Left ArrowWstecz

Zakończyłam niedawno wolontariat w domu małego dziecka (dzieci od urodzenia do roku)

Zakończyłam niedawno wolontariat w domu małego dziecka (dzieci od urodzenia do roku). Skończyłam tę kilkuletnią przygodę, bo nie czułam, że robię dobrze. Z jednej strony wiedziałam, że czas, w którym jestem u mojego podopiecznego jest tylko i wyłącznie dla Niego. Wiedziałam, że mogę dać więcej uwagi niż opiekun, który na dyżurze ma pod opieką kilkoro niemowląt. Wiedziałam, że jestem w stanie zadbać o potrzeby tego dziecka, na bieżąco reagować, odpowiednio wspierać rozwój, wyłapywać nieprawidłowości, nie wykonywać wszystkich czynności w pośpiechu, a także nosić i przytulać tak długo i często jak tylko tego potrzebuje. Słyszałam od pracowników, że gdy przychodzę, mój podopieczny zachowuje się inaczej - jest bardziej bystry, nagle poprawia się ruchowo, ma bardziej wyregulowany dzień. I wszystko wskazywałoby na to, że moje działania były dobre. Że te kilka razy w tygodniu po 6, 8, czy nawet 12 godzin wpływały korzystnie na to 3-miesięczne niemowlę. Niestety pojawiło się hasło od specjalisty, że jest to zaburzanie tego dziecko, bo jestem kolejną bezsensowną osobą w Jego życiu, która nie wpisuje się w kanon trzech głównych opiekunów. Mimo, że byłam jak na darmową pracę w dość dużym wymiarze godzin, to wiem, że życie tego dziecka toczyło się również w pozostałym czasie, więc może faktycznie czas spędzony ze mną nic mu nie dawał. Mam poczucie winy, że nie mogłam zrobić więcej, a z drugiej strony, że w ogóle podejmowałam takie działania, skoro jedyne co zrobiłam, to przyczyniłam się do jeszcze większego zaburzania niemowląt, którymi zajmowałam się przez wszystkie lata wolontariatu. Czy naprawdę lepiej gdyby kosztem ograniczonej ilości osób (i tak zdecydowanie większej niż 3, a ja byłam Jego jedyną wolontariuszką) nie miał On do momentu znalezienia rodziny adopcyjnej czasu, w którym będzie dla kogoś jedyny i najważniejszy? Czy to obwinianie się jest słuszne, czy jednak bilans zysków przewyższa straty i mogę mieć czyste sumienie i myśleć, że robiłam dobrze?
Karolina Białajczuk

Karolina Białajczuk

Rozumiem, że jesteś zaniepokojona i zaniepokojona swoim doświadczeniem jako wolontariuszka w domu małego dziecka. Twoje zaangażowanie i troska są godne uznania, ale zrozumienie sytuacji z perspektywy psychologii może pomóc Ci zrozumieć tę sytuację i poczucie winy.

Po pierwsze, ważne jest zrozumienie, że Twoje intencje były dobre i tworzyłaś pozytywną relację z dzieckiem, dostarczając mu dodatkowej uwagi i wsparcia. To może być korzystne, zwłaszcza w sytuacji, gdzie personel ma dużo dzieci do opieki, a Twoje dodatkowe wsparcie mogło wpłynąć na lepsze samopoczucie i rozwój dziecka.

Warto pamiętać, że rozwijający się mózg niemowlęcia jest elastyczny i plastyczny, a więzi, jakie buduje z opiekunami, są kluczowe dla jego rozwoju. Twoje działania niekoniecznie musiały być szkodliwe. Wręcz przeciwnie, mogły pomóc w tworzeniu stabilnych relacji i wzbogacić doświadczenia dziecka.

Jednak istnieją również zagadnienia związane z potrzebami dzieci i psychologią wczesnego rozwoju, które trzeba uwzględnić. Istnieje koncepcja "wiązania się", która odnosi się do zdolności dziecka do tworzenia stabilnych i bezpiecznych więzi z głównymi opiekunami. Jeśli w domu małego dziecka pracuje wiele różnych wolontariuszy, a dziecko nie ma możliwości zbudowania trwałej więzi z żadnym z nich, może to wpłynąć na jego poczucie bezpieczeństwa i zaufania.

Pamiętaj, że Twoje działania były wynikiem dobrej woli i staranności, ale również ważne jest, aby zrozumieć i respektować zalecenia specjalisty. Jeśli specjalista twierdzi, że Twoje działania mogą zakłócać proces "wiązania się" dziecka, warto to wziąć pod uwagę.

Nie jesteś winna i nie powinnaś obwiniać się za to, że podjęłaś starania, aby pomóc dziecku. Twoje intencje były dobre, a Twoje działania były podejmowane z miłością i troską. Teraz, po zakończeniu wolontariatu, możesz przemyśleć swoje doświadczenia i zastanowić się, jakie lekcje można wyciągnąć z tej sytuacji na przyszłość. Możesz również skonsultować się z psychologiem lub specjalistą ds. rozwoju dzieci, aby uzyskać dodatkową perspektywę i wsparcie w zrozumieniu swoich uczuć i doświadczeń.

 

Pozdrawiam 

2 lata temu

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?

Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!

