Left ArrowWstecz

Relacja i trudność w określeniu celu, sensu, oczekiwaniach.

Dzień dobry. Jestem facetem, mam 31 lat. Przez większość życia miałem zaburzenia lękowe. Do 25 roku życia była to tylko praca i dom. Bardzo rzadko wychodziłem z domu. Bałem się zakupów, spotkań z ludźmi. A kontaktów z kobietami unikałem i nie miałem żadnych. Wtedy też zdecydowałem się na terapię poznawczo-behawioralną. Po półrocznej terapii i wspólnych ustaleniach, moich, psychologa i jego superwizora, doszliśmy do wniosków: zaburzenia w spektrum autyzmu i prawdopodobnie asperger. Trochę czasu zajęła mi akceptacja siebie. Po tym, jak mi się to udało, zaczął się mój powolny rozwój. Zmieniłem pracę, zacząłem podróżować i próbować nowych rzeczy. W tej chwili jestem zupełnie innym człowiekiem. Pokochałem siebie. Przeprowadziłem się w na drugi koniec Polski. Mieszkam sam. Podróżuję, zwiedzam, biegam, chodzę do szkoły angielskiego, biorę udział w koncertach. Znalazłem też sposób na rozwijanie kontaktów z ludźmi (wożę ich Blablacarem, organizuje wycieczki z obcymi ludźmi). Bardzo mi się to podoba. Niestety nadal mam problem w kontaktach z kobietami. Nikogo nigdy nie miałem. Uważam, że jestem szczęśliwym singlem. To prawda żyje bardzo dobrze i ciekawie spędzam czas. Jednak martwi mnie to, że wyparłem to i wmówiłem sobie, że nikogo nie potrzebuję. Po długim wstępnie, ale jakże potrzebnym, wracam do meritum. Na początku maja poznałem kobietę. Nawiązaliśmy kontakt, spotykamy się, dzielimy się emocjami (właściwie, to ona się nimi dzieli). Poznałem jej rodzinę (bez niej, byłem u nich sam). Dobrze się dogadujemy. Ale. Nie podoba mi się z wyglądu, nie czuję pociągu fizycznego. Mam problem z określeniem sensu i celu tej relacji. Nie chcę jej stracić, bo całe życie byłem sam. Mam wrażenie, że ona ma podobnie. Boję się, że utkniemy w takiej przyjacielskiej relacji. Nie jest to dla mnie problemem, przyjaźń też jest potrzebna. Problemem jest określenie się i strach przed odrzuceniem. Nie rozmawiamy o celu, sensie i oczekiwaniach wobec relacji. Nie potrafię o tym rozmawiać, nigdy się tego nie nauczyłem. Potrzebuję odpowiedzi. Czy jest sens kontynuowania takiej relacji? Nie chciałbym w kobiecie wzbudzić złudnych nadziei. Chciałbym, żeby określił to czas.
User Forum

Adamowsky

1 rok temu
Katarzyna Kania-Bzdyl

Katarzyna Kania-Bzdyl

Dzień dobry,

to Pan najlepiej wie, czy chce Pan pozostać w tej relacji czy zmienić jej status. Choćbym przedstawiała Panu argumenty ZA i PRZECIW to myślę, że już dawno w głębi duszy podjął Pan decyzję. Boi się Pan tylko jej konsekwencji. Jeśli macie podobne odczucia to być może warto odważyć się na wspólną szczerą rozmowę i wymienić się swoimi spostrzeżeniami? Ma Pan 31 lat, a to oznacza, że jeszcze dużo życia przed Panem. Miłość spotykamy najczęściej w najmniej oczekiwanych momentach. Banał, ale prawdziwy. Proszę sobie zadać pytanie: Czy chce dziś (tu i teraz) być z tą osobą? Czy jest to osoba, z którą chcę spędzić resztę mojego życia? 

Proszę zobaczyć jak wiele pracy wykonał Pan nad sobą w ostatnim okresie. Na wszystko jest odpowiedni czas.

Pozdrawiam :)

1 rok temu

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?

Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!

Katarzyna Waszak

Katarzyna Waszak

Dzień dobry!

Osobą, która może w tej kwestii podjąć decyzję, jest tylko Pan. Warto po prostu porozmawiać o tym, o czym Pan napisał, krótko się znacie, więc możecie spróbować właśnie na razie się przyjaźnić i czekać na rozwój wydarzeń i uczuć. Pzyjaźń jest cenną relacją, nawet jeśli znajomość nie przekształci się w romantyczną, może dostarczyć cennych doświadczeń. A sens nadajecie jej sami, przez czerpanie wzajemnej satysfakcji z przebywania ze sobą. 

Powodzenia

1 rok temu

Zobacz podobne

Partner po 9 latach związku nagle zrywa: czy depresja ma wpływ na jego stan i czy jest szansa na powrót?

