Problemy emocjonalne dorosłych dzieci DDD i trudności w relacjach międzyludzkich
Kasia

Katarzyna Organ
Dziękuję, że podzieliła się Pani swoim doświadczeniem.
Smutek, zniechęcenie, rezygnacja, samotność — to nie są oznaki słabości. To sygnały, że zmaga się Pani z czymś naprawdę trudnym i bolesnym. Dorastanie w rodzinie dysfunkcyjnej ma ogromny wpływ na całe życie — na poczucie własnej wartości, na relacje, a także na sposób, w jaki postrzegamy siebie i świat. To, że coś w Pani zostało zranione i nie zostało odpowiednio zaopiekowane wcześniej, nie oznacza, że jest Pani „gorsza” ani że nie zasługuje Pani na miłość, więź czy ciepło.
Instynkt macierzyński nie pojawia się u każdej kobiety — i to jest w pełni naturalne. Warto mieć świadomość własnych potrzeb i granic, zamiast próbować dopasowywać się do oczekiwań otoczenia. Decyzje o rodzicielstwie podejmowane wbrew sobie mogą być bardzo obciążające. Jeśli nie czuje Pani potrzeby posiadania dzieci, to ważna informacja o Pani samej — i warto ją potraktować z szacunkiem.
Ma Pani 40 lat — wciąż wiele może się wydarzyć. Brak partnera czy dzieci nie świadczy o Pani wartości. Proszę pamiętać: Pani wartość nie zależy od statusu relacyjnego ani od posiadania potomstwa.
Jeśli czuje Pani, że jest trudno, warto poszukać wsparcia — czy to u psychologa, terapeuty, czy w grupach wsparcia dla osób z podobnym doświadczeniem. Często można znaleźć takie inicjatywy, również bezpłatne — stacjonarne lub online.
Z pozdrowieniami
Katarzyna Organ
psycholog, psychoterapeuta

Dominika Krawczyk
Samotność, brak spełnienia w relacjach, a także poczucie wyobcowania z powodu różnic w życiu – to bardzo trudne emocje, które mogą sprawiać, że zaczyna Pani wątpić w siebie i swoje wartości. Chciałabym jednak, żeby Pani wiedziała, że Pani uczucia są zrozumiałe i absolutnie nie oznaczają, że jest Pani "gorsza" od innych. Czasami myśli o samotności i poczucie, że nie pasujemy do otaczającego nas świata, mogą prowadzić do negatywnej samooceny, ale to nie oznacza, że tak musi pozostać.
Pochodzenie z rodziny DDD (Dorosłe Dzieci z Rodzin Dysfunkcyjnych) może w znaczący sposób wpłynąć na Pani postrzeganie siebie, relacje międzyludzkie i ogólną zdolność do nawiązywania bliskich więzi. Często osoby, które wychowały się w takim środowisku, borykają się z brakiem poczucia bezpieczeństwa emocjonalnego, co może prowadzić do trudności w zaufaniu innym i w budowaniu stabilnych, zdrowych relacji.
Czuje się Pani źle, bo nie ma Pani partnera, dzieci, i nie czuje się Pani spełniona w tych aspektach, ale warto pamiętać, że Pani wartość nie zależy od tego, co Pani ma, ale od tego, kim Pani jest. Istnieje wiele kobiet, które nie czują potrzeby posiadania dzieci i są szczęśliwe w innych aspektach życia. Każdy człowiek ma inne pragnienia, a to, że nie podąża Pani za określoną drogą, nie czyni Pani mniej wartościową. Jeśli nie pociąga Panią macierzyństwo, to absolutnie w porządku – Pani życie i Pani wybory są ważne.
Ważne, żeby Pani wiedziała, że nie jest Pani w tym sama. Choć może się teraz wydawać, że nie ma Pani nikogo, kto by Panią zrozumiał, warto szukać wsparcia u osób, które potrafią dać Pani ciepło, zrozumienie, i które będą wspierały Panią w drodze do lepszego poznania siebie. Może to być terapia, może grupy wsparcia dla osób w podobnej sytuacji, może po prostu rozmowy z osobami, które naprawdę chcą Pani pomóc. Samotność nie musi trwać wiecznie – czasami zmiany zaczynają się od małych kroków, ale warto o nie walczyć.