Dobierz psychologaArrowRight

Zobacz podobne

Jak radzić sobie z toksycznym małżeństwem i przemocą psychiczną?
Zastanawiałam się nad odejściem od męża który za każdym razem twierdzi zapewnia mnie o swoich uczuciach co do mnie iż kocha pożąda pragnie że go podnieca moje ciało, że kocha tylko mnie. Mąż moim i chyba zdaniem każdego będzie po tym co opiszę potraktowany jak osoba toksyczna z zaburzeniami osobowości psychiczna oraz pracoholik manipulant, narcyz. Wszystko ok cudowne dni noce poranki wspólne powroty z jego pracy, magiczny sex co do czego powie na drugi dzień że uprawiał sex ze mną dłużej abym nie marudziła mu potem sądzi że źle dobrał słowa ok lecz nie rozumie nie chce zrozumieć jak mnie ranią jego słowa. Sex pomału zaczyna zanikać mąż zastawia się raz zmęczeniem po pracy, potem że cyt,, kochanie przepraszam nie mogę dłużej bo mam przecież problem z tym penisem boli mnie,,...mówię ok kochanie możemy jak mówiłeś inaczej rozpalać namiętność- tak mówił nie raz mi mój mąż kochający mnie bardzo mój mąż, że mimo iż będzie zmęczony nigdy nie będzie zmęczony by spędzić ze mną miło czas, że moje ciało go jara zawsze ma na mnie ochotę. Wypisuje mi słodzi smsami jak mu brakuje mojej osoby jak tęskni jak bardzo ma na mnie ochotę, co do czego po wspólnym powrocie do domu zaczyna mieć dziwne zachowania tak jakby chciał mnie zdenerwować wyprowadzić z równowagi, krytyki non stop potem wszystko przezuca na mnie, że ryje mu głowę itp. Nie raz pytam męża pi co to wszystko po co obiecujesz czarujesz robisz nadzieję potem wybierasz się. Na każdą swoją odpowiedź szybkie ma wymówki. Potrafiliśmy w ciągu nocy uprawiac sex sam tego chciał, w dzień wieczorami teraz tego nie ma on twierdzi jak mówi cyt,, pierw ryjesz mi łep wchodzisz mi do głowy potem czegoś oczekujesz???,, jest zapatrzony jedynie w pracę, pracuje na kuchni nie ma ludzi do pracy on jedynie sam. Tłumaczyłam mężowi że wiecznie jestem sama że brak mi miłości czułości dotyku rozmowy sexu męża chyba to nie interesuje, mało ze sobą rozmawiamy odczuwam że jeden wolny dzień od jego pracy to wymyśli wszystko by między nami do niczego nie doszło by był tkzw kwas. Nie dociera że mnie to rani, obiecuje wypady nad morze kwiaty kino i Bog wie co jeszcze co do czego szlak trafił...mąż nie interesuje się moimi potrzebami uczuciami ciągle krytykuje potrafi powiedzieć że jestem chora psychicznie nie chce widzieć nie widzi żadnego błędu w sobie. Nie mam siły już na ten związek ratujemy już nas któryś raz z żelu byliśmy na terapiach małżeńskich pomogły ale mężowi na chwilę. Mąż nie widzi we mnie dobrej osoby raz powie ze widzi że bardzo się zmieniłam następnym razem ze to ja nigdy się nie zmienię. O sobie zawsze ma dobre zdanie wiedząc że robi źle. Bił mnie kiedyś bo piłam teraz jestem po terapii nie pije od roku wszystko sądziłam wraca do normy jak mąż mówił że chce spokojnego życia i jest szczęśliwym ze mną choć ja tego nie odczuwam ciągle mnie rani choć tego nie zauważa. Nie wiem co robić odsuwam się od męża potrafi mi grozić że zaraz ktoś dostanie w ryj jeśli nie dasz mi się wyspać polatasz sobie, zaczyna na nowo być agresywny obojętny olewający. Nie wiem co robić sam mówi nie raz podchodź do mnie kiedy tylko chcesz, boję się podchodzić bo różne najścia ma raz zechce wtulic raz będzie krzyczał, była już sytuacja że złapał mnie za gardło mówił jestes moja na zawsze tylko moja rozumiesz???? Ok odpowiedziałam a ty moj , nie odebrałam tego z początku jako zastraszania. Kiedy oznajmiłam że odejdę podam o rozwód bo już mam dość że chce partnera z którym spędzę namiętny sex będzie chemia wyjścia a nie tylko dom gary szmata odkurzacz i nawet nie mówić o tym co ja czuję bo zaraz wybucha itp mąż wziął miękko moje słowa i co zrobisz straszysz mnie grozić że podasz o rozwód??? Be że mnie zginiesz gdzie ty pójdziesz. Mimo iż mąż zaprzecza wydaje mi się iż ma inną kobietę bardzo zadowolony aż wypoczęty w skowronkach każdego dnia Leci do pracy mi buziaki daje usmieszki zdjęcia jak za mną już tęskni ledwo min po rozstaniu, ale ja uważam że to kłamstwa poprostu kłamstwa. Mąż sądzi że to ja zawsze stwarzam takie sytuacje że ms mnie w dupie. Zastanawiałam się naprawdę nad rozwodem nie mam do kad pójść. Kocham męża ale nie chce tak żyć mam potrzeby bliskości czułości on tego nie chce rozumieć zakochany w pracy ja boczny tor. Mówił nie raz że uwielbia mnie tulić że podoba mu się moje ciało że zawsze ma na mnie ochotę klamie samego siebie bo nie robi żadnego gestu. Co mam myśleć robić??? Zaczynam poważnie się na nowo męża bać nie mogę powiedzieć jemu kompletnie nic, wszystko odbiera źle nie chce rozmawiać zaraz słyszę zd go mecze. Czy mam odpuścić poprostu???? Nie