
Wstydzę się za swoje myśli, które kompletnie się zmieniają w trakcie miesiączki.
Anonimowo
Marek Szafranski
Wyraźnie ma Pani wahania nastroju związane z cyklem miesięcznym. Jest to naturalne zjawisko występujące właściwie powszechnie. Jest to związek z biochemią organizmu, która wywołuje takie stany.
Również myśli oraz sny związane z innym partnerem niż nasz obecny są zjawiskiem naturalnym i zdarzają sie większości z nas. Droga od myśli lub snów do samej zdrady jest długa, a na jej straży stoi nasza wola.
Może być również tak, że w związku zaczyna sie coś psuć. Na poziomie świadomym i racjonalnym nic się nie dzieje, pisze Pani, że wszystko jest dobrze. Być może, że Pani jako osoba wrażliwa, dostrzega to narazie na poziomie nieświadomym. Przejawia sie to w snach i tęsknotach za czymś innym.
Reasumując, dialog wewnętrzny jaki odbywa się w Pani świadomości jest nacechowany subiektywnym postrzeganiem. Sprawia to, że nie jest on dla Pani wiarygodny i pewny. Warto zastanowić sie nad spotkaniem z psychologiem. Przegadania trapiących Panią wątpliwości i podjęciu wspólnej decyzji co z tym zrobić. Być może, że wystarczy kilka spotkań, by rozwiać chmury. Możliwe jest także, że problem jest głębszy, wymagający dłuższej terapii.
Wiem, że trudno jest podjąć decyzję o pójściu do specjalisty. Widząc jednak Pani cierpienie i wewnętrzne rozdarcie zachęcam do podjęcia tej decyzji. Nie warto cierpieć, gdy rozwiązanie jest w zasięgu Pani decyzji.
Życzę powodzenia i podjęcia decyzji😁
Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?
Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!
Kamila Błędek
Dzień dobry :)
Na wstępie wspomniała Pani, że Państwa związek trwa już 7 lat, to naturalne, że po takim czasie mogą wystąpić jakieś kryzysy. Związek też przechodzi różne fazy, ta pierwsza początkowa związana z tak zwanym okresem miodowym - mija, i pojawia się przyzwyczajenie, codzienność, pewna rytuna. Tak samo jak my - jako indywidualne jednostki ulegamy zmianom na przestrzeni życia, tak samo zmianom ulegają nasze relacje, można powiedzieć że one też są żywym organizmem, który wymaga od nas ciągłej pracy i dbałości, by rozwijał się na takim samym poziomie, jak rozwijamy się my.
To co robi Pani - rozmawia i konfrontuje swoje wątpliwości z partnerem jest bardzo kluczowe, bo dzięki temu on wie co się z Panią dzieje, i Pani też nie tłumi tych uczuć i swoich reakcji, co mogłoby powodować konflikty, izolowanie się.
Zapewne to co Pani odczuwa budzi dyskomfort, poczucie dezorientacji. Być może warto rozważyć konsultacje z psychologiem by przyjrzeć się szerzej temu co Pani czuje, co się kryje pod tymi wątpliwościami i też być może pozwoli to wspólnie znaleźć odpowiedzi, a z nimi spokój.
Pozdrawiam serdecznie,
Kamila Błędek

Zobacz podobne
Dzień dobry, może to być dość długie ale postaram się szybko opisać problem.
Od roku mierzę się z nasilonymi objawami zaburzeń lękowych i OCD, od około 6 miesięcy skutecznie to leczę. Mimo że teraz praktycznie w ogóle nie widać u mnie tych chorobowych zachowań, to jak się pojawią wszyscy mnie obwiniają i czuję się nonstop winna.
