Left ArrowWstecz

Problemy emocjonalne dorosłych dzieci DDD i trudności w relacjach międzyludzkich

Mam 40 lat. Pochodzę z rodziny DDD i to w dużym stopniu wpłynęło na nieudane relacje. Już nie wierzę, że kogoś poznam, ale wiele osób mówiło mi nawet wzrost, że nie mają już o czym ze mną rozmawiać. Oni mają rodziny i dzieci i podobno to inny "poziom". Podobno jak nie mam potomstwa, męża, to ciężko znaleźć w ty wieku temat i to powtarza mi wiele osób. Nie słyszę zlosliwie ale pokrętnie lub od osób 3. Poszła. Dziś do sklepu i były m.in. ubranka dla dzieci. Nigdy nie ciągnęło mnie do macierzyństwa, ale chciałam zobaczyć, czy coś się zmieniło. Nic. W ogóle nie ruszają mnie te butelki, piżamki i nie mam instynktu. Myślę że dużo chorowałam, a też nie spotkałam nikogo, kto by chciał ze mną być. Nigdy nawet w moich nieudolnych zwiazkach nie chciał że mna dzieci... Czuje się bardzo zle. Jak nie kobieta. Gorsza. I całkowicie zrezygnowana. Przede mną bardzo samotne Święta w nędznym mieszkaniu socjalnym. ..
User Forum

Kasia

4 miesiące temu
Katarzyna Organ

Katarzyna Organ

Dziękuję, że podzieliła się Pani swoim doświadczeniem.

Smutek, zniechęcenie, rezygnacja, samotność — to nie są oznaki słabości. To sygnały, że zmaga się Pani z czymś naprawdę trudnym i bolesnym. Dorastanie w rodzinie dysfunkcyjnej ma ogromny wpływ na całe życie — na poczucie własnej wartości, na relacje, a także na sposób, w jaki postrzegamy siebie i świat. To, że coś w Pani zostało zranione i nie zostało odpowiednio zaopiekowane wcześniej, nie oznacza, że jest Pani „gorsza” ani że nie zasługuje Pani na miłość, więź czy ciepło.

Instynkt macierzyński nie pojawia się u każdej kobiety — i to jest w pełni naturalne. Warto mieć świadomość własnych potrzeb i granic, zamiast próbować dopasowywać się do oczekiwań otoczenia. Decyzje o rodzicielstwie podejmowane wbrew sobie mogą być bardzo obciążające. Jeśli nie czuje Pani potrzeby posiadania dzieci, to ważna informacja o Pani samej — i warto ją potraktować z szacunkiem.

Ma Pani 40 lat — wciąż wiele może się wydarzyć. Brak partnera czy dzieci nie świadczy o Pani wartości. Proszę pamiętać: Pani wartość nie zależy od statusu relacyjnego ani od posiadania potomstwa.

Jeśli czuje Pani, że jest trudno, warto poszukać wsparcia — czy to u psychologa, terapeuty, czy w grupach wsparcia dla osób z podobnym doświadczeniem. Często można znaleźć takie inicjatywy, również bezpłatne — stacjonarne lub online.

 

Z pozdrowieniami

Katarzyna Organ

psycholog, psychoterapeuta

4 miesiące temu
Dominika Krawczyk

Dominika Krawczyk

Samotność, brak spełnienia w relacjach, a także poczucie wyobcowania z powodu różnic w życiu – to bardzo trudne emocje, które mogą sprawiać, że zaczyna Pani wątpić w siebie i swoje wartości. Chciałabym jednak, żeby Pani wiedziała, że Pani uczucia są zrozumiałe i absolutnie nie oznaczają, że jest Pani "gorsza" od innych. Czasami myśli o samotności i poczucie, że nie pasujemy do otaczającego nas świata, mogą prowadzić do negatywnej samooceny, ale to nie oznacza, że tak musi pozostać.

Pochodzenie z rodziny DDD (Dorosłe Dzieci z Rodzin Dysfunkcyjnych) może w znaczący sposób wpłynąć na Pani postrzeganie siebie, relacje międzyludzkie i ogólną zdolność do nawiązywania bliskich więzi. Często osoby, które wychowały się w takim środowisku, borykają się z brakiem poczucia bezpieczeństwa emocjonalnego, co może prowadzić do trudności w zaufaniu innym i w budowaniu stabilnych, zdrowych relacji. 

Czuje się Pani źle, bo nie ma Pani partnera, dzieci, i nie czuje się Pani spełniona w tych aspektach, ale warto pamiętać, że Pani wartość nie zależy od tego, co Pani ma, ale od tego, kim Pani jest. Istnieje wiele kobiet, które nie czują potrzeby posiadania dzieci i są szczęśliwe w innych aspektach życia. Każdy człowiek ma inne pragnienia, a to, że nie podąża Pani za określoną drogą, nie czyni Pani mniej wartościową. Jeśli nie pociąga Panią macierzyństwo, to absolutnie w porządku – Pani życie i Pani wybory są ważne.

Ważne, żeby Pani wiedziała, że nie jest Pani w tym sama. Choć może się teraz wydawać, że nie ma Pani nikogo, kto by Panią zrozumiał, warto szukać wsparcia u osób, które potrafią dać Pani ciepło, zrozumienie, i które będą wspierały Panią w drodze do lepszego poznania siebie. Może to być terapia, może grupy wsparcia dla osób w podobnej sytuacji, może po prostu rozmowy z osobami, które naprawdę chcą Pani pomóc. Samotność nie musi trwać wiecznie – czasami zmiany zaczynają się od małych kroków, ale warto o nie walczyć.

Pani wartość jest niezależna od posiadania partnera czy dzieci. Każdy człowiek ma swoją unikalną drogę i może Pani znaleźć spełnienie w innych sferach życia, które dają Pani poczucie sensu i satysfakcji. Warto pracować nad sobą, dawać sobie przestrzeń do zmiany i szukać wsparcia, kiedy tego tylko potrzebujemy. 

4 miesiące temu
Karolina Maciejewicz

Karolina Maciejewicz

Cześć, 

 

Dziękuję, że podzieliłaś się swoją historią. Widzę w Twoich słowach dużo bólu, samotności i poczucia niesprawiedliwości i to wszystko jest zrozumiałe. Masz prawo czuć się tak, jak się czujesz. To, że wyrosłaś w rodzinie dysfunkcyjnej, mogło naprawdę mocno wpłynąć na sposób, w jaki dziś budujesz (lub próbujesz budować) relacje, także na Twoją relację z samą sobą.

Nie jesteś „gorsza”, choć rozumiem, że możesz się tak czuć. Normy społeczne często brutalnie odcinają tych, którzy nie wpisują się w schemat „partner – dzieci – dom”. Ale to nie znaczy, że Twoje życie jest mniej wartościowe. To, że nie masz dzieci czy męża, nie sprawia, że jesteś mniej „kobietą”.

