Czy warto utrzymywać kontakt z toksyczną siostrą?
Czy warto utrzymywać kontakt z toksyczną, starszą o 14 lat siostrą, która twierdzi, że niepotrzebnie się urodziłam, bo ona powinna być jedynaczką? Czy można utrzymywać kontakty z osobą, która twierdzi, że jestem beznadziejna, brzydka, nic niewarta w życiu i zawsze spadam jak kot na cztery łapy? Ja mam wrażenie wręcz odwrotne — jestem fajną, otwartą osobą, ale jeśli będę słuchać takich rzeczy, wpadnę w jakąś depresję.
Izolda

Magdalena Żukowska
Izoldo,
nie warto utrzymywać kontaktu z kimś — nawet z rodziną — kto konsekwentnie Cię rani, podważa Twoją wartość i sprawia, że zaczynasz wątpić w siebie. Masz prawo do relacji, w których jesteś szanowana i widziana taką, jaką jesteś naprawdę — a jeśli czujesz, że relacja z siostrą ciągnie Cię w dół, to ochrona własnych granic i zdrowia psychicznego jest nie tylko uzasadniona, ale wręcz konieczna.

Ewelina Wojtkowiak
Rozumiem, jak bolesna jest taka relacja. Nikt nie zasługuje na bycie ranionym, zwłaszcza przez bliskich. Jeśli kontakt z siostrą podważa Twoją wartość i dobrostan, masz prawo go ograniczyć lub zerwać. Relacje rodzinne nie są obowiązkowe :) Twoje zdrowie psychiczne i poczucie własnej wartości są ważniejsze niż obowiązek bycia „siostrą za wszelką cenę". Twoje poczucie, że jesteś fajną, otwartą osobą jest bardzo cenne.
Trzymaj się tego proszę ❤️
Dbaj o siebie, masz prawo do życia w szacunku i spokoju! ❤️

Katarzyna Ujek
To, że czujesz się fajną, otwartą osobą – to jest Twój głos. Zdrowy, silny, obecny. I warto go słuchać. Bo kiedy ktoś, nawet bliski, ciągle próbuje w Ciebie wlać jad, to nie obowiązek, by przy tym trwać. To akt troski o siebie – powiedzieć: „Nie chcę tego już słuchać, nie zgadzam się, żeby ktoś tak mnie traktował”.
Masz prawo stawiać granice. Masz prawo wybierać relacje, w których możesz być sobą, bez lęku i upokorzeń. Czasem bycie „rodziną” nie wystarcza, jeśli nie ma tam wzajemnego szacunku.

Piotr Kochowicz
Dzień dobry,
Trudno określić czy warto z kimś utrzymać kontakt, czy nie. Pani najlepiej wie, jak się czuje w tej relacji - myślę, że to najważniejsze co można w takiej sytuacji zrobić, czyli kierować się swoimi odczuciami. Relacja, w której jest się poniżanym i krytykowanym, nie jest łatwa i można by pomyśleć, że bycie w niej nie ma sensu. Zachęcałbym jednak do zastanowienia, dlaczego do tej pory Pani w takiej relacji jest - każda relacja daje pewne zyski i straty, do nas samych należy oszacowanie tego, co jest dla nas dobre.
Proponuję nie podejmować spontanicznych decyzji pod wpływem kłótni (czy innych chwilowych wydarzeń), ale przede wszystkim proponuję postąpić zgodnie z samym sobą.
Serdecznie pozdrawiam

Martyna Jarosz
Kontakt z osobą, która nieustannie podważa Pani wartość, może być bardzo wyniszczający emocjonalnie. Jeśli relacja powoduje ból i negatywnie wpływa na samopoczucie, warto postawić granice – ograniczyć kontakt lub całkowicie go przerwać, jeśli jest to konieczne dla zdrowia psychicznego.
Pani poczucie własnej wartości nie powinno zależeć od czyjejś krzywdzącej opinii. Ważne jest, by otaczać się ludźmi, którzy wspierają i szanują Panią.
Proszę pamiętać – ma Pani prawo do spokoju i życia bez ciągłego poczucia winy czy krytyki.
Martyna Jarosz

