Left ArrowWstecz

Czy psycholog powinien naciskać na częstsze wizyty terapeutyczne? Problemy z terapeutą córki

Dzień dobry, moja 17-letnia córka chodzi na terapię do psychologa. Psycholog bardzo namawia córkę na wizyty dwa razy w tygodniu, wręcz robi się to uporczywie. Dała jej do zrozumienia, że jeśli się nie zgodzi , nie ma sensu, żeby przychodziła. Czy tak powinien się zachowywać psycholog?

User Forum

AN

w zeszłym miesiącu
Elżbieta Lorenc

Elżbieta Lorenc

Dzień dobry. 

Intensywna terapia bywa wskazana w poważnych zaburzeniach stanu psychicznego, czyli takich, które w znacznym stopniu utrudniają codzienne funkcjonowanie lub mogą zagrażać zdrowiu i życiu. Do takich stanów należy m. in. głęboka depresja, znacznie nasilone zaburzenia lękowe lub zaburzenia odżywiania (anoreksja). Nie znam powodów, dlaczego psycholog podjął taką decyzję, czy trudności, z jakimi zmaga się córka, spełniają te kryteria. Na pewno ma Pani prawo zapytać o przyczyny takich zaleceń. 

 

Życzę powodzenia!

w zeszłym miesiącu
Aleksandra Siwek

Aleksandra Siwek

Dzień dobry, 

Jeśli ma się wątpliwości, warto je przedstawić psychologowi. Nie znamy kontekstu uczęszczania Przez córkę na terapię, w niektórych przypadkach faktycznie wskazane są częstsze wizyty. Jednak to dotyczy głównie głębokich zaburzeń. Psycholog zapytany o przyczyny tak częstych wizyt na spokojnie powinien umieć uzasadnić swoją decyzję i ja przedstawić. Na podstawie tej odpowiedzi zachęcam do podjęcia decyzji co dalej. 

Pozdrawiam

w zeszłym miesiącu
Marta Poros

Marta Poros

Dzień dobry, częstość terapii zależy od nurtu psychologicznego, w jakim pracuje psychoterapeuta. W większości nurtów zaleca się sesje raz w tygodniu, natomiast ostateczna decyzja zależy od pacjenta. Specjalista nie powinien wywierać presji na pacjencie co do częstości wizyt, a jedynie zasugerować ich częstość. 

Mam nadzieję, że moja odpowiedź w jakimś stopniu odpowiada na Pani pytanie. 

 

Pozdrawiam🙂

w zeszłym miesiącu
Agnieszka Domaciuk

Agnieszka Domaciuk

Dzień dobry,

Dziękuję za podzielenie się wątpliwościami. W przypadku korzystania ze wsparcia u psychologa/psychoterapeuty, częstotliwość wizyt powinna być dostosowana do potrzeb i możliwości samego pacjent. W przypadku osób dorosłych najczęściej wizyty odbywają się raz w tygodniu (zależy to przede wszystkim od problemu i rozpoznania, w oparciu o które dobierane są odpowiednie techniki i specyfikę pracy), jednak wizyty mogą być też rzadziej. Warto porozmawiać z psychologiem prowadzącym i przedstawić własną perspektywę, jeśli córka nie dostrzega na chwilę obecną potrzeby odbywania częstszych wizyt. 

 

Życzę powodzenia,

Domaciuk Agnieszka 

Psycholog

Psychoterapeuta w trakcie szkolenia

w zeszłym miesiącu
Martyna Jarosz

Martyna Jarosz

Oczywiście częstotliwość spotkań powinna być dostosowana do potrzeb terapeutycznych, ale kluczowe jest, aby decyzja o ich liczbie była efektem wspólnej rozmowy, a nie presji. Jeśli córka czuje się pod presją, warto wspólnie porozmawiać o tym, czy obecna forma terapii rzeczywiście jej odpowiada. Można także rozważyć otwartą rozmowę z psychologiem o tym, dlaczego tak mocno rekomenduje częstsze wizyty.

w zeszłym miesiącu
Katarzyna Rosenbajger

Katarzyna Rosenbajger

Witam, 

Nie odpowiem czy tak powinien się zachowywać psycholog, bo za mało w pani liście informacji. Nie pisze  też pani, z czym dokładnie  zmaga się córka, oraz jaka formę terapii przechodzi. Terapia psychodynamiczna może odbywać się częściej niż raz w tygodniu. Warto się dowiedzieć czy taka właśnie terapię odbywa córka. Jeżeli nadal będzie pani myślała, czy córka powinna chodzić do tego właśnie terapeuty, warto porozmawiać z córką i pomyśleć o zmianie, jeżeli zajdzie taka potrzeba. 

 

 K Rosenbajger

Psycholog

 

w zeszłym miesiącu
Barbara Ostrowska

Barbara Ostrowska

Z Pani opisu wyłania się obraz wątpliwości co do stylu pracy psychologa i sposobu, w jaki przekazuje zalecenia. Pani troska może być zasadna. 

Zacznę od tego, że Psycholog może zaproponować intensywniejszą formę współpracy, jeśli uzna, że spotkania dwa razy w tygodniu mogą być bardziej pomocne w aktualnej sytuacji. 
Jakkolwiek nie powinien wywierać presji ,że bez tego praca jest bez sensu (ponieważ jeśli nie dwa razy w tygodniu to co? Wcale? Zatem jaka w tym logika, jeśli chodzi o cel, jakim jest wsparcie?).

Pytanie, które mi się nasuwa czy jest to psycholog, czy psychoterapeuta, gdyż oba zawody się różnią , w tym metodyką pracy, są nurty, w których pracuje się 2x w tygodniu, a są takie gdzie 1x na 2 tyg., to sprawa indywidualna i zawsze jest dobierana do pacjenta i trudności, z jaką przychodzi oraz jego stanu psychicznego. Osoby w głębszym kryzysie faktycznie powinny mieć bardziej intensywną formę współpracy, co nie znaczy, że 1x w tyg, czy 2 x w tyg nic nie zmieni.

W terapii mówimy o tzw. relacji terapeutycznej, która jest istotna w procesie leczenia, a która powinna opierać się na dobrowolności i zaufaniu oraz chęci współpracy. Nie na lęku, że odmowa doprowadzi do zakończenia tej relacji i terapii. Jeżeli córka, faktycznie czuje się niekomfortowo, czuje, że jej granice są przekraczane, czy doświadcza poczucie winy, czy nacisku, warto się przyjrzeć tej relacji. Może warto porozmawiać z córką, co ją martwi, czego potrzebuje? Co jej przeszkadza? A może czego nie chce? Czy terapia w ogóle odbywa się z jej motywacją do niej? Czy jest „zlecona” i chodzi, bo musi?

Warto też spojrzeć z innej perspektywy, czasami psycholog/psychoterapeuta widzi, że jest potrzeba intensyfikacji pracy, gdy pacjent np. unika jakiegoś tematu i terapia tkwi w miejscu. Może też to ma tutaj miejsce?

Można też rozważyć rozmowę z psychologiem z zachowaniem granic poufności i terapii, zapytać o powód takiego zalecenia i sposób, w jaki jest ono formułowane. Przedyskutować swoje wątpliwości. Może przekaz córki i psychologa się różni? (zdarza się).

