Left ArrowWstecz

Jak pomóc ojcu zmanipulowanemu przez nową partnerkę po śmierci mamy? Prośba o rady

Cześć, piszę tutaj, bo nie wiem już, co robić. Czuję się, jakbym straciła oboje rodziców. Po śmierci mamy ojciec związał się z dużo młodszą kobietą. Od tego czasu wszystko się zmieniło. Jego partnerka kontroluje go na każdym kroku – nie możemy z siostrą spokojnie z nim porozmawiać, bo ona zawsze jest obok, wtrąca się, słucha, a potem ma do niego pretensje. Ojciec twierdzi, że „nie może” jej wyrzucić, choć mówi, że ma jej dość. Wiemy, że się jej boi. Słyszałyśmy też, że ma na niego jakieś „haki”. Powiedziała wprost, że „ustawi nas tak, jak jego” – czyli chce przejąć kontrolę nad całą rodziną. Ojciec przestał mieć swoje życie – kiedyś w weekendy odpoczywał, relaksował się. Teraz robi tylko to, co ona chce: zakupy, wyjazdy do jej rodziny, do ludzi, których kiedyś unikał. Nie może sam decydować o niczym – nie wychodzi nigdzie sam: ani do kolegów, ani nawet do swojej siostry czy szwagra. Wszystko musi być „z nią” lub za jej zgodą. Każdy weekend wygląda tak, jakby specjalnie organizowała mu czas, żeby tylko nie był z nami i nie miał okazji pomyśleć po swojemu. Wciąż mieszkam w rodzinnym domu, ale nie mogę się w nim czuć swobodnie. Nic nie jest już moje, wszystko podporządkowane jest jej. To boli. Próbuję z nim rozmawiać, wysyłałam wiadomości, delikatnie pytam, czy jest szczęśliwy, ale unika odpowiedzi. Boję się, że sytuacja się pogorszy, że całkiem się od nas odetnie, a ona będzie miała nad nim pełną władzę. Jeśli ktoś z Was był w podobnej sytuacji – bardzo proszę o rady. Jak rozmawiać z osobą, która jest zmanipulowana? Czy można jakoś ochronić go (i nas) przed taką toksyczną osobą? Nie chcę się poddać, ale czuję, że grunt osuwa mi się spod nóg. Dziękuję każdemu, kto przeczyta i odpowie.

User Forum

A.L

3 miesiące temu
Kacper Urbanek

Kacper Urbanek

Dzień dobry,

Cieszę się, że napisałaś. Bardzo porusza, jak mocno kochasz swojego tatę i jak bardzo zależy Ci, by wrócił do siebie, do Was, do tego, kim był kiedyś. I jednocześnie niesamowicie smutne jest to, że masz wrażenie, jakbyś traciła go po raz drugi, najpierw mamę, a teraz jego. Wygląda na to, że Twój tata może być pod ogromnym wpływem swojej partnerki to, jak się izoluje, unika odpowiedzi, przestaje podejmować samodzielne decyzje i wszystko podporządkowuje jej, może świadczyć o bardzo niezdrowej, wręcz manipulacyjnej relacji. Osoby, które są w takich układach, często same nie dostrzegają tego, że coś jest nie tak. Czasem się boją, czasem wstydzą się przyznać, że są w pewnym sensie „uwięzione”, a czasem po prostu są psychicznie zbyt zmęczone, żeby coś zmienić. W tej sytuacji najważniejsze, co możesz teraz zrobić, to próbować utrzymać z nim jakikolwiek kontakt, nawet jeśli nie masz możliwości porozmawiać z nim szczerze, to sama obecność, wiadomość, telefon czy zwykłe -jestem tu, może mieć ogromne znaczenie. Staraj się mówić z poziomu emocji o tym, że tęsknisz, że jest Ci przykro, że boli Cię, że nie możesz z nim normalnie pobyć. Unikaj mówienia źle o niej w jego obecności, on może to odebrać jako atak i wtedy zacznie się jeszcze bardziej odsuwać. Choć to bardzo trudne, postaraj się też nie zapominać o sobie. Mimo że sytuacja w domu jest napięta i czujesz się jak intruz we własnym świecie, spróbuj znaleźć chociaż mały kawałek przestrzeni dla siebie coś, co da Ci poczucie bezpieczeństwa i spokoju. To nie musi być nic wielkiego, ale coś Twojego. Bo Ty również jesteś ważna. 

Jeśli sytuacja będzie się pogarszać, warto zacząć zapisywać konkretne zdarzenia, jeśli miałabyś kiedyś potrzebować pomocy z zewnątrz. I bardzo mocno zachęcam Cię też do rozmowy z psychologiem nie dlatego, że coś z Tobą jest nie tak, tylko dlatego, że w takiej sytuacji po prostu trudno unieść to wszystko samemu. Masz prawo czuć to wszystko, co czujesz. Masz prawo się bać, mieć żal, czuć złość, smutek i tęsknotę. I masz prawo walczyć o swoją relację z tatą, ale jednocześnie pamiętaj, że to on musi chcieć się z tej relacji uwolnić. 

 

Przesyłam dużo serdeczności 

Z pozdrowieniami 

Kacper Urbanek 

Psycholog, diagnosta

3 miesiące temu
Weronika Węgier

Weronika Węgier

Cześć,

Widać, że naprawdę zależy Ci na ojcu i na tym, by zachować z nim więź — mimo że sytuacja jest trudna, bolesna i z pozoru bez wyjścia.

