Left ArrowWstecz

Trudności w rozmowie w grupie - jak przełamać strach i zacząć się odzywać?

Dzień dobry Mam 20 lat i obecnie jestem na 2 roku studiów. Jestem raczej spokojną osobą na codzień. Niestety od liceum mam trudności w rozmowie w większej grupie ludzi ( obecnie trzymam się na studiach w 4- osobowej gupie znajomych). Nie potrafię się przełamać żeby cokolwiek powiedzieć, przez co jedynie słucham co moi znajomi mówią. I nie wynika to z braku tematów, ponieważ mamy ze sobą wiele wspólnego. Kiedy jestem z kimś sam na sam, to potrafie się normalnie odezwać i jak złapie temat, to dużo gadam, ale gdy jestem nawet w mniejszej grupie to czuje jakby mnie „zatykało” i boje się odezwać. Nie wiem z czego może to wynikać, ponieważ dzieje się to już od liceum i niezależnie, jaka to jest grupa ludzi (z wyjątkiem rodziców), ja nie potrafię się odezwać. Zaczyna mnie to coraz bardziej męczyć i nie wiem, jak sobie z tym poradzić.
User Forum

martyna

w zeszłym miesiącu
Dorota Mucha

Dorota Mucha

Dzień dobry Martyno, 

Rozumiem, że trudności w rozmowach w większej grupie są dla Ciebie męczące i mogą wskazywać na lęk społeczny, który polega na obawie przed oceną przez innych, ale dobrze, że potrafisz rozmawiać w mniejszym gronie, co pokazuje, że masz umiejętności społeczne, a lęk może blokować Cię w większych grupach, dlatego warto zacząć od małych kroków, próbując odezwać się raz na spotkaniu, przygotowując się wcześniej do rozmowy, uspokajając się głębokim oddechem, gdy poczujesz lęk, i akceptując, że czasami możesz go czuć 💗 a jeśli lęk jest silny, warto skonsultować się z psychologiem, ponieważ terapia może pomóc Ci pokonać te trudności.

 

Pozdrawiam, 

Dorota Mucha - psycholog

w zeszłym miesiącu
Natalia Hejlman

Natalia Hejlman

Dzień dobry, cieszę się, że udało się Pani o tym napisać. Rozumiem, że jest to dla Pani kłopotliwe w życiu codziennym. Być może podjęcie psychoterapii i wnikliwa diagnoza, co jest źródłem Pani problemów, pomoże Pani rozwinąć się w tym obszarze, budować satysfakcjonujące dla Pani relacje. 

w zeszłym miesiącu
Emilia Jędryka

Emilia Jędryka

Dzień dobry Pani Martyno,

Rozumiem, że to może być dla Pani frustrujące i męczące – z jednej strony czuje się Pani swobodnie w rozmowach jeden na jeden, a z drugiej w grupie pojawia się blokada. To pokazuje, że nie chodzi o brak umiejętności rozmowy, ale raczej o coś, co sprawia, że w większym gronie trudniej jest się Pani przełamać.

W nurcie Terapii Skoncentrowanej na Rozwiązaniach (TSR) często szukamy wyjątków – momentów, w których choć trochę udaje się zachować swobodę. Czy zdarzyło się kiedyś, że w grupie jednak udało się Pani coś powiedzieć? Co wtedy było inaczej? Może miała Pani lepszy nastrój, inny temat rozmowy, a może ktoś zapytał o coś konkretnego? Takie drobne wskazówki mogą być początkiem do znalezienia własnego sposobu na większą swobodę.

Warto też zastanowić się, co sprawia, że obawia się Pani odezwać – czy jest to lęk przed oceną? Obawa, że ktoś przerwie? Czy może brak pewności, czy to, co Pani powie, będzie „wystarczająco dobre”? Często takie schematy można przepracować, tak by rozmowa w grupie nie była źródłem napięcia, a stawała się coraz bardziej naturalna.

