Left ArrowWstecz

Przeszliśmy z partnerem przez trudny okres, zachowywaliśmy się wobec siebie jak przeciwieństwa. Teraz pracuję nad polepszeniem relacji, ale on chyba boi się i się odsunął?

Witam. Z moim partnerem byliśmy razem dwa lata. To był burzliwy związek. Mój partner był bardzo mocno zaangażowany emocjonalnie, pewny, budował plany, codziennie mówił do mnie czułe słowa, całował, mówił, że mnie kocha, podkreślał ile znaczę dla niego, itp. Niestety ja byłam odwrotnością, ciągle afery i zakazy, sprawdzanie, brak zaufania, humory, dużo negatywów, ale ostatnie pół roku to on przeszedł w moją motywację a ja w jego. Niestety, jak mi powiedział, on już miał dość a ja zaczęłam się starać za późno. Po tym czasie (równo 2 lata) on mnie zostawił. Ja starałam się utrzymywać z nim kontakt i takim sposobem znów po 2 miesiącach nie bycia razem i nie spotykania się, zaczęliśmy się znów spotykać. Spotykamy się tak już 2,5 miesiąca i stwierdziliśmy, że znów jesteśmy razem, nazywamy siebie parą, chłopak i dziewczyna. Niestety on ciągle miewa różne dni, przez 1,5 miesiąca mówił do mnie kochanie, słońce nie tak często, ale czasami, nawet potrafił powiedzieć, że mnie kocha. Natomiast od 2 tygodni znów zaczął się „odsuwać emocjonalnie” nie mówi kochanie, już prawie wcale, tylko ja mówię kocham cię, on oczywiście odpowiada mi tym samym, ale nie mówi tego pierwszy. Jak pytam czemu, dlaczego odpowiada mi „daj temu czas”, ale nawet sam nie pisze do mnie, tylko ja codziennie zaczynam rozmowę. Podkreślę, że mieszkamy razem. Nie wiem za bardzo, co mam zrobić, żeby wydobyć z niego tę stronę, którą miał przed zerwaniem, żeby pomóc mu wydobyć większe chęci do zbudowania naszego lepszego związku razem. Nie chcę tutaj niczego wymuszać, ale widzę, że on po prostu żyje ze mną, zasypia ze mną przytulając mnie codziennie, ale chyba jakby się boi? Że znów zostanie zraniony i przez to ten „dystans”? Nie wiem jak to rozumieć i jak wrócić do tego, jaki był? Jak mu pomóc znów się tak bardzo zaangażować? Coś mogę zrobić? Bo nie chcę go stracić.
Magdalena Samulik

Magdalena Samulik

Witam,

Prawdopodobnym jest, że Pani przeczucia istnieją realnie - partner może czuć się niepewnie, sam nie wiedzieć jak się odnaleźć w zaistniałej sytuacji. Obawy zarówno z jego strony, jak i Pani są czymś normalnym. Partner był zraniony, dlatego może podchodzić nieufnie do sytuacji, obawiać się ponownego zaangażowania. Warto dać przestrzeń, którą partner jeszcze potrzebuje, a jednocześnie delikatnie sygnalizować otwartość na rozmowę, bliskość. Zaufanie odbudowywuje się powoli. Drobne gesty i czułe, szczere słowa mogą pomóc w tym procesie.

Pozdrawiam i życzę pomyślności,

Magdalena Samulik

Psycholog

1 rok temu

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?

Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!

Małgorzata Wilkosz

Małgorzata Wilkosz

Dzień dobry!

Z Pani opisu związku wynika, że wiele się wydarzyło między Pani a Pani partnerem na przełomie ostatnich 2 lat. Widzę, że jest Pani świadoma zmian, które chce wprowadzić w waszej relacji. Rozumiem, że bardzo zależy Pani na partnerze i na tym, żeby na nowo odbudować tą bliskość przed zerwaniem. Proszę mieć na uwadze, że nawet bez takich wydarzeń jak rozstanie, związki po pewnym okresie czasu wyglądają trochę inaczej niż na początku. Powoli zanika ta fascynacja drugą osobą i pojawia się rutyna, szczególnie jeśli razem Państwo mieszkają. To naturalna kolej rzeczy w bliskiej relacji :) 

W przypadku Pani związku dochodzi jednak to trudne doświadczenie rozstania na 2 miesiące. Taki powrót do siebie może być problematyczny dla obu stron i najlepszym rozwiązaniem będzie tutaj terapia par

Związek jest odpowiedzialnością obu osób, które w nim są, więc proszę uważać, żeby nie narzucić sobie wyłącznej odpowiedzialności za powodzenie tej relacji, ponieważ spoczywa ona zarówno na Pani, jak i na Pani partnerze.