Pani wartość jest niezależna od posiadania partnera czy dzieci. Każdy człowiek ma swoją unikalną drogę i może Pani znaleźć spełnienie w innych sferach życia, które dają Pani poczucie sensu i satysfakcji. Warto pracować nad sobą, dawać sobie przestrzeń do zmiany i szukać wsparcia, kiedy tego tylko potrzebujemy.

Karolina Maciejewicz
Cześć,
Dziękuję, że podzieliłaś się swoją historią. Widzę w Twoich słowach dużo bólu, samotności i poczucia niesprawiedliwości i to wszystko jest zrozumiałe. Masz prawo czuć się tak, jak się czujesz. To, że wyrosłaś w rodzinie dysfunkcyjnej, mogło naprawdę mocno wpłynąć na sposób, w jaki dziś budujesz (lub próbujesz budować) relacje, także na Twoją relację z samą sobą.
Nie jesteś „gorsza”, choć rozumiem, że możesz się tak czuć. Normy społeczne często brutalnie odcinają tych, którzy nie wpisują się w schemat „partner – dzieci – dom”. Ale to nie znaczy, że Twoje życie jest mniej wartościowe. To, że nie masz dzieci czy męża, nie sprawia, że jesteś mniej „kobietą”.
To, co piszesz o relacjach, o tym, że nikt nie chciał z Tobą być na dłużej, że nikt nie chciał dzieci, brzmi jak wiele rozczarowań i zawiedzionych nadziei. Ale to nie mówi o Twojej wartości raczej o tym, jak trudne i nieprzewidywalne bywają spotkania międzyludzkie, zwłaszcza gdy niesiemy ze sobą emocjonalny bagaż z domu rodzinnego.
Możesz być zmęczona, zrezygnowana, ale jeszcze nie wszystko stracone. Może to moment, w którym warto zatroszczyć się o siebie nie przez pryzmat „muszę kogoś znaleźć”, ale: „co mogę dać sobie tu i teraz, żeby nie czuć się tak źle?”. Czasem pierwszy krok to nie zmiana sytuacji, tylko zmiana sposobu, w jaki mówimy do siebie samej.
Gdybyś miała wsparcie psychoterapeutyczne, szczególnie kogoś, kto pracuje z osobami z doświadczeniem DDD, mogłoby to być bardzo pomocne. Ale nawet jeśli nie teraz, to chcę, żebyś wiedziała: nie jesteś sama. Jesteś ważna.
Jestem z Tobą myślami,
Karolina Maciejewicz
Psycholog, diagnosta

Agnieszka Domaciuk
Pani Kasiu!
Dostrzegam wiele smutku w Pani wypowiedzi, są to trudne momenty, kiedy relacje z osobami z najbliższego otoczenia zmieniają się z czasem i wartości, którymi każda ze stron zaczyna się, kieruje stają się mniej spójne. Macierzyństwo nie definiuje w żaden sposób nikogo, to decyzja, która podejmowana jest przez wiele kobiet, ale nie wszystkie. Bardzo istotne jest, aby dotarła Pani do tego, jakie właściwie są Pani potrzeby i co można zrobić w kierunku ich realizacji. Pamiętajmy, że każdy z nas będzie kierował się w życiu czymś innym, innymi potrzebami, celami i marzeniami, dlatego tak ważne jest zauważenie, zidentyfikowanie i nazwanie własnych. Zgłasza Pani pogorszenie samopoczucia oraz samooceny, a to już ważny sygnał do podjęcia wsparcia, dlatego zachęcam do skorzystania z pomocy specjalisty - psychologa bądź psychoterapeuty. Zbudowanie dobrze ugruntowanego własnego poczucia wartości może otworzyć Pani naprawdę wiele możliwości samorealizacji, które wcześniej przez negatywne myśli na temat siebie mogły być przez Panią niedostrzegane. Każdy człowiek ma prawo do tego, aby być szczęśliwym i dążyć do tego we własnym życiu!
