
Czy związek ze starszym mężczyzną ma sens? Jego dzieci i była żona to dla mnie dużo.
tryme
Justyna Czerniawska (Karkus)
Dzień dobry,
różnica wieku w związkach czasem bywa bardzo duża. Czy jest to powód, dla którego związek nie miałby sensu? - No nie. Kwestie wiekowe w relacji są drugorzędne, jeżeli Pani czuje się w tej relacji dobrze to czemu związek miałby nie mieć sensu? Proszę się zastanowić nad własnymi potrzebami i oczekiwaniami w trwającej relacji. Jeżeli dalej będą pojawiać się wątpliwości to warto porozmawiać o nich z partnerem.
Pozdrawiam serdecznie,
Justyna Karkus - psycholog, psychoterapeuta
Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?
Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!
Monika Sznajder
Myślę, że na pytanie "Czy związek ma sens" odpowiedź będzie znała tylko Pani. Może warto jeszcze zadać sobie pytanie “Czy to relacja w którą chcę się zaangażować?”. Pisze Pani o odczuciu złamanego serca, strachu, lęku o różnicę wieku i innych bardzo delikatnych i ważnych kwestiach. Są Państwo oboje dorośli, jednak ważne jest pamiętać o tym jakie są Pani odczucia i potrzeby? Czego oczekuje Pani od potencjalnej relacji / związku? Słyszę, że jest to dla Pani trudna emocjonalnie sytuacja. Zachęcam do wsłuchania się we własne emocje. Co one dla Pani znaczą?
Czasami takie wsłuchanie się w siebie jest bardzo utrudnione, szczególnie w sytuacji relacji międzyludzkich, gdzie nasze odczucia i oczekiwania mogą mieszać się z czyimiś. Jeszcze raz zaznaczę- tylko Pani może odpowiedzieć na pytanie sensowności relacji. Jeśli jednak czuje Pani potrzebę wsparcia psychologicznego w tej sytuacji- pozostaję dyspozycyjna.
Monika Sznajder, psycholog
Agnieszka Wloka
Droga Pani
myślę, że potrzebuje Pani:
- 1.czasu z samej ze sobą i pozastanawiania sie najpierw, czego tu i teraz chce Pani od życia, plus tego, jak widzi Pani wasz związek na dłuższą metę - jak to sobie Pani wyobraża - a następnie czy ta Pani wizja jest realna?
- 2. rozmowy z kimś trzecim - z kimś bliskim, kto patrzy na Was z boku i może coś powiedzieć na temat Pani zaangażowania - nie mówię, żeby robić według rad, ale żeby dać dojść do głosu komuś innemu niż sobie samej.
- 3. Dobrze uświadomić sobie pewne fakty: - różnica wieku i konsekwencje tego w późniejszym czasie; - dzieci, które mają prawo do ojca; - ex żona, z którą jego kontakt jest nieunikniony; i tu sobie zadać pytanie dlaczego chce Pani z nim być? co Panią kieruje? I co będzie silniejsze niż te wszystkie sprawy i codzienność?
- Czy Pani potrzeba bycia zaopiekowaną wynika z Pani potrzeby ułożenia czegoś w życiu? przepracowania swoich relacji z rodziną pochodzenia, swoich lęków i obaw?
- Tak, żeby w związek wejść tylko dla tego, że Pani kocha tego kogoś i chce mu coś od siebie dać…
AGNIESZKA WLOKA

Zobacz podobne
Mój partner od dłuższego czasu traktuje mnie jak rzecz, jest bardzo wulgarny i krzykliwy. Ostatnio nawet usłyszałam od niego: „żebyś zdechła”, „nie kocham cię”, „lepiej mi było bez ciebie” itd. Zaczęło się odkąd wyszłam z więzienia za kradzieże i oszustwa. Miałam problem z hazardem. Ale trzy lata spędzone za kratami zmieniły mnie na dobre. Stałam się kompletnym przeciwieństwem dawnej siebie. Pracuję, zajmuję się domem, synem i przejęłam wszystkie obowiązki partnera, czyli ojca mojego syna, aby ten miał mniej na głowie, ponieważ pracuje po 10–12 godzin dziennie fizycznie. Przychodzi około 18:30, otwiera piwo i siada przed TV. I tak spędza każdy wieczór.
Wcześniej, kiedy przychodziłam z jakimś tematem, aby pogadać, to potrafił mnie nawet z pokoju wyrzucić, bo twierdził, że marudzę, przeszkadzam mu w oglądaniu. Bywa, że nawet wkłada słuchawki, by mnie nie słyszeć. Czasami powinnam ugryźć się w język, bo przychodzi zmęczony, ale skoro ma siły oglądać filmy, to dlaczego nie ma siły, by poświęcić mi chwilę czasu? Ponadto w ogóle mnie nie obchodzi — znaczy: w ogóle mnie nie obchodzi jego stosunek do mnie. Jestem chora na serce, po dwóch zawałach, i z kręgosłupem do operacji. Nie powinnam nic robić fizycznie, ale muszę, bo nie mam od niego pomocy.
