Zaniepokoiła mnie myśl koleżanki, w której mówi, że każdy w życiu myślał o dokonaniu samobójstwa.
Anonimowo

Justyna Czerniawska (Karkus)
Dzień dobry,
myślę, że zastanawianie się nad śmiercią lub samobójstwem jest bardzo indywidualną kwestią uzależnioną od wielu czynników (np. doświadczenia życiowego, otoczenia społecznego, czy sytuacji życiowej). Nie istnieje żadna zasada (nawet psychologiczna) mówiąca o tym, że każdy w swoim życiu powinien rozmyślać nad tymi kwestiami.
Pozdrawiam serdecznie,
Justyna Karkus - psycholog, psychoterapeuta

Katarzyna Garlicka
Dzień dobry,
Możliwe, że Pani koleżanka chciała znormalizować myślenie o śmierci w obliczu różnych kryzysów życiowych. Często pacjenci chorujący na depresję, bądź Ci u których występują kryzysy suicydalne są postrzegani przez społeczeństwo jako osoby głęboko zaburzone i odstające od reszty.
Prawda jest taka, że w przypadku dużych nieszczęść np śmierci bardzo bliskich osób, rozstań w przypadku wieloletnich związków, utraty różnych ważnych elementów życia, czy np śmierci dziecka mogą wystąpić rozmyślania o własnej śmierci, czy też kryzys suicydalny.
Oczywiście, że każdy z nas ma inne życie i różnie ono przebiega. Są ludzie, którzy przez dłuższy okres swojego życia żyją sobie spokojnie i nie ma u nich ani nieszczęść, ani rozstań czy strat. Tego typu osoby raczej nie będą mieć wysokiego ryzyka zachorowania na depresje, czy wystąpienie kryzysu suicydalnego. Dlatego też to rozróżniam, ponieważ kryzys może wystąpić nie tylko w zaburzeniach depresyjnych. A często jest to pomijane w przestrzeni publicznej.
Inaczej jest w przypadku ludzi, którzy żyją w dużym stresie, przeżyli wiele traum i cierpienia, wypadków, mają mało bliskich relacji. U takich ludzi zagrożenie zachorowaniem jest wysokie.
Życie nie jest idealne i to trzeba zaakceptować. Problem dotyczący samobójstw i kryzysów, czy występowania depresji jest od wieków. Tak już jest. Każdy z nas może się załamać gdy wszystko straci, bądź zachorować na depresję jeśli zbyt dużo stresu, bólu i cierpienia doświadczy, a do tego zostanie pozostawiony przez bliskich.
Pani koleżanka miała racje jednak myślała ona o tej drugiej grupie ludzi. Pierwsza grupa może właściwie spać spokojnie do momentu gdy w ich życiu zacznie się coś pojawiać. Dlatego warto zwracać się o pomoc do specjalistów. Psycholodzy cały czas są dostępni w różnych punktach na terenie miast, jak również na bezpłatnych infoliniach.
Z pozdrowieniami

