Left ArrowWstecz

Czy psycholog powinien naciskać na częstsze wizyty terapeutyczne? Problemy z terapeutą córki

Dzień dobry, moja 17-letnia córka chodzi na terapię do psychologa. Psycholog bardzo namawia córkę na wizyty dwa razy w tygodniu, wręcz robi się to uporczywie. Dała jej do zrozumienia, że jeśli się nie zgodzi , nie ma sensu, żeby przychodziła. Czy tak powinien się zachowywać psycholog?

User Forum

AN

3 miesiące temu
Elżbieta Lorenc

Elżbieta Lorenc

Dzień dobry. 

Intensywna terapia bywa wskazana w poważnych zaburzeniach stanu psychicznego, czyli takich, które w znacznym stopniu utrudniają codzienne funkcjonowanie lub mogą zagrażać zdrowiu i życiu. Do takich stanów należy m. in. głęboka depresja, znacznie nasilone zaburzenia lękowe lub zaburzenia odżywiania (anoreksja). Nie znam powodów, dlaczego psycholog podjął taką decyzję, czy trudności, z jakimi zmaga się córka, spełniają te kryteria. Na pewno ma Pani prawo zapytać o przyczyny takich zaleceń. 

 

Życzę powodzenia!

3 miesiące temu
Aleksandra Siwek

Aleksandra Siwek

Dzień dobry, 

Jeśli ma się wątpliwości, warto je przedstawić psychologowi. Nie znamy kontekstu uczęszczania Przez córkę na terapię, w niektórych przypadkach faktycznie wskazane są częstsze wizyty. Jednak to dotyczy głównie głębokich zaburzeń. Psycholog zapytany o przyczyny tak częstych wizyt na spokojnie powinien umieć uzasadnić swoją decyzję i ja przedstawić. Na podstawie tej odpowiedzi zachęcam do podjęcia decyzji co dalej. 

Pozdrawiam

3 miesiące temu
Marta Poros

Marta Poros

Dzień dobry, częstość terapii zależy od nurtu psychologicznego, w jakim pracuje psychoterapeuta. W większości nurtów zaleca się sesje raz w tygodniu, natomiast ostateczna decyzja zależy od pacjenta. Specjalista nie powinien wywierać presji na pacjencie co do częstości wizyt, a jedynie zasugerować ich częstość. 

Mam nadzieję, że moja odpowiedź w jakimś stopniu odpowiada na Pani pytanie. 

 

Pozdrawiam🙂

3 miesiące temu
Agnieszka Domaciuk

Agnieszka Domaciuk

Dzień dobry,

Dziękuję za podzielenie się wątpliwościami. W przypadku korzystania ze wsparcia u psychologa/psychoterapeuty, częstotliwość wizyt powinna być dostosowana do potrzeb i możliwości samego pacjent. W przypadku osób dorosłych najczęściej wizyty odbywają się raz w tygodniu (zależy to przede wszystkim od problemu i rozpoznania, w oparciu o które dobierane są odpowiednie techniki i specyfikę pracy), jednak wizyty mogą być też rzadziej. Warto porozmawiać z psychologiem prowadzącym i przedstawić własną perspektywę, jeśli córka nie dostrzega na chwilę obecną potrzeby odbywania częstszych wizyt. 

 

Życzę powodzenia,

Domaciuk Agnieszka 

Psycholog

Psychoterapeuta w trakcie szkolenia

3 miesiące temu
Martyna Jarosz

Martyna Jarosz

Oczywiście częstotliwość spotkań powinna być dostosowana do potrzeb terapeutycznych, ale kluczowe jest, aby decyzja o ich liczbie była efektem wspólnej rozmowy, a nie presji. Jeśli córka czuje się pod presją, warto wspólnie porozmawiać o tym, czy obecna forma terapii rzeczywiście jej odpowiada. Można także rozważyć otwartą rozmowę z psychologiem o tym, dlaczego tak mocno rekomenduje częstsze wizyty.

3 miesiące temu
Katarzyna Rosenbajger

Katarzyna Rosenbajger

Witam, 

Nie odpowiem czy tak powinien się zachowywać psycholog, bo za mało w pani liście informacji. Nie pisze  też pani, z czym dokładnie  zmaga się córka, oraz jaka formę terapii przechodzi. Terapia psychodynamiczna może odbywać się częściej niż raz w tygodniu. Warto się dowiedzieć czy taka właśnie terapię odbywa córka. Jeżeli nadal będzie pani myślała, czy córka powinna chodzić do tego właśnie terapeuty, warto porozmawiać z córką i pomyśleć o zmianie, jeżeli zajdzie taka potrzeba. 

 

 K Rosenbajger

Psycholog

 

3 miesiące temu
Barbara Ostrowska

Barbara Ostrowska

Z Pani opisu wyłania się obraz wątpliwości co do stylu pracy psychologa i sposobu, w jaki przekazuje zalecenia. Pani troska może być zasadna. 

Zacznę od tego, że Psycholog może zaproponować intensywniejszą formę współpracy, jeśli uzna, że spotkania dwa razy w tygodniu mogą być bardziej pomocne w aktualnej sytuacji. 
Jakkolwiek nie powinien wywierać presji ,że bez tego praca jest bez sensu (ponieważ jeśli nie dwa razy w tygodniu to co? Wcale? Zatem jaka w tym logika, jeśli chodzi o cel, jakim jest wsparcie?).

Pytanie, które mi się nasuwa czy jest to psycholog, czy psychoterapeuta, gdyż oba zawody się różnią , w tym metodyką pracy, są nurty, w których pracuje się 2x w tygodniu, a są takie gdzie 1x na 2 tyg., to sprawa indywidualna i zawsze jest dobierana do pacjenta i trudności, z jaką przychodzi oraz jego stanu psychicznego. Osoby w głębszym kryzysie faktycznie powinny mieć bardziej intensywną formę współpracy, co nie znaczy, że 1x w tyg, czy 2 x w tyg nic nie zmieni.

