Czy Brainspotting jest skuteczny? Na czym polega?
Wiktor

Martyna Jarosz
Brainspotting to stosunkowo nowa metoda terapeutyczna, która zdobywa coraz większe uznanie wśród specjalistów zajmujących się leczeniem traumy i innych problemów emocjonalnych. Została opracowana przez Davida Granda w 2003 roku i opiera się na założeniu, że określone punkty w polu widzenia mogą pomóc w uzyskaniu dostępu do głęboko zakorzenionych emocji i wspomnień. Metoda ta wykorzystuje tzw. brainspoty, czyli punkty fiksacji wzroku, które są związane z przechowywaniem traumatycznych doświadczeń w mózgu. Terapeuta pomaga pacjentowi zlokalizować te punkty, a następnie wspiera proces ich przetwarzania i integracji. Co ciekawe, Brainspotting nie wymaga szczegółowego opisywania traumatycznych wydarzeń, co może być korzystne dla osób, które mają trudności z werbalnym wyrażaniem swoich przeżyć.
Więcej informacji - https://brainspotting.com.pl/glowne-zalety-metody/
Martyna Jarosz

Karolina Maciejewicz
Cześć Wiktor,
Dzięki za Twoje pytanie. Brainspotting faktycznie zyskuje coraz większą popularność, ale dla wielu osób nadal brzmi dość tajemniczo.
Brainspotting to metoda terapeutyczna opracowana przez dr. Davida Granda w 2003 roku. W dużym uproszczeniu – opiera się na założeniu, że to gdzie patrzysz, wpływa na to, co czujesz. Terapeuta pomaga klientowi znaleźć tzw. brainspot, czyli punkt w polu widzenia, który uruchamia emocjonalną reakcję związaną z przeżyciami zapisanymi głęboko w układzie limbicznym mózgu. Dzięki temu możliwa jest praca nad trudnymi doświadczeniami, traumą czy przewlekłym stresem bez konieczności szczegółowego opowiadania o nich.
Z badań i obserwacji klinicznych wynika, że brainspotting może być skuteczny, zwłaszcza w pracy z PTSD, lękiem, przewlekłym bólem, somatyzacją, trudnościami w regulacji emocji. Choć nie ma jeszcze tylu badań, co przy metodach takich jak EMDR, coraz więcej publikacji potwierdza jego efektywność.
Z pozdrowieniami,
Karolina Maciejewicz

Krzysztof Skalski
Brainspotting jest faktycznie świeżą metodą. Polega na pracy z tzw. „miejscem spojrzenia”– terapeuta pomaga pacjentowi znaleźć punkt w polu widzenia, który wiąże się z emocjonalnym napięciem. Uważa się, że skupienie wzroku w tym punkcie aktywuje i ułatwia przetwarzanie trudnych doświadczeń zapisanych w ciele i mózgu.
Badania nad skutecznością są w toku. Nie jest to metoda dla każdego, ale dla części osób może być bardzo pomocna.

Justyna Czerniawska (Karkus)
Dzień dobry,
brainspotting faktycznie jest nową metodą. Wykorzystywana jest w przetwarzaniu traumatycznych wspomnień oraz innych trudności natury psychicznej, np. lęk czy depresja. Jedna sesja terapeutyczna trwa od około 60-90 minut. Podczas sesji pacjent skupia wzrok na punkcie, który jest powiązany z traumatycznym lub negatywnym wydarzeniem i skupia się na odczuciach z ciała co ułatwia przetwarzanie trudnych wspomnień.
Na chwile obecną badania na temat brainspottingu są bardzo wstępne, natomiast obiecujące.
Pozdrawiam serdecznie,
Justyna Czerniawska - psycholog, psychoterapeuta

Anastazja Zawiślak
Brainspotting to nowoczesna metoda terapeutyczna, szczególnie pomocna przy traumie, lękach i silnych emocjach.
Polega na skupieniu wzroku na konkretnym punkcie, który uruchamia związane z emocjami reakcje w ciele. W tym stanie, przy wsparciu terapeuty, dochodzi do przetwarzania i uwolnienia trudnych przeżyć.
Coraz więcej osób potwierdza jej skuteczność, zwłaszcza gdy klasyczna terapia nie przynosi ulgi. Jest bezpieczna, jeśli prowadzi ją przeszkolony specjalista.
Pozdrawiam,
Anastazja Zawiślak
Psycholog

