Jak dalej żyć po rozpadzie rodziny z powodu uzależnienia od hazardu i alkoholu?
Chciałbym opisać w skrócie swoją historię, bo już nie wiem, co mam zrobić. Jestem osobą uzależniona od hazardu i alkoholu, od dwóch lat borykam się z uzależnieniem w stopniu zaawansowanym. Rok temu odbyłem terapię zamkniętą, potem była kontynuowana indywidualna. Niestety od poprzedniego roku miałem już kilka wpadek, gdzie wpadałem w ciągi hazardowe i alkoholowe i zawsze to kończyło się drastycznie dla mnie i mojej rodziny. Mam żonę i córkę 2-letnia, Niestety po ostatnim moim potknięciu żona ostatecznie kazała mi l się wyprowadzić. Mieszkam obecnie u rodziców, czuje się na co dzień tragicznie mimo brania od kilku dni leki od psychiatry. Czuję, że moje życie się w jakimś stopniu zakończyło, nie wyobrażam sobie życia bez mojej żony, którą kocham strasznie mocno, ale uzależnienie kompletnie zniszczyło mi głowę. Tak naprawdę po tylu szansach, jakie otrzymywałem od rodziny i żony widzę swoją przyszłość tylko w czarnych barwach, bo ileż można takich sytuacji.
Obecnie też pracuje, mam długi, które też niszczą mnie psychicznie. Tak naprawdę nie wiem co dalej, widzę jak inni męczą się, z mojego powodu, widzę ich smutek i tym bardziej się dobijam, że kolejny raz mi nie wyszło. Tak naprawdę nie mam woli życia już w sobie, trzyma mnie przy życiu córka... proszę o odpowiedź, co w mojej sytuacji powinienem w ogóle dalej robić, że sobą oprócz walki z uzależnieniem, bo to wiem i mam zalecenia, ale czuje ze wszystko już stracone, co dla mnie było najważniejsze, czyli bliskość żony, córki. Moja żona już widzę po niej, jest kompletnie obojętna, choć minęło kilka dni dopiero, uświadamia mnie ze, to koniec definitywny...jak mam dalej żyć i funkcjonować, bo nie widzę i nie czuje żadnej szansy dla siebie, żeby odzyskać spokojne życie, nie wyobrażam sobie życia bez mojej żony... z mojej perspektywy jestem już całkowicie skończony po tych kilku razach, kiedy mi nie wychodziło, ale tyle miałem szans na staniecie na nogi...nie daje rady już funkcjonować normalnie. Błagam o pomoc.
Paweł

Katarzyna Organ
Panie Pawle,
Niewątpliwie jest Pan teraz w bardzo trudnym momencie walki z uzależnieniem. Warto pamiętać, że uzależnienie to nie tylko samo działanie i zachowania, ale także specyficzny wzorzec myślenia, nad którym na pewno Pan pracował i będzie pracował podczas terapii uzależnień.
Na działanie leków psychiatrycznych zazwyczaj trzeba trochę poczekać. Co do terapii, z zasady na początku zawsze zalecana jest terapia uzależnień, a dopiero potem terapia indywidualna, skupiająca się na innych problemach niż samo uzależnienie. Warto porozmawiać z terapeutą uzależnień, który Pana prowadzi, czy to dobry moment, aby równolegle rozpocząć spotkania koncentrujące się na innych trudnościach, z którymi się Pan mierzy.
Już podjął Pan ogromny wysiłek i walkę – nie tylko o siebie, ale również o relację z córką, która daje Panu sens. W trudnych momentach warto o tym pamiętać i nie bać się szukać wsparcia.
Życzę Panu dużo siły i wiary w siebie.
Katarzyna Organ
Psycholog, Psychoterapeuta

Anastazja Zawiślak
Dzień dobry Pawle,
Dziękuję Ci za tę szczerość. To ogromnie ważne, że mimo ogromnego bólu i poczucia porażki nie zamilkłeś, tylko napisałeś – to znaczy, że wciąż jest w Tobie siła, choć możesz jej teraz nie czuć. To, co przeżywasz, to nie koniec.
