
Witam. Mam zdiagnozowaną schizofrenię innego rodzaju. W zeszłym roku byłam hospitalizowana i był to najsilniejszy z rzutów choroby. Od momentu wyjścia ze szpitala nie mogę dojść do siebie. Objawy psychotyczne minęły, jednak męczę się z depresją. Mam kryzys, który polega na tym że zupełnie nie wiem co zrobić ze swoim życiem. Nie umiem odpowiedzieć sobie na pytanie kim jestem i czego chce, nie mam żadnych celów i nie potrafię ich wyznaczyc. Próbowałam podjąć studia z braku innego pomysłu na siebie, ale mnie przerosły. Nie umiałam się skupić, przyswoić wiedzy czy zrozumieć prostych rzeczy. Mam trudność w podjęciu decyzji co dalej, z jednej strony nie chce się poddawać a z drugiej jestem świadoma swoich ograniczeń, których nie przeskoczę. Moim głównym problemem jest, jak ja to nazywam-mgła umysłowa. Czuję się jakbym była niedorozwinieta umysłowo, przez co nie daje sobie z niczym rady. Poza tym nie mam na nic sily, jestem wyczerpana psychicznie, fizycznie zresztą też. Czy jest jakiś sposób żeby wyjść z takiego stanu? Chodzę regularnie do psychiatry, pobieram leki, korzystam z psychoterapii. Ale to nie zmienia faktu, że czuję się otępiona i niezdolna do samodzielnego życia oraz normalnego funkcjonowania. Mogę jakoś wpłynąć na to by poczuc sie lepiej sama ze sobą? Pozdrawiam
K.M
3 lata temu
Katarzyna Szczypior-Bałwas
Witam Panią, rozumiem, że jest Pani już zmęczona takim stanem i ma poczucie jakby nic się nie zmieniało. Rzeczywiście powrót do dobrego samopoczucia po nawrocie choroby, psychozie i pobyt szpitalu, często trwa dość długo i wymaga dużo wysiłku i poświęceń. Poza tym, często po ostrej psychozie występuję depresja popsychotyczna, i wielu pacjentów mówi, że jest jeszcze gorsza i bardziej bolesna niż sama psychoza, w której często mieli mały kontakt z sobą i swoimi uczuciami. Wydaję się, że jednak Pani stara się walczyć o siebie i nie poddaję się - korzysta z leczenia u psychiatry, przyjmuje regularnie leki i co najważniejsze korzysta z psychoterapii. To wszystko to proces i wymaga czasu, i dochodzenia do lepszego samopoczucia małymi krokami. Można jeszcze pomyśleć o terapii grupowej np. na Oddziale Dziennym w Gdyni na Traugutta, wielu osobom pomaga spotkanie i rozmowa z innymi osobami w podobnej sytuacji. Życzę powodzenia i wytrwałości.
3 lata temu

Zobacz podobne
Jaki skutek dla psychiki może wywołać życie w partnerstwie z narkomanem
Jaki skutek dla psychiki może wywołać życie w partnerstwie z narkomanem, długotrwałe i regularne zostawanie samej po nocy, opuszczanie przez partnera? Nie mieszkam z partnerem już, czuję nocne lęki, tęsknotę i potrzebę, żeby przy mnie ciągle był. Czy to minie?
Partner jest zaborczy, nie mogę żyć tak, jakbym chciała, bez obwiniania mnie o niestworzone winy.
-Zaborczość Partnera-
Ja – 30 lat (po rozwodzie)
On- 47 lat ( po rozwodzie z dzieckiem)
Jest mężczyzną troskliwym, ciepłym, zabawnym i otwartym.
Ale jak każdy z nas, ma on również niedoskonałości- jest bardzo zaborczy..
Na początku, przeszkadzało mu, że mam instagrama (już wcześniej myślałam o usunięciu, ponieważ, gdy spędzałam tam czas – chciałam być taka perfekcyjna jak inne kobiety)
Dlatego nie było dla mnie problemu, gdy chciał, abym go usunęła.
Na początku bardzo dużo pytał się o moich byłych partnerów i doświadczenia łóżkowe. Nie są one nie wiadomo jakie, powiedziałabym, że normalne. Ale potem, gdy był zły, rzucał głupimi tekstami.
Po 3 msc od naszego poznania, miałam wyjście z szefem na konferencję, gdzie reprezentowaliśmy naszą firmę. Powiedziałam mu gdzie i umówiliśmy się, że mnie zawiezie do pracy, a potem stamtąd odbierze(poznał szefa).
Zadzwonił do mnie 1,5 godziny przed umówionym czasem i powiedział, że wracał od spotkania z klientem i już mam wychodzić. Gdy powiedziałam, że jeszcze nie koniec- zaczął rzucać oskarżeniami, że stoję z mężczyznami i dobrze się bawię (pomijając fakt, że siedziałam przy stole z samymi seniorami..)