Zawsze też można skonsultować się z innym specjalistą – choćby po to, aby usłyszeć drugą opinię i upewnić się, że proces terapii jest wspierający, a nie obciążający.

Najważniejsze, by córka czuła się bezpiecznie, miała poczucie wpływu i mogła rozwijać się w relacji opartej na szacunku.

 

Powodzenia

Barbara Ostrowska

Psycholog / Psychoterapeuta

w zeszłym miesiącu
Joanna Lida

Joanna Lida

Trudno jednoznacznie stwierdzić, jakie są motywy takiej propozycji psychologa, czym się kieruje. Zazwyczaj wizyty są raz w tygodniu, ale w niektórych sytuacjach czy nurtach praktykuje się więcej spotkań. Wydaje się, że najlepiej byłoby porozmawiać i dopytać psychologa, dlaczego wnosi potrzebę częstszych spotkań. Jako rodzic osoby niepełnoletniej ma pan/i prawo do takiej wiedzy. Dobrze byłoby najpierw porozmawiać z córką, czy nie ma nic przeciwko wspólnej rozmowie z psychologiem. Jako terapeuta preferowałabym wspólną rozmowę niż na osobności z samym psychologiem. 

 

Pozdrawiam serdecznie

Joanna Lida  

w zeszłym miesiącu
Pracownia Psychoterapii Wolne Myśli

Pracownia Psychoterapii Wolne Myśli

Dzień dobry,
rozumiem niepokój, jaki może budzić taka sytuacja – szczególnie gdy chodzi o zdrowie psychiczne i dobrostan Pani córki.

W terapii – zwłaszcza w pracy z młodzieżą – ważne jest budowanie bezpiecznej, opierającej się na zaufaniu relacji terapeutycznej. Częstotliwość spotkań (czy to raz, czy dwa razy w tygodniu) może mieć znaczenie terapeutyczne, jednak równie istotne jest, żeby decyzja o intensywności terapii była efektem wspólnego ustalenia, a nie presji.
 

Czy terapeuta może proponować dwa spotkania tygodniowo?

Tak – szczególnie w nurcie psychodynamicznym, psychoanalitycznym częstsze sesje bywają zalecane, ponieważ pozwalają lepiej „uchwycić” proces terapeutyczny i pogłębić refleksję. U młodzieży może to również pomóc w stworzeniu bardziej stabilnej przestrzeni, w której mogą eksplorować swoje emocje, relacje, trudności.

Ale – i to ważne – sposób, w jaki terapeuta komunikuje tę potrzebę, ma ogromne znaczenie.

Psychoterapeuta nie powinien stawiać warunku typu: "albo dwa razy w tygodniu, albo wcale", zwłaszcza jeśli pacjent lub jego rodzic ma wątpliwości, pytania, czy obawy. To może być odebrane jako forma przymusu lub ultimatum – co nie służy budowaniu zaufania, które w terapii jest kluczowe.

Jeśli Pani córka czuje się przytłoczona tą presją, warto to potraktować poważnie. Dobrym rozwiązaniem może być:

- Otwarte porozmawianie z córką – co dokładnie powiedziała terapeutka, jak ona sama się z tym czuje.

- Skontaktowanie się z terapeutką – być może możliwa będzie rozmowa wyjaśniająca (np. wspólna konsultacja rodzic–terapeuta).

Większość specjalistów jest otwarta na pytania, z zaangażowaniem tłumaczy swoje zalecenia. Ważne jest również przyglądnięcie się temu, co to propozycja wywołała w relacji córka-pani-terapeutka, ponieważ może być to cenną informacją na temat sposobów komunikacji, wyrażania emocji, obrazu siebie, a więc i ważnym materiałem do pracy w trakcie terapii.
 

Jeśli sytuacja nadal budzi wątpliwości, warto zasięgnąć drugiej opinii – konsultacja u innego specjalisty nie zobowiązuje, a może wnieść nową perspektywę.

Psychoterapia młodego człowieka powinna odbywać się z jego zgodą i w jego tempie, nawet jeśli czasem oznacza to wolniejsze postępy. Przymus – nawet w dobrej wierze – może zaszkodzić procesowi terapeutycznemu.
 

Czy córka sama mówiła, jak się czuje w tej terapii – poza tą kwestią częstotliwości?

Pozdrawiamy serdecznie
Pracownia Psychoterapii Wolne Myśli (Weronika Berdel)

w zeszłym miesiącu
Katarzyna Organ

Katarzyna Organ

To zrozumiałe, że jako rodzic chcą Państwo mieć pewność, że terapia córki przebiega w sposób etyczny, wspierający i zgodny z jej dobrem.

Jeśli chodzi o częstotliwość spotkań — czasem psycholog może rzeczywiście zaproponować intensywniejszą pracę terapeutyczną, zwłaszcza jeśli zauważa, że problemy, z którymi mierzy się młoda osoba, wymagają bardziej systematycznego wsparcia. To nie jest nic niezwykłego, szczególnie w okresie intensywnych emocji, kryzysu czy przy pracy nad trudnymi tematami.

Natomiast bardzo istotny jest sposób, w jaki taka propozycja jest przedstawiana. Terapia powinna opierać się na relacji zaufania i dobrowolności — młoda osoba nie powinna czuć presji ani przymusu, ani tym bardziej słyszeć sugestii typu: „albo dwa razy, albo w ogóle”

Jeśli córka czuje się niekomfortowo w tej relacji, warto potraktować to poważnie. Zachęcam, by spróbować spokojnie porozmawiać z nią o tym, jak odbiera wizyty, czego potrzebuje i czy czuje się wysłuchana. Można też rozważyć skontaktowanie się z terapeutą (jeśli córka się na to zgodzi), by lepiej zrozumieć jego/jej intencje i argumenty stojące za propozycją częstszych spotkań. Na pewno warto również zachęcić córkę, aby wniosła uczucia związane z tą sytuacją na spotkanie z psychologiem.

 

Najważniejsze jest dobro córki, jej poczucie bezpieczeństwa i przestrzeń do tego, by mogła korzystać z terapii w swoim tempie.

 

Katarzyna Organ
Psycholog / Psychoterapeuta

w zeszłym miesiącu
Dominika Jakubowska

Dominika Jakubowska

Dzień dobry,


rozumiem, że ta sytuacja może budzić niepokój — jako rodzice chcemy mieć pewność, że nasze dziecko trafia w dobre ręce. Czasem rzeczywiście dwa spotkania tygodniowo są uzasadnione — np. przy nasilonych trudnościach emocjonalnych, w kryzysie, albo w niektórych nurtach terapeutycznych. Informacja o takiej formie pracy powinna zostać omówiona na początku procesu terapeutycznego. Natomiast jeśli w trakcie terapii wydarzyło się coś, co uzasadnia konieczność częstszych spotkań, to oczywiście powinno to zostać jasno zakomunikowane i omówione (ale nie narzucane) zarówno z córką, jak i z Państwem (ze względu na to, że córka jest niepełnoletnia). Ważne jednak, aby terapeuta nie wywierał presji i nie stawiał warunków „wszystko albo nic”. Ostateczna decyzja o zwiększeniu częstotliwości spotkań zawsze powinna należeć do pacjenta.

