Left ArrowWstecz

Jak poradzić sobie z toksycznym rodzinnym środowiskiem? Alkoholizm, konflikty i decyzje o wyprowadzce

Proszę o pomoc ? Słowa otuchy ? Żeby ktoś mną potrząsnął ? Moja matka jest alkoholiczką od ponad 20lat. Po alkoholu robi awantury. Była na leczeniu, nic to nie dało. straciła prawo jazdy, nie pracuje, oficjalnie jest na rencie z powodu depresji. Ale lekarz nie wie że pije. Usłyszałam z jej ust wiele przykrych słów, nie raz rzucała się na mnie za zabranie jej alkoholu. Naprawdę mnóstwo ciężkich historii. Ojciec jest nieobecny, wraca tylko na weekendy. Bardzo mi go szkoda. Kiedyś byliśmy blisko. Z jego powodu postanowiłam zostać po ślubie w rodzinnym domu. Żeby mu pomóc, żeby nie był tu sam z żoną alkoholiczką. Jest dobry człowiekiem. Ale nie potrafi wziąć na siebie odpowiedzialności. Wielokrotnie dał się nabrać matce i wierzył w jej przemianę, wracał na dzień-dwa kiedy ona się dobrze trzymała i wierzył że ona przestała pić. Kłócił się ze mną że nie mam racji, że źle ją traktujemy bo ona nie pija. Wyjeżdżał a matka dwa dni piła tak że nie wstawała z lodka. Czasem tata też wypije, wtedy kłócą się do nocy. Wtedy dokucza też mi i mojemu mężowi. Krytukuje nas, wytyka jakieś głupoty. Ma problem że nie remontujemy domu, że mieszkamy u niego i nie płacimy czynszu. Opłacamy rachunki po połowie, opiekujemy się domem gdy jego nie ma, sprzątamy, dbamy o ogród, wykonujemy drobne naprawy czy remonty. Ale nie chcemy pakować się w remont generalny bo dom nie jest nasz. Chcieliśmy mieszkać w tym domu na zawsze, tzn ja. Mąż nie protestowal, ale nie było to spełnienie jego marzeń. Dotąd jrodzice nie zapisali nam domu, mamy dać 100tys na remont. Kwota jest kosmiczna. Chcieliśmy się dogadać. Ale ostatnio tata pod wpływem alkoholu zwyzywał mojego męża od gnoja jebanego i śmiecia pierdolonego. Powiedział że jak nam się nie podoba to mamy się wynosić, że on nikogo nie potrzebuje, dom sprzeda. Następnego dnia tego nie pamiętał, ale nie przeprosił za swoje słowa. W nas cos pękło. Maz ma dosyć takiego traktowania, wyzywania. Ja chyba jestem przyzwyczajona i lepiej to znoszę. Ale w tym wszystkim jest też nasz 6letni syn. Który coraz więcej widzi i słyszy. Coraz więcej rozumie. Nie raz mówił mi że słyszał jak babcia kazała tacie spierdalac... Takie słowa z ust małego chłopca to straszna sprawa. Podjęliśmy decyzję, załatwiamy kredyt i szukamy domu. Poifnormowalam ojca że się wyprowadzimy. On teraz żałuje, jest mu przykro. A ja mam tak straszne wyrzuty sumienia. Płaczę na samą myśl że muszę go tu zostawić z matką. Że być może już nigdy się do mnie nie odezwie. Mam ściśnięty żołądek, dusi mnie w klatce, nie mogę wziąć oddechu. Ból głowy od którego chce się wymiotować. Wiem że dla własnego dobra, i dobra mojego męża i syna, powinnam się wyprowadzić. Ale czy będą szczęśliwa mają wyrzuty sumienia że zostawiłam ojca ? Mam rodzeństwo, wiem że możemy opiekować się tatą na zmianę. Ale nie wiem czy sobie poradzę jeśli tata będzie miał do mnie całe życie żal. Potrzebuje żeby ktoś spojrzał na problem z boku i powiedział mi co robić.
User Forum

Inka

w zeszłym miesiącu
Katarzyna Organ

Katarzyna Organ

Pani Inko,

Historia, którą Pani się dzieli, jest szczególnie trudna, ponieważ dotyczy nie tylko Pani samej, ale również dwóch ważnych obszarów życia – z jednej strony relacji z rodziną pochodzenia, z którą jest Pani silnie związana i chce pomóc tacie, a z drugiej strony Pani własnej rodziny, która również ponosi pewne koszty tej sytuacji.

Mam wrażenie, że częściowo już zna Pani odpowiedź na pytanie, co powinna zrobić, ale reakcje ze strony organizmu mogą sygnalizować wewnętrzne poczucie winy i obowiązku wobec rodziców. Może warto poszukać wsparcia, które pomoże Pani przepracować te trudne emocje i znaleźć równowagę pomiędzy troską o tatę a dbaniem o własne potrzeby.

