Left ArrowWstecz

Czy picie alkoholu i palenie papierosów może zwiększać ryzyko zachorowania na zaburzenia psychiczne?

Dzień dobry, Czy picie alkoholu i palenie papierosów może zwiększać ryzyko zachorowania na zaburzenia psychiczne?
Anna Martyniuk-Białecka

Anna Martyniuk-Białecka

Witaj B.,

Odpowiem ulubionym sformułowaniem: to zależy :) Jakie picie? Jak często? W jakich ilościach? itp. w zakresie palenia.

Nadużywanie alkoholu jest pewną drogą do tego, że nasze zdrowie psychiczne na tym ucierpi.  Długotrwałe narażenie mózgu na toksyczne działanie etanolu grozi w trakcie intensywnego picia rozwojem np.: halucynozy alkoholowej – będącej typową psychozą wywołaną piciem, a jeśli ten czas się przedłuża również rozwojem innych zaburzeń. 

Najnowsze badania wskazują, że nawet niewielkie dawki alkoholu są kancerogenne. Regularne picie alkoholu i upijanie się w okresie dorastania upośledza kształtowanie struktur mózgowych i zakłóca ich prawidłowy rozwój. W dłuższej perspektywie może prowadzić do pogorszenia nastroju, stanów depresyjnych i lękowych, zwiększa ryzyko podjęcia prób samobójczych. Z jednej strony stany depresyjne czy lękowe mogą prowadzić do nadużywania alkoholu. Z drugiej – nadużywanie alkoholu może przyczyniać się do pogłębienia stanów depresyjnych. 

Palenie tytoniu często współwystępuje z zaburzeniami lękowymi i depresyjnymi. Ustalenie przyczynowości tego związku w oparciu o badania obserwacyjne jest szalenie trudne, gdyż współwystępują przy tym różne zmienne i czynniki zakłócające. Istnieją czynniki wspólne dla palenia, lęku i depresji, jak np. nadużywanie alkoholu, czynniki socjoekonomiczne, wykluczenie, niski stopień edukacji, które trudno w całości kontrolować w badaniu. Ewentualna przyczynowość może również działać w dwie strony: objawy depresji mogą wiązać się z wyższym prawdopodobieństwem rozpoczęcia palenia. A z kolei zaprzestanie palenia może w krótkim okresie czasu powodować nasilenie objawów. Trudno więc jednoznacznie odpowiedzieć na Twoje pytanie. Zachęcam do śledzenia badań naukowych w tym temacie. 

w zeszłym roku
Dorota Figarska

Dorota Figarska

Dzień dobry, nadużywanie substancji jak najbardziej może mieć wpływ na rozwój zaburzeń psychicznych. Alkohol działa depresyjnie na ośrodkowy układ nerwowy i sam w sobie może wywoływać różnorodne trudności emocjonalne/poznawcze/w relacjach społecznych. Jeśli dodatkowo występuje czynnik ryzyka, który predysponuje do pojawienia się danego zaburzenia psychicznego, to alkohol z pewnością zwiększa prawdopodobieństwo, że się ono rozwinie i będzie trudniejsze w  późniejszym leczeniu.

Pozdrawiam, Dorota Figarska 

w zeszłym roku
Justyna Czerniawska (Karkus)

Justyna Czerniawska (Karkus)

Dzień dobry,

picie alkoholu i palenie papierosów może wpływać na nasze zdrowie psychiczne. Nadmierne spożywanie wymienionych substancji może zwiększyć ryzyko wystąpienia depresji, czy różnych lęków. Jednak proszę pamiętać, że ta przyczynowość może działać w dwie strony. To znaczy, że zarówno zażywanie substancji psychoaktywnych może wpływać na wystąpienie trudności psychicznych ale również osoby z zaburzeniami mogą być bardziej podatne na zażywanie tych substancji.

Pozdrawiam serdecznie,

Justyna Karkus - psycholog, psychoterapeuta 

w zeszłym roku

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?

Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!

