
Żyję w toksycznym związku, mam syna z tego związku. Nie chcę dłużej tego związku ponieważ niszczy mnie psychicznie,
Anonimowo
Teresa Łącka
Dzień dobry, opisany przez Panią problem jest skomplikowany. Z jednej strony toksyczny partner, z drugiej dramat dziecka. Proszę nie czekać z interwencją wobec dziecka, szukać pomocy, wierzę, że również ta pomoc trafi do Pani. W systemie publicznym najwłaściwsze będą w Państwa sytuacji Ośrodki Interwencji Kryzysowej.
Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?
Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!
Agnieszka Stetkiewicz-Lewandowicz
Dzień dobry,
z Pani słów wynika, że jest Pani w trudnej sytuacji i przeżywa lęk i niepokój. Bardzo dobrze, że ma Pani świadomość, że związek nie był dla Pani dobry i że szuka Pani pomocy (podjęła leczenie). Rozumiem też, że martwi się Pani o byłego partnera (jest ojcem Pani dziecka). Oczywiście nie należy bagatelizować tego typu informacji (może być tak, że tego typu wiadomości są wołaniem o pomoc), są procedury co można zrobić, czyli np. poinformować, że zawiadomi Pani odpowiednie służby (w końcu czyjeś życie może być w niebezpieczeństwie). Jeśli osoba bardzo się przed tym broni czy znajduje nierealne wymówki być może są to działania mające wywołać u Pani poczucie winy.
Myślę, że w tej sytuacji oprócz leczenie psychiatrycznego pomocna byłaby konsultacja z psychoterapeutą lub interwentem kryzysowym żeby poczuła się Pani bardziej bezpiecznie i wiedziała co robić.
Pozdrawiam

Zobacz podobne
Moja mama ma 62 lata. Jest alkoholiczka. Moi rodzice mieszkają sami. My z siostrą nie mieszkamy w naszym mieście rodzinnym. Mój tata jest kierowcą zawodowym. Pracuje od poniedziałku do piątku po 12 godzin dziennie. Moja mama w tamtym roku już raz trafiła do szpitala przez alkohol. Dowiedzieliśmy się wtedy, że jest alkoholiczka. Lekarze mówili, że jedną nogą była w grobie. Cały okres leczenia szpitalnego okropnie wspominam. Byłam załamana, płakałam każdego dnia. Po wyjściu ze szpitala, wydawało się, że wszystko idzie w dobrym kierunku. Zawoziłam ją na wszystkie badania, wszystkie wizyty u specjalistów. Po wyjściu ze szpitala to ja z moim tatą dawaliśmy jej leki. Była mega poprawa. W wynikach badań, w wyglądzie w zachowaniu. Po miesiącu, kiedy odzyskiwała siły, uparła się, ze ona sama będzie brać leki. Po około 3 miesiącach od wyjścia ze szpitala zaczęła znów pić. Nie przyznawała się. Nawet gdy siostra przyłapała ją z wódką, to kłamała w żywe oczy, że to nie jej wódka! Mama zaczęła mieć zwidy. Widziała, rzeczy, osoby i sytuacje, których nie było. Byliśmy tym przerażeni. Bałam się do niej przyjeżdżać. Lekarz rodzinny pokierował mamę do psychiatry. Dostała leki na zwidy, które miały jej pomóc. Lekarz zastrzegł, ze absolutnie nie można przy tych lekach pic alkoholu. 16 maja jej stan się pogorszył. Tata zadzwonił po siostrę. Pojechała do rodziców i zadzwonili po pogotowie. Lekarz powiedział, że to była ostatnia chwila na pogotowie, bo nie dożyłaby do rana. Znów jest w szpitalu. Minęły już 3 tygodnie. Mama jest na tą chwilę osobą leżącą. Mówi bardzo niewyraźnie, niezrozumiale. Musi się bardzo postarać, żeby powiedzieć coś normalnie. Lekarze mówią, że taki stan może jej zostać. Wyszło jej zatrucie amoniakiem, oraz uszkodzenie mózgu i móżdżku i wiele, wiele innych. Nie chce naszej pomocy. Gdy przychodzę, odwraca głowę, nie chce ćwiczyć siadania i wstawania (zalecenie lekarza), nie chce dać sobie obciąć paznokci, przemyć twarzy. Nie potrafi sama wziąć butelki i się napić, nie potrafi przełykać. Jest bardzo niemiła, bluźni do nas, jakbyśmy byli kimś obcym dla niej. Gdy była zdrowa, nigdy taka nie była. Co się ze