
Jak poradzić sobie z bólem po ucieczce z toksycznego małżeństwa i utracie dziecka?
Witam serdecznie, jestem po ucieczce z własnego domu po 25 latach małżeństwa, przeszłam przez wszystko, co możliwe żyłam z toksykiem, narcyzem i psychopata. Starsze dziecko nie dało rady, odebrało sobie życie. Chodzę na terapię oraz leczę stres pourazowy, niedługo minie dwa lata. Walczył, pisał ładnie, nie uległam, nie wróciłam, zostawiłam mu wszystko. Jeszcze miesiąc temu wyznawał mi miłość, odważyłam się go w końcu zablokować, aż tu nagle dowiedziałam się, że on już mieszka z panią młodszą o 25 lat i ona jest w ciąży. Załamałam się, bo on szczęśliwy, pani jego pokroju, ale to nieważne. Chodzi o to, że nie mogę się podnieść, zniszczył jedno dziecko, a zrobił sobie drugie. Szczęśliwy sprząta, gotuje, a mnie bił i wyzywał. Wiem, odeszłam, nie powinnam wracać do tego, a pomimo to bardzo boli czy żeby po 25 latach się zmienił nie wierzę, ale jedno wiem na pewno, odnalazł swoją drugą połówkę, bo i do picia i do wszystkiego.
Zero odpowiedzialności, zrobił ze mnie śmiecia, nie radzę sobie zamiast być lepiej, jest gorzej.
Aniela
Marta Łuszczykiewicz
Dzień dobry,
Pani Anielo, bardzo mi przykro, że ma Pani tak trudne doświadczenia życiowe, najtrudniejsze z możliwych.
Jednocześnie cieszę się, ze jest pani w procesie terapeutycznym i dba o siebie.
W obecnej sytuacji najlepiej byłoby aby Pani powiedziała o swoim samopoczuciu swojemu terapeucie.
Zdecydowanie jest to temat na sesję i do przepracowania, aby Pani poczucie wartości nie obniżyło się trwale.
Doszło do jego zachwiania pod wpływem informacji, jakie Pani otrzymała o byłym mężu.
Potrzebuje Pani stabilności emocjonalnej, zazwyczaj w takim sytuacjom towarzyszy złość i poczucie niesprawiedliwości.
Dalsza praca nad poczuciem wartości oraz stopniowe odejście od przeszłości na rzecz teraźniejszości a z czasem i przyszłości powinny przynieść poprawę samopoczucia. Nie napisała Pani o swoich objawach, co znaczy, że nie radzi Pani sobie obecnie, może doświadcza Pani stanu kryzysu lub powrotu PTSD.
Kontakt ze specjalistą pomoże to określić i podjąć odpowiednie kroki do poprawy samopoczucia.
Pozdrawiam
Marta Łuszczykiewicz
Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?
Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!
Anastazja Zawiślak
Dzień dobry Aniela,
Twoja historia jest pełna bólu i ogromnej straty, a emocje, które teraz przeżywasz, są w pełni zrozumiałe. Doświadczyłaś przemocy, utraty dziecka i ogromnego rozczarowania człowiekiem, który przez lata powinien być dla Ciebie wsparciem, a stał się źródłem cierpienia. To, że odczuwasz teraz złość, żal, smutek, a nawet poczucie niesprawiedliwości, jest całkowicie naturalne.
To, że on wydaje się „szczęśliwy”, nie oznacza, że się zmienił.
To, co widzisz teraz, to tylko fasada. Pamiętaj, że to, co dzieje się w jego nowym związku, nie mówi nic o Twojej wartości jako osoby. Twoje cierpienie nie wynika z tego, że zrobiłaś coś źle – to echo traumy, którą przeżyłaś przez lata. Terapia, na którą uczęszczasz, jest krokiem w stronę uzdrowienia, ale proces ten jest trudny i często pełen nawrotów trudnych emocji. To normalne, że po silnych przeżyciach momenty słabości wracają, zwłaszcza gdy pojawiają się nowe bodźce wywołujące ból, jak wiadomość o jego nowym życiu.
Spróbuj skupić się na tym, co osiągnęłaś: odważnie uciekłaś z toksycznej relacji, mimo że było to niezwykle trudne. Przeżyłaś coś, co wielu osobom wydaje się niemożliwe do przetrwania. To dowód Twojej siły, niezależności, nawet jeśli teraz czujesz się bezradna.
