Jak wspierać córkę z depresją będąc daleko? Czy brak kontaktu to element terapii?
Anonimowo

Patrycja Kurowska
Szanowna Pani,
dziękuję za Pani wiadomość i podzielenie się tak osobistą sytuacją. Bardzo wyraźnie widać, że jest Pani zatroskana o swoją córkę i chce Pani jak najlepiej ją wspierać w trudnym dla niej czasie.
Opisane przez Panią zachowanie córki — wycofanie się z kontaktu i prośba o czas i przestrzeń — może być związane zarówno z jej stanem emocjonalnym, jak i z procesem terapeutycznym, który przechodzi. W przebiegu depresji, szczególnie tej o średnim nasileniu, naturalne mogą być momenty silnego osłabienia, obniżonego napędu i potrzeba izolacji, które niekoniecznie oznaczają odrzucenie bliskich, ale raczej próbę poradzenia sobie z wewnętrznym cierpieniem.
Córka najwyraźniej stara się zadbać o siebie w ramach możliwości, jakie teraz ma — korzystając z leczenia i terapii. Jej prośba, aby Pani w tym czasie nie nawiązywała kontaktu, może być dla niej formą ochrony emocjonalnej. Dla Pani jako matki to z pewnością bardzo trudne i budzące bezradność, ale z psychologicznego punktu widzenia może być to element jej próby poradzenia sobie z napięciem emocjonalnym, szczególnie jeśli kontakt wiąże się dla niej z silnymi uczuciami związanymi z rozstaniami i tęsknotą.
To, że nie ma Pani w tej chwili kontaktu z córką, nie oznacza, że jest Pani jej obojętna. Wręcz przeciwnie — często właśnie wobec najbliższych osoba w kryzysie czuje silne emocje, których nie jest w stanie unieść.
Jeśli czuje Pani potrzebę rozmowy, uporządkowania własnych emocji lub znalezienia sposobu, jak przeżyć ten czas w poczuciu choćby minimalnej równowagi — być może warto rozważyć rozmowę z psychologiem. Czasami taka forma wsparcia pozwala lepiej zrozumieć sytuację, w której się znajdujemy, i zadbać o siebie, nie rezygnując z troski o bliskich.
Z wyrazami szacunku i życzliwości,
Patrycja Kurowska

Justyna Bejmert
Dzień dobry,
rozumiem, że sytuacja jest dla Pani bardzo trudna – jako mama chce Pani wiedzieć, co się dzieje z córką i naturalne jest, że brak kontaktu budzi niepokój.
To, co opisała Pani córka – potrzeba odcięcia się, by dojść do siebie – może być elementem jej sposobu radzenia sobie z emocjami, ale także wynikać z objawów depresji. W stanie silnego obniżenia nastroju i energii nawet kontakt z bliskimi bywa zbyt obciążający. Często osoby chorujące nie chcą ranić swoich bliskich, nie chcą się tłumaczyć ani udawać, że wszystko jest dobrze – i wtedy wybierają ciszę.
Jeśli córka jest pod opieką terapeuty i lekarza, to ważne, że ma już pomoc. To, czego teraz od Pani potrzebuje – czyli brak kontaktu – może być tymczasową formą wsparcia, którą sama określiła. Może warto potraktować to jako wyraz jej zaufania: powiedziała Pani, co jej pomaga, i liczy na to, że Pani to uszanuje.
Proszę zatroszczyć się w tym czasie również o siebie – może krótki kontakt z psychologiem pomógłby Pani poradzić sobie z napięciem i poczuciem bezsilności.
Serdecznie pozdrawiam,
Justyna Bejmert
Psycholog

Aleksandra Wincz- Gajda
Dzień dobry,
To całkowicie naturalne, że jako mama odczuwa Pani w takiej sytuacji niepokój, zagubienie. Myślę też, że to bardzo korzystne, że poszukuje Pani pomocy- informacji- także tutaj na forum. Odpowiedzi specjalistów mogą wskazać różne sposoby myślenia, rozumienia tego, co się dzieje.
Córka nie podaje zbyt wielu informacji. Jednoznacznie mówi tylko, że trudno jej radzić sobie z rozstaniem z Panią- być może ze wszystkim, co Wasza więź, możliwość spotkań na żywo i kontaktu jej dawała. Prośba o wsparcie poprzez niekontaktowanie się teraz może wydawać się niezrozumiała i kontrowersyjna. Być może w ten sposób sposób córka przedefiniowuje sobie Wasz sposób kontaktu, być może to jedyne, co teraz pozwala utrzymać trudne emocje w ryzach. Córka jest osobnym człowiekiem i ma prawo do swoich decyzji. Może Pani wyrazić szacunek wobec tego, czego oczekuje przy jednoczesnym zasygnalizowaniu gotowości do powrotu do kontaktu, czy udzielenia innej formy wsparcia.