Życzę wszystkiego dobrego :)

Małgorzata Wilkosz, psycholożka

1 rok temu
Justyna Czerniawska (Karkus)

Justyna Czerniawska (Karkus)

Dzień dobry,

opisana sytuacja wydaje się być bardzo złożona i pełna emocji. Po ponownym podjęciu związku po wcześniejszym rozstaniu, ważne jest, abyście byli szczerymi wobec siebie, a także abyście razem pracowali nad rozwojem waszego związku. Myślę, że warto ze sobą rozmawiać o uczuciach, oczekiwaniach i obawach. Ważne jest, abyście byli szczerzy i otwarci wobec siebie, aby zrozumieć, dlaczego partner zdaje się się oddalać emocjonalnie. Myślę, że warto zapytać go, jak się czuje i co mu przeszkadza. Jeśli wasza relacja była obarczona brakiem zaufania w przeszłości, pracujcie nad budowaniem i przywracaniem wzajemnego zaufania. To może wymagać czasu i wysiłku, ale jest kluczowe dla zdrowego związku. Warto upewnić się, że macie swoje wzajemne wsparcie i miłość. Czasem proste gesty takie jak okazywanie uczuć, czułe słowa i wyrażanie troski mogą pomóc we wzmacnianiu więzi. Może warto razem określić, jakie cele i plany macie na przyszłość. Może to pomóc w skupieniu się na wspólnych aspiracjach i zobowiązaniach. Jeżeli czujecie, że sami nie dacie rady może warto rozważyć konsultację u terapeuty par.
Proszę jednak pamiętać, że odzyskanie wcześniejszej dynamiki w związku może wymagać czasu i wysiłku od obu stron.

