Left ArrowWstecz

Pani dziekan zachowuje się w moim stosunku niepokojąco. Nie wiem jak reagować?

Dzień dobry, Jestem studentem. W tym semestrze zaczęło mnie trochę niepokoić zachowanie Pani dziekan. Na pierwszym spotkaniu w tym semestrze powiedziała do mnie, że zawsze może na mnie liczyć. Natomiast we wtorek przed świętami po zamówieniu obiadu w barku stanęła dwa stoliki przede mną i z uśmiechem patrzyła się na mnie. Podobna sytuacja była w grudniu podczas konferencji, w której brała udział, stała na scenie i po przedstawieniu jej jako uczestnika debaty patrzyła się w moim kierunku. Mam wrażenie, że chce, aby ją podziwiać. Co robić i jak w takiej sytuacji się zachować i jak na to reagować?
User Forum

Anonimowo

1 rok temu
Monika Sznajder

Monika Sznajder

W tej sytuacji warto jest ustalić swoją granicę kontaktu z daną osobą. Kontakt powinien przebiegać przede wszystkim w taki sposób, żeby nie czuł się Pan niekomfortowo. Jeśli chce Pan, aby kontakt miał charakter służbowy, zachęcam do odnoszenia się w sposób formalny. Jeśli będzie miał Pan potrzebę szerszego porozmawiania o tej, czy innej sytuacji, zapraszam na konsultację psychologiczną. Pozdrawiam!

mgr Monika Sznajder

1 rok temu

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?

Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!

Dobierz psychologaArrowRight

Zobacz podobne

Jak zacząć pamiętać podczas stresu?
Jak zacząć pamiętać podczas stresu? Pod wpływem wielkiego stresu, np. na testach w szkole, zapominam nie tylko informacji na test, ale też jak korzystać z zegarka, jak się mówi czy nawet jak mam na imię. Co zrobić, żeby to zwalczyć, jeśli zaniki pamięci mam od zawsze i lekarze nie potrafili mi pomóc?
Nie radzę sobie pomiędzy spotkaniami z psychologiem, mam natrętne myśli z powodu schizofrenii paranoidalnej i przeszkadza mi to w funkcjonowaniu.
Witam, piszę jeszcze raz, bo myślę, że się źle wypowiedziałem. A więc choruję na schizofrenię paranoidalną i chodzi o to, że mam obsesję na punkcie dziur np. myślę, że mam dziurę w saszetce, albo plecaku i trzymam tam telefon, który powoduje promieniowanie, przez co myślę, że będę bezpłodny. Bardzo mi to przeszkadza. Więc czuję jakbym stracił energię, bo ciągle o tym myślę. Proszę o poradzenie mi co mam zrobić. Mam spotkanie z psychologiem w piątki, ale mi to nie wystarcza, bo ciągle mam jakieś myśli i nie mogę czekać, bo przygotowuje się do egzaminów, ale przez to nie mogę się skupić, a zależy mi na czasie. Czuję jak mnie to blokuje. Myślę, że jasno się wyraziłem.
Czuję się przytłoczona studiami i brakiem typowego życia studenckiego, boję się, że zmarnuję młodość

Witam, mam 22 lata w tym roku 23. 

Czuję się przytłoczona, czuję, że jestem w tyle. Po liceum miałam rok przerwy, ponieważ musiałam poprawić maturę, aby dostać się na wymarzoną studia, dodatkowo pracowałam zarobkowo, nie miałam wtedy zbyt wielu znajomych, większość czasu spędzałam w domu, co było dla mnie ciosem, ponieważ większość moich znajomych była już na studiach. Dostałam się na studia, na psychologię, ale na studia zaoczne, niestety nie udało mi się na dzienne, ponieważ moje wyniki nie były wystarczające. Uznałam, że mimo to i tak spróbuję, studia bardzo mi się podobają, oprócz tego pracowałam i mieszkałam z rodzicami, a na zajęcia dojeżdżałam co tydzień. Poznałam wiele osób, na uczelni, też znajomych, znajomych, ale nadal brakowało mi takiego “typowego życia studenckiego” np. mieszkania w akademiku czy wynajmowania mieszkania lub pokoju. 

