Gdy męża nie ma w domu, jestem pełna energii.
Ania

Izabela Czak-Kunert
Dzień dobry,
To, co Pani opisuje, może być reakcją na trudną i stresującą sytuację. Wzorce zachowań, które Pani zauważa, mogą być wynikiem długotrwałego napięcia i obciążeń emocjonalnych związanych z życiem z osobą uzależnioną oraz zmagającą się z depresją. Kiedy mąż jest nieobecny, może pojawiać się większa swoboda i przestrzeń, aby skupić się na sobie i swoich potrzebach. W takich momentach może być Pani w stanie skoncentrować się na działaniach, które dają energię i motywację. Warto zastanowić się nad wsparciem terapeutycznym, zarówno dla siebie, jak i dla męża, jeśli jest to możliwe. Terapia może pomóc w zrozumieniu dynamiki w Waszym związku oraz w znalezieniu strategii radzenia sobie w tej sytuacji.
Zdrowie i dobrostan są równie ważne jak dbanie o rodzinę. Szukanie wsparcia jest naturalnym i ważnym krokiem w radzeniu sobie z trudnościami.
Pozdrawiam

Irena Kalużna-Stasik
Dzień dobry,
pani Aniu, z krótkiego opisu Pani sytuacji, może wynikać, że jest Pani w kryzysie emocjonalnym. Nie wiem jakie relacje, ma pani z mężem ale jeżeli Pani mąż ma depresje i przez te 17 lat nadużywał alkoholu to musi być dla pani bardzo trudna relacja. Zastanawiam się, nie wiem? Czy też nie była lub nie jest ta relacja- toksyczna dla Pani? Dlatego może Pani organizm, już nie daje rady i się buntuje, stąd pani może nie mieć energii, motywacji, chęci. Mając 3kę dzieci jest to bardzo wyczerpujące a jeżeli prze te 17 lat Pani nie miała wsparcia i była Pani sama, to Pani mogła się wypalić tym związkiem i tą relacją. Zachęcam udać się po wsparcie dla siebie do specjalisty, aby móc sobą się zaopiekować, gdyż w tej trudnej sytuacji ma Pani wpływ tylko na siebie.
Życzę dużo siły aby mogła Pani sobą się zaopiekować!
Irena Kalużna-Stasik - psycholog

Katarzyna Waszak
Dzień dobry!
Z Pani informacji wynika, że mąż jest alkoholikiem, więc Pani jest osobą współuzależnioną. Pani samopoczucie zmienia się w zależności od tego, czy mąż jest w pobliżu, czy dziś pił alkohol, czy nie. Taka huśtawka powoduje napięcia i trudno cieszyć się życiem. W jakiś sposób przystosowała się Pani, zaadoptowała do sytuacji, jednocześnie ponosi konsekwencje. Prawdopodobnie wypracowała Pani sobie jakiś wzorzec funkcjonowania, aby poradzić sobie ze stresem, utrzymać jakąś równowagę w rodzinie, równocześnie nie jest Pani usatysfakcjonowana taką relacją. Dodatkowo mąż ma depresję. Tę chorobę należy leczyć, skontaktować się z psychiatrą, ale dobre prognozy daje równoczesne uczestniczenie w psychoterapii.
Zachęcam Panią do zadbania o siebie, do skorzystania z psychoterapii, aby mogła się Pani przyjrzeć sposobowi funkcjonowania, doświadczyć emocji w bezpiecznej relacji. Zachęcam do refleksji, czy realizuje Pani swoje potrzeby, czy raczej koncentruje się na potrzebach innych. Życzę powodzenia
Katarzyna Waszak - psychoterapeuta

Katarzyna Kania-Bzdyl
Dzień dobry Pani Aniu,
to ostatnie zdanie jest kluczowe jeśli chodzi o opis całej sytuacji. Być może jest Pani przeciążona wszystkim tym, co jest związane z uzależnieniem męża. Często osoba współuzależniona jest wyczerpana ciągłą kontrolą czy mąż pije, czy wstanie do pracy, czy chowa po kątach alkohol, a w przypadku dzieci - jak one na to zareagują. Pojawiają się prozaiczne wydarzenia dnia codziennego, gdy np. do córki ma przyjść koleżanka a Pani zależy na tym, aby dzieci nie widziały pijanego Pani męża. Ale też ukrywanie wielu spraw przed społeczeństwem. I również przede wszystkim ciągła czujność i bycie w stanie gotowości. Ponadto oprócz alkoholizmu mamy też depresję, a sama już depresja dla osoby wspierającej jest ogromnym poświęceniem.
