Moja przyjaciółka jest z facetem, którego my z narzeczonym nie lubimy
Kora

Tomasz Lajfert
Kora,
Wygląda na to, że w relacji między pomiędzy obiema parami jest dużo złości. I coś jest powodem, że ta złość kipi. Jednocześnie trudno jest potwierdzić jednoznacznie o co chodzi.
Mnie ciekawi, czy ten klimat niezrozumienia oraz postępującego rozpadu jest od początku pomiędzy Waszymi parami czy w międzyczasie taka zmiana zaistniała.
Z opisu aktualnego wynika, że obu parom jest coraz bardziej nie po drodze. Wierzę, że Tobie trudno z całą sytuacją. Tym bardziej, że Twoja decyzja o wsparciu narzeczonego (co jest dla mnie naturalne), niesie skutek w postaci ochłodzenia relacji z przyjaciółką czy wręcz jej utraty. I możliwe, że przyjdzie Tobie pogodzić się z tą stratą, tym bardziej, że nie masz na to wpływu.
I czasem tak właśnie jest w życiu, że przychodzi nam pogodzić się z tym, co nam życie przynosi, a my wobec tego jesteśmy bezradni.
Tomek Lajfert

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?
Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!
Dobierz psychologaZobacz podobne
Czy jeśli mąż utaił, iż wziął zaliczkę i ile, jest kłamstwem? Po czym mówił, że nie będzie już kłamał, że wszystko będzie mówił?
Może inaczej - 14 października wziął zaliczki 100 zł na zakupy itp.
Na drugi dzień poszedł ze mną w gości do swoich rodziców. Byłam w WC. Pół dnia rozmawialiśmy, iż pójdziemy do lekarza by go zbadał, bo ma swe męskie problemy. Stwierdziliśmy, iż dostanie leki. Poszliśmy do apteki, pokazał swą receptę lek 48zl, mąż do mnie tekst cyt,, dobrze, że pożyczyłem od mamy,,. Zapytałam się go kiedy? Odpowiedział cyt,, jak byłaś w WC,,.
Coś mi nie pasowało, napisałam teściowej smsa z zapytaniem czy pożyczała mu 100 zl, ona zaprzeczyła. Trzymałam tego smsa na odpowiednią chwilę, by udowodnić mężowi swe małe kłamstewko. Myślałam, że powie sam, lecz on nic sobie z tego nie zrobił. Jakby nic się jego zdaniem nie stało wróciliśmy do domu, po drodze ładne selfie, robiliśmy żarty, wszystko pięknie. W domu wspólna kąpiel, udany sex, mega. Nadal nic nie mówił. Stwierdziłam, poczekam i wygarnę mu następnego dnia. Na drugi dzień tuż przed wyjściem jego do pracy milczę i czekam co powie. On uśmieszki, kochanie, kotku itp. Piliśmy wspólnie kawę, zebrałam się i mówię do męża z nerwem "tak teraz szczerze pożyczałeś od mamy 100zl?". On szoku doznał, mówi NIE. Zapytałam czemu tak okłamałeś, wrobiłeś w to mamę? On, że to nic takiego, że chciał mi powiedzieć, ale było mu głupio, że chciał zaoszczędzić, że miał chęć mi dać te 100 zl bym sobie coś kupiła. Powiedział, że już tak nie będzie robił.
Co mam myśleć czy to kłamstwo? Czy jest uczciwy? Co do uczuć, miłości co zapewnia non stop, że boi się, że odejdę, że kocha mnie na maxa, że jaram go itp. Czy to manipulacja, kombinacje by mnie zwieść ? Czy tylko potrzeba bycia ze mną tylko dla sexu?. Nie wiem co myśleć, przestaje mu ufać. Wydaje mi się, że trzyma się u mego boku, bo boi się rozstania z mej strony. Kocham go, lecz nie wiem co myśleć.
Jestem od roku w szczęśliwym związku, wieloletnim — stażem aż 20 lat, lecz były kłopoty, wzloty, upadki, kłótnie, rozstania.
Przejdę do rzeczy. Mąż przez miesiąc spotykał się z koleżanką z pracy. Zaczęły krążyć plotki, że mają romans, czemu mąż zaprzecza, a kobieta pisała mi niestosowne SMS-y treści: „Jakbym chciała, to zabawiłabym się z nim nawet dziś po pracy”.
Mąż sądzi, że to plotkara, każdemu mówi co innego. Nawet męża kierowniczka z pracy wybiegła do mnie z tekstem (cytat): „To, co łączyło twego męża z Agnieszką, nie powinno cię interesować”.
Zaczęłam mu przestawać ufać. Po roku proszę o spotkanie celem wyjaśnienia sytuacji w oczy — on odmawia, twierdząc, że nie chce plotek, że do niczego nie doszło, że temat jest zamknięty, że tylko ja dla niego się liczę.
Uważam, że już ma dość, nie chce po prostu czegoś mi powiedzieć. Zaczął kupować kwiaty, drogą biżuterię, twierdząc, że na to zasługuję. Kobiety poblokował — numery telefonów i na Facebooku. Jednak uważa, że mu nie ufam. Tłumaczę — zaufałam, ufam, ale żeby mieć pewność, mam do tego prawo. On nie rozumie.
