Left ArrowWstecz

Jak radzić sobie w cięższych okresach życia? Do kogo lepiej się udać i gdzie mogę znaleźć dobry termin na NFZ? Walczę z uzależnieniem, zaburzeniami nastroju, teraz czuję, że przyszła depresja.

Witam. Mam na imię Darek mam 36 lat. Mam pytanie. Jak sobie poradzić z okresem, gdzie moje życie wywróciło się do góry nogami? We wrześniu wyjechałem za granicę do Holandii do pracy, po miesiącu wróciłem. Pracowałem w dwóch firmach i nie utrzymałem tego. Po powrocie po trzech tygodniach poszedłem do pracy na szkolenie i nie zaliczyłem testu, tak że też lipa. W moim życiu miewałem stany depresyjne, depresję, próby samobójcze, po których i tak bym sobie nic nie zrobił. Po pierwszej byłem w szpitalu psychiatrycznym 5 tygodni. To było w roku 2018. Od stycznia 2019 trzeźwieję od hazardu. Chodzę na wspólnotę AH. Przechodziłem terapię zamkniętą, jak i dochodzeniową przez 1.9 roku. Jestem osobą, która zyskuje na poznaniu i rozmowie 1 na 1. W grupie zawsze było ciężko się odnaleźć i tym razem. Introwertyzm - kiedyś zaakceptowałem, że jestem trochę odludkiem. Moje pytanie brzmi: Jak zapanować nad stanami, gdzie potrafię się rozczulać nad sobą w trudnych sytuacjach? Mam przyjaciół, z którymi mogę o wszystkim porozmawiać. Zastanawiam się, gdzie będzie lepiej się udać do psychiatry czy psychologa, żeby być pod stałą opieką na NFZ - nie stać mnie na prywatnego. Teraz mam wrażenie, że jest depresja, wszystko przychodzi z trudem, jest brak koncentracji w ważnych zadaniach i czuję, że umysł jest ociężały. Przy porodzie miałem mikrouszkodzenie mózgu, wadę wymowy w późniejszych latach. Mówić zacząłem jak miałem 3 lata. Na koniec napiszę, że są dni kiedy podejrzewam choroby typu autyzm, dwubiegunowość nie patrząc, że jestem hazardzistą, który jest trzeźwy prawie 5 lat to jest cud w moim życiu. Dziękuję za to, że ktoś to przeczyta te wypociny i dziękuję za odpowiedź.
TwójPsycholog

TwójPsycholog

Dzień dobry, 

Wyglada na to, ze różne trudności psychologiczne maja u Pana przewlekły/nawracający charakter. Myśle, ze to musi być uciążliwe i utrudniać Panu życie. Warto wiec przyjrzeć się temu bardziej dokładnie. Potrzebuje Pan ponownej diagnozy psychiatrycznej, w celu zweryfikowania czy dotychczasowe leczenie było odpowiednio dobrane. W przypadku właściwej diagnozy i odpowiednio stosowanego leczenia nie powinny występować takie dramatyczne tąpnięcia nastroju jak w Pana przypadku. Pana podejrzenia co do innych chorób psychicznych czy zaburzeń również warto zweryfikować w kontakcie z lekarzem. Druga kwestia to diagnoza psychoterapeutyczna i dobranie odpowiedniej formy psychoterapii. Spotkania AH nie są terapia a jedynie grupa wsparcia. W przypadku nawracających trudności warto zadbać o profesjonalnie dobrana psychoterapię (psychoterapeuta powinien mieć ukończone min 4 letnie szkolenie psychoterapeutyczne). 
Jedna i druga pomoc może otrzymać Pan bezpłatnie w ramach NFZ w poradni zdrowia psychicznego. Warto jedynie zadbać o sprawdzenie kwalifikacji psychoterapeuty. Pozdrawiam  

2 lata temu

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?

Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!

