
Mąż ignoruje obowiązki domowe i rodzicielskie - jak sobie poradzić z brakiem wsparcia?
Witam serdecznie. Mąż nie chce zajmować się dzieckiem, ani niczym w domu. Brudzi, nie sprząta po sobie, po swoim jedzeniu, nie spuszcza wody w toalecie. Kiedy proszę go, by zajął się naszym małym dzieckiem, puszcza mu bajki w telefonie, śpi odwrócony plecami, ogólnie ma go gdzieś. Próbuje rozmawiać, namawiać na terapię, żeby cokolwiek zrobił ze sobą, o dziwo, ma to też gdzieś. Nie zwraca uwagi na moje samopoczucie, na mnie, całymi dniami siedzi z telefonem w ręku. Oboje pracujemy, a ja oprócz pracy mam na głowie wszystko, dosłownie wszystko. Dziecko, dom, zakupy, opłaty, decyzje odnośnie do wszystkiego. On całymi dniami po pracy leży na kanapie, puszcza bąki i agresywnie wrzeszczy na mnie, jak ciągle proszę, żeby coś zrobił, zajął się dzieckiem. Naprawdę nie wymagam wiele, ale dziecko przestaje chcieć spędzać czas z tatą, bo widzi, że ojciec ma go gdzieś. Skąd się bierze takie lenistwo i brak szacunku dla drugiego człowieka? Jak można patrzeć, jak druga osoba dosłownie wysiada ze zmęczenia i nic nie zrobić dla niej?
Mam wrażenie, że on mnie nie kocha, bo jak ktoś, kto kocha, może tak się zachowywać... Zachowuje się tak od 2 lat, wcześniej taki nie był. Ogólnie miał skłonności do lenistwa, ale sprzątaliśmy razem, razem chodziliśmy na zakupy. Fizycznie i psychicznie jestem na wykończeniu, a ten człowiek zupełnie tego nie widzi. Próbuję go zrozumieć, ale nie potrafię.
Sey.it

Magdalena Żukowska
Bardzo Ci współczuję, bo sytuacja, którą opisujesz, jest wyjątkowo obciążająca emocjonalnie i fizycznie. Z Twojego opisu wynika, że nie tylko jesteś przeciążona obowiązkami, ale także pozbawiona wsparcia, które naturalnie powinno płynąć z relacji partnerskiej. Kiedy jeden z partnerów wycofuje się z życia rodzinnego, nie bierze odpowiedzialności ani za dom, ani za dziecko, pojawia się poczucie samotności, krzywdy i wyczerpania, które opisałaś. To, co nazywasz „lenistwem” i „brakiem szacunku”, może mieć różne psychologiczne podłoże. Zmiana zachowania Twojego męża – z osoby, która wcześniej uczestniczyła w codziennych obowiązkach, do kogoś zupełnie obojętnego i zamkniętego w swoim świecie – jest sygnałem, że być może mierzy się z problemem, którego nie potrafi lub nie chce komunikować. Takie wycofanie, apatia, unikanie odpowiedzialności, kompulsywne korzystanie z telefonu, a także agresywne reakcje mogą wskazywać na objawy chronicznego stresu, wypalenia, a nawet depresji maskowanej (szczególnie u mężczyzn, którzy często nie dopuszczają do siebie trudnych emocji wprost). To nie jest jednak wytłumaczenie dla jego zachowania, zwłaszcza że krzywdzi ono Ciebie i dziecko.
Z perspektywy relacji partnerskiej najważniejszą kwestią jest brak empatii i współuczestnictwa – fakt, że nie widzi Twojego zmęczenia, nie reaguje na Twoje prośby, a wręcz odpowiada agresją. Może to świadczyć nie tylko o kryzysie indywidualnym, ale również poważnym kryzysie relacji. Kiedy mąż nie podejmuje odpowiedzialności, a wszelkie próby rozmowy, propozycje terapii są odrzucane, pojawia się pytanie o granice – jak długo jeszcze możesz poświęcać siebie, zdrowie psychiczne i fizyczne, w imię próby ratowania kogoś, kto nie wykazuje gotowości do zmiany. Twoje poczucie, że on Cię nie kocha, jest zrozumiałe – miłość nie wyraża się deklaracjami, tylko codziennymi działaniami, troską, współodpowiedzialnością. Często niestety osoby wycofane, bierne, pogrążone w swoich problemach, nie są w stanie dawać bliskości i ciepła, mimo że gdzieś w głębi nadal mogą mieć uczucia. Jednak dla Ciebie, jako partnerki i matki, nie jest zdrowe ciągłe czekanie na zmianę, która może nie nadejść.