mówić o sexsie o uczuciach tęsknicie potrzeby czułości dotyku??? Zlozyc o rozwod z jego winy przemoc psychiczna??? Zawsze o wszystko czepia się doprawdza do łez nic sobie z niczego nie robi. Nie puszcie o terapiach psychologach itp bo on sądzi że z nim wszystko w porządku to ja jestem dramat psychiczna itp... czy przez te męskie problemy może mu aż tak upaść na głowę??? Nie chce spędzać ze mną czasu tylko robota robota jego życie ja jestem z półki jak miś, gospodyni domowa. Proszę porady gdzie uciec czy uciekać co robić??? Dystans??? Nie wiem detektyw??? On tylko pracuje ja chora na serce teraz psychika nie ma co się dziwić jestem poprostu załamana czuje ze mąż oszukuje zawsze było pięknie a teraz zero wyjść sexu nawet objęcia przytulenia....Chce zniknąć z tego świata byłam ostrzegana przez osoby przed mężem bym do niego nie wracała a jednak posłuchałam siebie zrobiłam błąd. Miałam wyjechać z Polski nie zrobiłam tego dla niego wyszłam z nałogu dla niego on sądzi że wszystko docenia lecz ja tego nie odczuwam. Mecze się mam mętlik w głowie. Jeśli zechce jak mówi będę chciał przytulić przytulę proste??? Jest chamski poprostu gbur nie wierze mu przestaję ufać, nawet powiedziałam że to ja jestem nikim nic nie rusza jakby wcale nie słuchał lecz wiem że słucha. Mi mówi że cyt ,, odpierda..sz się słowami potem czegoś oczekujesz dziwisz się że mam cie w chu..,, mówię że ja też mam swoje ja ale w przeciwnym wypadku podchodzę rozwiązywać chce problem on nie. Nawet powiedziałam że on żony juz nie ma i nikt by z nim z takim podejściem nie wytrzymał a mąż atak na mnie ze mnie by nikt nie chciał. .wiedząc że jeden zgrabna laska mężczyźni oglądają się za mną sam widział nie raz nie rusza go mówi że nie musi być zazdrosny bo nie pójdę i tak do innego. Co waszym zdaniem zrobić??? Obserwować zbierać dowody dystans nie odzywać się nie chcieć sexu dotyku??? Tak będę robić powie ze mam pewnie frajera. Co robić poradźcie błagam
Kiedy zachowania u 9 letniego dziecka sugerują wyjście do psychologa , chodzi o nadmierna płaczliwość o wszystko - jest bardzo wrażliwym dzieckiem , nie godzi się z przegrana w zabawach , płacze bo coś się nie udaje, bo czegoś nie może , bo nie może czegoś znaleźć, bo nie chcą zamknac się drzwi, bo pogoda jest taka a nie taka, bo coś zgubiła,bo musi się podzielić i będzie miała mało . Wychodzi do szkoły bez humoru, wraca bez humoru pod wieczór mówi że chce jej się chce płakać, śmiać się , być wesołym i smutnym i wszystko naraz i nie wie co wybrać jakby wahania nastroju wg mnie i mojej rodziny przesądza chodź staram się ja wspierac i szukać odpowiedzi która ja zadowoli.
Jak pomóc mamie?
Jak pomóc mamie? W sumie nie wiem, jak to ubrać w słowa, ale chciałabym pomóc mamie, natomiast nie potrafię jej zrozumieć. Próbowałam z nią rozmawiać, ale każda rozmowa kończy się tak samo, czyli przestaje się odzywać. Mama odeszła od swojego partnera, z którym ma 2 mojego rodzeństwa, wzięła kredyty i kupiła mieszkanie. Wiem, że jest jej ciężko, ale zatraciła się w świecie internetu, a mówiąc prościej w aplikacjach randkowych i stronach dla singli. Ciągle z nimi pisze i spotyka się. Nie mam nic do tego, żeby znalazła swoją drugą połówkę, ale nie w taki sposób. Przyprowadza ich do domu po zaledwie 1-2 spotkaniach, żeby przedstawić rodzeństwu i opowiada, gdzie pracujemy. Wprowadza ich w życie młodszego rodzeństwa (17 i 18 lat) praktycznie non stop, nie myśląc o żadnych skutkach. Gdy już przestają ją interesować, po prostu ich ignoruje. Już kilka razy przychodzili do pracy młodszej siostry, żeby zapytać, co się dzieje i dlaczego mama się nie odzywa. Mama dużo pracuje, ale każdą wolną chwilę spędza na spotykaniu się z mężczyznami, rozmowach telefonicznych bądź siedzi wlepiona w telefon i odpisuje na wiadomości na portalach. Martwię się o nią coraz bardziej, ponieważ odtrąca swoją rodzinę na rzecz obcych ludzi, a do tego jeździ do nich nawet poza miasto i to sama. Nawet na spotkaniach rodzinnych siedzi w telefonie i nie da się jej odciągnąć. Wszystkie wartości, których nas nauczyła, nagle sama łamie a co najważniejsze okłamuje nas. Próbowałam wiele razy porozmawiać z nią i poprosić, żeby trochę zwolniła, ale za każdym razem używa argumentu, że ja i moje rodzeństwo mamy drugą połówkę a ona nie i tym kończy rozmowę. Chciałabym jej pomóc, żebyśmy byli bezpieczni a przede wszystkim ona. Mój tata zmarł (był alkoholikiem), mama przeszła przez raka, jej mama zawsze widziała tylko jej brata, który popełnił samobójstwo, a teraz jeszcze rozpad drugiego małżeństwa przez alkoholizm ojczyma. Jak mogę jej pomóc?
Partner ukrywa relacje z byłą i dzieckiem - jak radzić sobie z niewiedzą i konfliktami?