Justyna Czerniawska (Karkus)

Justyna Czerniawska (Karkus)

Dzień dobry,

Myślę, że trzeba mieć dużo odwagi w podzieleniu się swoją historią i obecnymi wyzwaniami. I jeszcze więcej odwagi w szukaniu wsparcia w trudnych momentach. Pana historia wydaje się być skomplikowana i może warto sięgnąć po pomoc specjalisty. Rozumiem, że Pana trudność polega m.in. na podjęciu decyzji do jakiego specjalisty się udać, dlatego poniżej opiszę kto jest kim: 

Psychiatra - lekarz, który może przepisywać leki i stawiać diagnozy dotyczące zaburzeń psychicznych. Jeśli podejrzewa Pan, że obecne trudności mogą być związane z depresją lub innymi zaburzeniami psychiatrycznymi, wizyta u psychiatry może być pomocna w ustaleniu odpowiedniego leczenia farmakologicznego i postawieniu diagnozy. 

Psycholog lub psychoterapeuta  - może oferować terapię psychologiczną, która może pomóc w radzeniu sobie z trudnościami emocjonalnymi, takimi jak depresja, czy lęki. W terapii można pracować nad rozwiązywaniem problemów, rozumieniem swojego zachowania i rozwijaniem zdrowych strategii radzenia sobie.

Myślę, że w Pana przypadku najlepszym rozwiązaniem będzie wizyta u psychiatry, który dokona diagnozy i później pokieruje dalej do psychologa/psychoterapeuty, który udzieli odpowiedniej pomocy i wsparcia w zakresie m.in. nastroju. 

Pozdrawiam serdecznie,

Justyna Karkus 

2 lata temu
Joanna Łucka

Joanna Łucka

Dzień dobry!
Panie Darku, niekwestionowanie zadziało się u Pana wiele w ostatnim czasie. Był Pan w nowym środowisku, mierzył się Pan z nowymi wyzwaniami, dodatkowo wspomina Pan o historii chorowania na depresję, próbach samobójczych, hospitalizacji oraz zmaganiu się z uzależnieniem - dzięki Pana wkładowi, z powodzeniem, lecz zapewne odczuwa Pan reperkusje tego doświadczenia. 

Jak słusznie Pan zauważa, z pewnością warto uporządkować to, co w ostatnim czasie w Pana życiu się zadziało oraz myśli i emocje z tym związane. Dobrym miejscem do takich “generalnych porządków” jest gabinet psychoterapeutyczny lub psychologiczny. Umówić się można w różnych punktach, świadczących opiekę psychologiczną na NFZ - listę takich przychodni znajdzie Pan np. tu:https://swiatprzychodni.pl/szukaj/?q=mazowieckie
Warto zorientować się dzwoniąc do wybranej placówki, czy konieczne jest skierowanie od lekarza rodzinnego. 

Jeśli odczuwa Pan znaczący dyskomfort psychiczny ze względu na objawy depresyjne, warto równolegle, niezależnie umówić się na konsultację psychiatryczną - tu skierowanie nie będzie wymagane, proszę umówić się telefonicznie w najbliższej placówce NFZ świadczącej usługi psychiatryczne. 

Jednocześnie chciałabym zaznaczyć - ma Pan pełne prawo do “rozczulania się" nad sobą w trudnych sytuacjach. Powiem więcej - samowspółczucie i akceptacja swoich emocji są niezbędnymi elementami procesu zdrowienia oraz przywracania wewnętrznej równowagi emocjonalnej. Proszę zwrócić uwagę, ile Pana spotkało, z iloma niełatwymi sytuacjami - często niezależnymi od Pana decyzji czy woli jak np. historia porodowa - przyszło się Panu zmierzyć. Jak najbardziej Pana odczucia są adekwatne, proszę je do siebie dopuścić, jednocześnie podejmując się szukania pomocy specjalistycznej. 

Wysyłam dobre myśli i życzę Panu wszystkiego dobrego! 
Joanna Łucka 

 

2 lata temu
Michał Kłak

Michał Kłak

Panie Dariuszu,

Pana historia jest szeroka i skomplikowana, w moim odczuciu wymaga pewnego uporządkowania by odpowiednio zaplanować wsparcie. 

To dobrze, że rozpoznaje Pan u siebie sygnały wskazujące na potrzebę wsparcia i stałej opieki. Proponuję zajrzeć tutaj: https://czp.org.pl/#mapa aby poszukać najbliższych placówek Centrum Zdrowia Psychicznego. Może Pan także sprawdzić Ośrodki Interwencji Kryzysowej. Zachęcam do sprawdzenia mapy. 