Pozdrawiam,
Domaciuk Agnieszka

Julia Łukasiewicz
Dzień dobry,
dziękuję Ci, że podzieliłaś się tutaj swoją historią i tym, co czujesz. Widzę, że to, przez co przechodzisz, jest dla Ciebie naprawdę trudne. Samotność, niezrozumienie i poczucie „inności” potrafią bardzo boleć. Chcę, żebyś wiedziała, że to, że nie masz dzieci czy partnera, nie czyni Cię mniej wartościową. Każda historia jest inna — i każda zasługuje na szacunek.
Jeśli masz możliwość — warto byłoby porozmawiać ze specjalistą, np. psychoterapeutą, szczególnie z kimś, kto pracuje z osobami z rodzin DDD. To może być miejsce, gdzie poczujesz się wysłuchana i zrozumiana — tak prawdziwie.
To, że tu napisałaś, już jest oznaką siły. Masz prawo czuć, co czujesz. I masz też prawo szukać dla siebie innego życia — życia, które będzie bardziej Twoje.
Z pozdrowieniami
Julia Łukasiewicz
Psycholog

Pracownia Psychoterapii Wolne Myśli
Dzień dobry,
rozumiem, że to, co teraz przeżywasz, jest ogromnym ładunkiem emocjonalnym. Życie w poczuciu samotności, niezrealizowanych oczekiwań i przeświadczeniu o byciu "gorszą" może wywoływać głęboki ból, poczucie oddzielności od innych oraz silny niepokój. W Twoich słowach widać, jak bardzo odczuwasz wpływ przeszłych doświadczeń – zarówno związanych z rodziną, jak i z nieudanymi relacjami.
Pochodzenie z rodziny DDD (z tzw. "rodziny dysfunkcyjnej") często wiąże się z wieloma trudnymi przeżyciami i wpływa na sposób, w jaki postrzegamy siebie oraz relacje z innymi. W takich rodzinach dzieci często uczą się, że ich potrzeby emocjonalne są mniej ważne lub nawet ignorowane. W takich warunkach może rozwinąć się poczucie, że bycie sobą jest niewystarczające, że nie zasługujemy na miłość, bliskość i wsparcie.
Twoje poczucie, że jesteś gorsza, może wynikać właśnie z tego "wzorcowego" doświadczenia z dzieciństwa. Być może zinternalizowałaś w sobie przekonanie, że nie zasługujesz na szczęście, że nie spełniasz pewnych norm, które są w społeczeństwie cenione – jak np. posiadanie rodziny, dzieci czy męża. Takie przekonania są często bardzo głęboko zakorzenione w psychice i mogą silnie wpływać na to, jak postrzegamy siebie i swoje możliwości w dorosłym życiu.
Wydaje się, że osoby, które wyrażają takie uwagi, przekładają własne doświadczenia (związane z rodziną, dziećmi, własnym poczuciem spełnienia) na oczekiwania wobec Ciebie. Są to subtelne, ale często raniące komentarze, które mogą sprawiać, że czujesz się wykluczona i niezrozumiana. Warto zastanowić się, na ile ich przekonania i komentarze mają coś wspólnego z nimi samymi – z ich lękami, oczekiwaniami, a na ile są to rzeczywiste odzwierciedlenie Twoich prawdziwych potrzeb.
Przykład z "poziomem" jest bardzo ciekawy, ponieważ jest to pewna forma społecznej presji, która mówi, że w pewnym wieku trzeba osiągnąć pewne "standardy". Jednak takie przekonania mogą wywierać presję na Twoje poczucie własnej wartości i sprawiać, że czujesz się "na marginesie". Ważne jest, abyś miała świadomość, że Twoja wartość nie zależy od tego, w jakim etapie życia jesteś, czy masz dzieci, czy męża. To, co czujesz, jest absolutnie ważne i zasługujesz na szacunek, niezależnie od Twojej sytuacji życiowej.
