Left ArrowWstecz

Źle mieszka mi się z partnerką, chciałbym się wyprowadzić. Przechodzę kryzys, mam myśli samobójcze.

Mam problem, mieszkam z dziewczyną od 4 lat w jednym pokoju , tłumie w sobie to w jakim bałaganie żyjemy i raz na jakiś czas wybucham z tego powodu, bałagan jest głównie jej . Po takim wybuchu po znowu jakimś czasie wybucham z powodu finansów , zarabiam 2 razy więcej od niej , dostaję więc na życie i mieszkanie , tylko ja nic z tego nie mam i żyję w tym bajzlu, chce się uwolnić i wyprowadzić, ale od 2 lat mi to się nie udało, czuję, że stosuje jakieś psychologiczne triki, przez które rezygnuje, i ostatnimi czasy siada mi psychika, mam myśli samobójcze, w których nie czuję zawahania, gdybym miał to zrobić Co ja moge zrobić dalej ze swoim życiem, nie mam rodziny ani znajomych, moje życie to głównie praca.
User Forum

Sławek

w zeszłym roku
Agnieszka Wloka

Agnieszka Wloka

Panie Sławku, 

troszkę mało wiem o Waszej relacji, ale z tego co Pan pisze, jest mocno toksyczna i chyba obojgu nie służy…

Może warto znaleźć sobie czas i miejsce w ciszy, żeby przeanalizować co się dzieje:

  • - mieszkacie razem w swoim mieszkaniu? Czy na pewno Pan tego chce na stałe? Czy za 10 lat wyobraża Pan sobie możliwym, żeby było tak jak teraz?
  • - zarabia Pan dobrze - jakie ma Pan plany na wydatki? niezrealizowane marzenia? inicjatywy? takie abstrahując od tego, że teraz Pan tych pieniędzy nie widzi - gdyby je Pan oszczędzał to, na co?
  • - czuje się Pan generalnie “zniewolony” - jak Pan sobie wyobraża swoje życie bez Partnerki? Co, z kim, gdzie robiłby Pan teraz?

Wiem, że to gdybanie, wiem, że czuje się Pan zrezygnowany, ale bardzo zależy mi na tym, żeby wykrzesał Pan z siebie siłę na uświadomienie sobie swoich celów, choć może wydają sie nierealne. Dwa, rozmowa - bo to jest druga ważna kwestia czy Pana Partnerka jest w ogóle świadoma tego, co Pan czuje i z czym Panu trudno - obawiam się, że średnio - więc jak Pan już będzie wiedział - POROZMAWIAJCIE

trzy - może ostatnie, ale najważniejsze - Pana samoocena - JEST PAN RÓWNOPRAWNYM PARTNEREM, CZŁOWIEKIEM, WARTOŚCIOWĄ OSOBĄ Z POTRZEBAMI, PRAGNIENIAMI I MARZENIAMI, wiem, że na uświadomienie tego sobie trzeba czasu i przepracowania pewnie wielu zaszłych spraw…ale na tu i teraz ważne, żeby zaczął Pan od przedyskutowania ze sobą, z dziewczyną i zaraz za tym, żeby dał Pan sobie czas na kolegów, przyjemność, wyjście z domu.

w zeszłym roku

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?

Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!