W terapii mówimy o tzw. relacji terapeutycznej, która jest istotna w procesie leczenia, a która powinna opierać się na dobrowolności i zaufaniu oraz chęci współpracy. Nie na lęku, że odmowa doprowadzi do zakończenia tej relacji i terapii. Jeżeli córka, faktycznie czuje się niekomfortowo, czuje, że jej granice są przekraczane, czy doświadcza poczucie winy, czy nacisku, warto się przyjrzeć tej relacji. Może warto porozmawiać z córką, co ją martwi, czego potrzebuje? Co jej przeszkadza? A może czego nie chce? Czy terapia w ogóle odbywa się z jej motywacją do niej? Czy jest „zlecona” i chodzi, bo musi?

Warto też spojrzeć z innej perspektywy, czasami psycholog/psychoterapeuta widzi, że jest potrzeba intensyfikacji pracy, gdy pacjent np. unika jakiegoś tematu i terapia tkwi w miejscu. Może też to ma tutaj miejsce?

Można też rozważyć rozmowę z psychologiem z zachowaniem granic poufności i terapii, zapytać o powód takiego zalecenia i sposób, w jaki jest ono formułowane. Przedyskutować swoje wątpliwości. Może przekaz córki i psychologa się różni? (zdarza się).

Zawsze też można skonsultować się z innym specjalistą – choćby po to, aby usłyszeć drugą opinię i upewnić się, że proces terapii jest wspierający, a nie obciążający.

Najważniejsze, by córka czuła się bezpiecznie, miała poczucie wpływu i mogła rozwijać się w relacji opartej na szacunku.

 

Powodzenia

Barbara Ostrowska

Psycholog / Psychoterapeuta

3 miesiące temu
Joanna Lida

Joanna Lida

Trudno jednoznacznie stwierdzić, jakie są motywy takiej propozycji psychologa, czym się kieruje. Zazwyczaj wizyty są raz w tygodniu, ale w niektórych sytuacjach czy nurtach praktykuje się więcej spotkań. Wydaje się, że najlepiej byłoby porozmawiać i dopytać psychologa, dlaczego wnosi potrzebę częstszych spotkań. Jako rodzic osoby niepełnoletniej ma pan/i prawo do takiej wiedzy. Dobrze byłoby najpierw porozmawiać z córką, czy nie ma nic przeciwko wspólnej rozmowie z psychologiem. Jako terapeuta preferowałabym wspólną rozmowę niż na osobności z samym psychologiem. 

 

Pozdrawiam serdecznie

Joanna Lida  

3 miesiące temu
Pracownia Psychoterapii Wolne Myśli

Pracownia Psychoterapii Wolne Myśli

Dzień dobry,
rozumiem niepokój, jaki może budzić taka sytuacja – szczególnie gdy chodzi o zdrowie psychiczne i dobrostan Pani córki.

W terapii – zwłaszcza w pracy z młodzieżą – ważne jest budowanie bezpiecznej, opierającej się na zaufaniu relacji terapeutycznej. Częstotliwość spotkań (czy to raz, czy dwa razy w tygodniu) może mieć znaczenie terapeutyczne, jednak równie istotne jest, żeby decyzja o intensywności terapii była efektem wspólnego ustalenia, a nie presji.
 

Czy terapeuta może proponować dwa spotkania tygodniowo?

Tak – szczególnie w nurcie psychodynamicznym, psychoanalitycznym częstsze sesje bywają zalecane, ponieważ pozwalają lepiej „uchwycić” proces terapeutyczny i pogłębić refleksję. U młodzieży może to również pomóc w stworzeniu bardziej stabilnej przestrzeni, w której mogą eksplorować swoje emocje, relacje, trudności.

Ale – i to ważne – sposób, w jaki terapeuta komunikuje tę potrzebę, ma ogromne znaczenie.

Psychoterapeuta nie powinien stawiać warunku typu: "albo dwa razy w tygodniu, albo wcale", zwłaszcza jeśli pacjent lub jego rodzic ma wątpliwości, pytania, czy obawy. To może być odebrane jako forma przymusu lub ultimatum – co nie służy budowaniu zaufania, które w terapii jest kluczowe.

Jeśli Pani córka czuje się przytłoczona tą presją, warto to potraktować poważnie. Dobrym rozwiązaniem może być:

- Otwarte porozmawianie z córką – co dokładnie powiedziała terapeutka, jak ona sama się z tym czuje.

- Skontaktowanie się z terapeutką – być może możliwa będzie rozmowa wyjaśniająca (np. wspólna konsultacja rodzic–terapeuta).

Większość specjalistów jest otwarta na pytania, z zaangażowaniem tłumaczy swoje zalecenia. Ważne jest również przyglądnięcie się temu, co to propozycja wywołała w relacji córka-pani-terapeutka, ponieważ może być to cenną informacją na temat sposobów komunikacji, wyrażania emocji, obrazu siebie, a więc i ważnym materiałem do pracy w trakcie terapii.
 

Jeśli sytuacja nadal budzi wątpliwości, warto zasięgnąć drugiej opinii – konsultacja u innego specjalisty nie zobowiązuje, a może wnieść nową perspektywę.

Psychoterapia młodego człowieka powinna odbywać się z jego zgodą i w jego tempie, nawet jeśli czasem oznacza to wolniejsze postępy. Przymus – nawet w dobrej wierze – może zaszkodzić procesowi terapeutycznemu.
 

Czy córka sama mówiła, jak się czuje w tej terapii – poza tą kwestią częstotliwości?

Pozdrawiamy serdecznie
Pracownia Psychoterapii Wolne Myśli (Weronika Berdel)

3 miesiące temu
Katarzyna Organ

Katarzyna Organ

To zrozumiałe, że jako rodzic chcą Państwo mieć pewność, że terapia córki przebiega w sposób etyczny, wspierający i zgodny z jej dobrem.

Jeśli chodzi o częstotliwość spotkań — czasem psycholog może rzeczywiście zaproponować intensywniejszą pracę terapeutyczną, zwłaszcza jeśli zauważa, że problemy, z którymi mierzy się młoda osoba, wymagają bardziej systematycznego wsparcia. To nie jest nic niezwykłego, szczególnie w okresie intensywnych emocji, kryzysu czy przy pracy nad trudnymi tematami.