To, co opisujesz, nosi wiele cech emocjonalnego uwikłania i manipulacji, w które może być uwikłana zarówno cała Twoja rodzina, jak i Twój tata. W takich układach bardzo często pojawia się mechanizm izolowania od bliskich, przejmowania kontroli nad codziennością, a nawet wzbudzania lęku. Niestety, osoby znajdujące się pod wpływem silnej, kontrolującej partnerki lub partnera często same nie są w stanie dostrzec, jak bardzo się zmieniły — i jak bardzo ograniczono im wolność.

To, że czujesz się jakbyś straciła drugiego rodzica, jest absolutnie zrozumiałe — i ten żal ma prawo się pojawić. 

Jest na szczęście kilka rzeczy, które możesz zrobić: 

 

1. Zadbaj o siebie i swoją przestrzeń emocjonalną. To może brzmieć jak banał, ale w tej sytuacji ważne jest, żebyś nie zatraciła siebie. Jeśli mieszkasz z ojcem i jego partnerką, zadbaj o to, by mieć jakiekolwiek bezpieczne miejsce, gdzie możesz być sobą – nawet jeśli to będzie tylko Twój pokój, codzienny spacer, rozmowy z siostrą lub przyjaciółką.

2. Nie trać kontaktu z ojcem, ale zaakceptuj jego obecne ograniczenia

Twój tata może być emocjonalnie zastraszony, zdominowany – nie oznacza to, że Cię nie kocha.
Pisz do niego dalej – nawet jeśli nie odpowiada. Krótkie, ciepłe wiadomości, które nie stawiają go przed wyborem ("ona albo my"), mogą podtrzymywać Waszą więź. To może też na dłuższą metę być bardzo ważne. Być może tata znajdzie w końcu siłę, żeby postawić się w tej relacji lub ją zakończyć. Wtedy świadomość wsparcia bliskich osób będzie bardzo ważna i pomocna. 

3. Nazwij to, co się dzieje i rozważ zgłoszenie się po pomoc

Zachowanie partnerki ojca nosi znamiona przemocy psychicznej. To, że tata nie może podejmować samodzielnych decyzji, ogranicza mu się kontakty społeczne, wzbudza się w nim strach lub poczucie winy jest charakterystyczne dla przemocy psychicznej. Każda forma przemocy jest w naszym kraju karalna. Rozważ zgłoszenie się do najbliższego Ośrodka Interwencji Kryzysowej lub Ośrodka Pomocy Społecznej. Takie ośrodki mają odpowiednie procedury i środki, aby przeciwdziałać przemocy. Możesz się tam zgłosić bez wiedzy i zgody taty. Telefonicznie lub osobiście. 
 

Nie zapominaj o tym, że nie jesteś sama!

Nie da się zmusić taty, by "przejrzał na oczy". Ale możesz zachować kontakt, zadbać o siebie i  szukać wsparcia poza rodziną. Jeśli czujesz, że tracisz siły – możesz skorzystać z telefonów wsparcia dla osób w kryzysie (116 111) lub telefonu dedykowanego przemocy domowej (800 120 002)

Trzymam za Ciebie mocno kciuki!

3 miesiące temu
Dorota Patrzyk

Dorota Patrzyk

Dzień dobry,

to, co piszesz, jest naprawdę poruszające. Strata mamy, a później tak głęboka zmiana w relacji z tatą – to bardzo trudne emocjonalnie. Nic dziwnego, że czujesz się, jakbyś straciła oboje rodziców. Widać, że bardzo się o niego martwisz, a jednocześnie sama też potrzebujesz od niego wsparcia.

Z Twojego opisu wynika, że ojciec może być w relacji, w której brakuje mu przestrzeni i decyzyjności. Często w takich sytuacjach trudno się wycofać – z różnych powodów: lęku, presji, przyzwyczajeń. To, że próbujesz z nim rozmawiać, jest bardzo ważne – nawet jeśli nie odpowiada wprost, Twoja obecność naprawdę może mieć znaczenie.

W rozmowach warto skupić się na nim – nie na niej. Mów, co Ty czujesz: że tęsknisz, że się martwisz, że chcesz być z nim w kontakcie. Odnoszenie się do niej może wywoływać w nim napięcie i sprawić, że będzie się bardziej wycofywał.

Odnosząc się do pytania: „Czy można jakoś ochronić go (i nas) przed taką toksyczną osobą?” – choć to bardzo trudne, prawda jest taka, że Twój tata ma prawo do własnych decyzji, nawet jeśli z zewnątrz wydają się niezrozumiałe. Rola dziecka nie polega na chronieniu rodzica – możesz natomiast robić to, co robisz: być obok.

I coś równie ważnego – zadbaj o siebie. To ogromne emocjonalne obciążenie. Zastanów się, czy masz wokół siebie wsparcie i czy czujesz, że nie jesteś z tym sama.

Wszystkiego dobrego,
Dorota Patrzyk - psycholog

3 miesiące temu

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?

Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!