Po wyjściu z więzienia chciałam pokazać im, że się zmieniłam, że jestem uczciwa, kochająca i dobra, i zaczęłam we wszystkim ich wyręczać, aby czuli, że ich kocham i że chcę wynagrodzić to całe zło, jakie wyrządziłam, trafiając do więzienia. Wszystko było jak w bajce przez pierwsze 2–3 miesiące po moim wyjściu. Potem stopniowo zaczęło się psuć. Za dużo marudziłam, za dużo gadałam i przeszkadzałam — taki powód podawał mój partner. Więc starałam się nie zawracać mu głowy jakimikolwiek sprawami i nauczyłam się sobie z tym radzić, ale pewnego razu podczas kłótni nie mogłam oddychać, a on zaczął mnie przedrzeźniać. Przy następnej powiedział: „i dobrze (…) żebyś zdechła”. I wtedy coś we mnie pękło i zaczęłam sprzeciwiać się jego traktowaniu mnie. I wtedy zaczęły się między nami poważne awantury.
Wiem, że też przesadzam, bo używam słów, których nie powinnam, ale gdy mam wyrzuty, to zawsze go przeproszę, nawet w trakcie kłótni. Jednak działa to tylko w jedną stronę. On nawet nie przeprosi, kiedy jest winny, i nie reaguje, gdy mówię mu, że mnie zranił; a gdy płaczę, to wyśmiewa mnie i twierdzi, że wydziwiam albo przesadzam. W jakikolwiek sposób nie podejdę do niego, nawet ze spokojem, to jego reakcja i tak jest taka sama — wulgarna i atakująca. Z początku myślałam, że zasłużyłam na takie traktowanie i znosiłam pokornie jego upokarzanie.
Zanim trafiłam do więzienia, byłam tą złą w domu — kradłam i oszukiwałam przez internet kupujących, do tego problem z hazardem i epizod z narkotykami. Przeszłam załamanie, trafiając do więzienia, ale zrozumiałam wszystko i postanowiłam postawić wszystko na jedną kartę. Całkowicie przeszłam metamorfozę charakteru, bo zrozumiałam, ile zła wyrządziłam. Wzięłam całą winę na siebie i z tym poczuciem winy żyję do teraz. Gdy wyszłam z więzienia, mój partner postanowił, że mi zaufa i da nam szansę, i przez pierwsze dwa miesiące było pięknie. Rozmawiał, był czuły, zainteresowany domem i naszą rodziną, ale nagle w wakacje coś się zmieniło i stopniowo zaczął być coraz bardziej agresywny i wulgarny, opryskliwy i przestał okazywać mi szacunek.
Nawet przy dziecku mnie obrażał i krytykował. Ciągle słyszałam, że źle coś zrobiłam, albo powinnam pomyśleć, domyślić się i tak dalej. Jak wspomniałam wcześniej, potrafił wyrzucić mnie z pokoju, a nawet z domu. Mówił, że moje miejsce jest w WC, albo że jak nie wyjdę z pokoju, to mi łeb rozj***e. Z początku pokornie szłam do kuchni i tam spędzałam wieczory, ale emocje się kumulowały i po każdej kłótni chciałam z nim rozmawiać i coś wyjaśnić lub ustalić albo dowiedzieć się, dlaczego tak mnie traktuje, dlaczego mnie nie przeprasza. Pytań mam i miałam mnóstwo, lecz bez odpowiedzi.
Cały czas dotrzymuję danych postanowień i obietnic. Jestem uczciwa, lojalna, szczera, ale rozchorowałam się i to też stanowi problem mojej cierpliwości. Niestety nie mam wsparcia w partnerze i nie potrafię dowiedzieć się od niego, dlaczego traktuje mnie jak zero. Co ja takiego po wyjściu na wolność zrobiłam? Pomyślałam też, że może jest to jego zemsta i plan, żeby ukarać mnie za czas przeszły… Kiedyś byłam gorsza, a on mimo to nigdy mnie nie wyzywał, nie krzyczał i nie bił. A teraz, kiedy stałam się wręcz „idealna”, on nawet dopuszcza się rękoczynów.
Niestety w tym temacie nie jestem bez winy, bo też nie panuję nad emocjami — bywa, że kiedy na przykład powie mi „nie kocham cię”, to popchnę go z tej niemocy albo rzucę przedmiotem w jego stronę. Wtedy on reaguje jak opętany i zaczyna dusić albo bić, ale uderza w najczulsze moje punkty, czyli kręgosłup, plecy. Kiedy po awanturze nie mogłam chodzić, dostałam niedowład lewej nogi i przewróciłam się, to syn poprosił go, by mi pomógł, a on powiedział: „niech leży i się męczy”. Słyszałam od niego wiele przykrości, więc to jest jedno z wielu jego metod traktowania mnie i poniżania.