Natomiast bardzo istotny jest sposób, w jaki taka propozycja jest przedstawiana. Terapia powinna opierać się na relacji zaufania i dobrowolności — młoda osoba nie powinna czuć presji ani przymusu, ani tym bardziej słyszeć sugestii typu: „albo dwa razy, albo w ogóle”

Jeśli córka czuje się niekomfortowo w tej relacji, warto potraktować to poważnie. Zachęcam, by spróbować spokojnie porozmawiać z nią o tym, jak odbiera wizyty, czego potrzebuje i czy czuje się wysłuchana. Można też rozważyć skontaktowanie się z terapeutą (jeśli córka się na to zgodzi), by lepiej zrozumieć jego/jej intencje i argumenty stojące za propozycją częstszych spotkań. Na pewno warto również zachęcić córkę, aby wniosła uczucia związane z tą sytuacją na spotkanie z psychologiem.

 

Najważniejsze jest dobro córki, jej poczucie bezpieczeństwa i przestrzeń do tego, by mogła korzystać z terapii w swoim tempie.

 

Katarzyna Organ
Psycholog / Psychoterapeuta

3 miesiące temu
Dominika Jakubowska

Dominika Jakubowska

Dzień dobry,


rozumiem, że ta sytuacja może budzić niepokój — jako rodzice chcemy mieć pewność, że nasze dziecko trafia w dobre ręce. Czasem rzeczywiście dwa spotkania tygodniowo są uzasadnione — np. przy nasilonych trudnościach emocjonalnych, w kryzysie, albo w niektórych nurtach terapeutycznych. Informacja o takiej formie pracy powinna zostać omówiona na początku procesu terapeutycznego. Natomiast jeśli w trakcie terapii wydarzyło się coś, co uzasadnia konieczność częstszych spotkań, to oczywiście powinno to zostać jasno zakomunikowane i omówione (ale nie narzucane) zarówno z córką, jak i z Państwem (ze względu na to, że córka jest niepełnoletnia). Ważne jednak, aby terapeuta nie wywierał presji i nie stawiał warunków „wszystko albo nic”. Ostateczna decyzja o zwiększeniu częstotliwości spotkań zawsze powinna należeć do pacjenta.

Zaufanie i dobrowolność są podstawą skutecznej terapii. Jeśli córka czuje się przymuszana, a Państwo macie wątpliwości co do stylu pracy tej terapeutki/terapeuty, warto rozważyć wspólną rozmowę z psychologiem, aby dowiedzieć się, dlaczego psychologowi zależy na dwóch spotkaniach w tygodniu. Być może wtedy będzie łatwiej podjąć decyzję, co dalej.

 

Pozdrawiam serdecznie

Dominika Jakubowska

3 miesiące temu
Dorota Mucha

Dorota Mucha

Dzień dobry, rozumiem Państwa niepokój związany z tą sytuacją. To naturalne, że budzi to Państwa wątpliwości.

Z etycznego punktu widzenia, psycholog powinien kierować się przede wszystkim dobrem pacjenta i szanować jego autonomię. Oznacza to, że decyzje dotyczące częstotliwości terapii powinny być podejmowane wspólnie, z uwzględnieniem potrzeb, możliwości i opinii córki oraz Państwa jako rodziców (zwłaszcza w przypadku osoby niepełnoletniej).

Uporczywe naleganie i stawianie warunków, że dalsza terapia jest bez sensu w przypadku braku zgody na zwiększenie częstotliwości, może być odbierane jako wywieranie niepotrzebnej presji i naruszanie poczucia sprawczości córki. Taka postawa nie buduje zaufania, które jest kluczowe w procesie terapeutycznym.

Oczywiście, mogą istnieć sytuacje kliniczne, w których psycholog ocenia, że zwiększenie częstotliwości sesji byłoby bardzo korzystne dla postępów terapii córki. W takim przypadku, psycholog powinien w jasny i zrozumiały sposób wyjaśnić swoje argumenty, opierając się na swojej wiedzy i obserwacjach. Powinien również dać córce i Państwu przestrzeń na zadawanie pytań i wyrażenie swoich wątpliwości.

Co można zrobić w tej sytuacji?

Porozmawiać z córką: Warto zapytać córkę o jej odczucia związane z tą propozycją. Jak ona się z tym czuje? Czy rozumie argumenty psychologa? Czy jest gotowa na taką zmianę?

Skontaktować się z psychologiem: Można umówić się na krótką rozmowę z psychologiem, aby wspólnie omówić tę kwestię. Proszę wyrazić swoje wątpliwości i poprosić o wyjaśnienie, jakie konkretne korzyści miałoby przynieść zwiększenie częstotliwości spotkań i dlaczego psycholog uważa to za warunek konieczny.

Zasięgnąć drugiej opinii: Jeśli rozmowa z psychologiem nie przyniesie wyjaśnienia lub nadal będą Państwo mieli wątpliwości, mają Państwo prawo skonsultować się z innym psychologiem, aby uzyskać drugą opinię na temat planu terapii córki.

Podsumowując, zachowanie psychologa, które opisujecie, budzi wątpliwości co do poszanowania autonomii pacjenta. Kluczowa jest otwarta komunikacja i wspólne podejmowanie decyzji dotyczących terapii. Zachęcam do podjęcia rozmowy z psychologiem córki, aby lepiej zrozumieć jego motywacje i wspólnie znaleźć rozwiązanie, które będzie najlepsze dla Państwa córki.

 

Pozdrawiam, 

Dorota Mucha - psycholog 

3 miesiące temu
Katarzyna Kania-Bzdyl

Katarzyna Kania-Bzdyl

Dzień dobry AN,

 

myślę, że warto, aby porozmawiała Pani (jako rodzic) o swoich obawach ze wspomnianym wyżej psychologiem. Dać szansę wypowiedzi, wysłuchania obydwóch stron. Mam nadzieję, że uda Wam się wypracować wspólne rozwiązanie. 

 

Pozdrawiam,

 

Katarzyna Kania-Bzdyl

3 miesiące temu
Anastazja Zawiślak

Anastazja Zawiślak

Dzień dobry, rozumiem Pani niepokój – to bardzo ważne pytanie i dobrze, że Pani je zadaje.

 

Psycholog ma prawo zaproponować większą częstotliwość spotkań, jeśli widzi taką potrzebę terapeutyczną – np. przy silnych emocjach, trudnościach z regulacją nastroju, kryzysach czy zaburzeniach wymagających bardziej intensywnej pracy. Jednak forma, w jakiej to robi, ma ogromne znaczenie.