Jeśli czuje Pani, że temat zaczyna coraz bardziej męczyć, rozmowa z psychologiem mogłaby pomóc lepiej zrozumieć, z czego to wynika i znaleźć rozwiązania dostosowane do Pani. Czasem już kilka spotkań pozwala odkryć sposoby na to, by czuć się swobodniej w większym gronie. 

Proszę pamiętać, że nie musi być Pani sama ze swoimi trudnościami.

 

Pozdrawiam serdecznie :)

Emilia Jędryka

w zeszłym miesiącu
Anastazja Zawiślak

Anastazja Zawiślak

Twoja sytuacja Martyno jest całkowicie zrozumiała i wiele osób doświadcza podobnych trudności. To, że w rozmowie jeden na jeden czujesz się swobodnie, a w grupie „zatyka Cię”, może wynikać z obawy przed oceną, większą wrażliwością społeczną lub po prostu nieprzyzwyczajeniem do zabierania głosu w większym gronie.  

Warto zacząć od uważnego przyjrzenia się swoim obawom. 

Czy boisz się, że ktoś źle oceni Twoje słowa? A może masz wrażenie, że inni są bardziej interesujący? Często lęk wynika z naszego wewnętrznego krytyka, który każe nam myśleć, że nie mamy nic ważnego do powiedzenia – a to nie jest prawda. Zastanawiam się, co mówi Twój wewnętrzny krytyk, jakie masz przekonania? 

Pomocne może być stopniowe oswajanie się z rozmowami w grupie. Nie musisz od razu stawać się duszą towarzystwa, wystarczy, że zaczniesz od prostych reakcji – krótkich komentarzy, potakiwania, zadawania pytań. Z czasem to może się przerodzić w dłuższe wypowiedzi. Ważne, by nie zmuszać się do nagłych zmian, ale stopniowo przełamywać barierę i poczuć się coraz swobodniej. 

Przed spotkaniami możesz spróbować wyobrazić sobie, jak bierzesz udział w rozmowie, co mówisz i jak na to reagują inni. Takie „ćwiczenie w głowie” może pomóc oswoić sytuację i zmniejszyć stres. Jeśli przed rozmową odczuwasz napięcie, warto skupić się na oddechu – kilka głębokich wdechów i wydechów może pomóc się rozluźnić.  

Najważniejsze to pamiętać, że Twoje zdanie jest tak samo wartościowe, jak zdania innych. Często wydaje nam się, że wszyscy analizują każde nasze słowo, ale w rzeczywistości większość ludzi jest pochłonięta sobą i swoimi myślami, przeżyciami i rozterkami. 

Daj sobie czas i bądź dla siebie wyrozumiała. Jeśli jednak czujesz, że to Cię bardzo obciąża, warto rozważyć rozmowę z psychologiem, który pomoże Ci zrozumieć źródło tych trudności i znaleźć najlepsze sposoby na ich przełamanie.  

To, że szukasz rozwiązania, jest już ogromnym krokiem naprzód.

 

Trzymam za Ciebie kciuki! 😊

Anastazja Zawiślak

Psycholog

w zeszłym miesiącu
Urszula Małek

Urszula Małek

Brzmi, jakbyś czuła blokadę w sytuacjach społecznych, która pojawia się w grupie, ale nie w relacjach jeden na jeden. 

Może to wynikać z lęku przed oceną, obawy, że ktoś Cię nie zrozumie, albo z wcześniejszych doświadczeń, które sprawiły, że wycofanie stało się Twoim mechanizmem obronnym.

Dobrym krokiem może być stopniowe oswajanie się z mówieniem w grupie. Możesz zacząć od drobnych rzeczy, np.:
- Wtrącenie krótkiego komentarza do rozmowy znajomych („Też tak myślę”, „Dokładnie!”).
- Zadanie pytania („A co o tym myślicie?”, „Skąd to wiesz?”).
- Przygotowanie sobie w głowie jednego tematu, o którym chcesz coś powiedzieć.

Spróbuj też obserwować swoje myśli -czy pojawia się w Tobie strach, że powiesz coś „głupiego” albo że inni zareagują negatywnie? Jeśli tak, warto się im przyjrzeć i zastanowić, czy są one prawdziwe.