Twoje doświadczenia związane z brakiem instynktu macierzyńskiego są całkowicie w porządku, mimo że mogą być niezgodne z tym, co społeczeństwo często uważa za "normalne". Często mówi się, że to, co czujemy lub czego nie czujemy, jest wynikiem naszych własnych, indywidualnych doświadczeń, które formują nasze pragnienia, lęki i potrzeby. Brak pociągu do macierzyństwa nie czyni Cię w żaden sposób mniej wartościową ani "gorszą". Możliwe, że w Twoim przypadku nie miałaś w swoim życiu odpowiednich wzorców, które wzbudziłyby w Tobie pragnienie posiadania dzieci. Może być też tak, że Twoje wcześniejsze doświadczenia, takie jak choroby czy nieudane relacje, spowodowały, że tego typu potrzeba nie rozwinęła się.
Możliwe, że twoje przeżycia w relacjach z innymi – gdzie nie pojawiał się temat rodziny, dzieci czy chęci ich posiadania – mogą wynikać z bardziej ukrytych mechanizmów obronnych. Może np. bojąc się odrzucenia, unikałaś pełnych zaangażowań w relacje, co utrudniało naturalny rozwój pragnień związanych z macierzyństwem.
Z Twoich słów przebija także głęboka samotność, która może wynikać z poczucia, że nie ma miejsca na Twoje pragnienia, Twoje "ja". Wydaje się, że zarówno w relacjach z innymi, jak i w Twoim odczuciu siebie, nie czujesz się dostrzegana ani kochana w taki sposób, jak tego potrzebujesz.
Poczucie, że jesteś w "nędznym mieszkaniu socjalnym", może być metaforą tego, jak postrzegasz siebie – "na marginesie" życia, z dala od pełni, spełnienia i wspólnoty. W psychoanalizie jest to typowy mechanizm obronny związany z depresją czy uczuciem "pustki" – kiedy czujemy się niezrealizowani, to zaczynamy również postrzegać siebie jako mniej wartościowych.
Warto, byś spróbowała spojrzeć na siebie nie przez pryzmat porównań do innych, ale przez pryzmat swojej unikalnej historii. Jesteś całą sobą, z każdą swoją trudnością i każdą wartością. Czasami proces uświadamiania sobie swoich prawdziwych potrzeb i emocji wymaga cierpliwości, ale jest możliwy. Twoje życie, Twoje przeżycia – to, co czujesz – zasługuje na zrozumienie i szacunek.
Z wyrazami szacunku
Pracownia Psychoterapii Wolne Myśli (Weronika Berdel)

Kacper Urbanek
Dzień dobry,
Bardzo Ci dziękuję za to, że się podzieliłaś tym, co czujesz, to wymaga odwagi. To, że nie masz dzieci czy partnera, nie czyni Cię ani gorszą, ani mniej kobiecą. Twoja wartość nie zależy od spełnienia cudzych oczekiwań ani od tego, czy wpasowujesz się w jakieś społeczne normy. Wspomniałaś, że pochodzisz z rodziny DDD to ogromny bagaż emocjonalny, który potrafi bardzo wpłynąć na sposób, w jaki budujemy relacje i jak widzimy siebie. To, że nie masz instynktu macierzyńskiego, nie oznacza, że jesteś niewłaściwa, po prostu jesteś sobą. Różnimy się, mamy różne potrzeby, doświadczenia i drogi. I każda z tych dróg ma wartość. Samotność, szczególnie w okresie świątecznym, potrafi mocno przytłoczyć, zwłaszcza gdy otoczenie nie okazuje zrozumienia. Ale to, że dziś jest Ci ciężko, nie znaczy, że zawsze tak będzie. To, co może pomóc, to małe kroki kontakt z kimś wspierającym, rozmowa z psychologiem, znalezienie miejsca, gdzie możesz poczuć, że ktoś naprawdę Cię słyszy i widzi. Jesteś ważna. Nawet jeśli dziś czujesz się niewidzialna i pominięta Twoje życie się liczy. Jeśli czujesz, że nie dajesz już rady, bardzo zachęcam Cię, byś poszukała wsparcia terapeutycznego. Nie jesteś sama, nawet jeśli teraz tak to wygląda. Chciałbym, żebyś wiedziała, że zasługujesz na troskę, ciepło i relacje, w których będziesz po prostu sobą.
