Już dostępna aplikacja mobilna Twój Psycholog
  • Wygodnie zarządzaj swoimi wizytami
  • Bądź w kontakcie ze swoim terapeutą
  • Twórz zdrowe nawyki z asystentem AI
Aplikacja mobilna
Dostępne w Google PlayPobierz w App Store
Left ArrowWstecz

Od ponad dwóch miesięcy spotykam się z mężczyzną, z którym poznałam się przez naszego wspólnego kolegę.

Od ponad dwóch miesięcy spotykam się z mężczyzną, z którym poznałam się przez naszego wspólnego kolegę. Wszystko byłoby pięknie, gdyby nie ja, a raczej moje nastawienie, dystans oraz wycofanie. To wszystko jest spowodowane sytuacją, która miała obecność rok temu, a definitywnie zakończyła się w tym roku. Z własnej głupoty i za namową koleżanek z pracy, weszłam w relację z mężczyzną, który był już w związku, ale nie był żonaty. Zaangażowałam się w tę relację, praktycznie mogłam przewrócić całe swoje życie, byleby tylko w końcu z nią zerwał. Tak, było to głupie i na samą myśl o tym, chciałabym to wszystko wymazać z pamięci, jakby nigdy to się nie stało. Nasza relacja była dość skomplikowana, bo miałam zakaz mówienia o tym komukolwiek. Były momenty, że on nagle znikał, a potem znów się pojawiał, jakby nigdy nic się nie stało. Później się okazało, że spotyka się między czasie z kimś innym i dla tej dziewczyny zerwał z ówczesną partnerką. Później znów się pojawił, jak tamta go rzuciła. Na domiar złego dowiedziałam się, że chcą się mnie pozbyć z pracy, bo nie chcę za kogoś odwalać nieswojej pracy, ale nie chcą mnie zwolnić, tylko chcą mi uprzykrzyć życie. I wracając do mojego problemu, przez te dwie sytuacje nie potrafię się przed nim, przed tym chłopakiem, otworzyć. Czuję, że ta sytuacja sprawia, że zaczynam go tracić. Przy nim czuję, że w końcu odzyskuję siły i wiarę, ale niestety idzie to za wolno. Nie wiem kompletnie, co mam robić. Ewidentnie mam z tym problem, mam problem z sobą.
Magdalena Bilińska-Zakrzewicz

Magdalena Bilińska-Zakrzewicz

Dzień dobry, 

Brzmi to tak, jakby bardzo poważnie zostało nadszarpniete Pani bazowe zaufanie do ludzi i poczucie bezpieczeństwa w relacjach. Na skutek trudnych doświadczeń, niepewności i lęku, które musiała Pani wytrzymywać w poprzedniej relacji trudno Pani zaufać (mimo racjonalnych przesłanek do tego), ze nowy partner Pani nie zrani ważne, ze to Pani widzi, chce Pani coś zmieniać w tym obszarze. A jest to możliwe, kiedy Pani poukłada sobie tamte doświadczenia - mysli i uczucia z nimi związane- w towarzystwie specjalisty, który Pani w tym pomoże. Za pomocą psychoterapii można poradzić sobie z problemami w relacjach, również takimi jakie Pani opisuje. Sugeruje znaleźć psychoterapeute w Pani okolicy (może to Pani zrobić również na naszej stronie). Pozdrowienia 

2 lata temu

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?

Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!

