Left ArrowWstecz

Od czego zacząć radzenie sobie z codziennością po rozstaniu?

Nie umiem się pozbierać po rozstaniu. Od czego zacząć?
Agnieszka Wloka

Agnieszka Wloka

Tak mało danych, a takie ważne pytanie :)

Tak sobie myślę, że na pewno zacząć od troski i zrozumienia dla samego/samej siebie…Warto coś dla siebie zrobić, żeby zwyczajnie poczuć się atrakcyjnie, pozytywnie, może pomyśleć nad jakimś fajnym celem, na który teraz jest czas, np. siłownia, wolontariat, wyjazd… - coś, co zapełni lukę po związku. Inna sprawa to taki czas medytacji, wyciszenia, w którym warto z jednej strony nic nie robić - żeby emocje po prostu przepłynęły, a zaraz za tym, czas na rachunek zysków i strat - na pewno teraz jest za dużo emocji, ale za chwilkę zobaczysz, że rozstanie ma nie tylko złe strony…. 

 

1 rok temu

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?

Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!

Justyna Czerniawska (Karkus)

Justyna Czerniawska (Karkus)

Dzień dobry,

To naturalne, że po rozstaniu pojawiają się różne nieprzyjemne dla nas emocje - jest to całkowicie normalny proces. Na początek trzeba dać sobie czas na pogodzenie się z nową rzeczywistością i poradzeniem sobie z emocjami. Natomiast, jeżeli niemożność poradzenia sobie z rozstaniem trwa dłużej i utrudnia codzienne funkcjonowanie to warto udać się do psychologa lub psychoterapeuty.

Pozdrawiam serdecznie,

Justyna Karkus - psycholog, psychoterapeuta 

1 rok temu
komunikacja w zwiazku

Darmowy test na jakość komunikacji w związku

Zobacz podobne

Moja przyjaciółka jest z facetem, którego my z narzeczonym nie lubimy
Witam  Moja przyjaciółka jest z facetem, którego my z narzeczonym nie lubimy,  tym bardziej mieliśmy sporą spinę. Para zarzuca narzeczonemu, że opowiadał o przyjaciółce niestworzone rzeczy, gdzie to nieprawda, bo rozmawiałam z narzeczonym. Będąc na wspólnej imprezie, tamten facet podleciał do mojego faceta z tekstem czy mu nie wyje**ć. Po rozmowie przed salą tamtemu odwaliło i zaczął z ręką iść na mnie. Stwierdziliśmy, że tego sporu już nie zażegnamy. Zbliża się nasze wesele, wypadałoby zaprosić przyjaciółkę, ale mój facet powiedział, że nie ma opcji, żeby jej facet był u nas. Bo nie będzie groził mu czy przede wszystkim mi. Zresztą tamten Pan nie ma sobie nic do zarzucenia i nie twierdzi, że źle zrobił. Powiedziałam przyjaciółce, że jeżeli byłaby gotowa przyjść sama, miejsce na nią czeka. Ona oczywiście (zrozumiałe) stanęła po jego stronie i stwierdziła, że skoro mój facet tak decyduje, to ona mi życzy, "zajebistego życia" z nim i udanego małżeństwa. I że nie ma, co dalej ciągnąć takiej beznadziejnej relacji. Jestem tym faktem bardzo załamana. Każdy mi prawie mówi, żebym w końcu zajęła się sobą. Co uważacie? 
Jak uratować małżeństwo po fałszywym przyznaniu się do zdrady?