Partner boi się mnie poznać z byłą, z którą ma dziecko, ukrywa wiadomości i spotyka się z nią za moimi plecami, byle by mnie w domu nie było, wtedy zaprasza ją z dzieckiem. Mówi, że to chodzi tylko o dziecko, bo nie chce, żeby zaczęła mu znowu ograniczać kontakty. Co mam zrobić ? Źle się z tym czuję a każda rozmowa kończy się awanturą, bo on nie widzi nic złego w tym, że mnie nie informuje o takich spotkaniach, bo się boi mojej reakcji albo boi się reakcji jej, dodam, że ona nawet nie jest świadoma, że on kogoś ma a on wręcz to ukrywa

Niepokoi mnie zachowanie męża, jednocześnie jest agresywny, nieszanujący, zły, a zarazem normalnie pracuje, ma dobre relacje. Czy to psychopatia?
Dzień dobry, Mam przypuszczenia, że z moim mężem coś jest nie tak. Jego rodzice bardzo bagatelizują wszystkie zachowania i to co mówi, udają, że nie słyszą, kiedy mówi tak w ich towarzystwie, ale ja się martwię, że te zachowania mają związek z psychopatią lub jakimś zaburzeniem. Bardzo temperowałam męża, stawiając mu warunki, ponieważ potrafił powiedzieć do naszych małych dzieci "debile", kiedy syn wziął jego kanapkę, potrafił zrobić taką awanturę, krzycząc " chciałeś to żryj" , kiedy z łazienki zaczęłam krzyczeć co się dzieje, powiedział, że mam zamknąć mordę.. gdy kazałam mu wyjść z domu, podniósł na mnie i dziecko krzesło waląc nim w końcu w fotel obok nas. Po wielu kłótniach jego agresywne zachowania ustąpiły, ale czasem zupełnie bez powodu w zwykłej rozmowie padało wiele dziwnych słów o nas, jako rodzinie, gdy razem spędzamy czas z dziećmi w święta, "pierdolnięta rodzinka spędzi razem czas", gdy mówię , że to co mówi jest nienormalne, on znów zaczyna, że się czepiam, że mówił to w żartach, gdy nasz trzyletni syn schował się pod stołem, bawiąc się w chowanego, powiedział do niego, że " tak się schowałeś, że nawet twojego ciała tu nie znajdą". Takich zwrotów jest pełno. Między nami sytuacja nie jest najlepsza, gdy np. jestem o coś zła na męża, on odpowiada " jestem przecież kochanym misiem.." i to też każe mi uznać za normalne. Ten sam człowiek, czyta książkę naszemu dziecku, potrafi być uroczy, radzi sobie w pracy, gdzie ma dobre relacje. Proszę o pomoc..
Mam pytanie odnośnie karania dzieci. Kilka razy w życiu mnie i mojej siostrze zdarzyła się taka sytuacja:
Mam pytanie odnośnie karania dzieci. Kilka razy w życiu mnie i mojej siostrze zdarzyła się taka sytuacja: kiedy któraś z nas pyskówkami i wrzaskami wystarczająco zdenerwowała rodziców, oni, wściekli, kazali się nam ubierać do wyjścia, wyciągali nas z domu i przez podwórko do furtki. Potem otwierali furtkę i wypychali nas na zewnątrz, na chodnik, krzycząc, że jak nie umiemy się zachować, to wynocha z domu, mamy iść i nie wracać. Ja i moja siostra rozhisteryzowane i płaczące chciałyśmy wejść z powrotem, no bo jak sobie poradzimy same na ulicy, ale rodzice dalej nas wypychali. Potem pozwalali nam wejść z powrotem i mówili, że mamy wracać i się porządnie zachowywać. To się zdarzyło tylko kilka razy, ostatni raz w trzeciej klasie podstawówki kiedy moja siostra wykłócała się, że monitor komputera powinien być postawiony bliżej, bo w szkole dzieci siedzą bliżej komputerów. Teraz ja i moja siostra jesteśmy już młodymi dorosłymi na studiach i jesteśmy dość aspołeczne i rzadko wychodzimy z domu. Moi rodzice bardzo nas kochają, wspierają, troszczą się o nas i o nasze problemy i zawsze tak było, ale odnośnie tego typu sytuacji opisanych powyżej, mówią, że na to zasłużyłyśmy. Mówią też, że ogólnie zasługiwałyśmy na obrywanie od nich i szkoda, że mocniej nie obrywałyśmy, to może byłybyśmy grzeczniejsze. Nie jestem pewna, czy iść wobec tego na jakąś terapię? Czy takie zachowanie mogło spowodować u nas jakieś problemy natury psychicznej? Wiem, że inni mieli o wiele gorzej w życiu od nas. Rodzice uważają, że to tylko kilka razy na całe życie i musiałyśmy ich wtedy mocno wkurzyć, nie mają wyrzutów sumienia i ich zachowanie było jak najbardziej prawidłowe. Ja mam do nich o to żal i uważam, że ta kara była upokarzająca i nieadekwatna do przewinienia, nawet jeśli rzeczywiście wtedy wrzeszczałam na nich z jakiegoś powodu i robiłam histerie. Nie wiem, czy mam coś z tym zrobić, czy wszystkim będzie lepiej jeśli odpuszczę i zapomnę. Czy taka kara, mimo że dość surowa, mogła na mnie zupełnie nie wpłynąć?
Jak poradzić sobie z trudnymi relacjami z toksyczną rodziną partnerki i uratować związek?

Rodzice mojej partnerki całe życie ją źle traktowali. Była przemoc fizyczna oraz psychiczna, wyrzucanie z domu i spanie na klatce, zostawianie pustej lodówki i ciągłe szantaże emocjonalne. Gdy zaczęliśmy się spotykać, oni mnie nie akceptowali, prawdę mówiąc poznałem ich dopiero po około 3 latach związku, bo zakazywali mi przychodzenia do ich domu. Po wyprowadzce partnerki z jej rodzinnego domu oni zaczęli Nas zapraszać i tak jakby mnie akceptować. Widzę, że to jest sztuczne i osobiście nie jestem w stanie zapomnieć im poprzedniego traktowania mnie, jak i traktowania mojej drugiej połówki. Oni nie widzą problemu, pomimo zwrócenia im o to uwagi. Moja partnerka natomiast twierdzi, że rodzicom należy się szacunek pomimo wszystko, pomimo tej wyrządzonej krzywdy (jej rodzeństwo doświadczyło tego samego i tak samo uważają). Wydaje mi się, że moja partnerka stara się z całej siły, abym ich polubił lub chociaż tolerował, nie jestem w stanie. Mamy o to ciągle okropne kłótnie, po których zastanawiam, się czy związek ma dalej sens, ponieważ chce kiedyś dzieci i nie chce, żeby miały kontakt z takimi ludźmi (są to alkoholicy, niestabilni emocjonalnie, którzy często stosują przemoc, szczególnie po alkoholu). O ile staram się to w jakiś sposób zrozumieć, to jestem już zmęczony i bezradny co mogę dalej z tym zrobić i czy to dalej ma jakąkolwiek przyszłość.

Jak stawiać granice z teściową po narodzinach dziecka i przezwyciężać konflikty rodzinne?

