Left ArrowWstecz

Traumatyczne dzieciństwo i nastoletni czas, nabawienie się problemów psychicznych i próba poradzenia sobie

Mam ogromny problem ze sobą.. Zdaję sobie sprawę, że ten problem powinien być przedyskutowany ze specjalistą, że powinnam iść na terapię. Od zawsze siebie nienawidzilam, pierw była faza na mój wygląd, popadłam w zaburzenia odżywiania. Zaczęło się tak od jakiegoś 13-14 roku życia, pragnęłam wyglądać jak "anorektyczka",głodziłam się też chciałam chyba zwrócić na siebie uwagę, żeby moja mama zauważyła. Na szczęście faza ta minęła, a jak się pewnie domyślacie nigdy tą anorektyczką nie zostałam tylko przez to przytyłam +20kg. Następna faza jaką się u mnie zaczęła to po prostu nienawiść siebie za całokształt. Nie lubiłam swojego charakteru, to jak się zachowuje przy znajomych, że nie jestem taka pewną siebie dziewczyna, że nie jestem śmieszna i ogólnie zaczął się pojawiać u mnie ogromny overthinking, puste oczy i mina jak dupa. Po prostu przestałam być szczęśliwa. Zdaję sobie sprawę, że to przez dzieciństwo. Tata alkoholik, mama, która przeżyła piekło nie dzieciństwo, przez co miała problemy z agresją. Teraz już wiem dlaczego moja siostra już od tak naprawdę 10 roku życia miała też problemy ze sobą, cierpiała na depresję i często to nawraca. Teraz ją rozumiem, kiedyś mówiłam, że po prostu w d* jej się przewraca i jest niewdzięczna za to ile rodzice nam dali, bo jak byłyśmy małe nie było pieniędzy, byliśmy bardzo biedni, z czasem zaczęła nam się ta sytuacja finansowa poprawiać. Wracając do mojej mamy. Przez to, że sama miała nieprzepracowaną traumę, odbijało to się na nas, traktowała nas jak śmieci, często pytałam się jako dziecko czy nas w ogóle kocha, bo sprawiała wrażenie, że nas nienawidzi. Upokarzała przy rodzinie, lanie, krzyk był na porządku dziennym, często za nic, za to, że czegoś nie posprzątałyśmy (do dnia dzisiejszego traktuje nas jak służących, od zawsze była strasznie leniwa, więc od 5-6 roku życia już lataliśmy z miotłą) lub wyszłyśmy gdzieś do kogoś się pobawić na podwórko.. Czyli to co dzieci po prostu robią. A ja codziennie od kilku lat zadawałam sobie pytanie „dlaczego ja siebie tak nienawidzę?” Jestem dobrym człowiekiem, zawsze miałam szacunek do każdego, pracowita, z ogromnym sercem. Dlaczego tak bardzo czuję że nie powinnam istnieć, że nie zasługuje na nic.. Teraz jestem w związku, który przez moje problemy zaczyna się psuć. Przez to że jestem nieszczęśliwa sama ze sobą, a jak tak, to jak mam być szczęśliwa z kimś? Jestem w trakcie właśnie próby naprawiania siebie, słucham podcastów, praktykuje te wszystkie rzeczy, żeby mówić i myśleć o sobie dobrze, żeby wyrzucić z siebie tego krytyka z głowy. Zaczęłam to robić codziennie bo chciałam naprawić też moj zwiazek. Problem polega na moim przesadnym marudzeniu, częstym płakaniu. (Od września wyjechałam za granicę, co powoduje ze jestem jeszcze bardziej nieszczęśliwa, tęsknię za rodziną, znajomymi), na tym że wszystko traktuje jako atak, niewinne zdanie jest dla mnie atakiem, powodem do płaczu. Często czuję stres przed błachymi rzeczami, że zaraz mi się za coś dostanie ochrzan. Już chciałam wszystko naprawić, poszedł krok do przodu, wiedziałam co muszę robić i małymi kroczkami się uda… niestety wczoraj pokłóciliśmy się znowu z chłopakiem tym razem tak ostro, nawet nie pamiętam od czego się zaczęło, chyba znowu musiałam coś powiedzieć, coś zamarudzic, ze go to zabolało, bo go to boli, odbiera mu męskość i czuję że nie potrafi mi dać szczęścia. Zaczął wytykać moje wady, moje problemy od góry do dołu. Coś we mnie pękło, 10 kroków w tył… jeszcze bardziej siebie nienawidzę, nie potrafię wrócić na właściwe tory, do tego pozytywnego myślenia. Jak zresztą, jak powiedział mi całą prawdę o mnie.. Chciałabym w końcu być szczęśliwa ze sobą. W głowie mam wykreowana siebie, za te kilka lat, już z przepracowanymi problemami, pewna siebie, potrafiąca rozbawić, szczęśliwą kobietę, którą nie obchodzi opinia innych.
User Forum