To bardzo trudny etap, moment kryzysu – ale nie ostateczność. Uzależnienie to choroba, która potrafi niszczyć wszystko – nie dlatego, że Ty chcesz, ale dlatego, że ono przejmuje kontrolę. To, że masz w sobie żal, wstyd, poczucie winy – pokazuje, że wciąż jesteś świadomy, czujący, gotowy, żeby walczyć.
Masz prawo być wykończony. Masz prawo być rozbity. Ale to, że nadal myślisz o żonie, o córce, że nadal chcesz coś z tym zrobić – to nie oznaka końca, tylko fundament, na którym możesz odbudować życie, krok po kroku. Wszystkiego nie da zmienić się od razu, potrzeba czasu, pracy, zrozumienia swoich mechanizmów, emocji.
Co teraz możesz zrobić:
– Trzymaj się zaleceń terapeutycznych – nawet jeśli to wydaje się mało. Codzienna trzeźwość to Twój pierwszy krok, bez niej nic się nie uda.
– Zgłoś się do grupy wsparcia (AA, Anonimowi Hazardziści) – tam są ludzie, którzy byli dokładnie w tym samym miejscu co Ty, a jednak żyją dziś inaczej.
– Nie walcz sam. Porozmawiaj z terapeutą szczerze o tym, że czujesz się na granicy – mów o myślach, które się pojawiają. O tym co czujesz, nawet jeśli nie masz sił i czujesz się zniechęcony.
– Skup się na tu i teraz. Nie próbuj rozwiązać wszystkiego naraz. Jedna decyzja, jeden dzień, jeden mały cel. Krok po kroku do celu.
Twoja żona może być teraz zamknięta, zraniona, ale to, co będzie dalej – nie musi się wydarzyć teraz. Twoje działania nie muszą od razu odzyskać relacji – one mają najpierw odzyskać Ciebie. Tak, abyś to ty najpierw stanął na nogi, dopiero później możesz robić kolejne kroki w stronę odzyskania relacji i zrozumienia emocji żony.
Jeśli czujesz, że nie dasz rady, zadzwoń:
📞 116 123 – bezpłatna, anonimowa linia wsparcia emocjonalnego
📞 112 – jeśli czujesz, że jesteś w poważnym kryzysie
Twoja córka nie potrzebuje teraz idealnego ojca – potrzebuje ojca, który walczy. I właśnie to robisz. Jeszcze się nie skończyłeś – po prostu jesteś w miejscu, z którego trudno samemu wstać. Ale to możliwe. I to, że tu jesteś, to pierwszy krok.
Anastazja Zawiślak
Psycholog

Joanna Lida
Dzień dobry Panie Pawle.
Jest Pan teraz w ogromnie trudnym momencie, gdzie przypuszczalnie trudno jest uruchomić nadzieję czy oparcie w sobie. Niestety (co Pan zapewne wie), uzależnienia miewają nawroty i b. bolesne konsekwencje. Mam nadzieję, że z terapii pamięta Pan również, że jest to choroba niezawiniona, a te najgorsze konsekwencje mogą być również największą motywacją do abstynencji i zdrowienia. Może to jest właśnie TEN moment, punkt zwrotny, o którym za jakiś czas będzie mógł Pan powiedzieć, że zmienił i uratował Pana życie. Nie koniec, a początek. Chyba lepiej na teraz nie skupiać się na myślach o "życiu bez żony", jak to będzie, jak sobie poradzić itd. Nie wiadomo jak będzie, ale to na co ma Pan wpływ to na siebie, na każdy swój dzień (24 h), niech te dni będą już po tej jasnej stronie. Warto wspierać się również rozumiejącymi ludźmi - jak terapeuta, osoby na mitingach, życzliwi ludzie. Spędzać czas z córką, odkładając na ten czas problemy dorosłych ludzi. Być może skorzystać z porady prawnej, może rozważyć upadłość konsumencką, lub inne rozwiązania spraw zadłużenia.
Fakt, że szuka Pan pomocy, już jest na Pana korzyść, niech to będzie punkt odbicia i jeden z wielu dobrych kroków, które są przed Panem.
Powodzenia.
Joanna Lida

Katarzyna Kubińska
Szanowny Panie Pawle,
cieszę się, że szuka Pan wsparcia w swojej sytuacji. Z tego, co Pan pisze, wciąż Pan walczy o siebie, o relację z bliskimi pomimo bardzo złego samopoczucia.