Dzień dobry, muszę się doradzić, bo zaraz oszaleję. Jestem świeżo upieczoną mamą 3-miesięcznego niemowlaka. W pierwszy dzień porodu bardzo marzyłam o tej magicznej chwili spędzeniu w szpitalu zaraz po porodzie z mężem i córką. Niestety w pierwszy dzień porodu zawitała, także teściowa a mąż nie widział tego problemu, bo sam ją zabrał jednym samochodem. Zadra we mnie została i jeszcze od czasu do czasu wraca. Pokłóciłam się o to z mężem, jak już byłam w domu, a on w przypływie złości zadzwonił do swojej mamy i powiedział, że niepotrzebnie przyjechała w pierwszy dzień porodu, bo ja mam o to pretensje. Dostałam przez to telefon, że ona mnie przeprasza i z płaczem a ja się poczułam źle, bo byłam zła na męża, że się wygadał i chce nas skłócić a po drugie czułam wyrzuty sumienia przez to mimo, że nie była proszona w ten dzień i jej nie chciałam. Następnie zgrzyty były i od mojej strony rodziny i od strony męża i musiałam walczyć, by nikt nie całował mojej córki, ponieważ bałam się roznoszenia wirusów, co dla niemowląt jest dość groźne, ale zawsze pojawiała się złość po fakcie dokonanym, gdy nie spodziewałam się, że ją ktoś pocałuje, oczywiście z czasem nauczyłam się stawiać granicę. Nie szanowałam siebie i po cesarskim cięciu przyjmowałam dość szybko gości, chociaż kłóciło się to z teoriami, że powinno się odczekać 2-3 tygodnie od pojawienia się gości. Wtedy chciałam gości, bo mąż miał urlop, a sama nie chciałam przyjmować, ale po czasie tego żałowałam. Temat z teściową od początku po tym incydencie jak przyjechała w dniu porodu mnie drażniła, drażniło mnie to, że przywłaszczała sobie słowami moje dziecko jak np "Moja Gabrysieńka" "Moje słodkie kochanie" czułam się po takich wiadomości (reakcja na zdjęcia, jakie jej przesyłałam), że wchodzi w moje terytorium i próbuje mi umniejszać jako matce, ale próbowałam sobie to tłumaczyć, jako że to hormony i nie będę się odzywać, chociaż czasami subtelnie się odzywałam na te wiadomości i odpowiadałam "Moja :)", zaraz po porodzie żartowała do mnie "a nie bo moja" jakby ona była najważniejsza dla dziecka. Czułam przez to, że nie chce jej wysyłać zdjęć córki, bo zaraz napisze "moja". Przedwczoraj odważyłam się postawić granicę i napisałam do niej "Czuję się niezręcznie, jak ktoś mówi lub pisze o moim dziecku 'moja', ponieważ córka jest nasza-moja i męża. Bardzo proszę to uszanować :)" odpisała mi na to tylko, krótkie "ok". Wczoraj dzwoniłam do niej, bo chciałam ją zaprosić do córki i nie odbiera od wczoraj ode mnie telefonów. Nie wiem, czy ja przesadziłam, aż tak, żeby się na mnie obrazić? W sobotę niestety będzie rodzinne spotkanie (urodziny) i nie wiem, jak mam się zachować w tej sytuacji, bo z jednej strony czuję wyrzuty, że taką wiadomość napisałam, a z drugiej wiem, że na ten moment tak odczuwam, że mnie denerwują takie słowa. Czy ja jestem zazdrosna o dziecko? Proszę o wiadomość, bo czuję, że zwariuje.

Dziewięć lat temu związałem się z kobietą, która wychowuje dzieci swojej siostry na zasadzie rodziny zastępczej spokrewnionej
Witam. Dziewięć lat temu związałem się z kobietą, która wychowuje dzieci swojej siostry na zasadzie rodziny zastępczej spokrewnionej. W tamtym czasie pod jej opieką znajdowali się Michał 15, Marcin 14, Bartek 8 i Ania 6. Dzieciaki zaakceptowały mnie normalnie i z mojej strony było podobnie. Pod opieką matki biologicznej pozostał Grześ, który pojawił się niemalże natychmiast jak poprzednie dzieci trafiły pod opiekę mojej kobiety. Niestety matka biologiczna nadal nie dbała o dzieci a najbardziej o tego nad którym miała władzę rodzicielską. Alkohol, mężczyźni, brud i brak jedzenia. Grzesia trzeba zabrać do ośrodka... Wtedy moja zwróciła się do mnie czy nie będę miał nic przeciwko, jakby wzięła jeszcze Grzesia pod opiekę, ponieważ bała się, że rodzeństwo będzie rozdzielone. Zgodziłem się bez wahania. Grzesia pokochałem jak własne dziecko. Matka biologiczna odwiedziła syna jeszcze dwa razy i kontakt się urwał... Ojciec biologiczny w ogóle się nie kontaktował... Do dziś... A dziś Grześ ma 11 lat... Osiem lat pomagam go wychowywać. W tym czasie nauczyłem go wielu rzeczy, których powinien nauczyć go ojciec. Mówi do mnie tato z czego jestem dumny... Czuję, że mnie też kocha, ale... pojawił się ojciec biologiczny... Grześ ma dylemat czy przyjąć go do swoich znajomych na portalu społecznościowym i powiedział wprost mojej kobiecie, że boi się, że się od niego odwrócimy... Nie wiem, jak mam z nim o tym porozmawiać? Boję się, że go stracę... W końcu to ojciec biologiczny... Nie wiem, co robić?
Decyzja o dziecku w związku: różne opinie lekarzy, presja czasu i odmienne pragnienia partnera

Mam 25 lat, jestem w szczęśliwym związku z partnerem od 5 lat. Bardzo bym chciała, żeby coś się zmieniło w naszym związku, chciałabym mieć dziecko. Nie jesteśmy po ślubie. Rozmawiałam z nim wiele razy, ale odpowiada już nerwami i mówi, że na razie nie chcę mieć dziecka, chciałby mieć pieniądze i gdzieś wyjechać. Moja sytuacja natomiast wygląda tak, że kiedy zajdę w ciążę będę musiała stosować zastrzyki na utrzymanie dziecka. Jeden lekarz mówi, żebyśmy się spieszyli, a drugi mówi co innego. Wiem, że rodzice z jednej i z drugiej strony by pomogli. Czuje się okropnie. Nie wiem, co robić.