To, co piszesz o relacjach, o tym, że nikt nie chciał z Tobą być na dłużej, że nikt nie chciał dzieci, brzmi jak wiele rozczarowań i zawiedzionych nadziei. Ale to nie mówi o Twojej wartości raczej o tym, jak trudne i nieprzewidywalne bywają spotkania międzyludzkie, zwłaszcza gdy niesiemy ze sobą emocjonalny bagaż z domu rodzinnego.

Możesz być zmęczona, zrezygnowana, ale jeszcze nie wszystko stracone. Może to moment, w którym warto zatroszczyć się o siebie nie przez pryzmat „muszę kogoś znaleźć”, ale: „co mogę dać sobie tu i teraz, żeby nie czuć się tak źle?”. Czasem pierwszy krok to nie zmiana sytuacji, tylko zmiana sposobu, w jaki mówimy do siebie samej.

Gdybyś miała wsparcie psychoterapeutyczne, szczególnie kogoś, kto pracuje z osobami z doświadczeniem DDD, mogłoby to być bardzo pomocne. Ale nawet jeśli nie teraz, to chcę, żebyś wiedziała: nie jesteś sama. Jesteś ważna. 

Jestem z Tobą myślami,

 

Karolina Maciejewicz

Psycholog, diagnosta 

4 miesiące temu
Agnieszka Domaciuk

Agnieszka Domaciuk

Pani Kasiu!

Dostrzegam wiele smutku w Pani wypowiedzi, są to trudne momenty, kiedy relacje z osobami z najbliższego otoczenia zmieniają się z czasem i wartości, którymi każda ze stron zaczyna się, kieruje stają się mniej spójne. Macierzyństwo nie definiuje w żaden sposób nikogo, to decyzja, która podejmowana jest przez wiele kobiet, ale nie wszystkie. Bardzo istotne jest, aby dotarła Pani do tego, jakie właściwie są Pani potrzeby i co można zrobić w kierunku ich realizacji. Pamiętajmy, że każdy z nas będzie kierował się w życiu czymś innym, innymi potrzebami, celami i marzeniami, dlatego tak ważne jest zauważenie, zidentyfikowanie i nazwanie własnych. Zgłasza Pani pogorszenie samopoczucia oraz samooceny, a to już ważny sygnał do podjęcia wsparcia, dlatego zachęcam do skorzystania z pomocy specjalisty - psychologa bądź psychoterapeuty. Zbudowanie dobrze ugruntowanego własnego poczucia wartości może otworzyć Pani naprawdę wiele możliwości samorealizacji, które wcześniej przez negatywne myśli na temat siebie mogły być przez Panią niedostrzegane. Każdy człowiek ma prawo do tego, aby być szczęśliwym i dążyć do tego we własnym życiu! 

 

Pozdrawiam,

Domaciuk Agnieszka

4 miesiące temu
Julia Łukasiewicz

Julia Łukasiewicz

Dzień dobry, 

dziękuję Ci, że podzieliłaś się tutaj swoją historią i tym, co czujesz. Widzę, że to, przez co przechodzisz, jest dla Ciebie naprawdę trudne. Samotność, niezrozumienie i poczucie „inności” potrafią bardzo boleć. Chcę, żebyś wiedziała, że to, że nie masz dzieci czy partnera, nie czyni Cię mniej wartościową. Każda historia jest inna — i każda zasługuje na szacunek.  

Jeśli masz możliwość — warto byłoby porozmawiać ze specjalistą, np. psychoterapeutą, szczególnie z kimś, kto pracuje z osobami z rodzin DDD. To może być miejsce, gdzie poczujesz się wysłuchana i zrozumiana — tak prawdziwie.

To, że tu napisałaś, już jest oznaką siły. Masz prawo czuć, co czujesz. I masz też prawo szukać dla siebie innego życia — życia, które będzie bardziej Twoje.  

 

Z pozdrowieniami 

Julia Łukasiewicz 

Psycholog

4 miesiące temu
Pracownia Psychoterapii Wolne Myśli

Pracownia Psychoterapii Wolne Myśli

Dzień dobry, 

rozumiem, że to, co teraz przeżywasz, jest ogromnym ładunkiem emocjonalnym. Życie w poczuciu samotności, niezrealizowanych oczekiwań i przeświadczeniu o byciu "gorszą" może wywoływać głęboki ból, poczucie oddzielności od innych oraz silny niepokój. W Twoich słowach widać, jak bardzo odczuwasz wpływ przeszłych doświadczeń – zarówno związanych z rodziną, jak i z nieudanymi relacjami.

Pochodzenie z rodziny DDD (z tzw. "rodziny dysfunkcyjnej") często wiąże się z wieloma trudnymi przeżyciami i wpływa na sposób, w jaki postrzegamy siebie oraz relacje z innymi. W takich rodzinach dzieci często uczą się, że ich potrzeby emocjonalne są mniej ważne lub nawet ignorowane. W takich warunkach może rozwinąć się poczucie, że bycie sobą jest niewystarczające, że nie zasługujemy na miłość, bliskość i wsparcie.

Twoje poczucie, że jesteś gorsza, może wynikać właśnie z tego "wzorcowego" doświadczenia z dzieciństwa. Być może zinternalizowałaś w sobie przekonanie, że nie zasługujesz na szczęście, że nie spełniasz pewnych norm, które są w społeczeństwie cenione – jak np. posiadanie rodziny, dzieci czy męża. Takie przekonania są często bardzo głęboko zakorzenione w psychice i mogą silnie wpływać na to, jak postrzegamy siebie i swoje możliwości w dorosłym życiu.

Wydaje się, że osoby, które wyrażają takie uwagi, przekładają własne doświadczenia (związane z rodziną, dziećmi, własnym poczuciem spełnienia) na oczekiwania wobec Ciebie. Są to subtelne, ale często raniące komentarze, które mogą sprawiać, że czujesz się wykluczona i niezrozumiana. Warto zastanowić się, na ile ich przekonania i komentarze mają coś wspólnego z nimi samymi – z ich lękami, oczekiwaniami, a na ile są to rzeczywiste odzwierciedlenie Twoich prawdziwych potrzeb.

Przykład z "poziomem" jest bardzo ciekawy, ponieważ jest to pewna forma społecznej presji, która mówi, że w pewnym wieku trzeba osiągnąć pewne "standardy". Jednak takie przekonania mogą wywierać presję na Twoje poczucie własnej wartości i sprawiać, że czujesz się "na marginesie". Ważne jest, abyś miała świadomość, że Twoja wartość nie zależy od tego, w jakim etapie życia jesteś, czy masz dzieci, czy męża. To, co czujesz, jest absolutnie ważne i zasługujesz na szacunek, niezależnie od Twojej sytuacji życiowej.