Zaufanie i dobrowolność są podstawą skutecznej terapii. Jeśli córka czuje się przymuszana, a Państwo macie wątpliwości co do stylu pracy tej terapeutki/terapeuty, warto rozważyć wspólną rozmowę z psychologiem, aby dowiedzieć się, dlaczego psychologowi zależy na dwóch spotkaniach w tygodniu. Być może wtedy będzie łatwiej podjąć decyzję, co dalej.

 

Pozdrawiam serdecznie

Dominika Jakubowska

w zeszłym miesiącu
Dorota Mucha

Dorota Mucha

Dzień dobry, rozumiem Państwa niepokój związany z tą sytuacją. To naturalne, że budzi to Państwa wątpliwości.

Z etycznego punktu widzenia, psycholog powinien kierować się przede wszystkim dobrem pacjenta i szanować jego autonomię. Oznacza to, że decyzje dotyczące częstotliwości terapii powinny być podejmowane wspólnie, z uwzględnieniem potrzeb, możliwości i opinii córki oraz Państwa jako rodziców (zwłaszcza w przypadku osoby niepełnoletniej).

Uporczywe naleganie i stawianie warunków, że dalsza terapia jest bez sensu w przypadku braku zgody na zwiększenie częstotliwości, może być odbierane jako wywieranie niepotrzebnej presji i naruszanie poczucia sprawczości córki. Taka postawa nie buduje zaufania, które jest kluczowe w procesie terapeutycznym.

Oczywiście, mogą istnieć sytuacje kliniczne, w których psycholog ocenia, że zwiększenie częstotliwości sesji byłoby bardzo korzystne dla postępów terapii córki. W takim przypadku, psycholog powinien w jasny i zrozumiały sposób wyjaśnić swoje argumenty, opierając się na swojej wiedzy i obserwacjach. Powinien również dać córce i Państwu przestrzeń na zadawanie pytań i wyrażenie swoich wątpliwości.

Co można zrobić w tej sytuacji?

Porozmawiać z córką: Warto zapytać córkę o jej odczucia związane z tą propozycją. Jak ona się z tym czuje? Czy rozumie argumenty psychologa? Czy jest gotowa na taką zmianę?

Skontaktować się z psychologiem: Można umówić się na krótką rozmowę z psychologiem, aby wspólnie omówić tę kwestię. Proszę wyrazić swoje wątpliwości i poprosić o wyjaśnienie, jakie konkretne korzyści miałoby przynieść zwiększenie częstotliwości spotkań i dlaczego psycholog uważa to za warunek konieczny.

Zasięgnąć drugiej opinii: Jeśli rozmowa z psychologiem nie przyniesie wyjaśnienia lub nadal będą Państwo mieli wątpliwości, mają Państwo prawo skonsultować się z innym psychologiem, aby uzyskać drugą opinię na temat planu terapii córki.

Podsumowując, zachowanie psychologa, które opisujecie, budzi wątpliwości co do poszanowania autonomii pacjenta. Kluczowa jest otwarta komunikacja i wspólne podejmowanie decyzji dotyczących terapii. Zachęcam do podjęcia rozmowy z psychologiem córki, aby lepiej zrozumieć jego motywacje i wspólnie znaleźć rozwiązanie, które będzie najlepsze dla Państwa córki.

 

Pozdrawiam, 

Dorota Mucha - psycholog 

w zeszłym miesiącu
Katarzyna Kania-Bzdyl

Katarzyna Kania-Bzdyl

Dzień dobry AN,

 

myślę, że warto, aby porozmawiała Pani (jako rodzic) o swoich obawach ze wspomnianym wyżej psychologiem. Dać szansę wypowiedzi, wysłuchania obydwóch stron. Mam nadzieję, że uda Wam się wypracować wspólne rozwiązanie. 

 

Pozdrawiam,

 

Katarzyna Kania-Bzdyl

w zeszłym miesiącu
Anastazja Zawiślak

Anastazja Zawiślak

Dzień dobry, rozumiem Pani niepokój – to bardzo ważne pytanie i dobrze, że Pani je zadaje.

 

Psycholog ma prawo zaproponować większą częstotliwość spotkań, jeśli widzi taką potrzebę terapeutyczną – np. przy silnych emocjach, trudnościach z regulacją nastroju, kryzysach czy zaburzeniach wymagających bardziej intensywnej pracy. Jednak forma, w jakiej to robi, ma ogromne znaczenie.

 

Namawianie lub stawianie ultimatum („albo dwa razy, albo wcale”) nie jest właściwym podejściem, ale warto o tym porozmawiać z psychologiem i poznać przyczynę takiego zachowania. Osobiście uważam, że Pacjent – w tym również osoba niepełnoletnia, która świadomie uczestniczy w terapii – powinien mieć możliwość podejmowania decyzji w atmosferze szacunku i dialogu.

 

Jeśli córka czuje się naciskana, a nie zaproszona do współpracy, warto:
– Porozmawiać z córką o tym, jak się z tym czuje – czy jest jej trudno odmówić, czy czuje presję.
– Rozważyć rozmowę z psychologiem w obecności córki – by wyjaśnić, z czego wynika propozycja dwóch spotkań tygodniowo.
– Jeśli styl pracy terapeuty wzbudza nadal wątpliwości, macie prawo zmienić specjalistę – najważniejsze, by córka czuła się bezpiecznie, a nie zobowiązana.

 

Terapia powinna opierać się na zaufaniu i dobrowolności. Jeśli ten balans zostaje zachwiany, warto się temu przyjrzeć. 💙

 

Anastazja Zawiślak

Psycholog

w zeszłym miesiącu

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?

Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!

Dobierz psychologaArrowRight

Zobacz podobne

Czy zdrapywanie krost i ran to samookaleczanie się?
Czy zdrapywanie krost i ran to samookaleczanie się? I trzeba o tym wspomnieć psychoterapeucie?
Pogorszone samopoczucie po pierwszej wizycie u psychologa i lęk przed kolejną. Czy to normalne?
Byłam na pierwszej wizycie u psychologa.Po wizycie mój stan psychiczny bardzo się pogorszył.Moje myśli nie dają mi spokoju,że jestem beznadziejna ,do niczego się nie nadaję...Najchętniej cały dzień spędziłabym w łóżku, nic nie robiąc....Nic mnie nie cieszy i co chwilę chce mi sie płakać. Myślę o rezygnacji z następnej wizyty, mimo iż wiem, że potrzebuje pomocy (stresuje się bardzo wizytą, boję się).Czy takie samopoczucie jest "normalne "?Co zrobić by poczuć się lepiej ?
Samookaleczanie, a psychoterapia
Jeśli sie samookaleczam, to czy powinnam sie zgłosić do jakiegoś psychoterapeuty?
Witam. Mam 32 lata mój mąż 39
Witam. Mam 32 lata mój mąż 39, jesteśmy, że sobą od 10 lat, w małżeństwie od 6, ogólnie nasze życie było cudowne, pokochał moje dziecko, jak swoje, traktuje jak nie jeden prawdziwy ojciec, w małżeństwie zaczęło nam się psuć już właśnie po ślubie. Zaczęło się ze mąż zaczął wyjeżdżać w delegacje , i przyłapałam męża, że ogląda filmy porno, nasze pożycie jest naprawdę głęboko rozwijane i nie możemy sobie zarzucić rutyny czy nudy w łóżku. Nie mogę sobie poradzić, dlaczego akurat na wyjazdach, ogląda, kiedy jest w domu nawet 2 tygodnie, nie ogląda filmów, tłumaczy, że po prostu lubi, że nie podniecają go te kobiety. Moje myślenie oczywiście było, nie potrafię go zaspokoić itd., nasze pożycie jest dalej Ok, ale trochę się zamknęłam w sobie podczas ciągle myślę, czy on myśli o nich w tej chwili, jak kocha się ze mną itd.... Czy to jest coś nie tak, że mną?
Problemy z akceptacją partnera przez mamę i poczucie niesprawiedliwego traktowania
Dzień dobry mam na imię Agata mam 32 lata. Choruje na guzkowe zapalenie naczyń od urodzenia. Mieszkam narazie z rodzicami. I jest taki problem moja mama nie akceptuje mojego faceta. Poza tym traktuje mnie jak służąca. Jestem tylko od zapierdzielania w domu i zadowalania jej. Mam również młodszą siostrę o 3 lata. Ma dobrą pracę i męża. I moja mama traktuje ją jak boginię. Próbują ingerować w mogę życie. Najlepiej one by wybrały mi faceta. Jestem już tym wszystkim zmęczona. I czuje się gorsza od siostry. Że je rozczarowuje. Wiem że nie powinnam ich zadowalać bo to moje życie. Ale mamy zachowanie w stosunku do mnie boli mnie. Traktuje mnie jak małe dziecko które trzeba prowadzić za rączkę.
Czy psychoterapeutka zachowała się wobec mnie etycznie?