mną stało? Że zamiast współczucia czuje złość? Nie chce mi się płakać, nie chce do niej chodzić. Przez j zachowanie czuje niechęć, ale sumienie mi nie pozwala. Mamy wyniki się poprawiły. Ale przez uszkodzenie mózgu, może zostać osobą leżącą. Jej życiu nic nie zagraża. Niedługo ma być wypisana do domu. Jestem zestresowana. Przez tę sytuację jestem nerwowa do moich dzieci. Nie poznaje siebie! Jestem tak na nią zła!!!! Jak mogła tak sobie zniszczyć życie! Nawet nie mogę płakać. Czuje się oceniana z każdej strony. Siostry mojej mamy powiedziały mi: ,,ona czuła się samotna! Jak można pracować po 12 godzin i żeby ona sama była tyle czasu. Czuła się nierozumiana." Ogólnie teraz ja, Moja siostra i tata jesteśmy wszyscy złem świata, bo nie jesteśmy idealna rodzina i mama leży w szpitalu przez nas. Tak uważa jej rodzina. Co im odpowiadać na te ataki? Mój tata poblokował ich numery to do mnie dzwonią. Dobija mnie ta sytuacja. I jeszcze jedno. W lutym rezerwowaliśmy wakacje. Wyjazd mamy w piątek. Jedziemy do Chorwacji. Nie potrafię cieszyć się z wakacji. No jak to wygląda: mama w szpitalu a my z siostrą co? Wakacje? Co powiedzą inni? Znowu będziemy te najgorsze. Ze zamiast być u mamy to się relaksujemy. Czuje, ze potrzebuje odetchnąć. Nie wiem, co robić. Jestem o krok od odwołania. To wszystko miażdży mnie psychicznie. Czemu czuje złość do niej?
Dzień dobry. Pisałam już tutaj o trudnej relacji z matką koło roku temu . Teraz trochę się zmieniło, mieszkamy w blokach , ja mam pracę . Co prawda na pół etatu, ale zawsze to coś . Ale problemy z matką nie zmniejszyły się . Jak jestem w domu to można powiedzieć, że na każde zawołanie . Pomagam w toalecie , szykuje jedzenie . Ma czysto , ciepło , ugotowane . Ale mam też męża i lubię razem z nim spędzać czas , tak samo jak z naszym psem , mogę powiedzieć, że w chwili obecnej pies i spacery to moja jedyną rozrywka - relaks . I w czym problem, może się wydawać . W tym, że jak za długo gdzieś wyjdę , czy do sklepu , czy z psem , to po przyjściu ( czasem np w niedzielę uda się wyjść z mężem, bo w tygodniu jest to trudne ,) jak spytam czy coś potrzebuje da dogryzki typu ,: co przypomniałaś sobie o matce , albo : ja już nie jestem potrzebna , jak zdec..ne to będziecie mieli spokój. Przepraszam za brzydkie słowo, ale próbuje oddać faktyczny stan jaki słyszę . Potem są zamknięte drzwi i ciche dni i potrafi nie jeść dwa dni , żeby mi zrobić na złość. Czasem do obiadu jest ok . Jak wracam , czy wracamy ze spaceru to się zaczyna . Takie rzeczy zdarzają się bardzo często. Nie mam nikogo, kto pomógłby w opiece , a od mojego męża nie chce pomocy . Czy ja nie mogę mieć własnego życia , czy może po prostu jestem fatalna córką ? Może powinnam ulegać i być potulna .? Czasem żeby odreagować , robię sobie drinka ale witam że to nie jest wyjście z sytuacji . Tylko co ja powinnam zrobić . Takie sytuacje zdarzają się od dawna , wnuczki już bardzo dobrze to znają, bo widziały takie sytuacje nie raz . Fakt może czasem podniosę głos , ale ja po prostu nie mam juz cierpliwości . Słyszę przeważnie narzekania i docinki i to od lat ( ale o tym już pisałam poprzednio ,) proszę o pomoc , bo już nie wiem jak reagować. Ja rozumiem, że to matka , że mieszka z nami , ale chyba są jakieś granice .
Mama choruje na schizofrenie...
Kilkakrotnie hospitalizowana w szpitalu psychiatrycznym.
Mama nie chce się leczyć, uważa, że jest zdrowa.
Do tej pory mieszkała z tatą i on się nią zajmował. Niestety tata zmarł, a mama została sama w domu. Mama nie chce dać sobie pomóc, a choroba znowu postępuje.
Nie da się jej namówić na leczenie. Co mógłbym zrobić w takiej sytuacji? Jej stan się pogarsza.