Zmęczenie i frustracja w opiece nad starszym ojcem siostry

Od kilku lat robię zakupy, opłaty, zajmuje się lekami 87-letniego ojca mojej siostry. Jest ode mnie młodsza 14 lat, wyjechała za granicę i tam mieszka. Jej ojciec mieszka w mieszkaniu, które odziedziczyłyśmy po śmierci naszej mamy. Wszystkim tak wygodnie, ale mi przestaje odpowiadać taki układ. Mieszkam na 4 pietrze, on też. Oba mieszkania bez windy. Moja siostra nie wygląda na zainteresowaną tym, co się dzieje z jej ojcem, dostaje od niego zaoszczędzone pieniądze dwa, trzy razy do roku i twierdzi, że wcale nie musi ich brać, ale ojciec nie interesował się nią, jak była dzieckiem i żałował pieniędzy, więc teraz to sobie niejako odbija… Nie wiem, jak dalej postąpić, bo jej ojciec należy do dziwnych specyficznych osób. On mi daje 50 zł za zrobienie zakupów raz w tygodniu, wiec rekompensuje mi niejako poświęconą energię i czas. Nie robię tego oczywiście w celach zarobkowych, bo to też żaden zarobek, ale dlatego, że znam go z 40 lat i to ojciec mojej siostry. Temat jest bardziej skomplikowany, bo nasi rodzice (mój ojciec też) nadużywali alkoholu. Jestem pod telefonem i gdy potrzebuje doładować telefon, zrobić opłaty czy cokolwiek ze sklepu, załatwiam to. Mam jednak wrażenie, że mając troje dorosłych dzieci, które rozjechały się po świecie i brata, z którym nie utrzymuje kontaktów, bo jest z nim w konflikcie od lat, choć brat próbował nawiązać kontakt, to nie musi się posiłkować jakby nie patrzeć obcą osobą. Córce i synowi mieszkającym za granicą wysyła pieniądze, uczestniczę w wysyłce, a tak nie utrzymuje z nikim kontaktu. W zasadzie prócz jakiegoś jednego czy dwóch kolegów z pracy, z nikim nie utrzymuje kontaktów. Mnie to wszystko już męczy, bo on jest podejrzliwy, specyficzny, uważa, że go podsłuchają za pośrednictwem jego własnego telefonu, posądził rok temu mojego partnera, że zatruł mu colę, którą kupił w sklepie. Od tego czasu partner przestał uczestniczyć w zakupach, bo czasem mi pomagał, gdy byłam chora lub nie mogłam ich zrobić. Czuję się zmęczona psychicznie tą sytuacją. Męczy mnie to, jestem sfrustrowana i czuję się z tym źle. Nie mam chęci dalej w tym uczestniczyć. Poza tym zaczęłam zdawać sobie sprawę, że jak tylko jego stan się pogorszy, to zostanę z tym sama. Najwyraźniej wszyscy umyli ręce, a ja czuję się w tej sytuacji coraz gorzej. Mam swoje problemy i życie i sama muszę sobie radzić, teoretycznie jak każdy. Mam ponadto żal do siostry i jej ojca, bo wiele razy podejmowałam temat pomnika dla mamy, też nie są zainteresowani partycypowaniem w kosztach, choć żadne z nich na cmentarz też się nie pofatyguje. Tak jest zresztą z każdą sprawą i w końcu zaczęło mi to doskwierać tak bardzo, że chyba zerwanie kontaktu jest nieuniknione. Nie wiem, co dalej robić, jednocześnie czuję wyrzuty sumienia, że chcę przestać mu pomagać.

