Cześć. Jak pozbyć się poczucia winy? Niedawno zerwałam całkowicie kontakt z wieloletnią przyjaciółką i gryzie mnie sumienie, że tak zrobiłam.
Agata

Małgorzata Korba-Sobczyk
Witam
Czasem najłatwiej nam obwinić samych siebie , szczególnie wtedy kiedy nie znamy konkretnych powodów zachowania drugiej strony.
Czy nie piszesz, że miałaś odczucie że Twoja przyjaciółka Cię nie doceniła? Gdybyś nie poprosiła o rozmowę tego mężczyznę , żyłabyś nadal w nieświadomości i niepewności jaka czeka Was przyszłość i czy jest ona wspólna.
Pierwsza rzecz : nie skupiaj się na przeszłości tylko spróbuj skoncentrować się na teraźniejszości i tym co jest dla Ciebie otwarte tu i teraz, wykorzystaj swoje doświadczenie aby iść w kierunku pozytywnych zmian
Aby utrzymać pozytywne relacje z samą sobą jak i z innymi osobami. musisz rozmawiać o tym co się dzieje i co czujesz, otwarcie omawiaj swoje pragnienia, potrzeby i oczekiwania , zamiast zgadywać , pytaj innych jak się czują
Okaż sobie szacunek i współczucie- tak jakbyś to zrobiła wobec bliskich Ci osób, pozwól sobie na błąd, pomyśl sobie jakbyś zareagowała gdyby bliska Ci osoba była w podobnej sytuacji
Możesz potrzebować pomocy profesjonalisty aby zrozumieć jak na Ciebie wpływa ta sytuacja oraz jak zaangażować się w pozytywne strategie myślenia i pomóc sobie w procesie uzdrawiania
pozdrawiam
Małgorzata Korba- Sobczyk

Anna Krokosz
Mam wrażenie, że gdy pojawiają się jakieś trudności w bliskich relacjach, to ma Pani problem z tym, żeby otwarcie porozmawiać z bliskimi o swoich uczuciach, potrzebach i oczekiwaniach. Być może unika Pani tego z obaw przed niezrozumieniem bądź zranieniem. To całkowicie normalne i zrozumiałe uczucia. Natomiast jeśli będzie je Pani tłumić i nie rozmawiać o nich, to będą one narastać i doprowadzać do coraz większego napięcia i poczucia zranienia bądź krzywdy, czego skutkiem będzie zrywanie relacji, które są dla Pani ważne i wartościowe. Tego typu działaniami oddala się Pani od bliskich oraz od własnych potrzeb, które pozostając niezaspokojone powodują jeszcze więcej cierpienia.
Oczywiście to tylko moje spostrzeżenia i wrażenia po przeczytaniu Pani problemów. Być może sytuacja wygląda inaczej. Natomiast ciężko ją ocenić, po przeczytaniu kilku zdań. Dlatego warto by było, aby skonsultowała się Pani z psychologiem, który dokładnie przyjrzy się Pani sytuacji i nauczy Panią jak odpowiednio radzić sobie z tego typu sytuacjami.

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?
Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!
Dobierz psychologaZobacz podobne
Dzień dobry. Od prawie 3 lat jestem w związku z mężczyzną, który ma dziecko z poprzedniego małżeństwa. Młoda często u nas bywa, bardzo zależy mi zarówno na ich kontaktach, jak i moich z dziewczynką. Uważam, że się dogadujemy bardzo dobrze. Problemem dla mnie są relacje mojego partnera z ex.
Od kilku lat kobieta ma nowego męża. Pomimo tego mój partner jeździ do niej na kawę, czy to w domu (sama mała mi o tym opowiada), czy do ex do pracy. Ukrywa przede mną to, że piszą do siebie na tematy niezwiązane z dzieckiem, choć wie, że jest to dla mnie drażliwy temat i nie raz prosiłam, żeby relacje z ex ograniczył tylko do tematów związanych z dzieckiem. Wielokrotnie już rozmawialiśmy na ten temat, prosiłam, twierdzi, że nic między nimi nie ma....ale nie potrafi zmienić tych relacji, a ja coraz bardziej czuje się niekomfortowo w tych relacjach.
