Pytałem jej, czemu nie porozmawiasz kierownikiem o zmianie, ona nie chce, bo woli mieć nocki facetami. Tak mi powiedziała. Może mnie zdradza.
Partner zdradził mnie z kobietą, do której przychodził nawet z naszym synem, jako do znajomej.

Dzień dobry, 

nie umiem sobie poradzić, odciąć się od przeszłości. Ponad roku temu mój wieloletni partner zdradził mnie jak się okazało później z prostytutką. W lipcu 2023 roku pojechał na wieczór kawalerski swojego kolegi i tam oto poznał tą kobietę. Wszedł z nią w relacje na około 3 miesiące - bo ona po tygodniu od poznania go zaczęła pisać do niego, że się w nim zakochała i rzuci dla niego „pracę”. Jak to później tłumaczył to był impuls i że to miał być tylko chwilowy układ. 

Rozstanie było mocno ciężkie - mamy też syna (wtedy lat 5) i partner bardzo nie chciał, aby syn dowiedział się o naszym rozstaniu. Ja jednak nie wyobrażam sobie udawać rodziny, gdy partner znikał na 3-4 dni z wspólnego domu, a dziecko ciągle pytało gdzie jest tata, czy możemy do niego zadzwonić albo wyjść razem na basen. Poszłam do psychologa dziecięcego (informując wcześniej partnera, że zamierzam i że jak chce to również może tam jechać ze mną), aby porozmawiać najpierw z psychologiem jak przekazać dziecku informację o rozstaniu, bo ja nie potrafiłam żyć w takiej relacji i przede wszystkim nie chciałam. 

Postawiłam kropkę na „i” że informujemy syna, oficjalnie się rozstajemy i przestajemy ze sobą pomieszkiwać. Wtedy partner nagle jakby się obudził, bo wcześniej raczył twierdzić, że się zakochał w tej dziewczynie. Sam umówił psychoterapię dla par, żebyśmy spróbowali jeszcze raz, odciął całkowicie kontakt z tą dziewczyną (zablokował numer, w social mediach itd.) Z początku było ciężko, ale z terapią z psychologiem udało nam się poskładać ten związek. Partner mocno się starał i stara o relacje. Po miesiącu od nowego początku powiedział, że kocha… jednak ja nie do końca w to wierzę lub nie chce wierzyć. 

Niby wybaczyłam, ale jednak nie potrafię zapomnieć i bardzo często wracają do mnie myśli związane z tym etapem życia. Nie mam już do niego pełnego zaufania i nie wiem czy kiedykolwiek mieć będę. Najgorsze jest dla mnie to, że on potrafił zabierać naszego syna do niej i jej dziecka, spotykać z naszym synem i jej dzieckiem w bawilandiach, na basenie i absolutnie nie widział w tym nic złego, bo cały twierdził, że mówił mu, że to znajoma (mimo, że oficjalnie nasz syn nie wiedział o rozstaniu). Twierdził, że ma 5 lat i nic nie rozumie. Nasze dziecko do dnia dzisiejszego potrafi wspomnieć imię „kolegi” z pytaniem czy może zaprosić go na urodziny, a wtedy tym bardziej przypomina mi się wszystko na nowo.

