Left ArrowWstecz

Kryzys w małżeństwie - nie umiem funkcjonować przez stres, że stracę rodzinę.

Dzień dobry, piszę z problemem z relacji małżeńskiej, moje małżeństwo jest na rozpadzie, przez to ja nie potrafię myśleć, bo ciągle jestem w ciągłym stresie w głowie i nie potrafię być wyluzowaną, pewną siebie kobietą, matką i żoną. Nie potrafię odnaleźć siebie, bo ciągle jestem myślami, że lada chwila moje małżeństwo się rozpadnie i stracę rodzinę - córkę i męża .
Anna Szentak

Anna Szentak

Dzień dobry, jeżeli coś niepokojącego dzieje się w relacji między Panią a mężem z pewnością wywołuje to stres. Czy jest to sytuacja do naprawy, czy jest to czas rozstawania się? Może warto pójść razem porozmawiać z psychoterapeutą, o tym co się dzieje, co można ocalić, a z czym się zacząć rozstawać? Albo pójść samej. W trudnym momencie warto mieć wsparcie i ogląd sytuacji kogoś postronnego. Być może rozstanie się Pani z mężem i to może Panią przerażać, ponieważ jest Pani na tu i teraz. Trudno pewnie myśleć o sobie, jak będzie Pani żyła w przyszłości, choć można spróbować zarysować scenariusze. To może Panią trochę uspokoić. Być może nie utraci Pani relacji z rodziną, ale po prostu one zmienią się. Zachęcam do sięgnięcia po wsparcie psychoterapeuty, który pomoże Pani ogarnąć strach i wspólnie zastanowić się co dalej. Pozdrawiam

Anna Szentak

psychoterapeuta

1 rok temu

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?

Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!

Justyna Czerniawska (Karkus)

Justyna Czerniawska (Karkus)

Dzień dobry,

zastanawia mnie co jest powodem trudności w relacji małżeńskiej? Czy coś się wydarzyło, że pojawia się strach o rozpad małżeństwa, czy może po prostu pojawiają się natrętne myśli dotyczące zakończenia relacji? Jeżeli uciążliwych objawów jest dużo, zarówno tych fizycznych jak i psychicznych, i nie umie Pani sama poradzić sobie z nimi być może warto zaczerpnąć porady psychologa lub psychoterapeuty.

Pozdrawiam serdecznie,

Justyna Karkus - psycholog, psychoterapeuta 

1 rok temu
Joanna Łucka

Joanna Łucka

Dzień dobry, 

Pani Nikolu, rozumiem, że jest Pani ostatnio zestresowana i zmartwiona swoją sytuacją życiową. Zarówno Pani ogólne nastawienie i nastrój mają wpływ na związek, jak i związek ma wpływ na Pani funkcjonowanie. Przy wielu zadaniach i zmartwieniach taki układ może stworzyć obieg zamknięty, w którym zaczyna brakować świeżego powietrza. 

Tą metaforą chciałabym zachęcić Panią do zaczerpnięcia wsparcia w postaci konsultacji psychologicznej lub psychoterapeutycznej - jest to możliwe na NFZ (proszę poszukać tu:https://pacjent.gov.pl/artykul/psychoterapia lub tu:https://czp.org.pl/#mapa) , prywatnie np. umawiając się poprzez ten portal lub w formie jednorazowej darmowej wizyty, które oferowane są u niektórych specjalistów na tej stronie. 

Pozostanie w obawach, niepewności i poczuciu, że Pani dotychczasowa rzeczywistość ulega zmianom bez Pani realnego wpływu jest przykrym scenariuszem, któremu można spróbować zaradzić korzystając ze wsparcia psychologicznego. Historia i doświadczenie, jakie Pani opisuje, zdają się mieć wiele elementów i intymnych fragmentów, które nie sposób przedstawić w wiadomości i omówić na forum. Dlatego sądzę, że potrzebuje Pani spokojnego wysłuchania w czasie indywidualnego spotkania. 

Życzę Pani wszystkiego dobrego i ślę dużo sił! 
Pozdrawiam serdecznie
Joanna Łucka 
psycholożka 

1 rok temu
Klaudia Kalicka

Klaudia Kalicka

Dzień dobry, 

Jest Pani w kryzysie małżeńskim i to, czego Pani doświadcza to związane z tym objawy. 