Naturalnie, że Pani również potrzebuje wsparcia. Najgorsze, co można zrobić, to zamknąć się z kłopotem, pozostać samemu, w izolacji. Tak, jak wspomniałam , otwieranie tematu, rozmowy z bliskimi, a być może także spotkania wspierające z psychologiem, by wyrazić i poukładać Pani uczucia i potrzeby, to wartościowe kierunki przekraczania tej sytuacji. Powodzenia !
Pozdrawiam,
Aleksandra Wincz- Gajda
psycholog, psychoterapeuta

Marcin Łazarski
Dziękuję za tak szczerze opisany problem. Jako psycholog i psychoterapeuta chciałbym przede wszystkim powiedzieć: Troska i niepokój są całkowicie zrozumiałe. To bardzo trudne dla rodzica – widzieć cierpienie swojego dziecka i jednocześnie nie mieć możliwości, by być blisko i wspierać w taki sposób, jak się tego pragnie. Spróbuję wyjaśnić, co może dziać się z Pani córką.
Depresja to ciężka i podstępna choroba, towarzyszy jej często obniżony nastrój, brak motywacji, poczucie winy, poczucie ciężaru dla innych, negatywne myśli na temat siebie, rozpamiętywanie przeszłości, widzenie negatywnie przyszłości, brak radości.
Być może córka nie jest w stanie aktualnie wyrazić tego wszystkiego, co się z nią dzieję, być może na to jest potrzebny czas.
Dbanie o relacje, wzajemny kontakt bez nasilonej intensywności, zostawianie tzw. uchylonych drzwi, zachęcanie do kontaktu przy jednoczesnym szacunku, że druga strona może nie chcieć kontaktu, czasami dobrym pomysłem jest po prostu spytać się: czy mogę coś dla Ciebie zrobić
Podkreślanie rozmawiania o emocjach, ja jako specjalista dopytałbym dlaczego miałbym się nie odzywać, o co chodzi, ważne jest to, żeby wypowiedzieć wszystkie emocje, oczyścić atmosferę.
Koniec końców należy uszanować decyzję, jaka by nie była.
Zalecam kontakt ze specjalistą - psychologiem, psychoterapeutą.
Z wyrazami szacunku,
Psycholog, Psychoterapeuta
Marcin Łazarski

Karolina Bobrowska
Dzień dobry,
Sytuacja, którą Pani opisuje, musi być bardzo trudna emocjonalnie, zarówno jako matka, jak i osoba troszcząca się o dobro swojej córki. Na początku warto podkreślić, że Pani córka jest osobą dorosłą, która podejmuje leczenie, korzysta z terapii i przyjmuje leki. To bardzo ważne i budujące. Fakt, że potrafiła nazwać swoje granice i jasno zakomunikować, czego potrzebuje w tej chwili (czyli dystansu), świadczy o tym, że stara się dbać o siebie i swoje zdrowie psychiczne. Czasami najlepszym wsparciem jest właśnie danie przestrzeni - tak, jak córka o to prosiła.
Czy to „normalne”? Tak, w przebiegu depresji, szczególnie gdy dotyczy trudnych emocji i relacji z rodziną, osoby chore mogą potrzebować odcięcia, by w spokoju dojść do siebie. To może też być element pracy terapeutycznej: uczenie się stawiania granic, przerwania schematów nadmiernego napięcia, a nawet „oduczanie się” reagowania w sposób, który wcześniej prowadził do pogorszenia samopoczucia.
Rozumiem, że brak kontaktu jest dla Pani bardzo bolesny. Warto w tym miejscu zatroszczyć się również o siebie. Bycie w stałym napięciu i niepewności wpływa na Pani psychiczne i fizyczne zdrowie. Zachęcam, aby poszukała Pani wsparcia czy to u psychologa, w grupie wsparcia dla bliskich osób chorujących na depresję, czy u kogoś zaufanego. Pani emocje i potrzeba kontaktu są ważne, tylko że córka w tej chwili nie jest w stanie ich udźwignąć, co nie znaczy, że nie wróci, gdy poczuje się lepiej.