Zobacz podobne

Mój partner poszedł do prostytutki - nie potrafię mu tego wybaczyć
Partner zdradził mnie rok temu. To nie był romans, poszedł do prostytutki. Nie umiem sobie z tym poradzić. Zgłosiłam się po pomoc, dostałam leki na depresję, czekam na psychologa. Jednak już nie jest tak jak było. Boję się uprawiać z nim seks. Odrzuca mnie myśl, że robił to z nią. On nie chce o tym wcale rozmawiać, zachowuje się tak, jakby to nie miało miejsca, po prostu to wyparł. Miał po tym próbę samobójczą. Ja też. Ciągle myślę o śmierci. Czuję się tak, jakbym umarła w środku po tym jak mi o tym powiedział. Jak sobie pomóc?
Kryzys w wieloletnim związku: jak poradzić sobie z utratą uczuć męża po 37 latach?
Kryzys w związku Jestem w związku z moim mężem od 37 lat.Pobralismy się bardzo młodo z miłości w wieku 18 lat. W marcu mąż oświadczył że mnie nie kocha, bo nie byłam zbyt czuła itp. Ja od trzech lat z powodu menopauzy stałam się bardziej zmęczoną, bez ikry. Mąż namawiał mnie na różne aktywności ,lecz rzadko dawałam się na nie skusić Dodam jeszcze że mamy inne języki miłości, ja gotowanie smacznych posiłków, mąż przytulanie... Mąż twierdzi że walczył o nas cały czas aż w końcu doszedł do wniosku że ja go nie kocham i po prostu się odkochał. Daliśmy sobie rok czasu. Myśleliśmy że wakacje nas zbliżą ale niestety mąż ma straszne wyrzuty sumienia i jak patrzy na mnie widzi mnie jako właśnie wyrzut sumienia.Ciagle płacze i jest coraz gorzej. Na początku uprawialiśmy seks ale i to umarło, bo to nie fair tak bez jego miłości itp Mąż nie chce żebym odeszła ,bo boi się samotności, boi się że mnie już nigdy nie zobaczy , że zerwę z nim kontakt.Wlasciwie to ciężko powiedzieć czego on chce. Ja do momentu kiedy mi powiedział że czuje że mnie nie kocha żyłam w ułudzie że moje małżeństwo jest najlepsze na świecie, a znajomi zazdrościli mi związku i nagle mój świat runął. Niby jeszcze trwamy razem bo tak sobie obiecaliśmy .Najgorsze że mąż chciałby mnie pokochać ale nie dąży zbytnio do poprawy relacji Myślę że się poddał ,choć cały czas płacze z żalu nad losem. Dodam że nie chce kuracji.Twierdzi że rozmawiał z psychologiem i ten mu poradził rozstanie,problem w tym że mu nie wierzę... Proszę poradźcie coś. Tak szkoda tych lat szczęścia. Tym bardziej że jesteśmy wzajemnie dla siebie miłością życia.
Podoba mi się mężczyzna, ale wstydzę się, że gdy ja będę zabiegać, to rozpowie to innym osobom w pracy.
Mam pewien dylemat. Ponieważ pracuję z jednym chłopakiem, który mi się bardzo podoba. Jest on Holendrem . Rozmawialiśmy kilka razy w pracy, ale ogólnie staram się go unikać, ponieważ wstydzę się i nie do końca rozumiem, co do mnie mówi . Chce do niego napisać na forum społecznościowym, ale nie wiem czy nie jest to głupi pomysł. Zazwyczaj to facet zabiega o kobietę. A ja nawet nie wiem czy jestem w jego typie. Boje się, że rozpowie to innym ludziom z pracy. Jest ode mnie młodszy. Proszę o radę co mogę zrobić?
Toksyczna matka, w dorosłości oczekuje wdzięczności, jest przemoc owa.

Witam. Jestem samotną matką, która wychowuje córeczkę od urodzenia sama, nie ma ojca ani żadnych z nim kontaktów. Zostałam sama 5 lat temu bez pracy, dachu nad głowa i pieniędzy, za to z noworodkiem na ręku. Dziś mam mieszkanie na kredyt, pracę stałą do godziny 17:00. Finansowo jest mega ciężko przez ogromny kredyt, ciągnę na pożyczkach, ale jakoś do przodu. Pomagają mi jedynie rodzice i to właśnie przez nich chyba niedługo wpadnę w depresję, bo już nie mam do nich sił, płacze wieczorami i ledwo żyje od wielu miesięcy, nie mam sił wstawać, robić najprostsze rzeczy, często myślę, że chciałabym nie wstać. Wiecznie kłótnie, nie chce mi się już przez to żyć. 