Walka z uzależnieniem, jak Pan świetnie wie, to proces wymagający ogromnej ilości siły. Pisze Pan o zaawansowanym uzależnieniu, co zmienia funkcjonowanie naszego mózgu. To nie jest kwestia wyłącznie silnej woli, mechanizmy psychologiczne i biologiczne odpowiadające za poczucie przymusu sięgnięcia po używkę, czy nawykowe zachowanie są tak silne, że ludzie są w stanie ryzykować swoim zdrowiem, życiem i największymi w życiu wartościami. Dlatego zachęcam, aby szukał Pan sojuszników i wsparcia w tej walce na każdym możliwym froncie - terapia, grupy wsparcia, wszystko co choć trochę Panu pomaga.
W związku z tym, jak silne potrafi być uzależnienie, niestety nawet po skutecznej terapii odsetek nawrotów jest bardzo duży (40-60% osób). Dlatego w terapii uzależnień kluczową kwestią jest profilaktyka nawrotów i strategia radzenia sobie z nawrotem, który przyjdzie. Tak, aby te nawroty, jeśli już wystąpią, były jak najkrótsze, powodowały jak najmniej szkód. Żeby mógł Pan przerwać jak najszybciej ten ciąg przyczynowo - skutkowy i mógł z każdego takiego potknięcia wyciągnąć konstruktywne wnioski, które pomogą jeszcze lepiej przeciwdziałać nawrotowi w przyszłości.
Dlatego nawrót to nie koniec nadziei, to kolejna góra do pokonania w drodze do coraz lepszego życia.
Niestety silne poczucie winy i cierpienie, które się wtedy pojawia, zwłaszcza jeśli konsekwencje są tak bardzo bolesne a przyszłość niepewna, spycha nas wciąż w kierunku uzależnienia.
Trudno powiedzieć, jak ułoży się Pana relacja z żoną, ale potrzebuje Pan teraz odzyskać siły i emocjonalną stabilizację, żeby zmierzyć się obiektywnie z tym tematem.
Pisze Pan, że czuje się Pan pod ścianą, traci nadzieję, że Panu się uda pokonać przeciwności i zbudować szczęśliwe życie. To charakterystyczne dla stanu kryzysu, że przestajemy widzieć jakiekolwiek drogi wyjścia, szanse, widzimy jedynie porażki. W kryzysie emocje są bardzo silne, perspektywa zawężona, co przysłania nam obiektywną ocenę sytuacji. A zawsze jest nadzieja na poprawę, na szczęśliwe życie nawet, jeśli nie jest idealne.
Dlatego być może pomocna dla Pana w obecnym stanie będzie interwencja kryzysowa - to sposób pracy krótkoterminowej nastawiony na chwilę obecną, regulację emocji, poszerzenie perspektywy, poukładanie mętliku myśli, odbudowanie nadziei.
Tak zupełnie doraźnie istnieje wiele telefonów interwencji kryzysowej, gdzie można porozmawiać z wolontariuszami doświadczonymi w takich rozmowach. Jest też telefon wsparcia The Presja (https://thepresja.pl/telefon-wsparcia/)
Można też skorzystać ze wsparcia psychologów doświadczonych w interwencji kryzysowej.
Nie wiem jakie leki Pan bierze, ale jeśli są to leki przeciwdepresyjne to na działanie trzeba trochę poczekać, nawet do kilku tygodni, a kryzysu doświadcza Pan teraz.
Proszę również pomyśleć co pamaga Panu doraźnie chociaż troszkę poczuć się lepiej? Być może jakaś forma ruchu, rozmowa z kimś znajomym, z rodziny, filmy? To oczywiście nie rozwiązuje złożonych problemów, ale pomaga nam nabrać chociaż troszeczkę energii do wyczerpanego akumulatora i przeczekać najtrudniejszy moment, aż emocje opadną.