Pozdrawiam serdecznie
Karolina Bobrowska
psycholog

Kacper Urbanek
Dzień dobry,
Rozumiem, jak trudne musi być dla Pani uczucie bezsilności i niepewności w tej sytuacji. Prośba córki, by nie kontaktować się z nią, choć może być dla Pani bolesna, wcale nie musi oznaczać czegoś złego ani świadczyć o odrzuceniu. Czasem osoby zmagające się z depresją potrzebują odcięcia się od bodźców i emocji, które w tym momencie je przytłaczają. To bywa częścią procesu zdrowienia, próbą zadbania o siebie, ograniczenia stresu, czasem także elementem ustaleń z terapeutą. Trudności w przeżywaniu rozstań, zwłaszcza z bliskimi, mogą wynikać z bardzo silnej wrażliwości emocjonalnej. Córka może odczuwać intensywny smutek po Waszych spotkaniach, co w depresji łatwo prowadzi do poczucia beznadziei i wyczerpania. Dlatego może potrzebować czasu, by dojść do równowagi po emocjonalnych przeżyciach.
To, że prosiła Panią o wsparcie w takiej formie, czyli by pozwolić jej się wyciszyć jest jasną informacją, że chce zachować kontakt, ale na własnych warunkach, które teraz są dla niej bezpieczniejsze. To nie jest oznaka braku miłości ani odrzucenia. Wprost przeciwnie: mówi o tym, że na tyle Pani ufa, że potrafi szczerze zakomunikować swoje potrzeby. Najlepsze, co może Pani teraz zrobić, to uszanować jej prośbę i dać znać krótką wiadomością, że jest Pani przy niej i będzie czekać, aż się odezwie. Takie zapewnienie może być dla niej kojące i pomoże poczuć, że ma wsparcie, nawet jeśli na razie potrzebuje dystansu. Jeśli ta sytuacja przedłuża się i niepokój zaczyna być trudny do zniesienia, może Pani rozważyć rozmowę z psychologiem, który pomoże lepiej zrozumieć mechanizmy depresji i to, jak radzić sobie z własnymi emocjami w tym czasie.
Z pozdrowieniami
Psycholog, diagnosta
Kacper Urbanek

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?
Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!
Dobierz psychologaZobacz podobne
Witam, Chciałabym skonsultować się z psychologiem w sprawie córki 10 lat. Przybliżę sytuacje. Dziecko nie widziało ojca od 5 lat, również brak kontaktu. Prawa zostały odebrane poprzez sąd ojcu. Dzisiaj była sprawa o alimenty i sędzia zaproponowała, aby córka się z nim spotkała. Wsiadaliśmy do auta i powiedziałam, że jedziemy na salę zabaw i że tam będzie jej tata. Córka wpadła w histerię, płacz, krzyki i błaganie, aby tam nie jechać. Że chce do domu, że nie chce z nim się spotykać. Wróciliśmy do domu. Córka mi oznajmiła, że mi nie zaufa więcej, że nie chce ze mną rozmawiać... Zalecenia sędzi były takie, chociaż mówiłam, że córka nie chce... Chciałam dobrze, a wyszło źle...
Od 2 lat spotykam się z mężczyzną, który ma syna z poprzedniego związku. Matka jego dziecka robi mu ciągle o coś problem np. Że nie zajmuje się dzieckiem, bo pracuje, a jak ma wolne i proponuje, że zabierze syna do siebie, to wymyśla różne wymówki, żeby tylko go nie wziął, albo też mówi, że nie pojawia się w szkole u syna a jak partner chce pójść do szkoły to twierdzi że nauczyciele go nie znają i kategorycznie się nie zgadza itd. Takich sytuacji jest naprawdę wiele. Kontakty mają ustalone przez sąd, a każda próba spotkań z dzieckiem częściej niż zostało to ustalone w sądzie, kończy się odmową ze strony matki. Czasem wydaje mi się że ta osoba czerpie ogromną satysfakcję z tego, że utrudnia mu życie. A ja widzę, jak wiele nerwów kosztują go te ciągłe kłótnie, ale nie potrafię mu pomóc. Nie wiem, jak radzić sobie z takim człowiekiem
Jak sobie poradzić z takim problemem?
Jestem od kilku lat samotną singielką. Mam 26 lat, ciężko mi znaleźć niestety partnera w tych czasach.
Chcę założyć już rodzinę, być mamą, ale nie mogę się ciągle tego doczekać. Zmagam się z takim problemem, że jeżeli dowiem się, że ktoś z rodziny czy nawet znajoma osoba, jest w ciąży wpadam, że tak powiem w szał, dopada mnie zazdrość.
Ok rok temu, gdy dowiedziałam się, że siostra będzie miała dziecko, płakałam po tej informacji z zazdrości chyba z 2 godziny, byłam wręcz zła, nie mogłam się wtedy opanować.
Tak jest za każdym razem, a mi się ciągle nie udaje, a lata mi uciekają. Jak sobie z tym poradzić.