Dobierz psychologaArrowRight

Zobacz podobne

Dzień Dobry, Jak przepracować fakt, że zrobiło się komuś dużą przykrość (nie pomagając odpowiednio kiedy ta osoba potrzebowała tego typu pomocy). Od okresu, w którym ta pomoc powinna się pojawić minęło już ponad pół roku, wydaje mi się że interwencja w tym momencie nie przyniosłaby już dobrych skutków, ale bliska mi osoba wciąż ma poczucie opuszczenia w tym aspekcie. Z jednej strony wiem, że zmiana w tym aspekcie życia by jej pomogła, ale z drugiej nie czuję żebym byłx w stanie wpłynąć na tak szerokie zjawisko i wiele różnych osób. Czuję, że same przeprosiny nic nie dadzą, i jednocześnie gdy próbuje je sformułować to pojawia mi się w głowie lista wymówek (przecież jestem, pomagałxm wtedy tak jak to wydawało mi się, że będzie dobrze, itd), i próby przerzucenia odpowiedzialności na tą bliska osobę albo na innych ludzi. Warto dodać, że ta osoba kiedyś mi pośrednio pomogła właśnie w taki sposób w jaki ja nie pomogłam jej. Chciałxbym ostatecznie *coś* zrobić żeby wynagrodzić tej osobie jej stratę i odpowiednio zadośćuczynić (a co jeśli to tylko próba zagłuszenia wyrzutów sumienia i próba poczucia się lepiej a nie szczera chęć naprawy), ale ciężko mi przejść przez mój własny obraz siebie jako osoby zawsze wspierającej i pomagającej. Jak to przepracować, czym się kierować?
Uprawnienia psychoterapeutki - podstawowy kurs terapii. Jaką ma wiedzę i kompetencje?
Moja przyszła psychoterapeutka w swoim opisie w internecie ma napisane, że ukończyła kurs podstawowy terapii poznawczo-behawioralnej i że pracuje w nurcie integracyjnym (łączy myślenie systemowe i psychodynamiczne oraz wykorzystuje elementy terapii poznawczo-behawioralnej). Czy ten podstawowy kurs terapii poznawczo-behawioralnej daje jej podstawy, by skutecznie wykorzystywać elementy terapii poznawczo-behawioralnej? Czy takie oddziaływania mogą dać efekty?
Witam serdecznie, mam obawy co do sąsiadów
Witam serdecznie, mam obawy co do sąsiadów, ponieważ upatrzyli sobie moją córkę 3-latkę i chcą pokazać światu, że oni by byli lepszymi rodzicami. Ode mnie słyszała od sąsiada, jak mówił do córki, jak chciał ją zabrać do siebie, a córką nie chciał iść, że ja to nie jej mamą, tylko za ścianą jest mama, czyli jego żona. Co zrobić.
Jak psychoterapeuta_ka odbierze przypomnienie się - mam wrażenie, że mogłam jej umknąć. Czy to jest narzucanie się?
Mam bardzo głupie pytanie. Psychoterapeutka, u której chciałabym rozpocząć terapię już kilka miesięcy temu napisała mi, że ma przede mną na liście oczekujących 2 osoby. Minęło sporo czasu i zastanawiam się czy nie powinnam się jakoś przypomnieć, bo biorę pod uwagę, że mogłam jej jakoś umknąć. Jednak baaaardzo nie chcę się narzucać i martwię się tym, że takie przypomnienie się w jakiś sposób już przed terapią 'zepsuje relację’. Nie mam pojęcia jak sformułować takie pytanie, żeby nie brzmiało niegrzecznie. Poproszę o opinię jak Państwo odebrali by takie przypomnienie się.
Czy warto uśmiechać się na siłę? Jak wpływa to na samopoczucie i zdrowie psychiczne?

Czy warto często (nawet na siłę) się uśmiechać (np. przed lustrem lub po prostu w domu)? Słyszałem, że warto uśmiechać się, nawet jeśli nie chcę - czy to prawda ?