Córka jest w przedszkolu do 15, ja pracuje do 17 cztery razy w tygodniu. I tu zaczyna się piekło. Codziennie mama wypomina mi, że jestem niewdzięczna, że mi tyle pomaga, pilnuje dziecka. Ciągle powtarza, że jestem sama sobie winna, że mam takie życie, że wybrałam takiego ojca małej, itd. Ja nie uważam, żeby to była moja wina, że ojciec małej się rozpił strasznie jak byłam w ciąży i wolałam odejść od niego i oszczędzić dziecku tego, co sama z nim przeszłam w ciąży. 

Matka często pilnując dziecka w moim domu gotuje obiad, umyje mi naczynia, poskłada pranie sama od siebie czy zmywarkę opróżni, a kiedy przyjdę z pracy i nie podziękuje to jest, że nie jestem wdzięczna, a kiedy powiem, że skoro pomogła to niech nie wypomina, bo ją przecież o to nie prosiłam, to mówi "tak, zrób i jeszcze źle". 

Ciągle słyszę, że jestem niewdzięczna i nie szanuje matki. Dla mnie okazaniem im wdzięczności jest to, że często ich gdzieś podrzucę, np. ojca do pracy, bo ma daleko jak zima czy deszcz albo po prostu biorę wolne i wiozę matkę czy ojca do lekarza jak ma w innym mieście. Dla nich to chyba nie jest wdzięczność, mam wrażenie, że dla nich bycie wdzięcznym to przytakiwać w każdym momencie, nie mieć swojego zdania i chodzić za nimi na kolanach i dziękować bez końca. 

Kiedy im mówię, że są też rzeczy, które robię dla nich i o nich mówię, np że gdzieś ich zawiozę czasami to jest "jak mi wypominasz to więcej nie wsiąde". I obrażają się. A ja mówię to nie po to, żeby wypominać tylko, aby pokazać, że ja też często im pomagam i nie oczekuje wdzięczności. Ale oni wspominają pilnowanie wnuczki, złożenie przez ojca szafki, poprawienie karnisza, złożenie komody, dosłownie wszystko i nie mogę sie obrazić. 

Dla mnie pomaganie rodzinie to normalność, nie powód do dziękowania w kółko. Kiedy mam odmienne zdanie zostaje to skomentowane "Ty zawsze byłaś nienormalna, już każdy to mówi". Czasami kleka i mówi, ze mnie nienawidzi, ze nienawidzi do mnie przychodzić, ze zniszczyłam jej życie, ze powinna teraz odpoczywać i leżeć a nie pilnować wnuczki. Jakby traktowała wnuczke jak kare. Potrafi przewrócić mi garnek na gazie, rzucić czymś czy mnie uderzyć. Raz wyrzuciłam ją za drzwi jak przy dziecku uderzyła mnie w twarz. Moje dziecko przez nią patrzy na to wszystko, a ona potem przy ludziach robi z siebie ofiare, jaką to zła córka jestem. Nie umie rozmawiać, kiedy chce o coś zapytać, porozmawiać po prostu, potrzebuje wsparcia, to mówi, że jej to nie interesuje i po co jej o tym mówię. Podważa moje zdanie przy dziecku, kiedy mam odmienne zdanie na wychowanie i jej to mówię to moja matka mówi przy małej "biedne jesteś dziecko, ze masz taka matkę". Nie szanują mnie przy dziecku, jak o tym mówię to ignorują. Na każdym kroku krytyka, nie tak wieszam pranie, za gruba kostka marchewki, itd. Ciągle pretensje o pilnowanie wnuczki, gdzie są to tylko 2h cztery dni w tygodniu. Czy ja jestem jakaś nienormalna? Wydaje mi się, ze moja mama za wszelką cenę chce mnie pognebic i załamać.

Chorobliwa zazdrość o męża
Jak mam pokonać chorobliwa zazdrość o męża? Chodzę na terapię ale na razie to mi nie pomaga.
kryzys w związku

Kryzys w związku – jak go przetrwać i odbudować relację?

Twój związek w kryzysie? To naturalny etap, który może wzmocnić relację. Poznaj sprawdzone strategie i porady ekspertów, by skutecznie przez niego przejść i odbudować więź. Czytaj dalej!