Mój narzeczony potrzebuje zostać sam. Czy to depresja? Jak sobie z tym radzić?
Zu

Justyna Bejmert
Dzień dobry,
Bardzo mi przykro, że doświadczyła Pani tak trudnej sytuacji. To, co Pani opisuje - nagłe wycofanie się partnera, jego pustka emocjonalna, izolowanie się, jednocześnie deklarowana miłość i potrzeba bycia samemu - może rzeczywiście przypominać objawy kryzysu psychicznego, a być może także depresji. Szczególnie w kontekście utraty mamy i zagrożenia życia ojca. To są bardzo silne przeżycia, które mogą uruchomić emocjonalne zamrożenie, wycofanie i chaos wewnętrzny.
Jednak ważne, by pamiętać, że Pani też przeżywa stratę i to bardzo realną. Partner zniknął z dnia na dzień z Waszego życia rodzinnego, zostawiając Panią z dzieckiem i z niezrozumieniem sytuacji. To naturalne, że odczuwa Pani smutek, żal, złość, bezsilność.
Nie musi Pani teraz wszystkiego rozumieć ani tłumaczyć jego decyzji. Nawet jeśli jego zachowanie ma źródło w kryzysie psychicznym, to nadal Pani ma prawo czuć się porzucona i zraniona.
Jeśli partner nie jest gotów do rozmowy, terapii czy działania, to niestety, mimo najlepszych chęci, nie da się za niego tej pracy wykonać. Warto więc zadbać o siebie np. porozmawiać z psychologiem lub terapeutą, oprzeć się na bliskich, dać sobie przestrzeń do przeżycia tej straty. W tym chaosie emocjonalnym ma Pani prawo do wsparcia i warto je sobie dać.
Pozdrawiam ciepło,
Justyna Bejmert
Psycholog

Dorota Bubiak
Dzielenie się tak trudnym doświadczeniem i szukanie wsparcia pokazuje, jak bardzo zależy Pani na bliskich.
Opisana sytuacja jest niewątpliwie trudna, pełna emocji i pozostawiająca wiele niewiadomych. Widać, że Pani mąż również przeżywa coś bardzo trudnego. Zdalnie jednak trudno ocenić, co dokładnie się dzieje. Wsparcie specjalisty mogłoby być dla niego pomocne, choć taki krok wymaga jego wewnętrznej gotowości i decyzji.
W tej chwili równie ważne jest, aby zadbała Pani o siebie – o własne emocje, potrzeby i granice. Może Pani również skorzystać ze wsparcia, które pomoże przejść przez ten wymagający czas. Troska o siebie to także troska o rodzinę.
Pozdrawiam serdecznie i życzę wszystkiego dobrego.
Dorota Bubiak

Maciej Woropaj
Dzień dobry! Jeśli chodzi o narzeczonego, to przede wszystkim, żeby się zająć jego sytuacją, to powinna w nim być wola i jego suwerenna decyzja o szukaniu wsparcia. Z tego, co piszesz, nie jest on na to gotowy. Pytanie, czy pisząc o problemie, Ty chcesz zająć się sobą w tej trudnej sytuacji? Jeśli tak, to na pewno znajdziesz tutaj fachowe wsparcie, żeby nie nieść sama trudów, o których piszesz. Na pewno warto w tej sytuacji przede wszystkim zadbać o siebie, wzmocnić siebie w tym, na co masz wpływ, tym bardziej, że masz pod opieką dziecko.

Jan Wojniłko
Bardzo mi przykro, że przechodzi Pani przez tak trudny i bolesny czas. To, co Pani opisuje, może wskazywać na głęboki kryzys psychiczny u narzeczonego – być może depresję lub inną formę załamania emocjonalnego. Poczucie pustki, wycofanie się z relacji, utrata kontaktu z własnymi uczuciami i chęć izolacji są często objawami głębokiego przeciążenia psychicznego, szczególnie po traumatycznych przeżyciach, takich jak utrata bliskich.
Jednocześnie naturalne jest, że czuje się Pani zraniona, zagubiona i osamotniona. To nie jest sytuacja, którą można zrozumieć „rozumem” – bo dotyczy głębokich emocji, więzi i straty.
Warto, by narzeczony skonsultował się z psychoterapeutą lub lekarzem psychiatrą – nawet jeśli mówi, że „chce być sam”. A Pani – choć to bardzo trudne – zadbała też o własne wsparcie, np. rozważając rozmowę z psychoterapeutą. Pomoże to uporządkować uczucia, odzyskać równowagę i lepiej zrozumieć, co się dzieje.
Proszę pamiętać: to, co się wydarzyło, nie świadczy o Pani wartości ani o tym, że zawiodła jako partnerka. Kryzys partnera nie jest Pani winą.

