
W marcu miałam problemy ze snem.
iza

Agnieszka Stetkiewicz-Lewandowicz
Dzień dobry,
najlepiej jeśli jak najszybciej skontaktuje się Pani ze swoim lekarzem i poinformuje o tych zmianach w swoim samopoczuciu. W przypadku leków antydepresyjnych ich działanie odczuwane jest po jakimś czasie (co Pani zauważyła), często substancja czynna czy dawka wymaga indywidualnego dopasowania dlatego niezbędna jest konsulatacja z lekarzem.
pozdrawiam
Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?
Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!

Lidia Kotarba
Dzień dobry,
są to wątpliwości, które należy skonsultować z Pani psychiatrą, może być potrzeba dostosowania dawki leku, zmiany leku, a może jeszcze innego działania. Nie należy zwlekać. Proszę wziąć pod uwagę także możliwość skorzystania z psychoterapii.
Pozdrawiam,
Lidia Kotarba

Katarzyna Waszak
Dzień dobry!
Warto skontaktować się z lekarzem psychiatrą i poinformować o sytuacji. Dobre rezultaty w leczeniu stanów lękowych, depresyjnych daje połączenie leczenia farmakologicznego z psychoterapią, w czasie której podjęłaby Pani pracę nad radzeniem sobie z lękiem, znalazła jego źródło. Istotne jest dostrzeżenie bodźca wyzwalającego, aby widziała Pani, kiedy może się pojawić i wówczas mogłaby Pani coś z tym zrobić, zatrzymać, aby tak szybko się nie rozprzestrzeniał, utrudniając funkcjonowanie. Powodzenia
Katarzyna Waszak

Dorota Kuffel
Witam serdecznie,
zdarza się, choć rzadko, że leki, które uprzednio znosiły objawy, przestają oddziaływać na neuroprzekaźnictwo w stopniu zadowalającym. Natomiast Pani zażywa je na tyle krótko, że nie szukałabym przyczyny w farmakoterapii, a w tym, co wydarza się w Pani na paziomie emocji i przeżyć. Nie jest tak, że leki muszą znieść wszystkie doznania całkowicie. Oprócz wsparcia farmakologicznego, ważny jest proces terapeutyczny, który pomoże Pani rozpoznać i zrozumieć swoje uczucia oraz potrzeby. Warto skonsultować zaistniałą sytuację z lekarzem psychiatrą, a także skorzystać z psychoterapii.
Pozdrawiam
Dorota Kuffel

Zobacz podobne
Przez ostatnie pół roku mam wrażenie, że nie jestem tą samą osobą, którą byłam wcześniej. Zauważyłam, że moje odbicie w lustrze czasami wydaje się patrzeć na mnie inaczej, jakby miało własne życie. W niektóre dni czuję, że to odbicie żyje własnym życiem i robi rzeczy, których ja nie robię. W innych dniach moje odbicie jest tak samo zdezorientowane, jak ja. Co może być przyczyną tego zjawiska i czy powinnam zasięgnąć porady psychiatry?
Dzień Dobry. Poniżej opiszę swoją sytuację, ponieważ bardzo długo się zastanawiałem czy dobrze zrobiłem.
Jestem z żoną 10 lat po ślubie, mamy 5-letniego synka. Jeszcze przed małżeństwem planowaliśmy wspólne życie. Pomysłem moim było na wynajęcie mieszkania i w przyszłości odłożenie na coś swojego, niezależnego. Cały problem zaczął się w momencie, kiedy teściowa weszła w temat. Mieszka w domu, gdzie było 2 dorosłych i 3 dzieci, dom 2 kondygnacyjny. Padło stwierdzenie, po co będziecie wynajmować, skoro góra cała będzie dla Was (2 pozostałych dzieci). Zgodziliśmy się i zrobiliśmy remont, bo jak mówiła to będzie Nasze. Temat tego nasze nie wyszedł ode mnie, a od testowej. Po paru latach nadal nic się nie działo z zapisami. A do tego zaraz po skończonym remoncie dokooptowała Nam swojego synka do jednego z pokoi. Mnie się to bardzo nie podobało, bo chcieliśmy być niezależni, a nie mieć kogoś za ścianą, który myje sobie gary w naszym nowym sprzęcie. Oczywiście jej się to nie spodobało i odpowiedź była, że u Nas się żyje wszyscy razem. Uspokoiłem się i żyliśmy dalej. Gdy mieliśmy fundusze ,chciałem kupić dla nas mieszkanie. Wtedy pojawił się kolejny temat, ponieważ chcemy odejść a tu cała góra dla Nas. Ona chciała zapisać, tylko ja nie chce. Zaczęło mnie na nowo ruszać emocjonalnie. Do tego doszły spadki po zmarłym teściu, które przed śmiercią obiecywał nam, jak i swojemu wnukowi. Dla mnie pewne deklaracje i życzenia przed śmiercią są nie do podważenia, nawet już razem z teściem zaczęliśmy procedury pod budowę domu i zapisy.
Po śmierci się wszystko zmieniło, pierwsze dążyła, żeby to spieniężyć. Na moje pytanie, jak to jest, że teść obiecywał dla wnuka. To nawet na to potrafiła odpowiedzieć, że "teścia już nie ma". Zapisać nie chciała, ale w tym czasie pojawił się temat mieszkania, bo znalazło się dobre. Była w kropce, bo nie chciała dać, a dalej twierdziła, że mamy cała kondygnacje. Czar goryczy przelały jej słowa, że a co będzie, jak ona grunt zapisze, a ja się będę chciał rozwieść. Powiedziałem dość, wyprowadzamy się. Obecnie Nadal mieszkamy w tym domu, ale teren jest zapisany na Nas i jesteśmy na etapie wykończenia domu. Straciłem do Niej szacunek, dlatego, że chciałem jej pomóc po śmierci teścia i drugiego szwagra. A nie to, że była do mnie murem to jeszcze żaliła się na lewo i prawo na Nasze sprawy. Teraz obecnie trochę się uspokoiło, lecz nie chce słyszeć, jak tam nam idzie w budowie, nigdy nie była zobaczyć, ma to gdzieś. Lecz nadal mam jakieś wewnętrzne poczucie czy zachowałem się w porządku?