Wiktoria

9 miesięcy temu
Anna Gwoździewicz

Anna Gwoździewicz

Wiktorio,
na początek chcę Ci podziękować za podzielenie się swoją historią. To, co opisujesz wydaje się niezwykle trudne... Doświadczenia z dzieciństwa, relacje z rodziną oraz zmagania z samą sobą mają ogromny wpływ na Twoje obecne życie i samopoczucie. Super, że poszukujesz działań samopomocowych, że praktykujesz pozytywne myślenie. Ale to Twoje drugie zdanie jest odpowiedzią na Twój problem – zdecydowanie należy skonsultować się z psychoterapeutą! Super, że jesteś świadoma tego, że warto zaopiekować te problemy w psychoterapii, to pierwszy krok :) Drugim niech będzie znalezienie specjalisty i umówienie się na wizytę. Terapia może pomóc Ci zrozumieć swoje uczucia, przetworzyć trudne doświadczenia z przeszłości oraz nauczyć się radzenia sobie z emocjami. 

Bądź cierpliwa wobec siebie. Proces zdrowienia i budowania pewności siebie jest długotrwały i pełen wyzwań. Celebruj każde małe zwycięstwo i nie bądź dla siebie zbyt surowa, gdy pojawią się trudności. Pamiętaj, że zasługujesz na miłość, szczęście i pomoc!

Pozdrawiam serdecznie,
psycholog Anna Gwoździewicz 

9 miesięcy temu
Katarzyna Waszak

Katarzyna Waszak

Dzień dobry!

Twoja trudna historia życia wpłynęła na problemy relacyjne z drugim człowiekiem i samą sobą. W rodzinie alkoholowej wszyscy członkowie skupieni są na używce i alkoholiku, dlatego doświadczałaś zaniedbania emocjonalnego i próbowałaś zwracać na siebie uwagę matki w różny, niestety również destrukcyjny sposób. Doświadczenie przemocy od osób, które powinny wspierać i dawać poczucie bezpieczeństwa jest traumą przywiązaniową. Ważne jest, abyś podjęła psychoterapię, dzięki której będzie możliwa korekta relacji, stworzenie bezpiecznej bazy, w której będziesz mogła przeżyć różne emocje i być z nimi pzryjęta. Przyjrzysz się także powtarzającym się schematom funkcjonowania w związku.

Twoim zasobem jest szukanie wsparcia, rozwiązań. Masz w sobie silną cząstkę, którą trzeba rozwijać, a słabszą zaopiekować się. Próbuj mówić do siebie z czułością, poprowadź dzienniczek wdzięczności. Za co, za kogo możesz być w życiu wdzięczna, również sobie. Co w sobie cenisz? Poprzyglądaj się temu. Jakie, chociaż drobne sukcesy ostatnio odniosłaś? Co cenisz w innych, a masz to również w sobie, ale lekceważysz? Zadbaj o siebie. Napisałaś, że masz ,,ogromne serce", ale czy również dla siebie… Postaraj budować bliskość ze sobą. Powodzenia

Katarzyna Waszak - psychoterapeuta

9 miesięcy temu

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?

Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!

Dobierz psychologaArrowRight

Zobacz podobne

Jestem młodą kobietą po 20 roku życia i od jakiegoś czasu przechodzę transformację psychiczną, w zasadzie nie miałam wyjścia
Dzień dobry. Jestem młodą kobietą po 20 roku życia i od jakiegoś czasu przechodzę transformację psychiczną, w zasadzie nie miałam wyjścia, gdyż kilka lat temu zaczęłam mieć obsesyjne myśli i uczucia, które się nasilały i utrudniały mocno moje życie. Teraz jestem w znacznie lepszym miejscu emocjonalnie, mimo że moje życie wygląda źle. Jedynymi osobami, które mam to moi rodzice, nie mam koleżanek ani chłopaka. Po skończeniu w tym roku studiów wiem, że wyprowadzam się za granicę i mam dobre przeczucia, wiem, że jestem w stanie osiągnąć sukces. Jednak gdy próbuję się zrelaksować i skupić na moich celach, jest w mojej głowie coś, co mnie wytrąca z pozytywnych uczuć i emocji. Codziennie jestem w huśtawce emocjonalnej i dotyczy to konkretnej rzeczy: gdy czuję, że czuję się świetnie i chcę się skupić na sobie i swoich celach, pojawia się lęk przed moją matką i obawa, że znowu powtórzą się sytuacje z przeszłości. Dopiero ostatnio odkryłam, że to przez nią miałam te obsesje, i gdy dotarłam do wnętrza siebie, zrozumiałam przyczynę, obsesje zniknęły w 98%. Jest to duży sukces, natomiast nadal blokuje mnie ten lęk, ponieważ mojej mamie zdarzało się wyżywać na mnie, to znaczy drzeć, ale to strasznie głośno, tak że aż głowa mi pękała. Czułam się wtedy bardzo pokrzywdzona i ona wtedy zachowuje się jakby była po prostu opętana, czasem potrafiła rzucać przedmiotami, wzrok jakby chciała zabić, zaciśnięte zęby, czuć było od niej nienawiść. Brzmi to strasznie i takie było, natomiast druga jej strona jest łagodna i dobra. Jest to dla mnie strasznie trudne, nie umiem się z tym pogodzić i jak widać, siedzi to we mnie i dosłownie nie pozwala iść dalej. Jedynie jestem w stanie się zupełnie odprężyć, gdy powiem sobie, że nie będzie jej już w moim życiu, jednak nie jestem w stanie tego zrobić. Lubię spędzać z nią czas i nie mam nikogo innego niż moi rodzice. Gdy rozmawiałam z nią parę razy na temat tego, że jej zachowanie jest niedopuszczalne i przez nią miałam nerwicę natręctw, twierdzi, iż kobiety są emocjonalne i nawet Jezus, gdy się zdenerwował to potrafił rzucać przedmiotami. Co za tłumaczenie. Ojciec, gdy był przy tych rozmowach, pyta się mnie, o czym ja mówię, twierdzi, że przecież nic takiego nie miało miejsca. Ostatnio, gdy miałam mieć wyrywany ząb mądrości, bałam się przez kilka tygodni przed tym, czy ona na mnie nie nawrzeszczy, że rachunek był zbyt wysoki. Raz, gdy byłyśmy razem w samolocie i wylała na mnie herbatę to nic nie powiedziałą, ale gdy potem ja przez przypadek na nią wylałam, bo ona się wtedy wierciła to przeklnęła mówiąc przy tym moje imię. Gdy byliśmy razem z moim tatą na wycieczce, to darła się na niego wniebogłosy, bo nie było miejsca do parkowania. Albo nawet jak się nie drze, to jest bardzo ofochana bez powodu, za każdym razem, gdy gdzieś razem jechaliśmy, to wszczynała kłótnie z moim ojcem bez powodu. I