Podejrzewam, że Pani organizm odpoczywa właśnie w momentach, kiedy wie, że nie musi robić tego wszystkiego, co wyżej opisałam.
Ja natomiast chciałabym przekazać Pani zdania, które zapewne słyszała Pani dość często:
NIE JEST Pani odpowiedzialna za to, co robi mąż.
To że mąż pije, NIC NIE MÓWI o Pani. Nie musi Pani ponosić wstydu za męża.
Nawet jeśli mąż ma depresję, to nie Pani jest odpowiedzialna za jego samopoczucie.
Proszę zadbać o siebie i nie mieć wyrzutów, że czuje się Pani tak i tak, gdy męża nie ma w pobliżu. Ponadto od prowadzenia męża są specjaliści. Pani zadaniem tyle i aż tyle to wspieranie go na co dzień, już sama obecność przy nim jest dużą pomocą.
Życzę dużo spokoju i przytulam.

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?
Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!
Dobierz psychologaZobacz podobne
Dzień dobry, jestem z mężem 6 lat po ślubie, mamy 4 dosyć małych dzieci, najmłodsze ma 3 latka. Nie umiem się z nim dogadać. problem jest w tym, że on nie rozumie mnie, że ja po całym dniu jestem po prostu zmęczona, on mi niezbyt pomaga przy nich, on to widzi inaczej, jego zdaniem go olewam, nie okazuje mu uczucia, bo wieczorem zawsze zasypiam, zamiast z nim spędzać czas na rozmowie, przytulaniu itd. ciągle mówię, że nie robię mu tego specjalnie, że przecież go kocham, ale po prostu po ludzku nie sił. Co robić?
Dodam, że ten mój mąż, który nie potrafi mnie zrozumieć, często coś załatwia i to wygląda tak: ja siedzę w domu i zajmuje się dziećmi itd a on zakupy i różne sprawy ma zawsze, więc go nigdy nie ma,często wraca wieczorami i tak ja po całym dniu padam a on wraca i ma siły na wszystko, więc tu się tak ciężko wtedy zgrać jak on wraca i chce, żebym z nim była, przytulała, siedziała itd, a ja po prostu sił nie mam. Czy w takiej sytuacji mam prawo, jako matka, na odpoczynek i zrozumienie? Czy to on ma rację, że go olewam itd różne przykre rzeczy mi mówi wtedy, np. że inne matki mają po więcej dzieci i nie są zmęczone.. gdzie on sam mi nie pomaga, przy nich jest wybuchowy i często się kłócimy.
Mój mąż ma depresję. Gdy chcę, żeby spędził czas ze mną i dziećmi, nie ma siły. Niezwykle rzadko spędza czas z dziećmi sam. Głównie to ja zajmuje się opieką i zabieram je gdzieś popołudniami czy w weekendy. Co jakiś czas mój mąż ma ochotę pojechać do kolegów, wyjechać gdzieś w kolegami. Ostatnio popłynął w kilkudniowy rejs, teraz wysłał mi informację o jakimś obozie dla mężczyzn. Po raz kolejny zwróciłam mu uwagę, że czuję jakby nie miał dla nas sił, a kiedy jakieś się pojawiają, jego priorytetem są jego własne potrzeby. Mówi wtedy, że nie rozumiem jego depresji i nie akceptuje jego choroby. Ale nielogicznym dla mnie jest, że nie ma siły dla nas, ale na coś z innymi ludźmi już tak. Jakbyśmy byli ciężarem. Jest to dla mnie bardzo przykre.
Czy to naprawdę tak wygląda, czy może to tylko wymówka? Ostatnio zdenerwowałam się i powiedziałam mu wprost, żeby nie zdziwił się kiedyś jak dzieciaki podrosną i będą dzwonić i przyjeżdżać do mamy, a my będziemy tylko współlokatorami. Znów usłyszałam, że nic nie rozumiem.
Nasza historia zaczęła się kilkanaście lat temu jako nastolatkowie. Wzięliśmy ślub, na świecie pojawiło się dziecko, a drugie jest w drodze.