Dobierz psychologaArrowRight

Zobacz podobne

Jestem studentem medycyny na 2 roku i ilość terminów i obowiązków mnie przytłacza.
Jestem studentem medycyny. Wiem, że chcę skończyć te studia i nie mogę doczekać się przyszłej pracy, ale chwilowo jestem na 2 roku i ilość terminów i obowiązków mnie przytłacza. Niezależnie od tego, ile pracuję, wychodzi tylko coraz gorzej, a pracownicy uczelni utwierdzają nas (studentów) w przekonaniu, jak beznadziejni jesteśmy. Wydawało mi się, że umiem ignorować te uwagi, ale od miesiąca sama myśl o studiach, zaliczeniach i poprawach wywołuje kłucie w klatce piersiowej, przyspieszone bicie serca i ostatnio silne drżenie mięśni, zwłaszcza ud, które ustępuje dopiero po ok. godzinie. Potrzebuję pełni koncentracji, a nie mogę zasnąć mimo silnego zmęczenia. Kiedy już zasnę, śnią mi się slajdy z prezentacji, z której mam zaliczenie albo koszmary, więc i tak wstaję zmęczony. Jak dojść z tym wszystkim do ładu? Czy jest skuteczny sposób na uspokojenie, poza farmakologią?
Findom - uzależnienie rujnujące mi życie
Jestem osobą uzależnioną. Zdaje sobie z tego sprawę jednak nałóg jest bardzo silny a ja bardzo słaby. Bywa tak że potrafię się tydzień powstrzymać (jeśli mam dużo pracy albo po prostu nie mogę z przyczyn technicznych zaspokoić żądzy to tego nie robię i czuję się lepiej). Teraz znów uległem pokusie. Mój nałóg jest inny niż ,,klasyczne" więc nie mogę znaleźć żadnych osub które by mnie jakoś rozumiały. Jestem osobą bardzo samotną. Nie mam partnerki ani znajomych -mówimy tu o takim skrajnym przypadku. Jak ostatnio liczyłem to nie licząc mamy i osób takich jak Pani ekspedientka/kasierka to nie rozmawiałem z nikim od 6 miesięcy. Mój nałóg polega zarówno na kompulsywnej masturbacji jak i na przelewaniu dużych sum pieniędzy na różnych portalach erotycznych kobietom żeby zemną rozmawiały kiedy się masturbuje. Bardzo się tego wstydzę i serio nic nie pomaga. Chowałem sobie telefon blokowałem tę aplikacje i strony ale po tygodniu nie odzywania się do nikogo tak bardzo chciałem z kimś porozmawiać tak bardzo łaknołem kontaktu drogiej osoby ze zaczynałem pisać do tych kobiet dawać im pieniądze i się masturbować. Jestem przez to dość sfrustrowany. Próbowałem jakoś nawiązywać relacje z innymi ludźmi założyłem tindera czy starałem się wychodzić do klubów i barów żeby kogoś poznać. Skończyło się to siedzeniem samotnie i piciem alkoholu (bardzo nie lubię alkoholu). Nie wiem co mam dalej robić, w pewnym momencie mojego życia żeby uzyskać jakaś atencję i namiastkę ludzkiego ciepła zacząłem chodzić do klubów gejowskich. Raczej nie jestem osobą homoseksualna ale tylko tam ktoś ze mną rozmawiał i inicjował kontakt. Przestałem jednak bo musiałem sporo dojeżdżać do tego miejsca i sporo mnie to kosztowało a nie czułem się jakoś mocno lepiej. Dziś znów wydałem na dziewczynę z internetu około 300 zł teraz leżę smutny. Nie wiem już co mam robić. Jeśli miałbym być szczery co chciałbym to mazylbym o kimś kto mnie polubi. Wydaje mi się że to jest powód mojego uzależnienia. Wydaje mi się że powinienem jeszcze podać swój wiek i jakieś informacje o sobie więc: Mam 27lat , mieszkam w mniejszej miejscowości (nie urodziłem się tu przeprowadziłem się za pracą ) mieszkam sam. W przeszłości miałem znajomych ale tylko w kontekście szkolnym / studenckim jeśli chodzi o relacje romantyczne byłem w 2 związkach jednym w liceum i drogim podczas studiów. Potem już z nikim. Bardzo proszę o zachowanie anonimowości A i w tym uzależnieniu jestem od około 4-5 lat z większymi mniejszymi przerwami. Zaczęło się po zakończeniu związku i trwa do teras. Jeśli Pan/Pani potrzebuje i formacji jak można było by fachowo określić moje uzależnienie to jestem uzależniony od FINDOMU. Szukał bym jakiejś porady albo chociaż wskazówki co mam dalej robić. Dlaczego dopiero teraz szukam pomocy -bardzo bałem się i nadal się boję że to stanie się publiczne. Boję się że jakoś to upublicznię cię i moja mama sie dowie i będzie jej przykro. Kolejnym powodem jest to że bardzo się boję że zgłosicie to na policję i zamkną mnie do szpitala psychiatrycznego. Wtedy miałbym to już w papierach i nie mógłbym dalej wykonywać swojego zawodu. Zdecydowałem się teraz tak naprawdę po rozmowie z chatemGPT powiedział że musicie informować policję tylko wtedy jak ktoś chce popełnić samobójstwo a ja nie chcę więc wydaje mi się że nic mi nie grozi. Jednak jeśli i tak będziecie musieli zgłosić to gdzieś wyżej to oświadczam że wszystkiego się wypre a email jest na słupa więc mnie nie znajdziecie. Bardzo proszę o anonimowość Będę czekał na jakąś wiadomość. Dziękuję i pozdrawiam
Miesiąc temu wyjechałam że granicę do pracy, za propozycją męża, który został w Polsce.
Miesiąc temu wyjechałam że granicę do pracy, za propozycją męża, który został w Polsce. Na początku było wszystko w porządku, później stwierdził, że nic mnie nie obchodzi, że myślę tylko o sobie, zaczął mnie obwiniać o to, że nie zaspokajam jego potrzeb małżeńskich. Powiedział mi to dopiero, jak wyjechałam. Cały czas sugerował, że lepiej będzie, jak poznam kogoś innego, kto mnie doceni, na zmianę robił mi wyrzuty i przepraszał. Parę dni temu dowiedziałam się, że spotyka się z inną, gdy pytam o to czy kogoś poznał, zawsze zaprzeczał. Nie wiem, co robić, jestem w rozsypce, od kilku dni nie mogę nic przełknąć, nie wiem, jak sobie z tym poradzić.
Alkohol !!! Od dłuższego czasu mam problem z alkoholem i nie mogę sobie z tym poradzić.
Alkohol !!! Od dłuższego czasu mam problem z alkoholem i nie mogę sobie z tym poradzić. Był okres abstynencji 1,5 roku, lecz po pewnym zdarzeniu nie mogłem się pozbierać i szukałem ulgi, więc znowu zacząłem. Coraz częściej mam myśli samobójcze. Jak mogę sobie pomóc?
W wieku nastoletnim odeszła moja mama, 4 lata temu mój brat popełnił samobójstwo. W tamtym roku byłam u psychiatry, przestałam sobie radzić z problemami
Dzień dobry. W wieku nastoletnim odeszła moja mama nagle nie wstała z nocy, 4 lata temu mój brat popełnił samobójstwo, poroniłam ogólnie wiecznie jakieś problemy. W tamtym roku byłam u psychiatry, przestałam sobie radzić z problemami, miałam też myśli samobójcze, dostałam leki brałam 3 miesiące, ale nie dawały żadnych efektów wiec zrezygnowałam z leczenia. Dalej mam wahania nastrojów, a najgorsze są moje napady agresji, denerwuje się czasami o nic. Wybucham, trzęsą mi się ręce, nie mogę złapać powietrza. Co mam zrobić w takiej sytuacji? Jaka może być przyczyna?
Mam żal do tego, jak toczy się moje życie od dziecka. Czuję się samotna, czuję, że niewiele mi wychodzi.
Witam. Mam 34 lata i mam duża wiedzę o psychologii. Przeszłam terapię, bo urodziłam się w bardzo przmocowym domu (do dziś rodzice mnie nie szanuja i wyzywaja). Piszę, bo czuje jednak żal. Dziś usiadłam i pijąc kawę uświadomiłam sobie, że mimo ciężkiej pracy, nie mam za co żyć (dużo wydaję na leki). Nie mam znajomych, partnera, dzieci. Chciałam, żeby moje życie wyglądało inaczej, ale nie miałam często nawet szansy na normalne życiowe warunki. Koleżanki od dzieciaka były wspierane, doceniane, mogły się pożalić, a ich rodzice im pomagali na starcie czy w szkole. Moi tylko mówili "wynocha" i "odczep sie" w delikatnej wersji. Mieszkałam w centrum Warszawy, gdzie był zawsze wyścig szczurów. Wiele razy mimo uśmiechu na twarzy ludzie wyczuwali we mnie ofiarę i znęcali się nade mną. Gdy widziałam, jak koleżanki rodzą dzieci i mężowie przynoszą im kwiaty, to chciało mi się płakać. Teraz mam po prostu żal, że nie miałam nigdy doznania miłości, o wszystko musiałam walczyć, żyłam w fatalnych warunkach i zamiast uczyć się i zdobywać kolejne etapy w życiu, to ja walczyłam o przetrwanie. Często ktoś się patrzy i mówi wprost, że taka kobieta jestem i pozytywna i w ogóle zaradna, a coś mi nie idzie. Powiem szczerze, że ledwo daję rade, żeby wytrwać z rachunkami, życiem... A przez rodziców trafilam na toksycznych partnerów, którzy mnie przeorali. Dziś siedzę sama, nie jestem lubiana, a każdą rzecz wyrywam pazurami. Nigdy nie mam łatwo. Gdy w pracy udało mi się coś osiągnąć, doszłam dosyć wysoko, to szef stwierdził, że woli zatrudnić kogoś innego. I tak kolegę, którego szkoliłam awansował na kierownika, bo płaci mu o prawie połowę mniej. Czuje się upokorzona już całkiem. Zaczynam tyć i jeść z nerwów. Przestałam chcieć wychodzić z domu, bo nie daje rady. Dlaczego inni mogą korzystać z życia, a drudzy tyrają i są nikim...?
Mama złości się na moje potrzeby, ojciec zachowuje się jak wojskowy w domu. Jestem samotną studentką.