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?
Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!
Dobierz psychologaZobacz podobne
Witam serdecznie. Jestem alkoholikiem i pozostaję w trzeźwości od ponad 4 lat. Od początku trzeźwienia należę do AA. Od kilku miesięcy jestem też pod okiem terapeutki, a dwa tygodnie temu zacząłem uczęszczać na terapię grupową dla alkoholików, prowadzoną przed dwóch terapeutów uzależnień. Moje pytanie dotyczy jednak czegoś innego. Blisko rok temu odkryłem w sobie ogromne pragnienie niesienia pomocy ludziom jako terapeuta uzależnień. W tym celu skończyłem studia podyplomowe on-line w Wyższej Szkole Kształcenia Zawodowego. Mieszkam i pracuję w UK. Mam pytanie, a w zasadzie prośbę o wskazanie mi możliwego kierunku bądź kierunków dalszego rozwoju.
Proszę o wskazanie drogi co dalej robić, aby zostać terapeutą uzależnień. Czy muszę przejść dodatkowe kursy, szkolenia, czy może studia? Czy muszę uzyskać certyfikat, a jeśli tak, od czego i gdzie zacząć? Czy muszę odbyć 4-letnie szkolenie, czy wystarczy znaleźć miejsce do odbycia praktyki? Nie czuję się w pełni gotów do takiej pracy po odbytych studiach podyplomowych, a bardzo mi zależy, aby nie tracić czasu i rozwijać się. Rozważam także powrót do Polski w najbliższym czasie i czy mogę dostać wskazówki gdzie się udać, zapisać, zgłosić, aby móc podążać obraną drogą. Będę bardzo wdzięczny za odpowiedź, ponieważ strasznie trudno znaleźć mi odpowiedzi na powyższe pytania. Mam wrażenie, że stoję w miejscu, a chciałbym pracować w tym zawodzie, bo czuję do tego ogromny pociąg i pasję.
Pozdrawiam serdecznie Michał.
Witam. Czy terapeuta osoby zaburzonej (narcyz ukryty) może mówić, żeby nie czuła się winna za to, co zrobiła swojemu partnerowi i wcześniejszym partnerom, jak i swojemu synowi?
Że stan psychiczny, w jakim on się znajduje, nie może być przyczyną jej zachowań, bo jako osoba dorosła sam decyduje o swoim życiu i zawsze mógł odejść z tej relacji jak czuł, że coś złego zaczyna się z nim dziać?
Czyli wina za przemoc psychiczna, najgorsze manipulacje, próbę doprowadzenia do samobójstwa jest po stronie ofiary? Bo jako osoba dorosła jest za siebie odpowiedzialna? Ktoś kto całe życie siebie samego okłamywał, żeby nie czuć się winnym w końcu doznaje skruchy, szuka pomocy specjalisty, żeby pomógł w uleczeniu siebie by nie krzywdzić więcej innych ludzi, słyszy coś takiego! Jaki może być te go finał? Według mnie to tylko w ulepszeniu się bycia złym.
Na wstępie przepraszam wszystkich, jeśli ten wpis sprawia wrażenie chaotycznego i zbyt długiego. Potrzebuję pomocy.
Jestem chyba już na 4-tej terapii i ta z kolei trwa już ok. 2 lat i robi się coraz groźniej. Na stronie mojego terapeuty widnieje informacja, że pracuje on w nurcie psychoanalitycznym (psychodynamicznym). Terapeuta zachowuje się tak, jakby miał w głębokim poważaniu co ze mną będzie, pomimo że nigdy nie wiedziałem i nadal nie wiem w jaki sposób miałbym rozwiązać swoje problemy. Co więcej, gdy widzę jakie rozwiązania zostają mi po terapii (czyli to co wiedziałem i przed terapią) to nie chcę tego robić, bo przecież na tym m.in. problem polega, że chcę uciec od cierpienia.