Katarzyna Drużycka
Dzień dobry,
czytając Pani post, jestem poruszona. Wyobrażam sobie, że może Pani przeżywać wiele emocji równocześnie lub naprzemiennie jak złość, frustrację, niepokój, lęk i troskę, ból, opuszczenie, dezorientację i szok, żal, rozpacz, smutek.... Trudno jest postawić diagnozę i raczej się tego nie robi w przypadku, gdy brakuje wystarczających danych, dlatego diagnoza wymaga co najmniej rozmowy z osobą, której to dotyczy, przeprowadzenia odpowiedniego wywiadu, obserwacji, czasami testów, czasami rozmowy z osobą bliską. Wydaje się natomiast, że Pani mąż przeszedł jakąś istotną zmianę i wiadomo, że w ostatnim roku doświadczył śmierci swojej mamy i przeżył sytuację zagrażającą życiu swojego taty. Te wydarzenia mogły mieć związek z jego obecnym stanem. Możliwe, że Pani mąż przeżywa żałobę i jednocześnie możliwe jest, że przeżył również traumę, ale to są hipotezy wymagające sprawdzenia w kontakcie z Pani mężem. Tego typu przeżycia mogą istotnie wpłynąć na dość szybką zmianę nastroju i zachowania osoby. W celu zbadania, co dokładnie się dzieje z Pani mężem, najlepiej by było, aby Pani mąż skonsultował się zarówno z psychoterapeutą, który ma doświadczenie w pracy z żałobą i traumą, jak i z psychiatrą. Można tutaj zacząć od psychoterapeuty, bo jeśli będzie on widzieć zasadność konsultacji z psychiatrą, to powinien o tym powiedzieć klientowi.
Jednocześnie jest równie istotne, aby to Pani zadbała o siebie i skorzystała ze wsparcia psychoterapeuty, psychologa. Pisze Pani, że to zniszczyło Pani życie, serce rozpadło się Pani na tysiące kawałków... Jest to sytuacja kryzysu - nagle rozpadł się Pani dotychczasowy porządek świata, znalazła się Pani w obliczu różnych wyzwań, przeżywa Pani wiele różnych trudnych emocji. Do tego jest prawdopodobne, że również Pani syn wymaga dodatkowego wsparcia i uwagi, w obszarze rodzicielskim może Pani być także wspierana przez terapeutę. Dlatego też zachęcam, aby Pani sięgnęła dla siebie po pomoc indywidualną. Podczas konsultacji z psychoterapeutą czy psychologiem będzie można dokładniej przyjrzeć się Pani sytuacji i zaproponować odpowiednią pomoc.
Mam nadzieję, że moja odpowiedź będzie dla Pani pomocna. Życzę Pani wszystko dobrego i serdecznie pozdrawiam.
Katarzyna Drużycka

Sylwia Pińczuk
Myślę, że w tym bardzo trudnym czasie warto zadbać szczególnie o swój dobrostan. O regeneracje własnych zasobów. O zaopiekowanie się swoimi emocjami i potrzebami. Warto poszukać wsparcia. Może wśród najbliższych. Może wsparcia psychologa. Na wiele pytań dotyczących partnera: (jego stanu czy motywacji do podjęcia takiej decyzji) trudno będzie teraz odpowiedzieć. Być może trzeba czasu. Na jego decyzje ma Pani jedynie pośredni wpływ. Natomiast na własny dobrostan wpływ ma Pani bardzo duży. Proszę zaopiekować siebie.