Być może uda się wypracować rozwiązanie pośrednie – podjęcie decyzji o wyprowadzce nie oznacza przecież konieczności zerwania kontaktu. Warto pamiętać, że tata również jest osobą dorosłą i widzi, jak wygląda sytuacja. Branie na siebie pełnej odpowiedzialności za dorosłego rodzica to ogromny ciężar, dlatego ważne jest, aby znaleźć sposób na zadbanie także o siebie, ponieważ w Pani życiu są jeszcze inne ważne osoby.

 

Z pozdrowieniami :)

Katarzyna Organ

w zeszłym miesiącu
Gabinet terapii

Gabinet terapii

Dzień dobry

Pani Inko myślę, że nikt nie weźmie takiej odpowiedzialności na siebie, żeby powiedzieć Pani, co zrobić. W Pani wiadomości jest wiele emocji, a Pani sytuacja jest bardzo złożona. Zachęcam, aby Pani skorzystała z profesjonalnej pomocy psychologicznej i miała możliwość porozmawiania o swoich trudnościach. Będzie Pani mogła rozważyć na spotkaniu różne możliwości. Warto jest zadbać o siebie.

 

Pozdrawiam

w zeszłym miesiącu
Magdalena Deresińska

Magdalena Deresińska

Dzień dobry,

zauważam, że jesteś w momencie swojego życia, gdy podejmujesz próbę zadbania o siebie i swoją rodzinę. 

Doceniam, że podjęłaś decyzję, by chronić siebie i swojego syna przed stresem, przemocą, której jest świadkiem i życiem w niestabilnym środowisku. Jednocześnie, to czego teraz doświadczasz, jest niezwykle trudne i obciążające. Życie w takim środowisku, pełnym napięć, choroby alkoholowej rodzica i przemocy słownej, ma ogromny wpływ na Twoje zdrowie emocjonalne i fizyczne.

Dużo piszesz o swojej trosce o ojca. Twój ojciec jest dorosłym człowiekiem, który może samodzielnie podejmować decyzje i ponosi pełną odpowiedzialność za swoje życie. Również jest współodpowiedzialny za dom, w którym się wychowywałaś, w którym doznałaś wiele cierpienia. To, że kochasz swojego ojca i chcesz, aby mu było dobrze, jest zupełnie naturalne. Jednak Twoja troska o siebie i syna jest równie ważna, a może nawet ważniejsza w tej chwili. Jeśli w obecnym domu nie czujesz się bezpiecznie ani psychicznie, ani fizycznie, to masz pełne prawo do tego, aby podjąć decyzję o wyprowadzce i jednocześnie zapewnieniu bezpieczeństwa swojemu dziecku.

Dobrze, że sięgasz po wsparcie w tej sytuacji, tak odczytuję Twoja aktywność tutaj. Wiedz, że zawsze możesz też zdecydować o skorzystaniu z konsultacji psychoterapeutycznej, aby wzmocnić Twoją umiejętność dostrzeganie tego, co jest dla Ciebie ważne oraz przepracować emocje aktualnie towarzyszące Ci w związku z podjętą decyzją.

 

Pozdrawiam,

Magda Deresińska

w zeszłym miesiącu
Barbara Ostrowska

Barbara Ostrowska

Dzień dobry, 

Widzę, jak bardzo jest Pani zmęczona i rozdarta pomiędzy tym, co Pani czuje, a tym, co podpowiada rozsądek. 

To, przez co Pani przechodzi, to lata życia w emocjonalnym chaosie, w którym nauczyła się Pani brać odpowiedzialność za innych, odkładając siebie na dalszy plan. Nie jest Pani winna temu, że matka pije, jak również temu, że ojciec nie potrafi wziąć odpowiedzialności za swoje zachowania. Co niepokoi to informacja, że ojciec też „popija” a pod wpływem bywa agresywny werbalnie, a co gorsze, że świadkiem całości wydarzeń jest 6-letnie dziecko.  Proszę pamiętać, że nie jest Pani winna temu, że chce Pani dla siebie i swojej rodziny spokojnego i zdrowego życia. Ma Pani do tego prawo. 

Emocje, jakie w Pani się kotłują -poczucie winy, lęk  - nie mówią o złej decyzji. Każda z emocji ma swoją funkcję. Adaptacyjny lęk ma za zadanie wzbudzić w nas napięcie, abyśmy zareagowali. Mówi „nie daj się zabić”. Miał nam pomóc „uciekać albo walczyć”. To, co Pani opisuje, niestety jest dowodem na wieloletnie doświadczanie unieważniania Pani potrzeb i wypatrzenie adaptacyjnej funkcji lęku. Kiedy dorastamy w rodzinie dysfunkcyjnej, doświadczamy bardzo często chwiejnych i nieprzyjemnych stanów emocjonalnych, a naszą strategią radzenia sobie często staje się unikanie tych emocji, przez co uczymy się spełniać prośby grożącego, szantażującego lub każącego rodzica, lub unikać sytuacji, w których takie zachowania mogą się pojawić. Uczymy się być superczujni na ich emocje i je przewidywać. A lęk staje się naszym codziennym towarzyszem. Jeśli funkcjonujemy tak wiele lat to nawet pomimo świadomości, że podejmujemy dobre decyzje silne i nieprzyjemne emocje mogą się w nas pojawić, gdyż schemat był, aby zawsze spełniać potrzeby innych.  A jednak ma Pani prawo wybrać siebie.