Czy są Państwo zdecydowani na rozstanie? Jeśli oboje nie chcecie jeszcze kończyć relacji może warto rozważyć terapię małżeńską? 

Jeśli jednak, któraś ze stron decyduje się na rozstanie - należy to uszanować. Można wtedy skorzystać ze wsparcia indywidualnego, aby wesprzeć się w procesie rozstania i zmiany, nauczyć się żyć w nowej rzeczywistości. 

Jeśli mogę być jeszcze jakoś pomocna - pozostaję do dyspozycji. 

Pozdrawiam serdecznie

Klaudia Kalicka

1 rok temu
Agnieszka Wloka

Agnieszka Wloka

Dzień dobry

Pani Nikolu, napisała Pani o rozwodzie, a zaraz potem o tym, że nie ma Pani siły być żoną. Myślę sobie, że ma Pani duże zamieszanie w głowie - dobrze to posegregować. Dać sobie czas na troszkę medytacji, wyciszenia, czasu na przeanalizowanie zysków i strat z Waszego związku.

Jest Pani w trudnym momencie życia, więc przede wszystkim potrzeba AKCEPTACJI SIEBIE - jeśli czuje się Pani rozbita - trzeba odpocząć, odsunąć nieco obowiązki, może poprosić o wsparcie kogoś bliskiego w codziennych obowiązkach. 

Ja też serdecznie zapraszam do kontaktu i przerobienia tematu z psychologiem. 

1 rok temu
komunikacja w zwiazku

Darmowy test na jakość komunikacji w związku

Zobacz podobne

Zdradziłam męża. Mąż mi wybaczył, ale jego warunkiem było przyzwolenie na jego zdradę. Teraz mnie okłamuje. Co robić?
Jesteśmy razem 14, małżeństwem 10. Po 8 latach małżeństwa zdradziłam męża. Mieliśmy bardzo ciężko czas, rozwód był codziennym tematem z którego mąż nigdy nic sobie nie robił zawsze było to złóż pozew. Nie był to stały romans a 3 spotkania w ciągu pół roku bez konkretnego utrzymania relacji. W między czasie mąż miał wypadek i zaczęło i układać. Na po 2 latach przyznałam się do zdrady. Mąż wybaczył ale postawił warunek że on też musi mnie zdradzić. Miał dwie kobiety. Pomimo że powiedział że zakończył z nimi znajomość przyłapałam go na kłamstwie 3 razy. Przysięgał że już nic nie zrobi przeciwko mnie i kolejne kłamstwo. On nie wie że ja wiem. Nie wiem co zrobić. Kocham go i nie chcę go stracić ale nie umiem z nim żyć wiedząc że mnie klamie. Pomóżcie
Mąż twierdzi że ma depresję i obwinia mnie - jak mogę mu pomóc?

Witam. Mój mąż twierdzi, że ma depresję. Za swój stan obwinia mnie, bo ja nie słuchałam, bo ja to, bo ja tamto...Zdaje sobie sprawę, że nie jestem idealna, jestem w zaburzeniu lękowym nawracającym, miałam ciężkie dzieciństwo, on tak samo. Gdy u Niego w życiu pojawią się problemy, po prostu go to przerasta, wycofuje się z bliskości między nami, jest w tym stanie dla mnie niemiły. Nie wiem, jak z nim rozmawiać, nie chce podjąć leczenia