Jeśli to Cię bardzo blokuje i powoduje duży dyskomfort, rozważ rozmowę z psychoterapeutą lub warsztaty rozwojowe z przełamywania różnego rodzaju barier -może pomóc w znalezieniu źródła tej trudności i w pracy nad większą swobodą w relacjach. Pamiętaj, że masz prawo być słyszana i że Twoje zdanie jest wartościowe.

 

Pozdrawiam,

Urszula Małek

w zeszłym miesiącu
Martyna Jarosz

Martyna Jarosz

Dzień dobry!
Trudności w rozmowie w większej grupie mogą wynikać z różnych przyczyn, takich jak lęk społeczny czy niskie poczucie własnej wartości. Terapia, zwłaszcza terapia poznawczo-behawioralna (CBT), może być bardzo pomocna w radzeniu sobie z takimi trudnościami. Zachęcam do rozważenia konsultacji z terapeutą, który pomoże Ci zidentyfikować przyczyny i opracować strategie radzenia sobie z lękami.


Pozdrawiam,
Martyna Jarosz

w zeszłym miesiącu

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?

Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!

Dobierz psychologaArrowRight

Zobacz podobne

Nie umiem poradzić sobie z prowadzeniem kontaktów międzyludzkich. Przejmuję się opinią, uważam siebie za odludka. Zaburza to moje studia.
Od ponad roku prokastrynuję i nie mogę się zmusić do rysowania, ostatnio nie mam siły nawet na inne pasje, zaczęłam studia, ale nie wiem czy dam radę, bo mam problemy w kontaktach z ludźmi czasem( nie umiem i boję się wyrażać własne zdanie, a gdy myślę o tym, żeby to zrobić to wali mi serce, często mówię wtedy, gdy się zmuszę do wyrażenia swojej opinii - wolniej, bo myślę w tym czasie, co ta osoba sobie myśli, czasem nawet ruchy mi się spowalniają, obraz mi się na parę sekund zamazuje, ale rzadko( gdy pracuję w żabce), czuję, że nigdzie nie pasuję, nie spotykam się ze znajomymi, bo jestem trochę odludkiem, objadam się ( ze stresu chyba),co mam zrobić?
Mama wrażenie, że nie potrafię kompletnie rozmawiać z ludźmi. Wyłączam się, stresuję, nie jestem w stanie ciągnąć rozmowy. Mam wrażenie, że nikt mnie nie lubi.
Nie dam rady poznać nowych osób, boję się do kogoś zagadać, komuś odpowiedzieć. Chcę móc z kimś porozmawiać na jakieś tematy, spędzać czas. Osoby, z którymi obecnie mam kontakt, czyli 2 według mnie, nie wiem czy dobrze odczytuję, ale mają gdzieś moją osobę, narzucam się im. W towarzystwie więcej niż 1 osoby nie umiem z nikim rozmawiać, nie wiem nawet z kim, czuję się odepchnięta, nie wiem jak się wtedy zachować, bo każdy ma swoje tematy, a ja nawet nie mam pojęcia jak uczestniczyć w rozmowie. Potrafię również mieć po pół godzinie, czasem dłuższym czasie momenty, że się wyłączam, nie dam rady słuchać, orientować się co się dzieje dookoła wokół mnie, za dużo bodźców dociera do mnie, przez co czuję się otumaniona, dodatkowo lekkie problemy ze słuchem nie pozwalają wychwycić wszystkich słów, które ktoś do mnie kieruje i proszę nawet kilkukrotnie kogoś, by powtórzył co mówił, przez co mam wrażenie, że to kogoś wyprowadza z równowagi.
Trudności z angażowaniem się w relacje - męczą mnie kontakty, nie mam potrzeby dowiadywania się więcej o innych. Nie chcę jednak być sama na późniejszy okres życia.
Nie umiem się angażować w żadne relacje, gdy spotykam kogoś czy to w pracy, czy w szkole, szczerze nie mam chęci dowiedzenia się czegoś więcej o tej osobie(chociaż fajnie nam się rozmawia), nie umiem okazywać tego, że kogoś lubię jako przyjaciela. Wszyscy mnie męczą, ale to pewnie dlatego, że nie umiem powiedzieć, jak coś mi się nie podoba. W życiu moim parę razy usłyszałam, że jestem dziwna, ale nie wiem dlaczego, może dlatego, że czasem źle dobieram słowa, ale w sumie to nie wiem. W sumie to na starość nie chciałabym zostać sama.