tak dalej, jest jeszcze wiele innych przykładów. Nie da się jej uspokoić, gdy wpada w furię, potrafi drzeć się jak opętana osoba przez długi czas. Nigdy nie widziałam kogokolwiek zachowującego się bardziej agresywnie niż ona wtedy. Czuję wtedy straszny lęk i napięcie, to jest jakby stres pourazowy. Nie wiem, jak sobie z tym poradzić, na co dzień bardzo mi przeszkadza to, że czuję napięcie, mimo że mieszkam sama i chyba od 2 lat mojej matce nie zdarzyły się takie ataki furii, jednak ja wciąż je pamiętam. Jednak czuję je tylko wtedy gdy chcę się "otworzyć" na lepszą wersję siebie, którą mam w sobie i moja mama też potrafi być dobrą osobą, jednak życie w niepewności i z taką przeszłością, która jest ciężka do zaakceptowania.... Potrafię się od tego wszystkiego zdystansować, jednak czuję, że wtedy jestem trochę obok i nie mam do końca kontaktu ze sobą. Nie mogę żyć w takiej sytuacji, która wygląda jak bez wyjścia. Nie umiem jej zaufać, bo oczywiste jest, że takie sytuacje się powtórzą. Parę razy udało mi się ostatnio czuć zupełnie dobrze, ale wtedy gdy myślę o tym, że mam spędzić czas znowu z rodzicami, nie wiem, jak się zachowywać. Nie umiem udawać, że nic się nie stało. A z matką odbyłam już kilka rozmów i powiedziała z tego, co pamiętam, że się postara, jednak już nawet tego nie jestem pewna. Natomiast ojciec jest kompletnie zaślepiony i nigdy nie potrafił postawić granicy, był zupełnie bierny i nie bronił mnie. Nawet rozmawiając z nimi o tym, mam wrażenie, że wyolbrzymiam. Nie wiem, jak mam się rozwinąć i jednocześnie umieć z nimi żyć, bo nie chcę tracić z nimi kontaktu. Mam dosyć tych kontrastów, które mam w głowie i obrazów przeszłości - często matka kochająca, ale czasami diabeł. Moje emocjonalne życie przez to jest rozdarte. Kiedyś byłam długo w mrocznych miejscach w głowie, teraz jest znacznie lepiej, ale dalej emocje z przeszłości zostały w głowie. Nawet gdy ostatnio stwierdziłam, że nie mogę sobie najwidoczniej pozwolić na pełnię szczęścia, to najwidoczniej na razie sobie odpuszczę, nagle wszystko się emocjonalnie obniża: mam pesymistyczną wersją przyszłości. Potrzebuję porady.
Mam od dłuższego czasu problem z sobą.. przeszłam w życiu sporo.. w dzieciństwie ojciec alkoholik
Mam od dłuższego czasu problem z sobą.. przeszłam w życiu sporo.. w dzieciństwie ojciec alkoholik który ciagle łamał obietnice i zle mnie oceniał (do niczego, córeczka mamusi itd), potem smierć mojej siostry (w dzień porodu mojej mamy zmarła 10 lat temu), rozstanie po 6 latach myślałam, ze to wielka miłość, ale okazało się ze wymienił mnie na inna- zamieszkała pare dni po wyrzuceniu mnie z domu, wykorzystał mnie finansowo, znęcał się psychicznie (ciche dni, kłótnie o nic, oceniał mnie zle, ciagle byłam za mało wystarczająca) w momencie rozstania byłam w rozsypce, to on zebrał mnie w całość i czułam się bezpiecznie a tu zostawił samą. Byłam w tragicznym stanie i doszło jeszcze pare problemów zdrowotnych w rodzinie, ale po burzy wyszło słońce. Byłam sama 5 lat, odżyłam, przekonałam się że najlepiej jest liczyć na siebie, stałam się niezależna finansowo, finansowo