Moim głównym problemem wcześniej były ogromne trudności z wyjściem z domu gdziekolwiek, teraz wychodzę praktycznie codziennie. Problem jest, gdy źle się czuję albo zachoruje, przez to, że chodzę jeszcze do szkoły to w takim wypadku wiadomo, że pójście do niej mi nie pomoże. Zawsze gdy próbuje wtedy zostać w domu by lepiej się poczuć, wszyscy, rodzice i znajomi zarzucają mi tylko, że mnie nie ma, że ich zawiodłam i wszystko wygląda jak rok temu, gdy nie było mnie w szkole tygodniami bez przerwy, teraz zdarza się to naprawdę raz na więcej niż dwa tygodnie.
Czuję się winna, że w takiej sytuacji nie wychodzę, wszyscy chcą by mnie chyba nie było, dla nich przestałam się liczyć z dniem rozpoczęcia moich problemów. Wcześniej idealna przyjaciółka i córka, która zawsze chodzi szczęśliwa i ma dobre oceny, z problemami już jest inną osobą, która tylko robi na złość innym. Nikt nie wierzy w postęp mojej terapii, gdy się na chwilę pogorszy.
Od roku nie czuję, że gdziekolwiek mam swoje miejsce, zawsze dla kogoś nie jestem wystarczająca. Jestem lubiana i kochana tylko, jak jestem zdrowa. Czuje się z tym źle, czasami mam ochotę nawet nie wiem czy umrzeć czy się od wszystkich odciąć. Nonstop jestem w poczuciu winy, wszyscy wiedzą, że jestem osobą bardzo empatyczną, a i tak mówią mi tylko, że robię same problemy i to im się wszystkiego odechciewa. Za każdym razem, gdy mi się pogarsza, nie mogę pójść do terapeuty, bo niby to nie pomaga ,mam tam nie chodzić i marnować czasu na naukę itp.
Mam wrażenie, że nie znam nikogo ani nawet siebie- wszyscy mają w głowie idealną wersję mnie, której nie umiem spełnić. Ja swojej własnej też nie umiem odzyskać. Nie mam siły chodzić do szkoły, męczy mnie ilość bodźców tam, staram się a jak raz się nie uda to jestem najgorsza. Bardzo mi z tym źle, a nie mam jak zwrócić się do terapeuty, więc piszę tutaj licząc na wsparcie.
Cześć wszystkim. Czytając to forum, myślę, jakbyście pisali o mnie. Rzuciłem fajki 1 września 2024 roku. Minęło już pół ponad pół roku. Rzuciłem je ze strachu. Będąc na pogrzebie przeddzień rzucenia, czyli 31.08.2024, stojąc 40 minut, zaczęła mi drętwieć noga, zobaczyłem na zegarek i puls pokazał 137 bpm. (Dziś wiem, że było to ok – ale wtedy, strach panika?). Z perspektywy czasu kilkukrotnie przed pogrzebem bolały mnie lędźwie (rwa) i drętwiała mi noga nawet przed snem (lędźwie zbadane – nie jest idealnie, ale będę żył). Więc to drętwienie też jest z tym związane. Co do pulsu po sprawdzeniu historii zegarka na przełomie 4 lat zakres to 55-170 w ciągu dnia. Oczywiście 170 to przy treningu a 55 w spokoju. Normalne funkcjonowanie człowieka. Nie było żadnych odchyleń długotrwałych.
Ze strachu o ten puls, po pogrzebie, następnego dnia rzuciłem fajki – definitywnie. Któregoś dnia z kolei, puls podskoczył znów do 120, nagle w pracy jak rozmawiałem z kolegami.
Na szybko załatwiłem EKG w przychodni. EKG wykonano 25 minut po tym pulsie – wynik „ekg wzorowe” ciśnienie 120/80. Tętno 100 – podczas badania. Werdykt – stres zaś EKG i serce wzororwo. Ten sam dzień godzina 22 prywatna wizyta kardiolog – werdykt ten sam co w przychodni – słowa lekarza „wyrzuć zegarek”. Później jakoś ucichło do 3 miesięcy od rzucenia.