Pozdrawiam serdecznie,

Justyna Karkus - psycholog, psychoterapeuta 

1 rok temu

Zobacz podobne

Mam obecnie problem w związku.
Dzień dobry. Zwracam się z prośbą o pomoc, a mianowicie też o jakieś wyjaśnienie, podpowiedź. Mam obecnie problem w związku. Od niecałych dwóch lat jestem związany z partnerką, z którą jest mi cudownie, nadmienię tylko, iż zawodowo jest psychologiem, psychoterapeutą (leczenie zaburzeń osobowości, zaburzenia lękowe, Borderline, Depresja) pracuje metodą psychoterapii psychodynamicznej. Oboje mamy po 40 lat także doświadczona moja Kochana Terapeutka. Jak się poznaliśmy to zaiskrzyło na momencie, od razu wyczułem, gdzie pracuje (psycholodzy nie są mi obcy, mam siostrę też psycholog). Ale wiadomo nie może być za łatwo w życiu to i tym razem też tak jest, mieszkamy od siebie 180 kilometrów. Jak się poznaliśmy, ja byłem świeżo po rozstaniu (około 6 miesięcy) z żoną, która mnie zostawiła. Ona również jest po przejściach tylko już jakiś czas temu. Oboje mamy dzieci i wszystko i niby ok. Od samego początku czułem się przy niej tak, jakbym znał ją od dawna i Ona również ze mną czuła podobnie. Problemy zaczęły się w momencie, jak moja była żona zmieniła się nie do poznania (chodzi o zachowanie, zmiana osobowości). Dzieci mieszkały z nią, bo wydawało mi się to po prostu normalne, jak człowiek się rozwodzi (nadmienię tylko, że nie z mojej winy pojawił się po prostu ktoś inny na jej drodze). Kontakt z dziećmi miałem cały czas, przychodziły do mnie, jak remontowałem nowe mieszkanie. Nie będę opowiadał dokładnie, co było dalej, powiem tylko tyle, iż dzieci mieszkają ze mną. Zmiana osobowości ich mamy była tak drastyczna, iż zaczęło dochodzić w starym domu do znęcania psychicznego nad starszym synem. Zabrałem go do siebie, a tak naprawdę to On sam prosił, żebym mu pomógł i zabrał stamtąd. Młodszy z kolei deklarował już wcześniej, że chce mieszkać ze mną. Ja nie miałem pojęcia, że przechodzą tam piekło, bo bali mi się powiedzieć, a widywaliśmy się praktycznie w tygodniu codziennie. Mam takie osobiste spostrzeżenie, że wszystko zaczęło między nami się delikatnie nie tyle, co psuć, ale paskudzić jak starszy syn się do mnie wprowadził. Już nie mogłem być na zawołanie, a z kolei Ona zaczęła nazywać to tak, że potrzebuje oparcia, stabilizacji, bo tak wygląda normalny związek, częste kłótnie właśnie przez to. No i dobrze wiemy, że wykład od psychologa to nie jest łatwa sprawa, bo to jest cała analiza sytuacji, problemów itd. Mi osobiście to w ogóle nie przeszkadza, ale wiadomo, że zaczęło się, że widzę tylko siebie, jestem skupiony na sobie, dzieciach i nie ma przestrzeni na związek. Mamy wspólny jakiś pomysł na życie, przeprowadzkę do niej, tylko na razie muszę zakończyć stary etap i Ona niestety nie wytrzymuje ciśnienia. Wiele mi pokazała, że czasami ma racje, bardzo często zarzuca mi, że nie czuje we mnie wsparcia, choć ja uważam inaczej. Robię, co mogę i jestem przy niej, jeśli tylko mogę. Staram się pomagać w każdej dziedzinie, w jakiej ma problem na tyle ile można. Tylko dla niej to za mało. W trakcie tych wszystkich kłopotów i żeby ratować swoje dzieci odpuściłem trochę firmę, co oczywiście się odbiło. Wiadomo wszystko, co przeszedłem do tej pory ze swoim rozwodem, też zostawiło ślad, psychicznie mnie to wykańcza, a problemów zaczęło przybywać. Pojawiły się długi w firmie i zacząłem mieć załamkę. Oczywiście mój osobisty psycholog wysłał mnie na terapie i do psychiatry, bo zaczęły się stany lękowo depresyjne. Impulsywność, jaką posiada, zaczęła doprowadzać do tego, że co jakiś czas rozstawaliśmy się (no może nie za moją zgodą) tylko po prostu cały czas jest brak stabilności w związku, Ona potrzebuje oparcia na co dzień. Wzajemna miłość nas utrzymuje w tych kłótniach. Ja po drodze miałem parę razy tzw. zjazd depresyjny (spałem 2-3 dni). Problemy, jakie mi się pojawiły, zaczęły mnie dobijać i zacząłem być nerwowy, czasami nieprzyjemny. Najbardziej dotknęły mnie problemy finansowe, o których nie chciałem z Nią rozmawiać, bo sprawiało mi to wielką trudność i taki wstyd, brak poczucia męskości, czego nie może zrozumieć. Bo podejście psychologa rozmowa jest najważniejsza w związku, zgodzę się, ale dla mnie to było takie upokarzające, że mam kłopoty finansowe i ma jeszcze opowiadać o nich swojej Kochanej