Mam 23 lata i czuję się samotna. Mieszkam z mamą, która już się starzeje i rozmawia głośno na cały dom, a kiedy ja uciszam, mówi, że to jest jej dom, a potem po 2 dniach mówi, że jak bardzo musimy się wspierać jako rodzina. Ojciec, który przez całe życie wraca na weekendy do domu i robi nam wojsko z bratem za dzieciaka. Jest małomówny, jak coś mu nie pasuje to głośno krzyczy, sam jego wygląd jest straszny. Rodzice się zawsze kłócili głośno przy nas, dzieciach. Studiuję, ale na studiach nie mam żadnej kumpeli, jedna, z którą rozmawiałam, poszła sobie do innej grupy, do innych znajomych zostawiając mnie samą z osobami z hermetycznej grupy. I ciężko mi na wiązać jakiś kontakt z innymi osobami. Moje wszystkie bliższe kumpele studiują w innych miastach, mają ciężkie studia i chłopaków i mało co to one piszą do mnie pytając się jak tam. Jestem osobą zawsze uśmiechniętą, pełną energii, jeżdżę konno, chodzę na siłkę, jestem też mocno waleczna, asertywna i nie wszyscy mnie polubią, bo mam liderskie cechy, jeżdżę na wymiany młodzieżowe z erasmusa, poznaje ludzi. Jestem strasznie wrażliwą osobą, przywiązująca się. Marzę o rodzinie i swoich dzieciach, bardzo. Bo chciałabym tworzyć prawdziwy dom, chociaż z moją rodziną. Ciężko mi się separować od mamy, bo to jednak moja mama, która do końca jest przy mnie, ale ona zaczyna nie widzieć żadnej swojej winy w zachowaniu. Mam zdiagnozowane adhd, osobowość anankastyczną. Mam ORKIESTRĘ w głowie codziennie i nie wytrzymuje tego i jestem sama z tym wszystkim na co dzień, bo nie mam nikogo, kto mógłby po prostu mnie przytulić.