Twoje doświadczenia związane z brakiem instynktu macierzyńskiego są całkowicie w porządku, mimo że mogą być niezgodne z tym, co społeczeństwo często uważa za "normalne". Często mówi się, że to, co czujemy lub czego nie czujemy, jest wynikiem naszych własnych, indywidualnych doświadczeń, które formują nasze pragnienia, lęki i potrzeby. Brak pociągu do macierzyństwa nie czyni Cię w żaden sposób mniej wartościową ani "gorszą". Możliwe, że w Twoim przypadku nie miałaś w swoim życiu odpowiednich wzorców, które wzbudziłyby w Tobie pragnienie posiadania dzieci. Może być też tak, że Twoje wcześniejsze doświadczenia, takie jak choroby czy nieudane relacje, spowodowały, że tego typu potrzeba nie rozwinęła się.

Możliwe, że twoje przeżycia w relacjach z innymi – gdzie nie pojawiał się temat rodziny, dzieci czy chęci ich posiadania – mogą wynikać z bardziej ukrytych mechanizmów obronnych. Może np. bojąc się odrzucenia, unikałaś pełnych zaangażowań w relacje, co utrudniało naturalny rozwój pragnień związanych z macierzyństwem.

Z Twoich słów przebija także głęboka samotność, która może wynikać z poczucia, że nie ma miejsca na Twoje pragnienia, Twoje "ja". Wydaje się, że zarówno w relacjach z innymi, jak i w Twoim odczuciu siebie, nie czujesz się dostrzegana ani kochana w taki sposób, jak tego potrzebujesz.

Poczucie, że jesteś w "nędznym mieszkaniu socjalnym", może być metaforą tego, jak postrzegasz siebie – "na marginesie" życia, z dala od pełni, spełnienia i wspólnoty. W psychoanalizie jest to typowy mechanizm obronny związany z depresją czy uczuciem "pustki" – kiedy czujemy się niezrealizowani, to zaczynamy również postrzegać siebie jako mniej wartościowych.

Warto, byś spróbowała spojrzeć na siebie nie przez pryzmat porównań do innych, ale przez pryzmat swojej unikalnej historii. Jesteś całą sobą, z każdą swoją trudnością i każdą wartością. Czasami proces uświadamiania sobie swoich prawdziwych potrzeb i emocji wymaga cierpliwości, ale jest możliwy. Twoje życie, Twoje przeżycia – to, co czujesz – zasługuje na zrozumienie i szacunek.

Z wyrazami szacunku
Pracownia Psychoterapii Wolne Myśli (Weronika Berdel)

4 miesiące temu
Kacper Urbanek

Kacper Urbanek

Dzień dobry,

Bardzo Ci dziękuję za to, że się podzieliłaś tym, co czujesz, to wymaga odwagi. To, że nie masz dzieci czy partnera, nie czyni Cię ani gorszą, ani mniej kobiecą. Twoja wartość nie zależy od spełnienia cudzych oczekiwań ani od tego, czy wpasowujesz się w jakieś społeczne normy. Wspomniałaś, że pochodzisz z rodziny DDD to ogromny bagaż emocjonalny, który potrafi bardzo wpłynąć na sposób, w jaki budujemy relacje i jak widzimy siebie. To, że nie masz instynktu macierzyńskiego, nie oznacza, że jesteś niewłaściwa, po prostu jesteś sobą. Różnimy się, mamy różne potrzeby, doświadczenia i drogi. I każda z tych dróg ma wartość. Samotność, szczególnie w okresie świątecznym, potrafi mocno przytłoczyć, zwłaszcza gdy otoczenie nie okazuje zrozumienia. Ale to, że dziś jest Ci ciężko, nie znaczy, że zawsze tak będzie. To, co może pomóc, to małe kroki kontakt z kimś wspierającym, rozmowa z psychologiem, znalezienie miejsca, gdzie możesz poczuć, że ktoś naprawdę Cię słyszy i widzi. Jesteś ważna. Nawet jeśli dziś czujesz się niewidzialna i pominięta Twoje życie się liczy. Jeśli czujesz, że nie dajesz już rady, bardzo zachęcam Cię, byś poszukała wsparcia terapeutycznego. Nie jesteś sama, nawet jeśli teraz tak to wygląda. Chciałbym, żebyś wiedziała, że zasługujesz na troskę, ciepło i relacje, w których będziesz po prostu sobą.

 

Z pozdrowieniami 

Kacper Urbanek 

Psycholog, diagnosta 

4 miesiące temu

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?

Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!

Dobierz psychologaArrowRight

Zobacz podobne

Witam, mam 22 lata, od roku chodzę na psychoterapię. Może to dziwić, ze pomimo terapii zadaje tu pytanie zamiast swojemu terapeucie, aczkolwiek do następnego pytania zostało 3 dni, a nurtuje mnie jedno pytanie, które ciąży na mnie. Otóż na terapie przyszedłem z powodu lęków. Po roku terapii znam ich źródło, wiem ze są one wynikiem moich relacji z rodzicami, w których nie czułem się wystarczająco bezpiecznie i byciem przyjętym. Mimo wszystko zawsze relacje z rodzicami nie były na aż tak złym poziomie jakby się wydawało. Bardzo ciąży na mnie uczucie tego, iz nie czuje więzi emocjonalnej z rodzicami takiej jakbym chciał. Czuje ze moi rodzice obecnie się zmienili niż jak byłem młodszy i maja więcej przestrzeni na moje uczucia. Czy jest szansa żeby w tym wieku zbudować z nimi jeszcze więź emocjonalna? Poprzez na przykład głębsza rozmowę o tym czego mi brakowało i jak na prawdę się czuje przy nich (nigdy wcześniej im tego nie mówiłem).
Opiekuję się starszą matką, która jest toksyczna dla mnie. Krzyczy, chce uderzyć, nie daje spokoju. Jak mam się odnaleźć w tej sytuacji i nie zwariować?
Witam. Mam 44 lata, męża i syna. Pracuję jako nauczycielka w szkole średniej. Mieszkamy z moją matką, która była i jest wyrachowana, toksyczna. Ma 86 lat, sama absolutnie nie poradziłaby sobie w codziennej egzystencji. Ale zachowuje się tak jakby miała 2 twarze: raz do rany przyłóż (jak coś chce), innym razem (i to obecnie praktycznie jest 90% zachowania) krzyki, wyzwiska, wypominania tego, co niby ja zrobiłam w przeszłości (a nic takiego miejsca nie miało), wymachiwanie kulą, żeby uderzyć. Mam już tego wszystkiego dość, jestem jedynaczką i wszystko spoczywa na mnie. Żeby mieć spokój i nie zrobić jej krzywdy, muszę wyjść z parteru i iść do swojego małego pokoju na górze (a muszę przygotowywać się do pracy, gabinet na dole, a matka potrafi przyjść do biurka i się drzeć). Wystarczy, że rano zejdę czy zejdziemy na śniadanie, zaraz po "dzień dobry" zaczyna się seria złorzeczeń, nie ma znaczenia czy ktoś coś powiedział, czy nie odezwał się słowem. I bardzo często jest tak, że idziemy zjeść na górę, bo na dole się nie da. Inna opcja, jeśli muszę na dole coś zrobić, np. obiad, muszę założyć słuchawki i puścić głośna muzykę, żeby zagłuszyć jej krzyki i nie dać się sprowokować. Ja już jestem wrakiem psychicznym człowieka, nie potrafię zrozumieć, jak można tak podle traktować jedyną córkę, od której jest się zależnym? Praktycznie już rodzina do nas nie przyjeżdża, bo ma dość wypytywań i żali ze strony mojej matki, że wolą się nie pokazywać. Jej siostra czasem telefonicznie próbuje ją ochrzanić za to, co nam robi, ale to nic nie daje, bo moja matka jest święcie przekonana o swojej nieomylności i że to ona jest bardzo nieszczęśliwa, źle traktowana. Byłam już u lekarza rodzinnego, matka dostała leki wyciszające, ale one niestety nie pomagają. To tak w telegraficznym skrócie. I moje pytanie: co ja mogę zrobić, jak się zachować, żeby nie zgłupieć do końca albo nie zrobić krzywdy sobie, bądź matce?
Jak budować relację z dzieckiem, gdy matka utrudnia kontakty i nie chce współpracy?