 

Namawianie lub stawianie ultimatum („albo dwa razy, albo wcale”) nie jest właściwym podejściem, ale warto o tym porozmawiać z psychologiem i poznać przyczynę takiego zachowania. Osobiście uważam, że Pacjent – w tym również osoba niepełnoletnia, która świadomie uczestniczy w terapii – powinien mieć możliwość podejmowania decyzji w atmosferze szacunku i dialogu.

 

Jeśli córka czuje się naciskana, a nie zaproszona do współpracy, warto:
– Porozmawiać z córką o tym, jak się z tym czuje – czy jest jej trudno odmówić, czy czuje presję.
– Rozważyć rozmowę z psychologiem w obecności córki – by wyjaśnić, z czego wynika propozycja dwóch spotkań tygodniowo.
– Jeśli styl pracy terapeuty wzbudza nadal wątpliwości, macie prawo zmienić specjalistę – najważniejsze, by córka czuła się bezpiecznie, a nie zobowiązana.

 

Terapia powinna opierać się na zaufaniu i dobrowolności. Jeśli ten balans zostaje zachwiany, warto się temu przyjrzeć. 💙

 

Anastazja Zawiślak

Psycholog

3 miesiące temu

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?

Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!

Dobierz psychologaArrowRight

Zobacz podobne

Czy terapeuta może kłamać?
Czy terapeuta może okłamać klienta (w kwestii dotyczącej klienta)?
Czuję, że psychoterapeutka przekracza moje granice.
Czuję, że psychoterapeutka przekracza moje granice. Poinformowałam ją, że nie chce rozmawiać o danym temacie, mimo to ona dalej ten temat drążyła. To już nie pierwszy raz. Myślę nad zakończeniem terapii, bo już kilka razy po spotkaniu z terapeutką czułam się gorzej przez jej zachowanie. Ona twierdzi, że powinnam czasami przekroczyć daną granicę, by potem w rezultacie poczuć się lepiej. Ale z racji, że mam zaburzenia lękowe to często muszę przekraczać jakąś granice np: gdy boję się gdzieś pójść, ale mimo to i tak tam idę. Przez przekraczanie przez psychoterapeutkę moich granic czuję się źle i czasami mam nawet myśli samobójcze. Nie wiem, co robić, czy powinnam dalej dyskutować z terapeutką na temat jej zachowania czy zakończyć terapię?
Witam. Mam 17 lat. Chcę iść do psychologa, bo wiem, że moje traktowanie samej siebie i myślenie o sobie jest destrukcyjne, nie radzę sobie z huśtawką emocjonalną i możliwe, że mam też ADHD
Witam. Mam 17 lat. Chcę iść do psychologa, bo wiem, że moje traktowanie samej siebie i myślenie o sobie jest destrukcyjne, nie radzę sobie z huśtawką emocjonalną i możliwe, że mam też ADHD. Moja mama tego nie rozumie i mówi, że mam nie przesadzać . Moje starania i rozmowy z nią na ten temat, nie pomogły. Nie pozwala mi iść na terapię, mówi, że mam poczekać do skończenia lat 18, co nadejdzie w październiku. Co mam robić?
Od czerwca do końca sierpnia byłam w szpitalu na zamkniętym oddziale psychiatrycznym.
Witam, od czerwca do końca sierpnia byłam w szpitalu na zamkniętym oddziale psychiatrycznym. (Zaburzenia lękowe, zaburzenia osobowości, epizod depresji ciężkiej). Znowu zaczyna być źle, jeśli psych. znowu skieruje mnie na szpital a nie będę chciała tam iść, czy może mnie skierować jakoś 'przymusowo'?
TW: myśli samobójcze. Depresja, ból kręgosłupa i myśli samobójcze - jak uzyskać pomoc psychologiczną?

TW: myśli samobójcze

 

Witam mam na imię Paweł 34 lat.. Od koło 2.5 roku zmagam się z dużym bólem kręgosłupa i na razie nie ma nadziei, by to się zmieniło, przyjmuje już dość mocne leki przeciwbólowe.. Jeden antydepresant biorę już koło 2.5 lat i tak samo jeden depresant.. Miałem ostatnio pomoc psychiczną niestety już się skończyła .. Mam przepuklinę kręgosłupa.. ale też duże problemy ze snem przez ból.. Ja mam wrażenie, że ból kręgosłupa niestety ma duże podłoże z mojego organizmu, który już po prostu nie dawał rady dalej udawać i się poddał.. Dlatego tak mocno mnie boli. Pani Psycholog zdiagnozowała ciężką depresje.. a Pani Psychiarta .. diagnozowała nawracająca.. depresje.. Mam umówioną dzienny odział, ale tak naprawdę teraz już zostałam sam.. Tak naprawdę szybko tam nie trafie... bo mam czekać na telefon.. Po skończeniu pomocy psychicznej, ciężko mi jest wstać z łózka... Mam ciężkie myśli samobójcze.. prób raczej nie miałam.. choć zastanawia mnie jej definicja... próba jest jak się już np. potne... czy jak mam np. naładowaną broń i mam ochotę wielka strzelić sobie w głowę, ale niestety tego nie zrobiłam... z depresją tak naprawdę pewnie się zmagam kilkanaście lat, lecz ostatnio naprawdę jest mi ciężko myśli ca coraz gorsze... 

Praktycznie nie mam kogo prosić o pomoc, bo przecież ja nie mogę być chory na depresje... bo codziennie wstaje. Aktualnie jestem na rencie. ale przed tym wychodziłam do pracy i trwałem jak automat.. Od dawna już nie czuje.. Tak samo próbowałem się ciąc.. ale to niestety mi nie pomogła.. Bo nadal nic nie czułam.. A teraz mam wrażenie, ze już dłużej tak nie mogę niestety ból. I to ze zostałam z tym wszystkim całkiem sam .. Osobiście mam już tego dość i mam ochotę skończyć z tym wszystkim.. ale mam jeszcze trochę cały i chce jakieś pomocy, tylko nie wiem, czy jak juz wykorzystałem wsparcie psychologiczne, czy przez te 6 miesięcy będę mógł jeszcze z czegoś skorzystać.. Bo mój stan naprawdę jest zły, a nie chce iść do szpitala, bo jak już to nie będę miał próby, tylko po prostu to zrobie.. Dlatego pytanie, czy z czegoś jeszcze mogłbym skorzystać czy po prostu mam czekać.. Aż będzie termin na dzienny odział..