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?
Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!
Dobierz psychologaZobacz podobne
Witam, nie radzę sobie z krytyką. Ciągle obwiniam się o wszystko. Lęki i niepokój pojawiły się po konflikcie męża z bratem. Ja byłam wtedy w szpitalu. Bratanice męża zaczęły pisać SMS-y, obrażając mnie. U nich jest tak, że nie znoszą innego zdania, nie można postawić granic. Mąż nie chce utrzymywać z nimi kontaktu, mówi, że są toksyczni. Wygadują niestworzone rzeczy, a ja jestem zalękniona, czuję się zastraszona, boję się spotkać ich na ulicy, żeby mnie nie zaczepiali. Nie śpię, straciłam apetyt i czuję ogromny strach. Leczyłam się kiedyś na zaburzenia lękowe, niestety, ze względu na nowotwór musiałam odstawić leki. Nie wiem, jak sobie pomóc, cierpię strasznie, dla mnie to jest męczarnia. Lekarz przepisał Asertin, czekam, czy mi pomoże. Byłam też u psychologa. Może jeden, dwa dni było ok, a tak zamęczam wszystkich rozmowami na temat tamtej rodziny. Tłumaczą mi, że skoro oni nas nie szanują, to należy uciąć kontakt. Tym bardziej, że rozpowszechniają nieprawdziwe informacje. Tylko że ja nie daję rady, nie wiem, czy ten konflikt nie wywołał nawrotu choroby, tych zaburzeń lękowych. Dodam, że dwa razy miałam przerwę w terapii, poza tym co jakiś czas były nawroty, z tym że te lęki miały inne tło – bałam się śmierci, przejęłam się wynikami. A teraz cały czas mam negatywne myśli o rodzinie męża, nie potrafię wyzbyć się strachu i lęku. Już nie wiem, co robić.
Jestem mężatką od 18 lat z Włochem. Mieszkamy we Włoszech, mamy 2 dzieci, syn 10 lat i córka 15 lat.
Od wielu lat to małżeństwo nie funkcjonuje, tak jak powinno, a dokładnie od narodzin drugiego dziecka.
Mój mąż zaczął oddalać się ode mnie po narodzinach syna.
Do 8 roku życia synka mąż usypiał go w naszej sypialni i syn spał między nami w łóżku. Po jakimś czasie doszło do mnie, że mąż tworzył mur w postaci dziecka między nami.
Na moje prośby, żeby zmienić tę sytuację, mąż praktycznie nie reagował. Wydaje się, że mąż ma małe potrzeby seksualne, bo w ogóle nie potrzebuje seksu, a seks uprawiamy tylko od 3 do 5 razy do roku i to na moją zachętę, mąż nigdy o to nie zabiega. Kłócimy się prawie codziennie, oddaliliśmy się bardzo, gdyby nie dzieci już dawno odeszłabym od niego.
Rozmawiamy tylko o dzieciach, nie mam z nim żadnych tematów, bo on niczym się nie interesuje oprócz piłki nożnej. Dodam, że mąż jest ode mnie starszy o 9 lat.
Jakieś 3 tyg temu przyznał mi się, że mamy problemy finansowe, bo nie płacił regularnie podatków od 2017 roku i mamy ogromne zadłużenie. Ukrywał to przede mną przez tyle lat, a ja w ogóle się nie domyślałam, ufałam mu w 100%, jeśli chodzi o finanse. Dawał mi stabilność finansową i to mi rekompensowało w pewnym stopniu jego chłód emocjonalny i oddalenie się ode mnie jako kobiety i żony.
Często myślałam o odejściu od niego, ale dla mnie dzieci są na 1 miejscu i nie chce im rozbijać rodziny, ale one widzą, jak to małżeństwo funkcjonuje i codzienne kłótnie i boję się, że to ma na nich ogromny wpływ i na ich przyszłość.
Dodam jeszcze, że podejmowaliśmy z mężem kilkakrotnie terapie małżeńskie, ale nic to między nami nie zmieniło.
Żyjemy jak przysłowiowy pies z kotem.
Bardzo proszę o poradę.
Kasia
Rozstałem się z partnerką w ciąży; liczne kłotnie, próba odcięcia od rodziny, wszyscy są źli, jesteś najgorszy, do niczego się nie nadajesz - to słyszałem. Początek ciąży partnerka mówiła bardzo długo, że usunie, później było trochę lepiej, ale znowu kłótnia za kłótnią, spakowałem się i wyprowadziłem, po tygodniu rozmawialiśmy przez telefon, albo to składamy albo będę sobie układać życie na nowo, dla mnie to za szybko, później już było coraz gorzej - kontakt tylko poprzez mail, w wiadomościach 'zniszczę Cie', poinformowała mnie o tym, że urodziła to pojechałem do szpitala, po szpitalu miałem z nią kilka dni kontakt, chciałem po wyjściu przyjechać i porozmawiać, ustalić szczegóły, ale się nie dało 'albo ja uznajesz albo nie mamy o czym rozmawiać', później były badania genetyczne, ustalanie kontaktu przez prawników, udaje mi się spędzać czas z dzieckiem, nie u niej w domu, lecz w hotelu, powiedziała, że mnie nienawidzi, ja im więcej czasu spędzam z dzieckiem, tym bardziej chciałbym przepracować to, co się między nami wydarzyło.
Ona tłumaczy, że wszystko to, co wydarzyło się w ciąży, jest wynikiem jej stanu, ja w pewnym stopniu to rozumiem i chciałbym naprawić naszą relację, ale wydaje mi się, że ona zupełnie nie chce, bardzo zależy mi na kontakcie z dzieckiem, z perspektywy czasu dostrzegam swój błąd, chciałbym to jakoś przepracować, ona nawet nie chce ze mną rozmawiać, tłumaczę, że dla dobra dziecka powinniśmy jakoś współpracować, na co dostaję odpowiedź, że 'musze Cie tolerować i nic więcej'.