Pozdrawiam i życzę Panu powodzenia!

2 lata temu
Luiza Stańczyk

Luiza Stańczyk

Dzień dobry. Opisana sytuacja wydaje się bardzo złożona. Na pewno najlepszym rozwiązaniem na pierwszy kontakt będzie tutaj psychiatra, który przeprowadzi dokładny wywiad i wskaże możliwe drogi dalszego postępowania. 

Co do zapanowania nad rozczuleniem - czy faktycznie jest to coś, nad czym musi Pan panować? Regulowanie emocji i dawanie sobie przestrzeni na ich przeżycie jest bardzo ważne dla zdrowia psychicznego. Jeśli przechodzi Pan gorszy okres, to warto to uznać i temu nie zaprzeczać. Życzę dużo wyrozumiałości dla siebie!


Pozdrawiam 

Luiza Stańczyk   

2 lata temu
Alicja Sadowska

Alicja Sadowska

Dzień dobry,

Z Pana wiadomości wynika, że przeżywa Pan teraz ciężkie i trudne chwile. Pana historia jest bardzo złożona i widzę, że przeanalizował ją Pan już od samego momentu dzieciństwa. Na pewno należałoby ją uporządkować, ale z tym może pomóc już Panu specjalista.
Mierzy się Pan z wieloma trudnościami, mówi Pan o chorowaniu na depresję, o próbach samobójczych, uzależnieniu. Dobrze, że zauważa Pan w sobie sygnały, aby poszukać pomocy.
Myślę, że najlepszym rozwiązaniem byłaby konsultacja psychologiczna. Psycholog pomoże Panu w uporządkowaniu historii, zbierze dane poprzez pogłębiony wywiad oraz skieruje Pana na dalsze formy leczenia. Można poszukać wsparcia w różnych punktach, które świadczą pomoc psychologiczną na NFZ. Jak znajdzie Pan placówkę to warto zadzwonić i dowiedzieć się, czy potrzebne jest skierowanie od lekarza rodzinnego.
Jeżeli wraz z psychologiem uzna Pan, że objawy depresyjne znacząco wpływają na Pana codzienne funkcjonowanie to wizyta u lekarza psychiatry również będzie cenna, aby wdrożyć leczenie farmakologiczne. 
Co do Pana pytania o ,,rozczulanie się nad sobą" - uważam, że dobrze, że to występuje. Świadczy to o Pana autorefleksji, akceptacji swoich przeżyć i emocji, a to pierwszy krok do tego, aby leczenie przyniosło oczekiwane rezultaty. Myślę, że w tym przypadku może warto sobie trochę odpuścić, nie zastanawiać się nad tym, zaakceptować swoje odczucia. 