Z pozdrowieniami
Kacper Urbanek
Psycholog, diagnosta

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?
Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!
Dobierz psychologaZobacz podobne
Gdy umierają moi znajomi lub ludzie z rodziny, to nic nie czuję.
Nie chodzę nawet na ich pogrzeby. Czy powinnam mieć w sobie żal, rozpacz itp.? Czy to ten słynny narcyzm? Dodam, że nie lubię większości ciotek, kuzynów i powody mam do tego słuszne. Bardzo często wspominam kolegę, który umarł za czasów szkolnych i jest mi przykro. Albo gdy umarła Pani, która mi pomogła... Natomiast gdyby moi rodzice umarli, to z jednej strony na pewno byłoby mi ciężko, ale bardziej bym czuła ulgę i wolność. Z nimi kojarzy mi się tylko wstyd i pas. Podobnie mam z siostrą, która znęcała się nade mną od małego i zrujnowała psychikę. Mając 30 lat, potrafiła mnie bluzgać i wyśmiewać się. Wiele osób pozwalała sobie na takie traktowanie mnie, bo trochę niedomagań po wypadku. Ale jestem w pełni sprawna umysłowo.
Gdy zaczęłam się mocniej rehabilitować sama i stawiać granice, to przestałam być workiem treningowym dla wszystkich i mam wrażenie, że przypisują mi swoje cechy! Wmawiają, że mam urojenia, że nikt mnie nie bił, że to ja jestem chamska, opryskliwa, źle się odnoszę.... A wręcz powinnam leczyć psychiatrycznie. Ludzie, którzy gnoili mnie latami, mają amnezję.
Proszę tylko nie usprawiedliwiać przemocy, bo ja pochodzę z domu przemocowego i pomagam ludziom, nie obrażam nikogo.
Cześć, mam pytanie - Jakie są pierwsze objawy FAS u niemowląt i małych dzieci? Mam siostrę, która urodziła synka 6 miesięcy temu. Mały niby zdrowy, ale coś mi nie daje spokoju. On jakoś inaczej patrzy, czasem jakby w ogóle nie reagował na dźwięki, a czasem płacze bez powodu i nie da się go uspokoić.
Siostra mówi, że to normalne u niemowlaków, ale ja mam wątpliwości. W ciąży Kaśka trochę imprezowała, nie jakoś codziennie, ale w pierwszych miesiącach na pewno zdarzało się piwo czy wino. Mówiła, że „jedno to nic”, a teraz zaczynam się bać, czy to nie miało wpływu. No i jeszcze to – rozwija się wolniej niż córka mojej koleżanki, która jest tylko miesiąc starsza.
Ona już próbuje raczkować, a siostrzeniec ledwo na brzuchu leży i szybko się męczy.
Może to po prostu jego tempo, a może coś jest nie tak?
Czy przesadzam?
Moje dziecko (2,5 lat) od dwóch miesięcy budzi się 2-3 razy w nocy (od zawsze idzie spać około 19-19,30, budzi o 21,24,2 lub 5) z niekontrolowanym płaczem, krzykiem i histerią nie do opanowania. Nie daje się uspokoić, mimo że próbujemy razem z mężem na różne sposoby, a w trakcie tych epizodów dziecko jest niespokojne, mówi sprzeczne rzeczy, np. 'mama tulić, mama nie tulić' pić, nie pić i nie daje się przytulić, tupie, kładzie się tarza...
Epizody trwają około godziny/ do 2. Dziwie się, że sąsiedzi są tak wytrzymali. W dzień córka rozwija się prawidłowo, zachowuje się spokojnie i nie zauważamy większych problemów, jest mądrą dziewczynką, z jedzeniem nie ma problemów, ma wszystkie ząbki.. W Październiku pozbyliśmy się smoczka, miała tylko na sen, ale przez miesiąc spała dobrze. Problem był tylko w żłobku, gdy widziała u innych dzieci, ale przeszło. Martwi mnie to zachowanie – czy mogą to być lęki nocne, problemy emocjonalne, a może coś innego?