Czy psychoterapeuta może zgłosić przestępstwo (pobicie) popełnione na pacjencie (pełnoletnim)?
Czy psychoterapeuta może zgłosić przestępstwo (pobicie) popełnione na pacjencie (pełnoletnim)?
Opóźnione fazy snu - jak sobie z nimi poradzić?
Witam, mam zespół opóźnionej fazy snu i mam pytanie jak uregulować ten rytm dobowy. Nie mam problemu ze snem bo śpię dobrze przez 7-8 godzin z tym że zasypiam nie wcześniej niż 4:00 lub 5:00 nad ranem( dla mnie to godzina wieczorna a 10:00 rano to środek nocy). Nie mogę przez to znaleźć pracy i zastanawiam się co mógłbym sam z tym zrobić. Trwa to już około 4 miesięcy od kąd zwolniłem się z pracy i mam bardzo dużo czasu
Czy obecna terapia jest odpowiednio dobrana do moich potrzeb? Czuję się gorzej, usłyszałam też nieprzyjemny komentarz.
Dzień dobry, od paru miesięcy uczęszczam na terapię, chociaż przez ostatnie spotkania mam wrażenie, że jest gorzej niż przed nią. Czy możliwe, że to nurt jest nieodpowiedni? Czy nurt psychodynamiczny jest odpowiedni dla napadowego lęku?Rozmowa z samą terapeutką zawsze jest miła, lecz sam sposób odbywania się spotkań ostatnio zaczął mnie zastanawiać, mam wrażenie, że jak tylko jest lepiej to JEDYNY problem z jakim przyszłam na terapię jest nagle nieważny. I właśnie przez takie zmienianie tematu po ostatniej sesji czuję się gorzej niż przed nią. Sam lęk też się pogorszył, więc najpierw wspomniałam o tym, miałam poczucie, że mimo widocznego pogorszenia, nadal ten temat jest spychany podczas rozmowy, więc gdy już względnie o tym opowiedziałam, temat zmienił się na przykrą dla mnie sytuację, gdy osoba, którą darzyłam zaufaniem kompletnie je zepsuła, bo powiedziałam prawdę podczas rozmowy, a zostałam za nią tylko skrytykowana. Uznałam, że to wydarzenie mogło pogorszyć mój lęk, dlatego o tym powiedziałam, ale jedyne co w sumie usłyszałam, to, że mogłam tak nie mówić do tamtej osoby. No powiem szczerze, że po takiej dość niesłusznej krytyce niekomfortowo mi się nadal rozmawiało. No bo łatwo powiedzieć, że trzeba było tak nie mówić, ale wtedy było konieczne powiedzieć to do tamtej osoby. Teraz przez święta będę mieć przerwę od sesji, ale przyznam, że zastanawiam się nad tym czy skoro moje odczucia ostatnio są negatywne nie powinnam zmienić terapeuty? Wiadomo, proces leczenia lęków może być długi, ale gdy pogarsza się tak, że mam wrażenie jakbym w ogóle tam nie chodziła i nie dostawała jakiś konkretnych porad w sprawie lęku to zaczynam mieć wątpliwości czy to odpowiednia dla mnie terapia. Jest to pierwszy raz, gdy jestem na terapii, więc możliwe, że nieodpowiednio ją dobrałam do swoich potrzeb.
Mam obecnie problem w związku.
Dzień dobry. Zwracam się z prośbą o pomoc, a mianowicie też o jakieś wyjaśnienie, podpowiedź. Mam obecnie problem w związku. Od niecałych dwóch lat jestem związany z partnerką, z którą jest mi cudownie, nadmienię tylko, iż zawodowo jest psychologiem, psychoterapeutą (leczenie zaburzeń osobowości, zaburzenia lękowe, Borderline, Depresja) pracuje metodą psychoterapii psychodynamicznej. Oboje mamy po 40 lat także doświadczona moja Kochana Terapeutka. Jak się poznaliśmy to zaiskrzyło na momencie, od razu wyczułem, gdzie pracuje (psycholodzy nie są mi obcy, mam siostrę też psycholog). Ale wiadomo nie może być za łatwo w życiu to i tym razem też tak jest, mieszkamy od siebie 180 kilometrów. Jak się poznaliśmy, ja byłem świeżo po rozstaniu (około 6 miesięcy) z żoną, która mnie zostawiła. Ona również jest po przejściach tylko już jakiś czas temu. Oboje mamy dzieci i wszystko i niby ok. Od samego początku czułem się przy niej tak, jakbym znał ją od dawna i Ona również ze mną czuła podobnie. Problemy zaczęły się w momencie, jak moja była żona zmieniła się nie do poznania (chodzi o zachowanie, zmiana osobowości). Dzieci mieszkały z nią, bo wydawało mi się to po prostu normalne, jak człowiek się rozwodzi (nadmienię tylko, że nie z mojej winy pojawił się po prostu ktoś inny na jej drodze). Kontakt z dziećmi miałem cały czas, przychodziły do mnie, jak remontowałem nowe mieszkanie. Nie będę opowiadał dokładnie, co było dalej, powiem tylko tyle, iż dzieci mieszkają ze mną. Zmiana osobowości ich mamy była tak drastyczna, iż zaczęło dochodzić w starym domu do znęcania psychicznego nad starszym synem. Zabrałem go do siebie, a tak naprawdę to On sam prosił, żebym mu pomógł i zabrał stamtąd. Młodszy z kolei deklarował już wcześniej, że chce mieszkać ze mną. Ja nie miałem pojęcia, że przechodzą tam piekło, bo bali mi się powiedzieć, a widywaliśmy się praktycznie w tygodniu codziennie. Mam takie osobiste spostrzeżenie, że wszystko zaczęło między nami się delikatnie nie tyle, co psuć, ale paskudzić jak starszy syn się do mnie wprowadził. Już nie mogłem być na zawołanie, a z kolei Ona zaczęła nazywać to tak, że potrzebuje oparcia, stabilizacji, bo tak wygląda normalny związek, częste kłótnie właśnie przez to. No i dobrze wiemy, że wykład od psychologa to nie jest łatwa sprawa, bo to jest cała analiza sytuacji, problemów itd. Mi osobiście to w ogóle nie przeszkadza, ale wiadomo, że zaczęło się, że widzę tylko siebie, jestem skupiony na sobie, dzieciach i nie ma przestrzeni na związek. Mamy wspólny jakiś pomysł na życie, przeprowadzkę do niej, tylko na razie muszę zakończyć stary etap i Ona niestety nie wytrzymuje ciśnienia. Wiele mi pokazała, że czasami ma racje, bardzo często zarzuca mi, że nie czuje we mnie wsparcia, choć ja uważam inaczej. Robię, co mogę i jestem przy niej, jeśli tylko mogę. Staram się pomagać w każdej dziedzinie, w jakiej ma problem na tyle ile można. Tylko dla niej to za mało. W trakcie tych wszystkich kłopotów i żeby ratować swoje dzieci odpuściłem trochę firmę, co oczywiście się odbiło. Wiadomo wszystko, co przeszedłem do tej pory ze swoim rozwodem, też zostawiło ślad, psychicznie mnie to wykańcza, a problemów zaczęło przybywać. Pojawiły się długi w firmie i zacząłem mieć załamkę. Oczywiście mój osobisty psycholog wysłał mnie na terapie i do psychiatry, bo zaczęły się stany lękowo depresyjne. Impulsywność, jaką posiada, zaczęła doprowadzać do tego, że co jakiś czas rozstawaliśmy się (no może nie za moją zgodą) tylko po prostu cały czas jest brak stabilności w związku, Ona potrzebuje oparcia na co dzień. Wzajemna miłość nas utrzymuje w tych kłótniach. Ja po drodze miałem parę razy tzw. zjazd depresyjny (spałem 2-3 dni). Problemy, jakie mi się pojawiły, zaczęły mnie dobijać i zacząłem być nerwowy, czasami nieprzyjemny. Najbardziej dotknęły mnie problemy finansowe, o których nie chciałem z Nią rozmawiać, bo sprawiało mi to wielką trudność i taki wstyd, brak poczucia męskości, czego nie może zrozumieć. Bo podejście psychologa rozmowa jest najważniejsza w związku, zgodzę się, ale dla mnie to było takie upokarzające, że mam kłopoty finansowe i ma jeszcze opowiadać o nich swojej Kochanej Kobiecie. Może tak trzeba było zrobić, ale nie umiałem. Kłótnie, jakie powstawały były zarzucane w moją stronę, bo najładniejszy psychologiczny zwrot mój ulubiony "to jak się wczoraj zachowałem i co Ci powiedziałam w złości, to jest reakcja na to, jak się ostatnio zachowujesz w stosunku do mnie i taki ma na mnie wpływ". I to też wiem, jak nazwać, bo żyje z psychologiem "Projekcja". Ale to nie działa tak, jak mi się wydaje, ponieważ ja robię coś źle i jest wykład jak w gabinecie, a Ona jak to zrobi to samo, po jakimś czasie to nie przyzna mi racji, tylko skuteczna technika wyszkolona przez wiele lat "to nie jest to samo