Dobierz psychologaArrowRight

Zobacz podobne

Obawy przed agresywnym zachowaniem siostry a choroba przewlekła i zaburzenia adaptacyjne
Mam pewien problem. W sumie zaczyna mnie to coraz bardziej jakby wpędzac w strach/obawy. Zacznę od tego, że choruję od dziecinstwa przewlekle. Siostra zaczęła z tego powodu się, że mnie wyśmiewać, dogadywać mi mam też chorobę lecząc się u psychiatry- zaburzenia adaptacyjne. Wczoraj doszło do dużej sprzeczki gdzie uderzyłam siostrę, ona mnie powiedziała, że nie odezwie się do mnie. Siostra nawet z agresją doskakuje do mnie gdy usłyszy, że matka mi w czymś pomogła wydziera się, że sobie nie radze mówi, że mam się leczyć nawet w miejscach publicznych obraza. Niedługo ma się do nas przeprowadzić. Zaczynam się trochę że tak powiem już jej bać. Jest ona bardzo agresywna. Wszystko jej przeszkadza, o wszystko się czepia nawet niedomknięte drzwi czy nie zamknięta toaleta gdy ktoś zapomni. Zaraz rzuca, trzaska, krzyczy. Mam obawy, że po wprowadzce ona będzie wręcz mnie nękac czy zastraszac będę się jej bać, że ciągle będzie coś źle i będzie robić mi awantury i obrażać też ze względu na chorobę. Nie mam obecnie możliwości wyprowadzki. Nie wiem co robić.
Jak sobie radzić z trudnymi relacjami podczas Wigilii
Dzień dobry, zastanawiam się, co zrobić, gdy jestem zmuszona do spędzania Wigilii z osobą, której nie lubię, która mnie negatywnie ocenia, zadaje mi pytania, które mnie bolą. Mówiłam rodzicom, że nie chcę widzieć tej osoby, a rodzina mi powiedziała, że trzeba ją przyjąć, bo jest wigilia
Jestem mamą 6 letniego chłopca, mam 26 lat i jestem atrakcyjna, mam wysportowaną sylwetkę, zgrabne ciało, jestem fizycznie taka, jaka chcę być, psychicznie siedzę na dnie
Jestem mamą 6 letniego chłopca, mam 26 lat i jestem atrakcyjna, mam wysportowaną sylwetkę, zgrabne ciało, jestem fizycznie taka, jaka chcę być, psychicznie siedzę na dnie. Ojciec dziecka ma gdzieś swojego syna, jest alkoholikiem, od 4 lat nie ma z nim kontaktu, miałam zaś chłopaka, z którym byłam krótko, ok pół roku i mnie pobił, zostawiłam więc go, po roku znów się zakochałam, chłopak młodszy ode mnie o 3 lata, był cudowny, było naprawdę super i w pewnym momencie zaczął wybierać kolegów, pracę, a na końcu mnie zostawił, bo jak to powiedział, nie chce jednak kobiety z dzieckiem.. po jakimś czasie do mnie dotarło, że coś chyba jest ze mną nie tak, nie mogę sobie znaleźć nikogo wartościowego, bo mam dziecko.. nie mam wsparcia rodziny czy przyjaciół, praktycznie jestem z tym wszystkim sama, teraz jeszcze doszedł stan zapalny kaletki podbarkowej i jestem na zwolnieniu lekarskim, grozi mi zwolnienie z pracy, bo taki szef.. minusem tego wszystkiego jest to, że nie mogę znaleźć pracy, bo ja potrzebuję na jedną zmianę, aby dziecko na ten czas mogło być w przedszkolu, bo, jak wspomniałam wyżej, nie mam wsparcia.. dni w domu są okropne, 12 h siedzenia w łóżku, nie mogę wyjść, bo zwolnienie lekarskie.. mieszkam w bardzo małym mieście i wszyscy się tu znają, ale nie cierpię z tego powodu od tygodnia czasu, cierpię tak od nie pamiętam już kiedy.. rodzice zawsze mieli na nas wywalone, stary jest alkoholikiem a matka powiedziała, że nie pomoże nijak.. najlepiej, jak byśmy się wszyscy wyprowadzili, bo ona chce mieć spokój (mam 11 rodzeństwa i tak, nie mam wsparcia) dziećmi też się nie zajmie, bo ona nie chce, bo chce spokoju... na starego nie ma, co liczyć.. z ciotkami, wujami nie jesteśmy zżyci.. rodzice nigdy nie dbali o relacje rodzinne.. nie miałaM w życiu autorytetu.. nikt nie podpowiedział mi, co mogę zrobić, którędy iść, dlatego dziś jestem tu, gdzie jestem.. wynajmuję mieszkanie sama, sama wychowuję dziecko, zarabiam tyle, co na rachunki, wliczając alimenty i 500+.. to i tak nic.. czasem a nawet często się budzę z myślą, po co ja dziś w ogóle się obudziłam .. wszystko w moim życiu traci sens, a najgorzej, że wciąż kocham kogoś, kto mi powiedział, że nie chce jednak kobiety z dzieckiem.. to wszystko cholernie boli.. I ja już tak dłużej nie mogę.. JJ
Jak pomóc ojcu zmanipulowanemu przez nową partnerkę po śmierci mamy? Prośba o rady

Cześć, piszę tutaj, bo nie wiem już, co robić. Czuję się, jakbym straciła oboje rodziców. Po śmierci mamy ojciec związał się z dużo młodszą kobietą. Od tego czasu wszystko się zmieniło. Jego partnerka kontroluje go na każdym kroku – nie możemy z siostrą spokojnie z nim porozmawiać, bo ona zawsze jest obok, wtrąca się, słucha, a potem ma do niego pretensje. Ojciec twierdzi, że „nie może” jej wyrzucić, choć mówi, że ma jej dość. Wiemy, że się jej boi. Słyszałyśmy też, że ma na niego jakieś „haki”. Powiedziała wprost, że „ustawi nas tak, jak jego” – czyli chce przejąć kontrolę nad całą rodziną. Ojciec przestał mieć swoje życie – kiedyś w weekendy odpoczywał, relaksował się. Teraz robi tylko to, co ona chce: zakupy, wyjazdy do jej rodziny, do ludzi, których kiedyś unikał. Nie może sam decydować o niczym – nie wychodzi nigdzie sam: ani do kolegów, ani nawet do swojej siostry czy szwagra. Wszystko musi być „z nią” lub za jej zgodą. Każdy weekend wygląda tak, jakby specjalnie organizowała mu czas, żeby tylko nie był z nami i nie miał okazji pomyśleć po swojemu. Wciąż mieszkam w rodzinnym domu, ale nie mogę się w nim czuć swobodnie. Nic nie jest już moje, wszystko podporządkowane jest jej. To boli. Próbuję z nim rozmawiać, wysyłałam wiadomości, delikatnie pytam, czy jest szczęśliwy, ale unika odpowiedzi. Boję się, że sytuacja się pogorszy, że całkiem się od nas odetnie, a ona będzie miała nad nim pełną władzę. Jeśli ktoś z Was był w podobnej sytuacji – bardzo proszę o rady. Jak rozmawiać z osobą, która jest zmanipulowana? Czy można jakoś ochronić go (i nas) przed taką toksyczną osobą? Nie chcę się poddać, ale czuję, że grunt osuwa mi się spod nóg. Dziękuję każdemu, kto przeczyta i odpowie.