Anna Kania
To bardzo trudna sytuacja, i dobrze, że szukasz wsparcia. Możesz czuć się przytłoczona i masz do tego pełne prawo, pozwól sobie przeżyć te emocje, chociaż wiem, może to być trudne, kiedy jesteś odpowiedzialna za dziecko. Z wpisu domyślam się, że Twój narzeczony przechodzi kryzys, nasilony po stracie bliskiej osoby. To mogło wpłynąć na jego zachowanie i sposób, w jaki radzi sobie z emocjami. To, że mówi, iż chce być sam i czuje się pusty, może wskazywać na kryzys emocjonalny i warto zwrócić się o pomoc. Rozważ zwrócenie się do psychologa lub psychoterapeuty, a w międzyczasie zadbaj o siebie. Zwróć się do bliskich Wam osób, nie zostawaj z tą sytuacją sama. Na pewno masz wokół siebie osoby, do których możesz się zwrócić. Trzymaj się!

Katarzyna Kania-Bzdyl
Dzień dobry Zu,
czy przez te 8 wspólnych lat mieliście po drodze jakieś kryzysy / rozstania? Wspominasz, że byliście w narzeczeństwie - planowaliście (konkretna data) ślub? Czy oświadczyny wynikały z jego czystej chęci, czy być może w wyniku tego, że pojawiło się w Waszym życiu dziecko?
Czy narzeczony wyprowadził się z domu? Czy widuje się regularnie z dzieckiem?
Nie da się jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie, czy to depresja, ponieważ mamy tutaj dużo brakujących informacji.
Katarzyna Kania-Bzdyl

Karolina Bobrowska
Dzień dobry,
Bardzo mi przykro, że przeżywa Pani teraz tak trudny czas. To, co Pani opisuje, to sytuacja głębokiej straty i ogromnego emocjonalnego bólu. Niezrozumiała i nagła zmiana w zachowaniu partnera, jego wycofanie i potrzeba odcięcia jest czymś, co może dosłownie wstrząsnąć całym światem. Z opisu wynika, że Pani narzeczony w ostatnim czasie przeszedł przez bardzo trudne doświadczenia takie jak śmierć matki i zagrożenie życia ojca. Takie sytuacje mogą uruchamiać w człowieku kryzys egzystencjalny - poczucie pustki, utraty sensu, emocjonalnego wypalenia. Kryzys daje objawy bardzo podobne do depresji. Czasami człowiek w takim stanie czuje, że jedyne, co może zrobić, to uciec od wszystkiego, co wcześniej budował.
To, co Pani czuje, jest zrozumiałe. To nie świadczy o słabości, ale o tym, że była Pani zaangażowana, kochająca, oddana. Warto zwrócić uwagę, że Pani opis i słowa o tym, że Pani życie zostało zniszczone, a serce rozpadło się na milion kawałków, wskazuje, że Pani również znajduje się obecnie w stanie kryzysu. Kryzys to moment, w którym dotychczasowe sposoby radzenia sobie przestają działać, a emocjonalny ból przekracza granice, które były wcześniej znane i możliwe do uniesienia. To moment dezorientacji, poczucia chaosu, utraty oparcia, niezrozumienia sytuacji, w której się znaleźliśmy. W tym miejscu najważniejsze jest nie pozostawać z tym wszystkim samej. Bardzo Panią zachęcam do rozważenia kontaktu z psychologiem specjalizującym się w sytuacjach kryzysowych, by ktoś pomógł Pani uporządkować chaos w myślach i uczuciach. Kryzys to bardzo trudny etap w życiu człowieka, ale z odpowiednim wsparciem można przez niego przejść i na nowo odzyskać poczucie siły i sprawczości. Teraz najważniejsze jest, by zadbała Pani o siebie - nie tylko jako matka, ale jako kobieta, która również ma prawo cierpieć, potrzebować pomocy i być wysłuchana.
Pozdrawiam serdecznie
Karolina Bobrowska
psycholog, konsultant kryzysowy