Co mam myśleć? Czy faktycznie nie doszło do zdrady? Czy temat go boli, chce zapomnieć?
Pytam, czy napisać jej SMS-a, pogadać sama — czy coś było, co było? Mąż mówi, żebym z nią nie rozmawiała. Uważam, że coś ukrywa. A wy? Seks — zawsze obłęd, nie mam co narzekać, chemia, magia, zdjęcia — idealne małżeństwo.
Lecz niechęć, unikanie, ponad rok chęci udowodnienia, że jest „czysty” — czemu???
Dzień dobry. Niepokoi mnie, a właściwie również męczy zachowanie męża. Mamy własną firmę, mąż bardzo dużo pracuje i jest notorycznie zmęczony. W domu nie robi kompletnie nic. Jak już jest, to telefon nie wychodzi mu z ręki - sporo pracujemy telefonem (prowadzimy firmę transportową) no ale tik tok jest na porządku dziennym.
Uwagi zwrócić nie można, bo on się odstresowuje.
Ja również pracuję, robię w naszej firmie wszystko oprócz jazdy i szeroko pojętego planowania. Dodatkowo zajmuje się dziećmi, domem, psami, mężem. On uważa, że głównie to on pracuje. Teksty - ja będę gotował obiadki (bo w tej dziedzinie chyba mnie tylko widzi) a Ty jedz w trasę, przygotuj mnie na wyjazd (chodzi o proste rzeczy jak nawet wyjęcie jedzenia z lodówki - tylko że to mam zrobić ja) zrób mi zakupy, wypierz mi czapkę, potrafi zrobić awanturę, że sprzątam łazienkę i czuć chemią, gdzie to ja głównie w tej chemii siedzę.
Awantura o brak pasty do zębów (używa 2 na zmianę - muszą być dwie zawsze) o brak nitki, kulki pod pachę, skarpet (ma jakieś sto par, ale zawsze jest awantura o skarpety), że mało, zawsze mało. Takie absurdy mogę mnożyć. Teraz nawet jak to piszę, jest mi wstyd. Chyba bardziej siebie, że w tym trwam. Jestem wykształconą, Zaradną kobietą a pozwoliłam się tak poniżyć. Od wielu lat nie dostałam od męża nic- bo on uważa, że skoro mam wolny dostęp do konta, to on nie musi się starać, bo zakupy go stresują. Dzieci są już nastolatkami, ale wiedzą, że liczyć mogą tylko na mnie. Dodatkowo wiecznie robi z siebie biednego, zmęczonego, chorego. Dziś, kiedy źle się czuł, najpierw kazał zrobić sobie herbatę, potem zrobił awanturę, że za słodka a na koniec wyszedł obrażony, że źle się czuje i musi jechać do pracy. Po kłótni nie odbiera tel. Potrafi go wyłączyć kiedy, wie, że ja nie mam pojęcia jak pokierować pracą ludzi. Ostatnio było tak już dwa razy. To był dla mnie tak duży stres, że dostałam ataku paniki. Nigdy nie przeprasza, bo on uważa, że wszystko jest zawsze moją winą. Zastanawiam się, czy to, co on robi to egoizm, narcyzm, czy jakieś zaburzenie.
Patrzę na niego i zastanawiam się jak mężczyzna może siedzieć na kanapie z tel w ręku, kiedy ja noszę kamień na ogrodzie z dziećmi, kosze trawę, robię po prostu wszystko.
Jestem z mężem od 18 lat (10 lat po ślubie). Gdy się poznaliśmy Mąż był człowiekiem bardzo skromnym, delikatnym i spokojnym.
Gdy urodził się pierwszy syn zaczęły się bardzo nerwowe sytuacje. W kłótniach Mąż potrafił uderzać pięścią w drzwi aż zrobił w nich dziurę, rozwalił mi telefon twierdząc, że go zdradzam. Niejednokrotnie groził, że sobie coś zrobi.
Często robi awantury przy dzieciach i to mnie najbardziej boli. Zarzuca mi, że to wszystko moja wina, bo ja mało z nim współżyje. A ja już po tych wszystkich wydarzeniach zamknęłam się na niego. Ciężko mi z nim rozmawiać, dzielić problemami, śmiać. Nasze rozmowy to tylko są na temat dzieci. Nie chcę, żeby mnie przytulał, dotykał. On twierdzi, że czuje się bardzo odrzucony.
Ostatnio w kłótni powiedział przy dzieciach "pakuj się i wypier*alaj ". Wczoraj przez godzinę krzyczał na mnie jaka jestem okropna, bo znowu się z nim nie kocham, że pójdzie do moich koleżanek jak tak dalej będzie, znowu, że sobie coś zrobi. Kazał mi wybierać albo on albo moja rodzina. Nie mam od niego zbyt wiele pomocy, jest wiecznie chronicznie zmęczony. W domu rzadko robi coś sam od siebie, o wszystko muszę się prosić, albo obiecuje ze coś zrobi a nie robi. I znowu zostaje z tym ja. Mam ochotę odejść, ale boję się, że faktycznie sobie coś zrobi. No i dzieci...kochają go strasznie....
