Left ArrowWstecz
Jak wspierać osobę z depresją, która się leczy lecz nie chcę za bardzo pójść na terapię. W ostatnie dwa tygodnie stała się dla mnie bardzo chłodna i mimo że ją kocham i chcę pomóc po woli tracę wiarę.
User Forum

Mateusz

2 lata temu
Agnieszka Skorupka

Agnieszka Skorupka

Dzień dobry Panie Mateuszu,

wsparcie potrzebne jest dla obu stron - zarówno dla osoby chorującej na depresję, jak i dla Jej otoczenia. Widze, że stara się Pan wspierać osobę, którą Pan kocha, ale zaczyna już brakować sił, cierpliwości. Bardzo Panu współczuje tego, jak obecnie się Pan czuje. Depresja to bardzo trudna choroba i żyjąc obok osoby na nia chorującej często nie jest łatwo się odnaleźć. Nawet gdyby się bardzo chciało czasem zwyczajnie brakuje odpowiedzi na to, co robić. Jako Partner osoby chorującej ma Pan prawo odczuwać wszelkie emocje - od miłości, troski po bezsilność, niemoc, lęk, obawy a nawet złość. Pyta Pan jak wspierać? Jest wiele książek zawierających odpowiedź na Pana pytanie, dostępnych na rynku, ale oprócz samej wiedzy czasem potrzeba też czegoś dla siebie - wsparcia, zadbania o własne potrzeby. Kiedy dbamy o siebie i nasze osobiste potrzeby są zaspokojone, łatwiej jest nam być pomocnym dla kogoś obok. Może warto więc pomyśleć o tym, jak dba Pan w tej sytuacji o siebie? To tak na szybko tyle - nie znając szczegółów Pana sytuacji. Zapraszam, jesli chciałby Pan skorzystać z pomocy.

2 lata temu
Konrad Smolak

Konrad Smolak

Jak rozumiem, osobie, o której Pan mówi, została zaproponowana terapia i ona tego pomysłu nie akceptuje. W takim przypadku zmuszanie jej do tego może skutkować nieudaną próbą rozpoczęcia terapii i nawet utwierdzenia się, że “na nią to nie działa”. Podjęcie terapii powinno być świadome i z możliwie największą motywacją/wiarą zgłaszającej się osoby. Może warto zapytać tej osoby, czego od Pana w tej chwili najbardziej potrzebuje. I zaakceptować odpowiedź na ten moment, nawet jeśli nie jest po Pana myśli. 

2 lata temu
Anna Krokosz

Anna Krokosz

Wspieranie osoby z depresją wymaga dużo cierpliwości, uważności, delikatności i akceptacji. Dlatego bardzo ważne jest, aby Pan dbał o siebie i swoje potrzeby. Dzięki temu lepiej Pan będzie mógł pomóc bliskiej osobie. Osobie w depresji potrzebne jest dużo wsparcia, wyrozumiałości i akceptacji dla jej różnych emocji. Jeśli osoba w depresji ma duży problem z wykonywaniem codziennych, nawet najprostszych spraw, to można zaproponować jej pomóc we wspólnym zrobieniu danej rzeczy. Może Pan wspierać tę osobę mówiąc jej: że jej potrzeby i uczucia są ważne i że ma prawo się tak czuć, że nie ma się czego wstydzić, że może na Pana liczyć, że rozumie Pan, że jest tej osobie ciężko, że nie potrafi sobie Pan wyobrazić co czuje ta osoba, ale jest Pan w tym z nią. Może Pan również powiedzieć, że nie ma nic złego w proszeniu o pomoc. Może Pan zaproponować pomoc w znalezieniu odpowiedniego specjalisty oraz wspólne przyjście do niego. Może Pan również zapytać tę osobę czego potrzebuje. Często jest tak, że osoba w depresji najbardziej potrzebuje po prostu obecności. 

2 lata temu

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?

Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!