idzie mi naprawdę dobrze, mam własna działalność i po długim czasie trafiłam na wspaniałego człowieka, moj narzeczony jest moim aniołem  ja na początku starałam się jak mogę żeby było wszystko między nami dobrze, a teraz? Powracają dni kiedy chce zrujnować sobie dzień, życie nawet mówiąc te rzeczy które mówię i przy okazji jemu tez. On na to nie zasługuje, na moje zachowanie, na te słowa.. ranie jego i siebie. Nie akceptuje siebie, kiedyś byłam dużo grubsza teraz jest dobrze a nienawidzę swojego ciała, są dni kiedy czuje się jak g*wno i tak się nazywam, wszystko krytykuje, własne życie zawodowe tez jest dla mnie ciagle niewystarczające, wszystko niszczę. Błagam, powiedzcie mi co jest ze mną nie tak? O co chodzi? Przychodzą lepsze dni i patrzę na siebie jest super, myśle o moim związku i widzę ze jest cudowny, planujemy ślub, ciagle w to nie wierze.. ze ktos mnie naprawdę szanuje, kocha.. w te gorsze dni on mnie dalej przytula i stara sie zrozumieć, myślałam ze mnie zostawi.. 
Czy to zaburzenia osobowości? - przemoc w dzieciństwie, ogromna potrzeba współczucia i związane z tym zachowania
Zaburzenia osobowości? Nie rozumiem swojego zachowania i nienawidzę siebie za nie, ale nie potrafię zmienić. Najprościej rzecz ujmując, chcę od innych litości, chociaż nie dzieje się nic, czego mogliby mi współczuć. Posuwam się do tego, że wymyślam smutne historie i to są naprawdę poważne kłamstwa. Szczególnie tyczy się to osób, które ja lubię. Ja tego nienawidzę, brzydzę się sobą, a jednocześnie nie potrafię inaczej. Zawsze mam jedną osobę, o której myślę wręcz obsesyjnie i wyobrażam sobie, że on dowiaduje się o mnie czegoś i patrzy na mnie z takim zrozumieniem/współczuciem. I to nie jest związane z tym, że ktoś mi się podoba. To są osoby starsze, ja mam 20 lat, w gimnazjum była to jedna nauczycielka, w liceum wychowawczyni, teraz zaczęłam studia i też jest jeden wykładowca, w międzyczasie instruktor prawa jazdy. Tak naprawdę nie potrafię przestać, dopóki nie skończą się kontakty z tą osobą, tzn nie skończę szkoły. Mnie już to strasznie męczy, poza tym czasami żeby pokryć głupie kłamstwa muszę wymyślać kolejne i kolejne. W gimnazjum zostałam "zdemaskowana" i niczego mnie to nie nauczyło. Nie wiem, z czego to wynika, być może z tego, co działo się w dzieciństwie. Mój ojciec robił codziennie awantury, podczas których niszczył sprzęty i był bardzo agresywny, ale nas nie bił. Paskiem po tyłku albo szarpnął, ale nigdy nie miałam nawet siniaka. Potrafił zrobić kilkugodzinną awanturę o to, że ktoś posmarował kanapkę wg niego zbyt dużą ilością masła. Ja wiem, że to na mnie wpłynęło, generalnie ja nie potrafię odnaleźć się w społeczeństwie, mam bardzo niską samoocenę. Często palnę coś głupiego, albo jakoś dziwnie się zachowuję, często jestem też przygnębiona (mam zdiagnozowaną i leczoną depresję). Może szukam w ten sposób akceptacji swojego zachowania? Bo przecież nie powiem ludziom "mój ojciec był tyranem i dlatego jestem dziwna, proszę zaakceptujcie mnie". Tym bardziej, że awantury są w co drugiej rodzinie i ludzie jakoś sobie radzą. Więc łatwiej podciągnąć to pod coś, co dzieje się aktualnie... Co z tym mogę zrobić?