Dzień dobry, mój mąż ma problem z alkoholem, narazie nie widzi w tym problemu, aczkolwiek boi się do tego przyznać.
Dzień dobry, mój mąż ma problem z alkoholem, narazie nie widzi w tym problemu, aczkolwiek boi się do tego przyznać.Od tygodnia nie ma mnie z dziećmi w domu, wyjechaliśmy , dałam mu czas na przemyślenia, został z toksyczną matką i raczej popija cały czas. Dałam mu czas na ogarnięcie się i chociaż zapisanie do terapeuty na indywidualne spotkania. Powiedziałam, że wrócę, jeżeli zacznie coś robić, powiedział że beze mnie nic nie załatwi, muszę ja być z nim i prosi żeby wrócić i zrobi wszystko, co powiem. Narazie nie chcę wracać, niech dzieci jeszcze mają wakacje. Zagroziłam, że jak nie zacznie robić porządku to wrócę po resztę rzeczy. Co mam robić, 13 lat małżeństwa było pod górkę, ale też z górki ?
Poczucie lęku i niezadowolenia z przebiegu życia. Jak długo trwa terapia dla efektów?

Od jakiegoś czasu zmagam się z uczuciem, że moje życie nie zmierza w kierunku, który sobie wymarzyłam. Zaczęło się od momentu, gdy zauważyłam, że coraz częściej zastanawiam się nad tym, co osiągnęłam i czy to wystarczy. Te myśli prowadzą do lęku, który zaczyna mnie przytłaczać. Zaczęłam unikać sytuacji, które wcześniej były dla mnie normalne, bo boję się, że nie sprostam oczekiwaniom – swoim i otoczenia. 

Czy to możliwe, że kryzys wieku średniego jest odpowiedzialny za te zaburzenia lękowe? Chciałabym wiedzieć, jakie kroki mogę podjąć, aby poradzić sobie z tym stanem. Czy są techniki, które mogłyby mi pomóc w radzeniu sobie z lękiem? Słyszałam, że terapia poznawczo-behawioralna jest skuteczna w takich przypadkach, ale nie jestem pewna, jak wygląda przebieg takiej terapii i czy rzeczywiście mogłaby mi pomóc uporać się z tym kryzysem. 

Zależy mi na tym, aby odzyskać kontrolę nad swoim życiem i znowu cieszyć się codziennością. Jak długo może potrwać proces terapii, zanim zauważę pierwsze efekty? Będę wdzięczna za wszelkie wskazówki i porady, które mogłyby mi pomóc w zrozumieniu i pokonaniu tych trudności.