Rozstałem się z matką mojego dziecka w 6 miesiącu ciąży.

Od początku życia dziecka mam ustalone kontakty raz na dwa tygodnie przez 4 godziny w hotelu, w obecności matki dziecka. Dziecko ma 6 miesięcy, jest karmione piersią. 

Problem polega na tym, że dziecko płacze podczas spotkań ze mną, matka dziecka twierdzi, że funduje dziecku traumę, nikt oprócz matki dziecka nie jest w stanie uspokoić silnego płaczu. Ona twierdzi, że dziecko po spotkaniach ze mną ma problemy ze snem oraz karmieniem. Konflikt eskaluje, matka dziecka krzyczy w obecności dziecka, podczas moich spotkań pojawiają się groźby, nie chce w żaden sposób podjąć współpracy. Twierdzi, że dziecko jest o określonej lokalizacji, a ja nie umiem się nim zając, ona nie utrudnia, padają słowa ,,jesteś ojcem na papierze''. Próby namówienia na terapię rodzinną lub mediacje są odrzucane, jak podejść do sprawy? 

Druga strona twierdzi, że dziecko jest zbyt małe na spotkania ze mną, a to, że chce kontaktu z dzieckiem to moja fanaberia, chce, abym ograniczył kontakt do razu w miesiącu przez godzinę, jak podejść do sprawy?

Chciałbym kierować się dobrem dziecka, nie chce narażać dziecka na stres, a chciałbym w jakimś stopniu być obecny w jego życiu. Czy oddać sprawę do sadu? 

Wiem, że wyrok sądu nie zmusi jej do współpracy, a będzie jeszcze bardziej eskalował konflikt. Do drugiej strony zupełnie nic nie dociera, bardzo mocno mnie nienawidzi, twierdzi, że taką drogę wybrałem, kiedy odszedłem. Jak do tej sprawy podejść?

Z jednej strony wiem, że kontakt z dzieckiem jest bardzo ważny z drugiej strony, gdy widzę, że płacze czuje się bezradny, chce dla dziecka jak najlepiej, Matka dziecka wmawia mi, że jestem zaburzony narcystycznie i krzywdzę dziecko.

