Left ArrowWstecz
Dzień dobry straciłam pewność siebie od kiedy zaczęłam chorować.Zaczelo się to trzy lata temu kiedy posypał mi się staw kolanowy .I miałam już dwie operacje w wyniku której mam endoproteze prawego stawu kolanowego.Mam 46lat i od 1.5roku żyje z nowym stawem Nie potrafię siebie taką zaakceptować do końca,jestem na rencie,która się kończy i muszę szukać pracy.Lecz straciłam pewność siebie i wartość i ciężko mi z tym szukać pracy.Przed choroba pracowałam w handlu i byłam aktywna.Jestem też bezpłodna i nie mam dzieci co sprawiało mi zawsze ból.Mam partnera ,który ma dzieci z poprzednich związków lecz nie mieszkają one razem z nami.Jak odzyskać wiarę w siebie i znaleźć pracę.
Malwina Kruś-Pancerz

Malwina Kruś-Pancerz

Przeżycie choroby jest bardzo trudne, ma swoje etapy, które powinniśmy przejść aż do akceptacji. Jeśli zatrzymuje się Pani na pewnym etapie, który hamuje przed czuciem się dobrze warto skorzystać z pomocy specjalisty. Dodatkowo powrót na rynek pracy może być wyczerpujący i inne tematy, które mocno obciążają Pani nastrój. Zachęcam do skorzystania ze wsparcia. 

2 lata temu

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?

Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!

Katarzyna Waszak

Katarzyna Waszak

Dzień dobry! Przeżyła Pani trudne doświadczenia w swoim życiu. Częściowa utrata zdrowia pewnie wiąże się z przeżyciem straty, to tak jakby żałoba. W związku z tym może Pani towarzyszyć smutek, ale także złość i to jest normalne. Czytam, że problem z akceptacją siebie takiej, jaką Pani jest, pojawił się już wcześniej. Zachęcam do odkrywania swoich wartości, swojego piękna. Zmiana przekonań na swój temat, na pozytywne oczywiście, wyzwala automatycznie przyjemne uczucia. Zamiast powtarzać sobie np. ,,Nie da się mnie lubić", formułujemy nowe: ,,Da się mnie lubić", ,,Jestem wartościowa". Gdy nie patrzymy na świat przez ten negatywny filtr, inaczej interpretujemy doświadczenia. Zachęcam do zastanowienia się w jaki sposób dotychczas radziła sobie Pani z problemami? Co teraz okazałoby się przydatne? Proponuję wypisać osoby, które zaliczyłaby Pani do sieci wsparcia, aby móc porozmawiać, spotkać się, doświadczyć przyjęcia. Może warto skorzystać z psychoterapii, aby w bezpiecznej relacji mogła Pani spotkać się ze swoimi emocjami i ze sobą. 

Pozdrawiam serdecznie

2 lata temu

Zobacz podobne

Brak motywacji i odczuwania emocji - przyczyny.

Czemu odkąd pamiętam nie chce mi się nic robić, tylko leżeć i oglądać, np. seriale i tak dzień w dzień? Czasem odczuwam chęć wyjścia, ale na chwile i potem wolę wrócić do domu i leżeć. Nie pamiętam, żeby kiedykolwiek było inaczej, tak samo z motywacja nie mam na nic, i nie jest mi z tym źle i nie chce mi się szukać celu, nawet jeśli mnie przytłacza to, że nie ma sensu w życiu. Np. też mam dwie poprawki w sierpniu i muszę się uczyć, ale nie mam motywacji i wiem, że mogę nie zdać, ale nie czuję strachu, żadnego napięcia, czuję po prostu, że jak nie zdam to nie zdam i tyle, nie nauczę sie szybko, bo nie będę umiała na siłę, ale też nie przyciskam sie, bo mnie to nie obchodzi. Też np. często nie dbam o higienę, bo zapominam i leżę ciągle i jestem zmęczona cały czas, ale też nie czuje sie źle ani że chce zmienić coś. Mam też brak emocji, w takim sensie, że ich nie odczuwam, choć pewnie są we mnie, świadomie ich w ogóle nie czuję, tak samo lęki - ja mam reakcje w ciele, ale nie czuję ich ani nawet nie mam myśli lękowych/emocjonalnych. I nie mam potrzeby uzyskania pomocy czy zmian. Czemu tak jest? Mam 18 lat.

Co robić, gdy mąż kucharz zaniedbuje rodzinę z powodu pracy? Przewlekłe uczucie samotności i niezadowolenia w związku

Co mam robić??? Mąż ciągle pracuje, twierdząc, że ludzi nie ma do pracy jest kucharzem razem 20 lat wiecznie praca praca zaniedbuje dom dzieci mnie tylko zawsze rano wspólną kawę praca wieczorami sex spanie i tak w kółko. 