Dzień dobry. Nie mogę pogodzić się z przeszłością mojej partnerki, we wcześniejszym związku miała o 20 lat starszego faceta, który był bardzo bogaty, kupował jej często drogie prezenty, zapłacił za nią za bardzo drogie wakacje, jeździła z nim jego luksusowymi samochodami. Ukrywała ten związek przed rodzicami, bliskim znajomym powiedziała o tym związku. Zapytałem się mojej dziewczyny wprost czy był to układ sponsorowany, odpowiedziała, że nie, kupując jej te drogie wakacje i prezenty wyrażał uczucie do niej. Ale i tak cały czas mam niesmak, odnoście przeszłości mojej partnerki, i odczuwam lęk, że nie mogę zaakceptować jej przeszłości, pomimo że teraz ja bardzo kocham. Proszę o udzielenie jakiejś rady, czy partnerka kłamie odnośnie tego, że był to układ sponsoringowany? Jak zaakceptować jej przeszłości, sprawia mi to ból
Boję się swoich teściów, chociaż nic mi nie zrobili i nie byli niemili . Lęk jest na tyle duży, że nie jestem w stanie, np. wypić kawy u nich w domu.
Mam problem z lękiem przed bliskością i zaangażowaniem, co bardzo utrudnia mi budowanie relacji. Za każdym razem, gdy ktoś się do mnie zbliża, czuję zagrożenie i mam ochotę się wycofać. Wiem, że takie zachowanie blokuje mój rozwój emocjonalny i uniemożliwia tworzenie trwałych więzi. Chciałbym lepiej zrozumieć, skąd bierze się mój lęk?
Witam. Opiszę swoją sytuację najlepiej jak umiem.
Mieszkamy z siostrą blisko siebie, nie odwiedzam jej zbyt często tak bez okazji, tylko wtedy kiedy trzeba lub mnie o to poprosi. Ma o to do mnie pretensję, a ja nie czuje potrzeby, by często ją odwiedzać. Zwyczajnie nie chce mi się do niej po prostu chodzić. Sama to stwierdziła, a ja przyznałam jej rację, bo tak jest.
Kiedy powiedziałam, że spróbuję zmienić swoje nawyki i odwiedzać ją częściej, spytałam ją czy możemy zacząć od początku, czy ma ochotę? Odpowiedziała, że już się przyzwyczaiła, że do niej nie przychodzę i żeby zostało tak jak jest. Czyli rzadkie odwiedzanie, jeśli mam odwiedzać ją na siłę. Powiedziałam do niej "ok. Próbowałam tylko później nie miej pretensji".
Ja nie rozumiem jej punktu widzenia, a ona mojego. Poza tym moja siostra nie rozumie też drugiej mojej sytuacji. Mianowicie sądzi, że nie mam dzieci, bo boje się życia. (Mam inny powód, dla którego nie posiadam dzieci). Ona wylicza mi swoje obowiązki pisząc "...życie się toczy". U mnie też toczy się życie o czym jej wspomniałam - tylko bez dzieci. Moja mama też twierdzi podobnie, zacytuje "bo ty nie masz żadnych obowiązków". Czy to, że nie posiadam dzieci jest równoznaczne z tym, że nie mogę mieć obowiązków i bez tego?
Nie mogę znieść myślenia mojej siostry, która przesiąkła schematem kobiety z ogromem obowiązków na głowie dziećmi i domem. Każda kobieta ma prawo żyć po swojemu czy to z dziećmi, czy bez nich. I to nie oznacza, że jest gorsza. Czy, że nie ma obowiązków.
Kiedyś wyniknęła między mną a siostrą rozmowa -wiesz co ja nie chcę mieć dzieci -dlaczego -ponieważ w rodzinie jest ryzyko Aspergera lub autyzmu. Od strony męża dzieciaki to mają, a i u nas jest ryzyko. Nie czuję się na siłach by się z tym mierzyć. Sądziłam, że trochę zrozumiała. Po czasie dowiedziałam się, że rozmawiała na mój temat z mamą, zanim ja zdążyłam mamie w ogóle o tym powiedzieć. Byłam zła, bo jak mogła nie zostawić tego tematu mi.
Uważam, że siostra jest toksyczną manipulatorką. Chce zrobić z siebie ofiarę mówiąc mi "kiedy mama pyta o ciebie, to uważasz, że mam jej nie opowiadać o tobie. Zastanów się". Tak brzmiała wiadomość. Nie zrozumiała, że to ona źle postąpiła - nie umie po prostu przyznawać się do błędów. Uważa, że to ona ma prawo pierwsza mówić o moich sprawach, nie pytając mnie o zdanie.
W dzieciństwie często się kłóciłyśmy, byłyśmy pełne nienawiści wobec siebie i toksycznych zachowań. Ja w swoim życiu chce otaczać się fajnymi szczerymi osobami, a moja rodzina mi tego po prostu nie daje.