
- Strona główna
- Forum
- psychoterapia, zaburzenia nastroju, zaburzenia osobowości
- Witam, czy żeby...
Witam, czy żeby zdiagnozować lub wykluczyć u siebie problemy psychiczne należy najpierw udać się na pierwszą wizytę do psychiatry, czy wystarczy wizyta u psychologa?
M.K.
Aleksandra Wiśniewska
Dzień dobry,
Każdy z wymienionych specjalistów zdrowia psychicznego może być właściwym kierunkiem, ponieważ po przeprowadzeniu dokładniejszego wywiadu ma szansę skierować w najbardziej odpowiednie miejsce. Znając dokladniej indywidualny stan pacjenta, może lepiej określić, jakie wsparcie w danym momencie będzie najbardziej adekwatne.
Psychiatra zajmuje się dogłębną diagnozą oraz leczeniem farmakologicznym, które w przypadku długotrwałego i uporczywego występowania wymieninych trudności, mogą wymagać włączenia leków.
Skorzystanie z pomocy terapeuty daje natomiast możliwość znalezienia przyczyn doświadczanych trudności, tego, co je warunkuje i podtrzymuje. Jest to okazja do przyjrzenia się swojemu życiu i codziennemu funkcjonowaniu, temu, w jaki sposób budujemy relacje z innymi i samym sobą, jak postrzegamy rzeczywistość. Takie poznanie siebie i swoich mechanizmów jest okazją do zyskania narzędzi do radzenia sobie z trudnościami, poznania swoich zasobów oraz przepracowania doświadczeń, które mogą utrudniać radzenie sobie z emocjami. Leczenie terapeutyczne czasem wymaga równoczesnego wsparcia farmakologicznego.
Psycholog natomiast może udzielić bardziej krótkotrwałego wsparcia opartego o psychoedukację, wsparcie emocjonalne. Może być także pierwszym krokiem zrozumienia swoich trudności oraz kierunków pracy nad nimi, wspomoc w wyborze odpowiedniego nurtu terapii lub pomóc w radzeniu sobie z konkretną zgłaszaną trudnością.
Na drodze zdrowienia zdecydowanie bardzo ważne jest zrobienie tego pierwszego kroku - zwrócenie się o pomoc. Pisząc ten post widać, że szukasz pomocy, chcesz zadbać o siebie. -Trzymam mocno kciuki za dalsze kroki!
Pozdrawiam,
Ola

Zobacz podobne
Mam 16 lat i odczuwam głębokie uczucie pustki oraz dezorientacji, które towarzyszy mi na co dzień. Często czuję się zagubiona, nie wiedząc, gdzie się znajduję ani kim naprawdę jestem, co wprowadza mnie w stan frustracji i zniechęcenia. Zmagam się z problemami z agresją, które przejawiają się w skrajnych reakcjach – zdarza mi się rzucać na moją dziewczynę, wyzywać ją i angażować się w bójki, co sprawia, że nasza relacja staje się coraz bardziej napięta. Czuję także silną potrzebę wyładowania swojej złości na innych, co prowadzi mnie do myśli o pobiciu kogoś, gdy coś mnie zdenerwuje.
Kiedy doświadczam krzywdy ze strony innych, pojawiają się w mojej głowie myśli o zrobieniu sobie krzywdy lub chęci, by trafić do szpitala, aby inni mogli poczuć wyrzuty sumienia i w końcu zauważyć, że naprawdę źle się czuję.
Odczuwam głęboki lęk związany z odrzuceniem i nieustannie boję się, że ktoś bliski może mnie zostawić, co dodatkowo potęguje moje negatywne emocje. Często mam chwile, gdy wydaje mi się, że wszystko może się poprawić, ale nagle doznaję załamania, staję się smutna i zaczynam płakać, co sprawia, że czuję się jeszcze bardziej bezradna.
W moim domu panowała przemoc emocjonalna ze strony ojca, co z pewnością miało ogromny wpływ na moje zachowanie i sposób, w jaki postrzegam siebie oraz innych.
Boję się samotności, zwłaszcza w sytuacjach, gdy moja dziewczyna potrzebuje czasu dla siebie, co dodatkowo wzmacnia moje obawy.
W trudnych momentach często sięgam po alkohol i palę papierosy, sądząc, że to sposób na radzenie sobie z emocjami, które mnie przytłaczają. Miałam także groźby dotyczące zrobienia sobie krzywdy lub okaleczenia się, co jest dla mnie bardzo niepokojące. Bliscy zauważają, że mogą występować u mnie problemy, które sugerują zaburzenia osobowości. Chciałabym zasięgnąć porady psychologicznej, ale odczuwam ogromny strach przed wizytą, co sprawia, że nie potrafię podjąć tego kroku. Czy to na coś wskazuję?