Zawsze mieliśmy problemy w związku/ małżeństwie- alkohol, brak szacunku, brak wzajemnego wsparcia i zrozumienia. Sytuacja eskalowała, kiedy po narodzinach pierwszego dziecka zostałam sama z synem, bo mąż dużo pracował, w weekendy imprezował i w ogóle nie zajmował się nami ani nie czuł obowiązków w stosunku do dziecka. Nadużywa alkoholu, więcej rozmawia z kolegami, niżeli ze mną, przyłapałam go na oglądaniu kamerek live z parami na stronach dla dorosłych- gdy o tym powiedziałam, że wiem, to obarcza mnie winą, że nie ma tego w domu, to ogląda (jestem w 8 msc ciąży, nie dąży do cielesności ze mną).
Ostatnio doszło między nami do kłótni, w której już przeklinaliśmy na siebie, bo pękły każde bariery. Wyszedł z domu, nie odbierał telefonu i wrócił zalany w trzy trupy- nie wiem gdzie się znajdował. Jestem w rozsypce, nie chce być tak traktowana. Nasz syn nie ma z nim wielkiej relacji, ale gdy nie ma go dłużej, to dopytuje i tęskni, a ja najchętniej odeszłabym od niego. Nie chce resztę życia czuć się jak śmieć, a teraz dokładnie tak się czuję.
Jestem niezależna, mam własną firmę, zarabiam więcej pieniędzy niż on na etacie. Nie wymagam od niego nic, tylko opieki i szacunku, resztę mogę zapewnić sobie sama. Męczy mnie sytuacja, że mogłabym żyć spokojnie sama z dziećmi, ale go kocham i zostaje za wszelką cenę. Po ostatniej kłótni rzucił kluczykami do samochodu, który wzięłam na firmę i zarządał połowy pieniędzy, kiedy ja zarządałam połowy pieniędzy za wyprawkę dla naszego dziecka stwierdził, że jak się rozstaniemy to ja zabiorę dzieci, to co on ma mi dawać. Mówi, jakby dla niego nic nie znaczyła rodzina, dzieci i ja. Mam mętlik w głowie i jestem wykończona psychicznie a poród za miesiąc. Zamiast cieszyć sie z narodzin dziecka, ja zastanawiam się czy będę wychowywać dzieci sama czy z nim.
Dzień dobry. Niepokoi mnie, a właściwie również męczy zachowanie męża. Mamy własną firmę, mąż bardzo dużo pracuje i jest notorycznie zmęczony. W domu nie robi kompletnie nic. Jak już jest, to telefon nie wychodzi mu z ręki - sporo pracujemy telefonem (prowadzimy firmę transportową) no ale tik tok jest na porządku dziennym.
Uwagi zwrócić nie można, bo on się odstresowuje.
Ja również pracuję, robię w naszej firmie wszystko oprócz jazdy i szeroko pojętego planowania. Dodatkowo zajmuje się dziećmi, domem, psami, mężem. On uważa, że głównie to on pracuje. Teksty - ja będę gotował obiadki (bo w tej dziedzinie chyba mnie tylko widzi) a Ty jedz w trasę, przygotuj mnie na wyjazd (chodzi o proste rzeczy jak nawet wyjęcie jedzenia z lodówki - tylko że to mam zrobić ja) zrób mi zakupy, wypierz mi czapkę, potrafi zrobić awanturę, że sprzątam łazienkę i czuć chemią, gdzie to ja głównie w tej chemii siedzę.
Awantura o brak pasty do zębów (używa 2 na zmianę - muszą być dwie zawsze) o brak nitki, kulki pod pachę, skarpet (ma jakieś sto par, ale zawsze jest awantura o skarpety), że mało, zawsze mało. Takie absurdy mogę mnożyć. Teraz nawet jak to piszę, jest mi wstyd. Chyba bardziej siebie, że w tym trwam. Jestem wykształconą, Zaradną kobietą a pozwoliłam się tak poniżyć. Od wielu lat nie dostałam od męża nic- bo on uważa, że skoro mam wolny dostęp do konta, to on nie musi się starać, bo zakupy go stresują. Dzieci są już nastolatkami, ale wiedzą, że liczyć mogą tylko na mnie. Dodatkowo wiecznie robi z siebie biednego, zmęczonego, chorego. Dziś, kiedy źle się czuł, najpierw kazał zrobić sobie herbatę, potem zrobił awanturę, że za słodka a na koniec wyszedł obrażony, że źle się czuje i musi jechać do pracy. Po kłótni nie odbiera tel. Potrafi go wyłączyć kiedy, wie, że ja nie mam pojęcia jak pokierować pracą ludzi. Ostatnio było tak już dwa razy. To był dla mnie tak duży stres, że dostałam ataku paniki. Nigdy nie przeprasza, bo on uważa, że wszystko jest zawsze moją winą. Zastanawiam się, czy to, co on robi to egoizm, narcyzm, czy jakieś zaburzenie.