Twoje zmęczenie, bezsilność i frustracja są absolutnie zrozumiałe. Dźwiganie wszystkiego samodzielnie bez wsparcia prowadzi do przeciążenia i może skutkować poważnymi problemami zdrowotnymi. Tutaj kluczowe jest, byś nie zapominała o sobie – jeśli on nie podejmuje odpowiedzialności, Ty musisz zadbać o swoje granice. Może to oznaczać podjęcie trudnych decyzji: postawienie ultimatum, rozważenie separacji, albo przynajmniej skoncentrowanie się na swoim dobrostanie, np. poprzez wsparcie psychoterapeutyczne tylko dla siebie. Ważne jest, byś przestała brać na siebie odpowiedzialność za jego zachowanie. Masz pełne prawo oczekiwać partnerstwa, wzajemnego szacunku i współpracy. Jeśli tego nie otrzymujesz, warto zadać sobie pytanie, co w tej sytuacji jest dla Ciebie i dziecka najzdrowsze – nie tylko tu i teraz, ale też długoterminowo. Zmiany zaczynają się od granic i troski o siebie, nawet jeśli druga strona tego nie dostrzega.
Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?
Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!

Anastazja Zawiślak
Bardzo mi przykro, że musisz mierzyć się z taką sytuacją.
To, co opisujesz, to dla mnie brak zaangażowania, brak szacunku dla Ciebie i dla Waszego wspólnego dziecka. Masz pełne prawo czuć się zmęczona, sfrustrowana, zraniona i osamotniona.
Skoro mąż przez ostatnie dwa lata zmienił swoje zachowanie i nie reaguje na Twoje prośby, rozmowy czy nawet propozycję terapii, to sygnał, że problem jest dość poważny. Być może jest w tym jakiś głębszy powód – może zmaga się z kryzysem emocjonalnym, wypaleniem, depresją, a może po prostu przestał czuć odpowiedzialność za rodzinę i przyjął wygodną pozycję osoby, która nie musi ponosić odpowiedzialności. Jednak niezależnie od przyczyny, Ty nie możesz dłużej dźwigać wszystkiego sama.
To, że pracujesz, zajmujesz się domem, dzieckiem i wszystkim innym, podczas gdy on Cię ignoruje, krzyczy i nie wykazuje żadnej troski, jest po prostu bardzo przykre i krzywdzące. Partnerstwo opiera się na współpracy, wzajemnym szacunku i widzeniu siebie, a nie na tym, że jedna osoba poświęca się kosztem własnego zdrowia fizycznego i psychicznego.
W pierwszej kolejności zachęcam do rozmowy, zaznaczenia, że widzisz, że jest problem i potrzebujesz rozmowy. Rozmowy otwartej, szczerej tak, abyś mogła wyrazić, jak się czujesz, jasno wyrazić swoją perspektywę. I zapytać co się dzieje z jego perspektywy, co on czuje, co się zmieniło itp.
Jeśli rozmowy nie działają, zastanów się, co możesz zrobić, by chronić siebie i swoje dziecko. Możesz spróbować jasno i stanowczo postawić ultimatum – bez oskarżeń, ale z konkretnym przekazem: "Nie mogę dłużej brać na siebie wszystkiego. Jeśli nie zaczniesz się angażować w rodzinę, będę musiała podjąć decyzje, które zapewnią mi i dziecku lepsze życie."
Zastanów się, jakie masz opcje – wsparcie rodziny, znajomych, konsultację z prawnikiem czy psychologiem, który pomoże Ci przepracować tę sytuację.
Najważniejsze jest, byś nie ignorowała swojego wyczerpania. Masz prawo oczekiwać szacunku, pomocy i miłości. Jeśli mąż nie chce się zmienić, to jego wybór – ale Ty masz wybór, czy chcesz dłużej tkwić w tej sytuacji. Twoje samopoczucie, zdrowie i spokój Twojego dziecka są najważniejsze. Nie jesteś sama i nie musisz dźwigać wszystkiego sama. 💙
Anastazja Zawiślak
Psycholog

Katarzyna Piechaczek
Cześć,
czytając Twoje słowa, mam w sobie dwa obrazy – Ciebie, która niesiesz cały dom, dziecko, odpowiedzialność, emocje – i jego, który po prostu... zniknął. Ciało jest, ale nie ma obecności, uwagi, relacji. To nie lenistwo – to forma wycofania się z życia rodzinnego. A Ty zostałaś w tym sama.