Dobierz psychologaArrowRight

Zobacz podobne

Bezsens życia, brak motywacji i jak wyjść z poczucia marazmu w wieku 30 lat

Mam problem z bezsensem życia i motywacja do niego od około 3 lat. W tym roku kończę 31 lat, mieszkam z rodzicami, nie mam własnej rodziny, dziewczyny też nie mam. Nie wyprowadzę się z domu, bo mnie na to nie stać Mam stałą pracę, ale słabo płatna. Parę lat temu skończyłem 5-letnie studia, które mi nic nie dały - zmarnowany czas- często męczy mnie ta myśl o tych studiach, które mi nic nie dały w życiu. Mam poczucie bezsensu życia, zero motywacji ... spożywam alkohol tylko w piątek i sobotę, żeby zabić to uczucie bezsensu. Jak to leczyć ? Czasami sobie myślę, że chciałbym już być na emeryturze i mieć życie za sobą ... Jestem znudzony życiem i to maksymalnie. Nie wiem, jak to leczyć, czy dam radę to sam jakoś leczyć ?

Jak radzić sobie z powracającymi lękami i strachem przed odrzuceniem?
Od ciężkiego okresu mojego życia minęły prawie dwa lata .Niby jest dobrze ,spędzam czas z przyjaciółmi i rodziną i nagle przychodzi moment w którym wszystko wraca strach przed jedzeniem,odrzuceniem że strony osób na których mi zależy i strach przed ponownym załamaniem i zaczęciem krzywdzenia siebie .Jak radzić sobie w momentach gdy te wszystkie myśli wracają?
Co można zrobić w przypadku zaburzeń lękowych uogólnionych, uczucia silnego stresu bez przyczyny, złego samopoczucia i depresji
Dzień dobry Co można zrobić w przypadku zaburzeń lękowych uogólnionych, uczucia silnego stresu bez przyczyny, złego samopoczucia i depresji, wywołanych syntetycznymi kannabinoidami, narkotykami i alkoholem? Obecnie leczę się diazepamem 30mg/dzień w dawkach podzielonych 10-10-10, brałem leki z grupy inhibitorów zwrotnego wychwytu serotoniny SSRI, konkretnie escitalopram i paroksetyne. Lecz nie działa to na mnie, jedynie diazepam/alprazolam dają zauważalne efekty, przechodzi mi wszystko i czuję się normalnie. Podejrzewam, że palenie tych kannabinoidów uszkodziło mi jakieś neurony/neuroprzekaźniki w mózgu, gdyż te objawy zaczęły się pojawiać po zapaleniu tego na drugi dzień.
Czy warto jest czekać na kogoś, kto daje ci nadzieję, że kiedyś znów będziecie razem?
Czy warto jest czekać na kogoś, kto daje ci nadzieję, że kiedyś znów będziecie razem? Wcześniej daje ci sygnały, że już cię nie kocha. Ale raz mówi, że sam tęskni, pije i ma myśli samobójcze, śni mu się, że skoczy z wiaduktu, a potem znów, że jesteśmy przyjaciółmi i że się nie zabije, bo ma dla kogo żyć ma rodzinę i przyjaciół. Wchodzi strasznie na psychikę, a ja go kocham i sama jestem w złym stanie psychicznym. Warto jest czekać z myślą, że brakuje tego wsparcia, bo sama nie wiem. Jestem skołowana i czasem myślę, że wchodzę w depresje z jego braku przy mnie.
Fobia społeczna czy osobowość unikająca?
Czy można mieć fobię społeczną od zawsze? Czy może jak ktoś ma to od kiedy pamięta, to wtedy jest to osobowość unikająca? A depresja - czy może być przewlekła? Czy może jeśli trwa bez przerw, to wtedy jest to dystymia?
Wydaje mi się, że mam depresję. Jak można ją zdiagnozować?
Witam. Wydaje mi się, że mam depresję. Jak można ją zdiagnozować? Czy da się bez osobistej konsultacji z lekarzem? Najlepiej przez korespondencję, chcę być anonimowa. Objawy i regułki z netu znam na pamięć, wiele się zgadza. Rano wstaję, bo muszę... bo dzieci do szkoły, bo facet do pracy... ale czuję się bezwartościowa, jakby ktoś wyssał ze mnie pozytywne podejście do życia.
Jak radzić sobie z sezonowym smutkiem (SAD)?