Trauma z dzieciństwa powoduje u mnie ciągłe obawy, poczucie zagrożenia, odrzucenia w związku. Psychoterapia pomogła mi jedynie na jakąś chwilę. Jak sobie pomóc?
Dzień dobry. Od dziecka byłam kontrolowana przez matkę, nie było żadnych uczuć w domu. Byłam porównywana, krytykowana, sprawdzana. Teraz jako dorosła kobieta mam problemy w związku. Nie ufam, wszędzie widzę zagrożenie, w każdym słowie, czynie partnera doszukuję się złych rzeczy. Ciągle boję się, że nie jestem wystarczająca, każdy człowiek w jego towarzystwie to dla mnie jakieś zagrożenie. Nie sprawdzam, nie kontroluję go. Ale trzymam to w sobie, myśli o złych rzeczach ciągle krążą mi w głowie. Przez tę sytuację mam załamania nerwowe i depresję. Byłam na terapii u psychoterapeuty, jednak pomogła mi na trochę. Cała ta sytuacja podczas załamań doprowadza do tego, że nie chcę żyć, mam myśli samobójcze, nie radzę sobie ze sobą, czuje się bezradna, bezwartościowa. Nie wiem czy da się wyjść z takich stanów lękowych, czy da się pozbyć tych złych myśli. Czy jedynym rozwiązaniem jest życie w samotności. Proszę o rady, gdzie szukać pomocy, w jaki sposób przepracować trudne dzieciństwo?
Traumatyczne dzieciństwo i bardzo trudna dorosłość. Nie umiem znaleźć pracy, choruję.
Dzień dobry. Może opowiem od początku . Dzieciństwa nie miałam wcale . Od ojca bicie i złe traktowanie , matka nie umiała go wygonić z domu . Mając 12 lat podjęłam próbę s i marzyłam o śmierci . Nie było na jedzenie , w klasie dokuczali, bo bieda , a o wycieczkach klasowych czy zielonej szkole mogłam zapomnieć . Ojciec pił i bił za to, że żyje i powtarzał, że jestem zerem. Życie dorosłe także pokazało swoje złe oblicze . Pracowałam u pracodawcy, gdzie płacił grosze, a sam się bogacił ( dziś jest bankrutem ) , nie mogę znaleźć normalne pracy i mam dosyć już żebrania o pracę . Dorobiłam się także nadciśnienia tętniczego oraz Chad. Mam 35 lat. Jestem po próbach s i po 6 razie przestałam to liczyć już nawet . Renty także nie chcą przyznać, dlatego, że pracodawca nie płacił do ZUS na mnie składek, a byłam zarejestrowana przez niego do ZUS do ubezpieczenia . Nie stać mnie nawet na leki tak naprawdę, a co chwilę coś nowego i drogiego mi wciskają . Już mam dosyć takiej tułaczki i żebrania o pracę, bo nikt mnie nie chce .. może mam kompetencje, ale mój wygląd zdecydowanie odstrasza, mimo że nie mam nigdzie tatuażu ani kolczyków . Od 12 roku życia modlę się o śmierć .. mam nadzieję, że w końcu moje modlitwy zostaną wysłuchane . Boje się kogokolwiek prosić o pomoc, bo wiem jak to będzie wyglądać . Zamiast pomocy czy cokolwiek to naślą mops czy policję i tyle z tego będzie, a to nie tędy droga . Więc wolę odpuścić ..
Trauma z dzieciństwa wpływa na moje funkcjonowanie teraz i ze sobą i w związku. Samookaleczenia i trudności.