Długo rozmawialiśmy, powiedział, że miał wybuch, bo się bał, że mnie straci – a jego żona go zdradziła.
Po 5 miesiącach zamieszkaliśmy razem.. wiem, że za szybko.
Potem było okay.. do czasu sprzed miesiąca. Zaczął rzucać dziwnymi żartami/oskarżeniami.
Gdy wracałam do domu, np. że mam majtki na drugą stronę, że mam włosy rozwalone i patrzył podejrzliwie i że co się tak ładnie ubieram.. niby na żarty. Powiedziałam, że to niszczy nasz związek i sobie nie życzę takiego czegoś.
Jego problemem jest też, że oczekuje, że będziemy ze sobą 24h na dobę.
- Gdy wychodziłam z koleżanką na kawę w niedziele – nie w niedzielę, bo to czas dla rodziny.
- Gdy w tygodniu się widziałam – nie, bo za późno
- Gdy nocowałam u przyjaciółki(zna ją i wie gdzie mieszka) było okay, do czasu, gdy wróciłam do domu. Zaczynał głupio gadać i nagle zapytał, gdzie zaparkowałam, bo gps w samochodzie pokazywał centrum miasta (nie mam gps, ale zaparkowałam na innym miejscu, gdzie zawsze i podejrzewam, że pojechał sprawdzić)
- Poznał moich innym znajomych (kobieta/mężczyzna), dwa razy wyszedł z nami, a potem umówiłam się z nimi sama i mu zakomunikowałam, że się z nimi widzę – powiedział : sama ? okay.
Był zły, że nie wytłumaczyłam mu, że ja widzę się sama i czy nie będzie zły, że jego nie będzie.
- Powiedziałam, że chciałabym wrócić na siłownię(zawsze byłam aktywna) i czy pójdzie ze mną.. zaczął mówić, że kobiety tam chodzą, żeby się pokazać, że co nagle chcę się starać dobrze wyglądać(mówiłam, że przytyłam) i chcę się ruszać.
- Ja pracuje do 17, w zeszłym tygodniu o 17:02 zadzwonił i zapytał się, gdzie jestem..
- Po 23:00 pisałam Cioci SMS na dobranoc, a on przez ramię mi zaglądnął i zażartował, że piszę z kochankiem
- Chciałam zacząć kurs językowy(mieszkamy za granicą, znam język, ale chcę go wyszlifować). Nie rozumie tego, dlaczego..
Powiedziałam mu, że mogłabym zostawać w pracy i tam się uczyć, bo będę mieć spokój (kurs online, w pracy mam biuro, komputer, słuchawki-wszystko). Ja pracuje do 17, kurs zaczyna się o 18 do 20.
Jadę do domu 35/45 minut(bez korka). Był zły, że użyłam słowa „spokój", że w biurze bede mieć spokój. Nie rozumie, że gdyby był korek bede spóźniona i zestresowana, gdy przychodzę do domu, koty skaczą (2 kicie) i nie ogarnęłabym się na spokojnie.
Wczoraj znów zaczęła się dyskusja, że nie będzie mnie w ogóle w domu i że nie będę „na czas” w domu...
Powiedziałam mu, że ten kto jest w związku nie musi być 24 godziny na dobę z drugą osobą. Że nawet jak po pracy wracam, to nie znaczy, że zawsze będę na czas, że czuję się jak przywiązana(znów nie spodobało mu się określenie)..
Zastanawiam się co by było, gdybym pracowała, np. na zmiany, gdybym chciała robić dodatkową szkołę.. nie mogę, bo muszę być w domu?
Gdy są tematy wyjścia lub nocowania u koleżanki(tylko 1x) to on robi taki mały szantaż emocjonalny- ty wychodzisz, to ja też, ciebie nie ma na noc, to ja też nie będę wracać, będę sobie robić co chcę!
Tracę po mału siły, bo za każdym razem jest to samo, ale gdy z nim rozmawiam i próbuję wytłumaczyć - on nie widzi problemu.
Tylko ja mam problem, bo ja nie chcę wyjść za niego za mąż – mówi, że gdybym kochała go, to bym chciała (ale to dla mnie za szybko).
To moja wina, bo ja używam określeń jak: spokój, że ja go nie pytam o to jak będzie się czuł, gdy będę wychodzić sama i że to ja nie chcę być w domu..
Nie wiem co robić, czy jest sens o to walczyć.. niestety zaczynam się dusić i oddalać od niego..
Będę wdzięczna za Państwa opinie!