Pani wyprowadzka to nie decyzje przeciwko ojcu i porzucanie go! To decyzja za swoją rodziną i zadbaniem o siebie, męża i syna. Ma Pani prawo do życia bez lęku, bez awantur, bez ciągłego napięcia. Pani syn zasługuje na spokojny dom, w którym nie będzie słyszał krzyków i wyzwisk, bez tego, co prawo nazywa „deprywacją nieletnich”. A doświadczanie tego nawet jako bierny obserwator niestety negatywnie wpływa na rozwój i może się „odbić” w przyszłości. Pani mąż ma prawo czuć się szanowany. A Pani ma prawo przestać walczyć z wiatrakami.
Jest to trudne, lecz czasami jedynym sposobem, aby osoba z problemem uzależnienia zaczęła podejmować działania, jest jej zostawienie i pozwolenie, aby poniosła konsekwencje swoich wyborów.  Rozumiem, że Pani się boi, jak zareaguje ojciec, ale proszę pamiętać: jego emocje są jego odpowiedzialnością, nie Pani. Zdystansowanie się nie musi oznaczać tego, że przestania się Pani nim interesować – nadal może go Pani wspierać, ale na zdrowych zasadach. Może Pani być dla niego dostępna, ale nie kosztem własnego zdrowia psychicznego.

Co może Pani dla siebie zrobić, aby lepiej sobie z tą sytuacją poradzić?
Pozwalać sobie na emocje, są trudne, ale i naturalne. Mówią, że są to dla Pani ważne osoby i właśnie tak się możemy czuć ,kiedy między tym, co mamy a tym, co jest dla nas ważne i jak chcielibyśmy żyć jest duża różnica. Z tym, że nie mamy kontroli nad zachowaniem innych ludzi. 
Poszukać wsparcia – skonsultować się z psychologiem lub jeśli potrzeba psychoterapeutą. Darmowe leczenie może Pani uzyskać w Poradni Leczenia Uzależnień jako osoba współuzależniona, gdzie może Pani być objęta terapią nawet do 2 lat. Poza tym, w każdej Gminie funkcjonuje darmowo lokalna Komisja do spraw rozwiązywania problemów alkoholowych, każdy urząd gminny jest zobligowany do organizacji lub przekazania informacji o takim punkcie konsultacyjnym. Może Pani tam uzyskać dodatkowe wsparcie, ale też szereg rzetelnych informacji jak radzić sobie prawnie w tej sytuacji. 
Pamiętać o swoim synu – on potrzebuje dla prawidłowego rozwoju stabilnej sytuacji rodzinnej i mieszkaniowej, spokoju i wsparcia dorosłych. Dzięki tej sytuacji ma szansę zobaczyć w Pani ważny dla siebie wzór na przyszłość – mamy, która pokazuje, że dbanie o siebie to nie egoizm, ale prawo każdego człowieka. 
Gdy dopada Panią poczucie winy, przypominać sobie, dlaczego Pani podejmuje tę decyzję i to, że robi Pani co należy, żeby przerwać krąg cierpienia , manipulacji i emocjonalnych szantaży i nie przekazać go dalej. Pamiętać, że poza rodzicami ma już swoją rodzinę o to wy dla siebie powinniście być najważniejsi. 
 

Pozdrawiam
Barbara Ostrowska

w zeszłym miesiącu
Kacper Urbanek

Kacper Urbanek

Dzień dobry,

To, co opisujesz, jest niezwykle bolesne i trudne, mogę się tylko domyślać, jak bardzo czujesz się rozdarta między troską o tatę a potrzebą stworzenia zdrowego środowiska dla siebie, męża i syna. Masz w sobie pokłady współczucia zarówno dla ojca, który mimo swoich błędów i problemów z alkoholem, kiedyś był bliski, jak i dla Twojej rodziny, która cierpi z powodu jego agresywnych zachowań. Jednocześnie musisz pamiętać, że opieka nad sobą i bliskimi jest priorytetem, bo to od Twojego zdrowia zależy przyszłość całej rodziny. Wyrzuty sumienia są naturalne, ale pozostanie w domu, gdzie panuje chaos i gdzie zarówno Twój, jak i syn są narażeni na agresję, nie przyniesie nikomu ulgi ani spokoju. Decyzja o wyprowadzce, choć bolesna, może być niezbędna, by stworzyć bezpieczną przestrzeń, w której każdy będzie mógł się rozwijać i czuć szanowany. Z pomocą rodziny, która może opiekować się tatą na zmianę, możecie stworzyć system wsparcia, który pozwoli mu otrzymać opiekę, której potrzebuje, a Tobie, zmniejszyć poczucie winy. Zachęcam Cię do rozmowy z psychologiem, zarówno indywidualnie, jak i ewentualnie z rodziną, aby pomóc Wam wszystkim przepracować te trudne emocje i znaleźć strategie radzenia sobie w tej sytuacji. Pamiętaj, że troska o siebie nie oznacza, że kogoś zostawiasz, lecz że dajesz szansę na naukę zdrowych granic, zdrowie i szczęście całej rodziny. Warto szukać pomocy, wsparcie specjalisty może pomóc Ci przejść przez ten kryzys i znaleźć wewnętrzny spokój. 