Czy psychoterapeutka zachowała się wobec mnie etycznie? 

Byłam na pierwszym spotkaniu u psychoterapeutki, która publicznie deklaruje, iż etyka i jakość świadczonych przez nią usług są dla niej bardzo ważne. Z drugiej strony zapytała mnie, dlaczego moja mama tak późno mnie urodziła- mając 32 lata w latach 90. Po pierwsze, nie wydaje mi się, aby wiek 32 lat był późnym wiekiem na urodzenie dziecka. Po drugie, jest to prywatna sprawa i decyzja moich rodziców, ja nie mam nad tym kontroli. Zastanawiam się, czy takie pytanie nie narusza granic prywatności osoby uczestniczącej w terapii?

Czy lekarze widzą całą moją historię leczenia? Tajemnica lekarska w jednym ośrodku
Witam mam pytanie jak to wygląda obecnie jeżeli leczę się u psychiatry i zostałam skierowana na psychoterapię lub do psychologa. Wiadomo, teraz wszystko zostaje zapisywane na wizytach w komputerze. Czy każdy lekarz po podaniu danych/peselu widzi całą moją historię leczenia? Też jak to jest jeżeli chciałabym iść do psychologa w tym samym ośrodku, gdzie psychiatra to czy specjalistów obowiązuje tajemnica lekarska? Mogą oni informować siebie o przebiegu wizyty/ jak wyglądała rozmowa itd? Wiem forum nie do końca jest od takich pytań ale chciałabym wiedzieć jak to naprawdę wygląda przed wizytą. Będę wdzięczna za informacje.
Boję się samotności, za mną rozstania i teraz ciężka sytuacja. Bardzo mi ciężko. Jaka psychoterapia będzie dla mnie najlepsza?
Mam 31 lat. W ciągu 5 lat przechodzę 3 rozstanie. Sa to moje pierwsze związki, ponieważ na studiach nie chciałam sie angażować w relacje, miałam dużo znajomych i nie chciałam być ograniczona zakazami/fochami. Wracając do rozstań - rozstania się kończyły zazwyczaj w burzliwy sposób. Z 1 partnerem większa agresja była z jego strony, miał pretensje, że nie okazuje mu wystarczająco dużo miłości, na ostatnim spotkaniu krzyczeliśmy, trzasnął drzwiami i już go nie widziałam - związek trwał rok. Poźniej zaczęłam mój kolejny roczny związek, byłam bardzo zakochana i mówiłam sobie, że to miłość mojego życia. Mówiłam mu często, że go kocham, a on mówił mi. Miałam przyjaciółke, która wtedy była sama i zarzucała mi, że za bardzo jestem zafiksowana na punkcie tego chłopaka, zaczęła mi podkładać myśli, że on leci na swoją przyjaciółkę, że ona by była zła, gdyby widziała, że jej facet je z jednego słoika z inna kobieta (jedli raz jakieś buraczki, które przyniosła). W końcu w czasie ogromnego stresu w innych dziedzinach życia dostałam od niego zaproszenie na spotkanie z nim i jego inna przyjaciółką, ale byłam wtedy juz umówiona z tą moją przyjaciółką. Historia skończyła sie tak, że z tego spotkania pojechałam z przyjaciółka na spotkanie chłopaka z ta druga przyjaciółka i wybuchła mega awantura, pamiętam, że bardzo krzyczałam, że mnie nie kocha, a ona, że jestem nienormalna. Poźniej wyjechałam z miasta na miesiąc i wypisywałam do niego jakieś żale, on sie odsuwał, a poźniej okazało sie, że jest w związku (2 miesiące po naszym rozstaniu) z ta dziewczyna od buraczków, a na koniec mi powiedział, że ja go popchnęłam w jej ramiona. Jednocześnie moja przyjaciółka, która mi doradzała wróciła do swojego eks i powiedziała mi, że nie może sie ze mna spotkać w czasie mojego kryzysu, bo ma chłopaka. Kontakt z nia i z moim eks sie urwał. To były osoby, z którymi spędzałam najwięcej czasu i nagle zostałam sama. Moja samotność trwała 7 miesięcy ( bardzo cierpiałam i zmieniłam sie, nie bylam juz ta osoba co wcześniej, zaczęłam sie bardziej przejmować wszystkim ) Jednak w mojego 1 w życiu samotnego sylwestra założyłam konto na Tinderze. Poznałam faceta, z którym spotykałam sie 2 miesiące, a on powiedział, że mnie nie pokocha, że szuka czegoś innego. Następnie wpadłam w wir randek i podeszłam zadaniowo do sprawy. Chciałam bardzo znaleźć kogoś odpowiedniego. Raz mnie odrzucali, znikali, raz ja to robiłam. W końcu poznałam mojego ostatniego chłopaka, z którym (jestem?) od 2 lat. Ostatnio stwierdziłam, że przypomina mi mojego ojca - jest zdystansowany emocjonalnie, cichy przy obcych ludziach, a wybuchowy i nerwowy do najbliższych. Jednocześnie pracowity, wierny i opiekunczy. Jest bardzo ambitny i zależy mu na stworzeniu super warunków do życia dla przyszlej rodziny. Widziałam go jako męża i ojca. Przeszkadzały mi jedynie te wybuchy złości, które pojawiały sie od czasu do czasu, a w tym roku kiedy przeprowadziliśmy sie z mojego mieszkania do jego mieszkania zaczęły pojawiać sie również niemiłe słowa - ''wypier*** z mojego domu'', ''odpier** sie'', a raz na wakacjach gdy przyczepił się, że odpięłam jego ładowarkę z kontaktu bez informowania go o tym, zaczęłam naśladować jego dziwny ton głosu i próbować być tak irytująca jak on - nazwał mnie wtedy głupią dziw*ą. Poźniej oczywiście za te wszystkie słowa przepraszał. Ale mimo tego, że było poźniej juz dobrze, planowaliśmy ślub, dom i dziecko, to te słowa 'głupia dziw*a' 'odpier***sie' do mnie wracały. Dodatkowo przez te dwa lata mi powiedział może 3 razy, że mnie kocha i to było po moim dopytywaniu o to po roku związku. Zaczęłam pytać czy podczas przysięgi małżeńskiej powie, że mnie kocha, a on, że powie i bardzo mnie to dziwiło, że nie może robić tego w domu, a na ołtarzu przy ludziach powie.. tak jakby na pokaz. Wszystkie te historie opowiedziałam, aby przeanalizować moje podejście do związku tego i przeszłych. Moim aktualnym problemem jest to, że 2 dni temu mój chłopak sie znowu przyczepił o absurdalnie głupią rzecz, była związana z jego aktualną pracą (za którą nic nie zarobi, ponieważ ta rzecz ma być w przyszłym portfolio jego startupu, a poświęca na nia od 2 miesięcy po 13 godzin dziennie), ale kompletnie na nią nie wpływała. Ja wyśmiałam, że przejmuje się bardziej tym niż organizator tego wydarzenia. W pewnym momencie pamiętam tylko, że stał nade mną i cały czas gadał. Nie chciało mi sie go słuchać i użyłam jego słow sprzed miesiąca ' odpier?