Dzieci nie widzą ojca, nie wiedzą co to wakacje, ja ciągle sama. Co mam robić, do męża nic nie dociera, potrafi powiedzieć co ja poradzę nie pasuje, znajdź sobie takiego, z którym będzie Ci lepiej. Jestem zmęczona takim związkiem, czuje się jakby wracał do hotelu, spać, sex, zjeść i pa. Na odległość pisze, ze tęskni, że kocha, pragnie. Z tego wszystkiego nawet sex nie zadawała mnie. Nigdzie nie wychodzimy jedynie z psem wokoło bloku.

Jak poradzić sobie z samotnością i poczuciem utknięcia na emigracji?

Dzień dobry. Mam problem ze swoimi emocjami. Od kilku lat mieszkam z rodziną za granicą. Emigracja była moim pomysłem, ponieważ chciałam coś zmienić w swoim życiu. Teraz mija piąty rok tutaj, a ja nadal nie mogę się odnaleźć. Czuję się tu bardzo samotna, a wszystko wokół wydaje się obce. Nie zbudowałam tutaj żadnych bliższych relacji, nie spotykam się z nikim po pracy, nie rozwijam się. Po prostu utknęłam. Każdego ranka toczę walkę sama ze sobą, żeby wstać z łóżka. Nienawidzę mojej pracy, a poza nią nie robię tu nic innego. Praca mojego męża zabiera mu cały czas. Kiedy już jest w domu, zasypia ze zmęczenia na kanapie. Moje dzieci odnalazły się tu lepiej, choć jeden z synów (przez początkowe trudności z akceptacją wśród nowych rówieśników) także stał się bardziej zamknięty w sobie. Jedynym plusem naszego wyjazdu jest to, że poprawiła nam się sytuacja materialna. To jest główny powód, dla którego mój mąż nie chce słyszeć o powrocie do Polski. Mówi, że tam będziemy zaczynać od zera. Fakt, będziemy musieli znaleźć nową pracę, ja będę musiała się przebranżowić, on prawdopodobnie też. Będziemy musieli mieszkać w gorszych warunkach, ponieważ w Polsce mamy malutkie mieszkanie. Jeśli chcielibyśmy kupić większe, to czeka nas kredyt. Mój mąż twierdzi, że żyję marzeniami, że na własne życzenie nie potrafię być szczęśliwa. A ja nie mam ochoty spędzić tutaj kolejnego roku życia. Czuję, że życie ucieka mi przez palce, że w Polsce mogłabym się wykształcić i rozwijać. Czuję się jak w klatce. Tutaj mamy dobre warunki i stabilną sytuację materialną, ale nic poza tym. Mam 37 lat i nie mam życia. W Polsce miałabym życie, ale nic poza tym nie jest pewne. Jestem potwornie zagubiona, nie wiem, co mam zrobić. Nie chcę zmarnować kolejnych lat życia na wegetacji w miejscu, którego nienawidzę.