Kacper Urbanek
Dzień dobry,
Przede wszystkim nie jesteś sam w tym, co przeżywasz. Wiem, że teraz może się wydawać, że wszystko jest stracone, ale to nieprawda. Nadal masz przed sobą życie i masz szansę je odbudować. To, co teraz czujesz ból, wstyd, bezsilność to naturalne emocje po kryzysie, ale nie oznaczają one, że nie ma dla Ciebie drogi wyjścia. Uzależnienie to choroba, a nie znak, że jesteś złym człowiekiem. Masz świadomość swojego problemu i szukasz pomocy to już ogromny krok. Choć teraz myślisz, że straciłeś wszystko, to w rzeczywistości wciąż masz coś niezwykle ważnego możliwość zmiany i odbudowy swojego życia. Twoja żona podjęła trudną decyzję, ale to nie znaczy, że jesteś skreślony. Być może jej granice zostały przekroczone wielokrotnie i potrzebuje chronić siebie i córkę. Nie masz wpływu na jej decyzję, ale masz wpływ na to, co teraz zrobisz dla siebie. Po pierwsze, kontynuuj leczenie nie tylko abstynencję, ale prawdziwą, głęboką pracę nad sobą. Terapia indywidualna to jedno, ale może warto wrócić do terapii grupowej, mitingów AA i GA? Możesz mieć potknięcia, to część procesu zdrowienia ale ważne, byś zawsze wracał na właściwą drogę. Pozwól sobie na odczuwanie bólu i poczucia winy. Masz prawo do żalu, do smutku, ale nie pozwól, by Cię zniszczyły. To, że zawiodłeś bliskich, nie oznacza, że nie możesz odbudować swojego życia. Nie chodzi teraz o odzyskanie żony chodzi o odzyskanie siebie. Daj sobie czas. To, co teraz przeżywasz, to kryzys silny, bolesny, ale przejściowy. Może teraz trudno Ci w to uwierzyć, ale jeśli będziesz pracował nad sobą, z czasem odzyskasz równowagę, a podjąłeś już pierwsze najważniejsze kroki. Nie wszystko da się naprawić od razu. Ale jeśli będziesz konsekwentny, dzień po dniu, krok po kroku, zaczniesz odbudowywać swoje życie. I pamiętaj jeśli myśli o braku sensu życia stają się zbyt intensywne, nie zostawaj z nimi sam. Porozmawiaj z psychologiem terapeutą lub bliską osobą. Jesteś ważny. Możesz to przetrwać i wyjść z tego silniejszy. Życzę powodzenia,
Z pozdrowieniami
Kacper Urbanek
Psycholog, diagnosta

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?
Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!
Dobierz psychologaZobacz podobne
Witam,
jestem mężczyzną w młodym wieku i zmagam się z problemami dotyczącymi przeszłości, zarówno mojej, jak i mojej partnerki. Zaczynając ode mnie — zanim poznałem moją partnerkę, prowadziłem bardzo zły i niezdrowy tryb życia.
Mianowicie wiele imprez, nadużywanie alkoholu do stopnia braku kontroli nad sobą i ciałem. W trakcie tego okresu również byłem uzależniony od treści na tle seksualnym w Internecie. Pojawiały się także rozmowy z obcymi osobami, również na tym tle. Dotąd nie znam powodu, dlaczego tak robiłem, ale to wszystko skończyło się bardzo źle.
Z imprez wyniosłem tylko poczucie winy za czyny pod wpływem alkoholu, takie jak bycie nachalnym dla kobiet i brak umiejętności trzymania rąk przy sobie (nic związanego z przestępstwem).
Moje uzależnienie skończyło się internetowym szantażem (ktoś szantażował moją osobę).
Po nim przez długi okres czułem ciągły niepokój, który co jakiś czas wraca i zajmuje całą moją uwagę. Wstydzę się strasznie za czyny, które popełniłem i bardzo ich żałuję.
Prześladują mnie na tle codziennym, a na domiar złego jestem ogromnym hipokrytom, ponieważ nie umiem się pogodzić również z przeszłością mojej partnerki, która miała ją "normalną". Czuję ogromną zazdrość o jej poprzednie relacje, a do tego dochodzi ciągły niepokój w relacji o to, czy aby na pewno nie robię czegoś, czego ona nie chce, czy nie czuje się zmuszona. Mimo jej zapewnień, że tak nie jest, ciągle się te pytania pojawiają.
A następnie przechodzi do stanu wątpliwości co do samego związku i uczuć w nim.
Przepraszam za chaos, ale sam już nie wiem, co się dzieje i jestem ciekaw, co można z tym zrobić.
Od czego zacząć i czy można to jakoś naprawić?
Co najważniejsze — co mi dolega i jak funkcjonować sam ze sobą?