Mam brata (50lat), który odkąd pamiętam mierzy się z depresją i schizofrenią. Jest pod stałą opieką psychiatryczną, ale niestety od kilku miesięcy schizofrenia się zaostrzyła
Dzień dobry. Mam brata (50lat), który odkąd pamiętam mierzy się z depresją i schizofrenią.Jest pod stałą opieką psychiatryczną,ale niestety od kilku miesięcy schizofrenia się zaostrzyła ponieważ brat zaprzestał brać leki,po których rzekomo jest mu niedobrze.Pomimo to iż jestem najbliższą mu osobą, która nieustannie go wspiera upatrzył sobie mnie, że chcę mu zrobić krzywdę, że chcę go otruć, że jestem przeciwko niemu, że robię mu na złość.podam przykłady:nie odkręca kaloryfera,bo twierdzi, że wpuszczam mu przez ten kaloryfer trujący gaz,nie kąpie się,bo twierdzi , że go podglądam, jeśli nie ma zasięgu w tel.mówi, że zhakowalam mu ten tel.i wyłączyłam mu internet, kupił sobie nowy telewizor(bo w starym twierdził, że mam podgląd co on ogląda) i ucząc się jego obsługi pokręcił coś w ustawieniach i teraz twierdzi, że znowu mu ten telewizor zhakowalam,je obiady na mieście,bo w domu pewnie jedzenie zatrute,nie używa cukru,bo tam też coś dosypane, oskarża mnie, że chodzę do jego kierownika i opowiadam jakieś niestworzone historie, zresztą to samo robię na wsi i kiedy idzie to wszyscy sąsiedzi na niego patrzą i coś o nim mówią.nie mam już siły...nie wspomnę o milionach smsów wysyłanych w nocy, że mam przestać się trzaskać i zakręcić już ten gaz,bo mu oczy łzawią i serce kołocze...zaczynam się bać o siebie i resztę rodziny...co jak pewnej nocy usłyszy głosy, że ma nas zabić??? kontaktowałam się z jego lekarką,ale ona tylko powiedziała, że mam go pilnować aby brał leki,ale jak? Mieszkamy w jednym domu lecz w osobnych mieszkaniach, pracuje i nie mam możliwości pod tym względem go kontrolować 😭 oczywiście rozmawiałam też z Nim o tym , żeby poszedł gdzieś po pomoc, bo to już wszystko za daleko zaszło,ale on nie chce...co mam zrobić?nie jest agresywny,nie grozi mi więc chyba nie mogę go na siłę zamknąć w szpitalu. Nawet karetki po niego nie ma jak za bardzo przysłać,bo niby co no człowiek chory psychicznie,ale naprawdę zaczynam się bać o siebie i dzieci...kocham Go i jest mi Go tak bardzo żal,bo widzę jak się męczy,ale nie mam pomysłu jak mu pomóc???bardzo proszę o podpowiedź,bo Jego też nie chcę stracić,a wiem co mu do głowy strzeli?
Czy twierdzenie 'a mnie bili i wyrosłem na porządnego człowieka' oznacza wyparcie emocji lub krycie rodziców?
Czy gdy ktoś mówi - "a mnie bili i wyrosłem na porządnego człowieka" to może oznaczać wyparcie czy krycie rodziców?
Moja Mama ma 57 lat. Jest po dwóch rozwodach. O rozpad obwiniała byłych Mężów , że to Oni byli Ci "źli". Z czasem zaczęłam zauważać niepokojące zachowania Mamy.
Moja Mama ma 57 lat. Jest po dwóch rozwodach. O rozpad obwiniała byłych Mężów , że to Oni byli Ci "źli". Z czasem zaczęłam zauważać niepokojące zachowania Mamy , co zmieniło moje zdanie odnośnie Jej Ex Mężów. Według mnie nie wytrzymali z Nią psychicznie. Odnoszę wrażenie , że jest z Nią coraz gorzej. Od dawna zwraca na siebie uwagę w perfidny sposób. Dużo kłamie , próbuje czarować innych ludzi w jakich to Ona krajach nie była , kłamała też w sprawie swoich zmarłych Rodziców stawiając Ich na wysokich szczeblach zawodowych , gdzie żyli jaki przeciętni "Kowalscy" , opowiada osobom czy zna czy nie ile to Ona operacji nie przeszła , że już prawie umarła kilka razy. Ciągle symuluje jakieś choroby , widocznie coś Ją boli , źle się czuje , a po dosłownie kilku minutach cudowne ozdrowienie , może chodzić i wstać. Ona myśli , że tego nie widać , ale widać. Zarabia całkiem sporo , na wiele rzeczy Ją stać a mimo to potrafi chodząc po Sklepach "przypadkiem" coś wrzucić do torebki. Jest zależna całkowicie ode mnie , mojego Męża i Sióstr , które są mobilne. Narzuca wyjazdy służbowe na Mojego Męża raz w tygodniu , z czego nie jest zadowolony , bo też pracuje i ma pół dnia w plecy , przez co po miesiącu takich wyjazdów zaczął narastać konflikt między mną a Mężem. Irytujące jest to , jak traktuje ludzi , szczególnie byłych Mężów (w tym jeden to Mój Tata). Z Tatą mam świetny kontakt od kiedy odszedł. Wydaję mi się , że Mama jest tak o to zazdrosna , że próbuje relacją tą Naszą popsuć , wypisując do Niego jakiegoś głupoty na portalu społecznościowym. Próbowała 2 lata po rozwodzie wejść w kolejny związek , który szybko okazał się nie wypałem z Jej strony. Nic nie czuła do Partnera a mimo to , rok czasu Go zwodziła dla własnych celów. Majętny Pan , bardzo w porządku , kawałek nieba by Mamie uchylił a mimo to , nie doceniała nic. Zaczęła przesadnie o siebie dbać , ubierać się jak nastolatka , ma pociąg do Młodszych (tak było w przypadku Ex Mężów). Każda próba podjęcia rozmowy z Nią kończy się obrażaniem , atakowaniem i płaczem i usprawiedliwianie się tym , że to wina mojego Taty i Ex Męża za to , że Jej się 2 życiu nie układa. Od jakiegoś czasu zaczęła sięgać po alkohol. Bierze bardzo dużo leków i wie , że nie może pić , mimo to robi to być może już systematycznie. Przyjeżdżając od czasu do czasu do mnie do domu potrafi w nocy po cichu wypić to co trzymam z alkoholu w lodówce , i potrafi nalać do butelki wodę dla zmyłki , że nic nie ubyło. Kiedy wypiła 4 piwa naraz i schowała puste butelki do lodówki , żeby też nikt się nie skapnął. Czuję , że przestaje ufać własnej Matce , strach Jej cokolwiek powiedzieć , bo przekaz do Znajomych idzie w bardzo podkoloryzowany sposób. Z małej błahostki potrafi zrobić wielki dramat i zasiać panikę u innych albo bardzo namieszać. Nie będę podawać Jej zawodu , ale pracuje na codzień z wieloma ludźmi którzy borykają się z takimi problemami jak Ona. Wieki osobom latami pomogła i pomaga dalej. Jest autorytetem dla tych Pacjentów. Dlaczego nie może poradzić sobie z własnym życiem ? Jak Jej pomóc ? Chodzi do Psychiatry , pewnie tylko po receptę żeby się nałykać leków , które według mnie też mogą mieć negatywne wpływ na Nią i Jej zachowanie. Nie wiem co się z Nią dzieje , przestaje Ją poznawać i zaczynam się bać tego co będzie dalej...
Mam 7-letnie dziecko, które od 6 lat wychowuje bez jej ojca
Mam 7-letnie dziecko, które od 6 lat wychowuje bez jej ojca (rozstaliśmy się, jak miało rok), od roku jestem z obecnym partnerem, z którym moje dziecko ma dobry kontakt. Z ojcem biologicznym ma sporadyczny kontakt z racji braku jego chęci inicjowania kontaktu. Zauważyłam u dziecka niepokojące zachowania: przed pójściem spać potrafi kilkanaście razy chodzić do toalety i nie zrobić siusiu (w nocy budzi się bardzo rzadko), często po zjedzeniu posiłku po ok.1h już woła, że jest głodne (ciężko odmówić, a to skutkuje tym, że dziecko robi się pulchne), niechętnie siada do nauki mimo różnych form motywacji, od jakiegoś czasu ma własny pokój i odnoszę wrażenie, że nie odpowiada to dziecku, bo wszystkie zabawy czy nawet naukę przenosi do salonu/kuchni lub do mojej sypialni, ciągle uważa, że się nudzi, bardzo ciężko znosi odmowę, na wszystko reaguje płaczem, wymuszaniem. Psycholog stwierdził, że dziecko dostaje zbyt mało uwagi od matki, czyli ode mnie. Pracuje z dzieckiem bardzo dużo, poświęcam jej dużo czasu i uwagi, a mimo to problemy wyżej wymienione nie znikają. Niedawno też przeprowadziliśmy się ,co jest dodatkowym stresem dla dziecka, choć z niczym nie zostawiam go samego- z żadnym problemem czy pytaniem, czy nawet poznaniem nowych rówieśników. W czym może być problem? Co mogę zrobić, żeby zatrzymać rozwój tych symptomów? Proszę o poradę.
Nie chcę kontaktu z rodziną, źle się przy nich czuję. Czy to jest ok?
Czy normalne jest to, że od długiego już czasu unikam własnej rodziny, wolę kontakt/ rozmowę z obcymi ludźmi? Mam z tego większą satysfakcje. Po prostu, gdy myślę o swojej rodzinie, czuje wręcz niechęć, jakby dla mnie ci ludzie nie istnieli. Jest w sumie pewna przyczyna tego. Od kilku lat czuje się odtrącona, nielubiana. Nie chcą ze mną rozmawiać, traktują mnie jak dziwną osobę, jak upośledzoną 5-latkę. Czuje się w ich towarzystwie zawstydzona, gdy spotkam ich, w np. w mieście od razu czuje wstyd, unikam ich, byle nie zamienić nawet tych 5 słów. Jest organizowane niedługo spotkanie wszystkich kobiet z naszej rodziny. Jednak tylko ja nie będę na tym spotkaniu. Nie mam odwagi tam pójść, mimo że to moja rodzina. Udawały, że miło mnie zapraszają, lecz na spotkaniu wszystko by odmieniło się o 180°. Czuje, że byłabym tam skrępowana, cała trzęsła się ze stresu, nikt by się do mnie nawet nie odzywał, mierzył wzrokiem, nic poza tym. Kilka razy się z tym spotkałam. Skończyłam 26 lat, tak naprawdę od 3 lat unikam ich jak ognia. Powiem z góry, że tutaj rozmowa itd z nimi nie pomoże. Czy dla mnie lepiej, jeżeli odetnę się na zawsze od takich osób? O czym to może świadczyć?
Chciałam zapytać, jak poradzić sobie z traumą u 4-letniego dziecka po pobieraniu krwi.
Chciałam zapytać, jak poradzić sobie z traumą u 4-letniego dziecka po pobieraniu krwi. Podczas pobierania 8 razy się Pani wkłuwała, przy czym 3 żyły pękły. Teraz syn nie pozwala sobie pobrać krwi, zrobić testów alergicznych skórnych no dosłownie nic. A jest strasznie chorowity i już naprawdę nie wiem, jak mu pomóc, jak wytłumaczyć dziecku, że to konieczne. Żadne przekonywanie nie pomaga.
