
- Strona główna
- Forum
- psychoterapia, związki i relacje
- Konsultacja z...
Konsultacja z psycholożką zniechęciła mnie. Mam trudności z byciem szczęśliwym ze sobą.
Adam
Adriana Błażej
Z tego co piszesz, osoba, z którą pracujesz, stosuje niezdrowe i niewspierające uogólnienia. Czasem zdarza się tak, że specjalista - czasem w dobrej wierze - zaleca swojemu klientowi działania, które nie są dla niego w żaden sposób wspierające. Robi tak, bo projektuje swoje doświadczenia na klienta, bo wchodzi czasem w rolę “jestem psychologiem, więc wiem, co będzie dla ciebie najlepsze”. W relacji psycholog/psychoterapeuta - klient, to właśnie ta relacja powinna mieć najbardziej leczącą i wspierającą moc. Jeśli czujesz, że słowa tej osoby są dla Ciebie niezrozumiałe/dziwne/sprzeczne z Twoimi emocjami, z Twoim podejściem, zachęcam do podzielenia się tym na sesji. Reakcja, jaką dostaniesz do psychologa będzie tu kluczowa: czy będzie chciała zaopiekować się Twoimi obawami, czy będzie rozmawiać z pozycji autorytetu, czyli “jestem psychologiem, więc się znam”. Może po prostu trafiłeś na kiepską osobę. Oceny na znanym lekarzu niestety nie są do końca wiarygodne (mogą wystawiać je np. znajomi), nie są dobrym źródłem informacji o rzeczywistych kompetencjach danego specjalisty, ale zdecydowanie potrafią działać na wyobraźnię :)
Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?
Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!
Witold Bomba
Dzień dobry,
Od bardzo dawna wiadomo, że najważniejszym “czynnikiem leczącym” jest relacja nawiązana między terapeutą i klientem. Jeśli poczuł się Pan niezrozumiany i nie czuł się Pan w tych warunkach dobrze polecał bym poszukania psychologa przy którym poczucie się Pan wysłuchany, zrozumiany, pojawi się zaufanie do metod pracy i wspólnie poszukacie przyczyn Pana trudności. Wiele badań pokazuje również, że jeśli osoba nie jest przekonana do danej metody to będzie ona mało skuteczne w jego przypadku. Rozumiem zniechęcenie do konkretnej osoby, jednak polecam poszukać dalej. Może warto poszukać osoby, która w pracy wykorzystuje tzw. “style przywiązania”.
Powodzenia,
Witold Bomba

Zobacz podobne
TW: samouszkodzenia
Kilka lat temu rodzice mieli gorszy czas i często się kłócili. Z Czasem zaczęłam myśleć, że to moja wina. Czułam się kompletnie sama, nie miałam zbyt wielu przyjaciół. Wolałam przebywać w szkole, niż w domu chciałam od tego wszystkiego uciec, a nie miałam na nic siły. Do tego dochodził stres ze szkoły i nie umiałam sobie radzić, zaczęłam się ciąć, dawało mi to chwilę ukojenia. Ból fizyczny zastępował ból psychiczny. Zaczęłam też jeść mniej albo wcale przez swój wygląd. Jestem bardzo wrażliwa, co myślę, że sprawiło, że tak łatwo straciłam chęci do życia. Potem było trochę lepiej, jednak wciąż nie idealnie. Znalazłam przyjaciół, którzy trochę mi pomogli, jednak też miałam z nimi problemy. Teraz niby jest dobrze, ale lekkie podniesienie głosu sprawia, że mam łzy w oczach. Problemy z jedzeniem wróciły jednak nie jest tak źle, jak było przedtem. teraz mam wspaniałych przyjaciół i prawie chłopak oraz cudowny kontakt z rodzicami. Nie wiem, dlaczego to wraca. Strach przed tym, że zrobię coś źle i ich stracę. Zawsze uważam się za gorszą od nich, mimo że oni nie dają mi powodów, by się tak czuć. Czym może być spodowdany ten powrót złych myśli?