Teść zachowuje się, jakbyśmy powinni go w całości utrzymywać, a ja zwyczajnie nie mam obecnie pieniędzy na dzieci. Mąż nie widzi w tym problemu, co jest absurdalne.
Mam pewien problem. Teść uważa, że jesteśmy "bogaci". Żyjemy razem, ale coraz więcej przez to daje nam opłat, co to on miał płacić oraz nie kupuje jedzenia, dodatkowo remontujemy jego dom. Niedawno się dowiedziałam, że teść poprosił męża, żebyśmy się sprowadzili i mu pomogli, bo on sobie nie radzi i to przypadkowo się dowiedziałam. Jak przeprowadzaliśmy się ja byłam na macierzyńskim, miało być tak jak u moich rodziców, a nawet lepiej tak mi mąż obiecywał. Wyszło tak, że teściowa nie ma wstępu do domu teścia, więc dziećmi się nie zajmie, a jej dom nie nadaje się do zajmowania nad małym dzieckiem. Teść jest super dziadkiem, ale nie na długo, bo to nasze dzieci, on swoje już wychował. Szkoła starszych nie ma świetlicy, więc po szkole nie mam ich z kim zostawić. Żyjemy z jednej wypłaty i zaczyna nam brakować. Po za oczami męża pożyczam od rodziców swoich, bo teść nagle potrafi wylecieć, że 2 miesiące temu miał coś opłacić i nagle nie opłacił np. Prąd. Ja obecnie nie pracuję, bo nie mam z kim zostawić najmłodszego, a jak nawet pójdzie już do przedszkola nikt nie chce mnie zatrudnić na 4 h dziennie. Mąż tylko nas utrzymuje. Zaczyna nam brakować na lekarzy i leki. Córka musi mieć aparat na zęby, ale to koszt ok 2000, ale nas nie stać nawet na zakupy 100 zł. Mąż nie widzi tego, a jak wspominam o tym jemu to uważa, że przesadzam, bo w końcu on dużo zarabia i to dziwne, że nam nie starcza. Ja mam już dość wolałabym wrócić do moich rodziców, tam mogliśmy odłożyć pieniądze, tam moja mama zostawała z dziećmi lub je odbierała z szkoły, bo ja pracowałam 8 h lub nawet miałam nadgodziny. Mąż tak jak tutaj i u moich rodziców pomagał w gospodarstwie rolnym po pracy, ale w zamian do domu szła wcześniej moja mama i pomagała mi przy dzieciach, abym mogła o każde zadbać i żeby nie miały problemów w nauce. Tutaj dzieci spadły na moje barki i tylko moje, wszystkie ich potrzeby oraz obowiązki z nimi związane. Mąż od 6:00 do 22:00 nie ma w domu. Czasem przychodzi wcześniej, ale jest tak zmęczony, że nic już w domu nie zrobi. Teraz mam wrażenie, że też potrzeby finansowe naszych dzieci spadają na moje barki, nie wiem czy ja więcej udźwignę sama.
Mam dość poważny problem (przynajmniej według mnie). Mam koleżankę
Witam Mam dość poważny problem (przynajmniej według mnie). Mam koleżankę (która ma chłopaka, nie wiem nawet ile czasu) w pracy, z którą od jakiegoś czasu mam nie najlepsze relacje, w sumie to sam je pogarszam. Sprawa wygląda tak, na początku nasze relacje były bardzo dobre typu kolega koleżanka. Zawsze przechodziła, zagadywała i uśmiechała się, gdy miała ciężka prace, a wszyscy wokół niej stali i rozmawiali, ja nie czułem oporu, żeby podejść i jej pomóc. Nawet z czasem zapytała się mnie o transport do pracy co 3 tyg, na co się zgodziłem, mówiła, że będzie z jeszcze jedną koleżanką. Podczas tego, jak je woziłem, zobaczyłem, że ona chce swoją koleżankę ze mną zeswatać. Jednak jej koleżanka mi się nie podoba, jest trochę nudnawa i nie umie zachęcić rozmowy. Po jakimś czasie dziewczyna, z którą miałem tak dobry kontakt zaczęła się dość dziwnie zachowywać, unikała mnie, gdy podchodziłem, żeby pogadać, uciekała panicznie od rozmowy. Pewnego dnia zaczęliśmy rozmawiać o świętach i powiedziałem jej, że chyba będę sam je spędzał, po czym ona mi wykrzyczała, żebym wypie**dalal do tej drugiej. Poczułem się potraktowany przedmiotowo i jak jakiś śmieć, nie wiedziałem, co o tym myśleć, nawet nie miałem odwagi do niej podejść, pogadać o tym, bo wiedziałem, że będzie unikać rozmowy itp. Pewnego dnia jeden z kolegów poszedł do niej zapytać się, czemu mnie tak traktuje czy mnie nie lubi, po czym ona podeszła do mnie i powiedziała, że nie jest zła i że nie jest obrażona, ale jej czyny mówiły co innego. Traktowała mnie najgorzej z wszystkich, nawet z osobami, z którymi się nie lubiła, zaczęła rozmawiać jak gdyby nigdy nic. Z czasem ludzie zaczęli widzieć, że coś jest nie tak i jak mnie pytali, to zacząłem im mówić, jak jest. Jednak z tego, co zauważyłem, to są bardziej po jej stronie. Nie wiem, co mam o tym myśleć i co dalej mam zrobić nawet zacząłem jej unikać całkowicie (co pewnie było błędem). Chciałbym z nią o tym porozmawiać, polepszyć nasze stosunki, bo jak by nie patrzyć to pracujemy razem, ale nie wiem, czy to ma sens, nawet zauważyłem, że ona się zachowuje tak, jak by nigdy nic się nie stało. Dodam, że mam 32 lata jestem typowym introwertykiem, nigdy do niej nie zarywałem, ani jej nic nie zrobiłem i takie typu akcje mnie po prostu wbijają w ziemie, myślę, że nawet mam depresje od tego.
Rozwój osobisty

Rozwój osobisty - jak skutecznie rozwijać siebie i osiągać cele

Chcesz skutecznie rozwijać siebie i osiągać cele? Poznaj kluczowe aspekty rozwoju osobistego, które pomogą Ci w realizacji Twoich ambicji. Dowiedz się, jak wykorzystać swój potencjał i stać się najlepszą wersją siebie!