Jak poradzić sobie z ultimatum rodziców nakazującym zerwanie z chłopakiem?

Witam, znalazłam to forum dziś rano i potrzebuję pomocy, lub chociaż rady. Mam 19 lat i skończyłam szkołę 2 miesiące temu. Od 4 klasy podstawówki miałam pasek i stypendium, byłam bardzo dobrym uczniem zarówno w młodszych klasach, jak i w liceum. Od 7 miesięcy spotykam się z chłopakiem, jest kochany i bardzo mnie wspiera. W tym roku pisałam maturę, więc moja mama powiedziała, że mogę się z nim spotykać raz w tygodniu. Zgodziłam się na to i tak zrobiłam, jednak wraz z czasem mama zaczęła go obwiniać o „złe oceny”, kiedy dostałam np. 3 ze sprawdzianu. Mama mnie bardzo często wyzywa, nawet za małe rzeczy typu: zapomniałam wnieść ręczniki z balkonu. Wszystko pogorszyło się w trakcie matur, to wtedy też pierwszy raz zadzwoniłam na telefon zaufania i opowiedziałam o mojej sytuacji. Po maturach były moje urodziny, które spędziłam sama, leżąc w łóżku i płacząc. Moi rodzice powiedzieli, że mam zakaz spotykania się z moim chłopakiem do odwołania. Powiedzieliśmy sobie dużo za dużo słów, zarówno ja, jak i oni. Potem zaczęłam chodzić do pracy; temat chłopaka ucichł, a ja spotykałam się z nim w tajemnicy. Jednak parę dni temu matka się dowiedziała, i powiedziała, że mam się wyprowadzić. Rodzice chcą mnie zmusić, żebym z nim zerwała, bo oni „chcą innego chłopaka dla mnie” i uważają, że mój obecny mnie manipuluje i ma zły wpływ. Prawda jest taka, że po każdej kłótni w domu jak zostałam zwyzywana, to ten „okropny” chłopak zawsze mnie pocieszał, wspierał, i po prostu był dla mnie. Nigdy mi nie pozwolił być samej po kłótniach czy wyzwiskach. Zawsze mogłam mu się wygadać, a on zawsze był i mnie słuchał, nawet jeśli mówiłam o jednej rzeczy kilka razy. Rodzice mają obsesje na jego punkcie do tego stopnia, że ojciec przyszedł i zaczął mi mówić, iż „jakaś osoba z jego pracy” doniosła mu o tym, jaki jest mój chłopak. Domyśliłam się, że może poprosił kogoś, aby poszukał jakichś informacji na jego temat, co dla mnie jest paranoją. Powiedziałam, że mimo iż są moimi rodzicami, nie mają prawa mi mówić z kim mam zerwać, a z kim mogę chodzić; nie mam już 15 lat. Chodzę do pracy, skończyłam szkołę z dobrymi ocenami i jestem już po maturze. Więc bardzo proszę o radę, ponieważ dali mi ultimatum; albo z nim zerwę i będę mogła zostać w domu, albo będę się z nim spotykać, i mam się wyprowadzić, a co za tym idzie; nie będę mogła już wrócić do domu. Mam już dość takiego życia i ciągłych kłótni, próbowałam z nimi rozmawiać wiele razy, ale nie da się. Ja też nie chce rezygnować ze swojego szczęścia, bo rodzice mają takie „widzimisię”.

Jak radzić sobie z oczekiwaniami taty i stresem w wieku 18 lat?
Co zrobic jak moj tata za duzo ode mnie oczekuje, mam juz 18 lat a nie moge sie ruszyc z domu bo mama pracuje ciagle w weekendy nawet musze byc w domu z bratem, i nie moge zostawic go nawet na chwile bo bedzie afera. A brat ma 11 lat. Cale zycie wymagali tego czuje sie jakbym nie miala wyjscia, nie powiem im tego bo mam lek przed moim tata tymbardziej ze jest impulsywny i widze w nim cechy narcystyczne i probuja mna manipulowac czesto. Nie moge zrobic czegos takiego ze w jeden weekend chociaż pojechac gdzies cos zrobic, po szkole musze byc w domu i w weekendy. Przerasta mnie to a dodatkowo przez stres potrafie nie wstac i nie obudze brata do szkoly jak dzis, to zobaczylam ze on pisal do mamy ze przesadzilam i jutro mnie ochrzani, i że są jakieś granice. Tata ogolnie pracuje za granica. 4tyg i wraca na 2tyg.
Czy osoba z syndromem wewnętrznego nieutulonego dziecka może być dobrym rodzicem?

Czy kobieta z syndromem wewnętrznego, nieutulonego dziecka, w ogóle powinna być rodzicem..?