Nie ogarniam już tego, co się dzieje z moim nastrojem – czytałam, że to SAD, praca z domu, krótsze dni, wszystko się nawarstwia i po prostu czuję się wypompowana. Brak energii, motywacji, czegokolwiek. Niby wiem, że ruch, zdrowe jedzenie i w ogóle dbanie o siebie to klucz, ale jak mam to zrobić, jak mi się NIC nie chce?

Diagnoza, dokąd? Wszystko odczuwam mocniej. Zaburzenia sensoryczne.

Witam. Mam 22 lata i od dziecka zmagam się z objawami zaburzeń integracji sensorycznej, nerwicy natręctw, tików, a ostatnio w pełni rozwiniętej nerwicy lękowej i depresji. 

Objawy po raz pierwszy pojawiły się w szkole podstawowej (łącznie z zaburzeniami sensorycznymi, co jest nietypowe, gdyż te przeważnie pojawiają się dużo wcześniej, na początku życia) i od tamtego czasu towarzyszą mi z różnym natężeniem, aż do dnia dzisiejszego. Nie pamiętam dokładnie, jak to wszystko się zaczęło, ale prawdopodobnie najpierw pojawiły się tiki nerwowe w formie zaciskania powiek, marszczenia czoła czy chrząkania. 

Potem doszły do tego natręctwa związane z liczeniem i perfekcjonizmem. Liczyłem litery w słowach, wyrazy w zdaniach, linijki na stronie, zaczynałem często od nowa czynności, żeby zacząć je "idealnie". Wszystkie natręctwa były związane z nauką lub ogólnie pojętymi aktywnościami umysłowymi (jak czytanie książek np.). 

W międzyczasie doszły zaburzenia sensoryczne (chociaż bardzo możliwe, że wszystko zaczęło się mniej więcej w tym samym czasie) objawiające się ogólnie mówiąc czuciem wszystkiego "bardziej". I to dosłownie. Po prostu zacząłem zdawać sobie sprawę, że bardziej czuję na sobie ubrania, rzeczy w kieszeniach, krzesła na których siadam czy przedmioty, których codziennie dotykam (jak np. telefon gdy coś na nim piszę). 

Jeszcze wtedy nie wiedziałem, że właśnie to "czucie" doprowadzi mnie do szału i myśli samobójczych, jakie doświadczam obecnie w życiu dorosłym, ponieważ przypadłość ta bardzo obniża jakość mojego życia, ogranicza aktywności, jakie podejmuję w ciągu dnia oraz jest źródłem permanentnego stresu i lęku. Już opisuję, o co chodzi. Kiedy zakładam spodnie, to bardziej czuję je w pasie, kroczu i na pupie, co często zmusza mnie do ich opuszczania czy poprawiania (zwłaszcza przy zmianach pozycji ciała). Ale to nie wszystko. Bardziej czuję rzeczy w kieszeniach, jak telefon czy portfel. Bardziej czuję bluzkę na brzuchu, pod pachami i wokół szyi, buty na stopach, plecak na plecach itp. Ogólnie zasada jest taka, że im więcej mam ubrań na sobie i im większy jest ich "ciężar", tym bardziej niekomfortowo się czuję. Jak byłem dzieckiem, nie przeszkadzało mi to aż tak bardzo, ale w życiu dorosłym jest to często nie do zniesienia i doprowadza do kuriozalnych sytuacji, kiedy wychodzę z domu w krótkich spodenkach i t-shircie na 15°C, bo wolę zmarznąć niż odczuwać dyskomfort psychiczny (który i tak w pewnym stopniu występuje, bo ludzie dziwnie na mnie patrzą). 