Mam trudność z nawiązywaniem relacji, niepokoję się podczas rozmów, szczególnie w grupie.
Witam serdecznie, od bardzo długiego czasu (o ile nie od zawsze) zmagam się jakims dziwnym wycofaniem, nie potrafię nawet dobrze określić tego zjawiska. Nie potrafię nawiązywać relacji z ludźmi, jeśli już to są to zazwyczaj tematy związane z pracą, nie umiem mówić o swoich emocjach. Jestem jakby niedostępny emocjonalnie. Kiedyś nawet nie byłem tego świadom. Ale teraz jako dorosła osoba widzę tą barierę między mną a ludźmi. Czuję się przez to coraz bardziej samotny, a nie pozwala mi to nawiązać głębszej relacji, o związku już wgl nie ma mowy. Czasami czuję, jakbym sam sabotował wszystkie potencjalne szansę na związek. Mimo że bardzo chciałbym wewnątrz w to pójść to robię zupełnie odwrotnie. Towarzyszy temu uczucie wstydu, że mógłbym chcieć wiązać się z daną kobietą. Widzę, że coś jest nie tak, ale nie potrafię jednoznacznie stwierdzić co, i jak mam temu przeciwdziałać. Dodam, że w większej grupie problem się nasila. A w rozmowie w 4 oczy jest jakby nieco lepiej. Proszę o pomoc, bo czuję, że marnuje sobie życie nie walcząc z tą przypadłością.
Lęk społeczny od dziecka, który utrudnia mi teraz funkcjonowanie w dorosłości.
Co jeszcze mogę zrobić? Od zawsze byłem cichym dzieciakiem trzymającym się na uboczu i nie lubiącym być na świeczniku (i nauczyciele nie widzieli w tym problemu, po prostu uważali że jestem grzeczny, nikt nigdy nie zwrócił uwagi że coś może być nie tak), od kiedy pamiętam mam problem z nawiązywaniem nowych znajomości, bo paraliżuje mnie strach, kiedy mam zainicjować rozmowę, trzymałem i trzymam się nadal tylko z najbliższym wąskim gronem przyjaciół i znajomych, których znam praktycznie od piaskownicy. Jednakże teraz rzadko kiedy mamy czas żeby się spotkać, wiadomo dorosłe życie, praca itd. Przenosi się to też na inne sfery życia niż towarzyskie, kiedy przychodziło do odpowiedzi w szkole oblewałem się zimnym potem i robiło mi się słabo, to samo tyczy się np. rejestracji u lekarza itd. Dlatego też zrezygnowałem z matury, bo tak bardzo bałem się ustnej części i do teraz pluję sobie za to w brodę. (Warto dodać, że mam od dziecka nadwagę, niedoczynność tarczycy nie jest żadnym usprawiedliwieniem, za to problemy skórne, które uniemożliwiały mi ćwiczenie już trochę tak, bo ból często był nie do zniesienia (mimo to próbowałem i grałem np. w klubie w nożną czy w koszykówkę). Na szczęście te skórne schorzenia już pokonałem i jest wszystko w porządku, wziąłem się za siebie i zrzuciłem już blisko 30 kg) W podstawówce jeszcze jakoś dawałem radę, prawdziwe problemy zaczęły się w gimnazjum. Pojawiły się stany lękowe i mocny lęk społeczny. Ze swoją klasą nie miałem problemów, za to byłem dręczony przez osoby z innej klasy i do dzisiaj pozostała mi trauma, opuszczałem bardzo wiele lekcji i siedziałem roztrzęsiony w domu. Technikum uznałem za swego rodzaju nowy start, pierwsza klasa przebiegła raczej bez problemu. Co prawda nadal byłem cichy i wycofany ale dałem radę przechodzić cały rok w miarę spokojnie. W klasie nie nawiązałem żadnych poważniejszych znajomości, z nikim się nie zadawałem poza szkołą. No i przyszła 2 klasa... jakoś na końcu 2 miesiąca roku szkolnego złapałem szkarlatynę i to dosyć mocną przez co 2 miesiące przeleżałem w łózku z prawie 40 stopniową gorączką, okropnym bólem głowy i innymi objawami. Gdy wyzdrowiałem to nie byłem już w stanie wrócić, nikomu z klasy nie dałem znać dlaczego mnie nie ma, bałem się ocenienia i pytań o to dlaczego mnie nie było, paraliżował