Kobiecie. Może tak trzeba było zrobić, ale nie umiałem. Kłótnie, jakie powstawały były zarzucane w moją stronę, bo najładniejszy psychologiczny zwrot mój ulubiony "to jak się wczoraj zachowałem i co Ci powiedziałam w złości, to jest reakcja na to, jak się ostatnio zachowujesz w stosunku do mnie i taki ma na mnie wpływ". I to też wiem, jak nazwać, bo żyje z psychologiem "Projekcja". Ale to nie działa tak, jak mi się wydaje, ponieważ ja robię coś źle i jest wykład jak w gabinecie, a Ona jak to zrobi to samo, po jakimś czasie to nie przyzna mi racji, tylko skuteczna technika wyszkolona przez wiele lat "to nie jest to samo bo...." Proszę, aby nikt nie zrozumiał mnie źle, że pokazuje obraz psychologa w jakimś złym świetle. Moja siostra psycholog robi to samo, nie dać dojść do słowa, a gadać. Wszystkich psychologów, jakich znam są gadułami, z ADHD, nie usiedzą na miejscu, w towarzystwie lubiani, ale życie prywatne niestety rozwalone. Pomagają innym, tylko nie wiem, czemu nie chcą widzieć swoich błędów, że też popełniają przecież to normalne, bo są tylko ludźmi. Ja oczywiście nie jestem święty, przyznaje, że często widzi to, czego nie widzą inni i ma racje. Potrafi na momencie po rozmowie z nową osobą zanalizować ja i się praktycznie nie myli. Psychologiem nie zostaje byle kto, to tego trzeba się nadawać i trochę tych szkół skończyć. Ja również chodziłem na terapię, po jakimś czasie przerwałem, ale nie dlatego, że stwierdziłem, że już ok. Absolutnie widzę, że mam problem, bo tak się nie zachowywałem, często mam kryzysy, bo tych kłopotów zebrało się masę. Przerwałem, bo nie miałem za co chodzić po prostu, a Jej wstydziłem się do tego przyznać. Facet traci poczucie męskości, jak ma takie problemy, że czasami musiałem coś wymyślić, bo nie miałem za co do niej jechać i to mnie dobijało. Walczy ze mną o te rozmowy, a ja z kolei nie jestem w tym łatwy, bo uważam, że nie chcę jej martwić swoimi problemami, i słyszę, że nie nadaje się do związku, bo w byciu razem o problemach się rozmawia. Proszę ją często, żeby z nas nie rezygnowała i wytrzymała jeszcze trochę, co prawda do tej jej złości czasami dokładam, ja jak potrafię właśnie położyć się i przespać dwa dni, bo to jest taka ucieczka od problemów dla mnie, a wiem, że mam problem i jestem chory. Chodzę również do psychiatry, bo mój osobisty terapeuta mi nie odpuszcza i może dobrze czasami przeciągam wizyty, bo nie mam kasy. Walczymy ze sobą o to ostatnio strasznie, Ona chce, żebym regularnie się leczył (ja o tym wiem, ale za co?) i powstają kłótnie. Złości się często przeze mnie, bo mam jeszcze niezamkniętą przeszłość. Co chwilę słyszę, że jej nie wspieram w trudnych dla niej chwilach (co uważam, że przesadza), bo gdy miała badanie rezonansem głowy i było podejrzenie, byłem ciągle z nią i wspierałem, w tygodniu telefonicznie, w weekendy przy niej, czy jak dzieci chorowały, tylko Ona na momencie zapomina i widzi tylko tę chwilę, o którą się kłócimy i tamtych nie pamięta. Też ją proszę, żeby mi pomogła swoją obecnością przy moim problemie to słyszę, że nie może mnie niańczyć, co mnie boli. Wiele we mnie na pewno wyćwiczyła i pokazała, że można inaczej. Ostatnio wróciłem na terapie (nie koniecznie finansowo jest już ok, ale już niedługo) zrobiłem to Dla niej, bo ja Kocham i nie chce, żeby przeze mnie cierpiała. Z terapeutką oczywiście doszedłem do decyzji jednej, że ma racje co do bycia w związku i rozmowy o problemach a dokładnie moich długach (bo nie chciałem powiedzieć dokładnie ile). Przełamałem się i w ten weekend powiedziałem wszystko, bo wiem, że tego oczekiwała i wiele mnie to kosztowało wewnętrznie, żeby powiedzieć kobiecie, z którą się jest, ile ma się długu przez ostatnie sytuacje. Wszystko było ok, ale w poniedziałek miałem swoje dwa dni. Rozmowa była ciężka, przeprosiłem, nie wiem, czemu tak wyszło, bo nic na to nie wskazywało w ostatnich dniach, że może mi się przytrafić, próbowałem załagodzić. Na drugi dzień oznajmiła, że mam się ogarnąć, uporządkować swoje życie i zdrowie i wtedy do niej się odezwać, bo ona na tym etapie nie chce tego kontynuować. Prosiłem, żeby mi pomogła, bo wiem, że mam problem, to usłyszałem, że Ona więcej pomóc mi nie może i mam się wyleczyć i dopiero skontaktować. Na sam koniec powiem tak nie gadamy około trzech dni, a ja czuje się