Od 17 marca do 6 czerwca byłam na kursie oficerskim. Przed nim było okej, ale kłóciliśmy się dość często z partnerem – byliśmy razem 9 lat. Od połowy maja był dziwny w sensie, że dużo spał, nie chciał jeść. Myślałam, że jest zmęczony, bo pracuje na delegacje. A i wspomnę, że w piątki zaczął wracać po alkoholu.

Na kursie bardzo często wracałam tylko na jeden dzień i większość czasu się kłóciliśmy, bo nie rozumiałam, co się z nim dzieje. Zresztą ja byłam zmęczona i nie potrafiłam powiedzieć, o co mi chodziło. Na kursie w kwietniu robił mi sceny zazdrości i mówił, że mnie kocha i chce mnie mieć, i że nie wie, co to miłość, ale tak po prostu czuje.

6 czerwca skończyłam kurs – to był piątek. W niedzielę pojechaliśmy na obiad do restauracji. Chciałam go złapać za rękę, ale nie chciał, stwierdził, że nie czuje potrzeby. 19 czerwca pojechaliśmy na wakacje, gdzie było widać, że coś jest nie tak. Zaczął pisać z dziewczyną o swoim stanie, cały czas w telefonie, i nagle na wakacjach ze mną zerwał.

Do mojej mamy napisał, że ma depresję albo coś innego i chce sam sobie poradzić, że nie ma chęci i radości do życia, i po co ma niszczyć komuś życie. Teraz ciągle powtarza, że chce być sam i że nie patrzy na przyszłość, jest dla mnie zdystansowany i że to koniec na zawsze. Mówi, żebym zajęła się sobą i że jemu jest dobrze samemu. Powiedział też, że mnie szczerze kochał, a teraz nie kocha niczego. I że jak jest sam, to wreszcie może żyć normalnie i stara się to robić. Nie chce przerwy, nie chce niczego – chce być sam.

Co to za stan i czy będzie szansa na powrót do siebie?

Przez kłótnie, które wynikały z nadmiernego przywiązania partnera_ki do matki, zakończyliśmy związek. Ja kocham nadal, ale jest mi ciężko.
Niedawno zostałam porzucona po wieloletnim związku, ze wspólnym mieszkaniem. Mam potworne wyrzuty sumienia, bo uczucia drugiej osoby wygasły przez kłótnie, które prowokowałam (raz na kilka miesięcy). W naszym związku istniały problemy - matka osoby, z którą byłam, nie akceptowała naszego związku, nie miałam z nią kontaktu, czułam się wymazywana. Jednocześnie osoba, z którą byłam wspomagała matkę finansowo, szły na to co miesiąc spore sumy, duży był też nakład czasu poświęcany pomocy matce, co zaczęło negatywnie odbijać się na związku - czułam się główną odpowiedzialną osobą za prozę życia, dom. Do tego dochodziły spięcia związane z finansami, czasem na szukanie pracy, obowiązkami, spóźnianiem się itd, bo relacja z matką była bardzo absorbująca dla drugiej strony. Zaznaczę, że w naszym życiu często były imprezy, upijanie się raz na kilka miesięcy. I właśnie w takim stanie wybuchłam - krzyczałam, byłam złośliwa, krytykowałam i raniłam osobę, z którą byłam, mówiłam słowa, których nigdy bym na trzeźwo nie wypowiedziała - wtedy wychodziły ze mnie frustracje związane z całą sytuacją. Druga strona była bardzo wrażliwa, płakała, przeżywała to. Próbowałam z tym walczyć, ale nie wychodziło. W końcu stwierdziłam, że jedyną metodą będzie zupełne zaprzestanie picia. Ale druga strona nie chciała tego - po kłótniach na jakiś czas nie było alkoholowych wyjść, ale później zdarzało się, że sama namawiała mnie na alkohol. Bardzo kocham tę osobę. Bardzo cierpię, bo wiem, że to przez moje wybuchy zniszczyłam jej uczucia. Jest bardzo wrażliwa. Wiem, że nie mamy już szansy - prosiłam o nią, prosiłam o pójście na terapię, rozwiązanie problemu jej trudnej relacji z matką i mojego z wybuchami. Jednak druga strona nie kocha już - przez moje kłótnie. Poza kłótniami starałam się być dobrą partnerką - dbałam, byłam opiekuńcza, starałam się stworzyć ciepły dom. Czy jest możliwe żeby kłótnie były powodem całkowitego rozpadu uczuć drugiej strony? Ja kocham nadal, mimo że wyszły na jaw kłamstwa, również finansowe, że sytuacja rodzinna osoby, z którą byłam, była dla mnie niesamowicie trudna.
Dlaczego płaczę, gdy partner mnie przytula? Brak bliskości i zaufania w związku