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?
Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!
Dobierz psychologaZobacz podobne
Witam. Opiszę w miarę szczegółowo sytuację, w której się znalazłam, a mianowicie. Mam ponad 30 lat, od paru lat jestem żoną. Obecnie jestem na etapie pracy nad sobą i moimi emocjami, postanowiłam zmienić moje życie. Dzieciństwo nie było kolorowe. Sytuacja jest skomplikowana od lat, trudne relacje z rodzeństwem oraz mamą. Przeżyliśmy bardzo dużo, ja obecnie przeżywam trudności i nie wiem, jak postąpić w mojej sytuacji. Toksyczne relacje z mamą sprawiają, że czuje się ograniczona. Do tej pory czułam silną potrzebę tłumaczenia mamie ze swojego życia, tak mnie nauczyła, oraz ja ją. Boję się jej przeciwstawić, bo wtedy czuję poczucie winy, że będzie jej smutno. Ona miewa mocne reakcje, kiedy jest coś nie po jej myśli. Ma trudną sytuację w domu, mieszka z dorosłą córką alkoholiczką i nie chce nic z tym zrobić, bo twierdzi, że to jest jednak dziecko, a jej jako matce trudno. Bardzo spadła w dół psychicznie, przez co wyżywa się na mnie, bo moje obecne postępowanie, do którego nie jest przyzwyczajona, jest dla niej niezrozumiałe. Coraz częściej mówię, co mi nie odpowiada i czego nie chce. Nie podoba jej się, to, że mam własne zdanie. Najlepiej by wszystko było tak, jak chce tego ona. Doszłam do etapu w życiu, gdzie mam świadomość, że zbyt długo pozwalałam sobie na niewłaściwe traktowanie mojej osoby, moja rodzina przekraczała za bardzo moje granice. Zerwałam kontakt z jedną z sióstr (zaczęła przesadzać), z drugą nie utrzymuje go w ogóle, też było nie fajnie. Wszystko przez to, że od lat u nas w domu się nie rozmawiało, zamiatało wszystko "pod dywan" jesteśmy pełne pretensji, żalu, zawiści. Zazdroszczą mi tego, że mam fajne życie, korzystam z niego, podróżuje, mam spokój, podczas gdy mama, jak i jedna z sióstr mają w życiu mnóstwo problemów. Siostra żyje z mężem, który nie szanuje jej. Nie mogą znieść, że ja mam inaczej, lepiej. Okoliczności sprawiły, że ja jako jedyna wyłamuje się ze szkodliwych schematów. Postawiłam ostatnio kulturalnie po raz pierwszy po latach swoje granice siostrze, mama była przy tym, po czym wyszłam do siebie, mówiąc do widzenia. Za parę dni spotykam się z mamą i boję się, jak zareaguje, czy będą wyzwiska typu: "co ty robisz" "jak się zachowujesz" lub "jak będziesz tak robić to ..". Przypominam, że jestem po trzydziestce i nie chce być traktowana dłużej, jak mała dziewczynka. Pomagam mamie w jej dodatkowej pracy po parę godzin raz w tygodniu. Ja jestem zmęczona jej zachowaniem, a ona moim. Nie wiem ,na co się przygotować i co mam robić w sytuacji, gdy znów przekroczy moje granice. W tygodniu mój kontakt z nią jest mocno ograniczony z mojej decyzji. Zastanawiam się, czy mimo trudnego wyzwania, jakim jest rozmowa z nią, (może mnie nie chcieć słuchać) - doprowadzić do definitywnego zerwania kontaktu ? Czy dać szansę ? Chociaż kiedy ja zaczynam mówić, mama mnie lekceważy, bo najlepiej bym wcale się nie odzywała. Czy zrezygnować z pomagania mamie nie zrywając kontaktu i niech szuka kogoś innego, jeśli ma mnie tak traktować? Ja rozumiem wszystko, ma trudności w życiu, nie chce pomocy, ale odbija się to na mnie, bo odważyłam się zadbać o siebie i nikt z nich tego nie zrozumie. Jestem zła, bo ja mam już zasoby i narzędzia, za pomocą których zmieniam swoje życie, sposób myślenia oraz pracuję z emocjami i jestem bardziej świadoma, co jest czym, a one tego nie wiedzą, nie chcą pracować nad sobą i nie chcą dojrzeć pewnych rzeczy. Mają prawo nie chcieć - mają, jednak nie godzę się na takie traktowanie, to zaszło za daleko.
Jestem niepełnoletni Udałem się do psychologa szkolnego, który po rozmowie zobaczył, że mam jakiś problem i zaprosił mnie na kolejne spotkanie. Przy drugim spotkaniu przyznałem się do spożywania Marihuany, Pani psycholog uznała, że jest to dla mnie zagrożenie zdrowia lub życia, powiedziała, że MUSZE udać się na terapie zawiadomiła moich rodziców i powiedziała, że jeśli się tam nie udamy, to sprawa zostanie zgłoszona do sądu rodzinnego. Wiem, że może i terapia by mi się przydała, ale w tym momencie mego życia nie chce tego robić, moja mama również bardzo to przeżyła. Czy wystarczy, żebym udał się na jedną wizytę oraz złożył papier w szkole, że udałem się na terapię, czy wtedy psycholog "zapomina" o temacie i pozwala dalej na decydowanie o mnie przez Rodzica, w momencie, gdy z rodzicem udaje się na terapie. Bo nie wiem do końca czy w takim momencie nie jestem już praktycznie zmuszony do terapii (No bo chyba żadne dziecko i rodzic nie chce mieć sprawy w sądzie)
Witam, Podczas wizyty na sesjach u mojego psychoterapeuty zaczynam się wycofywać z rozmów, mam wrażenie, że tematy, których nie chce dotykać, powodują u mnie strach przed wejściem w zależności z terapeutą, aby 100% mu zaufać, chodzę na terapię już rok, ale czuję, że sama przed sobą się poddałam i rozczarowałam terapeutę. Zaznaczę, że poruszane tematy są na mnie bardzo wrażliwe szczególnie te z dzieciństwa i na temat seksualności. Chciałabym już zakończyć terapie i mieć świadomość, że będzie tylko lepiej, lecz im bliżej końca sesji tym bardziej jestem zrezygnowana i niedostępna, mimo że mam super relacje z terapeuta. Udaje przed terapeuta, żeby bardziej on był zadowolony ze swojej pracy niż ja ze swojej nad sobą.. co jest ze mną nie tak, zakończenie procesu terapii wzbudza zawsze takie emocje wycofania ? Pozdrawiam