Czy picie alkoholu i palenie papierosów może zwiększać ryzyko zachorowania na zaburzenia psychiczne?
B.

Anna Martyniuk-Białecka
Witaj B.,
Odpowiem ulubionym sformułowaniem: to zależy :) Jakie picie? Jak często? W jakich ilościach? itp. w zakresie palenia.
Nadużywanie alkoholu jest pewną drogą do tego, że nasze zdrowie psychiczne na tym ucierpi. Długotrwałe narażenie mózgu na toksyczne działanie etanolu grozi w trakcie intensywnego picia rozwojem np.: halucynozy alkoholowej – będącej typową psychozą wywołaną piciem, a jeśli ten czas się przedłuża również rozwojem innych zaburzeń.
Najnowsze badania wskazują, że nawet niewielkie dawki alkoholu są kancerogenne. Regularne picie alkoholu i upijanie się w okresie dorastania upośledza kształtowanie struktur mózgowych i zakłóca ich prawidłowy rozwój. W dłuższej perspektywie może prowadzić do pogorszenia nastroju, stanów depresyjnych i lękowych, zwiększa ryzyko podjęcia prób samobójczych. Z jednej strony stany depresyjne czy lękowe mogą prowadzić do nadużywania alkoholu. Z drugiej – nadużywanie alkoholu może przyczyniać się do pogłębienia stanów depresyjnych.
Palenie tytoniu często współwystępuje z zaburzeniami lękowymi i depresyjnymi. Ustalenie przyczynowości tego związku w oparciu o badania obserwacyjne jest szalenie trudne, gdyż współwystępują przy tym różne zmienne i czynniki zakłócające. Istnieją czynniki wspólne dla palenia, lęku i depresji, jak np. nadużywanie alkoholu, czynniki socjoekonomiczne, wykluczenie, niski stopień edukacji, które trudno w całości kontrolować w badaniu. Ewentualna przyczynowość może również działać w dwie strony: objawy depresji mogą wiązać się z wyższym prawdopodobieństwem rozpoczęcia palenia. A z kolei zaprzestanie palenia może w krótkim okresie czasu powodować nasilenie objawów. Trudno więc jednoznacznie odpowiedzieć na Twoje pytanie. Zachęcam do śledzenia badań naukowych w tym temacie.

Dorota Figarska
Dzień dobry, nadużywanie substancji jak najbardziej może mieć wpływ na rozwój zaburzeń psychicznych. Alkohol działa depresyjnie na ośrodkowy układ nerwowy i sam w sobie może wywoływać różnorodne trudności emocjonalne/poznawcze/w relacjach społecznych. Jeśli dodatkowo występuje czynnik ryzyka, który predysponuje do pojawienia się danego zaburzenia psychicznego, to alkohol z pewnością zwiększa prawdopodobieństwo, że się ono rozwinie i będzie trudniejsze w późniejszym leczeniu.
Pozdrawiam, Dorota Figarska

Justyna Czerniawska (Karkus)
Dzień dobry,
picie alkoholu i palenie papierosów może wpływać na nasze zdrowie psychiczne. Nadmierne spożywanie wymienionych substancji może zwiększyć ryzyko wystąpienia depresji, czy różnych lęków. Jednak proszę pamiętać, że ta przyczynowość może działać w dwie strony. To znaczy, że zarówno zażywanie substancji psychoaktywnych może wpływać na wystąpienie trudności psychicznych ale również osoby z zaburzeniami mogą być bardziej podatne na zażywanie tych substancji.
Pozdrawiam serdecznie,
Justyna Karkus - psycholog, psychoterapeuta