bo...." Proszę, aby nikt nie zrozumiał mnie źle, że pokazuje obraz psychologa w jakimś złym świetle. Moja siostra psycholog robi to samo, nie dać dojść do słowa, a gadać. Wszystkich psychologów, jakich znam są gadułami, z ADHD, nie usiedzą na miejscu, w towarzystwie lubiani, ale życie prywatne niestety rozwalone. Pomagają innym, tylko nie wiem, czemu nie chcą widzieć swoich błędów, że też popełniają przecież to normalne, bo są tylko ludźmi. Ja oczywiście nie jestem święty, przyznaje, że często widzi to, czego nie widzą inni i ma racje. Potrafi na momencie po rozmowie z nową osobą zanalizować ja i się praktycznie nie myli. Psychologiem nie zostaje byle kto, to tego trzeba się nadawać i trochę tych szkół skończyć. Ja również chodziłem na terapię, po jakimś czasie przerwałem, ale nie dlatego, że stwierdziłem, że już ok. Absolutnie widzę, że mam problem, bo tak się nie zachowywałem, często mam kryzysy, bo tych kłopotów zebrało się masę. Przerwałem, bo nie miałem za co chodzić po prostu, a Jej wstydziłem się do tego przyznać. Facet traci poczucie męskości, jak ma takie problemy, że czasami musiałem coś wymyślić, bo nie miałem za co do niej jechać i to mnie dobijało. Walczy ze mną o te rozmowy, a ja z kolei nie jestem w tym łatwy, bo uważam, że nie chcę jej martwić swoimi problemami, i słyszę, że nie nadaje się do związku, bo w byciu razem o problemach się rozmawia. Proszę ją często, żeby z nas nie rezygnowała i wytrzymała jeszcze trochę, co prawda do tej jej złości czasami dokładam, ja jak potrafię właśnie położyć się i przespać dwa dni, bo to jest taka ucieczka od problemów dla mnie, a wiem, że mam problem i jestem chory. Chodzę również do psychiatry, bo mój osobisty terapeuta mi nie odpuszcza i może dobrze czasami przeciągam wizyty, bo nie mam kasy. Walczymy ze sobą o to ostatnio strasznie, Ona chce, żebym regularnie się leczył (ja o tym wiem, ale za co?) i powstają kłótnie. Złości się często przeze mnie, bo mam jeszcze niezamkniętą przeszłość. Co chwilę słyszę, że jej nie wspieram w trudnych dla niej chwilach (co uważam, że przesadza), bo gdy miała badanie rezonansem głowy i było podejrzenie, byłem ciągle z nią i wspierałem, w tygodniu telefonicznie, w weekendy przy niej, czy jak dzieci chorowały, tylko Ona na momencie zapomina i widzi tylko tę chwilę, o którą się kłócimy i tamtych nie pamięta. Też ją proszę, żeby mi pomogła swoją obecnością przy moim problemie to słyszę, że nie może mnie niańczyć, co mnie boli. Wiele we mnie na pewno wyćwiczyła i pokazała, że można inaczej. Ostatnio wróciłem na terapie (nie koniecznie finansowo jest już ok, ale już niedługo) zrobiłem to Dla niej, bo ja Kocham i nie chce, żeby przeze mnie cierpiała. Z terapeutką oczywiście doszedłem do decyzji jednej, że ma racje co do bycia w związku i rozmowy o problemach a dokładnie moich długach (bo nie chciałem powiedzieć dokładnie ile). Przełamałem się i w ten weekend powiedziałem wszystko, bo wiem, że tego oczekiwała i wiele mnie to kosztowało wewnętrznie, żeby powiedzieć kobiecie, z którą się jest, ile ma się długu przez ostatnie sytuacje. Wszystko było ok, ale w poniedziałek miałem swoje dwa dni. Rozmowa była ciężka, przeprosiłem, nie wiem, czemu tak wyszło, bo nic na to nie wskazywało w ostatnich dniach, że może mi się przytrafić, próbowałem załagodzić. Na drugi dzień oznajmiła, że mam się ogarnąć, uporządkować swoje życie i zdrowie i wtedy do niej się odezwać, bo ona na tym etapie nie chce tego kontynuować. Prosiłem, żeby mi pomogła, bo wiem, że mam problem, to usłyszałem, że Ona więcej pomóc mi nie może i mam się wyleczyć i dopiero skontaktować. Na sam koniec powiem tak nie gadamy około trzech dni, a ja czuje się strasznie, jeszcze nikt mnie tak nie potraktował