Odnośnie do wymuszenia przyznania się do zdrady. Która rzekomo miała miejsce prawie 2 lata temu. Oto po przyznaniu się, bo mąż naciskał, że wie, że mam się przyznać, bo tylko tak uratuje małżeństwo. Później miałam wyrzuty sumienia, powiedziałam mu, że nie zdradziłam, że to było tylko dlatego powiedziane, żeby ratować rodzinę. A on powiedział, że wiedział, że tak będzie, że będę się teraz wymigiwać z tego. Że on i tak zna prawdę, że rozwód, a jak nie chce rozwodu, to mogę po prostu być gosposia w naszym domu, ale nikim więcej. Na pytanie, czy mnie kocha, mówi, nie wiem, jesteś mi w tej chwili obojętna. Na pytanie, czy mnie pokocha i co mam zrobić, żeby mnie pokochał, również mówi, nie wiem. Twierdzi, że w tej chwili dzieci są dla niego najważniejsze, dlatego pozwala mi tu mieszkać, a ja jestem jak powietrze. Mówi, że go strasznie zraniłam ta zdrada, dopytuje ile razy, to kiedy zaczynam tłumaczyć, że wcale ani razu. Że to były tylko wiadomości, nie spotkałam się nigdy, nie wierzy mi, bo on jak twierdzi, ma dowody, a jak pytam jakie? To mówi, dowiesz się u adwokata albo na sprawie rozwodowej… i dobrze wie, że ja rozwodu się boję, i zrobię wszystko, żeby go nie było. Tak się strasznie czuję i psychicznie i fizycznie, nie wiem, co mam robić. Kocham męża nad życie, dzieci, ale nie mam siły też, by żyć bez niego i patrzeć na to, jak on się męczyć z myślą, że go zdradziłam, skoro do tego nie doszło. Nadmienię, że mówi mi, żebym się nie wycofywała z tego, że się przyznałam, bo to tylko źle dla nas rokuje, a ja mam wrażenie, że gorzej już być nie może. Proszę go i błagam, żebyśmy zamknęli tę przeszłość te wszystkie żale złości i zaczęli żyć na nowo, ale to na nic. Dodam, że mieliśmy taką sytuację msc temu mówił mi, że wniósł pozew o rozwód, bo go zdradziłam, że jakieś nowe fakty wyszły podobno, i po cudownym miesiącu, bo zachowywał się cudownie przytulał, całował, kochał się ze mną, nagle mówi mi, że dał mi miesiąc na przyznanie się na wyjście z inicjatywą, a nie wykorzystałam szansy, dlatego sytuacja potoczyła się, jak wyżej opisałam. Dodatkowo napisałam mu list od serca, ale jeszcze nie przekazałam. W którym opisuje, co czuję, że przepraszam, że nie zdradziłam, że wiem, co on czuje, że błagam go o wybaczenie za wszystkie krzywdy, ogólnie to, co nie docierało w rozmowie. Przepraszam, że nieskładnie, ale ciężko o tym wszystkim pisać.