Witam, mam 22 lata w tym roku 23.
Czuję się przytłoczona, czuję, że jestem w tyle. Po liceum miałam rok przerwy, ponieważ musiałam poprawić maturę, aby dostać się na wymarzoną studia, dodatkowo pracowałam zarobkowo, nie miałam wtedy zbyt wielu znajomych, większość czasu spędzałam w domu, co było dla mnie ciosem, ponieważ większość moich znajomych była już na studiach. Dostałam się na studia, na psychologię, ale na studia zaoczne, niestety nie udało mi się na dzienne, ponieważ moje wyniki nie były wystarczające. Uznałam, że mimo to i tak spróbuję, studia bardzo mi się podobają, oprócz tego pracowałam i mieszkałam z rodzicami, a na zajęcia dojeżdżałam co tydzień. Poznałam wiele osób, na uczelni, też znajomych, znajomych, ale nadal brakowało mi takiego “typowego życia studenckiego” np. mieszkania w akademiku czy wynajmowania mieszkania lub pokoju.
Obecnie jestem na trzecim roku studiów i na drugim roku planowałam wyprowadzić się na próbę do akademika, ale dostałam fajną opcję pracy w miejscowości niedaleko mojego domu rodzinnego i tak zostałam aż do początku 3 roku. Później zachorowałam i przez 4 miesiące przebywałam w domu, jednocześnie szukając pracy, ale już chciałam gdzieś w mieście (pomyślałam, że może w tym razem uda mi się na próbę wyprowadzić - znaleźć pracę, potem może spróbować mieszkania w akademiku), ale niestety pomimo prób dostałam ofertę pracy znowu w tej samej firmie i się zgodziłam, uznałam, że już nie mam zbytnio oszczędności na swoje potrzeby i skoro jest tak ciężko, to przejmuje. Zastanawiam się, czy dobrze robię, oprócz tego moim ogromnym marzeniem jest Erasmus, bardzo chciałabym wyjechać na pierwszym semestrze 4 roku, ale boję się, że się nie uda i że będę żałować, że nie udało mi się ani wyprowadzić, ani wyjechać. Czuję się przytłoczona, większość moich znajomych wyprowadziła się od rodziców na studia, korzystając z młodego wieku studenckiego, a ja mam wrażenie, że dalej stoję w miejscu i boję się, że później będę żałować, że nie zrobiłam tego wcześniej, że zmarnowałam moją młodość. Niby mam jeszcze szansę wyprowadzić się po Erasmusie (jeśli się uda), ale nie wiem, czy będąc coraz starsza, będę chciała mieszkać w akademiku. Nie wiem już co robić, chciałabym się kogoś doradzić, porozmawiać. Za chwilę będę mieć 23, potem 24…a tak nie wykorzystuję tej młodości w pełni.
Może to błahostka, ale naprawdę co jakiś czas do mnie to wraca i wykańcza emocjonalnie.
Dzień dobry, to będzie długi wpis. Z góry przepraszam i proszę o odpowiedź na dwie nurtujące mnie kwestie (są na samym dole).
Zaczynam od pytania czy trafiłem na osobę typu narcyz ukryty/wrażliwy? Jakiś czas temu poznałem dziewczynę w pracy na imprezie firmowej. Na pierwszy rzut oka - skromna, łagodna, nie śmiała, małomówna dziewczyna, która nie lubi rzucać się w oczy i woli zostać na uboczu, ktoś kto wydaje się nie groźny i buduje wokół siebie aurę "aniołka". To osoba, która bardzo dba o wygląd - zawsze mocny makijaż, pomalowane paznokcie i intensywny zapach perfum do pracy.... Musiałem się jej wtedy spodobać bo sama podeszła i zagadała kilka razy. Na początku naszej znajomości było super, miałem wrażenie, że spotkałem bratnią duszę... Pisaliśmy codziennie, rozmowa się kleiła, umówiliśmy się na pierwszą randkę, gdzie też było super. Dziewczyna była miła, "empatyczna" uśmiechnięta, ciekawa mojej osoby, choć zauważyłem, że ma problemy ze słuchaniem. Rozmawialiśmy o naszym przyszłym związku, choć zastanowiło mnie jedno jej pytanie - " czy jak kiedyś się pokłócimy, będąc razem lub jeśli nam nie wyjdzie to czy nie będziesz się mścił, obgadując mnie w pracy?" Wszystko układało się podręcznikowo, była zaangażowana w relację, przez telefon rozmawialiśmy po prawie 3h... - Jakby faza idealizacji.