 

Toksyczna mama z siostrą. Nie żyją swoim życiem, wiecznie mi wytykają.

Nie umiem sobie poradzić z toksycznością w mojej rodzinie. 

Siostra pije, druga siostra ma tendencję do obgadywania moich życiowych decyzji z mamą, a mama nie rozumie, że mogę chcieć żyć inaczej niż ona. 

Nie mieć dzieci, nie mieć obowiązku gotowania codziennie obiadu. Korzystam z życia z moim mężem, nie jestem udręczoną matką tak, jak moja mama i siostra. Mama powiedziała mi, że gdyby mogła cofnąć czas to zdecydowałaby się na jedno dziecko, nie trójkę, bo ma z nami już dorosłymi tylko udrękę. 

Ciągle myślę o tym, że mama ma złe zdanie o sposobie, jakim żyje. Często też myślę o tym, że moja siostra woli żyć moim życiem, zamiast zająć się swoim. 

Jestem bardzo rozgoryczona, rozżalona. Kiedyś bardzo lubiłam całymi dniami siedzieć w domu, mówiły "wyszła byś do ludzi, a nie w domu siedzisz". Teraz jak zaczęłam korzystać z życia z mężem też jest mi to wytykane, bo jak to tak można z życia korzystać. Mówiłam im o tym, że mam prawo żyć po swojemu i im nic do tego jak żyje. Mówiłam o swoich uczuciach. Strasznie się tym przejmuje, czuję niesprawiedliwość, że nie pozwalają mi żyć na moich zasadach. Nie śpię po nocach, bo analizuje każde ich przykre słowa. Podjęłam pracę nad sobą, wspomagam się materiałami terapeutycznymi. Chce przerwać schemat jakim przesiąkły moja mama czy siostra. Chce być inna. Myśleć pozytywnie, przepracować wszystkie trudne emocje które mam w sobie, dla siebie i mojego męża.