Dzień dobry, zacznę jeszcze raz temat, mam na imię Sylwia, mam 32 lata. I jak pisałam z zapytaniem, czy powinnam wyprowadzić się na czas, kiedy mama ma tak schizofrenię.
Mama bierze leki tylko po 4 latach dostała ataku.
Dużo czynników się na to złożyło i prawdopodobnie też to, że poznałam faceta i zaczęłam się z nim spotykać. I to mamie nie pasuje, bo traktuje mnie jak małe dziecko. Gdy dostaje ataku, zawsze traktuje mnie jak wroga. Podczas drugiego ataku próbowała dociekać mi głowę do poduszki, bo jak to ujęła " próbowała wygonić ze mnie szatana" od tamtej pory, kiedy mama ma atak, zamykam się na klucz w pokoju, gdy jestem sama z nią w domu. Wezwałam pogotowie w piątek tydzień temu.
Powiedzieli, że jej nie zabiorą, bo jest z nią kontakt.
I nie wyraziła zgody. Siostra namówiła mamę na wizytę u lekarza i była w poniedziałek. Ma zwiększone dawkowanie leków, ale nie wiem, czy wyciszy się w domu. Na terapię zaczęłam chodzić od miesiąca, żeby stać się bardziej pewna siebie i asertywna.
Co też widzę, że nie koniecznie się to podoba mamie, bo uważa, że powinnam się jej słuchać i robić to, co ona chce.
Jestem już tym zmęczona, innych członków rodziny nie traktuje tak jak mnie. Mnie za każdym razem nienawidzi, a ja chcę tylko jej pomóc.
Mam mętlik w głowie i obrzydzenie do życia. Mój brat jest niepełnosprawny umysłowo w stopniu głębokim. Ostatnio stał się bardziej nerwowy. Trzaska drzwiami, uderza w piec w nocy.
Jest głośny. W dzieciństwie zdarzyło się, że uderzył mnie lub siostrę. Często chodzi nago i się... zadowala. Na oczach wszystkich. Mama bagatelizuje ten problem, mówi, że z siostrą dramatyzujemy, przesadzamy. Że to nienawiść nas zaślepia. I może tak jest. Czuję się przeklęty. Nienawidzę życia, studiuje, więc mieszkam z rodzicami. Nie mam gdzie pójść. Próbowałem szukać pomocy u specjalistów, ale przepisywali mi tylko antydepresanty, leki przeciwlękowe. Nie stać mnie na terapię. Nienawidzę siebie. Nienawidzę mojego otoczenia. Nie mam motywacji do niczego, tkwię w depresji, która jest codziennością. Nawet nie wiem, czy to choroba, czy zwyczajny stan przytępienia. Nienawidzę moje brata, jestem złym człowiekiem. Przedawkowywałem tabletki o kilkaset mg, żeby zobaczyć, na jaką granice mogę się posunąć. Chcę pustki. Mam ogromne problemy społeczne. Czuję, że nie pasuję. Nie umiem rozmawiać z ludźmi, nie umiem i nie czuje potrzeby zawierać przyjaźni.
Żyję w stanie zawieszenia między rzeczywistością a snem urojonego umysłu, którym chyba jestem. Nie mam celu. I sensu. Będę musiał płacić alimenty na brata, gdy rodzice nie będą w stanie się nim zajmować. Jak byłem mały, myślałem, że mój brat jest opętany. Miałem paranoję przed duchami, zdarzyło mi się widzieć zjawy i słyszeć skrzypienie mebli w środku nocy.
Jestem brzydkim, ohydnym dziwakiem. Chodzę na studia, ale czuję się jakbym, nie należał. Stoję za małą. Wyglądam obrzydliwie. Powoli mam dość. Powoli już mnie wszystko przytłacza. Moja mama nie chce oddać go do ośrodka, a ja nawet jeśli się wyprowadzę, będę przygnębiony z powodu sytuacji mamy. Jest uwięziona z nim. Do śmierci. Proszę. Czy dramatyzuje? Już nie wiem, co jest prawdą, co kłamstwem.
Witam serdecznie. Mam problem z córką. Ma 13 lat. Zawsze była i jest poukładaną, wesołą i mega wrażliwą dziewczynką, często nieśmiałą ( wrażliwość ma niestety po mnie ). Córka kumpluje się z kilkoma koleżankami w klasie. Część z nich , te najbardziej jej bliskie, to osoby z bardzo mocnym charakterem. Moje dziecko musi przeważnie dopasowywać się do nich. Nie patrzą na jej zdanie. Dwie z nich organizują ostatnio praktycznie co tydzień "nocowanka". Rozumiem wszystko, ale wydaje mi się, że co tydzień to lekka przesada. Córka idzie do nich w sobotę ok. południa i wraca do domu w niedzielę również około południa. Wraca oczywiście niewyspana, więc resztę dnia przesypia.