11 kwietnia miałam pierwszą wizytę u psychiatry
11 kwietnia miałam pierwszą wizytę u psychiatry (prywatnie), zostały stwierdzone stany lękowo depresyjne i na tej samej wizycie otrzymałam lek Asentra (50mg) i Trazodone Neuraxpharm (50mg) i zalecenie pójścia na psychoterapię. Nie rozpoczęłam farmakoterapii ze względu na obawy, ponieważ lekarka zaznaczyła, że na początku farmakoterapii będzie gorzej, ponadto trochę przeraziło mnie to, że na pierwszej wizycie zostały przepisane leki. Ze względu na sytuację życiową (strata pracy, brak wsparcia ze strony bliskich) nie jestem w stanie podjąć psychoterapii (kwestie finansowe) ani chodzić na wizyty kontrolne do psychiatry. Czy przepisanie leków na pierwszej wizycie jest normalne? Co w takiej sytuacji życiowej powinnam i mogę zrobić?
Związek z dużo starszym mężczyzną - jak radzić sobie z brakiem zaufania i huśtawką emocjonalną?
Chciałabym się dowiedzieć czy ze mną jest coś nie tak? Spotykam się od 1,5 roku z dużo starszym mężczyzną jest między nami 19 lat różnicy on jest po rozwodzie już 8 lat a ja po rozstaniu 4lata, przez pierwsze pół roku między nami było jak w bajce na początku nie chciałam się angażować ponieważ jestem też po przejściach, brak ojca, zdrada, gwałt, strata ciąży, różne rozczarowania ze strony mężczyzn, ale stało się zaangażowalam się w pewnym momencie nawet nie wiem kiedy ale pokochałam go, starał się, dbał o mnie, pokazywał że jestem dla niego kimś bardzo ważnym co prawda ma jeden problem z alkoholem bo pije codziennie ale nie bywał nigdy w stosunku do mnie agresywny wrecz przeciwnie był bardziej uczuciowy, wszystko się jakoś układało do momentu kiedy między nami zaczęła mieszać moja była koleżanka, opowiadała że w miejscu w którym siedzi i pije codziennie pracuje jego była dziewczyna, że on przychodzi tam dla niej, wydzwaniała mi dosłownie co 5 minut żeby mówić co on aktualnie robi, z kim siedzi itp. ja stałam się bardzo podejrzliwa przez to, zaczęłam dopytywać i od tego momentu wszystko się zaczęło, ciągle kłótnie, niezrozumienie siebie nawzajem, u mnie brak pewności siebie i ta huśtawka emocjonalna, czy aby napewno jest wobec mnie szczery. Te czekanie na niego czy dzisiaj przyjdzie czy być może świetnie się bawi beze mnie, włączyła mi się zbytnia kontrola i brak zaufania głównie też dlatego że po tym czasie odkryłam że komentuje zdjęcia tej swojej ex w stylu piękna, lajkuje jej serduszkiem, potrafi mnie wyrzucić ze znajomych na Facebooku i zablokować mnie wszędzie a ja kiedy ja mu wyrzuciłam ze znajomych i zablokowałem bo źle się z tym czułam to przywracał za każdym razem i powiedział że będzie to robił, mi ciągle mówi że jestem za gruba chociaż i tak już schudłam 8 kg dla niego, ale cały czas mówi że prawdziwa kobieta kończy się na 55kg niby w formie żartu ale ja to odbieram inaczej, zawszę byłam na każde jego zawołanie, kiedy potrzebował porozmawiać bo miał jakiś problem to pół godziny przed spotkaniem ze znajomymi z którymi byłam umówiona odwoływałam to żeby być przy nim bo wiedziałam że mnie potrzebuje, kiedy bolała go noga i nie umiał chodzić latałam z lekami, smarowalam maścią, gotowałam mi obiady i nigdy nie oczekiwałam nic w zamian oprócz szacunku a usłyszałam już od niego bardzo wiele przykrych słów, że jestem wariatka, idiotka, patologia, że zgłosi mnie na policję że go nekam, ale kiedy ja już walczę sama ze sobą i nie pisze do niego, nie dzwonię, nie przychodzę staram się go unikać żeby odpuścić to mija kilka dni i on się odezwie bo twierdzi że ciągnie go do mnie, bo jestem najlepsza kobieta jaka kiedykolwiek poznał i nie potrafi mnie zostawić bo takich kobiet się nie zostawia, bo jestem idealnym materiałem na żonę, ale kiedy znowu zaczynam się kontaktować z nim to znów jest to samo, że jestem zaborcza i to go zabija. Chciałabym z nim być bo naprawdę go kocham ale ten rollercoaster mnie wykańcza, wszystko ma być na jego warunkach. Wiem że brak zaufania i kontrola też nie jest dobre być może to się przyczyniło do tego wszystkiego nie mam pojęcia. Czekam ciągle na jego telefon, wiadomość a jest tylko cisza. Co robić w takiej sytuacji ? Jak sobie poradzić z tym wszystkim? Boje się pójść do psychologa bo wiem że nie dam rady tak całkowicie się przed nim otworzyć, łatwiej jest mi to napisać anonimowo niż o tym mówić.
Paraliżujący lęk przed podejmowaniem decyzji - jak sobie poradzić?

Cześć,

Nie wiem, od czego zacząć, bo mam taki chaos w głowie. 

Każda decyzja, nawet mała pierdoła, staje się dla mnie jak Mount Everest. Wybór nowej pracy, weekendowe plany, a nawet to, co zjem na obiad — wszystko to paraliżuje mnie do granic absurdu. Ciągle biję się z myślami: a co, jeśli to zły wybór?, a co, jeśli potem będę żałować? Zamiast czuć się spokojnie, czuję, jakbym była uwięziona w pętli niekończących się analiz i lęków.

Mam wrażenie, że to już nie jest normalne. 

Zastanawiam się, czy to jakiś rodzaj fobii, bo to zaczyna naprawdę wpływać na moje życie — i to w bardzo negatywny sposób. 

W pracy czuję, że stoję w miejscu, w domu jestem ciągle zmęczona tym myśleniem i analizowaniem, co oczywiście wpływa na moich bliskich.

Jak sobie z tym poradzić? Nie wiem, czy terapia to jedyne wyjście, ale chciałabym odzyskać jakoś kontrolę. 