Życzę Panu wszystkiego dobrego,
mgr Alicja Sadowska
Psycholog

2 lata temu

Zobacz podobne

Nie potrafię się zebrać
Nie potrafię się zebrać do kupy. Brak chęci na życie i stres, kłopoty ze zdrowiem i zmiana pracy. Po 12 latach wróciłem z UK do Pl, posypało mi się życie z kobietą i zdrowie kuleje i czas się zebrać na badania i lekarzy a ja nie mam siły na nic....
Po latach związku i proszenia o bliskość partnerkę mam już dosyć, już mi się nie chce. Może ona nigdy mnie nie kochała?
Witam wszystkich, Jestem tutaj dosyć nowy, mam więc nadzieję więc, że piszę w odpowiednim do tego wątku. Piszę bardziej z braku alternatyw, jako że nie wiem już za bardzo co robić dalej ... co jest odpowiednim dalszym krokiem w "naszej sytuacji", która wygląda następująco : Jesteśmy małżeństwem od około 11 lat, obydwoje powoli zbliżamy się do 40'ki, brak dzieci. Przed ślubem dwa razy się rozchodziliśmy z mojego wyboru, "Ona" wtedy nie za bardzo radziła sobie z różnymi uczuciami i była dosyć wybuchowa, rzadko adekwatnie do sytuacji - co sama po latach przyznała. Non stop się kłóciliśmy dosłownie o nic, kłótnie zawsze zaczynała ona. Jak pisałem wcześniej, kończyło się to tym, że rozeszliśmy się dwa razy, po czym dwa razy ja wracałem do niej, prosząc o to, abyśmy spróbowali raz jeszcze. Nie jest ta sytuacja jakoś szczególnie znacząca, aczkolwiek wolę nie pomijać za dużo. Przysłowiowy trzeci raz okazał się sukcesem, jako że przestaliśmy się kłócić "o nic" , i jeżeli miewaliśmy później jakiekolwiek spory, to były już one dużo bardziej racjonalne - aczkolwiek było ich bardzo mało na przestrzeni kolejnych 10 lat - po naszym ślubie. Zaczęliśmy się w końcu bardzo dobrze dogadywać i miałem wrażenie, że weszliśmy na jakiś mityczny, wyższy poziom oświecenia i zrozumienia, nasz związek był idealny, dogadywaliśmy się bardzo dobrze i byliśmy ze sobą bardzo szczęśliwi. Nadal nie mieliśmy dzieci z jej wyboru. Mama od zawsze powtarzała jej jak była młodsza, że najgorsze co może jej się w życiu przydarzyć to zajście w ciążę i nie skończenie szkoły średniej czy wyższej. Po latach tak jej zostało i panicznie bała się ciąży i wszystkich jej skutków. Ja byłem gotowy i chętny na dzieci dużo wcześniej, aczkolwiek wiedziałem jak wygląda sytuacja, więc nie naciskałem jej i cierpliwie czekałem aż będzie gotowa ... co po latach jak zaraz opiszę okazało się błędem. Wszystko było idealnie przez lata, aczkolwiek po około 4 - 5 latach ( od ślubu ) zauważyłem pewną prawidłowość ... zawsze tylko ja przychodzę i inicjuję jakąkolwiek intymność / sex między nami. Nie zrozumcie mnie źle ... zawsze jak go inicjowałem ona zawsze była "chętna" i nigdy nie bolała jej przysłowiowa głowa. Warto też nadmienić dla pełnej przejrzystości, że nasze libido na pewno różni się poziomami ... ja mógłbym uprawiać z nią sex w zasadzie co drugi dzień. Jej libido jest oczywiście dużo niższe, jak bardzo do tego zaraz dojdziemy. Koniec końców zauważyłem, że tylko ja inicjuję wszystko już od około 4-5 lat ... wszystko, w sensie codziennie, zawsze jak robimy cokolwiek zawsze złapię ją za pupę, pocałuję w ucho, szyję, kark ... zwłaszcza jak robi coś w kuchni i mogę jej "poprzeszkadzać" ... zawsze, codziennie pokazuję jej, że ją uwielbiam, ubóstwiam, że mi się podoba i że mnie podnieca, że jest moją muzą dosłownie. Sam sex też raczej głównie skierowany był na nią, zawsze obydwoje rozmawialiśmy ze sobą dużo w trakcie, abyśmy obydwoje wiedzieli co nam się podoba, co nie itp. I z reguły ona zawsze dochodzi kilka razy, ja raz lub może dwa jak mam lepszy dzień. Opisuję to raczej, aby przedstawić, że zawsze wszystko robione jest pod nią/dla niej. Nawet gra wstępna była po to, aby ją nakręcić ... nigdy nie było na odwrót, nigdy ona nie robiła nic, aby mnie nakręcić - bo wiadomo, to jest z automatu. Dodam, że na początku naszego związku - przed ślubem, wszystko wyglądało zupełnie inaczej. Zależało jej na tym ,aby mi sprawić przyjemność i to było jasne i klarowne. Po ślubie wszystko się zmieniło. Do puenty ... po tych wcześniej wspomnianych 4-5 latach zauważyłem mimowolnie, że tylko ja przychodzę po "cokolwiek" więc powiedziałem jej co zauważyłem, wiadomo rozmawialiśmy o temacie itd. ona stwierdziła, że nie zauważyła tej prawidłowości, ale obiecywała poprawę, że będzie się ciut bardziej starać itp., aby nie było to takie jednostronne. Minęło kilka miesięcy i nie zmieniło się nic, mieliśmy kolejną rozmowę, i jej konkluzją było to samo co wcześniej. Zrobiłem więc test, nie przychodziłem po nic sam przez pół roku – i w trakcie tych 6 miesięcy ona nie przyszła „po nic” ani razu i ani razu nie uprawialiśmy sexu. Mieliśmy kolejną rozmowę, tym razem miałem już nieco pretensji i chciałem jakiś wyjaśnień, co się dzieje, dlaczego ona nie ma żadnych potrzeb naszej bliskości. Długa rozmowa pełna emocji, obietnica poprawy … i tyle. Temat tak się powtarzał przez następne lata, w trakcie których robiłem dwa kolejne takie pół roczne testy. Średni później po pół roku miewaliśmy „poważne rozmowy”, na których był