Nurtuje mnie sprawa bliskiej mi osoby
Nurtuje mnie sprawa bliskiej mi osoby. Dzieciństwo miał bardzo ciężkie. Był niekochanym dzieckiem, biologiczna mama umarła przy jego porodzie. Wychowywała go macocha i ojciec alkoholik. Rodzeństwo obwiniało go za śmierć matki. Wziął ślub, od początku nie był szczery w relacji żoną. Popadł w długi. Nigdy nikomu nic nie mówił, jak załatwia swoje sprawy. Nigdy nie był wylewny. Zostawił żonę i syna, który był bardzo chory. Przerosło go to. Po kilku latach braku jakiejkolwiek informacji co się z nim dzieje, kontakt odnowił z nim jego drugi syn. Całe życie zakłamywał rzeczywistość. Podejrzenie mitomanii. Najbliżsi w sumie nic o nim nie wiedzą, ale starają się mu pomóc wyjść z ciężkiej sytuacji życiowej. Nigdy nie mówił i nie mówi o uczuciach. Nie potrafi tego robić. Proszę o diagnozę. Jakiś punkt zaczepienia, od czego zacząć pomoc.
Proszę o potwierdzenie czy zrobiłem dobrze, czy psycholodzy dobrze mi doradzili - biologiczna mama syna stworzyła stresującą sytuację wybuchając przy dziecku.
Dzień dobry. Zwracam się do państwa z pytaniem / oceną sytuacji odnośnie sytuacji, w której nasz małoletni syn (10 lat) zobaczył mnie i moją żonę w sytuacji łóżkowej, gdy my o tym nie wiedzieliśmy, że on w ogóle nas podglądnął. Syn w środku nocy po cichutku zakradł się do korytarza. My zajęci sobą wraz z żoną nie zamknęliśmy drzwi, bo myśleliśmy, że śpi na piętrze w swoim łóżku ( mamy duży, piętrowy dom, odległość od naszej sypialni z jego pokoju to ok 15m plus piętro). Nie wiedzieliśmy, że syn nas zobaczył i obserwował nic nie mówiąc, gdyż przez cały następny dzień od rana, syn jadł z nami wszystkie posiłki, rozmawiał na inne tematy. Absolutnie NIE UNIKAŁ z nami kontaktu wzrokowego, a wręcz bawił się z nami i psami, późnym popołudniem przyszedł też do łóżka i razem oglądaliśmy film. NIC nie wskazywało na żadne stany lękowe ani niestabilności emocjonalnej. Nic nie odbiegało od normy. Przysłowiowy dzień jak codzień. Wieczorem odwieźliśmy Syna do mojej byłej partnerki ( biologiczna matka Syna) I syn jej powiedział / zapytał się co robił tata ? W TYM momencie biologiczna matka wpadła w furię i szał. Przy dziecku zadzwoniła do mnie ( ojca ) nie przebierając w słowach mówiąc, co o tym myśli. Zrobiła ze mnie w oczach dziecka zboczeńca i degenerata itd. Nigdy wcześniej nie miałem takiej sytuacji - nie wiedziałem co mam powiedzieć synowi. Moja Żona zapytała więc o opinię swoich dwóch znajomych psychologów ( ktorzy dla biologicznej matki i mojej byłej partnerki nie są oczywiście ŻADNYMI autorytetami, bo są znajomymi ... ) - w opini tych psychologów nie powinno oczywiście do tego dojść. - w opinii tych psychologów matka nie powinna tak reagować, bo dziecko było w nowej sytuacji z przysłowiową niezapisaną kartką papieru odnośnie reakcji, na co wskazywał absolutny brak unikania kontaktu wzrokowego z nami i całkowicie normalne zachowanie. Przyszedł też do naszej sypialni ( tam gdzie to sie stało ) i oglądał z nami film. - Wg opini tych psychologów jest to dowód na brak traumatycznej reakcji po zobaczeniu nas - wg opinii tych psychologów furiatyczna reakcja matki doprowadziła do stresu u dziecka, które objawiło się stanami lękowymi i zmianą zachowania w szkole. - wg opinii tych psychologów biologiczna matka powinna powiedzieć dziecku, że nie było jej tam i nie wie co dokładnie się wydarzyło i syn powinien się zapytać mnie. - wg opinii tych psychologów seks małżeński nie jest niczym złym, ale reakcja biologicznej matki pokazała synowi co innego Wg ich opinii błędem natomiast było niezamknięcie drzwi do sypialni. - biologiczna matka w dzieciństwie była molestowana przez ojczyma. Ojczym również przy niej oglądał filmy pornograficzne i się onanizował. Nigdy tego nie przepracowała z żadnym psychologiem. Biologiczna matka mając te traumy z dzieciństwa roztoczyła w szkole wśród znajomych i swojej rodziny wersję, że uprawialiśmy seks PRZY DZIECKU. W opini psychologów ( naszych znajomych ) to biologiczna matka MUSI iść do psychologa, bo będzie na każdą sytuację stresową reagowała furią i wściekłością i to matka ma poważny nieprzepracowany problem z dzieciństwa. Innego mechanizmu nie wytworzyła. Molestujący ojczym nigdy nie poniósł żadnych konsekwencji swoich czynów, a matka mojej byłej partnerki nigdy z nią nie była u żadnego specjalisty. Wyjechała do Niemiec układając sobie życie na nowo z nowym mężem. - psycholog szkolny wraz z kurator szkolną powiedziały, że mam przeprosić dziecko. Że nie ma we mnie empatii, tylko podchodzę do sprawy na chłodno i bez emocji. Natomiast W MOJEJ subiektywnej opinii nie powinienem przepraszać, bo byłoby to przyznanie się do tego, że seks małżeński to zło i reakcja matki ( do dziś samotna ) była poprawna. Nie uprawialiśmy seksu przy dziecku świadomie ani specjalnie - to jak siedząc na toalecie ktoś by wszedł i powiedzieć, że przy kimś się załatwiać? Wytłumaczyłem synowi, że to, co zobaczył, jest w małżeństwie normalnym sposobem okazania miłości między żoną a mężem i sam też to będzie robił. - nasi znajomi psycholodzy stwierdzili, że to matka swoimi reakcjami i emocjami rozdrapała niepotrzebnie ranę. Zalecili po wytłumaczeniu synowi już do tego nie wracać. Nie chodzić po żadnych seksuologach ani terapeutach z dzieckiem na co nalegała biologiczna matka. Posłuchałem się moich znajomych psychologów. I teraz pytania do Państwa, jako że jesteście Państwo niezaangażowani emocjonalnie i cała sytuacja jest anonimowa dla wszystkich stron w tej kwestii - czy moja postawa i wytłumaczenie synowi po radach znajomych psychologów były właściwe? - Czy reakcja matki i to jak zdemonizowała nasz małżeński seks swoją reakcją były właściwe? Czy psychologowie ( nasi znajomi ) maja rację w swojej interpretacji i poradach ? Czy matka dziecka powinna odbyć jakąś terapię ? - dodam jeszcze, że matka biologicznej matki jest jej doradcą. Nie jest ŻADNYM psychologiem ani terapeutą. Popiera córkę w 100% mówiąc, że sama by zrobiła identycznie, bo ona się kieruje sercem i emocjami. Jak sama mówi, nigdy nie rozmawiała z rodzicami na żadne trudne tematy. W mojej subiektywnej ocenie musiała wytworzyć jakiś rodzaj mechanizmów obronno- poznawczych, a bez wsparcia rodziców postawiła na swoje emocje. Dokonała emocjami wyboru ojca córki ( rozstanie ) oraz wyboru ojczyma - również zakończone rozstaniem. Ale córce polecą kierowanie się emocjami ... Nazywa mnie chorym psychicznie facetem i to ja mam iść na terapię ( mimo braku posiadania jakiegokolwiek wykształcenia kierunkowego )... więc ja jej powiedziałem, że to ona też ma nieprzepracowane problemy i to ona wraz z córką powinny iść na terapię, pomimo iż są dorosłymi kobietami, wiek nie zalecza traum. Kto w tej sytuacji ma rację ?? Dziękuję za pomoc
Obawy przed agresywnym zachowaniem siostry a choroba przewlekła i zaburzenia adaptacyjne
Mam pewien problem. W sumie zaczyna mnie to coraz bardziej jakby wpędzac w strach/obawy. Zacznę od tego, że choruję od dziecinstwa przewlekle. Siostra zaczęła z tego powodu się, że mnie wyśmiewać, dogadywać mi mam też chorobę lecząc się u psychiatry- zaburzenia adaptacyjne. Wczoraj doszło do dużej sprzeczki gdzie uderzyłam siostrę, ona mnie powiedziała, że nie odezwie się do mnie. Siostra nawet z agresją doskakuje do mnie gdy usłyszy, że matka mi w czymś pomogła wydziera się, że sobie nie radze mówi, że mam się leczyć nawet w miejscach publicznych obraza. Niedługo ma się do nas przeprowadzić. Zaczynam się trochę że tak powiem już jej bać. Jest ona bardzo agresywna. Wszystko jej przeszkadza, o wszystko się czepia nawet niedomknięte drzwi czy nie zamknięta toaleta gdy ktoś zapomni. Zaraz rzuca, trzaska, krzyczy. Mam obawy, że po wprowadzce ona będzie wręcz mnie nękac czy zastraszac będę się jej bać, że ciągle będzie coś źle i będzie robić mi awantury i obrażać też ze względu na chorobę. Nie mam obecnie możliwości wyprowadzki. Nie wiem co robić.
Syn po 2 latach w przedszkolu dalej nie chce do niego chodzić, miał trudności z jedzeniem i snem, płacze. Co zrobić?
Mój syn chodzi już 2 lata do przedszkola, 1 rok płacz przez pierwsze 2 tygodnie, w nocy budzenie się i płakanie, że on nie chce iść do przedszkola i niejedzenie, dopiero zaczął cokolwiek jeść w drugim półroczu, zaczął się nowy rok przedszkolny codziennie płacz, że nie chce iść do przedszkola, wchodzi i się przebiera z płaczem, wchodzi na salę i już się trochę ogarnia, ale z jedzeniem trochę lepiej, jak się już po niego przychodzi, to mówi, że było fajnie, ale od razu mówi, że jutro już nie przyjdzie- najgorzej jest jak tylko usłyszy, że idziemy do przedszkola, to dostaje histerii, tak choćby szedł za karę do tego przedszkola - już nie wiem, co mam robić czy zmienić przedszkole, a jak się go pytamy, dlaczego nie chcesz iść do przedszkola to odpowiada, bo nie lubi tam chodzić i nie lubi Pani Gosi.
Jak pogodzić się z nową rzeczywistością po rozwodzie rodziców i odzyskać relację z mamą?