 

Przesyłam dużo ciepła i życzę powodzenia.

Z pozdrowieniami 

Kacper Urbanek 

Psycholog, diagnosta 

w zeszłym miesiącu
Anastazja Zawiślak

Anastazja Zawiślak

Dzień dobry Inka, 

To, co przeżywasz, jest potwornie trudne – i to nie dlatego, że sobie nie radzisz, tylko dlatego, że żyjesz od lat w systemie, w którym byłaś zmuszana wybierać między lojalnością wobec bliskich a własnym spokojem i bezpieczeństwem. Chce, żebyś wiedziała że tak po prostu masz prawo być wyczerpana, to jest w pełni zrozumiałe. Masz prawo czuć ból. I masz pełne prawo chcieć się z tego wycofać – nie dlatego, że jesteś egoistką, tylko dlatego, że jesteś matką, partnerką, człowiekiem, który też ma granice i ma prawdo do własnego życia. 

Nie jesteś odpowiedzialna za wybory ani Twojej mamy, ani ojca. Oni są dorośli – podejmują decyzje, które mają konsekwencje. Ty już zrobiłaś wszystko, co mogłaś i znacznie więcej niż musiałaś. Wybierając pozostanie w domu, po ślubie, próbując wspierać ojca, narażając siebie i swoją rodzinę na agresję słowną, manipulacje i chaos – poświęciłaś naprawdę wiele. Ale w tym wszystkim Twoje dziecko coraz więcej widzi, słyszy, chłonie. I jego poczucie bezpieczeństwa, spokój i wzór relacji, jakie będzie wynosić z domu – to teraz najważniejsze.

Z Twojego wpisu wybrzmiewa dla mnie ogromne serce, empatia i troska – ale też zbyt duży ciężar, który dźwigasz od lat. Twój ojciec, choć dobry, nie chroni Cię ani nie bierze odpowiedzialności za sytuację. To nie znaczy, że masz go przestać kochać – ale możesz go kochać i jednocześnie wybrać granicę.  Możesz odejść z miłości do siebie, męża i syna – to nie zdrada. To ochrona a czasami konieczność. 

Wyrzuty sumienia, które czujesz, to naturalna reakcja osoby, która zawsze brała za wszystkich odpowiedzialność. Ale nie da się być filarem rodziny zbudowanej na przemocy i milczeniu – ten filar kiedyś pęka.  Masz prawo chcieć innego życia i nie oznacza to, że zostawiasz ojca – tylko że odpowiedzialność za jego wybory przestaje być Twoim "krzyżem".  

Płacz, napięcie, duszność, bóle głowy – to objawy psychicznego przeciążenia. Twój organizm krzyczy: „dość”. Jeśli możesz, poszukaj wsparcia terapeutycznego – nawet kilku rozmów pomoże Ci przejść przez ten etap z większym spokojem wewnętrznym.  

I tak – potrząsnę Cię z czułością i pełnym zrozumieniem:  
👉 To nie Ty jesteś winna temu, co dzieje się w tym domu.  
👉 Masz prawo wyjść i zająć się sobą i swoją rodziną.  
👉 Ojciec może być Ci wdzięczny, kiedy zobaczy, że żyjesz spokojniej. A jeśli nie – to nadal nie jesteś jego ratownikiem.  
👉 Twój syn potrzebuje zobaczyć, że mama potrafi powiedzieć „dość”, gdy dzieje się coś złego. To lekcja na całe jego życie.

Nie jesteś sama. I robisz właśnie coś bardzo trudnego – ale bardzo mądrego i odważnego. 💙

 

Anastazja Zawiślak 

Psycholog

w zeszłym miesiącu

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?

Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!

