
Czy psychoterapeutka zachowała się wobec mnie etycznie?
Czy psychoterapeutka zachowała się wobec mnie etycznie?
Byłam na pierwszym spotkaniu u psychoterapeutki, która publicznie deklaruje, iż etyka i jakość świadczonych przez nią usług są dla niej bardzo ważne. Z drugiej strony zapytała mnie, dlaczego moja mama tak późno mnie urodziła- mając 32 lata w latach 90. Po pierwsze, nie wydaje mi się, aby wiek 32 lat był późnym wiekiem na urodzenie dziecka. Po drugie, jest to prywatna sprawa i decyzja moich rodziców, ja nie mam nad tym kontroli. Zastanawiam się, czy takie pytanie nie narusza granic prywatności osoby uczestniczącej w terapii?
Ania
Jarosław Szopa
Witam
Trudno domyślić się, ale mam prawo podejrzewać że chodzi o wywiad z Panią rozpoczynający proces terapeutyczny - bardzo ważna rzecz. Mogą, i pewnie powinny padać, bardziej osobiste pytania dotyczące Pani, jak i rodziny nawet wiele pokoleń wstecz. Może to wydawać się dziwne lub nawet bulwersujące, ale tak to działa. Myślę tu o terapii nastawionej na wgląd i rozwój. Mogę tylko podejrzewać, że nie podzieliła się Pani swoimi odczuciami z terapeutką , może warto takie wątpliwości wyjaśniać na bieżąco.
Pozdrawiam serdecznie
Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?
Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!
Beata Matys Wasilewska
Dzień dobry
Pierwsze spotkanie z psychoterapeutą skupia się na zebraniu wnikliwego wywiadu z różnych obszarów życia klienta. Rozumiem, że negatywnie odczytała pani zwrot "mama późno panią urodziła" jako prywatna ocenę terapeutki.
Warto wyjaśnić z terapeutką co miała na myśli i jak to pani odebrała ten przekaz. Pod względem terapeutycznym jest to niezwykle istotne nie tylko ze względu pani poczucia bezpieczeństwa i komfortu w kontakcie z terapeutą ale także określenia zakresu tematów do pracy terapeutycznej.
Proszę pamiętać, że w procesie terapii potrzebny jest czas by zbudować pełne zrozumienie i relację opartą na wzajemnych zaufaniu.
Pozdrawiam serdecznie
Beata Matys Wasilewska
Dorota Figarska
Dzień dobry
Jeśli chodzi o etykę trzeba brać pod uwagę cel danej interwencji terapeutycznej. Warto zastanowić się w jakim kontekście padło pytanie. Czy chodziło historię rodziny (np. trudna historia mamy i jej wpływ na wychowanie dzieci)? Czy pytanie wynikało z aktualnie omawianego wątku? Czy terapeutka wyjaśniła, dlaczego jest to istotne? Trudno jednoznacznie ocenić, czy jest ono obiektywnie naruszające prywatność. Ważne są jednak Pani uczucia i dyskomfort z tym związany oraz poczucie, że to pytanie było oceniające i naruszające granice. Zachęcam do rozmowy z terapeutką o tym, co miało na celu to pytanie. Szczera komunikacja w terapii jest bardzo ważna, bo z ukrywaniem uczuć może być trudno osiągnąć zamierzone cele. Zachęcam też do zastanowienia się, dlaczego to pytanie aż tak Panią poruszyło i do refleksji nad tym, gdzie dla Pani są granice prywatności w terapii
pozdrawiam
mgr psycholog Dorota Figarska
Anastazja Zawiślak
Dzień dobry Pani Aniu,
Rozumiem, że to pytanie mogło Panią zaskoczyć i wywołać pewien dyskomfort. W terapii zdarza się, że terapeuci zadają pytania, które na pierwszy rzut oka mogą wydawać się nietypowe lub zbyt osobiste. Często jest to element poznawania kontekstu życia klienta, a takie pytania mogą służyć lepszemu zrozumieniu dynamiki rodzinnej lub kontekstu, w którym się Pani wychowywała. Na pierwszych spotkaniach terapeuta zbiera wywiad, probuje jak najlepiej zrozumieć problem i poznać cel dalszej pracy.
Niemniej jednak, jako klientka, ma Pani prawo do wyznaczania granic i decydowania, co chce Pani omawiać. Dobre praktyki zakładają, że terapeuta powinien być wrażliwy na Pani uczucia i respektować Pani prywatność. Jeżeli jakieś pytanie budzi wątpliwości lub dyskomfort, warto o tym porozmawiać – terapeuta dbający o etykę i jakość relacji powinien to zrozumieć i wyjaśnić, dlaczego zdecydował się na takie pytanie.
Poczucie bezpieczeństwa i komfort w terapii są kluczowe. Jeśli czuje Pani, że pewne kwestie wykraczają poza Pani granice, warto o tym otwarcie porozmawiać. Taka rozmowa może pomóc w budowaniu zaufania i stworzeniu przestrzeni, w której będzie się Pani czuła swobodnie, by w pełni korzystać z procesu terapeutycznego.
Pozdrawiam,
Anastazja Zawiślak
Katarzyna Kania-Bzdyl
Dzień dobry Aniu,
sugeruję, aby być w pełni otwartą i szczerą w relacji z psychoterapeutą. Dobrze by było, aby prowadzący usłyszał wtedy od Ciebie Twoją opinię, czyli że nie uważasz, aby 32 lata to był późny wiek na poród.
Odpowiadając na Twoje pytanie z naruszeniem prywatności - nie jest to jej naruszenie, to przecież wywiad rodzinny, który jest BARDZO istotny w terapii. Gdybyśmy odkrywali tylko część swojego życia podczas takich spotkań to terapia nie przynosiłaby oczekiwanych rezultatów.