płacz, przeprosiny i obietnice poprawy … i na tym się zawsze kończyło. Ostatnie mniej więcej 2 lata były już bardziej znaczące, bo nie sposób ,abym nie zaczął widzieć jej w innym świetle … ewidentnie ona mnie nie chce, proszę ją o podstawową bliskość między nami, i ona świadomie wybiera „nic nie robić”. Doszło do tego, że prosiłem ją nawet, aby sobie to zapisywała gdzieś w kalendarzu, aby czasem przyszła do mnie, aby ona zainicjowała … tak jakby miała na siłownię iść czy porządki zrobić. Kłóciło się to trochę ze mną, bo uważam, że nie powinien to być dla niej jakiś smutny/szary obowiązek, ale brakowało mi już koncepcji. To też nie zadziałało, bo wiadomo, że jak ktoś ma się zmuszać do czegoś to i tak „zapomni” albo czasu na to nigdy nie znajdzie. Sytuacja pogarszała się szczególnie od ostatnich 2 lat, bo proszę ją, błagam aby coś się zmieniło, bo czuję, że we mnie się coś zmienia, że zaczynam widzieć ją w innym świetle, jako poniekąd inną osobę. Z mojej perspektywy proszę ją i błagam, aby zrobiła cokolwiek, aby ratować nas, bo zaczynamy się sypać … i ( z mojej perspektywy ) ona świadomie wybiera nic nie robić, bo tak mało zależy jej na mnie, na nas. Nic się za bardzo nie zmieniło, mimo że zacząłem szczególnie prosić i ponaglać i doszliśmy do etapu gdzie mi się już nie chce … nic. Na tą chwilę nie chcę z nią sexu uprawiać, mam do niej spore uprzedzenia, nie wiem czy ona może ze mną nie jest lub nigdy nie była szczęśliwa, nie wiem czy to w ogóle ma sens. Na tę chwilę nie odzywamy się za bardzo do siebie i czasu nie spędzamy razem, bo nie mogę na nią patrzeć … wiem, że jakbyśmy dłużej w jednym pomieszczeniu siedzieli to nie wytrzymałbym i wyrzucałbym jej wszystkie swoje żale i uprzedzenia. Na tę chwilę najbardziej boli mnie fakt, że … ona świadomie nie chciała zrobić czegoś tak prostego i podstawowego w związku jak inicjowanie odrobiny intymności między nami … nawet a może zwłaszcza w momencie, gdy od lat jej biłem na alarm i mówiłem jej wprost, że coś się musi zmienić, że ja czuję, jak we mnie się coś powoli po tych wszystkich latach zmienia i boję się tego, co będzie dalej, jeżeli nic z tym nie zrobimy. Obecnie jedyne co od niej słyszę to, że powinniśmy razem iść na terapię … z czym ja się zgodzić nie mogę … po pierwsze to już mi nie zależy za bardzo, aby to ratować … skoro jej nie zależało na tyle, żeby ze mną do łóżka pójść raz na jakiś czas, aby nas ratować to czemu ja mam iść na terapię ? Poza tym … nadal uważam, że nie we mnie leży / leżał problem … czemu ja mam teraz iść na drogą terapię, skoro problem jakiś ewidentnie jest w niej do mnie … poza tym absolutnie nie wierzę, że przegadam z kimkolwiek temat, by było na tej terapii cokolwiek i na koniec stwierdzę „ok, faktycznie, już się na nią nie denerwuję, nie mam już żadnej traumy z tym związanej i dam jej kolejną drugą szansę” – uważam że za dużo już dostała „drugich szans” gdy przez lata ją prosiłem o jakąś zmianę. Ehhh miałem opisać po krótce sytuację a się rozpisałem nieco dłużej ... mimo że i tak jest to mocno skondensowana wersja. Sam post na koniec zamienił się w "wylewanie żalów" jak sam po sobie teraz widzę, ale jak o tym pisałem i sobie to w głowie odtwarzam i przypominam to krew się we mnie gotuje że może się to teraz tak skończyć, że my sie możemy tak skończyć ... Będę wdzięczny za jakikolwiek feedback ... póki co wszystko widzę ze swojej perspektywy, może czegoś nie widzę nie dostrzegam ...
Witam, jak radzić sobie z dzieckiem, u którego stwierdzono zaburzenia emocjonalne i brak radzenia sobie z nimi oraz nadruchliwość.
Witam, jak radzić sobie z dzieckiem, u którego stwierdzono zaburzenia emocjonalne i brak radzenia sobie z nimi oraz nadruchliwość. Ciągle swoje emocje wylewa na mnie, bije mnie, okłada pięściami i na koniec chce się przytulić, kiedy ja sama nie jestem w stanie, bo potrzebuję czasu, żeby również się uspokoić wewnętrznie. Wymusza na mnie w trakcie histerii wiele rzeczy i udaje, że mdleje i bardzo w tym czasie to przeżywam, a później on się śmieje z tego, nie zdając sobie sprawy, że ja się martwię. Dziś wymyśliłam, że siadamy razem na łóżku, liczymy do dziesięciu, bierzemy kilka głębokich oddechów i potem, jak nam przejdzie, przytulamy się, ale po kilku minutach znowu dochodzi do podobnych sytuacji i to trwa zazwyczaj od godziny 11:00- 15:00. Syn ma prawie siedem lat, jak mam pomóc jemu i sobie. Zapisałam go do psychiatry i psychologa a termin dopiero za trzy miesiące, boję się, co będzie w szkole. Tłumaczę starszym moim dzieciom od niego, żeby nas w tym czasie wsparli i rozmawiali z nim, natomiast trzylatek widząc tę histerię robi mi podobnie, szczypie, bije, drze za włosy i ciężko go uspokoić i dopiero po 15-20 minutach przechodzi i się przytula i zachowuje, jakby nic się nie stało. Co powinnam robić w tym czasie, kiedy on mnie bije, zazwyczaj przeczekuję to i proszę o uspokojenie się albo tłumaczę, że tak nie można mamie robić, bo mama jest tylko jedna.
Smutek i pustka po przeprowadzce na wymarzony dom - jak sobie poradzić?