Z góry dziękuję za opinie.
Witam! Jestem prawie trzydziestoletnią kobietą w 15-letnim związku. Grzegorz był moim pierwszym partnerem, z którym wiązałam duże nadzieje i plany na przyszłość.
Z początku nasza relacja wyglądała dobrze, widywaliśmy się codziennie, aż stopniowo nasza relacja zaczęła zanikać.
W naszym związku pojawił się alkohol (w dużym nadużywaniu właśnie przez partnera, ja jestem osobą niepijąca) przez to dużo czasu spędzałam sama i cierpiałam przez to.
W roku 2019 dowiedziałam się o zdradzie, co prawda nie fizycznej, ale emocjonalnej (pisał z koleżanką z pracy o seksie i o tym, że chciałby tego z nią spróbować) już wtedy chciałam zakończyć ten związek, ale postanowiłam dać mu kolejna szanse. W roku 2023 dowiedziałam się, że na moim jajniku znajduje się guz, którego musiałam usunąć operacyjnie, żeby w przyszłości móc mieć dzieci. Zrobiłam to także, bo zależało mi na zajściu w ciążę, ale obniżone parametry nasienia przez mojego partnera (głównie przez alkohol i papierosy) i moje PCOS uniemożliwiły nam spełnienie marzenia. Grzegorz obiecał mi, że przestanie pić i poprawi swoje parametry, ale nic się nie zmieniło.
Przechodząc do sedna sprawy: ponad miesiąc temu poznałam nowego mężczyznę, który uzupełnił lukę po samotności, gdy mój obecny partner zajmował się sobą i alkoholem. Nie zdradziłam go fizycznie, bo nie było takiej możliwości, ponieważ facet, którego poznałam mieszka w Niemczech, ale znam go od przedszkola, bo kiedyś mieszkał w Polsce. Zakochałam się w naszych długich rozmowach i gdy próbowałam rozstać się z obecnym partnerem, zaczęły się schody w dół... nie pozwala mi odejść, obarcza mnie wina, a także powoduje u mnie duże wyrzuty sumienia.
Nachodzi mnie w pracy z płaczem i mówi, że przeze mnie boli go serce i wtedy ja sama czuje się okropnie. Grozi mi, że gdy odejdę, to może sobie coś zrobić i będę miała go na sumieniu, a ja po prostu chciałam zacząć nowe szczęśliwe życie z mężczyzną, z którym bardzo dobrze się dogaduje, ale jednocześnie cały czas boję się o Grzegorza. Jestem już wykończona psychicznie, chyba również popadam w depresje, bo gdy pojawi się nadzieja na lepsze, to od razu pojawiają się wyrzuty sumienia. I absolutnie nie mówię, że w naszym związku były tylko te złe chwile, ale większość nie rozpamiętuje za dobrze.
Bardzo proszę o pomoc i odpowiedź, bo już sama nie wiem, co mam robić, tym bardziej, że bardzo zależy mi na nowej relacji.
Witam serdecznie, jestem po ucieczce z własnego domu po 25 latach małżeństwa, przeszłam przez wszystko, co możliwe żyłam z toksykiem, narcyzem i psychopata. Starsze dziecko nie dało rady, odebrało sobie życie. Chodzę na terapię oraz leczę stres pourazowy, niedługo minie dwa lata. Walczył, pisał ładnie, nie uległam, nie wróciłam, zostawiłam mu wszystko. Jeszcze miesiąc temu wyznawał mi miłość, odważyłam się go w końcu zablokować, aż tu nagle dowiedziałam się, że on już mieszka z panią młodszą o 25 lat i ona jest w ciąży. Załamałam się, bo on szczęśliwy, pani jego pokroju, ale to nieważne. Chodzi o to, że nie mogę się podnieść, zniszczył jedno dziecko, a zrobił sobie drugie. Szczęśliwy sprząta, gotuje, a mnie bił i wyzywał. Wiem, odeszłam, nie powinnam wracać do tego, a pomimo to bardzo boli czy żeby po 25 latach się zmienił nie wierzę, ale jedno wiem na pewno, odnalazł swoją drugą połówkę, bo i do picia i do wszystkiego.
Zero odpowiedzialności, zrobił ze mnie śmiecia, nie radzę sobie zamiast być lepiej, jest gorzej.