Jeśli czujesz się źle w tej relacji terapeutycznej, poszukaj innej osoby w tej dziedzinie.
pozdrawiam,
Katarzyna Kania-Bzdyl
Paulina Urbanowicz
Dzień dobry,
Psychoterapeuta ma prawo zadawać różne pytania, zależy również w jakim kontekście padło to pytanie, czy był poruszany ten wątek. Proszę powiedzieć o tym terapeucie, że poczuła Pani dyskomfort, oraz nie było to według Pani pytanie, oraz komentarz na miejscu. Komfort na terapii jest najważniejszy.
Pozdrawiam,
Paulina Urbanowicz
Sylwia Anglart
Dzień dobry,
Szanowna Pani, słyszę, że pytanie zadane przez psychologa naruszyło Pani granice. To jest bardzo ważny sygnał i zasługuje na docenienie, że jest Pani świadoma tych granic i jest w kontakcie ze swoim dyskomfortem. Warto byłoby poinformować o tym psychologa, który zadał to pytanie. Takie konfrontowanie dyskomfortu wprost bardzo często przynosi fantastyczne efekty i rozwój w procesie terapeutycznym. Przypuszczam, że pytanie było elementem wywiadu, który miał coś na celu. Natomiast oczywiście trudno jednoznaczenie określić jaki cel miał psycholog do momentu jeśli nie zapytamy wprost. Bardzo zachęcam do rozmowy o tym. Trzymam kciuki i serdecznie pozdrawiam.
Z wyrazami szacunku,
Sylwia Anglart
psycholog

Zobacz podobne
Na wstępie przepraszam wszystkich, jeśli ten wpis sprawia wrażenie chaotycznego i zbyt długiego. Potrzebuję pomocy.
Jestem chyba już na 4-tej terapii i ta z kolei trwa już ok. 2 lat i robi się coraz groźniej. Na stronie mojego terapeuty widnieje informacja, że pracuje on w nurcie psychoanalitycznym (psychodynamicznym). Terapeuta zachowuje się tak, jakby miał w głębokim poważaniu co ze mną będzie, pomimo że nigdy nie wiedziałem i nadal nie wiem w jaki sposób miałbym rozwiązać swoje problemy. Co więcej, gdy widzę jakie rozwiązania zostają mi po terapii (czyli to co wiedziałem i przed terapią) to nie chcę tego robić, bo przecież na tym m.in. problem polega, że chcę uciec od cierpienia.
Terapia ta przypomina jakieś szaleństwo, przykładowo gdy wspomniałem mu, że martwię się wypadającymi włosami to ten śmiał się mówiąc, że przejmuję się takimi rzeczami (wg. niego nic nie znaczącymi) zamiast przejmować się tym, że lada moment, gdy zostanę sam umrę z głodu ... Jakby tego było mało straszy mnie możliwością zachorowania na raka i konsekwencjami chemii bez posiadanego ubezpieczenia zdrowotnego ... W innym momencie mówi coś skrajnie przeciwnego, że naprawdę wierzy, że można tak żyć i w tym nie ma niczego niewłaściwego. Czy on się mną bawi ?! Czy to nie jest skrajnie nieetyczne działanie ?! A może to zwykła technika służąca temu bym się na niego porządnie wkurzył, a tego się bardzo boję i wstydzę ??
W moim życiu największą rolę odegrała matka, której nadopiekuńczość zniszczyło mi poczucie własnej wartości i sprawczości + "rówieśnicy", którzy w szkole się nade mną znęcali, co tylko pogłębiało moje deficyty i chęć ucieczki w kierunku domowego azylu. Teraz mam 37 lat, nigdy nie byłem w żadnym związku, nie miałem dziewczyny, nie mam znajomych, nie mam od wielu lat pracy, mieszkam z rodzicami, nie wyobrażam sobie już życia poza domem jak i ciągle w nim. Nigdy nie byłem, nie jestem i uważam, że jak tak dalej będzie to i nigdy nie będę w stanie zdecydować w jaką stronę pójść. Boję się każdej pracy, boję się poznawania ludzi, boję się oceny, boję się życia, boję się bólu, boję się bania i "żyję" pod dyktandem niewyobrażalnie toksycznego wstydu, który rośnie wraz z wiekiem i wciąż niekończącej się bezsilności, oraz ciągłego narzekania (tak jak to robią moi rodzice). Zdanie by "wziąć odpowiedzialność za swoje życie" rozumiem tak naprawdę jako "poddać się karze", której przecież najbardziej się boję i której całe życie chcę uniknąć. Mój terapeuta zachowuje się jakby tego totalnie nie rozumiał dobijając mnie coraz bardziej.
Co ja mam zrobić ?! Przecież nie chcę skończyć na ulicy, a na dodatek nie chcę życia obciążonego konsekwencjami, których nie mogę już naprawić jak chociażby to, że jeśli jakimś cudem dożyje do emerytury to będzie ona głodowa i zginę tak czy siak, nie wspominając już o tym, że resztę życia spędzę samotnie ... Takie życie to koszmar, z którego już się nie wybudzę, a jedynym "pocieszeniem" jest samobójstwo lub śmierć naturalna. Doszedłem do wniosku, że założyłem sobie by terapia była dla mnie czymś co daje mi poczucie wyjścia do ludzi, ale w bezpiecznym środowisku. Skoro życie poza terapią nie toczy się w takim środowisku to terapia mi nie pomoże. A może problem leży w niedopasowaniu terapii do mnie ? Jeśli tak to proszę o informację w jakim nurcie powinienem się poruszać. Błagam o pomoc pomimo, że już prawie straciłem ostatnie resztki nadziei.