Mam nerwicę lękową i do tego zaburzenia obsesyjne. Czy faktycznie uda się to przezwyciężyć?
Chodzę na psychoterapię. Mam nerwicę lękową i do tego zaburzenia obsesyjne. Czy faktycznie uda się to przezwyciężyć?
Dzień dobry, na ogół czuję się szczęśliwym człowiekiem- oczywiście miałam gorsze etapy w życiu, ale mam poczucie, że nauczyłam się z nimi radzić i godzić z bezradnością w pewnych kwestiach.
Dzień dobry, na ogół czuję się szczęśliwym człowiekiem- oczywiście miałam gorsze etapy w życiu, ale mam poczucie, że nauczyłam się z nimi radzić i godzić z bezradnością w pewnych kwestiach. Wydaje mi się, że mam lekką nerwicę natręctw i ona pomaga mi we wspomnianym radzeniu sobie, a każdy stres i nerwy puszczają mi, gdy zabiorę się za plan.. ale nie o tym. Czynnikiem, który diametralnie zmieni mój obraz o życiu, przyszłości i zmienia mnie w osobę kompletnie zakompleksioną, jest moja mama. Ma 73lat, 5 lat temu zmarł mój kochany tata, który miał ogrom wad i bywał despotyczny, ale zawsze dawał mi poczucie bezpieczeństwa, wsparcie i zainteresowanie. Był w domu osobą, jaką jestem teraz ja- bardzo zorganizowaną, pilnującą wszystkiego. Po jego śmierci mama z niczym nie chce sama sobie radzić, nie raz złapaliśmy ją z siostrami na popijaniu, miała udar, a potem zaczęła się runda po szpitalach, gdzie jest pod stałą opieką 9 specjalistów. co wiąże się z ciągłymi wizytami na kontrolach, leki.. mama, mimo to, jest samodzielna i chce mieszkać sama- proponowałam jej pokój przy przeprowadzce, mimo ostrzeżeń, że psychicznie nie dam rady, ale odmówiła. Opowiada po rodzinie, że siostry ją biją. Ma 30%wydolności serca, przez brak diety tragiczny cukier, co grozi dializą nerek. Wszystko jej nawala i nie słucha żadnych zaleceń. Przed moim ślubem przestała jeść i pić, mimo interwencji ignorowała wszystkich. Nie było jej na ślubie a ja ciągle martwiłam się czy to prawda, że jej stan (już w szpitalu) jest stabilny, czy to kłamstwo sióstr, bym mogła wyjść za mąż, a to było już moje drugie podejście, więc temat dość stresujący. Mama wymaga, aby za nią wszystko robić, mimo że jest sprawna. Jej wady się wyostrzyły i jest leniwa. Nie wyjdzie po chleb, ale wychodzi po papierosy, których bardzo dużo pali, wydaje mnóstwo pieniędzy, nie wiemy na co. Jestem w 8 miesiącu ciąży i cała sytuacja mnie przerasta. Kłamie w dzienniku wagi, pomiaru cukru i ciśnienia. Nie słucha zaleceń lekarzy, nie chce się myć, bardzo wybiórczo traktuje ludzi- pani, jaka przychodziła jej pomagać, jest jej ulubienicą i wszystko o niej wie, o jej byłych partnerach i jest jej żal, a co do mnie - nie wie nawet czy pracuje, czy nie, mimo że mówiłam, kiedy idę na zwolnienie. Całe życie mam z siostrami poczucie, że bardziej ją interesowali inni niż dzieci, nigdy nie dbała o więź z nami. Nie mam czasu, sił, pieniędzy, ani ochoty skakać koło niej, skoro jej nie zależy na własnym życiu, a żadne rozmowy ani płacz, ani krzyk nic nie dają. Mama była u psychiatry (całkiem inna osoba, wesoła pogodna staruszka), który mówił, że musi wyjść ze swojej strefy komfortu i mimo braku chęci musi się starać, bo będzie gorzej. Psychologów było trzech i żaden u niej nie stwierdził depresji - taki charakter i wiek. Ja już nie wiem czy to ja powinnam iść na terapię, ona, czy my i siostry? Czuję się maltretowana psychicznie. Doprowadza mnie do szału, a potem mam wyrzuty sumienia, bo to matka.. polecicie może jakiegoś specjalistę w Krakowie, dla którejś z nas albo rady, jak sobie z tym poradzić? Wiele osób z rodziny mówi: zostawicie ją samą sobie, jak alkoholika, bo musi sama chcieć a inni- odpuśćcie jej, opiekujcie się, a ona niech pali. To droga do łóżka albo trumny, a jak wyląduje w pampersie, nie wiem co zrobimy. Nie stać jej ani nas na dom opieki ani stała opiekunkę. Ja szykuję pokój dla dziecka a docelowo chcę mieć dwójkę. Siostry z kredytami i każda pracuje.. jestem załamana bezradnością. Jak tylko z nią rozmawiam albo o niej myślę, szoruję cały dom i zastanawiam się, jak jej mnie nie żal..
Czy lekarze widzą całą moją historię leczenia? Tajemnica lekarska w jednym ośrodku
Witam mam pytanie jak to wygląda obecnie jeżeli leczę się u psychiatry i zostałam skierowana na psychoterapię lub do psychologa. Wiadomo, teraz wszystko zostaje zapisywane na wizytach w komputerze. Czy każdy lekarz po podaniu danych/peselu widzi całą moją historię leczenia? Też jak to jest jeżeli chciałabym iść do psychologa w tym samym ośrodku, gdzie psychiatra to czy specjalistów obowiązuje tajemnica lekarska? Mogą oni informować siebie o przebiegu wizyty/ jak wyglądała rozmowa itd? Wiem forum nie do końca jest od takich pytań ale chciałabym wiedzieć jak to naprawdę wygląda przed wizytą. Będę wdzięczna za informacje.
Witajcie, od 4 lat biorę udział w terapii
Witajcie, od 4 lat biorę udział w terapii ( raz na tydzień) przeanalizowany związek, rodzina) źródła problemów chyba odnalezione...a stany lękowe przy każdym większym stresie wracają...jest lepiej niż było, ale nie znika to dalej? Gdzie błąd? Pracuje, funkcjonuje...nawet po mnie tego nie widać. A w środku panika nawraca...w jaki sposób to wyleczyć? Terapeuta mówi, że już temat nerwicy wyczerpaliśmy i nie ma sensu wracać. Techniki działają...ale ciężko funkcjonować, jak mózg jest jak wata, ciągle mam uczucie, że jestem niedotleniona....zawroty głowy. i mimo że funkcjonuje....żyję w miarę normalnie z tym zaburzeniem, dalej nie czuje się wolna od somatów i lęku. Pozdrawiam
Zaburzenia nastroju, lęk, problemy ze snem. Biorę leki, ale nie wystarczają. Proszę o wsparcie
Leczę się na nerwicę od kilku lat.od 3 tygodni miałem bardzo duże natężenie stresu w pracy i jedynie propranolol wspomagał mnie, żebym sobie jakoś radził. Niestety organizm nie wytrzymał stresu i z wtorku na środę dostałem padaczki nerwicowej. Obecnie jestem na terapii diazepamem 9 dni. Mam również zaburzenia nastroju z jednej strony lgnę do ludzi a z drugiej wolę być sam. Mam również ostatnio problem ze spaniem, mimo że biorę wieczorem trittico cr 100 mg. Nie mam pomysłu, jak sobie pomóc. Od urodzenia mam mózgowe porażenie dziecięce.
Czuję ogromny dyskomfort związany z ciałem, z jego biologią. Jest to dla mnie ciężkie i utrudniające codzienność. Co to jest i kto mógłby mi pomóc?
Dzień dobry :) od dawna mam pewien problem i nie bardzo wiem, w którym kierunku powinnam szukać rozwiązania.. Mam wrażenie, że jest to coraz częstsze w porównaniu z czasem sprzed tych 2, 5, 10 lat. Czuję ogromny dyskomfort związany z budową ludzkiego ciała. Kiedyś lekcje biologii były dla mnie udręką, wytrzymywałam je w stresie, napięciu, czasem nawet siedząc na korytarzu. Rozmawianie o układzie krwionośnym, kostnym, nerwowym skręca mnie w środku. Potrafię pomyśleć o fakcie posiadania obojczyków i mieć dziwne, pełne dyskomfortu, ciężkie do określenia uczucie przy tych obojczykach. Gdy np usiądę i oprę się tak, że coś nacisnęło mi chwilę dłużej na łopatkę albo lekko pod łopatkę to dostaję szału i cały czas czuję "dotkniętą łopatkę". To samo z piszczelem, z kostkami, nieco powyżej karku.. Czasem przeszkadza mi biustonosz, bluzka dotykająca kości. Z tego dyskomfortu czasem mam ochotę się popłakać.. Ogólnie nie mam wstrętu do dotyku, przeciwnie. Lubię bliskość. Dotyk otwartą dłonią jest dla mnie w porządku, palcami - mam wrażenie, że wtedy nacisk jest zupełnie inny i czasami potrafię ponownie czuć dyskomfort, nawet na udzie, któremu daleko do wystających kości. Pobieranie krwi tylko na leżąco - igła + krew potrafiły sprawić, że mdlałam. Poza tym nie mam zupełnie problemu z widokiem krwi i produktami/wydzielinami ludzkiego ciała. Jeśli psychoterapia to powinnam szukać kogoś o konkretnej specjalizacji? Jest jakiekolwiek określenie na to co opisałam?
Witam, czy wystawiają Państwo zaświadczenia w formie pisemnej?
Witam, czy wystawiają Państwo zaświadczenia w formie pisemnej?
2 lata temu zdiagnozowano u mnie chorobę nowotworową.
2 lata temu zdiagnozowano u mnie chorobę nowotworową. Wygrałem tak naprawdę na loterii, najlepiej leczący się nowotwór, 1 stadium, skończyło się jedynie na zabiegu. Natomiast od tego momentu mam wrażenie, że cały stres, lęk i problemy, które trzymałem w sobie i organizm radził sobie z nimi, nagle wypłynęły i skumulowało się to wszystko. Zacząłem mieć ataki paniki, 2 epizody depersonalizacji kilkuminutowe. Stwierdziłem, że potrzebuję pomocy psychoonkologa i psychiatry. Zacząłem brać leki, od pierwszego dnia poczułem kolosalna różnice, spokój, pełen oddech, który od dawna nie czułem. Poza tym chodziłem na psychoterapię, która też pomogła mi w funkcjonowaniu. Mija rok od tego wszystkiego i zaczęły mnie dopadać rzuty lękowo-depresyjne. Jest okres, w którym czuje się stabilnie, a potem przychodzi okres, w którym czuje się źle, nie dbam o higienę osobistą, nie wychodzę z domu. Być może leki są za słabe, bo jestem na najniższej dawce, na której praktycznie żaden z pacjentów mojej Pani doktor psychiatry nie jest, bo jest to dawka wprowadzająca, którą się stosuje przez dwa tygodnie, żeby przejść na standardową dawkę. Mam teraz taki problem. Prawdopodobnie będę przyjmował większą dawkę. Boję się, że nie zadziała, że nadal będę się słabo czuł i będę musiał szukać nowego, innego leku. Boję się tego, że nie znajdziemy odpowiedniego leku. Nie chce też do końca życia brać leków, chce sam radzić sobie ze swoim organizmem. Podobno te leki mają zwiększać serotoninę, denerwuje mnie to, że nie da się sprawdzić, ile tej serotoniny jest w organizmie, że nie ma w psychiatrii suchych faktów, to wszystko jest oparte na wywiadzie pacjenta. Nie rozumiem też tego, dlaczego skoro tak dobrze jest u mnie, nie mam nawrotów choroby, mam dobrą pracę, niech wróciłem do samopoczucia sprzed diagnozy nowotworu. Do stabilnego samopoczucia psychicznego nie pozwalają mi wrócić objawy somatyczne. Mianowicie zmęczenie, mam wrażenie, że czasami, gdy wychodzę na dwór, to czuje się jak w sytuacji, gdy jestem przeziębiony z gorączką, wyzdrowiałem i kolejnego dnia 1 raz wychodzę na dwór od tego przeziębienia. Nie wiem, jak sobie poradzić z tym wszystkim. Chce czuć się normalnie, nie chce mieć taki wzlotów i spadków nastroju.
Chcę poznać opinię psychologa czy na obniżenie stresu działają tzw. aplikacje relaksacyjne?
Chcę poznać opinię psychologa czy na obniżenie stresu działają tzw. aplikacje relaksacyjne? Czy wyświetlanie osobie zestresowanej ładnych, przyjemnych zdjęć np. kotków, widoków i innych oraz odtwarzanie dźwięków np. szum morza, lasu itp. ma faktycznie wpływ na obniżenie stresu? Proszę o opinię psychologa i wyjaśnienie, czy i jak takie bodźce działają antystresowo, proszę o poradę, co jeszcze z podobnych bodźców zmniejsza stres? Czy cyklicznie np. każdego dnia rano wysyłane takiej osobie teksty motywacyjne mogą pomóc w zwalczaniu stresu?
Zaburzenia nastroju i lękowe po traumie. Leki psychiatryczne nie dają poprawy. Jak mam sobie poradzić?
Bardzo proszę o pomoc , wyrażenie opinii, ewentualnie nakierowanie, jak postąpić dalej. Od 5 lat zmagam się z różnego typu dolegliwościami, stało się to po śmierci mojej bliskiej osoby , bardzo mocno to przeżyłam , ciągle szukam przyczyny mojego złego samopoczucia . Głównymi dolegliwościami są ciągle bóle brzucha , biegunki z zaparciami naprzemiennie, skoki lub spadki ciśnienia oraz pulsu, wybudzanie się w ciągu nocy po 4/5 razy , bardzo silne zmęczenie. którego nie mogę niczym poprawić w ciągu dnia , płacz , jadłowstręt, na sam widok jedzenia robi mi się niedobrze , co chwilę latam po lekarzach, żeby znaleźć przyczynę, ale wszyscy twierdzą, że to nerwica lękowa ze stanami depresyjnymi . Byłam już u neurologa , psychologa , psychiatry . Testujemy ciągle to nowe leki, które działają tylko do 3 tyg później wszystko wraca nawet z podwójną siłą . Mam dopiero 25 lat a każdy dzień jest walką, aby go przetrwać. Tylko czekam kiedy położę się spać tak, jakbym wtedy nie czuła tego bólu , zmęczenia i uciekała w ten sposób . Chciałabym zacząć terapię, ale terminy są tak odległe, że nie widzę sensu widzenia się z lekarzem dwa razy w miesiącu . Brakuje mi siły na to wszystko . Z wiecznie uśmiechniętej dziewczyny stałam się wrakiem człowieka .
Setaloft - skutki uboczne po zwiększeniu dawki: drżenie mięśni, poddenerwowanie, senność i zawroty głowy