To, czego doświadczasz, to nie jest codzienność, którą „trzeba przetrwać”. To chroniczne przeciążenie i emocjonalna samotność, która w dłuższej perspektywie może wyniszczyć każdą osobę.
Nie chodzi tylko o złość – chodzi o ból, zawód i pustkę, kiedy ktoś, z kim miałaś dzielić życie, przestaje w ogóle być w relacji.
To nie jest normalne, że jedno z partnerów nie zauważa Twojego wyczerpania.
To nie jest w porządku, że Twoje dziecko przestaje chcieć być z tatą, bo widzi, że mama musi o wszystko prosić, wszystko sama.
I nie, nie jesteś „wymagająca”.
To, że masz takie myśli, to efekt wielomiesięcznego ignorowania Twoich potrzeb i bagatelizowania Twoich prób rozmowy.
To, że próbujesz to zrozumieć, że mówisz „może to ja” – to też sygnał, że jeszcze próbujesz ratować coś, co się wypala. Ale nie jesteś w stanie tej relacji zrobić za dwoje.
Masz prawo postawić granicę.
Masz prawo nie dźwigać dwojga dorosłych ludzi naraz.
Masz prawo być widziana – jako kobieta, partnerka, mama, człowiek.
Z uważnością,
Kasia Piechaczek

Zobacz podobne
Dzień dobry. Ostatnie miesiące żyję jak w kołowrotku, nie mam nawet chwili dla siebie. Na mojej głowie jest praca, dziecko, zakupy, sprzątanie, rachunki, naprawy w domu - wszystko. Jestem już przemęczona, wstaję rano i czuję, że nie mam siły na nic i jestem po prostu wypalona. Czuję się jak samotna matka, mimo iż mam męża. Mąż nie robi nic, prośby, groźby, rozmowy, nic nie działają. To on musi się wyspać, to on musi odpocząć po pracy, to on musi iść do kolegów się odstresować. Ja nie mam czasu nawet isc sama na spacer. Mąż nie sprząta nawet po sobie i go nie obchodzi że ledwo już funkcjonuję. Jego lenistwo doprowadza do tego, że coraz częściej myślę o odejściu, bo będąc z nim mam poczucie, że on ma gdzieś moje potrzeby, moje zmęczenie, robi sobie co chce. Gdy po raz kolejny go proszę o to, żeby zadbał o dom, to wyzywa mnie najgorszymi wyzwiskami. Ogólnie mąż nie chce ze mną spędzać czasu, wychodzić gdziekolwiek, rozmawiać, nie robi wspólnych planów. Jest mi przykro, patrząc na partnerów znajomych, którzy zwyczajnie robią to, co do nich należy w domu, bo ja się nie mogę doprosić niczego. Co zrobić, żeby zmienił do mnie stosunek i zaczął myśleć o mnie, bo mam wrażenie, że dla niego liczy się tylko on sam.
Partner ciągle pracuje, bez wolnego, jedynie niedziela, o ile nie jest handlowa. Nie potrafi być może i nie chce ustawić z kierownictwem grafiku, tak, by móc mieć wolne max dwa dni dla mnie i naszych dzieci. Dzieci ciągle narzekają, że nigdzie czy nawet w wakacje nie wychodzimy, czy kino, basem itp. bo ojciec tylko praca i na niej się bazuje. Mi tylko nie wiem, czy chwali się czy zali, że zarobi 6 tys. Kiedy tłumaczę, że ma też kobietę, dom, on, że nic na to nie może poradzić, bo nie ma ludzi do pracy. Ciągle jestem sama od 8.00 do 18.00 bądź 21.00. Nie mam męża. Wracamy zawsze razem, bo chce, bym przyjeżdżała po niego do pracy, co mnie już męczy. Nie mam znajomych, dzięki mężowi, co tylko mam przynieś, podaj, pozamiataj i nie mam prawa mówić mu o pragnieniach, uczuciach itp. bo zaraz mówi, że jego się czepiam, ryje mu głowę i mówię, co ma robić. Owszem mi mówi przez telefon, że bardzo za mną tęskni za każdym razem, że chce przytulić się, ma ochotę na sex...ok co do czego jest po prostu tempo, bo oczywiście zaraz wymówki, że coś go boli, że niby marudzę, że jest mi czegoś mało, za mało.