Ojciec alkoholik awanturuje się i nie daje żyć mnie i mojej partnerce. Pomagam mu, a on tego nie docenia i nie szanuje. Mam już dosyć, co robić? Jestem w kropce!
Hej. Mam wiele problemów ze sobą, ale obecnie głównie chodzi mi tylko o jeden, przez którego nie mogę w spokoju żyć. Opiszę w skrócie problem, bo żeby to wszystko zrozumieć to zapewne nikomu nie będzie się chciało tego czytać. Kilka miesięcy temu zamieszkała u mnie dziewczyna, mój ojciec mieszka na parterze. Mój ojciec jest alkoholikiem od bardzo dawna, na początku było OK potem zaczął się czepiać, nie jeść obiadów, mówić, że nie dostał, czepiać się dziewczyny o garażowanie w garażu auta itd.. Dziewczyna nie wytrzymała raz, drugi i.... Teraz był ten trzeci raz, gdzie ojciec czekał, aż dziewczyna wyjdzie z łazienki, żeby się doczepić o różne rzeczy.. Jest to opisane przeze mnie w delikatny sposób, ale w tych awanturach jest złość, wyzwiska, agresja. Gdy jest takie coś, ja i moja dziewczyna boimy się zejść, skorzystać nawet z łazienki, a serce bije mi, jakby miało wyskoczyć.. przez całe życie miałem ciężko, więc pewnie jest to powodem. Nie boję się odezwać do ojca i powiedzieć swoje, ale to nic nie zmienia, regularnie co 3 tygodnie jest taka akcja, tak być nie może. Ja potrzebuję spokojnego już życia, ojciec jest po 60-stce i jak wspomniałem, alkoholikiem siedzącym co dzień w domu. Ojciec nie potrafi sobie siąść na przysłowiowej "dupie" i dać ludziom żyć, tylko wymyśla non stop problemy których nie ma. Gdy jest dobrze to rozmawia z moja dziewczyna, dziewczyna też próbuje do niego odzywać się, mimo to, co mówił parę dni wcześniej " dla świętego spokoju ". Nic złego nie robimy mu, on tylko siedzi w domu i dwa razy do sklepu po alkohol i mógłby sobie dalej tak żyć, byleby się nie wtrącał w nasze życie ... Nie chciałem nic robić, bo myślałem ze może się coś wyklaruje czy coś, ale niestety nie.. Nie chciałem robić mu problemów, chcę żyć w zgodzie - żyję w przesądzie, że ojcu nie mogę nic złego zrobić i się go słucham nawet dla świętego spokoju ,mimo to, że jestem grubo po 20stce, po urzędach, po szpitalach to ja z nim jeżdżę i dostaję takie podziękowanie. Chcę z tym skończyć, bo ja też chcę mieć jakieś życie a to nie jest życie, bo nie pozwolę, żeby ktoś czaił się na moją dziewczynę, żeby jej ubliżyć i zwyzywać... Mam wrażenie, że ojciec nie może się pogodzić z tym, że on jest sam, a ja nie... Albo nie może się pogodzić, że ja mam kogoś i jemu to przeszkadza, bo chciałby, żebym był sam "DLA NIEGO??" Takie dwie teorie wysnułem, choć nie wiem, co już mam sobie myśleć.. Proszę o pomoc, Proszę o pokierowanie mnie. Jestem w kropce, nie wiem, w którą stronę mam się ruszyć, żeby skończyć to, co on robi.. Dziękuje i pozdrawiam
Trudności z akceptacją dziecka partnera z poprzedniego związku
Mam problem z akceptacją dziecka mojego partnera, które właściwie nie jest jego dzieckiem. Ma córkę z poprzedniego małżeństwa, ale kiedy zaczął realizować regularnie kontakty z nią, uczestniczył w nich również brat dziewczynki. Jego związek z byłą żoną był krótki, ale poznali się gdy chłopiec miał 11 miesięcy, rozstali gdy miał 2,5 roku. Aktualnie ma 5, córka 3. Są 2 lata po rozwodzie. Nasze pierwsze rozmowy na temat tego, że chłopiec będzie uczestniczył w naszym życiu były pozytywne, ja też uważałam że to dobrze, aby ten kontakt z nim był, bo uważałam że moj partner był jedyną taką stała w jego życiu (jego mama szybko wchodziła w różne związki, jest też dość trudna osoba). Tym bardziej że nie mógł zabierać nigdzie córki, bo była malutka więc kontakt realizowany był w domu byłej żony, stopniowo doszły jakieś spacery, wyjścia na plac zabaw. Problem jednak zrodził się we mnie kiedy zdecydowaliśmy się na dziecko, a mniej więcej w tym czasie również partner zaczął mówić o tym, że ten chłopiec jest dla niego jak syn, że te wspólne wizyty obudziły w nim takie uczucia. Stopniowo dochodziły jakieś zobowiązania z nim związane - np. aby to mój partner był osobą zgłoszona w przedszkolu do jego odbierania (mieszkamy 250km od nich) - to wzbudziło we mnie już jakiś niepokój - bo córka tak, nie zastanawiałabym się nad tym, ale chłopiec... Z każdą sytuacja odbierałam to jako chęć jakieś manipulacji ze strony byłej żony - od początku próbowała mnie nastawić przeciwko temu związkowi, próbując wmawiac jakim złym człowiekiem jest mój partner. Dzieci bywają u nas na weekend raz w miesiącu od maja. Z córeczką nawiązałam fajny kontakt, pokochałam ja. Mam jednak problem z bariera z chłopcem. Myslimy o ślubie i powiedziałam o tym partnerowi, bo uznałam że powinien wiedzieć, że dla mnie to dziecko może nigdy nie stać się NASZYM dzieckiem, jak jego córka mój synek czy nasz wspólny syn. Dodatkowo kiedy jest u nas jest dość nerwowo, bo trudna jest komunikacja z nim, często wpada w histerię. Ja mam poczucie że do niego brak mi cierpliwości. W nerwach powiedziałam że wolałabym aby przyjeżdżała tylko córeczka. Ogólnie przyjęłam to że on będzie w naszym życiu, ale mam w sobie jakieś takie niepogodzenie z tym, ze mogłoby być inaczej. Mój partner poczuł się bardzo zraniony tym co mu powiedziałam, odebrał to jako totalny brak akceptacji dla niego w naszym życiu, a ja czuję że to po prostu mój brak akceptacji dla stwierdzenia że syn jego byłej żony jest jego synem. Potrafię zaakceptować to że będzie częścią naszego życia, ale łatwiej mi myśleć o nim w kategorii naszego kuzyna. Co ze mną jest nie tak? W jaki sposób mogę nad tym pracować? Dodam, że partner jest wspaniałym opiekunem dla mojego syna z poprzedniego małżeństwa i to wzmaga we mnie ogromne poczucie winy, że mam problem by zaakceptować to co on przyjął. Dodatkowo, zawsze gdy dzieci są u nas traktuje je równo, z obojgiem się staram bawić, spełniać ich zachcianki. Czasem myślę sobie, że z jednej strony nie powinnam się zmuszać do pokochania obcego dziecka ale zaraz myślę że powinnam to jakoś sobie ułożyć. Dodatkowo mam mnóstwo leków w sobie, wyszłam z małżeństwa z przemoca psychiczną, mam syndrom dda, jestem osobą zazdrosną. Po ostatniej rozmowie z partnerem zdałam sobie sprawę, że lepiej byłoby bym mu tego nie mówiła, że powinnam to sama przepracować, bo według niego moje podejście jest niewłaściwe, sama zresztą też często tak myślę. Tylko nawet jesli probuje małymi kroczkami sama sobie to jakoś ułożyć, w pewnym momencie pojawia się jakis bunt we mnie, że ja też nikomu nie mogłabym kazać kogoś pokochać. Proszę o poradę, jak powinnam się w tej sytuacji odnaleźć i zachować.
Samotność dziecka i odrzucenie przez rówieśników, proszę o pomoc.