Relacja z mężczyzną, po przerwie kontakt niby jest, a niby nie. Gubię się w tym.
Dzień dobry, po raz pierwszy w życiu przechodzę przez podobne doświadczenia, bardzo będę wdzięczna za rzucenie światła na całą tą pokręconą sytuację. Bo nic w niej do niczego nie pasuje.. Na wakacjach we Włoszech poznałam przypadkiem Włocha, który okazał mi wiele zainteresowania i pomocy. Tak było od początku, jakby bez powodu. Najpierw jego zauroczenie, moje niedowierzanie, ale doszło do kolejnego spotkania po prawie pół roku kiedy pisał codziennie na dzień dobry, dobranoc i bardzo dbał o kontakt. Spotkanie cudowne. Na kolanach poprosił, bym została jego dziewczyną. Był wniebowzięty kiedy usłyszał "tak". Wiem, mężczyźni w Polsce mają inne standardy - chodzi tylko o szczere zadeklarowanie charakteru związku, które doceniłam, nie o romantyczne sceny, których u nas się nie praktykuje. Oczywiście od razu miał ochotę na seks, ale po moim nie, powiedział, że może czekać nawet rok. Nie trzymał rąk przy sobie, ale nie forsował też moich granic. Poprosił o kolejne spotkanie. Nastąpiło za 3 miesiące. Znów tak samo, próbował mnie zdobywać stuprocentową uwagą, dogadzaniem. Zaczęło mnie jednak martwić to, że kiedy przylatuję widujemy się tylko w jeden dzień weekendu, kiedy nie pracuje. Tak, to był mój wybór, żeby mieszkać w hotelu, bo przez te pierwsze dwie wizyty oferował mi pobyt w jego domu. Później już przyjął za standard, że sobie organizuję czas, a on ma go dla mnie w weekend. I tylko pytał, czy wynajęłam hotel, ale już nie proponował, żebym skorzystała z zaproszenia do domu. Mnie to już nie wystarczało, chciałam go widywać codziennie, spędzać z nim więcej czasu, poznawać. Fakt, ma pracę, która pochłania mu całe dnie, często też nocne dyżury. Ale sama świadomość, że on jest ciągle taki sam, bardzo szczery w swoich decyzjach, niezmienny w swoim podejściu do mnie, dawał mi przedziwną pewność, że to relacja wyjątkowa. Cały czas dbał też o kontakt. Nigdy nie pisałam pierwsza, tylko odpowiadałam. Pierwszych kilka dni razem spędziliśmy po roku. Miał urlop i widywaliśmy się codziennie. Nigdy nie nudziliśmy się ze sobą, to było jak takie małżeństwo od zawsze. Wtedy prosto z lotniska zabrał mnie na rodzinną imprezę. Przedstawił bliskim i przyjaciołom. Mimo że nie mówię po włosku, czułam się dobrze w tej rodzinie, a mój "fidanzato" (bo sam nazywał mnie fidanzatina") chwalił się mną i wszystkimi moimi atutami. Był też szarmancki i opiekuńczy. No i każda wizyta zakładała bliskość, choć nie godziłam się na seks. Wreszcie nie wytrzymał, zapytał "ile można czekać, potrzebuję cię" i bardziej z poczucia uczciwości niż z przekonania, raz pozwoliłam mu na przekroczenie moich granic. Nasza relacja trwała już wtedy rok. Nie było to to, czego chciał, ale się musiał zadowolić. Był raczej usatysfakcjonowany. Pożegnaliśmy się bardzo czule pod hotelem ostatniego dnia przed moim wylotem. I to był ostatni raz. Pisał jeszcze 2 miesiące, dzwonił również. Mówi po angielsku średnio, więc to była pewna trudność, ale nie zdawał się tym przejmować. Nawet jak tylko zadzwonił, by mi pomachać i dać wirtualnego całusa, było miło. Przy tej ostatniej wizycie u niego powiedziałam "kocham cię". Wtedy już wiedziałam, że to poważna sprawa. Kiedy to usłyszał, wydawał się zamyślony. Pisał jeszcze dwa miesiące i nagle przestał. Wtedy napisałam pierwsza, z pytaniem, czy wszystko w porządku. Nie odpisał. Po kilku dniach ponowiłam. Nie było odpowiedzi. Obiecałam, że przylecę za 3 miesiące. Tak się stało, miałam kupiony bilet. I odezwałam się będąc na miejscu. Zadzwonił natychmiast. Znów zaczął pisać. Przez trzy miesiące jak dawniej. Potem przeszłam osobistą tragedię. Odeszła najbliższa mi osoba. Był dla mnie ważnym wsparciem. Po kilku dniach znów milczał. Zabrało mi miesiąc, by się odezwać. I tak to trwa od tamtego czasu. To ja piszę pierwsza. Co jakiś czas, kilka dni, tydzień. On odpisuje natychmiast, albo wcale. Mimo moich trzech kolejnych wizyt w jego mieście, nie znalazł czasu, żeby się ze mną spotkać. Tak, bardzo otwarcie stawiał sprawę, stwierdzając, że chciałby bardzo, ale w weekend pracuje. Nie zrywa kontaktu, ale go nie inicjuje. A ponad wszystko, wydaje się ciągle taki sam. Serdeczny, zainteresowany moimi sprawami, tylko nieregularnie. Wiem, że dużo dla niego znaczyłam - słyszałam o małżeństwie, dzieciach, tak niby żartem, mimochodem. Teraz niby się mnie nie pozbywa - kiedy mam jakąś przykrość, problem, zaraz mnie podnosi na duchu dobrym słowem. Ale jeśli ja nie napiszę, on tego nie zrobi. O co w tym może chodzić? Minęło już ponad dwa lata. Zupełnie się gubię. Będę wdzięczna za wszelkie uwagi. Niestety, nie mogę o nim tak po prostu zapomnieć.
Po rozstaniu dziewczyna powiedziała, że może skontaktuje się ze mną za 2 miesiące.