Z innych dziwnych zachowań, które "wymusza" na mnie ta przypadłość można wymienić wkładanie bluzek za spodnie, wkładanie rzeczy pod pachy z ich zaciskaniem (stymulacja sensoryczna) czy zaginanie rogów poduszki pod głową gdy na niej leżę. Sytuacja znacznie się pogorszyła po przebyciu covida 2 lata temu, bo "czucie" się wzmogło i doszły różnego rodzaju dziwne odruchy jak "dociskanie" ręki do ciała, nerwowe wymachy kończyn z ich prostowaniem, ocieranie kolanem o kolano czy grymasy twarzy. 

Do tego cała gama objawów nerwicowych, jak napięciowy ból głowy, chroniczne zmęczenie, szumy uszne, kłucie w sercu, problemy z oddychaniem i wzmożone napięcie mięśniowe. Żadne leki nie pomagają, to samo z psychoterapią. Od roku dzień w dzień wykonuję ćwiczenia z diety sensorycznej zalecone przez specjalistę od zaburzeń integracji sensorycznej - również bez żadnej poprawy w objawach. Dodam jeszcze, że na początku podejrzewałem u siebie jakąś rzadką chorobę neurologiczną, ale żadne badania, które do tej pory wykonałem na to nie wskazują, a trochę ich było (rezonans magnetyczny głowy, EEG, EMG, ENG, próba tężyczkowa, test na boreliozę - wszystko w normie poza EMG z cechami uszkodzenia pierwotnie mięśniowego, ale dalsza diagnostyka to biopsja mięśnia, na którą muszę jeszcze kilka lat poczekać i nie jest to powiązane z objawami, które wymieniłem).

 Nie mam również stwierdzonego autyzmu ani ADHD, tylko "zaburzenia czynnościowe ośrodkowego układu nerwowego". Tylko ja się czuję tak, jakby coś mi ten układ nerwowy, a konkretnie mózg, atakowało. 

Nie wiem tylko jak i gdzie można takie rzeczy zdiagnozować. Bardzo proszę o pomoc, bo nie wiem jak długo wytrzymam jeszcze tę mękę.