strasznie, jeszcze nikt mnie tak nie potraktował zimno, jeśli chodzi o osoby, które się Kocha, jest mi bardzo przykro, jak mnie potraktowała na koniec, bo nie byłem w barze z kolegami, tylko ona wie, z czym jest problem i mnie zostawi w chorobie. Ja jak miała gorączkę i nie przyjechałem w sobotę tylko w niedziele, musiałem słuchać, że nie dbam o nią, bo jest sama w takim stanie. A najbardziej czuje się zdeptany, że parę dni wcześniej przełamałem wszystko w sobie i powiedziałem o szczegółach swoich problemów finansowych i nie wiem czemu, mam jakieś przeczucie, że to mogło być główną przyczyną jej decyzji, bankrut u boku. Zastanawiam się tylko właśnie nad jednym, że osoba, którą Kocham, prowadzi terapię, pomaga ludziom, zostawia mnie w chorobie i problemach i każę zadzwonić, jak się z tym uporam. O co tu chodzi??? To jakaś nowa technika w psychologii???? Proszę przeczytajcie to chociaż i spójrzcie na to jakoś i pomóżcie. Ja nie chcę, żeby ktoś myślał, że oczekuje, że macie zjechać psychoterapeutkę, nie, pomóżcie mi zrozumieć, co ja robię aż tak źle, że Kochająca osoba opuszcza Cię w momencie, gdzie jej potrzebujesz. Dziękuję.
Moja córka 22 miesiące od wyjścia ze szpitala zrobiła sie bardzo nerwowa,rzuca zabawkami,krzyczy. W nocy budzi sie z płaczem,wygina sie i wali głową o podłogę. Czy to jest jakis uraz,lęk po pobycie w szpitalu?
Mąż kradnie pieniądze, kłamie i unika rozmów - co zrobić?
Dzień dobry. Od jakiegoś czasu mąż mnie okłamuje i kradnie pieniądze. Każde z nas pracuje, mamy dziecko. Mąż znika na całe dnie i noce, nie odbiera telefonów, kłamie, kręci, a dziś zauważyłam że zniknęło mi 700 euro z pieniędzy schowanych przed nim w moich ubraniach. Czyli tam też grzebał. Wyparl się, wmawiam że zgubiłam, że jestem roztargniona dopiero jak chwyciłam za telefon i chciałam zgłosić sprawę kradzieży na policji to się przyznal...Wcześniej ukradł 250 euro i wymuszał też przelewy na różne rzeczy: a to na buty, a to na kurtkę, a to szef zapomniał zapłacić za coś i trzeba wylożyć i nic nie kupił. Łącznie ukradł i wymusił ponad 2000 euro w tym miesiącu, a były to pieniądze przeznaczone na cztery miesiące wynajmu mieszkania. Mąż nie chce rozmawiać, każda próba rozmowy kończy się wrzaskiem z jego strony. Wstyd mi się przyznać, że własny mąż kradnie pieniądze przeznaczone na życie i na dziecko i wydaje je na coś o czym pojęcia nie mam. Straciłam zaufanie do niego, ciągle mam wrażenie, że kłamie i mnie oszukuje. Proponowałam mu wizytę u specjalisty, to mi powiedział, że mogę się spakować i odejść w każdej chwili, jak mi się nie podoba. Mam wrażenie, że przez to jak mnie oszukuje i okrada, wszystkie uczucia z mojej strony do niego wyparowały. Jest jeszcze synek, mieszkamy za granicą, ojciec jest obcokrajowcem. I w zasadzie nie mam nikogo bliskiego, komu mogłabym się zwierzyć. Co zrobić w takiej sytuacji?
Brak myśli w głowie, nadmierna senność, poczucie otępienia. Nie wiem, co się dzieje
Nie mam myśli w głowie, tylko oczy I nic więcej Z dnia na dzień mózg wyłączony dosłownie, jakby już nie dopuszczał do siebie żadnych myśli. Skończyło się tak, że tym czym się stresowałem, przejmowałem już się nie przejmuję a pustka w głowie została. U mnie z myślami jest tak, że nie mam ich stałego przepływu, nie czuje ich w głowie, żeby myśleć muszę na siłę się zmuszać i doszukiwać się ich gdzieś w głębokiej podświadomości, to zupełnie nienaturalne .Czyli zero automatycznych/spontanicznych myśli, czuję się jakbym był bez mózgu, tylko oczy i nic więcej. Pustka powoduje, że człowiek się obawia wszystkiego, czy to załatwiać jakieś sprawy, czy nawet wyjścia do sklepu i kupienia czegokolwiek. Taki strach i niepewność. Odkąd to się zaczęło to żyje jak zombie, chodzę po domu, jem, piję i śpię i tak dzień w dzień to samo. Z powodu niemyślenia nie rozmawiam, prawie nic nie robie!!! Następne dni mijają tak, jak poprzednie. Do tego otępienie, nadmierna senność, potrafię spać po 12-15h. Z tego co pamiętam to moja głowa jest pusta przez całe dnie dosłownie, ogólnie czuję ciszę.
Czy z nerwicy można wyjść?
kryzys w związku

Kryzys w związku – jak go przetrwać i odbudować relację?

Twój związek w kryzysie? To naturalny etap, który może wzmocnić relację. Poznaj sprawdzone strategie i porady ekspertów, by skutecznie przez niego przejść i odbudować więź. Czytaj dalej!