Dobierz psychologaArrowRight

Zobacz podobne

Cześć, nie wiem, jak sobie poradzić z moją sytuacją rodzinną
Cześć, nie wiem, jak sobie poradzić z moją sytuacją rodzinną, mam 22 lata studiuje niedaleko domu, więc jestem na miejscu, ale boję się o mamę i o rodzinę. Tata dużo pije, czasem jest spokojny, ale często jest agresywny po alkoholu. Z mamą praktycznie się nie odzywają, uważa ją za nic niewartą, po alkoholu wyzywa. Staję w jej obronie często i tak powstają kłótnie, gdzie ja też jestem wyzywana. 2 razy ją uderzył i nie czuł się winny tego, powiedział ,,w końcu ją uderzyłem". Nie wiem, co mam robić, chciałabym pomóc mamie i sobie, ale nie mam jak, nic nie jest w porządku, czasem mam okrutne myśli, że lepiej by było, jakby taty nie było, ale przecież nie mogę tak myśleć o własnym ojcu ... Nie mam się komu wygadać i tak dusze to w sobie.
Mąż nadużywa alkoholu, nie mieszka wspólnie, nie interesuje się dziećmi - czy to moja wina?
Witam. ,,odeszłam ,, w końcu od męża . Wieczne kłótnie o alkohol. Mąż nadużywa alkoholu. Każda rozmowa kończyła się awanturą, że się czepiam i to ja mam problem i powinnam się zgłosić do psychiatry. Ale już od rana picie i jazda pod wpływem mnie przerosły. Trwało to dwa lata, jak próbowałam do niego dotrzeć.. Jak zwróciłam uwagę, że za dużo pije, to szedł do rodziców i już pił tam, ile chciał i wracał tylko spać do domu..dzieci wtedy nie zauważał- bo jak ze mną nie rozmawiał to dzieci też wtedy były dla niego niewidzialne .. od miesiąca mieszkam z dziećmi już sama. Z dziećmi się nie widział... on dalej nie widzi winy w sobie. Zaczynam się zastanawiać czy rzeczywiście coś ze mną jest nie tak? Może mogłam przymknąć oko?
Ojciec alkoholik awanturuje się i nie daje żyć mnie i mojej partnerce. Pomagam mu, a on tego nie docenia i nie szanuje. Mam już dosyć, co robić? Jestem w kropce!
Hej. Mam wiele problemów ze sobą, ale obecnie głównie chodzi mi tylko o jeden, przez którego nie mogę w spokoju żyć. Opiszę w skrócie problem, bo żeby to wszystko zrozumieć to zapewne nikomu nie będzie się chciało tego czytać. Kilka miesięcy temu zamieszkała u mnie dziewczyna, mój ojciec mieszka na parterze. Mój ojciec jest alkoholikiem od bardzo dawna, na początku było OK potem zaczął się czepiać, nie jeść obiadów, mówić, że nie dostał, czepiać się dziewczyny o garażowanie w garażu auta itd.. Dziewczyna nie wytrzymała raz, drugi i.... Teraz był ten trzeci raz, gdzie ojciec czekał, aż dziewczyna wyjdzie z łazienki, żeby się doczepić o różne rzeczy.. Jest to opisane przeze mnie w delikatny sposób, ale w tych awanturach jest złość, wyzwiska, agresja. Gdy jest takie coś, ja i moja dziewczyna boimy się zejść, skorzystać nawet z łazienki, a serce bije mi, jakby miało wyskoczyć.. przez całe życie miałem ciężko, więc pewnie jest to powodem. Nie boję się odezwać do ojca i powiedzieć swoje, ale to nic nie zmienia, regularnie co 3 tygodnie jest taka akcja, tak być nie może. Ja potrzebuję spokojnego już życia, ojciec jest po 60-stce i jak wspomniałem, alkoholikiem siedzącym co dzień w domu. Ojciec nie potrafi sobie siąść na przysłowiowej "dupie" i dać ludziom żyć, tylko wymyśla non stop problemy których nie ma. Gdy jest dobrze to rozmawia z moja dziewczyna, dziewczyna też próbuje do niego odzywać się, mimo to, co mówił parę dni wcześniej " dla świętego spokoju ". Nic złego nie robimy mu, on tylko siedzi w domu i dwa razy do sklepu po alkohol i mógłby sobie dalej tak żyć, byleby się nie wtrącał w nasze życie ... Nie chciałem nic robić, bo myślałem ze może się coś wyklaruje czy coś, ale niestety nie.. Nie chciałem robić mu problemów, chcę żyć w zgodzie - żyję w przesądzie, że ojcu nie mogę nic złego zrobić i się go słucham nawet dla świętego spokoju ,mimo to, że jestem grubo po 20stce, po urzędach, po szpitalach to ja z nim jeżdżę i dostaję takie podziękowanie. Chcę z tym skończyć, bo ja też chcę mieć jakieś życie a to nie jest życie, bo nie pozwolę, żeby ktoś czaił się na moją dziewczynę, żeby jej ubliżyć i zwyzywać... Mam wrażenie, że ojciec nie może się pogodzić z tym, że on jest sam, a ja nie... Albo nie może się pogodzić, że ja mam kogoś i jemu to przeszkadza, bo chciałby, żebym był sam "DLA NIEGO??" Takie dwie teorie wysnułem, choć nie wiem, co już mam sobie myśleć.. Proszę o pomoc, Proszę o pokierowanie mnie. Jestem w kropce, nie wiem, w którą stronę mam się ruszyć, żeby skończyć to, co on robi.. Dziękuje i pozdrawiam
Mama nadużywa alkoholu, a siostra jest w niebezpiecznej dla siebie sytuacji. Nie mam już siły wszystkich ratować.
Witam! Mam problem z mamą, która nadużywa od paru lat alkoholu ,mimo wielokrotnie zwracanej uwagi (przez swoje córki oraz siostrę) nie widzi w tym nic złego ,w konsekwencji nie chce się leczyć. Mam też chorą psychicznie siostrę (zespół Aspergera ,schizofrenia), która leczy się u psychiatry i bardzo się o nią martwię, boję sie, że przez to co dzieje się w domu, znowu targnie na swoje życie(jedna próba samobójcza).Jestem tym załamana i nie mam już siły walczyć z mamą i jej nałogiem.Ciągle płacze ,mam coraz częściej kryzysy psychiczne.Za każde rady będę bardzo wdzięczna.
Mam 17 lat, a mama z bratem uzależnieni od alkoholu będą sądzeni. Co ja mam począć?