Mimo tej pogodnej maski, cały czas coś mi nie pasowało... Po pewnym czasie zauważyłem jej braki emocjonalne. Nie potrafi rozmawiać o swoich uczuciach, jest chłodna i brakuje jej takiej głębi emocjonalnej oraz większej empatii. Nie radzi sobie z emocjami i często reaguje płaczem. Nie potrafi się otworzyć na drugą osobę. Nasze "głębokie" rozmowy na poważne tematy były bardzo płytkie z jej strony. Czułem, że ona mnie nie rozumie i nie chce zrozumieć. Uwielbia być adorowana i przyjmować komplementy - mimo introwertcznej osobowości dużo jeździ na dyskoteki (prawdopodobnie szukając uwagi innych mężczyzn) i publikuje wyzywające zdjęcia na Instagramie. Między wierszami można wyczytać, że uważa siebie za najpiękniejszą i ma wysokie mniemanie o swoich wyglądzie "ja wiem, że mam fajne to i tamto", "mam większe cycki niż inne haha". Często manipuluje, żeby usłyszeć komplement - " ja wcale nie jestem taka idealna" "nie umiałabym tego zrobić tak jak ty". Nie ufa ludziom - według niej wszyscy są źli, nigdy nie słyszałem pozytywnej opinii na czyiś temat z jej ust (z wyjątkiem mnie,,) Nawet o swoich najbliższych nie ma najlepszego zdania... W swoich historiach i opowiadaniach wiecznie stawia się w roli ofiary i źle wyraża się o ludziach, nawet ich obrażając, używając wulgarnych słów. Ona w ogóle jest wulgarna... Potrafi śmiać się z ludzi, tylko dlatego, że idą w weekend do pracy. Obsługę hotelową potrafi nazwać "tanią siłą roboczą". W pracy nazywają ją "księżniczką", bo wiecznie coś jej nie pasuje i uważa, że wszystko jej się należy - tak z automatu... Że to facet ma robić na kobietę i kropka. "Mam wysokie wymagania co do mężczyzn" mówi dziewczyna, która nie ma praktycznie nic do zaoferowania...
Znajoma z pracy mówi, że szkoda mnie na nią, bo wieje od tej dziewczyny pustką, mimo tego spróbowałem. Zawsze stawia siebie i swoje potrzeby na pierwszym miejscu i ciągle zmienia zdanie na różne tematy, przy czym jest wyśmiewna i od dłuższego czasu nie może sobie nikogo znaleźć.
Na pewnym etapie tej relacji czułem się samotny, że ona patrzy tylko siebie. Ciągle towarzyszył mi stres, co ona teraz zrobi i miałem mocne wahania nastrojów. Ważyłem słowa, trochę chodziłem na palcach w tej relacji.
Nadeszło drugie spotkanie - które zaczęło się małym nieporozumieniem, przez które zrobiła mi awanturę (błąd w komunikacji w sprawie miejsca spotkania, gdzie miałem po nią podjechać - bardzo to wpłynęło na dalszy przebieg tej randki) zaczęła milczeć i sprawiać wrażenie jakby spotkała się ze mną z musu. Zapytałem jej się " wszystko ok?" To usłyszałem " a co źle wyglądam?!" Tylko jedno jej w głowie... Swoim zachowaniem kompletnie zniszczyła mi humor i dobre nastawienie jakie miałem tamtego dnia.