Warto porozmawiać o tych emocjach z psychoterapeutą, skupiając się na tym, jakie emocje wywołują te informacje i jak poradzić sobie z bólem po stracie. Czasami pomocne bywa napisanie listu (którego nie musisz wysyłać) – w którym wylejesz wszystkie emocje, których nie miałaś szansy wyrazić.
To pozwala uporządkować myśli i uwolnić napięcie.
Pozdrawiam,
Anastazja Zawiślak
Psycholog
Martyna Jarosz
Dzień dobry,
To, że Twój były partner wydaje się być szczęśliwy w nowym związku, nie oznacza, że zmienił się na lepsze. Często osoby toksyczne potrafią manipulować swoim otoczeniem i tworzyć iluzję szczęścia, ale to nie zmienia faktu, że przeszłość i ich zachowania są rzeczywistością.
Jest ważne, abyś kontynuowała terapię, ponieważ wsparcie specjalisty może pomóc Ci przepracować te trudne emocje i traumy. Proces powrotu do zdrowia psychicznego po tak trudnych przeżyciach jest długi i wymaga czasu, cierpliwości i wsparcia.
Staraj się skupiać na sobie i swoim własnym dobrostanie. Masz prawo do tego, aby być szczęśliwą i wolną od przeszłości, która Cię raniła. Znalezienie wsparcia wśród przyjaciół, rodziny oraz kontynuowanie terapii jest kluczowe dla Twojego zdrowia psychicznego.
Pamiętaj, że Twoje doświadczenia i trudności nie definiują Twojej wartości jako osoby. Zasługujesz na miłość, szacunek i szczęście. Jeśli potrzebujesz dodatkowego wsparcia, nie wahaj się zwrócić do specjalistów (psycholog, terapeuta), którzy mogą Ci pomóc w tej trudnej drodze.
Trzymaj się dzielnie i pamiętaj, że nie jesteś sama.
Martyna Jarosz- psycholog

Zobacz podobne
Już nie wiem, jak sobie poradzić.
Chodziłam do psychologa, ale miałam wrażenie, że po paru miesiącach było tylko gorzej. A więc rozwodzimy się z Mężem, mamy małą Córeczkę. On cały czas myśli o mnie bzdury i uważa, że nastawiam Córkę przeciwko niemu. A jest odwrotnie, kiedy ona nie chce iść do niego, to ją wysłuchuję i tłumaczę, że Tatuś ją kocha i tęskni, że u niego będzie fajna zabawa i będzie wesoło. Córka przechodzi przez „mamoze” tylko z Mamą jest fajnie, a Mąż twierdzi, że to moja wina. Byliśmy razem wiele lat, byliśmy najlepszymi przyjaciółmi, nagle on chciał rozwodu, ale żeby dalej być ze mną. Takie niezrozumiałe. Twierdził, że ma depresję, ale że psycholodzy i psychiatrzy (był u paru na może max 2-3 wizytach) twierdzą, że jest z nim wszystko porządku. Jego rodzina widzi, że jest z nim źle, że jest smutny i ma pusty wzrok, że śmiech jego jest taki sztuczny. Ale on twierdzi, że mu dobrze beze mnie. Odciął się od wszystkich, którzy próbowali mu przetłumaczyć, że widzą, że nie jest sobą, robi źle i będzie tego żałować. Odciął się nawet od swojej Matki, z którą zawsze był blisko. Chciał być ze mną w przyjaźni, ale ja tak nie potrafię. Jak wychodził z naszego domu i wracał do wynajmowanego mieszkania, widziałam, że robił to z ociąganiem i było mu smutno, tłumaczył, że ciężko mu odchodzić od dziecka, ale to nie tłumaczy tego, że jednak jak miał możliwość, to z chęcią rozmawiał ze mną sam na sam. Wszyscy widzieli i mówili, że ciągnie go do mnie. Ze smutkiem prosił, żebym nie robiła mu prezentów. Kiedy widział, że dalej go kocham, to wpadał w złość. Mówił wszystko, żebym się odkochała. W końcu stwierdziłam, że mam dość i ucięłam z nim kontakt.
On ma dalej kontakt z Córką i widuję ją (pomaga moja Mama). On jest ponoć wściekły, że nie ma ze mną kontaktu.