Jak mam poradzić sobie z alkoholizmem w rodzinie?

Moja mama i brat są uzależnieni, ostatnio zostali aresztowani i będą sądzeni za kilka paragrafów, grozi im do 8 lat więzienia, są oskarżeni o napaść na funkcjonariusza publicznego, oszustwo, pobicie i znęcanie się psychiczne i fizyczne.

Ja mam 17 lat, mam dość tego wszystkiego po prostu...nie mieszkam u siebie w domu, mieszkam u znajomego księdza (jestem w Oazie) a o całej sytuacji dowiedziałem się od policji. I jak mam sobie tak psychicznie z tym poradzić, bo jest bardzo ciężko...?

Jak pomóc mamie w żałobie po stracie babci i dziadka? Problemy z alkoholem i konflikty z tatą

Mama nie radzi sobie z żałobą - rok temu zmarła babcia, 8 miesięcy po niej odszedł dziadek. Gdy mama płacze, to potem kłóci się z tatą i pije, nic do niej nie dociera. 

Co robić?

Jak postawić granice w toksycznej relacji z rodzicem alkoholikiem i współuzależnioną matką?

Dzień dobry, Mam na imię Marta i mam 34 lata. 

Od 11 lat jestem w szczęśliwym małżeństwie, którego owocem jest nasz 9-letni syn. Męża znam, od kiedy miałam 16 lat. 

Od kiedy pamiętam, był moim przyjacielem, towarzyszył mi i wspierał. Pomimo tego, że stworzyłam swoją rodzinę, nie potrafię odciąć się od mojego domu rodzinnego, dlatego postanowiłam napisać i proszę o poradę. Mój ojciec, od kiedy pamiętam nadużywał alkoholu. Na przestrzeni wielu lat bardzo się rozpił i choć wiele lat starałam się, to nigdy nie byłam w stanie mu pomóc wyjść z nałogu. Gdy byłam nastolatką, w domu rodzinnym działy się bardzo złe rzeczy. Ojciec szalał, pił i bił mamę, były ciągłe awantury. Mama również w pewnym czasie miała kochanka, więc wraz z młodszą siostra miałyśmy piekło na ziemi. 

Ojciec szalał potwornie, wiecznie pijany rozbijał i niszczył wszystkie rzeczy w domu, biegał z nożem w ręku krzycząc, że się będzie ciął. Biegał z nożem i groził, że się zabije, a wychodząc z domu mówił, że się powiesi. Pamiętam, jak każdego popołudnia, były wieczne okropne krzyki, a w nocy byłyśmy z siostrą wybudzane podczas awantur. Próbowałyśmy interweniować wiele razy, ponieważ tato dusił mamę. Takich sytuacji było bardzo dużo i trwało to wiele lat, a spokoju doznałam wtedy, jak się wyprowadziłam, mając 22 lata. W końcu mogłam spać cale noce. Mój spokój długo nie trwał, ponieważ tak naprawdę od zawsze, pomimo, że tam nie mieszkałam, uczestniczyłam we wszystkich awanturach rodzinnych. Mama od zawsze informowała mnie, co się dzieje w domu, dzwoniła i opowiadała, co ojciec wyczynia, kiedy się napił i co zrobił. Po jej tonie głosu przez telefon jestem w stanie wyczuć co się z nią dzieje. 

Mama jest oczywiście współuzależniona i wszystkie swoje emocje przenosiła na mnie i na siostrę. Przez wiele lat pomimo tego, co się działo, uczestniczyłam np. w świętach Bożego Narodzenia i przyjeżdżałam, chociaż każdy przyjazd do domu rodzinnego wiązał się z wielkim bólem, ponieważ podczas każdej wigilii ojciec jest pijany, a jak przyjeżdżałam w zwykły dzień, nawet nie ma z kim rozmawiać, ponieważ ojciec spał pijany. 