Dziecko płacze, że nie ma koleżanek w szkole , często boli ją brzuch, są sytuacje, w których z płaczem idzie do szkoły. Czuje się odrzucona przez klasę, jedynie kilku chłopców się z nią bawi. Tak mówi, chodzi przygnębiona. Widać smutek w oczach, jak mówimy o szkole. Wychowawczyni nie widzi problemu twierdząc, że dzieci czasem tak mają, że nie chcą się z kimś bawić, jednak w tej sytuacji jest to nagminne. Jak tylko się zbliży, żeby pogadać, mówią odsuń się, ale jak któraś z nich płacze, ona podchodzi i pyta, co się stało, przytula, pomaga . Mimo to następnego dnia znowu ją odsuwają. Bywają dni, że płacze i mówi, że nie chce do szkoły chodzić. Co robić, jak jej pomóc?
Witam. Mam 31 lat i prawie 6-letnią córkę. Pół roku temu zakończyłam swój 7-letni związek
Witam. Mam 31 lat i prawie 6-letnią córkę. Pół roku temu zakończyłam swój 7-letni związek z partnerem, który nie był udany. Ciągle byłam sama z dzieckiem, gdyż mój partner wolał towarzystwo kolegów i używki. W końcu powiedziałam - dość. Ciągle byłam w nerwach, były kłótnie, wyżywanie się na dziecku w postaci podnoszenia głosu. Odkąd odeszłam, mieszkam sama z córką, wynajęłam mieszkanie. Czuję się samotna i nie mam chęci na nic... Nie chce mi się często kąpać, malować, sprzątać czy gotować. Nie należę do osób leniwych, wręcz odwrotnie. Od dłuższego czasu brak chęci na cokolwiek. Córka daje w kość, jest nieposłuszna, często sobie nie radzę, krzyczę na nią, a potem gdy pójdzie spać, to żałuję tego... Przestałam się sobie podobać, stałam się jakby zdziadziała... Od miesiąca nie pracuje, ponieważ firma nie przedłużyła mi umowy... Nie mogę spać w nocy, bo ciągle myślę o wszystkim, martwię się, co będzie, jak sobie dam radę... Czy to jest depresja?
Co powinnam zrobić, aby zapanować nad niekontrolowanym wybuchami złości mojego męża?
Co powinnam zrobić, aby zapanować nad niekontrolowanym wybuchami złości mojego męża? Jest strasznie zazdrosny, wyjechał na 2-miesięczne szkolenie, był z inną kobietą, kłamał, a wracał na weekendy i wydzierał się na mnie i na dziecko. Teraz wszystkiego się wypiera, wyzywa od najgorszych, że aż dziecko potrafi mnie wyzwać, a teraz nagle się wścieka i krzyczy. Ostatnio nawet rozwalił drzwi w ataku.
Mam 21 lat. Przytłacza mnie ciągła odpowiedzialność za moją rodzinę.
Mam 21 lat. Przytłacza mnie ciągła odpowiedzialność za moją rodzinę. Z racji, że jestem najstarsza, a ojca nigdy nie było przy nas, mogę bez zawahania powiedzieć, że jestem głową rodziny. Każdy problem związany z braćmi, problemy rodzinne były wyłącznie na mojej głowie. Wszystko, co by się nie działo spoczywało na moich ramionach. Zawsze potrafiłam wszystko załatwić i każdemu pomoc. Ale od pewnego czasu mój świat wali się i popadam w ciągle problemy. Czuje pustkę. Narkotyki pomagają mi przez chwile zapomnieć o ciężkich dla mnie chwilach i momentach. Jestem bardzo uczuciowa, a wszystko i każdy mnie rani. Nawet jeśli mi się to wydaje. Czuje ze zawsze jestem nie wystarczalne, a każdy wokół jest dla mnie dla korzyści.
Co powoduje płacz 1,5 rocznego dziecka po wizytach u ojca?
Witam.Corka ma 1,5 roczna coreczke.Wychowuje ja sama.Sad ustalil widzenia z ojcem dziecka co dwa tygodnie.W momencie zabierania dziecka do siebie przez ojca moja wnuczka strasznie placze.Gdy ja z powrotem odwozi po osmiu godzinach wnuczka placze i budzi sie klka razy w nocy rowniez z placzem.Co moze byc przyczyna takiego zachowania?Dodam ze w pozostale dni ojciec corka sie nie interesuje.
Nie wiem, jak podjąć z rodzicami temat o przeprowadzce do innego domu.
Nie wiem, jak podjąć z rodzicami temat o przeprowadzce do innego domu. Mieszkamy w małym domy, w którym mieszka sporo osób, moi rodzice muszą spać z moim rodzeństwem a ja z babcią. Przestało mi się to podobać, wolałabym mieć własny pokój, łóżko u przestrzeń. Moja mama już od długa próbuje namówić tatę na przeprowadzkę, ale idzie to na marne. Chociaż trochę jej nie chce, a szczególnie przez moje rodzeństwo, dla których pewnie byłoby to trudne, jednak wiem, że tak dalej być nie może. Jak mogę spróbować podjąć rozmowę, aby jednak ona zaskutkowała?
Na dzień dzisiejszy minęło 5 miesięcy odkąd zostalam wyrzucona z domu wraz z dziećmi przez męża. Oboje zmieniliśmy sie w naszych relacjach, każdy odpuścił przestał się starać i znalazł pocieszenie w osobie trzeciej.
Dzień dobry. Na dzień dzisiejszy minęło 5 miesięcy odkąd zostalam wyrzucona z domu wraz z dziećmi przez męża. Oboje zmieniliśmy sie w naszych relacjach, każdy odpuścił przestał się starać i znalazł pocieszenie w osobie trzeciej. Wszystko zostało wyjaśnione co do zdrady. Mąż nie chciał bym starała się się walczyć o nasze małżeństwo, za bardzo go bolał fakt zdrady. Po 3 miesiącach walki o nasz związek, wkońcu przestałam walczyć o niego i zaakceptowałam z wielkim bólem decyzje męża o rozpadzie małżeństwa. W tym tygodniu usłyszałam od niego,ze powinnam się starać cały czas by ratować to jeśli go kocham mi zależy. Mąż od początku wyprowadzki mojej i dzieci nie poczynił żadnych kroków by ratować nasza relacje. Zależy mi na nim bo nadal go kocham ale chce popatrzeć tez na dzieci by miały dzieciństwo bez awantur i pełne miłości. Jest sens się starać o to wszystko gdy druga strona ma wahania tego co chce tak naprawdę w życiu i odpuszcza przy najmniejszym błędzie drugiej osoby ?
Mam 33 lata, skończyłam gimnazjum praktycznie na samych dop. dost. Tata zmarł, jak miałam 4 lata , pochodzę z rodziny dysfunkcyjnej.
Mam 33 lata, skończyłam gimnazjum praktycznie na samych dop. dost. Tata zmarł, jak miałam 4 lata , pochodzę z rodziny dysfunkcyjnej, mam zdiagnozowane zaburzenia obsesyjno -kompulsywne, zaburzenia koncentracji . Jestem po ciężkim związku z sutenerem. Jestem osobą uległą, która tłumaczy się ze wszystkiego . Nie umiem tabliczki mnożenia. Jako dziecko, w wieku szkolnym, okropnie bałam się szkoły. Od małego czuję się niewartościowa i jakby daję się wykorzystywać z braku wiedzy ... po przeczytaniu bibli byłam pewna, że jestem Bogiem , że mam moc przewidywania wypadków, diagnozowania chorób, mam manię, że mój były wie wszystko, co robię. Czuję, jakbym nie żyła rzeczywistością... obecnie biorę elicea-q tab 5 mg i stan się poprawił... jak uświadomię sobie, że mam tylko jedno życie, ogarnia mnie przerażenie... Mam również somatyzację przeżyć. Przy ostatniej kłótni z byłym, poczułam, jakby zmniejszenie mojego ciała ( wibracji ) , pierwsze takie uczucie miałam, jako małe dziecko, podczas choroby , bodajże świnki. Przed braniem tabletek czułam mrowienie raz w rękach, raz w przedramionach i w łydkach. Mam wrażenie, że ludzie się ze mnie śmieją , że to jakiś film o mnie, jak widzę skierowane kamery telefonów myślę, że mnie nagrywają... często słyszę, że jestem niezdecydowana ... bardzo szybko zapominam poznane nowe imiona , często nie umiem przypomnieć nazwy jakiegoś przedmiotu. Czy to może być schizofrenia ? Lub dwubiegonowka?
Paranoja partnerki oskarżająca o podawanie heroiny - jak sobie poradzić i co zrobić dla dziecka?