Dzień dobry,
zacznę może od początku skąd wg.mnie może brać się problem.... Żona w dzieciństwie była przez ojca bita, zmuszana do pedantycznego sprzątania i rygoru posłuszeństwa, wszystko pod karą bicia. Od ponad dwóch lat, a w ciągu ostatniego półrocza najbardziej, nasilają się u niej stany napadu agresji, niekontrolowanej agresji skupiającej się na mnie, agresji słownej w niewyobrażalnej skali - wyzwiska od najgorszego, krzyki.
Gdy już agresja osiąga maksymalny stan, to zdarzają się ataki fizyczne na mnie. Zawsze chodzi o to, że robię coś nie tak jak ona, że sprzątam inaczej, że czegoś nie zrobię, że dziecko rozrzuci zabawki (wtedy jest na mnie krzyk, że ja syfie, jestem z tego powodu brudasem, nie dbam o dom, nie doceniam, że ona sprząta, jak jestem w pracy).
Problem ze sprzątaniem - ma manię sprzątania do pedantycznego stopnia ideału. Jeśli ja chce coś zrobić, to mam to zostawić, bo wg.niej nie umiem (często chodzi o sprzątanie), jeśli ułożę np.łóżko dziecka troszkę inaczej niż ona, to pretensje, że nawet łóżka nie potrafię ułożyć - a zmieni dosłownie o 10 cm, przesune rzecz np. maskotkę i już jest wtedy Ok wg.niej.
Mówię i proszę dziesiątki razy, żeby zostawiła sprzątanie mieszkania, pranie dla mnie jak wrócę do domu z pracy, to zrobię (pracuje od poniedziałku do piątku i w domu mnie nie ma od 7:00 do ok.17:30), a tymczasem jak jestem w pracy, to ona sprząta, włącza pranie, a ja po powrocie wieczorem słyszę, że nic nie robię w domu, nie sprzątam, prania nie robię...
Zaczynają się często wyzwiska w moją stronę.
Kolejny przykład: karmie dziecko, dziecko zje trochę lub nie chce jeść - wtedy słyszę, że "mam wyje*ane" na dzieci, nie dbam o nie, jestem beznadziejnym ojcem, bo głodne dziecko chodzi przeze mnie, tylko o sobie myślę, żeby się najeść....
Rano przed pracą staram się zrobić, co mogę w domu, jeszcze jedno dziecko do przedszkola zawożę - też są pretensje, że się zabieram, a jej zostawiam dom i sprzątanie, pranie na głowie a ja jestem szczęśliwy, bo uciekam z domu...
Jestem jedynym żywicielem rodziny, żona nie pracuje.
W domu jak idę do pracy, ona zostaje z jednym dzieckiem. Próbowałem ją namówić na tabletki na uspokojenie - oburzyła się. Nie ma mowy nawet o prośbie o udanie się do psychologa...
Skala jej agresji wobec mnie jest porażająca w ostatnim czasie- jestem winien wszystkiego, co się dzieje...
Wybucha o paproch pozostawiony na ziemi, o to, że dziecko klocki rozrzuci w pokoju, bo ona się nasprzątała, a ja nie szanuje jej pracy... Naprawdę jestem bardzo opanowany i spokojny i słucham tego wszystkiego "jak świnia grzmotów", jeśli mnie atakuje, to się zasłaniam... Boję się, że kiedyś nie wytrzymam i na atak fizyczny oddam jej... W samoobronie zacząłem nagrywać dźwięk, podczas gdy zaczyna mnie obrażać i wyzywać... wymyśla niestworzone rzeczy. Pretensje ma jak wrócę po pracy 15 minut później, bo po zakupy do sklepu podjadę...
Raz miałem awanturę za powrót 20 minut później, bo w korku utknąłem... Mam nagrane, jak się wtedy chamsko odzywała do mnie i mi ubliżała. Proszę mnie źle nie zrozumieć, ale zacząłem nagrywać to w samoobronie, gdybym został oskarżony o to, że ja jestem agresywny, chamski itp. Nie wiem, co mam zrobić...
Co mogę zrobić. Zawsze odwraca sytuacje na odwrót, że to ja jestem cham, jestem agresywny itp. zupełnie nie widzi swojego zachowania...
Czytałem trochę i sprawdzałem i dochodzę do wniosku, że żona ma nerwice natręctw, ale chyba nie tylko...
Coś jest nie tak z moimi relacjami z ludźmi, ale nie bardzo wiem, jak to ująć. Zaczynam zauważać, że to może być coś z osobowością unikającą, bo odczuwam lęk, kiedy mam być w towarzystwie innych – to powoduje, że unikam spotkań, imprez, po prostu wszystkiego, co wiąże się z byciem z ludźmi.
Mam wrażenie, że każdy mnie ocenia, i to tylko pogłębia moją niepewność. Zdecydowanie czuję się niewystarczający, boję się odrzucenia, przez co łatwiej mi wycofać się i izolować, zamiast spróbować coś zbudować. Ale zaczynam dochodzić do wniosku, że to nie jest dobre i chcę coś z tym zrobić, ale nie wiem, od czego zacząć.