Obecnie jestem na trzecim roku studiów i na drugim roku planowałam wyprowadzić się na próbę do akademika, ale dostałam fajną opcję pracy w miejscowości niedaleko mojego domu rodzinnego i tak zostałam aż do początku 3 roku. Później zachorowałam i przez 4 miesiące przebywałam w domu, jednocześnie szukając pracy, ale już chciałam gdzieś w mieście (pomyślałam, że może w tym razem uda mi się na próbę wyprowadzić - znaleźć pracę, potem może spróbować mieszkania w akademiku), ale niestety pomimo prób dostałam ofertę pracy znowu w tej samej firmie i się zgodziłam, uznałam, że już nie mam zbytnio oszczędności na swoje potrzeby i skoro jest tak ciężko, to przejmuje. Zastanawiam się, czy dobrze robię, oprócz tego moim ogromnym marzeniem jest Erasmus, bardzo chciałabym wyjechać na pierwszym semestrze 4 roku, ale boję się, że się nie uda i że będę żałować, że nie udało mi się ani wyprowadzić, ani wyjechać. Czuję się przytłoczona, większość moich znajomych wyprowadziła się od rodziców na studia, korzystając z młodego wieku studenckiego, a ja mam wrażenie, że dalej stoję w miejscu i boję się, że później będę żałować, że nie zrobiłam tego wcześniej, że zmarnowałam moją młodość. Niby mam jeszcze szansę wyprowadzić się po Erasmusie (jeśli się uda), ale nie wiem, czy będąc coraz starsza, będę chciała mieszkać w akademiku. Nie wiem już co robić, chciałabym się kogoś doradzić, porozmawiać. Za chwilę będę mieć 23, potem 24…a tak nie wykorzystuję tej młodości w pełni. 

Może to błahostka, ale naprawdę co jakiś czas do mnie to wraca i wykańcza emocjonalnie.

Czuję wstyd i lęk przed odsłonięciem się z pomysłem, dobrym planem. Również tam, gdzie mózg blokuje dostęp do ciężkich emocji, nie jestem w stanie być kreatywna.
Mam problem z odsłonięciem swoich pomysłów i inicjatyw. Nie wiem dlaczego, ale czułam do tej pory wielki wstyd z tym związany. Przyszedł mi do głowy pomysł na ciekawy biznes, związany z wydarzeniami. Wymagałby on ode mnie jednak przekonania ludzi, by podjęli ze mną współpracę, a nie mam jeszcze doświadczenia w tym i po prostu sama ta świadomość, że musiałabym odsłonić swoje pomysły, zaprezentować też siebie, aby przekonać ich do siebie, wywołał we mnie duży wstyd, ale w sumie nie wiem dlaczego. Miałam zawsze taki problem, że nie lubiłam nikogo przekonywać, chyba, że czułam się z czymś naprawdę pewnie. Boję się krytyki w tym kontekście, wiem jednak, że to jest nieunikniona część świata zawodowego. Jedna część mnie jest naprawdę pewna siebie, druga nie. Natomiast teraz, gdy piszę właśnie o swoim problemie, ten wstyd ustąpił w jakimś stopniu i dotarło do mnie, że nie ma w sumie powodu do odczuwania tego wstydu. Jak przestać wstydzić się wyrażać swoje pomysły? Jakie kroki poczynić, by sobie pomóc? Kolejnym problemem jest to, że nieraz przy myśleniu kreatywnym następuje blokada, zauważyłam, że tam gdzie moja głowa jest otwarta, tam ma dostęp do kreatywności, ale też do wielu negatywnych emocji, które się tam kryją. Wiele razy próbowałam je oswajać, jest to jednak trudne i jeszcze mi się nie udało tego przemóc. Wiem, że ta blokada występuje, by mnie chronić przed ich odczuwaniem. Przysłania mi niestety jasność umysłu. Podobno dobrze jest się wyeksponować na bodziec stresowy, jednak przy wielu próbach, czuję ścisk w gardle, kołatanie serca.
Lęk przed decyzjami zawodowymi - co zrobić?