Byłem na weekendzie, troszkę alkoholu oczywiście bez przesady. Używałem jak większość – piwko na weekend, ale i nie spożywałem po 3 lub 4 miesiące, bo nie było potrzeby czy smaka. Wracamy z weekendu, a mi puls 130 nagle.
Po dojechaniu do domu udałem się na SOR. Wynik – odwodniony – uzupełnienie płynów i elektrolitów – werdykt lekarza – serce bardzo dobre i ok – brak wskazań na zawał i inne rzeczy odwodnienie po weekendzie. Wynik troponiny bardzo dobry. Uspokojenie organizmu i spokój przez jakiś czas. Do początku 2025 roku. I powrotu do pracy po długim wolnym. Kolejny skok pulsu (i tu zaczyna się to, co chce opisać – panika, lęk, zachwianie emocji itp.) zwolnienie się z pracy i wjazd na SOR – werdykt ten sam co poprzednio na SORZE – wszystko ok.
Ale pozostają paniczne myśli (co będzie ze mną, co jak umrę, troska o dzieci, powroty myślami do dzieciństwa, żale za decyzje itp. – po 2 godzinach euforia, radość z życia. Niedawno robione EKG, echoserca i USG żył na szyi – werdykt kardiologa – wszystko ok. Zaś dalej jest badanie pulsu na zegarku, brak motywacji zmęczenie, wahania nastroju, zbieranie na żale a za chwile radość. O co kurka chodzi? Paliłem fajki ponad 20 lat. Rzuciłem z dnia na dzień – bez tabletek (prób rzucenia miałem 1000 !), do tego zrezygnowałem z picia gazowanych i słodzonych napoi – cola, fanta czy energetyki) jedynie cukier to używam do herbaty i kawy. Kawa ograniczona do 1 dziennie (kiedyś pijałem 1 na rok) ostanie dwa lata to i 3 dziennie, ale tylko latte).
Waga skoczyła z 82 do 94 po 3 miesiącach od rzucenia – ale podczas pierwszego zobaczenia pulsu ważyłem max 83.
Teraz wróciłem do wagi 84 – dużo z tych stresów. Moje pytanie brzmi, czy po pół roku mogą być dalej takie objawy?
Stres, panika, żąle, natłok myśli, myśli o przeszłości itp. Czy jest ktoś, kto ma tak samo bądź miał ? Jeżeli tak to ile to trwało. Zbadany mam organizm i nie mam żadnych powodów do paniki. Dopowiem, że w 2021 roku miałem robiony tomograf płuc i nie wykryto nic – żadnych guzków a jak mówiłem technikowi ,że palę papierosy to on mówi, że nie widać. Uprawiałem sport i miałem wielu lekarzy, przechodzą rok rocznie badania wysiłkowe i żaden z lekarzy nie powiedział mi, ze mam coś z sercem. Stawiam na rzucenie fajek. Być może za dużo wolnego czasu – czasami paliłem po 2 naraz i czasami i 2 paczki dziennie. Bez grama alko od 4 stycznia 25. Pomoże ktoś? Dodam, że bywały rożne myśli. ale nie w takim stopniu.
Często łapię się na tym, że moje życie nie rozwija się tak, jak sobie kiedyś wyobrażałam. Coraz częściej myślę o tym, co do tej pory osiągnęłam i czy to wystarcza, wydaje mi się, że nie.
Te myśli mnie przytłaczają. Zaczęłam unikać sytuacji, które kiedyś były dla mnie zwyczajne, bo boję się, jak zareagują inni.
Czy możliwe, że przeżywam coś w rodzaju kryzysu wieku średniego, który ma wpływ na mój lęk?
Zastanawiam się, co mogę zrobić, by sobie z tym poradzić. Bardzo mi zależy na tym, by odzyskać kontrolę nad swoim życiem i znów cieszyć się codziennością.
Jak długo może trwać jakaś terapia, zanim zacznę widzieć pierwsze rezultaty?
Będę wdzięczna za wszelkie sugestie.