Mam 23 lata i od zawsze miałam super kontakt z moją mamą, ale od czasu rozwodu rodziców w tym roku wszystko się zmieniło. 

Był to trudny rok dla mnie pod wieloma względami - studia, rozwód rodziców, a do tego wszystkiego przeprowadzka do nowego mieszkania, mój ślub i moja mała siostra, która ma dopiero 8 lat. 3 miesiące przed moim ślubem, który był planowany od ponad 2 lat, mój tata oznajmił nam, że chce rozwodu, jak się później okazało stała za tym inna kobieta. 

W obliczu tego wszystkiego poświęcałam wiele czasu i energii na rozmowy z mamą i wspieranie jej w tak trudnej dla wszystkich chwili, ale niestety po dwóch miesiącach od początku tej rodzinnej katastrofy moja mama zaczęła desperacko szukać nowego partnera i odsunęła się ode mnie. 

Przestała do mnie dzwonić, spotykać się z nami ze względu na to, że nie pochwalałam tak szybkiej decyzji o szukaniu nowego partnera, bo wiem, że moja mama bardzo kochała tatę i chciałam, żeby przepracowała to najpierw sama ze sobą. 

Jak się jednak okazało, stałam się przez to jej wrogiem i na dodatek okazało się, że w przeciągu pół roku moja mama spotyka się już z 3 partnerem, który jak każdy poprzedni śpi w rodzinnym domu i spędza czas z moją 8-letnią siostrą. 