Nie dociera, że brakuje mi bliskości i jego obecności po każdym dniu bycia po prostu samej i gadaniu do psa. Mówię nie raz, aby rozpalił namiętność w łóżku, zaczepiał itp.,robi to owszem, ale jak można to ująć raz, dwa i idzie spać. Mówi, abym zaczepiała go do sexu w nocy, robię to i za każdym razem dostaje kosza, bo on śpi, bo jest zmęczony. Jednym słowem męża mam na noc, do spania, rannego picia wspólnie kawy, zero wyjść gdziekolwiek jedynie naokoło bloku z psem i puste zdjęcia robi, wstawia na fb posty, że miło czas z żoną itp. Jaki czas???? Kwiaty niespodzianki ot, tak mogę pomarzyć tylko na okazje. Nie wiem, co mam robić mecze się w takim związku, co w sumie co to za związek???? Uważa mąż, że mam znaleźć innego skoro mi nie pasuje, takie ma podejście. Co mam zrobić??? Jestem zniesmaczona. Nawet powiedziałam mężowi, że jest pracoholikiem. Nic Nie dociera, on jego praca kasa to życie a reszta na potem
Dzień dobry. Niepokoi mnie, a właściwie również męczy zachowanie męża. Mamy własną firmę, mąż bardzo dużo pracuje i jest notorycznie zmęczony. W domu nie robi kompletnie nic. Jak już jest, to telefon nie wychodzi mu z ręki - sporo pracujemy telefonem (prowadzimy firmę transportową) no ale tik tok jest na porządku dziennym.
Uwagi zwrócić nie można, bo on się odstresowuje.
Ja również pracuję, robię w naszej firmie wszystko oprócz jazdy i szeroko pojętego planowania. Dodatkowo zajmuje się dziećmi, domem, psami, mężem. On uważa, że głównie to on pracuje. Teksty - ja będę gotował obiadki (bo w tej dziedzinie chyba mnie tylko widzi) a Ty jedz w trasę, przygotuj mnie na wyjazd (chodzi o proste rzeczy jak nawet wyjęcie jedzenia z lodówki - tylko że to mam zrobić ja) zrób mi zakupy, wypierz mi czapkę, potrafi zrobić awanturę, że sprzątam łazienkę i czuć chemią, gdzie to ja głównie w tej chemii siedzę.
Awantura o brak pasty do zębów (używa 2 na zmianę - muszą być dwie zawsze) o brak nitki, kulki pod pachę, skarpet (ma jakieś sto par, ale zawsze jest awantura o skarpety), że mało, zawsze mało. Takie absurdy mogę mnożyć. Teraz nawet jak to piszę, jest mi wstyd. Chyba bardziej siebie, że w tym trwam. Jestem wykształconą, Zaradną kobietą a pozwoliłam się tak poniżyć. Od wielu lat nie dostałam od męża nic- bo on uważa, że skoro mam wolny dostęp do konta, to on nie musi się starać, bo zakupy go stresują. Dzieci są już nastolatkami, ale wiedzą, że liczyć mogą tylko na mnie. Dodatkowo wiecznie robi z siebie biednego, zmęczonego, chorego. Dziś, kiedy źle się czuł, najpierw kazał zrobić sobie herbatę, potem zrobił awanturę, że za słodka a na koniec wyszedł obrażony, że źle się czuje i musi jechać do pracy. Po kłótni nie odbiera tel. Potrafi go wyłączyć kiedy, wie, że ja nie mam pojęcia jak pokierować pracą ludzi. Ostatnio było tak już dwa razy. To był dla mnie tak duży stres, że dostałam ataku paniki. Nigdy nie przeprasza, bo on uważa, że wszystko jest zawsze moją winą. Zastanawiam się, czy to, co on robi to egoizm, narcyzm, czy jakieś zaburzenie.
Patrzę na niego i zastanawiam się jak mężczyzna może siedzieć na kanapie z tel w ręku, kiedy ja noszę kamień na ogrodzie z dziećmi, kosze trawę, robię po prostu wszystko.