Maria Sobol
Bardzo współczuję tego, przez co Pani przechodzi. To, co się wydarzyło, jest ogromnie bolesne i trudno się dziwić, że czuje Pani żal, zagubienie i serce w rozsypce. Utrata poczucia bezpieczeństwa i bliskości w związku, szczególnie po tylu wspólnych latach i przy dziecku, to ogromny wstrząs.
Z opisu wynika, że Pani narzeczony przechodzi przez trudny wewnętrzny kryzys. Utrata mamy, zagrożenie życia ojca – to bardzo silne doświadczenia, które mogą zachwiać nawet najstabilniejszą osobą. Takie wydarzenia potrafią otworzyć trudne emocje – smutek, pustkę, bezsens, a czasem nawet doprowadzić do stanów depresyjnych. Nie zawsze osoba w takim stanie ma dostęp do swoich uczuć ani siłę, by o nie walczyć – również w relacjach.
Pani reakcja – smutek, poczucie niezrozumienia, chęć ratowania tej relacji – są bardzo naturalne. Pragnie Pani zrozumienia, wyjaśnienia, bezpieczeństwa. I to jest zupełnie zrozumiałe. Może teraz najważniejsze będzie, by zatroszczyć się o siebie – swoje emocje, potrzeby, zdrowie psychiczne. Bo to Pani teraz doświadcza straty, napięcia i lęku. Nie jest Pani z tym sama – w takiej sytuacji pomocna może być rozmowa z psychoterapeutą, który pomoże poukładać to, co się wydarzyło, odnaleźć siłę i zadbać o siebie i dziecko.
Z życzliwością i wsparciem
psychoterapeutka integracyjna
Maria Sobol

Aleksandra Rydel
Dziękuję, że podzieliłaś się swoją historią. To, przez co przechodzisz, brzmi jak ogromny emocjonalny ciężar – zarówno nagłe odejście partnera, jak i samotność w opiece nad dzieckiem, przy jednoczesnym braku odpowiedzi na pytanie: co się właściwie wydarzyło?
Z Twojego opisu wyłania się obraz człowieka, który przeżywa poważny kryzys emocjonalny. Utrata mamy, zagrożenie życia ojca, a teraz decyzja o odsunięciu się od najbliższych – to wszystko może wskazywać na reakcję na przewlekły stres, żałobę, a być może także depresję lub inne trudności psychiczne, które sprawiają, że wycofanie wydaje mu się jedynym sposobem na „uratowanie siebie”. Niestety, dla Ciebie – jego partnerki – ta decyzja jest źródłem ogromnego bólu, chaosu i poczucia odrzucenia. I to jest zupełnie zrozumiałe.
W takich sytuacjach często brakuje przestrzeni, by samemu się w tym odnaleźć – emocje są zbyt silne, pytania pozostają bez odpowiedzi, a jedyne, co zostaje, to ból i niepewność.
Jesteś w tym wszystkim bardzo ważna – i nie musisz być w tym sama.
Ciepło Cię pozdrawiam,
Aleksandra Rydel
Psycholog, psychotraumatolog