Czy naprawdę można przestać tak się bać podejmowania decyzji, czy to wymaga długiego procesu? Błagam, podzielcie się czymś, co może pomóc. 

 

Kasia

Kryzys. Czuję się niepotrzebna, odepchnięta.

Czuję się niepotrzebna na tym świecie. 

Mam wrażenie, że nikt mnie nie lubi. Nic mi w życiu się nie układa. Jestem w związku 15 lat, ostatnio przez moje zachowanie narzeczony powiedział, bym się wyprowadziła. Rodzina uważa, że wszystkich terroryzuje. Brat zerwał ze mną kontakt. Nie widuję jego dzieci. Moje serduszko krwawi. W pracy rozmawiam z tylko z wybranymi, którzy mi przypadli do ,,gustu ". Mam myśli samobójcze. Nie mam nikogo. Całe życie byłam dla innych. Uważam, że zawsze pomagałam, a mi nie ma kto pomóc. Jeśli zaczynam jakiś temat mnie nurtujący to rodzina mówi, że przesadzam. Nie chcę żyć.

Chłopak ukrywał przede mną drugi związek, aktualnie jesteśmy razem. On nie potrafi sobie poradzić z poczuciem winy, tym, co zrobił mnie i jak postąpił. Mam wrażenie, że przeze mnie nie radzi sobie. Mam go zostawić dla jego dobra?
Witam. W wielkim skrócie pisząc: chłopak miał dziewczynę, z którą mieszkał, w między czasie poznał mnie. Ukrywał to przez 8 miesięcy. W końcu sie wydało, dzięki mnie. Po wielu burzliwych sytuacjach i jego upartości jesteśmy razem, ze względu na to, że bardzo się kochamy. Tak, to co się stało bardzo mnie boli, że nie potrafił się uwolnić z tamtego związku, o którym nie wiedziałam. Jednak staramy się to odbudować. Chłopak stara się jak może, żeby było między nami dobrze, ale sam nie potrafi sobie wybaczyć tego, jak postąpił, że kłamał i nie zakończył tamtego związku, jak trzeba, i że wydarzyło się tyle złych sytuacji. Choć nie pokazuje tego ciągle to gryzie go sumienie za to, co mi zrobił. Moje pytanie brzmi czy na pewno jestem odpowiednią osobą, której on, jak twierdzi, potrzebuje? Bo czasami się zastanawiam czy nie łatwiej byłoby mu z inną, nową osobą, której nic nie zrobił. Może ja mu przypominam o jego błędzie i dlatego nie potrafi sobie z tym poradzić? Czy da się takie coś naprawić? Ja sama staram się jak mogę, żeby nam się ułożyło, pomimo moich obaw, że zrobi coś takiego znowu...oboje się staramy, bo się kochamy, ale czasami najzwyczajniej w świecie człowiek traci moc..
TW. Jak radzić sobie z poczuciem pustki, agresją i lękiem przed odrzuceniem?

Mam 16 lat i odczuwam głębokie uczucie pustki oraz dezorientacji, które towarzyszy mi na co dzień. Często czuję się zagubiona, nie wiedząc, gdzie się znajduję ani kim naprawdę jestem, co wprowadza mnie w stan frustracji i zniechęcenia. Zmagam się z problemami z agresją, które przejawiają się w skrajnych reakcjach – zdarza mi się rzucać na moją dziewczynę, wyzywać ją i angażować się w bójki, co sprawia, że nasza relacja staje się coraz bardziej napięta. Czuję także silną potrzebę wyładowania swojej złości na innych, co prowadzi mnie do myśli o pobiciu kogoś, gdy coś mnie zdenerwuje. 

Kiedy doświadczam krzywdy ze strony innych, pojawiają się w mojej głowie myśli o zrobieniu sobie krzywdy lub chęci, by trafić do szpitala, aby inni mogli poczuć wyrzuty sumienia i w końcu zauważyć, że naprawdę źle się czuję. 

Odczuwam głęboki lęk związany z odrzuceniem i nieustannie boję się, że ktoś bliski może mnie zostawić, co dodatkowo potęguje moje negatywne emocje. Często mam chwile, gdy wydaje mi się, że wszystko może się poprawić, ale nagle doznaję załamania, staję się smutna i zaczynam płakać, co sprawia, że czuję się jeszcze bardziej bezradna. 

W moim domu panowała przemoc emocjonalna ze strony ojca, co z pewnością miało ogromny wpływ na moje zachowanie i sposób, w jaki postrzegam siebie oraz innych. 

Boję się samotności, zwłaszcza w sytuacjach, gdy moja dziewczyna potrzebuje czasu dla siebie, co dodatkowo wzmacnia moje obawy. 