Próbował parę razy mnie sprowokować do kontaktu przez smsy. Za tydzień jest impreza urodzinowa naszej Córki i zobaczę go pierwszy raz od paru miesięcy, parę dni później jest rozwód. Bardzo się stresuje faktem, że znów go zobaczę, boję się cierpienia. Dalej go kocham i tęsknię za nim, nie wiem, jak sobie poradzić z tym. Ostatnio ktoś mi doradził hipnoterapie, ale nie wiem, czy rzeczywiście to działa.
Dzień dobry, mam takie pytanie.
Nie potrafię poradzić sobie z presją męża na drugie dziecko. Mamy jedno dziecko, które ma 5 lat i jestem po traumatycznym porodzie, z którego nie mogłam się długo pozbierać.
Gdyby nie wsparcie rodziców nie wiem, czy dałabym sobie sama radę. Mąż ciągle naciska, nie przyjmując moich argumentów, że nie jestem gotowa, że boję się o swój stan psychiczny i na ten moment kompletnie nie czuję potrzeby posiadania drugiego dziecka. Jednak ten temat ciągle wraca przy każdym żarcie, każdych pretensjach. Mąż ma rodzeństwo, z którym nie utrzymuje kontaktu. Ciągłe dociskanie mnie powoduje u mnie coraz większy smutek, że nie jestem zrozumiana, a jednocześnie niewystarczająca. Rozumiem, że chciałby mieć drugie dziecko, też tego zawsze chciałam, do momentu tego, co mnie spotkało i rozsypało na części pierwsze. Jestem szczęśliwa z tym, co mamy i potrafię to doceniać i się z tego cieszyć. Nie mam już pomysłu jak z nim rozmawiać o tym wszystkim, ciągle mówię mu wprost, jak jest i co czuje i jakie są moje obawy.
Chciałbym opisać w skrócie swoją historię, bo już nie wiem, co mam zrobić. Jestem osobą uzależniona od hazardu i alkoholu, od dwóch lat borykam się z uzależnieniem w stopniu zaawansowanym. Rok temu odbyłem terapię zamkniętą, potem była kontynuowana indywidualna. Niestety od poprzedniego roku miałem już kilka wpadek, gdzie wpadałem w ciągi hazardowe i alkoholowe i zawsze to kończyło się drastycznie dla mnie i mojej rodziny. Mam żonę i córkę 2-letnia, Niestety po ostatnim moim potknięciu żona ostatecznie kazała mi l się wyprowadzić. Mieszkam obecnie u rodziców, czuje się na co dzień tragicznie mimo brania od kilku dni leki od psychiatry. Czuję, że moje życie się w jakimś stopniu zakończyło, nie wyobrażam sobie życia bez mojej żony, którą kocham strasznie mocno, ale uzależnienie kompletnie zniszczyło mi głowę. Tak naprawdę po tylu szansach, jakie otrzymywałem od rodziny i żony widzę swoją przyszłość tylko w czarnych barwach, bo ileż można takich sytuacji.
Obecnie też pracuje, mam długi, które też niszczą mnie psychicznie. Tak naprawdę nie wiem co dalej, widzę jak inni męczą się, z mojego powodu, widzę ich smutek i tym bardziej się dobijam, że kolejny raz mi nie wyszło. Tak naprawdę nie mam woli życia już w sobie, trzyma mnie przy życiu córka... proszę o odpowiedź, co w mojej sytuacji powinienem w ogóle dalej robić, że sobą oprócz walki z uzależnieniem, bo to wiem i mam zalecenia, ale czuje ze wszystko już stracone, co dla mnie było najważniejsze, czyli bliskość żony, córki. Moja żona już widzę po niej, jest kompletnie obojętna, choć minęło kilka dni dopiero, uświadamia mnie ze, to koniec definitywny...jak mam dalej żyć i funkcjonować, bo nie widzę i nie czuje żadnej szansy dla siebie, żeby odzyskać spokojne życie, nie wyobrażam sobie życia bez mojej żony... z mojej perspektywy jestem już całkowicie skończony po tych kilku razach, kiedy mi nie wychodziło, ale tyle miałem szans na staniecie na nogi...nie daje rady już funkcjonować normalnie. Błagam o pomoc.