Małgorzata Wysocka
Pani Zu,
Chciałabym zwrócić Pani uwagę na kilka bardzo ważnych aspektów tej sytuacji – bo to, co Pani przeżywa, jest rzeczywiście głębokim kryzysem, który dotyka i Pani, i dziecko, i całej dotychczasowej stabilności.
To, że narzeczony stwierdził, iż potrzebuje zostać sam, skupić się na sobie, na swoim rozwoju, samo w sobie nie jest czymś rzadkim w okresach trudnych emocjonalnie – szczególnie jeśli stracił mamę i niemal tatę. Natomiast warto jasno zobaczyć, co za tym stoi w praktyce. To oznacza, że – świadomie lub nie – przekazuje całą odpowiedzialność za dziecko i codzienne obowiązki wyłącznie na Panią, nie pytając Pani, czy jest w stanie to unieść. Stwierdził, że chce sie spotykać.
Dziecko to nie jest etap w życiu, który można tymczasowo odłożyć na bok, żeby odnaleźć siebie. Mały człowiek wciąż potrzebuje obojga rodziców – emocjonalnie, fizycznie, finansowo i relacyjnie. Dlatego Pani ma pełne prawo i podstawy, aby w rozmowie z nim poruszyć ten temat: czy on zdaje sobie sprawę, że jego decyzja oznacza nie tylko zmianę w Waszym związku, ale też głębokie konsekwencje dla dziecka? Czy bierze za to odpowiedzialność?
Zalecam, aby odbyć z narzeczonym spokojną, ale wnikliwą i konkretną rozmowę, w której powie mu Pani wprost:
Jak się Pani czuje, kiedy on mówi „odchodzę, ale chcę się spotykać”.
Jakie emocje i poczucie bezpieczeństwa to w Pani budzi (lub raczej odbiera).
Jak Pani rozumie konsekwencje dla dziecka i codziennego życia.
Co konkretnie on rozumie przez „bycie obecnym” i co to oznacza w praktyce.
Proszę spróbować zapytać:
-Jak Ty to sobie wyobrażasz?
-Co chcesz powiedzieć naszemu dziecku?
-Czy rozumiesz, jak to wpływa na mnie i na nasze życie?
Wspomniała Pani, że jest gotowa pójść na wiele kompromisów, żeby był szczęśliwy i nie rezygnował z Was. To bardzo ludzkie, że w poczuciu zagrożenia relacji chce się ją za wszelką cenę ratować. Ale chcę delikatnie Pani przypomnieć, że w związku nie chodzi o to, żeby jedna strona poświęcała siebie, własne potrzeby i poczucie godności w nadziei, że druga strona wróci. Proszę zadać sobie ważne pytanie:
Czy ja będę naprawdę szczęśliwa w relacji, w której druga osoba nie chce w niej być? Czy będę mogła ufać tej relacji, jeśli tylko ja ją podtrzymuję?
Ma Pani wpływ na siebie – na to, jak Pani reaguje, co Pani wybiera, gdzie stawia granice. Nie ma Pani wpływu na to, czy on zdecyduje się wrócić, szukać pomocy, czy trwać w tym oddaleniu.
Naturalne jest w tej sytuacji poczucie: ogromnej niesprawiedliwości (bo przecież wspólnie zakładaliście rodzinę),
rozpaczy (bo ktoś, kto miał być najbliżej, odchodzi), niezrozumienia (bo nagle mówi, że nie potrafi być częścią tej rodziny).
To wszystko są emocje, które mówią, że mierzy się Pani z realną stratą i żałobą po dotychczasowym życiu.
Oczywiście może Pani zaproponować wspólną terapię – to byłoby najlepsze, żeby spotkać się razem ze specjalistą i spróbować zrozumieć, co się dzieje. Ale terapia ma sens tylko wtedy, gdy obie strony chcą z niej skorzystać.
Chcę też mocno zaznaczyć, że to, że narzeczony przeżywa żałobę i/lub ogromny kryzys egzystencjalny, nie zmienia faktu, że dziecko nadal potrzebuje taty, a Pani ma prawo oczekiwać od niego odpowiedzialności. Nie jest powodem, aby całkowicie opuszczać rodzinę i zostawiać Panią w sytuacji bez wyjścia. Można się rozwijać mając rodzinę. Jedno nie wyklucza drugiego.
Jeśli Pani czuje, że to już Panią przerasta, proszę rozważyć konsultację psychologiczną. Warto zrobić to wcześniej, zanim pojawi się depresja – a jeśli już Pani czuje, że nie ma siły, tym bardziej proszę szukać wsparcia.
Na koniec chcę podkreślić: to, że Pani czuje, że on przestał Panią kochać, jest zrozumiałą interpretacją tej sytuacji. Proszę zadbać o siebie i swoje emocje, bo ta sytuacja jest również ciężka dla Pani.
Przytulam w tym trudnym czasie...

Patryk Broś-Bąk
Dziękuję Ci za podzielenie się tym, co przeżywasz. To naprawdę trudna i bolesna sytuacja. Opisujesz objawy, które mogą wskazywać na depresję, ale też na głęboki kryzys psychiczny, żałobę czy wewnętrzne wypalenie. Taka potrzeba odcięcia się od świata często pojawia się wtedy, gdy ktoś czuje się przytłoczony i zagubiony.
Rozumiem, jak bardzo to boli. Masz prawo czuć żal, smutek, złość i niezrozumienie. To, co się wydarzyło, nie jest Twoją winą. Czasem ludzie odsuwają się nie dlatego, że przestali kochać, ale dlatego, że nie potrafią już kochać w tym stanie, w jakim się znaleźli.
Zadbaj teraz o siebie i swoje emocje. To nie znaczy, że rezygnujesz z relacji, ale że stawiasz siebie na pierwszym miejscu, żeby się nie zagubić w jego kryzysie.
Serdeczne pozdrowienia,
Patryk Broś-Bąk
psycholog, psychoterapeuta