Chcę się dowiedzieć czy jestem jakkolwiek zaburzona i co to może być za zaburzenie, w dzieciństwie doświadczałam różnych sytuacji, jak przemoc miedzy rodzicami, mój ojciec bił moją matkę, gdy byli pijani, ale to było w okresach tak do 13 roku życia mojego. Oczywiście nie codziennie, ale co jakiś czas były kłótnie i akcje przemocy, i w poźniejszych latach było coraz mniej, ale kłócą sie do teraz, lecz już bez tej przemocy fizycznej- po prostu się wyzywają, dodatkowo gdy byłam w 1-3klasie to tak pamietam, że moja matka niezbyt była stabilna emocjonalnie, szybko sie wkurzała na mnie i potrafiła mnie bić, podczas gdy zrobiłam coś nie tak lub mnie o cos zwyzywać, mam jedną sytuacje, która do dziś mnie krępuje, by komuś powiedzieć i chodzi o to, że gdy kiedyś przypominam sobie, że chciałam wtedy ubrać spódniczkę do szkoły w drugiej klasie, na co moja matka była przez coś wkurzona powiedziała mi wulgarnie, że mnie już swędzi i chce ten tego, że takie krótkie spódniczki chce ubrać i to tez było dla mnie dziwne w tamtym okresie, choć juz widziałam różne filmy porno z komputera taty, ale nie wiedziałam do końca o co chodzi, a ona mi z takim tekstem. Czułam sie trochę zawstydzona i taka przygnębiona, moja matka potrafiła być po prostu taka, tylko jak zaczęłam wkraczać etap nastoletni to ona zaczęła mocniej pić i jakoś tak o mnie zapomniała i ma wszystko wywalone ,a ja sie oddaliłam od rodziców, teraz już mam 18 lat, więc ogólnie wciąż z nimi mieszkam, ale jest już inaczej. Matka dalej pije, a ojciec planuje ją wyrzucić stąd na dobre, bo ma jej dość, przechodząc do sedna - często mam problemy z emocjami, gdy coś mnie wkurzy tak totalnie to się tnę, żeby to wyładować, potrafię nie czuć nic i odczuwać derealizacje , mam partnerkę i mamy tez problemy, bo nie umiem jej czegoś wybaczyć, więc myślę, że jej nie kocham i doprowadzam do rozstania, ale gdy do tego dochodzi oczekuję, że będzie o mnie walczyć, a jak tak się nie dzieje to boje się i odrazu chce pogodzenia i żeby wróciła i od czasu do czasu robie takie akcje, nie wiem czy to przez te dzieciństwo czy co, plus codziennie potrafię myśleć o tych sytuacjach z dzieciństwa i odgrywać w głowie te sceny, które widziałam i są realistyczne, wszystko zapamiętałam, chce się dowiedzieć czy cos jest nie tak i czy musze iść do psychologa.
TW. Samookaleczanie, brak poczucia jakiejkolwiek wartości, obwinianie się.
Mam problem ze sobą. Nie potrafie na siebie patrzeć w lustrze, czuje wielkie obrzydzenie do siebie. Bez makijażu mój wygląd mnie zawstydza. Za każdym razem kiedy ktoś mi robie zdjęcie z ukrycia, wychodzę beznadziejnie. Całokształt sie przekłada na moje życie. Rozpoczęłam samookaleczanie sie kilka miesięcy temu i nie mogę od tego uciec. Ciężko mi przez to uczęszczać do szkoły. Moja mama próbuje ze mną rozmawiać, ale czuję, że każda rozmowa z nią prowadzi donikąd. Czuje, że na nią nie zasługuję, bo nie daje sobie pomóc. Czuję, że nie zasługuję na jakiekolwiek zaspokajanie potrzeb. Za każdym razem wracam do domu to odrazu płaczę. Kiedyś zostałam obmacana przez takiego chłopaka i najgorsze jest to, że nie winie go, a siebie. Obwiniam sie bardzo dużo razy za rzeczy, za które nie powinnam sie obwiniać. Czy dam jakoś rade sama z tego wyjść?
Mam 27 lat i fobię społeczną. Trudne dzieciństwo. Fobia nasiliła się po urlopie wychowawczym.