Mam wrażenie, że utknęłam w jakimś błędnym kole, bo każda decyzja zawodowa, nawet ta najmniejsza, wywołuje u mnie totalny stres. Serio, wysłanie maila albo zgoda na projekt potrafią być dla mnie jak misja niemożliwa. Boję się, że jedna zła decyzja może rozwalić wszystko – karierę, przyszłość, cały mój plan na życie! A przez to, zamiast działać, odwlekam wszystko, tracę czas i tylko nakręcam ten cały lęk.

Czuję, że to odbija się na mojej pracy i efektywności

Chciałbym zapytać i dowiedzieć się, w jaki sposób mogę nauczyć się panować i rozumieć moje emocje.
Witam! Chciałbym zapytać i dowiedzieć się, w jaki sposób mogę nauczyć się panować i rozumieć moje emocje. Mam aktualnie 14 lat i wiem, że jestem w stanie dorastania, jednak chciałabym dowiedzieć się, jak mogę je opanować, by wiedzieć co czuję, jak je opanowywać i jak je przede wszystkim rozumieć.
Uzależnienia, trudności życiowe i kryzys. Chciałbym uciec, nie być w tym wszystkim.
Mam 24 lata, jestem uzależniony od pornografii, chyba od 7 lat i od marihuany, od około roku/półtorej, studiowałem, ale nie dałem rady ukończyć kierunku, nie mogę znaleźć pracy, żyje z renty, z rodzicami, i z dziewczyną, o 5 lat młodszą. Powoli jedyne wyjście jakie widzę to władowanie się w jakiś bus i wyjechanie gdziekolwiek, jakkolwiek kończąc (chyba i tak progres w porównaniu do chęci samobójstwa). A i też straciłem psa a od mamy usłyszałem o tym, że chce rozwodu z tatą po jakichś 40 latach. Co do podjęcia terapii, pewnie powinienem, ale ciężko z tym finansowo, ale bardziej byłem już u 2 różnych specjalistów jakieś 4/5 lat temu, na koniec usłyszałem, że nie wiedzą co ze mną robić w mniej lub bardziej dosłowny sposób. Szczegółów byłoby pewnie więcej o wiele wcześniej w czasie, no ale to są obecne problemy.
Czy powinnam udać się do terapeuty, po dynamicznym dzieciństwie? Miałam różne zachowania.
Dzień dobry, ja mam pytanie na temat moje dzieciństwa. Jak chodzilam do klasy podstawowej byłam bardzo trudnym dzieckiem. Ciełam się, pisałam listy samobójcze, dużo złych akcji odwalałam. Nawet prześładowałam nauczycielke poza szkołą, bo wymyśliłam sobie, że to moja mama. Po wyjścu z tej szkoły oczywiście wszystko już było okej. Chciałabym dowiedzieć sie co wpłyneło na to, że miałam takie zachowania i czy powinnam udać się z tym do terapeuty.
Jak sobie radzić z mieszanym stylem przywiązania ?
Jak sobie radzić z mieszanym stylem przywiązania ? (Od lękowego po unikający)
Przeprowadzka do Holandii na magisterkę: rozczarowanie, samotność i stres a decyzja o powrocie