Po każdych takich świętach w domu płakałam i musiałam się pozbierać psychicznie. Święta Bożego Narodzenia to dla mnie jedna z piękniejszych chwil w roku. W mojej rodzinie wraz z synem i mężem przygotowujemy się, mamy kalendarze adwentowe, dekoracje, roraty, choinka-to wszystko sprawia nam wielką radość, a potem…. Najpiękniejszy wieczór wigilijny zmienia się w mój koszmar. Ojcu nie zależy na żadnych kontaktach: nie odwiedza mojego syna oraz nas w ogóle. 

Mogę powiedzieć, że nie mam z nim już żadnych relacji, nie potrafię z nim rozmawiać. Największym problemem jest dla mnie od jakiegoś czasu moja mama, która jako osoba współuzależniona kompletnie nie liczy się z moimi uczuciami. Dodam również, że miałam stany depresyjne w związku z powyższymi sytuacjami. Pomimo tego, że tworze z mężem i synem fajną rodzinę, oparta na szacunku i zwykłym życiu bez awantur załamałam się z powodu problemów w domu rodzinnym. Myślę, że moja depresja była kwestią czasu i jak ktoś wychodzi z takiego domu to prędzej czy później zachoruje na nerwice lub depresje. Po terapii, którą odbyłam kilka lat temu, zrozumiałam, że mama oraz ja jesteśmy współuzależnione i postanowiłam postawić granice, abym mogła żyć normalnie. Od wielu lat tłumacze mamie, że nie mogę już słuchać jej użalania się na jej straszne życie i już dawno poinformowałam ją, że to jest jej życie, ona jest dorosła i to jest jej wybór, że została z ojcem, ale ja już nie daje rady uczestniczyć w ich awanturach. Usłyszałam wtedy, że oni są moimi rodzicami i w sumie to mama nie wiedziała, że mnie to boli i że jestem aż tak słaba psychicznie. W związku z tym, że sytuacja w ogóle się nie zmieniła, od tego roku poinformowałam kilka miesięcy wcześniej mamę, że nie pojawię się na wigilii, ponieważ nie dam rady psychicznie już tego znieść. Ojciec poprzednie dwa lata w Wielkanoc był tak pijany, że przez dwa dni nie podniósł się z łóżka, więc nawet się tam nie pojawiliśmy. On nie wiedział, że są święta, ponieważ poza jego piciem jego nic nie interesuje. 

Mama od października zaczęła wydzwaniać i z wielkimi wyrzutami pytać mnie jak spędzę wigilie oraz czy wiem, że jest jej przykro, ponieważ ona jest moją mamą i ja tak bardzo ją ranię. 

Próbowałam wytłumaczyć jej, jakie są również moje uczucia i jak ja cierpię z powodu tak wyglądających świąt u nich, ale ją to kompletnie nie interesuje. Nie odbyło się oczywiście bez obrażania mnie i robienia ze mnie najgorszej. Mama opowiadała również swoim siostrom i babci, że to ja jestem najgorsza, bo ja nie mam ochoty podzielić się opłatkiem z rodzicami, więc nastawia rodzinę przeciwko mnie. Rodzina od wielu lat ma klapki na oczach i udaje, że nie widzi, jak ojciec pije, ponieważ każdy boi się zwrócić uwagę. Mama uważa, że przez cały rok będę słuchać o awanturach, a potem w wigilie będę udawać, że nic się nie stało i jesteśmy super rodziną, a tak po prostu nie jest. 

To spotkanie świąteczne to jest kłamstwo, moje udawanie, a jak widzę pijanego ojca przy stole, to oczywiście nie mogę zwrócić mu uwagi, a jeszcze muszę podzielić się z nim opłatkiem i złożyć życzenia. Mój mąż oraz mój syn również muszą przytulić się z brzydko pachnącym i ledwo stojącym na nogach dziadkiem, ponieważ tak trzeba, ponieważ się święta. 

W tym roku zaprosiłam mamę na święta do siebie - odmówiła, ponieważ jak napisała, bez taty nie przyjedzie. 

Na chwilę obecną straszy mnie, że nie pojawi się na komunii syna, skoro to ja zrobiłam się taka niedostępna i nie chce mieć kontaktu. Manipuluje moimi uczuciami na każdym kroku, najpierw mnie obraża, a potem dzwoni i udaje, że się nim nie stało. 

Ojciec mimo błagania nie podjął nigdy próby leczenia i wiem, że już z tego nie wyjdzie. Jestem już zmęczona moja współuzależnioną i toksyczną matką. Czuje, że nie chce mieć z nią powoli żadnego kontaktu. Moja mama i mój ojciec są od wielu lat moim problemem, w przeciwieństwo do rodziny, która sama stworzyłam. Rodzice zatruwają mi życie od 20-stu lat. 

Mama oczywiście używa argumentu miłosierdzia i mówi, że mam ojcu wybaczać jego zachowanie, bo to jest w końcu mój OJCIEC i na święta muszę pojawiać się w domu rodzinnym. 