mnie strach. Szkołę dokończyłem w trybie indywidualnego nauczania i tak jak wcześniej napisałem zrezygnowałem z matury ze strachu, jednak udało mi się zdobyć technika pojazdów samochodowych ale nic mi on aktualnie nie daje. Po szkole była bardzo niewielka poprawa. Udało mi się pójść do pracy, po 3 miesiącach okresu próbnego nie przedłużono mi umowy, wytłumaczono mi to tym że niby była ogólna redukcja etatów i nikogo nowego też nie potrzebują, jednak ja w to nie wierzę i do dzisiaj się obwiniam że po prostu byłem za słaby i mimo że dawałem z siebie wszystko, to było to za mało. Od tego czasu wróciły wszystkie demony z czasów dzieciństwa i szkolnych. Od tego czasu boję się pójść do jakiejkolwiek pracy, zdarzyło mi się nawet odwołać rozmowę o pracę w jej dniu bo tak sparaliżował mnie strach i dostałem drgawek. Aktualnie mam 22 lata, zawodowo stoję w miejscu i czuję presję czasu. Rodzice mnie wspierają zarówno psychicznie jak i czasami finansowo, jednak gdy mam chociaż trochę oszczędności to oddaję im wszystko z naddatkiem bo nie mógłbym spojrzeć w lustro. Stany lękowe, depresyjne i lęki społeczne tylko się pogłębiły, gdy jestem np. w galerii handlowej czuję jakby wszyscy się na mnie patrzyli i obgadywali, od razu się pocę. Boję się też przykładowo wjechać do miasta samochodem w godzinach szczytu bo się stresuję że ktoś będzie na mnie trąbił, zgaśnie mi samochód, na światłach itd. Czuję się niepotrzebny i często się za wszystko obwiniam, często uważam się za ciężar dla wszystkich. Jeśli chodzi o charakter to nigdy nie należałem do wrednych osób, wręcz przeciwnie, zawsze byłem w cholerę empatyczny, bezkonfliktowy i wolę być skrzywdzonym niż skrzywdzić kogoś. Denerwuje mnie gdy ktoś jest bez serca. Jestem w cholerę wrażliwy, płaczę na filmach, grach czy przy książkach jeśli tylko mają chwytającą za serce historię. I... właśnie tych cech charakteru też się wstydzę (chociaż nie wiem czy to dobre określenie) bo boję się że ktoś mnie zwyzywa od słabiaków czy mięczaków. Sam też się boję że będąc właśnie takim typem osoby nie osiągnę sukcesu bo żeby teraz coś osiągnąć, trzeba mieć w sobie trochę z bycia zimnym człowiekiem a empatia i wrażliwość właśnie nie są dzisiaj normą. Gdy nie ma czasu na spotkanie z przyjaciółmi czuję się w strasznie samotny a nie umiem nawiązać żadnej nowej znajomości, nawet w internecie, boję się do kogokolwiek odezwać czy napisać. Z wejściem w związek jest dokładnie ta sama sytuacja. Od 2 miesięcy chodzę na terapię, ufam swojej terapeutce i czuję wsparcie i leciutką poprawę jednak jeszcze trochę czasu musi minąć zanim się przed nią w pełni otworzę. Jednak jestem zadowolony, że się na to zdecydowałem.
Lęk przed sytuacjami społecznymi, trudności z pamięcią - co to jest, gdzie szukać pomocy?
Witam, Nie radzę sobie z problemami życia codziennego, bo odczuwam strach przed każdą sytuacją, której mam stawić czoła. Boje się o cokolwiek zapytać, czy wyrazić swoje zdanie lub powiedzieć prawde, bo nie chce sie narażać. Strach przed czyjąś ocena i to że nie chce zawieść innych powoduje, że jedno mówię i się umawiam na coś, a drugie robię. Wielu rzeczy i faktów nie pamiętam, ale nie chce tego pokazać i udaję, że pamiętam, bo się boję, że ktoś pomyśli, że nie poświęcam wystarczająco uwagi sytuacji, która jest ważna. Widzę, że mam problem w głowie, bo kłamię, ale nie potrafię tego zmienić i zobaczyć, że żle robię dla innych. Czy to jest jakieś zaburzenie psychiczne i da sie je wyleczyć lub zaleczyć, gdzie szukać pomocy lub wsparcia?
Jak radzić sobie ze stresem i lękiem przed rozmowami z innymi ludźmi?

