Przytłoczenie rolą matki i budową kariery a poczucie utknięcia po 30-tce
Długo się zastanawiałam, co zrobić z moim samopoczuciem i z tym, jak już dość długi czas męczą mnie myśli.
Czuję, że utknęłam w miejscu, w którym nigdy nie chciałam się znaleźć, a nawet powiem inaczej, nie myślałam, że się znajdę. Jakiś czas temu skończyłam 30 lat. Mam dwójkę dzieci i kochającego męża i czuję niejako wyrzuty sumienia, że czuje się przytłoczoną moją sytuacją, zamiast się cieszyć i to doceniać. Wyobrażałam siebie zawsze w tym wieku, że osiągnę już pewne stanowisko, będę więcej zarabiać, tak by móc sobie pozwolić, w dowolnym momencie, na co chcę. Owszem, chciałam, też w tym wieku mieć już ten dom i rodzinę. W tym momencie czuję, że utknęłam z kredytem na budowę domu, która się nie posuwa, ze względu na koszty życia, w pracy z przypadku, w której i tak mało co mogę pracować, ze względu na opiekę nad dziećmi. Myślałam o wyborze ścieżki zawodowej po macierzyństwie, myślałam o rozkręceniu swojego biznesu. Tylko w tym czasie, kiedy się chwaliłam, jaki to mam plan, osoba z rodziny zaczęła go realizować. Wtedy się przestraszyłam, że sobie nie poradzę, że będę gorsza, skrytykowana przez nią i środowisko i w dodatku, że będą inni gadać, że "zgapiam". Tym bardzie,j że to jest osoba dosyć konfliktowa. Teraz dobiło mnie to mocniej, bo tak naprawdę myślę, co zrobić, żeby więcej zarabiać, zmienić pracę na taką jednocześnie, w której mogłabym się rozwinąć i spełniać, a z drugiej strony jest rodzina i hamulec finansowy i ten strach, że przepale pieniądze.. Boje się czy to właściwa ścieżka, czy wymysł, czy to słomiany zapał. To wszystko w skrócie napełnia mnie niepokojem, prowadzącym do łez. Zamiast cieszyć się z czasem spędzanym z rodziną, to mi się płakać chce.
Nie wiem do końca co mam zrobić...
K.

Anna Martyniuk-Białecka
Witaj K.,
Dziękuję, że podzieliłaś się swoimi obawami, wyobrażam sobie, że to było trudne, aby podzielić się tym, co czujesz i z czym się teraz mierzysz. To całkowicie normalne i zrozumiałe: odczuwać frustrację, przytłoczenie i żal i nie oznacza, że jesteś niewdzięczna i "powinnaś się cieszyć". Życie jest znacznie bardziej złożone niż to co powinnam lub nie i nasze reakcje i emocje tym bardziej!
W tym, o czym piszesz dostrzegam klika istotnych spraw, przede wszystkim:
- kwestię presji społecznej i porównywania się z innymi -
To, że ktoś zaczął realizować podobny pomysł, nie oznacza, że Twój przestaje mieć sens albo że nie masz prawa zrobić tego po swojemu. Fakt, że ta osoba jest konfliktowa, dodatkowo potęguje Twój strach przed oceną. Ale zastanów się: Czy naprawdę chcesz pozwolić komuś innemu, by jego działania determinowały Twoją drogę życia? To Twoje życie, Twój pomysł i Twoja energia. Możesz realizować go po swojemu i w swoim tempie – nawet gdyby ktoś chciał Ci wmówić, że „zgapiasz”.
- poczcie utknięcia w miejscu, które Ci nie pasuje - być może bierze się to z konfliktu wartości, jesteś przytłoczona kredytem, opieką nad dziećmi i koniecznością dostosowania się do realiów życia, ale to wcale nie oznacza, że zawsze już będzie tak samo.
To pewien etap – rzeczywiście dość wymagający, jednak przejściowy.
- poczucie winy - to że masz wspaniałą rodzinę i mnóstwo rzeczy, za które możesz być wdzięczna, nie oznacza, że powinnaś ciągle odczuwać tylko wdzięczność. Masz prawo być zmęczona, zniechęcona czy sfrustrowana – to część bycia człowiekiem. Twoje emocje nie umniejszają tego, jak bardzo kochasz swoją rodzinę.
Nie ma żadnej reguły, jak powinno wyglądać Twoje życie teraz. Możesz zacząć ten rozdział, jak tylko zechcesz.
Trzymam mocno kciuki za Twoją drogę!
Psycholog
Anna Martyniuk-Białecka

Tomasz Gromadka
To, co słyszę w tym, co Pani pisze to poczucie, że oczekiwania wobec życia, wobec pracy, wobec zarobków, rozmijają się z rzeczywistością. Polecam tutaj pracę psychoterapeutyczną, zarazem nad tym, jakie są te oczekiwania, jakie budzą w Pani emocje, skąd się biorą te oczekiwania, czy tylko z Pani, czy też z wpływu rodziny i środowiska. Oraz pracę psychoterapeutyczną nad tym, co sprawia, że czuję się Pani, tak jak się czuje, co utrudnia Pani realizację celów. Warto się przyjrzeć Pani emocjom, Pani oczekiwaniom i przekonaniom o świecie oraz Pani zasobom.