Czułem się jakbym spotkał się z dwiema różnymi dziewczynami (pierwsza, druga randka),wytrąciła tym ruchem wszystkie moje atuty z rękawa. Z każdą minutą zaczęła pokazywać pazurki (cechy wypisane jak wyżej) i opowiadać o sobie rzeczy, przez które co raz bardziej zaczęło mnie od tej osoby odrzucać ( nadużywanie alkoholu, niechęć do dzieci, czarno -białe myślenie itp) Na moment była sympatyczna, za chwilę znowu opryskliwa... Przez to wszystko było drętwo i nudnawo, chociaż i tak próbowałem ratować sytuację. Chciałem pokazać jej swój dom przejazdem - usłyszałem "Pfff, no dobra..." Jak tutaj spędzać miło czas?
Nagle zrzuciła maskę.. Na drugi dzień zaczyna się dystansować i lekceważyć, po tygodniu takiego zachowania nagle o 1szej w nocy dostałem wiadomość (na rozmowę byłem chyba zbyt mało ważny), że to koniec i że o zakończeniu zaczęła myśleć po drugim spotkaniu. Byłem wyrozumiały i zareagowałem spokojnie. Dodałem - " jak mam być szczery to przez całą drugą randkę miałem wrażenie, że szukam kogoś innego" - i tutaj zaczęła się kłótnia z jej strony... "No nieźle, mówiłeś, że Ci się podobam". Zaczęła się bronić słowami "takie jest życie" "nie ciągnęło mnie do dalszej relacji" "zostawię to dla siebie" " mam prawo zmienić zdanie".
Poczułem jakby wina zaczęła spadać na mnie i to poczucie winy towarzyszyło mi przez długi czas. Do teraz mam takie momenty, gdzie czuje, że to ja coś zepsułem. Żadnego przepraszam, ani empatii z jej strony, zamiast tego zimna jak lód - Odrzucenie? Dostała ode mnie wiadomość, że niefajnie tak nagle kończyć i to bez większego powodu oraz, że z takim podejściem ciężko będzie mieć kogoś znaleźć, choć nie życzę jej źle.
Jeszcze gdy nie znałem jej w pracy, to w ogóle nie gadaliśmy ze sobą. Teraz traktuje mnie po tym wszystkim jak powietrze (wcześniej umówiliśmy się, że po tej sytuacji będziemy się traktować normalnie i z szacunkiem). Odezwie się tylko w celach służbowych - ale to ostateczność, jeśli jest już zmuszona do kontaktu ze mną, co zdarza się bardzo rzadko. Próbowałem dwa razy zagadać, bo to nie powód, żeby się dąsać na siebie, ale mimo że wyciągnąłem rękę i coś mi tam odpowiedziała - to dalej milczy. Mam wrażenie, że jest to " karanie ciszą".
Źle to na mnie wpływa, czuje obniżone poczucie własnej wartości i czasami chciałabym wyciągnąć rękę. Dziewczyna sprawia wrażenie, jakby spłynęło to po niej jak po kaczce. Nawet na mnie nie spojrzy, przechodząc obok... Czy mogłem trafić na osobę typu ukryty narcyz? Dlaczego zostałem odrzucony? Dlaczego oni tak robią? Z góry dziękuję, Bartek
Dzień Dobry Chciałbym zapytać czy coś jest ze mną nie tak, jestem w związku od 5lat. Mieszkam razem z narzeczoną w wynajmowanym mieszkaniu. Przychodzi taki czas, że zaczyna się na mnie wkurzać, że nic nie robię, nie mogłem zrobić tego tamtego. W chwilach złości wyzywa mnie od zera, że jestem nikim i gorsze rzeczy. Staram się robić wszystko co mogę. Zawsze zapomnę o jakimś drobiazgu i znowu myślę kiedy będzie awantura. Zdarzyło mi się ją złapać mocniej nie jak tulić, tylko ścisnąć z bezsilności i nie wiem czy ja jestem jakiś psychiczny już po prostu nie daje sobie rady.