Jestem samotną matką, którą przytłacza życie - nie potrafię sobie już z tym poradzić
Jestem sama z córką i nie daje już rady, brakuje mi sił na wszystko. Rozstałam się z ojcem mojej córki prawie 4 lata temu, zaczynałam wszystko od zera bo wrocilysmy do mojego rodzinnego miasta. Byłam bez pieniędzy, bez mieszkania, pracy i przedszkola dla córki wiem że na dzień dzisiejszy dużo osiągnęłam bo wynajmuje mieszkanie, mam pracę nie na pełny etat ale zarabiam na opłaty do tego mam alimenty i świadczenie 800+, córka jest zadbana i chodzi do przedszkola, jest uśmiechniętym i energicznym dzieckiem bardzo ja kocham, ona jeździ co drugi weekend do swojego taty mają dobry kontakt. Niestety moja rodzina odwróciła się ode mnie po rozstaniu z ojcem córki, ciągle wmawiają mi że nie daje sobie z niczym rady, w niczym mi nie pomagają i ciągle tylko dołują dlatego zerwałam z nimi kontakty. W związkach też mi ciągle nie wychodzi jestem znów świeżo po rozstaniu gdzie naprawdę pokochałam tego mężczyznę i nie chciałam się rozstawać ale on nie był do końca przekonany czego chce mówił że z jednej strony bardzo mu ma mnie zależy i nie potrafi ze mnie zrezygnować dlatego czeka aż to ja go zostawię a z drugiej strony wie że nie da mi nigdy tego co ja bym chciała czyli ślubu i drugiego dziecka, byliśmy razem 1,5 roku i nie potrafię się z tym pogodzić bo jest fajnym i wartościowym facetem. Finansowo też nie jest kolorowo, wszystko drożeje, czynsz, jedzenie itp. mam wrażenie że pracuje tylko po to żeby opłacać rachunki i opiekunkę dla córki bo pracę kończę później i nie mam jak jej odebrać z przedszkola. Psychicznie nie daje już rady czuje się jak najgorsza matka na świecie bo nerwowo już nie wytrzymuje i ciągle krzyczę ma córkę a później tego żałuję,mało czasu z nią spędzam, jestem po prostu kłębkiem nerwów bo nie wiem już jak i za co mamy żyć. Przerosło mnie życie, mam 27 lat a czuje się tak wyczerpana że brakuje mi ma wszystko sił najchętniej to gdzieś bym uciekła tak żeby nikt mnie nie znalazł. Nigdy nie miałam takiego prawdziwego spokoju i poczucia bezpieczeństwa,pochodzę z rodziny w której ojciec pił i od 8 roku życia nie miałam z nim kontaktu on tez się mną nigdy nie interesował i chyba przez to mam ogromny strach i lęk przed odrzuceniem, boję się porzucenia, boję się kolejnego dnia nie wiem już co robić. Bardzo chciałabym zwolnić, odpocząć, zresetować się ale nie mogę bo wszystko jest na mojej głowie i chyba też nie potrafię. To jest straszne uczucie
Co mogę zrobić w sytuacji, gdzie mój chłopak ma wręcz zbyt bliską relację ze swoją mamą? Jest to dla mnie znaczna przesada.
Witam serdecznie, Od jakiegoś roku mam chłopaka i mam problem z tym, jaką ma relację ze swoją mamą, wcześniej też byłam w różnych związkach i nigdy nie doświadczyłam tego problemu. Sytuacja wygląda tak, iż mamy do siebie około 130 km, więc mamy możliwość widzieć się tylko w weekendy i tu zaczyna się problem, gdyż czasami zdarza się tak, że widzimy się tylko jeden weekend albo wcale, ponieważ jego mama ciągle czegoś od niego chce nawet wiedząc, że ma przyjechać do mnie. Czasami mój chłopak mówi mi, że nie wie czy zobaczymy się w weekend, ponieważ nie wie jakie plany ma jego mama ( nie chcę żeby każde nasze spotkanie było uzależnione od jego matki i jej planów a często tak właśnie jest)... Dodam, że nie jest on jedynakiem, ma jeszcze siostrę, choć, jak twierdzi, nie może na nią liczyć a mam wrażenie, że na niego spadła cała odpowiedzialność, gdyż z tego co wiem jego rodzicom nie układa się w małżeństwie i jego matka nie może liczyć na swojego męża, czasami mam wrażenie, że bardziej niż jak syna traktuje go jak partnera... Ostatnim razem nie zobaczyliśmy się dlatego, iż jego matka chciała jechać i kupić sobie garnki... czasem mam wrażenie, że robi to specjalnie, żeby zepsuć nasz związek, ale najgorsze jest to, że on albo nie chce tego widzieć albo tego nie widzi. Często bywają również sytuacje, że gdy rozmawiam z nim przez telefon jego mama akurat wtedy coś od niego chce albo pogania go, żeby kończył albo przychodzi do niego z mało istotnymi rzeczami i go zagaduje co bardzo mnie irytuje... Mam wrażenie, że mają bardzo bliską aż toksyczną relację, o ile rozumiem mieć bliską relację ze swoją mamą, bo sama taką mam o tyle tu wydaje mi się to dziwne, że 26 letni chłopak spędza tyle czasu z mamą, bardzo często rozmawia z nią przez telefon, mam też dziwne wrażenie, że cały czas o niej mówi, a jak już jest u mnie to ona ciągle do niego pisze, dzwoni, wysyła mu jakieś rzeczy, chociaż wtedy on nie jest na każdy jej telefon i zdarza się tak, że potrafi nie odpisywać albo nie odbierać, dlatego tym bardziej tego nie rozumiem. Czuję, że jestem na drugim miejscu i gdyby miał wybierać to wybrałby swoją mamę, czuję, że jeżeli nie zrobię czegoś z tą sytuacją to ten związek niedługo się zakończy... Próbowałam mu dyskretnie sugerować, że mi to przeszkadza, ale on na to nie reaguje. Nie wiem jak miałaby wyglądać nasza dalsza przyszłość skoro jest tak związany z mamą, bo nie sądzę, że byłby zdolny do przeprowadzki 130 km od niej, tak jak to mówił na początku znajomości. Co mogę zrobić w tej sytuacji? Bardzo proszę o pomoc. Pozdrawiam
Jestem obrzydzona mężem, ale nie potrafię odejść.
Dzien dobry, proszę o pomoc. Od 10 lat jestem w związku, 7 lat temu urodziłam syna, od 2017 roku mój mąż wyjeżdża za granicę, gdy wraca co 3 tygodnie, non stop pisze z kimś, nie raz nakryłam go piszącego z innymi dziewczynami, dodaje się do grup na facebooku w miejscowości, w której aktualnie pracuje i tam szuka nowych znajomości. Kiedyś jedna z dziewczyn, z którą pisał, wysłała mi screeny wiadomości. Kiedyś w samochodzie znalazłam opakowanie prezerwatyw, my nie używamy... Ostatnio wziął dodatkową pracę, u mojej znajomej. Co się później okazało - zdradził mnie z nią. Oboje robią ze mnie wariatkę, mówią, że do niczego nie doszło, ale widziałam ich wiadomości. Mój mąż zarzuca mi, że to moja wina, bo mu nie ufam i sprawdzam go. Często mówi mi, że mnie nie kocha, nie chce ze mną być. Straszy mnie, że zabierze mi dziecko, bo nie pracuje, chętnie poszłabym do pracy, ale nie mam z kim zostawić dziecka, ponieważ on jest za granicą. Kiedy chce się rozstać, on mówi, że nie chce, bo to wstyd. Ostatnio mój wujek, który wyjeżdżał z nim do pracy do Niemiec powiedział mi, że mnie oszukuje, ma dwa konta bankowe, dwie karty do telefonu, co weekend korzysta z usług prostytutek, mój mąż kazał mu go kryć... Jestem obrzydzona tym człowiekiem, ale nie potrafię odejść ze względu na syna, bo jest bardzo za ojcem.
Jak opanować wybuchy nerwowe, które kończą się kłótnią z bliskimi mi osobami?
Witam, jak opanować wybuchy nerwowe, które kończą się kłótnią z bliskimi mi osobami?
Zaburzenia nastroju, wykończenie psychiczne - jak sobie pomóc?
Co powinnam zrobić w momencie, kiedy opiekuję się osobą przewlekłe chorą (zaawansowane POChP - pomoc we wszystkich czynnościach), nie mogę liczyć na rodzinę (ataki w moją stronę), a sama choruje na c-ptsd i depresję i nie daję sobie już psychicznie rady?
Czy dzwonienie do dziecka podczas pobytu u ojca wpływa na jego tęsknotę za matką?