Dzień dobry, jestem w takim momencie życia że w zasadzie nie wiem co mam zrobić. Jestem pracującą studentką i ostatnio wiele sytuacji z życia codziennego mnie przytłacza. Miałam już załamanie nerwowe, po którym na następny dzień nie było śladu. Nie potrafię przyznać się, że potrzebuję pomocy dlatego trzymam wszystko w sobie i to mnie niszczy od środka, do tego jeszcze odbija się to na moim zdrowiu. Byłam niedawno u kardiologa z podejrzeniem nadciśnienia, jednak kardiologicznie wszystko jest w porządku. Zdaję sobie sprawę z tego, że to efekt nadmiernego stresu i przepracowania. Mimo negatywnych myśli (że jestem winna wszystkim niepowodzeniom i że ludzie wokół mnie oceniają i tępią) jestem w stanie pozornie realizować postawione sobie cele, choć nie sprawia mi to radości a jedynie wzbudza presję, że muszę to zrobić. Momentem kulminacyjnym było to jak miałam lekkie wstrząśnienie mózgu spowodowane wejściem w drzwi. Poczułam odcięcie na chwilę od świata i stąd nie widziałam ich, a po całym zajściu poszłam na uczelnię, po kolokwiun dopiero zaczęłam krwawić i wtedy dopiero zainteresowałam się swoim stanem. Byłam u lekarza i dostałam skierowanie do psychologa, ale nie mam ani czasu się zapisać ( codziennie pracuję po 9 h) ani odwagi (co pewnie przeważa dlaczego jestem bierna). Do tego jeszcze zdaję sobie sprawę że zanim się zapiszę no to sporo czasu minie, a na terapię prywatną nie mogę sobie pozwolić. Mam wrażenie, że świat biegnie za szybko a ja obecnie nie mam sił w nim się realizować, choć utrzymuję bardzo dobre pozory aby nie pokazać swojej słabości. Pracę planuję zakończyć za dwa tygodnie i postarać się wycofać z niektórych aktywności, aby w końcu znaleźć czas dla siebie a nie tylko i wyłącznie dla innych. Czasem mam momenty w których ogarnia mnie panika i ogromny stres związany z obowiązkam, ale biorę wtedy doraźnie Xanax. Nie chciałabym takiego rozwiązania jednak na ten moment wydaje mi się być nieuniknione, aby jakkolwiek przeżyć i nie zamęczyć się psychicznie. Wiem, że najprawdopodobniej nie dostanę jednoznacznej odpowiedzi, ale co powinnam zrobić? Zaczynam już tracić poczucie stabilności i chciałabym, aby osoba trzecia powiedziała mi czy jeszcze racjonalnie podchodzę do swojego problemu?
Mam problemy psychiczne. W domu wszyscy o tym wiedzą jednak nie chcą mi pomóc.
Mam problemy psychiczne. W domu wszyscy o tym wiedzą jednak nie chcą mi pomóc. Wiele razy mówiłem że się powieszę oni po prostu nic z tym nie robią żeby mi pomóc. Kiedyś powiedziałem że się powieszę to moja matka powiedziała że to nie jest rozwiązanie. Jadę samochodem ludzie się na mnie patrzą, śmieją się ze mnie ponieważ mam prawie 30 lat a młodo wyglądam. Pije dzień w dzień alkohol pracuje nie mogę przestać pić. Zrobiłem ostatnio dzień przerwy to nie mogłem spać. Pracuje na nocki . Dziennie śpię max po 4.5 godziny . Jeżeli jestem w pracy, jestem zajęty i nie mam takich myśli. Jednak jeśli nie mam zajęcia, jestem w domu to mam myśli samobójcze. Myślę że jestem nikim. Tylko trzyma mnie siostry dziecko które bardzo kocham. Pewnie gdyby nie on to bym już dawno nie żył. Kiedyś jak piłem miałem cały czas codziennie myśli samobójcze . Pojechałem do pracy wziąłem wolne i spałem w samochodzie bo chciałem sobie zrobić krzywdę. Wstydzę się iść do psychologa ponieważ jestem wrażliwym człowiekiem ale boje się że w końcu sobie zrobię krzywdę. Proszę o jakąś pomoc co mam dalej robić?
Witam, jestem świeżo po rozwodzie. Mąż zostawił mnie dla 9 lat młodszej dziewczyny.
Witam, jestem świeżo po rozwodzie. Mąż zostawił mnie dla 9 lat młodszej dziewczyny. Wcześniej mówił mi, że jestem bez ambicji, nie mam celu w życiu, bo zajmowałam się dziećmi, nie dążyłam do niczego przed urodzeniem dzieci, pracowałam w sklepach. On pielęgniarz i ratownik w czasie małżeństwa zrobił studia i magisterkę z pielęgniarstwa, w szpitalu poznał młodą pielęgniarkę. Mój problem jest taki, że porównuję się ciągle do niej, czuję się nikim, jestem teraz pokojówką w hotelu, nie mam nic żadnych studiów, nie mam talentu, żyje tylko dla dzieci, wstydzę się siebie, taki nikt.