** sie', a on do mnie powiedział 'wypier** z mojego domu'. Byłam w szoku, nic nie powiedziałam, a za jakiś czas podeszłam do niego zapytać czy on tak serio. On milczał i długo sie zastanawiał. Stwierdziłam, że skoro tak długo sie zastanawia to musze zacząć sie pakować. Płakalam i pakowałam sie. Była juz noc, wiec zadzwonilam do mamy przy nim(to kawalerka) aby poradzić się, co robić, bo chłopak kazał mi sie wyprowadzić. Nie wdawałam sie w szczegóły. Ale w końcu zostałam jedną noc. Następnego dnia rano po nieprzespanej nocy, z opuchniętymi oczami musiałam jechać do pracy. Przed pracą wrzuciłam do auta reszte moich rzeczy i pojechałam do pracy, a po pracy ruszyłam do mamy (250 km trasy). Teraz jestem u mamy, rozpakowałam wszystkie rzeczy, ale w środę musze być w Warszawie w pracy. Przeprowadziłam jedną spokojną rozmowę z nim i ustaliliśmy, że dopoki nie bede mogla wprowadzić sie do swojego mieszkania (jest aktualnie wynajmowane i ma miesiąc wypowiedzenia) to mogę mieszkać u niego. W tej rozmowie powiedział mi również, że mnie nie kocha, a jak dopytywałam dlaczego mi wcześniej mówił, że nie musi mówić, że kocha, bo miłość okazuje przez czyny to zaczął mówić, że tak było. Dwie sprzeczne rzeczy - to okazuje przez czyny czy nie kocha?. Później zaczęłam dopytywać czym dla niego jest miłość, a on ' że to takie poczucie, że mógłby porzucić wszystkie marzenia dla tej osoby' i że tego przy mnie nie ma. W tym zwiazku robił ze mna różne rzeczy, na które nie mial ochoty - podróż do Azji, która ostatecznie mu sie podobała, a również poszedł na terapie po namowach, aby pracować nad wybuchami złości. Jeszcze tydzień temu rozmawialiśmy o tym, gdzie weźmiemy ślub, mówił, że ma plan na oświadczyny, a wczoraj po tej kłótni powiedział, że mnie nie kocha tym swoim rodzajem miłości. Mi sie wydaje, że go kocham taką dojrzałą miłością, nie jest to taka miłość szalona/namiętna jak do poprzedniego chłopaka. Jestem w stanie pójść na kompromisy, on tez był w stanie pójść na nie dla mnie. Wspieraliśmy sie i motywowaliśmy. Nie było słów 'kocham Cie'. Akceptowaliśmy swoje niedoskonałości, no może ja nie akceptowałam jego obgryzania paznokci. Jestem aktualnie bardzo rozwalona psychicznie i zdezorientowana. Bardzo chcialabym z nim byc i aby przepracował sobie różne tematy na psychoterapii, a następnie sworzyć rodzine. Jutro mamy rozmawiać o tym wszystkim, ale mam przeczucie, że on nie będzie chciał być ze mna, ze sie przelało, mówi, że za często sie kłócimy, ze kłótnie zawsze eskalują do dużego stopnia. Zastanwiam sie czy to moja wina, jego czy nasza. Nie wiem jak poprowadzić jutrzejsza rozmowę, aby sie dobrze skończyła. Boję się, że się ostatesznie rozstaniemy i znowu bede sama. Dodatkowo jestem bardzo lękliwa i nie wyobrażam sobie, aby znowu przechodzić przez wir randek.. nie chce tego. Nie chce poznawać nowych ludzi. Nie chce tracić kolejnych ludzi z mojego życia. Czasami myślę, aby rzucic Warszawe, prace, sprzedać mieszkanie i przeprowadzić sie do mniejszego miasta, gdzie mam bliskich.. lecz tutaj nie ma dla mnie pracy, a zdalnej nie dostanę. W Warszawie aktualnie nie mam nikogo prócz mojego chłopaka i 2 znajomych koleżanek, które maja swoje życie. Strasznie boję sie samotności. Prosze o doradzenie co powinnam zrobić, jak żyć, jeśli jutro dojdzie do rozstania. Przez miesiac bede musiala mieszkac u niego, pozniej sie wprowadze do swojego mieszkania. Będę jezdzila do pracy, wracała, chodziła na basen/rower, jednak wszystko to będzie bardzo samotne. Ludzie w pracy nie zaspokoją mojej potrzeby ciepła i bliskości...Z drugiej strony boje sie, że jak wroce do niego, te te zachowania agresywne beda sie powtarzać, jednak z kolejnej strony zaczął pracować nad tym u psychoterapeuty, wiec jest jakaś nadzieja. Zapomnialam dodac , że drugie rozstanie bardzo przeżyłam, musiałam sie wspomagać lekami typu xanax.. chodzilam na hipnoterapie aby zmniejszyć ból, niestety przez caly czas zwiazku z moim aktualnym partnerem wracałam myślami do tego zerwania z poprzednim, caly czas je analizowalam i wydaje mi sie, że nadal bede mimowolnie do tego wracac. Jak nad tym zapanowac? jaki rodzaj psychoterapii bedzie dla mnie najlepszy? jak postapic jutro?
Boję się, że partner będzie kłamać u psychiatry. Czy psychiatra jest w stanie to zauważyć?

Dzień dobry, co zrobić w sytuacji, kiedy partner od jakiegoś czasu jest całkowicie bez humoru, ciągle smutny , bez chęci do niczego , nie pomaga w domowych obowiązkach , mamy dziecko nie interesuje się co ma w szkole, co się dzieje u nas. Postanowił mnie zostawić, nie chce podjąć jakiejkolwiek próby rozmowy, ani pomocy, nie chce iść do psychologa. Mówi, że nie ma powodów do radości. Że jest mu dobrze w ciszy i samotności. Nie poznaję swojego partnera. Nie wiem co robić. Proszę o jakąś radę. Udało się namówić partnera na wizytę u psychiatry, mówi, że robi to żeby mi udowodnić, że z nim wszystko dobrze. Boję się , że zacznie kłamać w gabinecie. Czy psychiatra ma jakieś sposoby , żeby wyciągnąć prawdę i dojść do jego zachowania? Pytam, ponieważ nie byłam nigdy w takiej sytuacji.