Witam. Od jakiegoś czasu słyszę opinie od rodziców, szczególnie matek, że nie dzwonią do swoich pociech w momencie przebywania ich u swoich ojców, bo to wywołuje tęsknotę. 

Jak jest naprawdę ? 

Dzięki za odp 

Pozdrawiam

Jak przełamać i zmienić lękowy styl przywiązania powiązany z przeszłością i rodziną dysfunkcyjną? Mimo leków antydepresyjnych w dość silnych dawkach mój organizm nadal przeżywa to jako silny lęk i burzę emocjonalną. Brak poczucia bezpieczeństwa przy wchodzeniu w relacje, trudność w podejściu do elastyczności granic, zamknięcie w sobie i nieumiejętność otwarcia się na drugą osobę. Przez obawy co do wszystkiego czasami za bardzo płynę i kompletnie nie wiem.jak się zachować. Wpadam w jakieś uwikłanie i zaczynam się zamykać
Partner zdradził mnie z kobietą, do której przychodził nawet z naszym synem, jako do znajomej.

Dzień dobry, 

nie umiem sobie poradzić, odciąć się od przeszłości. Ponad roku temu mój wieloletni partner zdradził mnie jak się okazało później z prostytutką. W lipcu 2023 roku pojechał na wieczór kawalerski swojego kolegi i tam oto poznał tą kobietę. Wszedł z nią w relacje na około 3 miesiące - bo ona po tygodniu od poznania go zaczęła pisać do niego, że się w nim zakochała i rzuci dla niego „pracę”. Jak to później tłumaczył to był impuls i że to miał być tylko chwilowy układ. 

Rozstanie było mocno ciężkie - mamy też syna (wtedy lat 5) i partner bardzo nie chciał, aby syn dowiedział się o naszym rozstaniu. Ja jednak nie wyobrażam sobie udawać rodziny, gdy partner znikał na 3-4 dni z wspólnego domu, a dziecko ciągle pytało gdzie jest tata, czy możemy do niego zadzwonić albo wyjść razem na basen. Poszłam do psychologa dziecięcego (informując wcześniej partnera, że zamierzam i że jak chce to również może tam jechać ze mną), aby porozmawiać najpierw z psychologiem jak przekazać dziecku informację o rozstaniu, bo ja nie potrafiłam żyć w takiej relacji i przede wszystkim nie chciałam. 

Postawiłam kropkę na „i” że informujemy syna, oficjalnie się rozstajemy i przestajemy ze sobą pomieszkiwać. Wtedy partner nagle jakby się obudził, bo wcześniej raczył twierdzić, że się zakochał w tej dziewczynie. Sam umówił psychoterapię dla par, żebyśmy spróbowali jeszcze raz, odciął całkowicie kontakt z tą dziewczyną (zablokował numer, w social mediach itd.) Z początku było ciężko, ale z terapią z psychologiem udało nam się poskładać ten związek. Partner mocno się starał i stara o relacje. Po miesiącu od nowego początku powiedział, że kocha… jednak ja nie do końca w to wierzę lub nie chce wierzyć. 

Niby wybaczyłam, ale jednak nie potrafię zapomnieć i bardzo często wracają do mnie myśli związane z tym etapem życia. Nie mam już do niego pełnego zaufania i nie wiem czy kiedykolwiek mieć będę. Najgorsze jest dla mnie to, że on potrafił zabierać naszego syna do niej i jej dziecka, spotykać z naszym synem i jej dzieckiem w bawilandiach, na basenie i absolutnie nie widział w tym nic złego, bo cały twierdził, że mówił mu, że to znajoma (mimo, że oficjalnie nasz syn nie wiedział o rozstaniu). Twierdził, że ma 5 lat i nic nie rozumie. Nasze dziecko do dnia dzisiejszego potrafi wspomnieć imię „kolegi” z pytaniem czy może zaprosić go na urodziny, a wtedy tym bardziej przypomina mi się wszystko na nowo.

Mam rocznego synka i drugiego który ma miesiąc. Dwa miesiące temu chciałam odejść od partnera. Partner zawiadomił rodzinę. Przyszła jego mama zaczęła mnie straszyć i wyzywać, mówiła że zabierze mi dzieci. Bardzo przyzwyczaiła się do pierwszego syna. W kłótni mówiła "to mój syn" zamiast wnuczek.. Po calej klotni zostałam w mieszkaniu. Z partnerem probujemy pracowac nad związkiem.. Ale czuje niepokoj, kiedy zabiera starszego syna do jego rodziny. Nie jestem nigdy za tym, najchetniej calkowicie odseparowalabym go od nich. Przede wszystkim dlatego, żeby nie nastawili go z czasem przeciw mnie i druga sprawa to nie chce, aby przejął ich paskudne cechy. Czy dla jego dobra moge cos takiego zrobic nie czując że robie mu krzywdę? Zabronić parterowi zabierania dzieci do nich, walczyć o to? Czy zaburzę mu rozwój odlaczajac go od rodziny partnera? Czy zrobie mu jakas krzywde tym zachowaniem i wplynie to na jego relacje rodzinne w przyszlosci kiedy bedzie tworzyl własną rodzinę? Czy przez to ze bym go od nich odlaczyla w integracjach spolecznych w szkole moze miec problem z komunikacją?