Dzień dobry, piszę bo już sobie nie radzę... Mam 44 lata, dwójkę dzieci i męża. Niedawno przeprowadziliśmy sie w nowe miejsce, nasz wymarzony dom. Od momentu przeprowadzki czuje smutek, nawet rozpacz. Nie jestem w stanie funkcjonować normalnie. Budzę się codziennie o 4 i nie jestem w stanie spać. Wcześniej mieszkaliśmy w domu z moimi rodzicami, mnie nie było źle, ale nowy dom to też była moja decyzja... mimo że mieszkamy blisko - 10 minut od rodzinnej miejscowości, ja czuję się jakbym przeprowadziła się na inną planetę. Mam wszędzie daleko, między pracą a zajęciami dzieci jestem w domu rodzinnym, bo nie ma sensu tu wracać. Tracę czas na ciągłe dojazdy, no i kwestia kredytu, który nam zjada jedną pensję. Mąż jest tutaj szczęśliwy, ja chciałabym wrócić na stare śmieci i żyć bez stresu. Przechodzimy straszny kryzys. Mówi mi, że to co czuje nie jest normalne, ze wszyscy sobie jakoś radzą... a ja czuję tak ogromną pustkę i samotność, że ryczę codziennie w aucie... czuje się więźniem tego domu. Moje życie zostało w rodzinnej miejscowości, dzieci tam chodzą do szkoły a ja pracuję. Tam są moi rodzice i znajomi. Za płotem chciałabym widzieć moich rodziców, a nie obcych ludzi. Czy to nienormalne? Wiem, że to moja decyzja, ale 5 lat temu nie myślałam o tym w ten sposób... Chcialabym wrócić, ale nie wiem czy jest to możliwe.... teraz czuję, że nie mam domu. Ani tutaj, ani w rodzinnej miejscowości. Sama się tak załatwiłam i nie mogę patrzeć na siebie w lustrze. Dziękuję za możliwość napisania tych słów.