W trudnych momentach często sięgam po alkohol i palę papierosy, sądząc, że to sposób na radzenie sobie z emocjami, które mnie przytłaczają. Miałam także groźby dotyczące zrobienia sobie krzywdy lub okaleczenia się, co jest dla mnie bardzo niepokojące. Bliscy zauważają, że mogą występować u mnie problemy, które sugerują zaburzenia osobowości. Chciałabym zasięgnąć porady psychologicznej, ale odczuwam ogromny strach przed wizytą, co sprawia, że nie potrafię podjąć tego kroku. Czy to na coś wskazuję?

Czuję ogromne uciski i zawroty głowy, martwię się, że to przez sytuację życiową mojego brata. Nadszarpnęło to moją pewność siebie, możliwość radzenia sobie. Co zrobić?
Witam, mam problem z uporczywym bólem głowy, czuję jakby coś uciekało mi głowę, ściągało, czuję to w okolicy czoła, oraz ucisk z tyłu głowy, do tego doszły zawroty głowy, w kontaktach( rozmowach z innymi ludźmi) mam problemy rodzinne, związane z bratem, który w kwietniu tego roku próbował targnąć się na swoje życie ( choruje na schizofrenię od kilku lat), gdy był w szpitalu, po tym wydarzeniu przez około miesiąc było wszystko w porządku tzn, że mój nastrój " powiedzmy, że był ok", ponieważ miałam nadzieję, że będzie wszystko dobrze, ale gdy po powrocie ze szpitala zauważyłam, że zachowanie mojego brata obróciło się o 180 stopni, to zaczęłam się martwić. Na co dzień pracuję, ogólnie jestem otwartą osobą, przeważnie uśmiechniętą i radosną, ale chyba to wydarzenie sprawiło u mnie natłok myśli i zmartwień, które wywołały u mnie ból głowy i zawroty głowy. Byłam bardziej zdenerwowana w środku w sobie, chociaż na zewnątrz nie pokazywałam tego. Do tego mój brat stał się bardziej nerwowy i porywczy, kiedy nigdy taki nie był. Chciałabym, aby wszystko wróciło do normy, ponieważ wiem, że jestem wartościową osobą, ale wydaje mi się, że ta sytuacja wywołała u mnie lęki oraz ten ból głowy, brakuje mi na pewno pewności siebie. Myślę, że to wszystko jest przez przewlekły stres, który zżera mnie od środka. Kiedyś potrafiłam robić się czerwona w niewygodnych pytaniach dla mnie, ale do tego się przyzwyczaiłam - raczej to jest dyskomfort urody. Chciałabym się pozbyć bólu oraz zawrotów głowy, czy będę musiała brać jakieś leki przeciwlękowe albo depresyjne, chociaż uważam, że nie muszę ich brać, wystarczy, że jakoś przepracuję ten temat.
Dzień dobry, mam 20 lat i mam problem z czymś, czego nawet nie potrafię trafnie opisać.
Dzień dobry, mam 20 lat i mam problem z czymś, czego nawet nie potrafię trafnie opisać. Od zawsze czułam się troszkę bardziej wrażliwsza niż inne dzieci. Dzieciństwo miałam udane, chodziłam do przedszkola, bardzo lubiłam tam spędzać czas. Byłam uśmiechniętą i głośną dziewczynką. Podobno nigdy nie raczkowałam, co zaskoczyło moich rodziców. Poza tym nic nadzwyczajnego się nie działo. Na świat w końcu przyszła moja młodsza siostra, na którą bardzo się cieszyłam. Nie byłam nigdy o nią zazdrosna. Bardzo lubiłam się z nią wygłupiać, bawić. Mam jedno wspomnienie, które będzie w stanie przybliżyć mój problem, do którego opisania zmierzam. Moja siostra miała maskotkę z wbudowaną pozytywką. Gdy się pociągnęło za sznureczek, to ta zaczynała grać. Prawie za każdym razem, kiedy słyszałam tę melodię, zaczynałam płakać, albo byłam po prostu bardzo przygnębiona (tak jest zresztą do dzisiaj). W szkole podstawowej zaczęły się moje duże trudności z nauką - przez całą moją edukację miałam ogromny problem z matematyką i innymi przedmiotami ścisłymi. Za to dobrze szły mi języki obce, a później w gimnazjum odkryłam miłość do języka polskiego. W podstawówce również doszło do rozwodu moich rodziców i z tego czasu nic nie pamiętam. Po prostu w pewnym momencie moich wspomnień tata zniknął z domu i mieszkał gdzieś indziej. Ta wrażliwość odnośnie zabawek wciąż przewijała się przez moje życie - bardzo mnie boli, gdy ktoś wyrzuca swoje pluszowe misie, psuje lalki itd. Ja w swoim pokoju wciąż mam dwie półki z pluszakami, a w łóżku mam ich jeszcze więcej. Niedawno moja siostra naszykowała do oddania dla naszej kuzynki swoje stare zabawki (jakieś pluszaczki, lalki, figurki, koniki) i również to sprawiło, że się rozpłakałam. Chciałam zaznaczyć, że jestem świadoma, że jestem dorosła. Chodzę na studia, mam przyjaciół, pracuję. Jednak ta wada, o której wspomniałam, trochę mi utrudnia życie. Jak wspomniałam na początku, zawsze byłam wrażliwa, szybko się wzruszam podczas słuchania muzyki, oglądania filmów, bardzo lubię pomagać innym, nie potrafię znieść widoku, gdy ktoś płacze, cierpi. Jestem jeszcze typem domatorki, gdy tylko wyjeżdżałam gdzieś na wakacje (nawet gdy miałam 16lat), to czasami mi się łza kręciła w oku, że opuszczam dom, mimo że wiedziałam, że przecież znowu do niego wrócę. Bardzo proszę o porady, czy to może mieć coś wspólnego z moim dzieciństwem? Czy to po prostu moja cecha charakteru i tak mam? Z góry bardzo dziękuję za pomoc.
Kryzys w związku po 8 latach - problemy z zaufaniem i rozwiązaniem konfliktów