zimno, jeśli chodzi o osoby, które się Kocha, jest mi bardzo przykro, jak mnie potraktowała na koniec, bo nie byłem w barze z kolegami, tylko ona wie, z czym jest problem i mnie zostawi w chorobie. Ja jak miała gorączkę i nie przyjechałem w sobotę tylko w niedziele, musiałem słuchać, że nie dbam o nią, bo jest sama w takim stanie. A najbardziej czuje się zdeptany, że parę dni wcześniej przełamałem wszystko w sobie i powiedziałem o szczegółach swoich problemów finansowych i nie wiem czemu, mam jakieś przeczucie, że to mogło być główną przyczyną jej decyzji, bankrut u boku. Zastanawiam się tylko właśnie nad jednym, że osoba, którą Kocham, prowadzi terapię, pomaga ludziom, zostawia mnie w chorobie i problemach i każę zadzwonić, jak się z tym uporam. O co tu chodzi??? To jakaś nowa technika w psychologii???? Proszę przeczytajcie to chociaż i spójrzcie na to jakoś i pomóżcie. Ja nie chcę, żeby ktoś myślał, że oczekuje, że macie zjechać psychoterapeutkę, nie, pomóżcie mi zrozumieć, co ja robię aż tak źle, że Kochająca osoba opuszcza Cię w momencie, gdzie jej potrzebujesz. Dziękuję.
Trudności z mężem, proszę o pomoc. Jest nadmiernie czujny, chce wszystko dokładnie wiedzieć, boi się.
Witam, piszę nie w swojej sprawie, lecz w sprawie męża, ale też mnie to dotyczy. Chciałabym uzyskać odpowiedź, co to może być? Zachowanie mojego męża polega na tym, że obchodzi go to, co robią inni, np. idzie ktoś ulicą pyta mnie kto to ? I co ten ktoś robi ( a jest to zupełnie obca osoba ) lub jedzie samochód i pyta mnie, gdzie skręcił czy do kogoś do domu lub pyta, dlaczego się zatrzymał ( jeśli zatrzymuje się pod naszym domem na ulicy, żeby np. skręcić ) upewnia się pytając mnie czy zablokował telefon. Boi się wykonywania jakichkolwiek przelewów, gdy wylogowuje się z jakiegoś portalu, pyta się czy na pewno się wylogował. Gdy pytam go o zdanie, co się dzieje, odpowiada, że nie jest pewny siebie a to chyba nie na tym polega. Jest to męczące a on nie chce nic z tym zrobić, muszę mu opowiadać, do kogo dokładnie wjechał samochód i po kilka razy wypytuje o to samo. Proszę o jakąkolwiek odpowiedź, jestem bezradna, a chciałabym mu pomóc. Gdy odpowiem źle, staje się nerwowy, ja przez to też zaczynam wariować, ponieważ za każdym razem, gdy o coś zapyta denerwuję się. Proszę o pomoc, dziękuje.
Co mam zrobić, nie mam żadnego wsparcia
Co mam zrobić, nie mam żadnego wsparcia. Mam męża dziecko, 3 siostry i rodziców. Mieszkam z mężem u moich rodziców. On nie może na nich patrzeć, ciągle mi wypomina, że ja chciałam z nimi mieszkać. Rodzice niby wszystko jest ok, a tak naprawdę to obgadują nas, że wszystko słyszę, przykro mi, bo nie mam komu się wyżalić czy nawet porozmawiać o swoich problemach. Siostry mają swoje rodziny i odzywamy się tylko od święta. Jestem taka samotna. Żyć mi się niechce, męczę się, ale mam dziecko i niechce go skrzywdzić swoją śmiercią. Nic już dla mnie nie ma sensu, robię tylko to, co muszę. Uśmiecham się i udaje, że wszystko jest ok, a tak naprawdę ukrywam w sobie wielki ból. Czy gdym udała się na terapię to czy to coś zmieni. Nie wiem, gdzie leży mój problem, czy to coś z czasy dzieciństwa czy może mój mąż jest moim problemem. Wiem, że to chore, bo kocham go, a jednocześnie nienawidzę za krzywdy, które mi zrobił, a ja z nim trwam, ale to może we mnie jest jakiś problem, z którym nie umiem sobie poradzić i to on jest przyczyną takie życia, jakie mam. Już od dłuższego czasu zastanawiam się nad wizyta u psychologa, ale wstydzę się i nie wiem, czy będę potrafiła się wygadać komuś w oczy. Proszę o odpowiedź.
Dla kogo będzie najlepsza terapia schematu?
Dla kogo będzie najlepsza terapia schematu?
Niezrozumienie ze strony terapeutki - boję się mówić o swoich uczuciach.