Przemoc psychiczna w związku z osobą uzależnioną od narkotyków - jak sobie poradzić?

Nie mam się komu wygadać, więc muszę się tutaj wygadać. Jestem w ciężkim stanie, mam straszny nerwoból i jest mi ciężko funkcjonować. Muszę zacząć od mojego męża. 

Kilka miesięcy temu okazało się, że jest narkomanem i oszukiwał mnie przez cały nasz związek, ale to chyba nawet nie jest najgorsze w tym wszystkim. O wiele gorsze od tego jest jego zachowanie na co dzień. Wieczne karanie ciszą i obrażanie się. Rozdrażnienie, którego doświadcza co chwilę i które wyładowuję na mnie. To jest naprawdę ciężki przypadek, bo on wydaje się wszystkim być perfekcyjnym mężem. Nie krzyczy, nigdy nie podniósł na mnie głosu. Nie ubliża. No ktoś by pomyślał idealny mąż, ale czasem wolałabym, żeby mnie wyzwał, niż tak traktował. Ciągle coś mu nie pasuje, humor mu się potrafić zmienić 3 razy w ciągu 5 minut. Gdy coś nie pójdzie po jego myśli albo gdy po prostu postanowi, że będzie niezadowolony, staje się naprawdę okropny, oschły, chamski i jego zachowanie jest wobec mnie bardzo nie w porządku. Ja oczywiście staram się mu podporządkować. Jestem miła i próbuje zrobić wszystko, żeby już się nie gniewał, ale nigdy mi się to nie udaje. 

Wtedy on staje się jeszcze gorszy. Wtedy jak mówi do mnie, to używa bardzo chamskiego tonu i daje mi do zrozumienia, że jest „zły”, traktuje mnie wtedy jak marionetkę. 

Wyżywa się na mnie, aż do momentu, gdy nie poprawi sobie humoru. Jego mimika twarzy wtedy wykazuje dużą złość i niezadowolenie. Ton głosu jest zmieniony. Robi się złośliwy. Humor może mu poprawić mała rzecz, która nagle sprawi, że będzie przez chwilę zadowolony, ale musi być to coś, na co on ma ochotę, ale nie na długo, zaraz jego stan znów wraca i znów jestem tresowana. Może to być na lotnisku, w samolocie, na basenie z dzieckiem, w samochodzie, w biurze, w sklepie tak naprawdę wszędzie. Ja wtedy staram się mu poprawić humor i tłumie wszystkie swoje emocje w środku, bo przecież muszę być posłuszną i potulną żoną i nie jestem złośliwa, więc staram się go pocieszyć. Przez 5 lat nie wyszło mi to ani razu, w takim jest wtedy stanie. To się zdarza bardzo często. 

Prawie codziennie, a ja z dnia na dzień gasnę jak duży rozpalony płomień, na którego ktoś wylewa wodę i próbuje go ugasić. Pomimo że płomień nie chce być zgaszony, nie potrafi krzyknąć ani poprosić o pomoc. Znoszę to od lat, dokładnie od 5 lat. 

Teraz on mówi, że jest to przez jego narkomaństwo. 

Mąż podjął leczenie i jest po terapii zamkniętej i dalej uczestniczy w terapii. Myślę, że mogłam stać się ofiarą przemocy psychicznej i dlatego moja psychika już tego nie wytrzymuje i daje o sobie znać poprzez moje ciało. Proszę o radę i opinie

komunikacja

Umiejętności komunikacyjne – klucz do skutecznej komunikacji

Skuteczna komunikacja to klucz do sukcesu w życiu osobistym i zawodowym. W tym artykule przyjrzymy się bliżej temu, czym są umiejętności komunikacyjne, jaką rolę odgrywają w naszym życiu i jak możemy je rozwijać.