Witam, mam 27 lat i fobię społeczną. Od czasów szkoły średniej zaczęłam zamykać się w sobie, bo czułam niechęć ze strony rówieśników, nie chcieli się ze mną kolegować itd. Byłam w toksycznym związku i po jego zakończeniu odżyłam i w tym okresie poznałam męża, lecz mój problem nie zniknął. Wyszłam z domu z brakiem poczucia własnej wartości, bo nie było tam ani grama szacunku i miłości, a zamiast tego przemoc psychiczna i bardziej nienawiść. Teraz od około 3 lat, odkąd wróciłam do "życia społecznego" po urlopie wychowawczym, wręcz boję się ludzi. Unikam nawet wychodzenia do sklepu i wysyłam meża, bo traktuję to jako niepotrzebny stres. Stresują mnie wszystkie sytuacje społeczne, nawet kontakty z rodziną, z czym wcześnej nie miałam problemu. Nie potrafię się już w ogóle uśmiechać, unikam kontaktu wzrokowego, gdy jestem wśród ludzi mam ochotę zapaść się pod ziemię. Powtarzam sobie w głowie, że jeśli chcę, aby ludzie odbierali mnie normalnie, to muszę zachowywać się normalnie, ale to rzecz jasna nie pomaga. Nie potrafię wyrażać emocji, nie śmieje się, mam nawet duży problem z tym, żeby głośniej coś powiedzieć. Stresuję się tak, że widać to na twarzy, cały czas mam poważny, a nawet skwaszony wyraz twarzy, a myślę, że wyglądam normalnie i nie potrafię nad tym zapanować. Chciałabym w końcu coś z tym zrobić, bo czuję się coraz gorzej. Coraz częściej myślę, że lepiej byłoby z tym wszystkim skończyć, tylko nie wiem czy powstrzymuje mnie to, że mam dziecko czy jakaś "nadzieja". Nie wiem czy powinnam udać się do psychiatry, bo nie wiem czy leki rozwiążą mój problem, a z kolei psychoterapia jest kosztowna i po prostu nie wiem czy mogłabym sobie na nią pozwolić. Proszę o rady.
Trauma z dzieciństwa mocno wpływa na moje aktualne życie
Dzień dobry. Chciałabym wyleczyć się z traumy z dzieciństwa, której jestem teraz świadoma. Chodzi o niedostępnego emocjonalnie ojca oraz liczne awantury w domu, zdrady, agresję jak i alkohol. Postawa matki jak i ojca nie była zdrowa. Matka mimo, że była ofiarą dawała obraz kobiety, ktora nie dba o własne granice. Trudno było z nimi wytrzymać. Ale jako dziecko mimo wszystko miałam dużo siły, jednak teraz mam problem w relacjach damsko-męskich, albo zakochuję się w mężczyznach niedostępnych w jakiś sposób (często pod wpływem stresu, albo innych niekorzystnych sytuacjach) , albo wchodzę w trudne związki, lub takie które z jakiś przyczyn nie mogą trwać, zawsze jakieś skomplikowane sytuacje są. Mam 33 lata, bardzo chce być w zdrowej relacji i założyć własną rodzinę. Jak sobie poradzić aby te dzieciństwo i te niezdrowe mechanizmy nie miały wpływu na mnie? Może nie kieruje mną miłość tylko trauma, a mi wydaje się że to uczucia? Jak rozróżnić mam prawdziwe uczucie od głębokiej traumy? Czy powinnam przy każdym stanie pobudzenia emocjonalnego zatrzymać się i zastanowić co mną kieruje? Nie wiem jak pracować nad tymi schematami, które prawdopodobnie mam w głowie aby nie miało to na mnie wpływu i aby związki w które wchodzę były zdrowe. Wiem, że świadomość tego to już jakiś plus i postęp, jednak nie wiem co dalej zrobić...