Witam,

od miesiąca uczestniczę w terapii na dziennym oddziale leków i nerwów. Omawialiśmy mój problem, który bardzo mnie porusza. Jedna z terapeutek powiedziała, że chce do niego powrócić w kolejnym tygodniu. Kiedy nadszedł ten czas i zaczęliśmy nad nim pracować, druga powiedziała, że ma dość o tym rozmawiać.

Moje pytanie brzmi, czy jej zachowanie to metoda terapii? 

Nie ukrywam, że zadziałało na mnie to bardzo źle i boję się teraz mówić o czymkolwiek.

Witam Wydaje mi się że powinienem iść na terapię, ale jest jedną prxeszkoda... Finansowa, niestac mnie wydać lekko miesięcznie min 400 zł. Gdzie szukać pomocy (nie przez te linie zaufania, bo jakoś przez telefon nie potrafię).
Czy wizyty online u psychiatry są tak samo skuteczne, jak stacjonarne?
Czy wizyty u psychiatry w formie teleporad są tak samo skuteczne jak te odbywające się stacjonarnie? Ja będę miała teleporady u psychiatry, pierwsze dwie wizyty odbędą się stacjonarnie, a reszta już w formie teleporad, bo nie mam jak dojeżdżać
Co jeśli pójdę do psychologa pierwszy raz i nie będę wiedzieć, co powiedzieć (co jeśli się popłaczę)?
Dzień dobry. Co jeśli pójdę do psychologa pierwszy raz i nie będę wiedzieć, co powiedzieć (co jeśli się popłaczę)?
Stronniczość terapeuty w terapii par - Czy terapeuta może mocno sugerować działania?

Dzień dobry. 

Z góry będę wdzięczna za pomoc, choć jestem świadoma, że mogę nie dostać odpowiedzi. Chodzę z mężem na terapię par. 

Od trzech poprzednich sesji mam wrażenie, że terapeutka jest stronnicza. Zwróciłam uwagę, że nie czuję się równo traktowana z mężem, że terapeutka jakby ma sojusz z moim mężem i uwaga jest przeważnie na mnie w większości zwrócona, na moją pracę. Na moje zwrócenie uwagi terapeutka stwierdziła, że ona ma swoją wiedzę i że jest w tym miejscu, w którym jest i że ja teraz jakbym powiedziała, że jak ma terapię prowadzić. 

Stwierdziła, że wie, jak prowadzić terapię, a mąż umie z nią współpracować, a ja upieram się przy swoim. 

Czy terapeuta może np. stwierdzić, że intercyza jest dobrym pomysłem, że mąż myśli zdroworozsądkowo, przytoczyć sytuację pary, gdzie brak intercyzy był błędem? 

Jakby czuję się bardzo zmieszana i trochę olana. 

Z góry dziękuję za odpowiedź.

Nie chcę powiedzieć o tym, że czuję się gorzej, mam myśli samobójcze. Czy to wpłynie na sposób leczenia?
Mam pytanie, jeśli mam stwierdzoną depresję oraz stany lękowe i rozpocząłem leczenie- mam 13 lat- czy jeśli nie wspomnę, że czuję się coraz gorzej z każdym tygodniem i mam myśli samobójcze, to czy jakoś to może wpłynąć na leczenie?
Bezsenność, modyfikacja leków nie pomogła. Nie wiem, co mam robić?
Dzień dobry od marca mam problem ze zaśnięciem, usypiam dopiero nad ranem .Byłam u lekarza rodzinnego i zrobiła mi badania i dała leki .Wyniki były dobre a leki pomagały, ale po dwóch miesiącach przestały pomagać, a więc ponownie byłam u lekarza i dostałam inne leki, biorę je już dwa tygodnie i znowu nie mogę spać, już nie wiem co mam z tym zrobić, proszę mi doradzić co mam robić?
Jak rozpoznać dobrego terapeutę?
Po czym poznać że trafiliśmy na dobrego terapeutę ?