Źle mieszka mi się z partnerką, chciałbym się wyprowadzić. Przechodzę kryzys, mam myśli samobójcze.
Mam problem, mieszkam z dziewczyną od 4 lat w jednym pokoju , tłumie w sobie to w jakim bałaganie żyjemy i raz na jakiś czas wybucham z tego powodu, bałagan jest głównie jej . Po takim wybuchu po znowu jakimś czasie wybucham z powodu finansów , zarabiam 2 razy więcej od niej , dostaję więc na życie i mieszkanie , tylko ja nic z tego nie mam i żyję w tym bajzlu, chce się uwolnić i wyprowadzić, ale od 2 lat mi to się nie udało, czuję, że stosuje jakieś psychologiczne triki, przez które rezygnuje, i ostatnimi czasy siada mi psychika, mam myśli samobójcze, w których nie czuję zawahania, gdybym miał to zrobić Co ja moge zrobić dalej ze swoim życiem, nie mam rodziny ani znajomych, moje życie to głównie praca.
Proszę o polecenie psychoterapii indywidualnej na NFZ,
Proszę o polecenie psychoterapii indywidualnej na NFZ, wszystkie dzielnice Krakowa? Jestem już na skraju wyczerpania, ze względu na terminy i bardzo długi czas oczekiwania, czuję, że już dłużej nie wytrzymam.
Moja córka nastolatka potrzebuje pomocy, chce porozmawiać z psychologiem.
Moja córka nastolatka potrzebuje pomocy, chce porozmawiać z psychologiem. Gdzie znajdę naprawdę profesjonalna pomoc, aby jej pomóc? Aby czuła, że nie jest sama ze swoim problemem.
Jak radzić sobie z kontrolą i krytyką w małżeństwie? Szukam pomocy
Jestem mężatką, ale coś jest nie tak w moim małżeństwie. Często czuję się przy mężu głupia i poniżana. Zdarzyło się, że nazwał mnie wprost „głupią” lub „kretynką”. Nie jestem tak wykształcona jak on i mam słabszą pamięć do dat czy nazwisk, co czasami powoduje, że gdy mnie o coś pyta, a ja nie pamiętam, zaczyna mi dogadywać. To nie są żarty – mam wrażenie, że są to zarzuty, jakby chciał mi udowodnić, że jestem mniej inteligentna. Zdarza się, że używa trudnych słów, po czym pyta, czy znam ich znaczenie. Gdy przyznaję, że nie wiem, irytuje się lub zachowuje się protekcjonalnie. Czuję, że podkreśla moją niewiedzę, by się wywyższyć. Mąż zwraca mi uwagę na wszystko – wszystko musi być zrobione po jego myśli. Nawet drobiazgi, jak gaszenie światła, przekręcanie zamka czy odkładanie talerza. Często te pytania brzmią kontrolująco i przytłaczają mnie typu dlaczego nie zgasiłaś światła i nie jest to pytanie retoryczne, tylko mam odpowiedzieć, zawsze muszę mu na nie odpowiadać. Czuję się zmęczona tą ciągłą kontrolą i krytyką. Wczoraj mąż powiedział mi, że on zasługuję na kogoś lepszego niż ja. Zapytałam, czy chce rozwodu, ale odpowiedział, że nie wie. Czuję się zagubiona i nie wiem, co mam robić. Nie wiem też, jak powinno wyglądać normalne, zdrowe małżeństwo. Nie mam z kim o tym porozmawiać. Nie mam koleżanek, przyjaciółek, siedzę praktycznie 24h na dobę w domu. Mąż i tak nie pozwala rozmawiać o tym co się dzieje u nas Mąż nacisk żebym pracowała tylko w domu. Kiedy powiedziałam, że chcę pracować również stacjonarnie, zaczął mnie emocjonalnie obciążać – mówi, że przez to nasze psy będą same, że to moja wina, bo to ja chciałam psa. Pomija fakt, że decyzja o psie była wspólna. Czuję się w kryzysie. Nie wiem, czy to ja robię coś źle. Nie chcę bać się rozmów z mężem ani tego, że znowu będzie mnie przepytywał i irytował się, że jestem „taka”, nie wiem czemu ale ciągle czuje strach i obawę, ze coś robię źle. Ten ciągły stres, że nie spełniam jego oczekiwań, mnie przytłacza. Czuję się winna tego jaka jestem... potrzebuje szybkiej pomocy, nie wiem co mam robić.
Mam kilka spraw, które mnie męczą. Czy jest możliwość pisania z kimś o wszystkim i możliwość ewentualnej pomocy?
Mam kilka spraw, które mnie męczą. Czy jest możliwość pisania z kimś o wszystkim i możliwość ewentualnej pomocy?
Dzień dobry. Od dwóch lat jestem w terapii.
Dzień dobry. Od dwóch lat jestem w terapii. Od psychoterapeutki wiem, że świetnie radzę sobie nawet z sytuacjami, których nie omawiałyśmy i przede wszystkim potrafię myśleć (co nie jest dobrze odbierane przez moją rodzinę - odkąd pamiętam, miałam postępować zgodnie z oczekiwaniami, które i tak zmieniały się każdego dnia). Trudnym momentem było też pogodzenie się z myślą, że moja rodzina to osoby niedojrzałe emocjonalnie i nigdy się nie zrozumiemy (należy dodać, że propozycje terapii rodzinnych wychodziły ode mnie już kiedy miałam 15 lat, co kończyło się przemocą psychiczną i fizyczną). Musiałam walczyć o siebie sama, nie miałam nigdy przyjaciół. Zawsze byłam odrzutkiem, w szkole obniżano mi oceny z zachowania tylko dlatego, że żadne z dzieci nie chciało się ze mną bawić (chyba że coś chciały, a często rozdawałam im wszystko, co miałam przy sobie, żeby tylko mnie lubiły). Terapia była bardzo potrzebna, ale też dużo zrozumiałam sama, przed terapią, tylko ciężko było mi uwierzyć, że mogę mieć rację. Od października 2022 czułam się gorzej, a w grudniu nie byłam w stanie podnieść się z łóżka. Styczeń, nowy rok, przyniósł diagnozę depresji w stopniu zaawansowanym. Zastanawiałam się dlaczego, przecież tak dobrze mi szło. Byłam załamana również dlatego, że rodzina niezbyt przychylnie patrzy na kwestie związane ze zdrowiem psychicznym. Obecnie jestem z siebie dumna, że się nie poddałam, że już te kilka lat temu, kiedy prawie całe dnie (w czasie pandemii) spędzałam w łóżku i nie byłam w stanie ogarnąć nawet siebie, pomimo myśli o wyrządzeniu sobie krzywdy, zupełnie sama, bez wsparcia, szukałam pomocy. Oprócz tego od dziecka miałam lęk społeczny, który w zeszłym roku znacznie się zmniejszył. Wszystko wydaje się w porządku, ale... No właśnie tu zaczynają się schody. Mam znajomych, ale... • również lęk, że zostanę sama jak dawniej • poczucie, że te relacje są przelotne, płytkie • słyszę, że potrafię pomagać, że dużo rozumiem, że nie oceniam, nie wyśmiewam, nie daję złotych rad, zamiast się obrażać, szukam przyczyn i to bardzo im pomaga, mogą poczuć się normalnymi ludźmi • 90% znajomości kończy się po tym, kiedy ludzie uzyskają ode mnie wsparcie • czy na pewno poczucie własnej wartości jest u mnie zdrowe? Może właśnie zależy od ludzi wokół mnie, tego co o mnie powiedzą • coraz trudniej jest mi słuchać o przyjaźniach i związkach innych osób (bywa, że mam ochotę wybuchnąć) - albo jestem już przemęczona mnogością i siłą emocji, jakie odbieram, albo też zazdrosna (a zazdrość nie jest zła - pokazuje, czego w życiu brakuje) • moje wspomnienia (już z czasów szkolnych) to historie opowiadane przez innych ludzi, NIE MA W TYM MNIE • poznaję nowych ludzi, naprawdę zależy mi na tym, żeby w końcu pojawiły się zdrowe relacje, ale nawet z tymi "nowymi" ludźmi wychodzi tak jak ze wszystkimi poprzednimi Jestem załamana. Nawet kiedy człowiek fizycznie jest sam, chyba czuje, że gdzieś tam na świecie jest ktoś, komu na nim zależy... Sama nie wiem. Kiedy próbuję poruszać takie tematy ze znajomymi słyszę, że za dużo myślę, a ludzie tego nienawidzą, albo że powinnam dołożyć sobie więcej obowiązków, żeby nie myśleć. Dokładam sobie zajęć, ale to nie pomaga mojej psychice, poczucie osamotnienia wychodzi nad to, czym się zajmuję. Samotność w tłumie jest okropna. Każda interakcja z ludźmi jest dla mnie na wagę złota, ale to nie jest to, czego (w sumie każdy człowiek) potrzebuje. Nie wiem już co robić. Terapię kończę, nie wiem, co omawiać na sesjach, rozmawiałam o tym naprawdę wielokrotnie. Nie dostanę złotej rady, a sama nie wiem, jak sobie z tym poradzić. Wiem, skąd się to wszystko bierze, ale nie chcę czekać (nawet aktywnie) na odpowiednich ludzi, bo mnie to wykańcza. Z zewnątrz wszystko wygląda świetnie, tym bardziej w ostatnich miesiącach, ale ta samotność tworzy ogromną dziurę, pustkę wewnątrz mnie. Może rzeczywiście przesadzam?
Czy psycholog może być psychologiem moim, partnerki i psychologiem pary jednocześnie?
Dzień dobry, Mam pytanie - czy to prawidłowe zachowanie psychologa, który jest psychologiem partnerki od 2 lat, po czym zgodził się na to, ze będzie też moim psychologiem oraz naszym wspólnym w terapii par (czyli niejako 3 razy jest psychologiem naszym)? Terapia psychodynamiczna.
Stronniczość terapeuty w terapii par - Czy terapeuta może mocno sugerować działania?