Ostatnio zabroniłam tych nocowanek tłumacząc, że nie może się to pojawiać aż tak często, że jest szkoła, nauka. Zaakceptowała. Jednak koleżanki nie. Zabraniam również córce chodzić w dziwne miejsca, typu opuszczone budynki, stacje pkp , perony ( te są bardzo oddalone od naszego małego miasteczka), ponieważ uważam, że to nie miejsce na spędzanie czasu, kręca się tam dziwni ludzie, bezdomni, pijani. Jednak " koleżanki" córki twierdzą inaczej, robią jej wyrzuty z tego powodu, odrzucają ją . Twierdzą, że ma chorych rodziców, bo nie pozwalają jej tam chodzić. Ponadto jeden z ojców tych koleżanek stwierdził, że coś ze mną nie tak, skoro nie pozwalam im tam chodzić. Zabrzmi to absurdalnie, ale on ich namawia na chodzenie tam, bo przecież to normalne w tym wieku i on będąc dzieckiem tam chodził i super to wspomina. Ostatnio córka wróciła zapłakana, załamana do domu, ponieważ powtórzyła się sytuacja wyżej opisywana. Przyznam, że jestem załamana. Nie wiem jak jej pomóc... a może to ze mną jest coś nie tak? Może ja wyolbrzymiam ..... Nie wiem co robić?
Coraz częściej zauważam, że moja córka naprawdę boi się chodzić do szkoły, co mnie martwi. Każdego ranka ten lęk wydaje się rosnąć, a próby uspokojenia pomagają tylko na krótko.
Rozmawiałam z dzieckiem o jej uczuciach i obawach, ale często się wycofuje albo mówi, że nie wie dokładnie, co ją przeraża. Czy ktoś mógłby mi polecić metody, które pozwolą mi lepiej zrozumieć te lęki? Czy warto porozmawiać o tym z nauczycielem? Co mu powiedzieć?
Zosia ma koleżanki, nawet jedną najlepszą, więc to raczej nie w tym problem.
Jak pomóc jej odzyskać pewność siebie, by przestała płakać?
Chcę ją wspierać, ale też nie przygnieść opiekuńczością.
Będę wdzięczna za każdą radę i wskazówkę.
Witam, jestem osobą po trudnym poprzednim związku, gdzie występowała przemoc emocjonalna względem mojej osoby, zadawana przez byłego partnera, który obecnie przebywa w Zakładzie Karnym. Posiadam 9- letnią córkę, która nie utrzymuje kontaktu z ojcem. Od dwóch lat jestem w nowym związku, z partnerem, którego bardzo kocham. Moja córka traktuje go jak ojca i też bardzo są za sobą. On również ma dziecko, 4- letniego syna z poprzedniego związku. Jego była partnera wyrządziła mu wiele krzywdy po rozstaniu, pozbawiła władzy rodzicielskiej, wytaczała nieustanne sprawy w sądzie (to ja załatwiałam adwokatów itp.), nie chce dojść do porozumienia.
Uważam, że ona cały czas chce do niego wrócić, pewne zachowania na to wskazują. Ja w tym uczestniczę, ponieważ partner nie potrafi samodzielnie załatwić sprawy ze swoją byłą partnerką. Początkowo chciałam nawiązać przyjacielską relację z chłopcem, próbowałam wielokrotnie wyciągać do niego rękę- spotkałam się z odrzuceniem z jego strony, chamstwem względem mojej osoby i nienawiścią, co doprowadziło to tego, że sama znienawidziłam tego chłopca. Obecnie nie mam ochoty widywać tego dziecka, próbować nawiązywać jakiejkolwiek relacji. Chłopiec jest nieustannie manipulowany przez matkę, nastawiany do mnie negatywnie. Mój partner nie potrafi mnie zrozumieć, oczekuje, że będę kochać jego syna i się nim zajmować. Nieustannie się przez to kłócimy, nie możemy dojść do porozumienia, on nie akceptuje tego, że ja nie chcę widzieć się z jego synem. Dochodzi do tego, że on po prostu dziecka nie bierze do nas. Kiedy zdarzało się, że chłopiec był u nas w domu, dostawałam paraliżu, szukałam wymówek, żeby z nimi nie przebywać. Nie potrafię się do dzieciaka przekonać w żaden sposób. Zastanawiam się nad rozstaniem. Proszę o pomoc w tej sytuacji.