TW. Samookaleczanie się - nie wiem z czego wynika, nie uważam, że mam powody ku temu. Przekłada się to też na moje zdrowie seksualne.
Chciałam się więcej dowiedzieć na temat moich zachowań, które zaraz opiszę. Nie wiem czy coś ze mną nie tak i czy powinnam cokolwiek zmieniać w sobie. Od 3 lat zdarzało mi się CZASEM pociąć, gdy byłam zła. 12 grudnia 2023 roku po prostu się pocięłam (piszę to 15 lutego 2024 roku). Mówię "po prostu", bo naprawdę nie miałam do tego powodu (nikt mnie nie namawiał). Nie było mi źle, czułam się neutralnie, więc naprawdę do końca nie rozumiem swoich działań. Od tamtego dnia tnę się 2-4 razy w tygodniu. Nie robię tego dla atencji, specjalnie wybieram niewidoczne miejsca. Robię to tak po prostu lub dla uczucia wyluzowania, choć nie mam żadnych problemów. Ten widok jest zwyczajnie satysfakcjonujący. Mam nadzieję, że teraz każdy kto to czyta rozumie, że nie mam mocniejszych powodów do cięcia się. Mimo to nie mogłabym tak po prostu przestać, bo po pierwsze nie chcę, a po drugie raczej nie dałabym rady. Druga sprawa. Powiem wprost, podniecił mnie fakt, że pewien chłopak masturbował się do zdjęć moich ran zrobionych żyletką (od razu mówię, że on nie jest dla mnie kimś bliskim. Przez dwa dni utrzymywałam z nim kontakt w internecie i to tyle z naszej "znajomości"). Ta sama osoba także robiła sobie dobrze do moich zwyczajnych zdjęć, ale to akurat dla mnie jest bardziej odpychające niż podniecające. Oprócz tego wyobrażam sobie pocięcie się na oczach dwóch chłopaków, jeden z nich mi się podoba, drugi to mój znajomy. Ten scenariusz sprawia, że staję się pobudzona i podekscytowana. Czy to jakiś fetysz czy już zaburzenie? Od wcześniej wspomnianej sytuacji zaczęłam się zastanawiać nad sobą. Jak dawno temu przekroczyłam granicę normalności? Z czego to wynika? Czy tak powinno być? Nie jest łatwo mi o tym mówić, chciałabym siebie zrozumieć. Nie wiem czy to coś ma do rzeczy, ale nie mam żadnych traum. Mama zawsze była przy mnie obecna fizycznie i psychicznie, to naprawdę wspaniała kobieta! Mam tatę, ale moja więź z nim jest słaba. Widzę go jakoś 4 dni w miesiącu (tak jest od 8 lat i szczerze to nie mam z tym problemu). Oprócz tego jestem nastolatką.
Czy mam zespół serotoninowy? Psychiatra niedostępny.
Dzień dobry. Od ponad roku leczę się na nerwicę, depresję, lęki. Choruje na nadciśnienie oraz mam insulinooporność, przyjmuję leki rano Indapen, wieczorem Ebivol pół tabletki i Sedam 3 jedną tabletkę. Leczę się u psychiatry, który po raz kolejny nie trafił z lekiem. Zmieniałam juz 4 razy w ciągu roku. Teraz mam Sedam biorę go od 4 miesięcy, chyba przestał działać - nasiliły się ataki paniki, lęki, skacze ciśnienie, mam duszności i drżenie ciała no i bardzo mi jest zimno. Boję się czy to tylko lek przestaje działać, czy to zespół serotoninowy? Proszę o pomoc, bo mój lekarz jest niedostępny.
Jak poradzić sobie po zdradzie
Jak poradzić sobie po zdradzie minął już 3 rok, jesteśmy razem, a ja łapie doła przy każdej okazji. Miejscowość gdzie owa pani mieszka, Imię nie umiem sobie z tym poradzić. Nieraz brak chęci do życia, nic nie cieszy. Jak ruszyć dalej ?
Od paru lat choruję na depresję, brakuje mi wsparcia u męża, czuję się samotnie w małżeństwie. Rozważam rozwód, ale boję się.
Witam, mam 35 lat, od paru lat choruję na silną depresję, są lepsze dni i gorsze, mam ogromny problem z nadmiernym martwieniem się i myśleniem dosłownie o wszystkim, każde słowo pozostaje w mojej głowie na długo, nie potrafię sobie poradzić . Od 20 lat mam męża, 3 dzieci. Ogromnie mnie nurtuje i dołuje, że nigdy nie usłyszałam od męża komplementu, nigdy nie zostałam pochwalona, ostatnio bardzo często leżę, nie mam siły na nic, chociaż nawet, gdy bardzo potrzebuję porozmawiać z mężem i przytulić się, nie mam takiej możliwości, ponieważ on cały czas mówi, że nie lubi, nie potrafi, on tego nie potrzebuje- takie zachowanie jeszcze bardziej mnie dołuje, na pytanie czy mnie kocha odpowiada, że tak, przecież dobrze to wiem i to wszystko. Wiele razy rozważałam rozwód, bo jestem bardzo samotna w tym małżeństwie, zawsze sama, ale się boję. Nie mam pojęcia, może tak po prostu powinno być ?
Czy psychiatrka w trakcie specjalizacji będzie tak samo dobra, jak po ukończonej? Czy to tak samo, jak z psychoterapeutami?
Czy mogę iść z nerwicą lękową, depresją i fobią społeczną do lekarki, która jest w trakcie specjalizacji z psychiatrii? Nie chcę tylko jednorazowej konsultacji, tylko regularnych wizyt, podczas których zostaną postawione diagnozy i ustawione leki. Czy z psychiatrami jest podobnie jak z psychoterapeutami, można chodzić do lekarza który jest w trakcie specjalizacji z psychiatrii, tak jak można chodzić do psychoterapeuty, który jest w trakcie szkolenia w jednym z nurtów?
Brak motywacji, poczucie bezsensu życia – gdzie szukać pomocy?