Jak pogodzić przyjaciół i troskę o męża unikającego stresu po leczeniu raka prostaty?
Mąż miał raka prostaty który został usunięty. Od prawie 2 lat jest wszystko OK. Zaznaczył że lekarz twierdził żeby unikałl stresu i nerwowego trybu życia. Mam paru przyjaciół których mąż nie nawidzi i nie życzy abym ich zaprosiła do nas . Ja często jestem ich gościem i strasznie mi głupio że ich nie zapraszam do siebie. Raz aby rozwiązać problem zaprosiłam ich na obiad do restauracji ale nie stać mnie znowu na taki gest dla 9 cioro osób. Co mam robić skoro mąż wścieka się na jakąkolwiek wzmiankę o nich. Pozdrawiam -Lisa
Mąż wypomina mi przeszłość-że kogoś miałam. Jednak mąż ma obniżone poczucie wartości i chciałabym mu pomóc
Dzień dobry, po kilku latach małżeństwa mąż zaczął wyrzucać mi przeszłość, a konkretnie to, że przed nim miałam jakiś czas chłopaka. Dla mnie przeszłość jest kompletnie bez znaczenia. Zdecydowaliśmy się być razem, założyć rodzinę i to jest najważniejsze. To, że kogoś miałam wiedział od samego początku. Martwi mnie jego zachowanie, bo powiedział, że cały czas mu to przeszkadzało tylko w sobie to dusił, a rozmawiać nie chciał… Dopiero w tym roku wylał cały swój żal, porozmawialiśmy i krótki czas było ok, ale nie ma miesiąca, a ostatnio nawet tygodnia bez tego tematu. Chodzi zamyślony, nie chce rozmawiać, widzę, że nie może spać, w przypływie złości ciągle wypomina mi to co robiłam zanim go poznałam (przy czym jego historie o mnie zaczęły odbiegać już od rzeczywistości…). Sądzę, że w jego zachowaniu nie chodzi tylko o mnie.. Raz wyżalił się, że nic mu nie wychodzi, że w młodości mimo sukcesów musiał zrezygnować z pasji, nie wyszła mu własna działalność i średnio co rok teraz zmienia pracę, ciągle czegoś szuka, chce być idealny i przeszkadza mu nieidealna przeszłość… Staram się go zapewniać o swoim oddaniu i wspierać, nawet jego rodzice widzą, że potrzebuje pomocy, ale on nie chce nikogo słuchać i upiera się, że nie potrzebuje żadnego specjalisty. Jak z nim rozmawiać i pokazać, że potrzebuje pomocy?
Siostra nie pozwala na kontakt z siostrzenicą, mimo że byłam dla niej wielkim wsparciem. Zrzuca na mnie winę za jej nieudaną relację z córką.
Cześć . Mam siostrzenicę, która ma 14 lat i mam bardzo dobra z nią relacje , ale typowa ciocia - siostrzenica . Jako że jest moją chrześnicą, do tej pory często ją gdzieś zabierałam i moja siostra nigdy nie miała z tym problemu, wręcz często mówiła, żeby poszła do chrzestnej to może jej da pieniądze itp. Na obecną chwilę moja siostra odcięła nam kontakt, ponieważ stwierdziła, że „ co ja powiem to święte a oni nic na niej nie mogą wymusić „ . Wiele razy tłumaczyłam jej kwestię podejścia , że czasem warto podziękować jej za poodkurzanie mieszkania , że ogarnęła ładnie pokój . Ale moja siostra twierdzi, że to jej obowiązek . I nadszedł etap - jak to w życiu nastolatki , że więcej się buntuje na słowa rodziców i moja siostra obwinia za to mnie, gdyż ona mnie bardziej słucha niż ich. Efektem tego wydaje mi się, że jest zazdrosna o tą tj .moją relacje z nią , chociaż tłumaczyłam jej , że relacja z ciocią , babcią będzie inna niż z rodzicem , a niestety przez wiele lat ona nie skupiała się na tym, aby z nią budować tej relacji , ponieważ skupiała się na starszej córce, która była chora i niedawno odeszła . Teraz uważam, że przechodzi ciężki okres i nie widzi, że możliwe, że przez te kilka lat zaniedbała tą relacje z 14-latka , bardzo się cieszę, że próbuje ją odbudować, tylko obwinia mnie za wszystkie swoje błędy i choćbym jej tłumaczyła, do niej nie dociera inny punkt widzenia . Uważam za nielogiczne być zazdrosnym o relacje z chrzestną, z którą dziecko czuję się swobodnie do rozmowy , lubi spędzać czas , a ja zawsze chciałam sprostać oczekiwaniom bycia chrzestną, więc kiedy wiedziałam, że nie mogli sobie pozwolić na jakiś wyjazd albo jakiś drobiazg to po prostu ich wspierałam i nigdy nie mieli z tym problemu, tak jak pisałam wyżej, wręcz namawiali dziecko . I w obecnej chwili cała wina porażki z ich strony jest zrzucona na mnie i obecnie utrudniona mam relacje z siostrzenicą, ponieważ jej zabraniają kontaktu, twierdząc, że jak odetną nasz kontakt to ich relacja się poprawi . Bardzo mi przykro jest, że po latach oczekiwań w moim kierunku jestem teraz złym człowiekiem, bo oni mają złą z nią komunikację i relacje i nie widzą błędu w sobie, tylko w całym świecie dookoła . Stwierdziłam po niemiłej wymianie zdań, że się odsunę . Tylko nie chciałabym, żeby siostrzenica odebrała to, że ja jako chrzestna ją olałam , zignorowałam, bo wiedziała, że zawsze mogła na mnie liczyć . A z drugiej strony rozmawiając z nią nie chciałabym przedstawić tego tak, że to rodzice utrudniają tą relacje, żeby nie zbuntowała się przeciwko nim - bo nigdy nie kierowałam ją w tą stronę , wręcz odwrotnie wiele z nią rozmawiałam i tłumaczyłam . Nie wiem co robić . Myślę o tym, że jak zrobię tak. jak moja siostra oczekuje- urwę kontakt- to młoda nie będzie miała poczucia wsparcia u kogoś dorosłego jak do tej pory oraz za 10 /15 lat będzie miała żal do mnie, że nic nie zrobiłam, aby przeciwstawić się decyzji rodziców . Ale to oni na obecną chwilę decydują o niej i ja chyba nie mogę zrobić nic .
Mam poczucie, że moje zaburzenia lękowe to przeszkoda do przyjaźni, że ludzie mnie opuszczą.
Dzień dobry, co gdy przy zaburzeniach lękowych bardzo boję się, że wszyscy znajomi mnie opuszczą? O ile rodzina pomaga mi w lęku to mam wrażenie, że większość znajomych traktuje to jako jakiś ciężar i przeszkodę w przyjaźni. Nie mogą ze mną nigdzie wyjść po lekcjach, bo się boję, a ja widzę ile ludzi lepszych mają wokół siebie. Mimo, że gdy miałam gorsze chwile w szkole to mi pomagali, to jednak ja czuję jakbym stała się dla wszystkich ciężarem i kruchą osobą, na którą wszyscy muszą dmuchać, by przypadkiem nie spanikowała. Nie chcę by tak było, ale nie umiem sobie przetłumaczyć, że nic się nie dzieje i tak naprawdę może dla nikogo to nie jest jakaś przeszkoda do przyjaźni.
Jak odbudować relację po rozstaniu i zrozumieć, że jestem dla niej 'za dobry'?