Patrzę na niego i zastanawiam się jak mężczyzna może siedzieć na kanapie z tel w ręku, kiedy ja noszę kamień na ogrodzie z dziećmi, kosze trawę, robię po prostu wszystko.
Partner ciągle pracuje, bez wolnego, jedynie niedziela, o ile nie jest handlowa. Nie potrafi być może i nie chce ustawić z kierownictwem grafiku, tak, by móc mieć wolne max dwa dni dla mnie i naszych dzieci. Dzieci ciągle narzekają, że nigdzie czy nawet w wakacje nie wychodzimy, czy kino, basem itp. bo ojciec tylko praca i na niej się bazuje. Mi tylko nie wiem, czy chwali się czy zali, że zarobi 6 tys. Kiedy tłumaczę, że ma też kobietę, dom, on, że nic na to nie może poradzić, bo nie ma ludzi do pracy. Ciągle jestem sama od 8.00 do 18.00 bądź 21.00. Nie mam męża. Wracamy zawsze razem, bo chce, bym przyjeżdżała po niego do pracy, co mnie już męczy. Nie mam znajomych, dzięki mężowi, co tylko mam przynieś, podaj, pozamiataj i nie mam prawa mówić mu o pragnieniach, uczuciach itp. bo zaraz mówi, że jego się czepiam, ryje mu głowę i mówię, co ma robić. Owszem mi mówi przez telefon, że bardzo za mną tęskni za każdym razem, że chce przytulić się, ma ochotę na sex...ok co do czego jest po prostu tempo, bo oczywiście zaraz wymówki, że coś go boli, że niby marudzę, że jest mi czegoś mało, za mało.
Nie dociera, że brakuje mi bliskości i jego obecności po każdym dniu bycia po prostu samej i gadaniu do psa. Mówię nie raz, aby rozpalił namiętność w łóżku, zaczepiał itp.,robi to owszem, ale jak można to ująć raz, dwa i idzie spać. Mówi, abym zaczepiała go do sexu w nocy, robię to i za każdym razem dostaje kosza, bo on śpi, bo jest zmęczony. Jednym słowem męża mam na noc, do spania, rannego picia wspólnie kawy, zero wyjść gdziekolwiek jedynie naokoło bloku z psem i puste zdjęcia robi, wstawia na fb posty, że miło czas z żoną itp. Jaki czas???? Kwiaty niespodzianki ot, tak mogę pomarzyć tylko na okazje. Nie wiem, co mam robić mecze się w takim związku, co w sumie co to za związek???? Uważa mąż, że mam znaleźć innego skoro mi nie pasuje, takie ma podejście. Co mam zrobić??? Jestem zniesmaczona. Nawet powiedziałam mężowi, że jest pracoholikiem. Nic Nie dociera, on jego praca kasa to życie a reszta na potem
Co mam robić??? Mąż ciągle pracuje, twierdząc, że ludzi nie ma do pracy jest kucharzem razem 20 lat wiecznie praca praca zaniedbuje dom dzieci mnie tylko zawsze rano wspólną kawę praca wieczorami sex spanie i tak w kółko.
Dzieci nie widzą ojca, nie wiedzą co to wakacje, ja ciągle sama. Co mam robić, do męża nic nie dociera, potrafi powiedzieć co ja poradzę nie pasuje, znajdź sobie takiego, z którym będzie Ci lepiej. Jestem zmęczona takim związkiem, czuje się jakby wracał do hotelu, spać, sex, zjeść i pa. Na odległość pisze, ze tęskni, że kocha, pragnie. Z tego wszystkiego nawet sex nie zadawała mnie. Nigdzie nie wychodzimy jedynie z psem wokoło bloku.