On kiedyś mnie zdradził — ja go nigdy — a wyzywa mnie od najgorszych (kuro, suko, głupia pido). Może sobie z czymś nie radzi, nie wiem, ale on tym zachowaniem pozbawił mnie totalnie wiary w życie. Gdy miałam myśli samobójcze i mówiłam mu, że nie daję rady, to zamiast wsparcia i poprawy dostawałam obelgi, a nawet zaproponował, że jak będę się wieszać, to on to nagra i na TikToka wrzuci. Trzy razy powiedział, że jak nie dam mu spokoju, to mnie zabije. Czy naprawdę moje zawracanie głowy rozmową o związku jest tak złe, że zasługuję na takie gnębienie?
Kiedy grzecznie przychodzę do niego z troską i proszę o rozmowę, to nawet wtedy zaczyna mnie atakować. Nigdy nie mówił, że mnie nie kocha, a w ciągu ostatniego roku powiedział to aż cztery razy. Kiedy ja chcę rozmawiać o tym i dowiedzieć się, dlaczego tak się dzieje i coś z tym zrobić, on udaje, że nic się nie stało, i przechodzi do porządku dziennego, rzucając mi słowa: „przestań, nie wydziwiaj, jesteś nienormalna”. A kiedy ja nie odpuszczam i proszę go wciąż o rozmowę, wtedy znowu zaczyna mnie agresywnie atakować słowami i zrzuca winę, mówiąc, że tak mnie traktuje, bo ja non stop gadam o problemach.
Ale gdy tłumaczę mu, że nie byłoby takich rozmów, gdyby był dla mnie normalnym człowiekiem i mnie szanował, to on zmienia ster i atakuje mnie słownie tak, aby wyszło, że znowu to moja wina, albo mówi, że gdybym nie wyjechała z tematem związku, to on by mnie nie wyzywał. Obraża mnie regularnie. Nie pamiętam, kiedy coś miłego od niego usłyszałam, ale wiem, że jestem na skraju wyczerpania, bo natłok obowiązków i ból przez brak zdrowia, z jakim się zmagam, nie daje mi normalnie funkcjonować. A on zamiast być moim wsparciem, to jeszcze mnie w tym wszystkim dobija.
Proszę o pomoc. Zaczęłam zachowywać się bardzo źle — w sumie tak jak on mnie traktuje, tak ja jego — ale tak nie może być. Czy to ja jestem winna temu wszystkiemu? Czy ja sobie zasłużyłam na to, aby mimo moich starań, zmiany i dbania o dom i rodzinę zasłużyć na ciągłe wyzwiska, krytykę, poniżanie i potępianie? Proszę, pomóżcie, bo ja nie daję sobie z tym rady. A może faktycznie to ja jestem ta zła i psychicznie chora?
Bardzo proszę o pomoc. Mój mąż jest zazdrosny o moją przeszłość - o były związek, zanim poznałam mojego męża. Dla mnie był to krótki, niewiele znaczący związek, problem dotyczy tego ze doszło między nami do zbliżenia, dodatkowo nie pomaga fakt, że chciałam wzbudzić w nim zazdrość i okłamałam go, że były wtedy też dodatkowe 'zabawy' . Mąż jest oburzony, nie miał wcześniej takich doświadczeń. Od tego czasu cały czas ta sytuacja do nas wraca, mąż próbuje dopytywać o szczegóły, krzyczy, że nie wybaczy mi tego kłamstwa, że nie wierzy, że nic więcej między nami nie było. Od tego czasu ciągle się kłócimy, różne sytuacje, czy obcy mężczyźni kojarzą mu się z moim byłym, wtedy chodzi zły, smutny, oskarża mnie ze byłam naiwna, że tak łatwo dałam się tamtemu omotać. Wiem, że źle zrobiłam okłamując go, bardzo tego żałuję. Mam wrażenie, że już powiedziałam mu wszystko o tym poprzednim związku, przyznałam, że poza tym 1 stosunkiem nic więcej między nami nie było, ale on ciągle swoje. Ciągle zarzuca mi kłamstwo, nie wierzy mi i twierdzi, że nigdy nie uwierzy. Mam ogromne wyrzuty sumienia, bo to tej sytuacji wszystko było między nami idealnie. Chciałabym to wszystko naprawić, mam wrażenie, że jestem winna wszystkiego. Jak mam z nim rozmawiać? Kocham go i nie wyobrażam sobie życia bez niego, a boli mnie ciągłe wracanie do tego tematu, oskarżanie mnie i ciągła zazdrość