Dzień dobry. 

Z góry będę wdzięczna za pomoc, choć jestem świadoma, że mogę nie dostać odpowiedzi. Chodzę z mężem na terapię par. 

Od trzech poprzednich sesji mam wrażenie, że terapeutka jest stronnicza. Zwróciłam uwagę, że nie czuję się równo traktowana z mężem, że terapeutka jakby ma sojusz z moim mężem i uwaga jest przeważnie na mnie w większości zwrócona, na moją pracę. Na moje zwrócenie uwagi terapeutka stwierdziła, że ona ma swoją wiedzę i że jest w tym miejscu, w którym jest i że ja teraz jakbym powiedziała, że jak ma terapię prowadzić. 

Stwierdziła, że wie, jak prowadzić terapię, a mąż umie z nią współpracować, a ja upieram się przy swoim. 

Czy terapeuta może np. stwierdzić, że intercyza jest dobrym pomysłem, że mąż myśli zdroworozsądkowo, przytoczyć sytuację pary, gdzie brak intercyzy był błędem? 

Jakby czuję się bardzo zmieszana i trochę olana. 

Z góry dziękuję za odpowiedź.

Jestem bardzo zestresowana podczas wystąpień w szkole, co utrudnia mi funkcjonowanie. Jak mogę nad tym popracować?
Od dwóch miesięcy w szkole odczuwam, że zjada mnie stres. Podczas prezentacji swojej pracy często nie mogę powiedzieć ani słowa. Jak mogę nad tym popracować?
Witam, sama nie wiem, do kogo powinnam zwrócić się o pomoc. Ciężko jest mi również wyrazić w sposób precyzyjny mój stan, który bywa zmienny z dnia na dzień.
Witam, sama nie wiem, do kogo powinnam zwrócić się o pomoc. Ciężko jest mi również wyrazić w sposób precyzyjny mój stan, który bywa zmienny z dnia na dzień. Odkąd pamiętam, jestem osobą niezwykle ambitną. Zawsze zależało mi na nauce, ale także często angażowałam się w wiele innych aktywności poza szkołą, takie jak śpiewania, nauka języków obcych, sport, podróże. Mój własny rozwój i aktywne działanie od zawsze sprawiało mi dużą satysfakcję, mimo że środowisko, w którym się otaczałam, nie dostarczało mi w tym odpowiedniego wsparcia. Nie mieliśmy tych samych priorytetów w życiu, ani podobnych pasji, nad czym bardzo ubolewałam, bo często ukrywałam moje problemy, pomysły, marzenia, sukcesy. Nie chciałam się z nikim dzielić tym wszystkim. Miałam wrażenie, że to nieskromne, że tak nie wypada, a poza tym oni mają inne zainteresowania i pasję, więc nie do końca się zrozumiemy. Z czasem niektóre relacje same się zakończyły, niektóre nadal utrzymywałam, ale nie czułam, że się w nich rozwijam, że mogę dzielić z kimś wspólne pasje, czy aktywnie spędzać czas. Za każdym razem, gdy chciałam zrobić coś ciekawego np. wyjechać w góry na weekend, wyjść na miasto, koncert usłyszałam słowa "super pomysł, jedziemy", po czym, gdy przychodziło co do czego, pojawiało się mnóstwo wymówek. W ostatnim czasie sporo w moim życiu się wydarzyło, szczególnie w trakcie pandemii. Byłam w klasie maturalnej, gdzie zajęcia były prowadzone zdalnie. Od gimnazjum i później przez okres liceum pasjonowały mnie języki obce, marzyłam o wymianie językowej (jednak moja szkoła nie oferowała takiej możliwości), pomyślałam więc o studiach za granicą, to było moje marzenie. W klasie maturalnej zaczęłam wszystko planować, dowiedziałam się wszystkich możliwych informacji na ten temat, rozmawiałam z mnóstwem osób. Byłam przekonana, że jest to do zrealizowania, ale brakowało mi tego wsparcia od ludzi obok, którzy nie potrafili mnie zrozumieć. Po maturze, która niestety nie poszła mi tak, jak chciałam, od razu poszłam do pracy na czas wakacji. Stwierdziłam, że wezmę sobie rok przerwy między studiami, aby móc lepiej się przygotować formalnie i zgromadzić oszczędności, które pomógłby mi w dalszej realizacji planu. W tamtym czasie straciłam kontakt z większością moich znajomych. Zostałam z tym wszystkim sama. Moi rodzice starali się wesprzeć mnie w moich planach, jednak czułam, że nie wierzą w ich realizacje. Sądzili, że to bardzo wymagający pomysł. Nie chciałam już obarczać innych moimi wymysłami, zaczęłam sama przygotowywać się do egzaminu językowego niezbędnego na studia, szukać lokum i tak dalej. Miałam wtedy jeszcze kontakt z jedną koleżanką ze szkoły średniej, mówiłam jej o moich planach, ale nie czułam, że do końca się rozumiemy. Zmieniłam pracę, gdzie środowisko było zupełnie różne, ludzi dużo ode mnie starszych, ustatkowanych, mających własne rodziny, stałą pracę i tak dalej. W tym miejscu trudno mi było znaleźć kogoś, z kim mogłabym nawiązać wspólny język. Mimo to, poza pracą próbowałam jeszcze szukać wsparcia w internecie i też nadal kontynuowałam przygotowania do egzaminu. Z czasem jednak straciłam wiarę, że mi się uda. Patrzyłam tylko, jak inni układają sobie życie na studiach, jak nawiązują nowe znajomości i jak ciekawie spędzają czas. Było mi przykro, byłam zła na siebie, że postawiłam tak wysoko, że wpadłam na pomysł nie do zrealizowania. Nie miałam się do kogo zwrócić, nie