Witam serdecznie. Mam 38 lat mój partner 57. Od jakiegoś czasu zauważyłam u siebie w emocjach, że kiedy partner mnie przytuli od czasu do czasu, tak od razu doprowadza mnie to do łez. Nie wiem, czym jest to spowodowane. Fakt przytulań jest między nami coraz mniej, z początku było ich znacznie więcej. Czasem w ogóle jest oziębły. Mieliśmy nie tak dawno temu sytuację, że przyłapałam go na tym, że miał założone konto randkowe na jednym z portali randkowych, co zachwiało mocno zaufaniem do niego, później doszło do tego faworyzowanie jego znajomej w naszej obecności i porównywanie mnie do niej, kłamstwa, na których co jakiś czas muszę go przyłapać, kupowanie prezerwatyw za moimi plecami, których w ogóle nie używamy. Sprawy intymne w ogóle nie istnieją. Jeśli do czegoś dochodzi to albo jest to raz na półtora miesiąca, albo w ogóle, a nawet jeśli to jest, to bardzo mechaniczne. Wieczory spędzamy, leżąc obok siebie, ale bez przytulanek. Dawniej potrafił podejść, przytulic sam od siebie teraz, jeśli ja sama osobiście się do niego nie przytulę, on nic, jakby był lodem skuty. Tak jak napisałam wcześniej, jeśli zdarzy mu się przytulić mnie, tak sam z siebie tak ja od razu reaguje płaczem, którego nie widzi, gdyż płacze w ukryciu. Chciałam się spytać, z czego to może wynikać. Czy to może być reakcja na brak bliskości z jego strony i akceptacji mojej osoby? . Bardzo proszę o odpowiedź. Pozdrawiam serdecznie

Asertywność czy unikanie odpowiedzialności? Konflikt z partnerką brata o obowiązki w domu

Mamy dom 2-lokalowy, ja mieszkam na piętrze, mój brat na dole. Oboje jesteśmy po rozwodzie, bezdzietni, nasi rodzice nie żyją. W naszych małżeństwach mieszkaliśmy gdzie indziej. Od pewnego czasu mój brat ma partnerkę, która z nim mieszka, problem polega na tym, że ona nie chce uczestniczyć w dbaniu o części wspólne nieruchomości, a jej wymówką jest, że ona chodziła do psychologa i nauczyła się asertywnie bronić, nie pozwolić się wykorzystywać i nie pozwoli sobie wpłynąć na poczucie winy. Gdy pytam ją, czy nie twierdzi, że sprzątanie klatki schodowej tylko przeze mnie, a ona też z niej korzysta lub zbieranie liści na podwórzu jest dla niej w porządku, ona zaczyna mówić szybciej i głośniej i wywiązuje się awantura, a mój brat mówi: dwie baby jesteście i nie potraficie się dogadać. Ja mam pytanie, jaki psycholog mógł ją nauczyć czegoś takiego (z całym szacunkiem dla wszystkich wykonujących ten zawód). Rada czekania, że ona coś zrobi też spaliła na panewce, po prawie 4 miesiącach wzięłam się i posprzątałam.

Jak poradzić sobie z emocjami po rozstaniu i niejednoznacznymi sygnałami od byłej partnerki?

Z dziewczyną rozstałem się 6 miesięcy temu, ciężko mi poradzić sobie z tym, zwłaszcza że ona średnio co dwa tygodnie wypisuje do mnie. Są to wiadomości "kocham cię" "tęsknię" nie umiem żyć bez ciebie" a najśmieszniejsze jest to, że przeważnie w weekend pisze, gdy jest samotna albo pijana. W tygodniu mieszka w internacie, gdzie ma pełno znajomych i wtedy ma mnie gdzieś. Staram się być Twardy i nie odpisywać na te wiadomości, ale już kilka razy nie dałem rady i po prostu jej zacząłem odpisywać, pisałem, że też ją kocham, że tęsknię itp. po czym ona gdy wytrzeźwieje, zaczyna blokować mnie albo przestaje mi odpisywać i pisze, Że chce zostać znajomymi i mieć ze mną kontakt, bo na pewno nie wrócimy do siebie. Prosiłem ją wielokrotnie, żeby się zdecydowała, czego chce, bo ja już nie daje rady, to pisała, Że już nie wrócimy do siebie i nie będzie więcej pisała, po czym mija jakiś czas i od nowa pisze. Nie wiem, co ja mam już robić, ten koszmar trwa już tyle czasu. Najgorsze są pierwsze dni, gdy piszę, nie mogę później spać i jeść, cały czas myślę o niej.

kryzys w związku

Kryzys w związku – jak go przetrwać i odbudować relację?

Twój związek w kryzysie? To naturalny etap, który może wzmocnić relację. Poznaj sprawdzone strategie i porady ekspertów, by skutecznie przez niego przejść i odbudować więź. Czytaj dalej!