Jak powinnam reagować, skoro nie da się dotknąć, a z drugiej strony jest noc.. Co powinniśmy zrobić, żeby pomóc dziecku i czy konieczna jest dalsza diagnoza i gdzie szukać pomocy?
Nie pomagają misie i kocyki ani bajki i kołysanki, ani zapalona lamka... Jestem już wykończona, sfrustrowana.
Już nie wiemy, co robić.. Na koniec powiem, że mała przesypiała cale noce do 6 mnc życia, dlatego jest to dla mnie niepokojące.
Dziękuje i proszę o pomoc
Mam 2 problemy z moim 15-letnim synem. Otóż cierpi on na dziwne zaburzenia lękowe.
1. Lęk przed morzem (od 3 lat). Syn od dziecka bardzo często bywał nad morzem — szacunkowo około 30 razy. Przez wiele lat nie miał żadnego problemu z wodą ani plażą, chętnie uczestniczył w kąpielach i spacerach, kochał wyjazdy nad morze. Około 3 lata temu zaczęło się od lekkiego niepokoju przy morzu (niechęć do wchodzenia do wody, napięcie). Z każdym kolejnym wyjazdem lęk narastał – aż do obecnego momentu, w którym pojawia się panika nawet przy rozmowie o wyjeździe nad morze. Nie wskazuje konkretnej przyczyny – nie pamięta, by coś złego się wydarzyło. Reakcja ma obecnie charakter silny – unika tematu, reaguje lękowo na zdjęcia morza, plany wakacyjne.
2. Lęk przed odkurzaczem (nowy objaw). Około 2 tygodnie temu pojawił się nagle silny lęk przed odkurzaczem. Wcześniej nie miał z nim żadnych problemów — wręcz przeciwnie, często sam odkurzał lub był obok, gdy ktoś odkurzał. Teraz mówi, że „boi się” odkurzacza, unika pomieszczenia, gdy odkurzacz jest włączony, wychodzi z domu na wiele godzin po tym jak włączam odkurzacz. Nie ma nadwrażliwości słuchowej (lubi głośną muzykę), nie ma diagnozy ze spektrum autyzmu.
Poza tymi dwoma lękami syn funkcjonuje normalnie. Chodzi do szkoły, uczy się ponadprzeciętnie, ma znajomych, nie wycofuje się z życia towarzyskiego. Nie zauważyliśmy wyraźnych objawów depresji, problemów ze snem czy odżywianiem. Jedyne, co nas niepokoi, to narastający lęk w jednej sferze i nagły lęk w drugiej.
Chciałbym wiedzieć, co mojemu synowi dolega i jak to leczyć.
Witam, jestem w związku nieformalnym od 8 lat.
Zarówno ja, jak i partner jesteśmy po 30, mamy stabilną, dobrze płatną pracę, poczynione inwestycje i możemy sobie pozwolić na kilkukrotne wyjazdy w ciągu roku. Taka sytuacja ma miejsce praktycznie od początku związku. Niby wszystko wydaje się idealne, ale co jakiś czas nachodzą mnie pewne wątpliwości i przemyślenia. Rozpoczynając ten związek, liczyłam na to, że w przyszłości będziemy małżeństwem, stworzymy rodzinę.
Przy rozpoczynaniu znajomości mój partner powtarzał, jak bardzo cieszy go, że mamy wspólne wartości (oboje jesteśmy z tradycyjnych konserwatywnych rodzin).
Po jakimś czasie trwania związku zaczęłam liczyć na oświadczyny. Przy każdym wyjeździe miałam na to cichą nadzieję.
Moje oczekiwania bardzo delikatnie sugerowałam partnerowi. Próbowałam też rozpoczynać rozmowy o dzieciach, gdyż zbliżałam się do 30 urodzin, a nasza sytuacja materialna była bardzo dobra. Byłam zbywana, często te rozmowy kończyły się wymianą zdań, a potem temat zanikał. W efekcie nie wiedziałam co na ten temat tak właściwie myśli partner i jakie ma plany na wspólną przyszłość. Podejmowałam próby wiele razy, ale bezskutecznie. W międzyczasie w naszym otoczeniu pojawiały się śluby i dzieci, a ja czułam, że tkwię w miejscu.