Dlaczego ciągle rezygnuję, wycofuję się i unikam trudności? Cztery razy zmieniałam szkołę średnią, a dwa razy studia. Próbowałam podejmować różne aktywności, na przykład zajęcia sportowe, ale po pierwszym razie szybko rezygnowałam. Chodziłam kiedyś przez kilka miesięcy na terapię, jednak również ją przerwałam. 

Nie udało mi się utrzymać żadnej pracy, chociaż dobrze sobie radziłam. Powody rezygnacji były różne, na przykład nieżyczliwy współpracownik czy zbyt dużo obowiązków. 

Nie miałam odwagi osobiście poinformować, że chcę odejść – zamiast tego brałam zwolnienie lekarskie i już nie wracałam. Zawsze żałowałam tych decyzji, ale w kolejnej pracy powtarzałam ten sam schemat.

Od kilku miesięcy szukam nowej pracy, jednak pracodawcy niechętnie patrzą na moje częste zmiany zatrudnienia. 

Od miesiąca nie mam ochoty wychodzić z domu, jeśli nie jest to absolutnie konieczne. Wstaję z łóżka dopiero po południu, a zdarza się, że przesypiam cały dzień. Brakuje mi stałego planu dnia i rutyny. Nie widzę sensu w swoim życiu i czuję się jak osoba, która niczego nie potrafi osiągnąć. 

Gdybym mogła cofnąć czas, zrobiłabym wszystko, aby nie stracić pracy.

Nie mam rodziny ani znajomych. Wstydzę się tego, kim jestem. Czasem pojawiają się u mnie myśli samobójcze. 

Od wielu lat przyjmuję antydepresanty, ale wiem, że same leki nie zmienią mojego życia. Zastanawiam się, czy powinnam zgłosić się do szpitala psychiatrycznego albo, czy istnieją jakieś ośrodki, które mogłyby mi pomóc.

Kryzys suicydalny, psycholog nie pomaga.
Witam, mam myśli samobójcze, gdyż od wielu lat mam problemy życiowe, które z roku na rok się nawarstwiają. Nie pomaga mi nic, żadna wizyta u psychologa. Moja sytuacja jest tak trudna, że ludzie płaczą, gdy słyszą moją historię. To jedno wielkie piekło. Czasami czuję, że muszę odebrać sobie życie, bo wyczerpałam już limit cierpienia. Nie wiem, co robić. NIe chcę żyć w takim świecie.
Depresja nawracająca-od czego zacząć, by wyjść z ponownego kryzysu? Nie mam siły funkcjonować.
Witam. Mam na imię Anita i w tym roku skończę 30 lat. Nie wiem co się ze mną dzieje od dłuższego czasu, ale brak mi siły i chęci do życia. Nie potrafię normalnie wstać rano i cieszyć się dniem. Dlatego śpię albo raczej próbuję spać i całymi dniami leżę w łóżku... W przeszłości leczyłam się w szpitalu psychiatrycznym w Gdańsku z powodu ciężkiej depresji. Wszystko zaczęło się od tego jak mój były narzeczony zostawił mnie po 8 latach i w tymczasie zmarła moja siostra. Od tamtego momentu nie mogę sobie poradzić. Bywają chwile, że czuję się lepiej, biorę leki na uspokojenie, ale w gorszych momentach niestety sięgam po alkohol, by sobie "ulżyć". Chociaż wiem, że nie tędy droga i to "pomoże" tylko na chwilę... Mam stwierdzoną przez lekarza psychiatrę, u którego leczyłam się wcześniej przed pójściem do szpitala: ciężką depresję z nawrotami do końca życia, w tym apatię, lęki, nerwicę oraz fobię społeczną. Od czego zacząć, żeby wyjść na prostą i cieszyć się życiem? Na chwilę obecną czuję się bardzo źle i nie potrafię sobie z tym poradzić.
TW: myśli samobójcze. Depresja, ból kręgosłupa i myśli samobójcze - jak uzyskać pomoc psychologiczną?