Przeprowadziłam się tydzień temu do Holandii i już chcę wrócić. Od początku mi coś nie pasowało, choć na początku podobało mi się miasto, jednak czułam, że to nie to. Przeprowadziłam się tu na studia magist. i pierwszy dzień był straszny, zajęcia, na których nie mogłam się skupić, były strasznie nudne, tego samego dnia wprowadzenie do mieszkania. Nie miałam nawet czasu nic zjeść. 
Współlokatorzy okazali się beznadziejni - kompletnie nie sprzątają, ja musiałam posprzątać nasz dom, a przy zwracaniu im uwagi albo się wypierają albo ignorują prośby. Ludzie na studiach są kilka lat młodsi ode mnie i każdy po zajęciach idzie prosto do domu, ja proponowałam jakieś wyjście, ale na razie bez wzajemności. 
Ogólnie to bardzo zawiodła mnie też uczelnia, bo wykłady są strasznie nudne i nie jestem w stanie na nich wysiedzieć. Problem w tym, że ta wyprowadzka była jedyną szansą na zmianę życia, bo w Polsce byłam nieszczęśliwa w mieście, w którym mieszkam od lat i moja sytuacja była niemożliwa do funkcjonowania na codzień. Również samotność, nie mogłam znaleźć pracy po studiach. 
Tak więc wszędzie gdzie próbuję jest coś nietak. Tylko, że powrót będzie kosztowny, nie mam pojęcia jak zabiorę te rzeczy z powrotem, moj tata specjalnie przywiózł je samochodem z Polski, a teraz nie wiem co z nimi. Jaką ja znajdę pracę, skoro miałam problem ze znalezieniem pracy już od dluzszego czasu? 
Teraz nic już mi się nie chce, nie wyobrażam sobie już musieć cokolwiek, jestem wyczerpana, wypalona, nie mam siły na to wszystko. 
Albo popełniłam ogromny błąd przyjeżdżając do Holandii, albo popełnię wyjeżdżając z niej. Biję się z myślami, czy mam się zmusić, bo studia trwają rok, ale nie widzę tutaj życia kompletnie, spędzam tutaj dnie w taki sposób, że spinam się że współlokatorzy znowu nie posprzątali, potem chodzę na wykłady, na które nie mam motywacji się przygotowywać, wracam z bólem głowy, jedzenie jest tutaj strasznie drogie a gotowanie mi nie wychodzi, czasami rozmawiam z jakąś znajomą, ale nie widzę z drugiej strony chęci na nawiązanie głębszej znajomości. 
Nie mam pojęcia, co chciałabym robić zawodowo. Z drugiej strony, czuję tutaj jakiś rodzaj wyciszenia i spokoju, którego w Warszawie nie zaznałam. 
Nie czuję jednak dostępu do samej siebie, czuję się jak dziecko, które musi gdzieś za karę siedzieć. Spodziewałam się z tyłu glowy, że pewnie się nie odnajdę, jednak zmusiłam się prawdę mówiąc do wyprowadzki, aby zmienić scenariusz życia.

Mam pytanie, bo wydaje mi się to trochę dziwne.
Mam pytanie, bo wydaje mi się to trochę dziwne. Mam 18 lat a moje nastawienie do życia jest takie, że jest ono krótkie, że czas tak szybko mija, sekunda za sekundą, minuta za minutą, że pozostało mi max. paredziesiąt lat, które minął tak szybko, jak te 18 pierwszych. Mam przekonanie, że wiele czasu zmarnowałam i że nie zdążę wiele zrobić. A moi rówieśnicy wręcz odwrotnie mówią, że życie jest długie. Nie jest to jakaś obsesyjna myśl, ale jest dość głębokim przekonaniem. Czy to jest normalne i skąd się bierze?
Silna reakcja emocjonalna na ocenę promotora - zrozumienie mechanizmów obronnych
Dzień dobry piszę bo nie umiem do końca zrozumieć, co się ze mną wydarzyło i chciałabym poznać psychologiczną perspektywę. W 4. semestrze miałam trudną sytuację z promotorką, która jednocześnie jest dziekanem. Po zaliczeniu projektu badawczego (ocena 4,5), poczułam ogromne poczucie niesprawiedliwości – koleżanki z gorszymi pracami dostały tyle samo. W emocjach napisałam do pełnomocnika ds. studentów, żeby opisać swoją sytuację. Promotorka nie była agresywna. Powiedziała tylko: „Zostawiam to bez komentarza.” Ale ja od tego momentu całkowicie się odcięłam. Przestałam ją lubić, traktowałam chłodno, nie odwzajemniałam kontaktu. Przekreśliłam ją w głowie. I tak było przez 7–8 miesięcy. Potem coś się zmieniło. Zaczęłam na nią patrzeć inaczej. Poczułam, że może nie chciała mnie skrzywdzić. Że nie była wobec mnie zła — to ja byłam zamknięta. Dziś nasz kontakt jest poprawny, nawet dobry. Ale nadal wracam myślami do tamtej sytuacji i chciałabym zrozumieć: – Dlaczego zareagowałam tak silnie? – Skąd to wycofanie i blokada? – Czy to mechanizm obronny? Zraniona ambicja?
Nie mam chęci na spotkania, nie wiem co dalej zrobić w życiu.
Od lat nie mam chęci spotykania się z ludźmi, a odkąd skończyłam szkołę to zerwałam ze wszystkimi kontakt, mieszkam z mamą, a na spotkania rodzinne też nie chce mi się chodzić. Teraz muszę podjąć decyzję na jakie studia iść i co robić z życiem. Ogólnie to powracam do rysowania, ale nie wiem czy to ma sens, też trenuję od 8 lat karate, ale też raczej mi się to w życiu nie przyda, jedynie co wiem, to że lubię chodzić na treningi. Na samą myśl o studiach i pracy z ludźmi mi się wszystkiego odechciewa.
Podoba mi się mój szef, jednak jest żonaty. Co mogę zrobić żeby łatwiej mi się pracowało, żeby pozbyć się uczuć?