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?
Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!
Dobierz psychologaZobacz podobne
Jestem dorosła, a mam wrażenie, że rodzina od dawna zawładnęła moim życiem. Mam myśli, że ciągle muszę robić to, co oni chcą lub nie mogę robić tego, co oni uważają, że nie powinnam. Matka, cała rodzina udowadnia od wielu lat, że nic nie potrafię, że nie poradzę sobie w życiu, a ja pomału zaczynam w to wierzyć i wątpić w siebie z dnia na dzień coraz bardziej.
Mam strach o swoją przyszłość, zakładanie rodziny, że będę próbowała dostosować się do rodziny, myśleć czy to, co robię jest ok, lub czy to, co zrobię jest dla mojej rodziny do zaakceptowania na 100%. Nie umiem sobie z tym poradzić.
Witam, Mam obecnie 32 lata, męża i dwójkę synków 4l i prawie 1,5 roku. Jakieś 3 lata temu przeprowadziliśmy się do kupionego na kredyt domu około 30 min. samochodem od centrum miasta (oboje pochodzimy z miasta). Wybór taki padł ze względu na wysokie ceny w mieście.. Myślałam, że będę tutaj szczęśliwa, ale obecnie czuje, że jestem w najgorszym momencie moje życia bez celu.. Wcześniej przy jednym dziecku pracowałam jeszcze w mieście, zawoziłam do żłobka i ledwo zdążyłam do pracy.
Teraz po urlopie macierzyńskim z drugim dzieckiem zakończyłam pracę, bo nie miałam już do czego wracać.. Szukam pracy w naszych okolicach już od 4 miesięcy i popadam w załamanie. Niestety nie mam konkretnego wykształcenia, czego teraz bardzo żałuję, nigdy nie mogłam znaleźć, co chciałabym robić i kim być.. i dalej nie wiem, co mnie dodatkowo dobija. Przez to mam małe poczucie własnej wartości.. Dotychczasowe prace były z przypadku lub przez kogoś.. prace biurowe. Teraz czuję się totalnie uziemiona, mąż ma swoją działalność, więc pracuje od rana do wieczora, czasem wróci wcześniej, ale nigdy nie wiadomo jak będzie dzisiaj.. przez to nie mogę pracować na zmiany, Jestem ograniczona czasowo więc i nie mogę jechać dalej do pracy..nie mam niczyjego wsparcia, jedna babcia pracuje, druga mieszka 30 min od nas, ale nie ma prawa jazdy.. (nie dojedzie tu komunikacją). Już raz próbowaliśmy przenieść się do zupełnie innego miasta.. (do dalszej części mojej rodziny), wystawiliśmy dom na sprzedaż, ale krótko mówiąc, nie wypaliło. Praca męża się odwołała a dzieci nie miały pkoli. Ja się źle tam czułam. Wróciliśmy. Teraz znowu zaczynam mieć myśli, że chyba chciałabym sprzedać dom i przenieść się z powrotem do miasta.. np bliżej teściowej, żeby mieć chociaż wsparcie z dziecmi..łatwiej znaleźć pracę i być bardziej mobilna. Z nikim się nie widzę, bo nie ma kiedy i jak ani "za co". Jak już myślę, żeby szukać pracy w mieście i organizować się tak, żeby mąż rano ogarniał dzieci, to teraz za 2 msc ma dostać pracę za granicą wyjazdy na 2 tygodnie.. żeby zarobić na kredyt..I znowu nie mam żadnych możliwości.
Nie chce wegetować za to, żeby spłacić kredyt.. Z drugiej strony żal mi tego, co mamy tutaj. Chociaż dom ciągle nie wykończony, nie ma za co żyć i coś zrobić...to synek ma już kolegów z pkola i jednego z sąsiedztwa. Nie wiem już co robić.. nie chce być ciągle smuta, zła, uzależniona od męża, siedzieć w domu i nie mieć żadnego życia. Chciałabym moc wstać, coś zdecydować, wiedzieć co robić..