Witam. Niedawno zostawiła mnie dziewczyna, pod powodem, że chcę przestrzeni i że jestem dla niej za dobry, nie wiem, jak to rozumieć, po prostu jestem sobą, staram się, jestem dobrą osobą dla każdego, kto jest dla mnie ważny. Obecnie jesteśmy na etapie ustalania granic naszej obecnej relacji, ponieważ uważamy, że musimy utrzymać ze sobą kontakt, bo jesteśmy swoimi bratnimi duszami i szkoda nam tracić taką relację. Nie wiem, co zrobić w tej sytuacji, bo czuję, że ona mnie kocha, nawet to mi powiedziała, czy dać jej czas i spróbować odbudować relacje, czego bardzo pragnę i nie chcę jej stracić, tylko nie wiem, jak się za to zabrać, może mi pomożecie, coś doradzicie. Ja już nad sobą pracuje, nie jestem jakoś nachalny, nie narzucam się, ale wiadomo, mieszkamy razem i raczej to nie ulegnie zmianie przez najbliższe 7 miesięcy, bo wyjeżdżamy jako para do pracy za granicę. Mam nadzieję, że zmiana otoczenia pomoże też nam odbudować tę relację co była między nami. Proszę, pomóżcie mi zrozumieć tę sytuację, nie wiem, o co jej może chodzić z tym, że jestem dla niej za dobry, nadal bardzo ją kocham i chce to naprawić, ale nie wiem, jak się zabrać za to. Pozdrawiam