Witam, stopniowo od początku roku przyjmuje Setaloft zwiększając dawkę od 25 mg do 150. Przejście z 100 na 150 nastąpiło 24 lutego i o dziwo zaraz w pierwszym tygodniu poczułem znaczący przypływ energii, lecz trwało to tydzień, po czym od dnia 8 marca do dziś 17.03 czuje drżenie mięśni, poddenerwowanie, senność, w dzień lekkie zawroty głowy możliwe, że skutki uboczne przyszły z takim opóźnieniem i po epizodzie dobrego samopoczucia? Jeśli tak to ile mogą trwać dziękuję za odpowiedź. Dodam, że ciągle uczęszczam na terapię

Hej, jestem na oddziale dziennym i ciekawi mnie sytuacja z jednym z psychologów, który jest też terapeutą zajęciowym.
Hej, jestem na oddziale dziennym i ciekawi mnie sytuacja z jednym z psychologów, który jest też terapeutą zajęciowym. Byłam z nim na dwóch rozmowach i dały mi bardzo dużo, ale właśnie po tej pierwszej, na wyjściu na papierosa, czułam się nieswojo i skrępowana. Na przerwach między zajęciami idziemy z grupą zapalić, i gdy on też wychodzi, rozmawia z niektórymi osobami, jako psycholog, doradza, ale czasami mam wrażenie, że rozmowy nabierają takiego luźnego i koleżeńskiego tonu i chyba przez to poczułam wtedy lekki dyskomfort. Dlatego też się zastanawiam czy jest to profesjonalne podejście, też pomyślałam, że może działać w formie takiego "szpiega", żeby obserwować grupę. Wydaje mi się, że nie jest to duży problem, bo jednak dużo mi dały te dwie sesje z nim, ale zaczęłam się zastanawiać, czy, i tak, jest to w porządku?
Jak przekonać osobę z depresją dwubiegunową do regularnego przyjmowania leków?