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?
Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!
Dobierz psychologaZobacz podobne
Brzydze się ludzi starych, którzy śmierdzą. Uważam, że zależy to od higieny, bo zadbani mi nie przeszkadzają. Ten starczy smród napawa mnie wstretem i pogardą. Poza tym poznałam kiedyś fajnego mężczyznę, który miał 40 lat i okazał się brudasem. Myślałam, że to wyjątek i jest po pracy, ale gdy któregoś dnia próbował mnie pocałować, to myślałam, że zwymiotuje od odoru (zwłaszcza z ust). Raz się z nim całowałam i potem w domu rozpłakałam, gdy poczułam cuchnące coś na ramieniu po pocałunku. Zaczęłam niedawno pomagać sąsiadce starszej, no i jak zaczyna mnie dotykać w kuchni za ręke, to zaczęłam się wnerwiac. Nie lubię, jak przybliża się do mnie. Obrzydza mi jak gotuje (nie tylko ona) i jak wrzuca okrojone części z mięsa na koniec mi do garnka, a nie do kubla. Kiedy coś zlizuje, palcem zbiera i liże skapnięty sos z blatu itd., czy gotuje stare warzywa. Robię o co prosi i jestem w dobrych relacjach, ale jeszcze trochę a zwymiotuje. Mdli mnie widok oszczędzania na jedzeniu i gotowanie, pt. "Bo szkoda wyrzucić". Stare garnki źle mi się kojarzą, z syfem. Gdy ktoś stary częstuje mnie herbata u siebie w kubku lub zrobionym jedzeniem chce się ewakuować. Czuje syf i myślę jaką gąbką ta osoba myła ta szklankę...
Proszę powiedzieć, czy jest to przesada? Potrafię odmówić i stawiać granice, ale nikt nie brzydzi się tak, jak ja takich rzeczy. Nie sądzę, że ma to związek z dzieciństwem, ale fakt - całowanie na siłę śmierdzącej babci było dla mnie przekroczeniem granic. Matka mnie zmuszała, żeby tulić się i witać, a zawsze miała obślizgłe usta i tłuste od oleju w kuchni. Nie wiem, co się ze mną dzieje. Mam 41 lat
Dlaczego bardzo wielu, jeśli nie wszyscy terapeuci, próbuje pomóc "słodząc" pacjentom? Nie jest to klasyczna manipulacja, bo manipulacja ma na celu zaszkodzenie pacjentowi - ale jeśli pacjent nie ma odpowiednio wysokich umiejętności społecznych, może mu to zaszkodzić, ponieważ odbierze zachowanie takiego specjalisty literalnie.
Przykładowo, ja przez znaczną większość życia, gdy słyszałam od wszelkich specjalistów, że jestem "niezwykle piękną, wspaniałą i inteligentną osobą", to tak naprawdę te osoby nie myślały tak naprawdę, ale chciały, żebym poczuła się lepiej. Ja jednak nie miałam wówczas wystarczających umiejętności społecznych, aby rozpoznać "słodzenie" i rozumiałam ich słowa LITERALNIE i rzeczywiście tak zaczynałam o sobie myśleć i stawiałam sobie poprzeczkę niezwykle wysoko - i ponosiłam sromotne porażki. Jednak te osoby - uważają wszystkich ludzi za niezwykle inteligentnych, więc tak naprawdę jest to dla nich standard, żeby każdemu mówić, że jest inteligentny, niebywale piękny, itd.
Ja postrzegam rzeczywistość w taki sposób - według wszelkich naukowych danych, znaczna większość społeczeństwa znajduje się gdzieś pośrodku, jeśli chodzi o każdą cechę. Najwięcej z nas jest średnio inteligentnych, średnio pięknych, o średnim wzroście itd. Dla mnie inteligentny oznacza więc "należący do mniejszości, będący znacznie powyżej średniej populacji". Dla psychologów i psychoterapeutów oznacza to natomiast: "każdy człowiek, który nie ma upośledzenia umysłowego". Jednak mówienie, że to, iż ktoś nie ma upośledzenie umysłowego, jest dowodem na jego inteligencję, to tak jakby powiedzieć komuś: "jeśli nie masz 100 cm wzrostu, masz choćby 101, to znaczy, że jesteś wybitnie wysoki, gratuluję Ci". Nie , tak nie jest. To jest pełne spektrum, od osób skrajnie niskich - niskich - przeciętnych (których jest najwięcej) - wysokich - bardzo wysokich - ekstremalnie wysokich (których jest niezwykle mało). Mam wrażenie, że mówię o rzeczach oczywistych. Może po prostu nie rozumiem pewnych konwencji społecznych - dziś może po prostu jest taki "trend", że w dobrym tonie jest mówienie każdemu, że jest niezwykle wybitny, żeby ta osoba poczuła się lepiej, myśląc o sobie - a a niekoniecznie dlatego, że tak naprawdę jest. Może po prostu nie wyłapuję pewnych subtelnych niuansów komunikacji międzyludzkiej. Czy rozumieją Państwo, o czym piszę?