Rodzina nie wspiera mnie, mimo że choruję. Tymczasem ciotka, która nie była w ich życiu chorując stała się dla nich priorytetem.
Magda

Joanna Łucka
Pani Magdo,
rozumiem, że czuje się Pani niesprawiedliwie traktowana przez Pani rodzinę. Że ma Pani potrzebę odczucia wsparcia i troski z ich strony, lecz nie otrzymuje go Pani. Tymczasem dostrzega Pani te troskliwe i opiekuńcze postawy ciotek i wujostwa wobec osoby, która dotychczas niewiele pozytywnego wkładu w system rodzinny wniosła. I istotnie brzmi to niesprawiedliwie i przykro.
Trudno mi wywnioskować z wiadomości, czy obecnie chora ciotka była utrzymywana przez Pani mamę czy swoją matkę. Wydaje mi się też istotne, by wiedzieć, czy ciotka była Pani główną opiekunką przez lata. Są to o tyle istotne informacje, gdyż pomagają nakreślić kontekst Pani sytuacji i funkcjonowania.
Mam takie przemyślenie po przeczytaniu Pani wiadomości, że ludzie bardzo często boją się chorób - własnych i cudzych. Nie rozumieją ich, nie są pewni jak sobie z nimi poradzić, a to budzi lęk. Niezaopiekowany, nienazwany - a być może też nieuświadomiony - lęk prowadzi o unikania. Unikając nie musimy się z nim mierzyć, gdyż budzi to dyskomfort. Być może właśnie tak było z Pani osobą i Pani chorobą - rodzina unikała tematu Pani trudności zdrowotnych z powodu różnego rodzaju obaw i lęku. Oczywiście jako dziecko trudno coś z taką sytuacją zrobić, jakoś na członków rodziny wpłynąć. Natomiast jako dorosła osoba ma Pani tych możliwości i zasobów dużo więcej. Może Pani podjąć próbę otwartego poproszenia o pomoc (być może właśnie to robi Pani ciotka?), a w razie spotkania się z brakiem wsparcia, powiedzieć o tym bliskiej osobie i pokazać, jak się Pani z tym czuje. Może Pani nazwać niesprawiedliwość i obłudę jaką Pani dostrzega, by nie musieć radzić sobie z nią zupełnie sama - co przecież z pewnością wpływa na Pani kontakty z rodziną - nawet jeśli problemy nie są nazwane i ukazane.
Przede wszystkim myślę Pani Magdo, że warto zastanowić się nad swoimi możliwościami poradzenia sobie z problematyką, jaką generuje Pani brak pełnego zdrowia. Czy są obszary, gdzie brakuje Pani sprawczości i wyklucza to Panią z danych aktywności? Trudno podać mi tu przykłady, gdyż nie wiem, z jakimi trudnościami zdrowotnymi się Pani mierzy. Natomiast znalezienie takich obszarów, w których może być Pani niezależna i samowystarczalna (nawet jeśli jest ich niewiele) z pewnością ułatwi Pani funkcjonowanie na wielu polach - zarówno emocjonalnym, jak i relacyjnym, a być może też organizacyjnym.
Wyobrażam sobie jednak, że wskazana byłaby tu konsultacja psychologiczna podczas której możliwe będzie odnalezienie swojego poczucia sprawczości, kompetencji, ale także uporanie się z trudnymi odczuciami względem niesprawiedliwie traktującej Panią rodziny.
Na konsultację można umówić się prywatnie (także online, np. poprzez ten portal) lub na NFZ np. poprzez te strony:
https://czp.org.pl/mapa/
https://pacjent.gov.pl/artykul/psychoterapia
https://swiatprzychodni.pl/specjalnosci/psycholog/
Życzę Pani wszystkiego dobrego!
Pozdrawiam serdecznie
Joanna Łucka
psycholożka

Katarzyna Miksa
Dzień dobry! Pani odczucia i myśli w tej sytuacji są zupełnie zrozumiałe. Można czuć się nieważną, opuszczoną i traktowaną niesprawiedliwie kiedy bliscy tak się zachowują (np. nie kontaktują się, zapominają o odbiorze ze szpitala, pytają o pieniądze) czy tak Pani to czuje? Może być Pani przykro, może Pani być zła w takiej sytuacji. To zrozumiała reakcja i taki stan rzeczy jest dotkliwy i można czuć się traktowaną niesprawiedliwie. Można podejść do radzenia sobie na kilka sposobów. Z jednej strony próby zmiany - takie jak obserwowanie i stawianie granic (np. w kontekście telefonów w sprawie pieniędzy), wyrażanie swoich potrzeb i emocji, sygnalizowanie rodzicom i innym bliskim jak Pani się czuje kiedy jest Pani traktowana w konkretnej sytuacji, na czym by Pani zależało, nazywanie ich zachowań i co one Pani robią itp. Jeśli to nie przynosi zmian - mogą być pomocne umiejętności radykalnej akceptacji (DBT). To jest proces ponownego i ponownego akceptowania swoimi myślami, zachowaniem, emocjami że nie możemy zmienić danej sytuacji w tej chwili. Do tego skupić się na tym jak może Pani o siebie zadbać i swój dobrostan, jeśli bliscy nie są pomocni - jak może Pani w ramach swoich możliwości realizować swoje cele, zadbać o siebie, o swoje interesy (pieniądze z renty są PANI i nie ma nikt inny do nich prawa) i niezależność. W razie potrzeby zachęcam do kontaktu. Powodzenia!

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?
Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!
Dobierz psychologaZobacz podobne
Moja mama 61 lat. Kobieta alkoholiczka z depresją. Uparta, nigdy nie chciała chodzić do lekarza. A gdy już poszła ukrywała prawdę. Nie chodziła na zlecone badania i usg. Aktualnie w szpitalu. Trzęsie się jej całe ciało. Kiedyś tylko ręce. Gdy chodzi to upada. Zanikają jej mięśnie. Tak alkohol wyniszczył jej organizm. Stwierdzili chorobę polineuropatia. Narządy wewnętrzne masakra. Najgorzej wątroba. Ma żółtaczkę. Nie trzyma kału. Ona nie chce żyć. W szpitalu podają jej silne leki. Po nich wygląda jakby była nieobecna, wyciszona. Patrzy tylko w okno. Nie rozmawia. Patrząc w okno płacze. Nie chce naszej pomocy. Powiedziała, że pie**oli ją to życie. Lekarze mówią że, jedną nogą jest w grobie.
Nie wiemy jak z nią rozmawiać. A mnie serce boli, że jest tak nieszczęśliwa, że nie chce żyć. Jak ją wspierać? Zachęcić by walczyła o siebie? Ma małe wnuczki, zawsze powtarzała, że żyje dla wnuczków. A teraz nawet i to ją nie cieszy. Lekarze mówią, że po wyjściu ze szpitala, żeby oddać ją na zamknięty odwyk. Ona nigdy się na to nie zgodzi. Jest zła, że o nią walczymy. Nie radzę sobie z tym. Jestem załamana. Ona chce poprostu umrzeć, a ja nie potrafię się z tym pogodzić.