czułam, że ktokolwiek mnie rozumie, nie wiedziałam już co robić. Rodzina zbuntowała się przeciwko mnie, że popełniłam duży błąd, nie idąc na studia po liceum. Z biegiem czasu wybiłam sobie z głowy pomysł związany ze studiami za granicą. Przekonałam się, że jednak to chyba nie dla mnie, nie jestem w stanie zarobić tyle pieniędzy, mieszkać tak daleko od domu. Pomyślałam, że przecież uczelnie w Polsce oferują dużo ciekawych możliwości związanych z wymianami studenckimi typu Erasmus+. W czasie przerwy przemyślałam wszystko, zastanowiłam się poważnie nad tym, czego tak naprawdę chciałabym się uczyć, co w zasadzie najbardziej mnie interesuje. Wcześniej myślałam o psychologii po angielsku (właśnie za granicą). Jednak stwierdziłam, że przecież mogę studiować w Polsce i wyjechać na wymianę. Wzięłam się więc do działania i zaczęłam przygotowywać się ponownie do matury. W czasie mojego gap year z racji tego, że pracowałam, bardzo chciałam zacząć podróżować (w tani sposób). Pomyślałam, że później nie będę miała już tak wiele czasu. Jednak nie mogłam liczyć na moich znajomych. Informowałam ich zawsze dużo wcześniej, żeby mogli mieć możliwość zgromadzenia oszczędności. Uznawali zazwyczaj pomysł za świetny, jednak, gdy już przychodziło co do czego, to chętnych brakowało. Strasznie mnie to drażniło, że nie miałam z kim wykorzystać tego wolnego czasu w ciekawy sposób. Udało mi się poprawić maturę w maju, miałam jeszcze sporo wolnego czasu, więc stwierdziłam, że sama zacznę podróżować. Początkowo bardzo się bałam i stresowałam, ale pokonałam swój lęk, ostatecznie udało mi się odwiedzić trzy kraje. Może i niewiele, ale cieszę się, że przestałam czekać na innych i zaczęłam działać samodzielnie. W wakacje otrzymałam wyniki z uczelni, bardzo chciałam dostać się na studia dzienne (podobała mi się wizja mieszkania w akademiku i ogólnie życia studenckiego), ale dostałam się tylko na zaoczne. Tak też zrobiłam, stwierdziłam, że spróbuję. W końcu psychologia jest czymś, z czym chcę wiązać przyszłość, a poza tym będę mogła zdobywać doświadczenie w pracy. Od października łączyłam pracę ze studiami, byłam bardzo zafascynowana i z przyjemnością przykładałam się do nauki. Pod koniec roku straciłam pracę i przez dwa miesiące siedziałam w domu. Miałam wtedy sporo czasu na przygotowywania się do zaliczeń i egzaminów, jednocześnie też próbowałam znaleźć nową pracę, gdyż czułam, że moim rodzicom może to trochę przeszkadzać. Zresztą często pytali mnie, czy udało mi się już coś znaleźć itp. Nikt jednak się nie odzywał. Zastanawiałam się, czy nie znaleźć sobie może pracy związanej już z moim zawodem lub może podjąć jakiś staż. Sama już nie wiem, co mam robić, czego ja właściwie chcę. Boję się, że przez to nie będę już miała czasu na inne aktywności poza studiami. Chciałabym też jak najlepiej wykorzystać ten czas na studiach, poznać nowych ludzi, mieć czas na wyjścia itp. Z drugiej strony boję się, że faktycznie, jeśli nie zacznę działać w tym kierunku, to faktycznie będę żałować, że nie zaczęłam już zdobywać doświadczenia. Wszystkie osoby, które poznałam na studiach, studiowały wcześniej dziennie i miały też okazje skorzystania jeszcze z "życia studenckiego" i dobrze wspominają ten okres. Ja czuje się źle, że nie miałam szansy spróbować. Z jednak strony chciałabym studiować dziennie, chciałabym tego doświadczyć, ale teraz to nie wiem, czy uda mi się zmienić tryb i czy w ogóle mam szansę, czy to ma sens. Z drugiej strony fajnie jest zdobywać doświadczenie, pracować i mieć czas na inne rzeczy. Jeśli chodzi o relację, staram się być jak najbardziej otwarta na nowe znajomości. Nadal jestem bardzo ambitna i chciałabym realizować mnóstwo moich pomysłów, poznałam już kilka osób, jednak nie trafiłam jeszcze na osobę podobną do mnie. Cały czas czekam, że pojawi się ktoś, komu będę mogła się zwierzyć, kto zawsze będzie obok, z kim będę mogła wyjść na miasto, kto będzie chciał podróżować tak jak ja i przede wszystkim mnie zrozumie. Chciałabym podjąć terapię, czy konsultację psychologiczną, z kimś, kto pomógłby mi przepracować i przeanalizować wszystkie wydarzenia, które prawdopodobnie wpłynęły na mój stan, ale także to jak wygląda moje życie. Czuję, że posiadam mnóstwo schematów i przekonań, które blokują mnie przed osiągnięciem poczucia satysfakcji w życiu i budowaniu wartościowych relacji. Moja historia jest dosyć długa (i tak wiele wątków pominęłam) i z pewnością trudno jest wyczytać z niej, jaką naprawdę jestem osobą. Chciałabym jednak, aby ktoś zechciał wesprzeć mnie w tym, co przeżywam i pomógł odnaleźć mi właściwy kierunek w życiu.
Witam, jak stwierdzić u siebie nerwicę
Witam, jak stwierdzić u siebie nerwicę, żadne badania nie potwierdziły kłucia w prawym dolnym kwadracie oraz czasem przy sercu.