Jestem przerażona tym, co się dzieje i żadna rozmowa nie ma na to wszystko wpływu. Mama podejmowała próbę wproszenia na mój ślub faceta, którego 2 dni przed ślubem widziała pierwszy raz na żywo, ale odmówiłam, przez co się bardzo pokłóciłyśmy. 

Mama do wszystkich mówi, że nasz kontakt się zmienił, ponieważ teraz mam męża i swoje życie, ale z mężem mieszkamy ze sobą od 5 lat i tak naprawdę ślub nic nie zmienił w naszej relacji. 

Od tamtej pory widziałyśmy się 2 razy, przyszły święta a ja bardzo tęsknię za moją siostrą i dawną mamą. 

Rodzice męża nie żyją, a my jesteśmy w kropce. 

Pojawił się kolejny partner i po raz kolejny mam go zaakceptować albo moja mama zastrasza mnie, że już nigdy więcej się do mnie nie odezwie, jeśli nie przyjedziemy do nich na święta i zabroniła mi zabrać siostrę do siebie. Babcia straszy mnie, że moja mama zrobi sobie krzywdę przeze mnie, a mama grozi, że kolejnym razem, zamiast odwiedzać ją na święta, to będę odwiedzała jej grób. Jestem bardzo tym wszystkim zmęczona i potrzebuję wsparcia.

Jak pomóc dziecku cierpiącemu na smutek i poczucie pustki oraz skłonności do samookaleczenia?

Moje dziecko jest smutne, nie odczuwa emocji, mówi, że jest puste w środku. Dochodzi do samookaleczenia. Ma przyjaciół, ma chłopaka, który ją wspiera. Ale z dnia na dzień jest coraz gorzej. Jak jej pomóc?

Tajemnica, która mnie niszczy

Od 19 lat mam tajemnicę, która mnie zabija. Wiem, że jak się wyda znienawidzą mnie rodzina dzieci. Obecny partner mnie zostawi. Czuję, że wariuje powoli. Od dawna leczę się na nerwice lęki ataki paniki. Teraz mam natłok myśli, co to będzie jak się wyda co mam robić. Błagam pomóżcie, bo czuję że umieram w środku

Jesteśmy rodziną zastępczą. 11-letnia dziewczyna bardzo chciałaby od nas iść i wrócić do mamy.
Mam problemy z dziećmi, zwłaszcza z dziewczyną 11 letnią. Jesteśmy rodziną zastępczą, a ona robi wszystko, by od nas iść i wrócić do mamy, ale to niemożliwe jak na razie.
Czuję się odrzucona przez rodzinę po nieoczekiwanym wyjeździe nad morze

Dzisiaj się dowiedziałam czegoś. Dowiedziałam się, że moja mama i dwie siostry jadą w czwartek nad morze, wracają w poniedziałek. Ja wiem, mówiłam siostrze jednej ze nie pojechałabym z nimi, bo po prostu nie czuję się komfortowo przy mamie i przy nich. A także z uwagi na bliznę po operacji. No...tak...tak mówiłam. A dzisiaj jak te słowa okazały się prawdą, to mnie to zabolało. Bo jak teraz sobie pomyślałam...To przecież mogła się mnie ostatecznie zapytać, czy moja decyzja, że nie jadę, jest ostateczna...a one nic... Poczułam się wyobcowana. Poczułam się odrzucona po raz kolejny w życiu przez nich. Owszem z tą siostrą jedna mam w miarę poprawne relacje jednak... Dlaczego to tak zabolało?

Jak mam radzić sobie ze stresem? Szybko się denerwuję
Jak mam radzić sobie ze stresem? Szybko się denerwuję, a złość wyładowuję na rodzinie. Byłem już tak nerwiony, że chciałem pobić siostrę. Cały czas mam stan napięcia nerwowego, byle co już się denerwuje. To wynika z dzieciństwa, co przeżyłem i po śmierci taty on umiał do mnie dotrzeć i stawić mnie do pionu. Proszę o pomoc.
Szwagier i szwagierka kompletnie nie odpowiadają mi swoimi zachowaniami, charakterem, sposobem bycia. Ich dzieci również niszczą wiele rzeczy, są niekulturalne. Mimo to, oni przyjeżdżają do nas gościnnie, ponieważ mieszkamy u teściowej.
Mieszkam z żoną i dziećmi u jej matki. 6 lat temu postanowiliśmy się tam wprowadzić, mieszkała sama w dużym domu. Nasza praca zawodowa też sprzyjała tej przeprowadzce. Z Teściową układa nam się generalnie dobrze, a nawet bardzo dobrze. Problem jest z siostrą mojej żony i jej mężem. Jak przyjeżdżają na święta to atmosfera jest okropna. Nasi synowie są w podobnym wieku(dwa tygodnie różnicy, 6 lat). Problemem jest zachowanie syna szwagierki. Uważam, że za dużo sobie pozwala, dużo rzeczy zniszczył, nie szanuje domu, w którym mieszkamy. Szwagier uważa to za normalne zachowanie, sam jest taki. Ma ogromne ego. Szwagierka widzę, że stała się zobojętniała i przestała reagować. Z żoną reagowaliśmy na złe zachowania, przez to wychodzimy na najgorszych. Żona uważa, że wina też jest po naszej stronie. Ja po serii zachowań i wizyt usunąłem się, ale jeżeli wypływają jakieś sytuacje to reaguje. Pół roku temu wygarnąłem szwagrowi, że dziecko jest nie dopilnowane(po kolejnym zniszczeniu). W odpowiedzi otrzymałem, że oni do nas nie przyjeżdżają tylko do teściowej. Ostatnio miałem spięcie ze szwagierką, jej syn znowu przekroczył granicę. Zwróciłem mu uwagę i wymsknęło mi się "jesteś niewychowany". Chłopak przekazał matce i z tego wynikła kolejna kłótnia. Rozumiem, że stanęła w obronie własnego dziecka. Powiedziałem jej, że chłopak nie szanuje tego domu, a ona nie widzi złego zachowania. Moja żona po raz kolejny to mocno przeżyła, ja znowu wyszedłem na najgorszego. Tylko nikt nie widzi, że nasza strefa komfortu po raz kolejny została naruszona. Teściowa uważa, że zachowujemy się nie gościnnie. Nasz syn zawsze te przyjazdy też mocno przeżywa, razem się bawią z synem szwagierki (jednak dziecko też ma ogromne ego po ojcu i mój syn też cierpi, gdy brat cioteczny dominuje zabawę). Najlepiej byłoby się wyprowadzić, ale to nie takie proste zaczynać od nowa. Włożyliśmy w ten dom sporo pieniędzy i pracy. Nie chcę, żeby to wszystko odbiło się na naszym małżeństwie i dzieciach. Na koniec dodam, że szwagierka przed wyjściem za mąż oraz teściowa nie reagowały na głupie zachowania szwagra, tak jakby nie chciały go przestraszyć.