W końcu podczas jednej z rozmów usłyszałam od partnera, że nie obiecywał mi ślubu przed wejściem w związek, że nie zamierza go brać, bo małżeństwa, jakie zna, nie zachęcają go do tego.
W trakcie naszego związku dowiedziałam się, że w przeszłości był zaręczony, miał brać ślub, lecz na krótko przed dowiedział się o zdradzie narzeczonej. Od tego czasu bardzo zmienił swoje życie i z tego, co słyszałam, zmienił mu się także charakter, stał się dużo bardziej zasadniczy, nieustępliwy. Wiem też, że po tym rozstaniu miał jakieś nieporozumienia finansowe z narzeczoną.
Jego podejście do wspólnych finansów zmieniło się tak, że po tylu latach nie mogę namówić go do wspólnego konta, a co miesiąc zbieram rachunki i wyliczam, ile kosztowały nas poszczególne zakupy i opłaty (mieszkamy wspólnie). Pomimo tego, że on nigdy nie przegląda tych zapisków, czuję się z tym okropnie i co miesiąc wszystko szczegółowo rozpisuję. Od momentu jak dowiedziałam się o tym narzeczeństwie i planach ślubu nie mogę pozbyć się uczucia, że nie jestem dostatecznie dobra.
Co jakiś czas nachodzą mnie wątpliwości, że poprzednia narzeczona była w czymś lepsza i dlatego miała zostać żoną. Mam wrażenie, że podświadomie będąc partnerką, staram się być żoną idealną. Żadna z koleżanek tak bardzo nie nadskakuje swojemu mężczyźnie. Z jednej strony pogodziłam się z brakiem małżeństwa, bo nie wyobrażam sobie być z kimś innych, bo nigdy wcześniej nie doznałam takiego porozumienia, jedności zainteresowań. Żaden partner też nie satysfakcjonował mnie także w innych sferach życia. Partner zaraził mnie swoją aktywnością i pasjami i ciągle mało mi czasu spędzanego razem.
Kilka miesięcy temu stwierdził też, że czas już na dzieci więc jesteśmy na etapie zmiany trybu życia badania swojego zdrowia itp. Pomimo tego wszystkiego w mojej głowie co jakiś czas pojawia się myśl o niespełnionych marzeniach dotyczących ślubu i żal o decyzjach, dotyczących dzieci, których nie podjęliśmy wcześniej. Wszyscy nasi znajomi posiadają już co najmniej jedno dziecko, są w zbliżonym do siebie wieku. A my będziemy tak odstawać, będąc najstarszymi z najmłodszymi dziećmi.
Czasem nie potrafię sobie poradzić z wrażeniem, że poprzednia partnerka była miłością jego życia, a ja jestem jej kolejnym egzemplarzem. Gdy się poznaliśmy, byłam do niej lekko podobna w tym samym typie urody, mamy bardzo podobną sytuację rodzinną, a nawet urodziny w tym samym dniu.
Raz, gdy miałam odwagę, powiedziałam partnerowi, że mnie nie kocha tak, jak kochał ją, zaprzeczył i ten temat nigdy już pomiędzy nami się nie pojawił. Poruszany też ostatnio po raz kolejny temat ślubu skończył się stwierdzeniem, że nie mamy środków na ślub, bo niczego nie dostaliśmy od rodziców i musimy sami się dorabiać, że nie ma pieniędzy na ślub, że jakby był sponsor tego ślubu albo ktoś z nas dostał mieszkanie lub pieniądze od rodziców z choć jednej strony to on by dawno ślub wziął i miał dzieci. Na co dzień jestem szczęśliwa, ale bywają momenty, że mam wątpliwości.
Czy jest możliwe do przepracowania, aby pogodzić się z rezygnacją ze swoich marzeń?