Czy muszę uczestniczyć w wieczerzy wigilijnej wraz z moimi rodzicami? Nie wiem, czy w tym wypadku można zdrowo postawić granice. Czuje się bardzo zagubiona. 

Nie mam ochoty na żadne święta z moimi rodzicami i najchętniej uciekłabym za granicę na ten czas. Najzdrowiej byłoby dla mnie odciąć się ostatecznie i czuje, że tak to się niestety skończy, ponieważ zamiast bardziej skupić się na mężu i dziecku ja kręcę się jak satelita wokół ojca i matki, którzy nic nie robią, aby naprawić tę sytuację, a wręcz przeciwnie. 

 

Marta

Jak uwolnić się od toksycznych relacji w rodzinie i zadbać o własne zdrowie psychiczne?
Ojciec jest nerwowy, stosuje przemoc psychiczną od lat, mama też odwdzięcza się nieprzyjemnymi słowami i często się kłócą. Mają wyjechać razem do pracy za granicę, pierwszy raz od dawna będą razem dzień w dzień, ja również wyjeżdżam, ale do innego kraju i sama. Mama jest bardzo ze mną związana, wręcz toksycznie. Zawsze opowiada mi o wszystkim, o konfliktach z ojcem i to ja zawsze rozwiązywałam jej problemy, godziłam ich, byłam na każde zawołanie od podstawówki, aż do teraz, bo mam już dość. Teraz chcę się usamodzielnić i uwolnić od nich, a narasta ich konflikt, mama ciągle płacze i mówi, że nie wytrzyma z nim sama psychicznie, beze mnie. Mają za chwilę wyjeżdżać razem, a ona się załamuje, żałuje tej decyzji i ojciec umniejsza jej problemy, upokarza. Nie wiem co robić, czuję się winna, że zostawiam mamę i męczy się w toksycznym związku, jak jej pomóc? Boję się, że ojciec w nerwach jej coś zrobi, ale nie chcę ich oboje całe życie pilnować. Z kolei mama, ani nie chce go zostawić ani zostać sama w domu, bo uważa, że jak zostanie sama to ona już nie ma po co żyć. Jak w takiej sytuacji zadbać o swoje zdrowie psychiczne i bliską osobę? Nie chcę rezygnować z marzeń i żyć z nimi pod jednym dachem przez resztę życia, mam już 20 lat. Sama nie mam lekko, podejrzewam u siebie OCD, w przeszłości znęcali się nade mną w szkole przez 3 lata w podstawówce, przez co miałam depresję, myśli samobójcze i cięłam się. W tamtym okresie, około rok czasu nawet nie miałam do kogo się odezwać, zapominałam jak się rozmawia z ludźmi. Byłam tylko ja i moje myśli. Nikt o niczym nie wiedział, rodzina też, wyszłam z tego bez pomocy kogokolwiek. Bałam się ludzi, do teraz czasami mam lęki, a znowu czuję się beznadziejnie i mam wahania nastroju, bo ciągły stres w domu źle na mnie wpływa. Na dodatek rodzice zachowują się jak duże dzieci, które oczekują ode mnie, że to ja rozwiążę ich problemy. Czy powinnam skupić się przede wszystkim na sobie i rozwoju, rozpocząć jakąś terapię?
Jak poradzić sobie z trudnymi relacjami z toksyczną rodziną partnerki i uratować związek?

Rodzice mojej partnerki całe życie ją źle traktowali. Była przemoc fizyczna oraz psychiczna, wyrzucanie z domu i spanie na klatce, zostawianie pustej lodówki i ciągłe szantaże emocjonalne. Gdy zaczęliśmy się spotykać, oni mnie nie akceptowali, prawdę mówiąc poznałem ich dopiero po około 3 latach związku, bo zakazywali mi przychodzenia do ich domu. Po wyprowadzce partnerki z jej rodzinnego domu oni zaczęli Nas zapraszać i tak jakby mnie akceptować. Widzę, że to jest sztuczne i osobiście nie jestem w stanie zapomnieć im poprzedniego traktowania mnie, jak i traktowania mojej drugiej połówki. Oni nie widzą problemu, pomimo zwrócenia im o to uwagi. Moja partnerka natomiast twierdzi, że rodzicom należy się szacunek pomimo wszystko, pomimo tej wyrządzonej krzywdy (jej rodzeństwo doświadczyło tego samego i tak samo uważają). Wydaje mi się, że moja partnerka stara się z całej siły, abym ich polubił lub chociaż tolerował, nie jestem w stanie. Mamy o to ciągle okropne kłótnie, po których zastanawiam, się czy związek ma dalej sens, ponieważ chce kiedyś dzieci i nie chce, żeby miały kontakt z takimi ludźmi (są to alkoholicy, niestabilni emocjonalnie, którzy często stosują przemoc, szczególnie po alkoholu). O ile staram się to w jakiś sposób zrozumieć, to jestem już zmęczony i bezradny co mogę dalej z tym zrobić i czy to dalej ma jakąkolwiek przyszłość.