Witam. Chciałbym opowiedzieć moją historię. We wrześniu zeszłego roku moja partnerka wyrzuciła mnie z domu, oskarżając o podawanie heroiny jej i naszej 8-letniej córce. Od tego czasu cały czas oskarża mnie, że w jakiś sposób podałem naszej córce i czasem jej heroinę. Heroina wzięła się z tego, Kasia podejrzewała mnie o branie narkotyków od kilku lat. Robiła mi testy na obecność narkotyków, które nigdy nic nie wykazały. Ja nie protestowałem, ponieważ nie biorę niczego takiego. W połowie sierpnia wzięła trochę kreatyny z mojego pojemnika i zaniosła na policję. Tam test pokazał, że to heroina/morfina. Był to najprawdopodobniej błąd testu. Sprawa została umorzona po jakimś czasie, ale wg Kasi ja cały czas biorę i podaję heroinę jej i naszej córce. Na początku jak mnie wyrzuciła z domu, ograniczyła mi kontakt z córką, ale z czasem jej zachowanie się uspokoiło. Na początku również oskarżyła całą moją rodzinę i nawet swojego brata o branie heroiny. Cały początek to było zachowanie, które osoby z nią rozmawiające opisywały jako paranoiczka. Wiele razy twierdziła, że jest pod wpływem tej substancji, ale sama nie chciała sobie zrobić testu. Kiedy mi mówiła, że jestem i proponowałem, w takim razie pojedźmy na policję, niech mnie zbadają, to za każdym razem odmawiała. Z czasem jej stan się uspokoił, przestała izolować córkę ode mnie, ponieważ wie, że córka mnie potrzebuje. Zaczęła tylko mi mówić, że ona wie, co ja robię i ona nie może z tym nic zrobić, może tylko ją leczyć. I leczy naszą córkę bańkami, wodą z cytryną. Już we wrześniu założyłem sprawę o opiekę nad dzieckiem. Nie jesteśmy małżeństwem i jest to moja jedyna droga do jakiejkolwiek diagnozy i leczenia. Na 10 lipca mamy zlecone przez sąd badanie przez biegłych (2 psychiatrów i 1 psycholog). Będziemy badani my oraz relacje z córką. W tej chwili sytuacja wygląda tak, że Kasia zerwała kontakt z całą swoją rodziną. Utrzymuje go jedynie z jedną koleżanką i jej matką. Ogólnie poza tą sprawą narkotyków, zachowuje się w miarę normalnie, po prostu uważa, że moim jedynym życiowym celem jest podanie jej i naszej córce heroiny. Przez cały ten czas mieliśmy momenty, w których zbliżaliśmy się do siebie. Mogłem spędzać kilka dni w domu, ale za każdym razem wystarczył kaszel, albo kichnięcie i Kasia była pewna, że podałem heroinę i wyrzucała mnie z domu. Chciałem zapytać, czy ktokolwiek z Was przechodził przez coś takiego. Brakuje mi już sił i nie wiem, nawet czy badanie, diagnoza i ewentualne leczenie może coś pomóc. Każde moje działanie jest odbierane jako atak i próba kontroli.