Podoba mi się mój szef, jednak jest żonaty. Co mogę zrobić, żeby łatwiej mi się pracowało, jak pozbyć się uczuć? Dystansowanie się nie pomaga zbytnio, bo on ze mną flirtuje od 3 lat, pracy również nie chcę zmieniać. Ostatnio moje stanowisko pracy się nieco zmieniło, a z tym również jego zachowanie, zaczął się bardziej izolować, pomyślałam, że to moja szansa, żeby się zdystansować i ogarnąć emocje, jednak on cały czas ma zmienne zachowania, tydzień się do mnie nie odzywał, po czym potem znowu zaczął się mną interesować i flirtować. Sama nie wiem już co robić, żeby przestał grać w kotka i myszkę i mieszać w moich emocjach. Boję się rozmowy, bo jest moim szefem i boję się, że będzie udawał, że wcale nie flirtował i że ja sobie coś wymyśliłam. Wiem też, że ta relacja do niczego nie prowadzi, więc chcę po prostu potrafić kontrolować moje emocje, żeby nie miały na mnie takiego wpływu i nie utrudniały mi codziennego funkcjonowania, a przez jego zachowanie co chwilę o nim myślę, w pracy i poza nią. Jak mogę sobie poradzić z niechcianymi uczuciami?

Szukam terapeuty. Kogoś, kto pomoże mi nie zapominać, że chcę żyć.
Szukam terapeuty. Kogoś, kto pomoże mi nie zapominać, że chcę żyć. W sumie nawet tego nie zauważam, dopiero po czasie i mam pretensje do siebie itd. Chcę być najlepszą wersją siebie, a czasem raz w roku to jednak często... Ja chcę żyć, ogólnie jest super, a zawsze mi się pomiesza...
Jak odnaleźć szczęście w mieście po życiu na wsi? Konflikt między pracą a rodziną
Witam. Opiszę w dużym skrócie moją historię. Od zawsze mieszkałem w domu, jak miałem 25 lat wyremontowałem sobie mieszkanie na 1 piętrze i zamieszkałem tam po moich dziadkach. 7 Lat temu poznałem swoją obecną żonę, pracowałem wtedy w delegacji i wtedy jeszcze dziewczyną widywałem się weekendami. Od tamtej pory leczę się u psychiatry, mam nerwicę/depresję. Zrezygnowałem z tamtej pracy i ogólnie jakoś sobie radziłem. Wzięliśmy ślub, urodził nam się synek, obecnie ma 3 lata. Jednak przez ostatnie dwa lata wydarzyło się u mnie dużo. Ze względu na konflikt rodziców i ich późniejszy rozwód, dla ratowania swojej rodziny wyprowadziliśmy się do miasta rodzinnego mojej żony, niedaleko około 30 km od mojego rodzinnego miasta. Znalazłem tutaj pracę, udało się wziąć kredyt, mamy czym jeździć. Wydaje się, że wszystko poukładane... Tylko nie u mnie, nie cieszę się z tego, co mam, jedynym co mnie trzyma jeszcze przy tym wszystkim, jest syn. Chodzę do terapeuty uzależnień w celu rzucenia papierosów. I dużo rozmawiamy głównie o tym, co się u mnie dzieje, na pozór powinienem być szczęśliwy, faszeruje się od 7 lat lekami na depresję i tak naprawdę nie czuję się nigdy, jak bym chciał. W głębi czuję, że mieszkając w bloku, ja nie będę szczęśliwy, ja jestem przyzwyczajony, że mogłem wyjść na podwórko cokolwiek zrobić, bardziej to wyglądało zawsze jak życie na wsi. A teraz przychodzę z pracy i oprócz zajmowaniem się synem nie mam czym się zająć. Lubiłem zawsze jakieś prace fizyczne, typu koszenie trawnika itp. (przy domu zawsze znajdzie się coś do zrobienia)... Moja żona ma tu wieloletnich znajomych, rodzinę, tą samą pracę od wielu lat. Ja mam nową pracę, ale wydaje mi się, że poświęciłem wszystko dla komfortu mojej żony, nie myśląc o sobie. Na dzisiejszy dzień zmagam się każdego dnia z objawami nerwicy, nie mam żadnego hobby (z piłki nożnej zrezygnowałem na początku znajomości z żoną ze względu na brak czasu, by się spotykać). Czuję się samotny mimo, że mieszkam ze swoją rodziną. Żona nie potrafi mnie zrozumieć, że nie mam tutaj przyjaciół, rodziny. Zrezygnowałem w 100% z alkoholu, chociaż czasami wypiłem piwko, to dawało mi to choć trochę radości. Nie mam komu się wygadać, w pracy nie mam przyjaciół. Do mieszkania już się nawet czasami nie chce