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?
Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!
Dobierz psychologaZobacz podobne
Witam, od jakiegoś pół roku moje życie wywróciło się do góry nogami (a przynajmniej w kwestii zawodowej). Są momenty, w których czuję, że tracę kontrolę nad tokiem wydarzeń. Myślałam, że nowa praca zmieni tę perspektywę, ale ponownie utknęłam w złym środowisku. Czuję, że moja pewność siebie się mocno obniżyła na skutek kilku wydarzeń (miałam - jak się później okazało - narcystycznego szefa, który potrafił obniżyć moje kompetencje przy zespole, którym kierowałam i zmieniać procedury, na które wcześniej się zgodził, aby pokazać swoją wyższość, między słowami również pokazał, że niszczył mój wizerunek na spotkaniach z innymi - zespołem lub znajomymi z innych firm). Postanowiłam stamtąd odejść, chociaż czuję, że nie była to pewna decyzja, a powinna taka być w tej sytuacji. Dodatkowo: Zastanawiam się, czy moja ścieżka kariery jest nadal "moja", czy nie jestem wypalona. Mimo że wcześniej praca, którą wykonuje sprawiała mi dużą satysfakcję i spełnienie, teraz czuję się mocno "oddalona" od niej i pogubiona - czy to jest to i co jest "moje". Co prawda zmieniłam firmę ze względu na narcystycznego szefa w poprzedniej, który przekraczał już wszystkie granice mobbingu, więc i moje obowiązki się zmieniły i poziom odpowiedzialności (na mniejszy, co też obniżyło moje poczucie pewności siebie). Próbuję różnych rzeczy, ale chyba nie umiem wybrać ścieżki. Zastanawiam się, czy da się jednocześnie pracować nad przeszłymi kwestiami i rozwijać te, na których teraz mi zależy.
Nie mam się komu wygadać, więc muszę się tutaj wygadać. Jestem w ciężkim stanie, mam straszny nerwoból i jest mi ciężko funkcjonować. Muszę zacząć od mojego męża.
Kilka miesięcy temu okazało się, że jest narkomanem i oszukiwał mnie przez cały nasz związek, ale to chyba nawet nie jest najgorsze w tym wszystkim. O wiele gorsze od tego jest jego zachowanie na co dzień. Wieczne karanie ciszą i obrażanie się. Rozdrażnienie, którego doświadcza co chwilę i które wyładowuję na mnie. To jest naprawdę ciężki przypadek, bo on wydaje się wszystkim być perfekcyjnym mężem. Nie krzyczy, nigdy nie podniósł na mnie głosu. Nie ubliża. No ktoś by pomyślał idealny mąż, ale czasem wolałabym, żeby mnie wyzwał, niż tak traktował. Ciągle coś mu nie pasuje, humor mu się potrafić zmienić 3 razy w ciągu 5 minut. Gdy coś nie pójdzie po jego myśli albo gdy po prostu postanowi, że będzie niezadowolony, staje się naprawdę okropny, oschły, chamski i jego zachowanie jest wobec mnie bardzo nie w porządku. Ja oczywiście staram się mu podporządkować. Jestem miła i próbuje zrobić wszystko, żeby już się nie gniewał, ale nigdy mi się to nie udaje.
Wtedy on staje się jeszcze gorszy. Wtedy jak mówi do mnie, to używa bardzo chamskiego tonu i daje mi do zrozumienia, że jest „zły”, traktuje mnie wtedy jak marionetkę.
Wyżywa się na mnie, aż do momentu, gdy nie poprawi sobie humoru. Jego mimika twarzy wtedy wykazuje dużą złość i niezadowolenie. Ton głosu jest zmieniony. Robi się złośliwy. Humor może mu poprawić mała rzecz, która nagle sprawi, że będzie przez chwilę zadowolony, ale musi być to coś, na co on ma ochotę, ale nie na długo, zaraz jego stan znów wraca i znów jestem tresowana. Może to być na lotnisku, w samolocie, na basenie z dzieckiem, w samochodzie, w biurze, w sklepie tak naprawdę wszędzie. Ja wtedy staram się mu poprawić humor i tłumie wszystkie swoje emocje w środku, bo przecież muszę być posłuszną i potulną żoną i nie jestem złośliwa, więc staram się go pocieszyć. Przez 5 lat nie wyszło mi to ani razu, w takim jest wtedy stanie. To się zdarza bardzo często.