Mój 6 letni syn nie slucha się, jest niegrzeczny, zabiera/wyrywa zabawki dzieciom w zerówcem,bije sie,potrafi kłamać, biega skacze w szkole, pani musi powtarzać żeby tak nie robił, nie skupią się. Co się dzieje z dzieckiem?
Jak radzić sobie z irytacją wobec mamy po zdradzie rodzica? Porady i wsparcie
Witam. Mam duży problem z mamą. Czuję do niej ogromną irytacje, gdy słyszę i widzę jak je, gdy słyszę jak oddycha, gdy siedzi i rusza nogą, tak bardzo mnie to irytuje. Zmagam się z tym od bardzo dawna. Ostatnio znalazłam przyczynę. Gdy byłam jeszcze małą dziewczynką tato powiedział że mama go zdradziła i wtedy jak spojrzałam na nią to przez chwilę poczułam taki wstręt gdy gotowała moje ulubione placki. Złość do mamy dodatkowo wzniecał mój tato- zraniony z powodu zdrady. U rodziców się bardzo długo nie układało, tato zawsze krzyczał i nie był kochającym mężem, ale ja z siostrą bulysmu bardzo młode więc nie chcieli nam psuć rodziny, mama jednak nie wytrzymała i zrobiła co zrobiła. W mojej głowie ta zdrada została jakby usprawiedliwiona, ale to uczucie irytacji wciąż jest. Nie wiem jak mam sobie z tym poradzić, w tym roku chce Pojechać z chłopakiem na airshow w innym mieście, moja mama też chcę ( nie wiem czy dlatego że chce spędzić ze mną czas czy że chce to zobaczyć) jestem właśnie przy kupowaniu biletów, ale droga w jedną stronę zajmie 3-4 godziny i ja nie wiem jak ja z nią wytrzymam. Na samą myśl chce mi się płakać, krzyczeć i nie chce żeby jechała, ale później mam do siebie ogromny żal, jest mu głupio i niesamowicie przykro. Jak mogłabym tej biednej kobiecie odmówić żeby pojechała ze mną na to wydarzenie. Jednak wiem też że gdyby pojechała to byłabym niesamowicie zła. Tak długo próbowałam z tym walczyć, jestem bezradna, nie wiem co mam zrobić, wyleczyć się z tego uczucia do sierpnia czy może grzecznie jej podziękować? Od razu zaznaczam że mama jechałaby jednym autem z nami i do tego jej partner, a jazda na dwa auta byłaby całkiem dziwna bo przecież po co 4 osoby z jednego miejsca miałyby jechać oddzielnie. Było już wiele rozmów na temat tego co czuje, były rozmowy z psychologiem, pedagogiem w szkole. Widzę że cierpi więc udaje że wszystko jest w porządku. PROSZE O POMOC