TW: myśli samobójcze

 

Witam mam na imię Paweł 34 lat.. Od koło 2.5 roku zmagam się z dużym bólem kręgosłupa i na razie nie ma nadziei, by to się zmieniło, przyjmuje już dość mocne leki przeciwbólowe.. Jeden antydepresant biorę już koło 2.5 lat i tak samo jeden depresant.. Miałem ostatnio pomoc psychiczną niestety już się skończyła .. Mam przepuklinę kręgosłupa.. ale też duże problemy ze snem przez ból.. Ja mam wrażenie, że ból kręgosłupa niestety ma duże podłoże z mojego organizmu, który już po prostu nie dawał rady dalej udawać i się poddał.. Dlatego tak mocno mnie boli. Pani Psycholog zdiagnozowała ciężką depresje.. a Pani Psychiarta .. diagnozowała nawracająca.. depresje.. Mam umówioną dzienny odział, ale tak naprawdę teraz już zostałam sam.. Tak naprawdę szybko tam nie trafie... bo mam czekać na telefon.. Po skończeniu pomocy psychicznej, ciężko mi jest wstać z łózka... Mam ciężkie myśli samobójcze.. prób raczej nie miałam.. choć zastanawia mnie jej definicja... próba jest jak się już np. potne... czy jak mam np. naładowaną broń i mam ochotę wielka strzelić sobie w głowę, ale niestety tego nie zrobiłam... z depresją tak naprawdę pewnie się zmagam kilkanaście lat, lecz ostatnio naprawdę jest mi ciężko myśli ca coraz gorsze... 

Praktycznie nie mam kogo prosić o pomoc, bo przecież ja nie mogę być chory na depresje... bo codziennie wstaje. Aktualnie jestem na rencie. ale przed tym wychodziłam do pracy i trwałem jak automat.. Od dawna już nie czuje.. Tak samo próbowałem się ciąc.. ale to niestety mi nie pomogła.. Bo nadal nic nie czułam.. A teraz mam wrażenie, ze już dłużej tak nie mogę niestety ból. I to ze zostałam z tym wszystkim całkiem sam .. Osobiście mam już tego dość i mam ochotę skończyć z tym wszystkim.. ale mam jeszcze trochę cały i chce jakieś pomocy, tylko nie wiem, czy jak juz wykorzystałem wsparcie psychologiczne, czy przez te 6 miesięcy będę mógł jeszcze z czegoś skorzystać.. Bo mój stan naprawdę jest zły, a nie chce iść do szpitala, bo jak już to nie będę miał próby, tylko po prostu to zrobie.. Dlatego pytanie, czy z czegoś jeszcze mogłbym skorzystać czy po prostu mam czekać.. Aż będzie termin na dzienny odział..

 

Zaburzenia nastroju a skuteczność terapii: Czy kontynuować sesje z psychologiem?

Dzień dobry, Kilka tygodni temu rozpocząłem sesję spotkań z psychologiem, dotychczas odbyłem trzy takie spotkania i zastanawiam się nad sensem kontynuowania terapii. 

Jestem 28-letnim mężczyzną i właściwie od 10 lat (zaczęło się od studiów) miewam zaburzenia nastroju (włącznie z myślami samobójczymi), spowodowanymi niezadowoleniem z życia na różnych płaszczyznach: zawodowej, towarzyskiej, zdrowotnej. Wydaje mi się, że potrzebuję kogoś, kto pomógłby mi rozwiązać te problemy, a niestety w swoim otoczeniu takiej osoby nie mam. Zacząłem sądzić, że nie jest to też psycholog, gdyż nawet nie potrafię sobie wyobrazić, w jaki doraźny sposób mógłby pomóc. Dobre słowo i próba zmiany nastawienia nie pomogą. 

Chyba on do końca też nie rozumie, z czym mam problem. Rozmowę planowałem oprzeć na analizie błędów myślowych, które doprowadziły mnie do sytuacji, z którą nie umiem sobie poradzić, natomiast ostatecznie z terapeutą skupiliśmy się na poradzeniu sobie z efektem, czyli aktualnym stanem. 

Nie wiem, jakie powinienem podjąć dalsze kroki: 

1. Czy kontynuować sesję z obecnym psychologiem i próbować lepiej wytłumaczyć, co jest nie tak. 2. Sięgnąć po pomoc innego psychologa. 3. Dać sobie spokój z psychologiem i próbować rozwiązywać problemy samemu. 