Dzień dobry,

jak radzić sobie ze stresem i lękiem przed kontaktem z ludźmi? Jestem osobą zamkniętą w sobie i nie potrafię swobodnie rozmawiać z ludźmi. Bardzo się stresuje, gdy mam z kimś porozmawiać paraliżuje mnie lęk. Często jest tak, że mam taką blokadę, że nie wiem co powiedzieć. Czuję lęk, że powiem coś nie tak i z reguły tak się dzieje, wtedy przychodzą myśli, że jestem beznadziejna. Myślałam o tym, żeby pójść na terapię, ale wtedy jest dokładnie tak samo, gdy myślę o tym, żeby się zapisać, paraliżuje mnie taki lęk, że nie jestem w stanie nic zrobić i odpuszczam. Jest mi ciężko tak normalnie rozmawiać z ludźmi,  a co dopiero rozmawiać o moich problemach. 

Nie wiem, co mam robić jak to przezwyciężyć.

Problem z wyrażaniem uczuć i komunikacją w związku - jak sobie poradzić?

Dzień dobry. Mam problem z rozmową z bliskimi na poważne tematy. Nie umiem prosić o pomoc, wyrażać swoje uczucia, często nie potrafię powiedzieć, dlaczego zrobiłem coś tak, a nie inaczej, zamazuje w pamięci argumenty i przykłady dotyczące tego, co mnie nurtuje, co mi przeszkadza, a boję się poruszyć i nazwać coś na bieżąco. 

Często nie poruszam pewnych kwestii, ponieważ boję się, że będą odebrane jako bezsensowne, że nie przyniosą efektu, że doprowadzą do konfliktu. Nie widzę sensu w podejmowaniu działań i poddawaniu pomysłów, bo, częściowo z doświadczenia, wiem, że zostaną odrzucone. 

Cały ten problem w mojej głowie przekłada się na moje relacje z bliskimi i na rażące obniżenie jakości mojego małżeństwa, które jeszcze przed zawarciem sakramentu nie było rewelacyjne. 

Nie wiem co z tym zrobić, nie umiem sobie z tym poradzić. Pozdrawiam i z góry dziękuję za wszelkie konstruktywne podpowiedzi

Trudności z mówieniem w sytuacjach stresowych u 14-latka - jak sobie radzić?
Czasem chcę coś powiedzieć, ale nie mogę. Słowa są w głowie, wiem dokładnie, co chciałbym powiedzieć, ale jak tylko próbuję otworzyć usta – nic. Nauczycielka pyta mnie o coś w klasie, wszyscy patrzą, a ja siedzę cicho. Mama mówi: „No odpowiedz pani!”, ale ja nie mogę. Jakby ktoś nacisnął przycisk ,,wyciszenie” i koniec. Potem wszyscy myślą, że jestem niegrzeczny albo że nic nie wiem… ale ja po prostu nie mogę nic powiedzieć. Mam 14 lat.