wracać, wiedząc, że nikt mnie nie zrozumie... Czuję wewnątrz, że ja długo w takim maraźmie nie pociągnę. Chciałbym wrócić do domu, w którym mieszkałem większość życia do poprzednich znajomych. Mam jednego brata, który mieszka daleko i też nie chce zawracać mu głowy swoimi problemami.... Edit: dziękuję specjalistom za odpowiedź, w związku z odpowiedzią mam takie pytanie, czy można być szczęśliwym w mieście, żyjąc od zawsze prawie jak na wsi, lubić zajęcia fizyczne, nawet rolnictwo. Czy można odnaleźć szczęście jeśli otoczenie jest całkiem inne niż te które mi odpowiadało ? W tym sęk że z żoną pochodzimy z trochę odmiennych środowisk. Żona całe życie mieszkała w bloku a ja można powiedzieć pochodzę z peryferii/wioski. Życie w ciągłym pędzie w mieście nie odpowiada mi, lubię przebywanie na łonie natury, pójść do lasu, popracować w ogrodzie. Dodam że żona nie chce wracać tam gdzie mieszkałem więc na tym tle często rodzą się konflikty a ja że względu na to staram się nie podejmować już prób tego tematu, żeby syn nie słuchał kłótni itd. ogólnie rzecz biorąc wydaje mi się że nie żyje w zgodzie ze sobą. Kocham żonę i synka i chciałbym wrócić do poprzedniego miejsca zamieszkania ale dla dobra rodziny po prostu zaciskam zęby i staram się jakoś tu żyć, z tym że to nie dla mnie....
Jestem zmęczona moją pracą.
Jestem zmęczona moją pracą. W pokoju biurowym siedzimy w 8 osób. Dzień w dzień widzę tych samych ludzi. Ludzie w pokoju dają mi znać, że się mało odzywam. Już samo to, że oni gadają cały dzień w pokoju, wykańcza mnie. Wychodzę z pracy jak z kamieniołomu. Nie chcę wychodzić na gbura albo na osobę, która czuje się lepsza od nich, więc staram się dogadywać i brać udział w rozmowach, ale kosztuje mnie to dużo, a im mało, ponieważ dają mi o tym znać, żebym coś mówiła, dogadywała. Często organizowane są jakieś imprezy integracyjne, firmowe. Nie rozumiem, jak ludzi może cieszyć to, żeby po pracy spędzać czas na imprezach z pracy, z ludźmi z pracy, których widują częściej niż niejednych swoich znajomych czy rodzinę. Ludzie są bardzo mili, życzliwi i w porządku co nie zmienia faktu, że mam ich dość. Czuję, że ludzie to dla mnie wampiry energetyczne. Tyle było gadania, że przez pandemię ludzie zaczęli mieć problemy ze zdrowiem psychicznym przez izolacje. Dla mnie był to najpiękniejszy okres w życiu, który już nigdy się nie powtórzy pewnie. Dlaczego tak mało mówi się o osobach, które lubią spokój, ciszę, a interakcje z ludźmi ich męczą okropnie. W życiu prywatnym mam dobre stosunki z rodziną i mam dwie najlepsze przyjaciółki, z którymi widuje się jeden na jeden. I to jest dla mnie wystarczające. Rozwiązaniem byłoby znaleźć zdalną pracę na pewno, ale nie jest to takie proste. Próbuję coś znaleźć cały czas...psychicznie wysiadam...
Minął już prawie rok, odkąd straciłam pracę.
Minął już prawie rok, odkąd straciłam pracę. Sama zrezygnowałam po konflikcie z pracownikami. Była to moja wymarzona praca, ale nie mogłam tam zostać - uniosłam się honorem. Mam trójkę dzieci, z których najstarszy syn ma 10 lat, mąż dobrze zarabia, właściwie mogłabym nie pracować. Ale dręczy mnie lęk o przyszłość. Nie pracuję, nie mogę sama zapewnić sobie przyszłości, a co jeśli męża kiedyś zabraknie, z czego utrzymam dzieci. Ciągle dręczą mnie myśli, które odbierają mi spokój. Do tego doszło jeszcze przekonanie wyniesione z pracy, że niczego nie potrafię i do niczego się nie nadaje. Czy takich osób, które zajmują się domem, zamiast pracować, jest więcej? Czy one też żyją w takim lęku? Ciągle o tym myślę, trudno zasypiam, Niechętnie wychodzę z domu. Całe życie borykam się z niepotrzebnymi myślami. Jest mi ciężko. Mąż w ogóle nie chce ze mną o tym rozmawiać.
Jak radzić sobie z presją w pracy przy zaburzeniach obsesyjno-kompulsywnych i lękowych?