Mam problem w relacji. Mam 26 lat w tym roku, mój narzeczony 27. Jesteśmy ze sobą od 8 lat. Ostatnio mamy bardzo duży kryzys. W złości powiedziałam bardzo wiele przykrych słów. Powiedziałam, że ktoś inny zaczął mnie doceniać, mimo że nie było to prawdą, kazałam mu się wyprowadzić, ale nie wyrzuciłam go za drzwi. Nie chciałam tego, ale nie umiałam zapanować nad emocjami. Ciągnie nas do siebie, ale nie umiemy rozwiązać naszych problemów. On nie umie mi wybaczyć tych słów, nie potrafi mi zaufać. W lutym się wyprowadził, próbowaliśmy się dogadać, ale jednak bezskutecznie. Narzeczony ma też problem ze sobą, czuję, że zgubił siebie i nie może siebie odnaleźć. Twierdzi, że wszystko wydaje mu się bez sensu.

Partner złości się i mnie unika, po sytuacji, kiedy było niebezpiecznie i nieodpowiedzialnie z jego strony, a ja zareagowałam.
Witam. Przechodzę z partnerem ciężki okres. Chciałabym zapytać o jedną kwestię. Dzisiaj wróciłam do domu, mój partner siedział z kolegą, widziałam na stole otwarte wino, papierosy i malutkie piwo. Nie siedziałam z nimi a po pewnym czasie mój partner oznajmił mi, że jadą po coś do miasta i wrócą do domu. Zapytałam go kto bedzie kierował na co powiedział mi, że jego brat ich zawiezie i przyjedzie z nimi. Położyłam się do łóżka i nagle przyszedł do domu jego brat. Wyszłam i zapytałam o mojego partnera, a on powiedział, że pojechali sami z kolegą. Nie czekając ani chwili zadzwoniłam do partnera „ No halo gdzie ty jesteś? Kto prowadzi? Czy ty jesteś normalny? Jechać po alkoholu?” Usłyszałam na to „po co znowu robisz problem nie jesteś moją nianią, wypiłem tylko pół piwa i jadę autem kolegi nie swoim, myślę co robię, zawsze jak znajomi są u mnie to robisz taki problem, wkur***** mnie teraz, zaczęłaś sie drzeć i już sie wszystkim odechciało, wiem co robię pa” przyjechał do domu oznajmił mi, że nie chce ze mną rozmawiać, bo przez moje zachowanie i to, że jego kolega słyszał jak się darłam nie chce siedzieć u nas w domu i, że zawsze robię aferę i nikt nie chce tu być i musi iść siedzieć do niego i wróci nie wie kiedy. Nie odpisuje mi i twierdzi, że nie chce ze mną być, bo taki związek nie jest nic wart i że przegięłam. Proszę o obiektywne spojrzenie i wyjaśnienie czy moje zachowanie naprawdę było złe, jeśli tak, to jak mogę nad nim popracować i co konkretnie było w nim złego?
Kryzys suicydalny - czuję się niekochana, nierozumiana i samotna.
Nie mam już siły na nic. Mam dość wszystkiego. Chciałabym połknąć opakowanie tabletek nasennych i już się więcej nie obudzić. Chciałabym już nic nie czuć. Nie dogaduję się z rodzicami. Czuję się, jakbym była ich największym problem. Nigdy nie są ze mnie dumni, nigdy nie widzą, gdy się staram, a gdy staram się im wytłumaczyć, co czuję to mam wrażenie, że nie rozumieją co do nich mówię. Rano nie mam siły iść do szkoły. Psychicznie sobie nie radzę i nie mam z kim porozmawiać. Nie mogę na nikogo liczyć. Tęsknię za dzieciństwem, tęsknię za miłością. Chciałabym mieć normalną kochającą się rodzinę a nie codzienne krzyki i wrzaski. Chciałabym normalnie rozmawiać. Cały czas myślę. Nie wytrzymuję tego uczucia stresu, które bierze się znikąd. Nie wytrzymuję już. Chciałabym, by mnie ktoś zrozumiał.