Witam, moja teściowa (60 lat) choruje na depresję dwubiegunową z objawami psychozy i manii. Teściowa ma przepisane leki - conwulex i depakine (tak czyta się te nazwy). Teściowa ma problem z zadbaniem o higienę i prostymi czynnościami. Mieszkamy 600 km od niej, lecz ma blisko siebie resztę rodziny. Teściowa co jakiś czas przestaje brać leki i zawsze kończy się na szpitalu psychiatrycznym. Czy może ktoś dać rady, jak możemy przekonać ją do brania leków w momencie, kiedy przestaje je brać? Całą rodziną bardzo prosimy o rady, niestety teściowa nie zgodzi się na stałe wizyty na psychoterapii. Teściowa nagle po prostu przestaje brać leki i kłamie wszystkim, że bierze.

Witam serdecznie, pomimo swojego wieku nie byłem jeszcze nigdy w żadnym związku
[Mężczyzna, 28 lat, rocznik 1994] Witam serdecznie, pomimo swojego wieku nie byłem jeszcze nigdy w żadnym związku. Mieszkam z rodzicami, którzy bywają trudni (tata nadużywa alkoholu, choć robi to po cichu, wieczorami, mama jest raczej depresyjna). Mam wodogłowie od urodzenia, czuję się nieatrakcyjny fizycznie i tak też jestem odbierany przez kobiety, które jeśli już cenią sobie moje towarzystwo, to niejako z automatu przypisują mnie do kategorii "kumpel". Mam też nieciekawe z punktu widzenia większości kobiet zainteresowania, takie jak historia czy polityka. Na Badoo poznałem jakoś w lutym niecały rok starszą koleżankę, która z miejsca mi się spodobała, ale gdy tylko zaczęło nam się dobrze rozmawiać, ostrzegła mnie, że jest obecnie w potężnym kryzysie psychicznym po porzuceniu przez pierwszego partnera, ma CHAD i że póki co możemy się tylko kumplować. Przystałem na to, w nadziei, że jak się wzmocni psychicznie, to będzie można podjąć o nią starania. Zgodnie z jej prośbą nie robiłem tego jednak, widząc, jak potężne ma wahania nastroju (stalkowanie profili byłego na portalach, wypisywanie do niego wiadomości, euforia, gdy coś od niechcenia odpowiedział, potężne dołki, gdy ignorował czy odobserwował jej profil na Instagramie - on po rozstaniu wyniósł się z pierwszego wynajmowanego przez nią i jego mieszkania do rodziców, na Mazury, po ledwie 2 miesiącach burzliwego związku, mówiąc, że "chce się od niej uwolnić" i że "nie było chemii") miała, pocieszałem, byłem do jej dyspozycji zawsze wtedy, gdy tego potrzebowała. Równocześnie wspólne wyjścia na planszówki i jedzenie sprawiły, że stała mi się bliska. Niestety, chyba wpadła w okres manii, jak się nieco wzmocniła, a że stałem się jej powiernikiem, to pewnego dnia uznała, że nie chce już płakać, i wpadła na pomysł, że wejdzie w układ fwb z dalszym kumplem (on potem się rozmyślił), pytając mnie, czy to dobre dla zagłuszenia jej bólu. Odradzałem, dysponując jedynie przykładami koleżanek, które weszły w takie układy i żałowały tego, ale powiedziałem też coś, co mnie zdradziło z moimi uczuciami do niej - że nie mogę być w tej sprawie obiektywny, bo mi się podoba. Chodziło mi tylko o odsunięcie od siebie pytania, a powstał kwas w naszych relacjach, nasze rozmowy już nie są tak otwarte i częste, raz tylko mi powiedziała, że żałuje, że z fwb jej nie wypaliło, bo to dla niej obecnie najlepsza opcja na przeczekanie do Erasmusa, na którego jedzie we wrześniu (na rok do Hiszpanii; uwaga, oczywiście, zabolała mnie, ale grałem dobrą minę do złej gry). Zwierzyła mi się też, że pisze z 4 panami na poważnie, i że musi się kontrolować, bo potem będzie jej trudno wybrać. To też mnie zabolało. Zmieniła też stosunek do mnie - jest albo "olewczy", tj. nadal podyskutuje na neutralne tematy, ale już od niechcenia, jakbym ją męczył, czasami też, jak wtedy gdy żaliła mi się, że jej zamierzony temat podyplomówki upadł, bo nie ma filmów podejmujących kwestię feministycznego retellingu mitu o Odyseuszu, a ja chciałem ją pocieszyć, podsuwając książkę na temat takiego retellingu, stała się opryskliwa czy wręcz agresywna (raz rzucała w moim kierunku kurwami, właśnie przy tej sprawie, że chodzi o filmy; potem przeprosiła, jej zachowanie miało wynikać ze zgubienia hasła do starego profilu Badoo). Teraz kompulsywnie szuka partnerów na Tinderze i Badoo, a na tym drugim portalu trafiam czasem na jej profil, co wywołuje u mnie dyskomfort i smutek. Moje pytania są trzy: 1. Jak można przywrócić relacje z koleżanką do stanu pierwotnego, tj. koleżeństwa bez starań z mojej strony, ale np. ze wspólnymi wyjściami? 2. Czy po wyjściu przez nią z okresu manii będzie się zachowywać inaczej w stosunku do mnie? Jak postępować, gdy staje się opryskliwa czy nieprzyjemna, a jak kiedy po prostu odpowiada mi zdawkowo, co też boli, biorąc pod uwagę to, jak zwierzaliśmy się sobie wcześniej? 3. Jak pokonać w sobie poczucie przybicia tą sytuacją, wiedząc, że mam niewielu przyjaciół, i nie chcąc obarczać swoją sytuacją rodziny (stąd anonimowa prośba o poradę)? Jak maskować poczucie przygnębienia tak, by nikt nie dowiedział się, w jak trudną relację się wdałem? Jak sprawić, by w przyszłości to doświadczenie mnie nie blokowało w nawiązywaniu nowych relacji? Z góry dziękuję za odpowiedź.