Przez kłótnie, które wynikały z nadmiernego przywiązania partnera_ki do matki, zakończyliśmy związek. Ja kocham nadal, ale jest mi ciężko.
Niedawno zostałam porzucona po wieloletnim związku, ze wspólnym mieszkaniem. Mam potworne wyrzuty sumienia, bo uczucia drugiej osoby wygasły przez kłótnie, które prowokowałam (raz na kilka miesięcy). W naszym związku istniały problemy - matka osoby, z którą byłam, nie akceptowała naszego związku, nie miałam z nią kontaktu, czułam się wymazywana. Jednocześnie osoba, z którą byłam wspomagała matkę finansowo, szły na to co miesiąc spore sumy, duży był też nakład czasu poświęcany pomocy matce, co zaczęło negatywnie odbijać się na związku - czułam się główną odpowiedzialną osobą za prozę życia, dom. Do tego dochodziły spięcia związane z finansami, czasem na szukanie pracy, obowiązkami, spóźnianiem się itd, bo relacja z matką była bardzo absorbująca dla drugiej strony. Zaznaczę, że w naszym życiu często były imprezy, upijanie się raz na kilka miesięcy. I właśnie w takim stanie wybuchłam - krzyczałam, byłam złośliwa, krytykowałam i raniłam osobę, z którą byłam, mówiłam słowa, których nigdy bym na trzeźwo nie wypowiedziała - wtedy wychodziły ze mnie frustracje związane z całą sytuacją. Druga strona była bardzo wrażliwa, płakała, przeżywała to. Próbowałam z tym walczyć, ale nie wychodziło. W końcu stwierdziłam, że jedyną metodą będzie zupełne zaprzestanie picia. Ale druga strona nie chciała tego - po kłótniach na jakiś czas nie było alkoholowych wyjść, ale później zdarzało się, że sama namawiała mnie na alkohol. Bardzo kocham tę osobę. Bardzo cierpię, bo wiem, że to przez moje wybuchy zniszczyłam jej uczucia. Jest bardzo wrażliwa. Wiem, że nie mamy już szansy - prosiłam o nią, prosiłam o pójście na terapię, rozwiązanie problemu jej trudnej relacji z matką i mojego z wybuchami. Jednak druga strona nie kocha już - przez moje kłótnie. Poza kłótniami starałam się być dobrą partnerką - dbałam, byłam opiekuńcza, starałam się stworzyć ciepły dom. Czy jest możliwe żeby kłótnie były powodem całkowitego rozpadu uczuć drugiej strony? Ja kocham nadal, mimo że wyszły na jaw kłamstwa, również finansowe, że sytuacja rodzinna osoby, z którą byłam, była dla mnie niesamowicie trudna.
Zakochałam się w kuzynie męża. On ma żonę. Ja męża i dziecko.
Witam. Zakochałam się w kuzynie męża. On ma żonę. Ja męża i dziecko. Wiem, że nie tak powinno być, ale przy nim czuje się swobodnie. Gdy jest blisko mnie, czuje się, jakbym spotkała bratnią duszę, zawsze dużo rozmawiamy, rozumiemy się bez słów. Przy mężu już dawno tego nie czuje. W obu związkach są w tym momencie nieporozumienia. Oboje wyznaliśmy sobie, że coś do siebie czujemy, ale boimy się to nazwać, bo sytuacja nie jest łatwa... Jak to rozwiązać? Tęsknię za nim... Śni mi się w nocy, że siedzimy razem i rozmawiamy i budzę się z płaczem, że nie ma go obok. Chcę napisać, ale też nie chce być natrętna, bo wiem, że ma żonę. Co robić? Czuje się rozbita psychicznie coraz bardziej :(
Witam, nie potrafię sobie poradzić z rozstaniem z chłopakiem po 3 latach związku.
Witam, nie potrafię sobie poradzić z rozstaniem z chłopakiem po 3 latach związku. Spędziliśmy razem święta, sylwestra wszystko było super. Mamy teraz związek na odległość, widzieliśmy się mniej więcej co tydzień ewentualnie co dwa tygodnie. Po sylwestrze kilka dni pokłóciliśmy się o byle co, była delikatna sprzeczka i napisałam mu wtedy, że wygląda, jakby nie chciał ze mną być i nie chciał się dogadać. Totalnie temu zaprzeczył, że chce się dogadać i chce być razem i nagle po dwóch dniach przyjechał i powiedział, że on już nie chce ze mną być, że mu się wypaliło i że on mi się nie będzie tłumaczył. Ja go bardzo kocham. On mówi, że on mnie też, ale już nie potrafi być ze mną tak jak wcześniej. Ciężko mi jest bardzo, myślę o samobójstwie, bo mi się życie zawaliło. Nie wiedziałam, że ktoś mnie kiedyś tak potraktuje. Chłopak pracuje w służbie więziennej jako klawisz, może tam jest jakaś przyczyna. Tylko że on nie chce rozmawiać, proszę o pomoc.
kryzys w związku

Kryzys w związku – jak go przetrwać i odbudować relację?

Twój związek w kryzysie? To naturalny etap, który może wzmocnić relację. Poznaj sprawdzone strategie i porady ekspertów, by skutecznie przez niego przejść i odbudować więź. Czytaj dalej!