Zaczyna mi doskwierać fakt, że sukcesy mojego partnera mieszają mi w głowie... na jednym poziomie jestem naprawdę dumna z jego osiągnięć, ale gdzieś głęboko w środku pojawia się zazdrość. To mnie trochę zaskakuje i niepokoi, bo wpływa na naszą relację. Nie chcę, żeby te uczucia zniszczyły coś, na czym mi bardzo zależy. Mam wrażenie, że porównywanie się z nim zaczyna być szkodliwe. Każdy z nas przecież ma swoją ścieżkę do sukcesu. Jak mogę przemienić tę zazdrość w coś, co mnie zmotywuje i pchnie do własnego rozwoju?
Nie wiem, co zrobić, bo bardzo nie chce, żeby nasza relacja się przez to zepsuła, ale czasem czuję się przy nim głupia. On niedawno obronił magistra, a ja oblałam 3 rok studiów i musiałam brać warunek. Ciągle się tym porównuje i mu zazdroszczę, a nie chce tak robić.
Dzień dobry, Zacznę od tego, że jestem z moją partnerką w związku od 7 miesięcy. Od samego początku traktujemy to bardzo poważnie i planujemy w najbliższym czasie zaręczyny. Borykam się jednak z dwoma problemami, które zaprzątają mi czasem głowę i burzą ten spokój i pewność, którą razem wypracowaliśmy. Mam 29 lat i jest to mój pierwszy poważny związek. Poprzedni, który miał miejsce ponad 6 lat temu, był kompletną katastrofą. Mocno go przeżyłem, przez co tak długo zwlekałem z wejściem w kolejny. Zawsze kierowałem się zasadą, że szukam tej jedynej i nie chce żadnych przelotnych relacji. Wynikało to wyłącznie z moich wartości i światopoglądu (nie kwestie religijne, co jest ważne). Moja dziewczyna jest katoliczką. Ja jestem wierzący, lecz nie przywiązywałem wielkiej wagi do nauk kościoła itd. Zawsze była to sprawa drugorzędna. Jeszcze zanim się związaliśmy, miałem świadomość tego, że z mieszkaniem razem i seksem poczekamy do ślubu. Zgodziłem się na to, ze względu na szacunek do niej i świadomość wzmocnienia relacji. Moja dziewczyna otwarcie mi powiedziała, że była w sumie w kilku związkach i w wielu krótkotrwałych relacjach. W jednym z tych związków za namową partnera (co nazywa manipulacją) kilka razy doszło między nimi do seksu oralnego. Gdy zdała sobie sprawę, że źle robi i ten gość ją oszukał, to z nim zerwała. Tutaj pojawia się mój pierwszy problem, dopiero niedawno zaczęło mnie to męczyć. Pojawiają się u mnie myśli, że planujemy lada moment zaręczyny, a ktoś był z nią bliżej fizycznie ode mnie, że mówiła do niego "Kocham Cię". I odczuwam z tym związaną złość i smutek. Następną rzeczą jest to, że ogólnie należę do raczej przystojnych facetów (zawsze miałem powodzenie u kobiet, choć tego nie wykorzystywałem). A moja dziewczyna powiedziała mi, że nie jestem w jej typie i zakochała się w pierwszej kolejności w moim wnętrzu. Są rzeczy, które jej we mnie w 100% nie pasują. Co wydaje mi się naturalne, ale nie podoba mi się to, że czasem o tym mi mówi. (Powoduje to we mnie złość, że wcześniej była z kimś, kto jej się dużo bardziej podobał). Nie wiem, co ma to na celu. Ja jej nie mówię, że coś mi się w niej mniej podoba.. bo nie chciałbym podburzać jej samooceny. A ona to robi właśnie takim wspominaniem. Często wspomina swoje dawne relacje (w negatywnym świetle) i porównuje je do naszej relacji. Pomimo, że zawsze jest to pozytywne spojrzenie na nas, to mnie to denerwuje. Odczuwam jakąś zazdrość, o te jej wcześniejsze związki i relacje. Nie wiem, jak sobie z tym radzić.. Pozdrawiam.