Prawie codziennie, a ja z dnia na dzień gasnę jak duży rozpalony płomień, na którego ktoś wylewa wodę i próbuje go ugasić. Pomimo że płomień nie chce być zgaszony, nie potrafi krzyknąć ani poprosić o pomoc. Znoszę to od lat, dokładnie od 5 lat.
Teraz on mówi, że jest to przez jego narkomaństwo.
Mąż podjął leczenie i jest po terapii zamkniętej i dalej uczestniczy w terapii. Myślę, że mogłam stać się ofiarą przemocy psychicznej i dlatego moja psychika już tego nie wytrzymuje i daje o sobie znać poprzez moje ciało. Proszę o radę i opinie
Witam, jesteśmy małżeństwem 20 lat. Zawsze świetnie się układało…do czasu, kiedy żona poznała faceta no i się zaczęło. Narodziła się dziwna relacja oparta na whatssap.
Codzienne pisanie o potrzebach, chęciach, o mnie, jako mężu. Porównaniami i pisanie o seksie. Była chęć, a nawet propozycje ze strony mojej żony. Pisali tak dwa miesiące, aż w końcu wyszło któregoś wieczoru. Siedząc z żoną spytałem, czy dobrze się bawi? Pisała właśnie do niego z propozycją seksu, bo on nabuzowany i ma ochotę.
Jak mam to odebrać? Zdradziła mnie może nie fizycznie, ale to, co czytałem i się dowiedziałem to twierdzę, że nie znam swojej żony. Nie potrafię wybaczyć.
Witam. Mąż znalazł nową kobietę. Oznajmił mi, że chce rozwodu.
Ja chce z nim porozmawiać, żeby uratować wszystko dla naszej córeczki oraz dla nas. A on się nie odzywa do mnie, tylko cały czas pisze z nią.
Od lat męczy mnie codziennie, dosłownie codziennie jedna myśl. Co robić w życiu? Do czego się nadaje? Mam 30 lat. Nie mam dzieci ani męża. Mam partnera. Niestety tak potoczyło mi sie życie ,choć chciałabym mieć pełna, normalna rodzinę. Do tego mieszkamy za granicą i mam kiepska prace, nie dość, ze fizyczna to jeszcze kiepsko płatna. Czuję, że mogę więcej. W Polsce cale życie pracowałam w biurze, mam wyższe wykształcenie. Niestety sytuacje życiowe z partnerem doprowadziły mnie do takiego miejsca, ze niewiele mnie cieszy. Czuję się, jakbym utknęła. Zawsze miałam tak, ze nie wiedziałam, co chce robić. Od samego skończenia szkoły średniej, czyli już ponad 10 lat męczą mnie myśli ze cięgle nie wiem, co robić. Mam wiele zainteresowań, za wiele. Chciałam być dentysta, dietetykiem, kosmetologiem, psychologiem, stylistka rzęs, stylistka paznokci itp. Mnóstwo pomysłów, a na końcu nic nie wyszło i skończyłam w pracy fizycznej, która jest ponad moje siły. Zawsze się na czymś zafiksuje, a potem mi mija i znowu czas zobojętnienia i braku motywacji i pomysłu na siebie.. Dlaczego tak jest? Jak w końcu sie określić czego chce i do tego dążyć. Jestem konsekwentna, ale tylko wtedy gdy mam jasno wyznaczony cel. A teraz się motam i czuje, ze tracę czas i życie. Czuję się, jakbym była za stara na zrobienie jeszcze czegoś w życiu, choć mam dopiero 30 lat... I męczy mnie to wszystko do tego stopnia, ze czuje się czasem jakbym już wariowała od tych myśli. Ciągle tez mam strach, ze jak coś wybiorę, to zle wybiorę i nie będę się do tego nadawać. Nie mam pojecia co robic, jak poradzić sobie z tymi obsesyjnymi myślami.
Ludzie mi dokuczają, że nic w życiu nie mam.
To prawda. Wszystko zasługa przemocy w domu, o której nikt nie wie i że nie rozwijałam się prawidłowo. Miałam też wypadek i nie mogłam pracować przez prawie 10 lat.
Czuje się jak zero. Dbam o siebie, robię małe kroki, ale w moim wieku ludzie mają domy i rodziny. Ja mam kilka mebli i żyje z pomocą cioci. Słyszę czasem śmiechy, że nikogo nie mogę sobie znaleźć. Ostatni mężczyzna wyśmiał mnie za brak ambicji i że jestem mało interesującą. Mimo starań nie idzie mi.
Wstydzę się sama siebie i tej nieporadności.