Jak poradzić sobie z sytuacją, w której dziewczyna zerwała ze mną, chciałem zawalczyć, wydawało się, że jest nadzieja, ale pewnego dnia zniknęła bez słowa i odcięła się ode mnie, " ghostując mnie". 

Po ponad tygodniu udało mi się z nią skontaktować, powiedziała, że intuicja jej podpowiada, że nie ma szans, za bardzo ją zniechęciłem i jedyne co udało się uzyskać, gdy proponowałem rozmowę za tydzień lub dwa, to jej propozycja, że odezwie sie za 2 miesiące, pod warunkiem, że udam się do terapeuty. 

Jeżeli chodzi o powody rozstania to przekroczenie jej granic, co prawda nieświadomie, ale zawiniłem. Minął tydzień, wiec jeszcze przede mną prawie 2 miesiące. 

Jak sobie radzić z tym? Czy czekać? Zadręczam się, że może mi wybaczy, może zobaczy, że staram się rozumieć swoje błędy, a może wyjmę tę 2 miesiące z życia licząc na coś, a za 2 miesiące znów będę czuć się jak teraz, jakby świeżo po zakończeniu relacji. Czy to byłoby w porządku, gdybym spróbował się skomunikować z nią wcześniej?

Czy mój partner mnie zdradza? Jak radzić sobie z podejrzeniami w związku

Cześć, potrzebuję się wygadać i zapytać o zdanie. Jestem w związku od 8 lat. Mój partner twierdzi, że przechodzi kryzys, ale od dłuższego czasu spotyka się z dziewczyną, z którą współpracuje. Spędzają razem dużo czasu, a ja odkryłam, że ma jej zdjęcia na swoim dysku – także intymne. Doszło do tego, że znalazłam u niego jej leki i książki, które jej zamawia, a jego samego praktycznie nie ma w domu całymi dniami. Kiedy pytam, co się dzieje, słyszę, że to przeze mnie – bo „nie dawałam mu wsparcia i atencji”. Mówi też, że mam problem, bo wszystkiego się boję, że nawet mebli nie kupiliśmy razem na pół, bo się bałam. Wmawia mi, że jestem nienormalna. Zapomniałam wspomnieć, że przez cały nasz związek on praktycznie nie rozstaje się z telefonem, ciągle szuka atencji u innych kobiet – polubienia, nowe koleżanki, nowe kontakty, Instagram. Ja już nie wiem, jak mam się czuć. Czy naprawdę to ze mną jest coś nie tak? Czy jestem nienormalna, że boję się, że się nie odnajdę sama i że ciągle próbuję to wszystko ratować?

kryzys w związku

Kryzys w związku – jak go przetrwać i odbudować relację?

Twój związek w kryzysie? To naturalny etap, który może wzmocnić relację. Poznaj sprawdzone strategie i porady ekspertów, by skutecznie przez niego przejść i odbudować więź. Czytaj dalej!