Terapia ta przypomina jakieś szaleństwo, przykładowo gdy wspomniałem mu, że martwię się wypadającymi włosami to ten śmiał się mówiąc, że przejmuję się takimi rzeczami (wg. niego nic nie znaczącymi) zamiast przejmować się tym, że lada moment, gdy zostanę sam umrę z głodu ... Jakby tego było mało straszy mnie możliwością zachorowania na raka i konsekwencjami chemii bez posiadanego ubezpieczenia zdrowotnego ... W innym momencie mówi coś skrajnie przeciwnego, że naprawdę wierzy, że można tak żyć i w tym nie ma niczego niewłaściwego. Czy on się mną bawi ?! Czy to nie jest skrajnie nieetyczne działanie ?! A może to zwykła technika służąca temu bym się na niego porządnie wkurzył, a tego się bardzo boję i wstydzę ??
W moim życiu największą rolę odegrała matka, której nadopiekuńczość zniszczyło mi poczucie własnej wartości i sprawczości + "rówieśnicy", którzy w szkole się nade mną znęcali, co tylko pogłębiało moje deficyty i chęć ucieczki w kierunku domowego azylu. Teraz mam 37 lat, nigdy nie byłem w żadnym związku, nie miałem dziewczyny, nie mam znajomych, nie mam od wielu lat pracy, mieszkam z rodzicami, nie wyobrażam sobie już życia poza domem jak i ciągle w nim. Nigdy nie byłem, nie jestem i uważam, że jak tak dalej będzie to i nigdy nie będę w stanie zdecydować w jaką stronę pójść. Boję się każdej pracy, boję się poznawania ludzi, boję się oceny, boję się życia, boję się bólu, boję się bania i "żyję" pod dyktandem niewyobrażalnie toksycznego wstydu, który rośnie wraz z wiekiem i wciąż niekończącej się bezsilności, oraz ciągłego narzekania (tak jak to robią moi rodzice). Zdanie by "wziąć odpowiedzialność za swoje życie" rozumiem tak naprawdę jako "poddać się karze", której przecież najbardziej się boję i której całe życie chcę uniknąć. Mój terapeuta zachowuje się jakby tego totalnie nie rozumiał dobijając mnie coraz bardziej.
Co ja mam zrobić ?! Przecież nie chcę skończyć na ulicy, a na dodatek nie chcę życia obciążonego konsekwencjami, których nie mogę już naprawić jak chociażby to, że jeśli jakimś cudem dożyje do emerytury to będzie ona głodowa i zginę tak czy siak, nie wspominając już o tym, że resztę życia spędzę samotnie ... Takie życie to koszmar, z którego już się nie wybudzę, a jedynym "pocieszeniem" jest samobójstwo lub śmierć naturalna. Doszedłem do wniosku, że założyłem sobie by terapia była dla mnie czymś co daje mi poczucie wyjścia do ludzi, ale w bezpiecznym środowisku. Skoro życie poza terapią nie toczy się w takim środowisku to terapia mi nie pomoże. A może problem leży w niedopasowaniu terapii do mnie ? Jeśli tak to proszę o informację w jakim nurcie powinienem się poruszać. Błagam o pomoc pomimo, że już prawie straciłem ostatnie resztki nadziei.
Czy to nie dziwne, że psycholog, który nie jest psychoterapeutą, zawiera kontrakt z pacjentem i nazywa go kontraktem terapeutycznym? Czy nie dziwny jest zapis o pracy jedynie ze zdrowymi psychicznie osobami niemającymi problemów z komunikacją? Myślałam, że psycholog właśnie takim osobom ma pomóc... Do tego psycholog nazywa swoje działania terapią i zachęca do cotygodniowych wizyt? Nie wiem, co mam myśleć o tej sytuacji...
Witam.
Żona ma pierwszą wizytę u psychoterapeuty w dniu, kiedy mam imprezę wieczorem. Ogólnie to jest między nami nie za dobrze.
M. In. w domu nie okazuje uczuć, nawet jej przeszkadzam czasem. Rozmawiałam z nią, że będę czuł się źle, jak pójdę i ją zostawię samą w domu, ona mi mówi, że będzie prawdopodobnie potrzebowała przestrzeni i żebym szedł. Na moje pytanie, co by zrobiła na moim miejscu, odpowiedziała, że nie wie.
Pytanie zadałem z czystej ciekawości, a nie żeby otrzymać odpowiedź. Bije się z myślami czy iść, czy zostać w domu, bo będzie miała potem wyrzuty.