Dziękuję i pozdrawiam.

Jak radzić sobie z niską samooceną i stresem będąc DDA: poszukiwanie wsparcia i miłości
Tak całkiem szczerze to mam już naprawdę dość. Dość bycia silną, udając że daje sobie radę. Zakładam uśmiech i tłumie wszystko w sobie. Mam 20 lat i jestem DDA. Od lat zmagam się z niskim poczuciem własnej wartości, perfekcjonizmem, trybem przetwarzania i chronicznym stresem. Na samą myśl o moim obecnym życiu chce mi się płakać. Dalej mieszkam z rodzicami i widzę codziennie ich smutek, ich zmęczenie. A potem zaczynam obwiniać siebie, że przecież nie taka córkę chcieli. Chciałabym dać im więcej radości ale skąd mam ja brać. Studiuje, pracuje ale i tak czuje pustkę. Brakuje mi troski, wsparcia, miłości. I tak dorastam jako samotna dziewczynka w ciele 20latki.
Zrozumienie emocji i problemów małżeńskich: jak radzić sobie z chłodnym partnerem i fobią społeczną?
Mam problemy ze swoimi emocjami. Ostatnio wybucham, krzyczę. Po przemyśleniach myślę że mogłam to zalatwić inaczej. Ale na dany moment gdy dopada mnie problem zazwyczaj gdy mąż mnie zdenerwuje krzyczę. Mój mąż często do wszystkiego podchodzi chłodno nie reaguje jak do niego mówię lub zapomina co mi obiecał. Na przykład czasem robiąc w domu porządki przełoży coś co miałam naszykowane na jakąś okazję w takie miejsce że nie mogę tego znaleźć. Mąż odpowiada zdawkowo że nie wie gdzie coś schował ja reaguje złością on doprowadza mnie do szału tym że nie angażuje się nie próbuje pomóc choć sam coś schował. Czuje jakby nic go nie ruszało. Dodam że zdiagnozowano u mnie w przeszłości fobie społeczną. Zdiagnozowano również u mnie inne choroby układu ruchu. Jestem także w trakcie dalszej diagnostyki. Mam duże problemy ze sobą. A mąż nie chce iść ze mną na żadną terapie małżeńską. Uważa że nie ma żadnego problemu jednocześnie czepia się mnie o wszystko. Czepia się mnie o to że coś mnie boli, czepia się o to że mam gorączkę i źle się czuje. Ja często reaguje złościa i krzykiem. Nie mam już siły na nic, nie mam siły na to by dotrzeć do męża. Mąż również często obraża się. Obwiniając później mnie o rozpad naszych relacji. Chciałam się udać do psychiatry oczywiście dowiedziałam się że nie ma terminów na NFZ. Nie mam za dużych funduszy a mąż nie śmie dołożyć do prywatnego lekarza. Potrzebowałam jakiś czas temu prywatne leczenie męża nie za bardzo to interesuje mówi mi że wymyślam albo żebym sama sobie zarobiła na prywatne leczenie. Bo on nie widzi żeby była chora uważa że lekarz się myli. Mam problemy z podjęcie pracy na dłużej poprzez bóle które mi towarzyszą jak również podniesioną temperaturę. Oczywiście próbuje podjąć prace. Jednak jak podejme pracę zawsze pracodawca się czepia że jestem za mało wydajna. Mimo to że daje z siebie tyle ile mogę nie daje rady pracować bardziej produktywnie. Dodatkowo dodam że mąż nie czuje się prze ze mnie kochany. Mówi ciągle że o nas walczy ale nie ma już siły. Ja go kocham ale nie wiem może nie potrafię mu tego okazywać. I sama już nie wiem gdzie leży problem. Czy problem jest we mnie czy w mężu. Czy tu i tu. Jestem przytłoczona swoimi problemami. Nie potrafię obiektywnie ocenić sytuacji. Problem jest dość złożony.