Cierpię na zaburzenie obsesyjno-kompulsywne i lękowe mieszane. Jak sobie poradzić z wewnętrzną presją dotyczącą wykonywania obowiązków służbowych? Chodzi o to, że muszę swoje obowiązki wykonać jak najlepiej, bo boję się krytyki ze strony przełożonych i innych pracowników. Czasami poświęcam czas przeznaczony na przerwę na dalszą pracę, bo boję się, że czegoś nie zdążę zrobić. Nie potrafię wyluzować. Gdy nie zdążę w danym dniu czegoś wykonać, czuje niedosyt i żal do siebie, że mogłem dać z siebie więcej. Męczy mnie to bo czuję się jak nakręcona zabawka. 

Ciągła presja wykańcza mnie bardziej niż sama praca.

Zaburzenia nastroju, lęk, problemy ze snem. Biorę leki, ale nie wystarczają. Proszę o wsparcie
Leczę się na nerwicę od kilku lat.od 3 tygodni miałem bardzo duże natężenie stresu w pracy i jedynie propranolol wspomagał mnie, żebym sobie jakoś radził. Niestety organizm nie wytrzymał stresu i z wtorku na środę dostałem padaczki nerwicowej. Obecnie jestem na terapii diazepamem 9 dni. Mam również zaburzenia nastroju z jednej strony lgnę do ludzi a z drugiej wolę być sam. Mam również ostatnio problem ze spaniem, mimo że biorę wieczorem trittico cr 100 mg. Nie mam pomysłu, jak sobie pomóc. Od urodzenia mam mózgowe porażenie dziecięce.