Left ArrowWstecz

Brak tolerancji leków antydepresyjnych - kołowania serca, brak poprawy, drżenie.

Witam mam 36 lat i od 5 lat leczę się na depresję i silne stany lękowe. Brałam już naprawdę różne leki i czuję, że one mi słabo pomagają. Choroba ciągle się nasila. Codziennie, mimo że biorę leki, moje ciało się trzęsie i to dosłownie mówiąc trzęsą mi się ręce nogi i czuję, że cała trzęsę się aż w środku. Nie umiem sobie już z tym poradzić. Mam częste kołatania serca. Do tego ostatnio okazało się, że mam astmę oskrzelową. Co wprawiło mnie w kolejnego, że tak powiem, doła. Już nie chce tak żyć.
Dawid Staszczyk

Dawid Staszczyk

Dzień dobry, zachęcam Panią do kontaktu ze swoim lekarzem prowadzącym (psychiatrą), opisane przez Panią problemy mogą mieć związek ze skutkami ubocznymi leków, które, być może, nie do końca są dobrze dobrane. W Pani przypadku wskazana jest również konsultacja psychoterapeutyczna, gdyż sama farmakoterapia nie zawsze przynosi poprawę stanu psychicznego. Połączenie oddziaływań farmakologicznych i terapeutycznych jest optymalnym rozwiązaniem i zwykle daje najlepsze rezultaty. Życzę wszystkiego dobrego i trzymam kciuki za powodzenie procesu terapeutycznego. 

Dawid Staszczyk 

2 lata temu

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?

Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!

lęk

Darmowy test na lęk uogólniony (GAD-7)

Zobacz podobne

Czym jest relacja terapeutyczna? Czy mam ją budować?
Co to jest ta tajemnicza relacja terapeutyczna z psychoterapeutą i co mogę robić ze swojej strony (w przyszłej psychoterapii, na którą oczekuję na NFZ) żeby ją zbudować? A czego nie robić?
Czuję lęk i niepokój, gdy mam coś zrobić na widoku innych osób.
Od dłuższego czasu, nawet kilku lat, zmagam się z problemem, który bardzo mnie męczy. Otóż mam pewną blokadę w sobie, gdy mam coś zrobić, gdy wiem, że będą widzieć mnie inni ludzie, czuje się wtedy obserwowana i źle oceniana. Tworzą się w głowie dziwne myśli, a ja jestem skrępowana, czuję lęk. Np. mam nawet niepokój i zawstydzenie, gdy mam wyjść na balkon powiesić pranie, mieszkam w bloku- naprzeciwko dość blisko jest kamienica, mieszkają tam dość dziwni ludzie. Czuję, że robią na złość- gdy ja zaczynam wieszać pranie, oni siadają przy oknie w 4 i wszyscy wpatrują się we mnie, bardzo mnie to stresuje. Mieszkam centralnie na przeciwko nich. Nie raz słyszałam jak wyszli przed dom wyśmiewali ,obgadywali. Ja bardzo biorę wszystko do siebie, taką mam osobowość. Nie umiem przestać się przejmować czy wcześniej rozmyślać, że znowu będą gadać, wyśmiewać, że nie umiem nawet dobrze wyprać. Ale tak się wtedy czuję. Tak samo, gdy idę wynieść śmieci czy myjąc okna mam uczucie obserwowania ludzi z bloków obok, że właśnie wtedy mówią o mnie źle, nie mogę się skupić na tej czynności, wręcz się boje. Może brzmi to śmiesznie dziwnie, ale jest to silniejsze ode mnie, z dnia na dzień próbuję, ale nie mogę poradzić sobie z tym stresem i tego olać. O czym może to świadczyć? jak sobie z tym poradzić ?
Czuję wstyd i lęk przed odsłonięciem się z pomysłem, dobrym planem. Również tam, gdzie mózg blokuje dostęp do ciężkich emocji, nie jestem w stanie być kreatywna.
Mam problem z odsłonięciem swoich pomysłów i inicjatyw. Nie wiem dlaczego, ale czułam do tej pory wielki wstyd z tym związany. Przyszedł mi do głowy pomysł na ciekawy biznes, związany z wydarzeniami. Wymagałby on ode mnie jednak przekonania ludzi, by podjęli ze mną współpracę, a nie mam jeszcze doświadczenia w tym i po prostu sama ta świadomość, że musiałabym odsłonić swoje pomysły, zaprezentować też siebie, aby przekonać ich do siebie, wywołał we mnie duży wstyd, ale w sumie nie wiem dlaczego. Miałam zawsze taki problem, że nie lubiłam nikogo przekonywać, chyba, że czułam się z czymś naprawdę pewnie. Boję się krytyki w tym kontekście, wiem jednak, że to jest nieunikniona część świata zawodowego. Jedna część mnie jest naprawdę pewna siebie, druga nie. Natomiast teraz, gdy piszę właśnie o swoim problemie, ten wstyd ustąpił w jakimś stopniu i dotarło do mnie, że nie ma w sumie powodu do odczuwania tego wstydu. Jak przestać wstydzić się wyrażać swoje pomysły? Jakie kroki poczynić, by sobie pomóc? Kolejnym problemem jest to, że nieraz przy myśleniu kreatywnym następuje blokada, zauważyłam, że tam gdzie moja głowa jest otwarta, tam ma dostęp do kreatywności, ale też do wielu negatywnych emocji, które się tam kryją. Wiele razy próbowałam je oswajać, jest to jednak trudne i jeszcze mi się nie udało tego przemóc. Wiem, że ta blokada występuje, by mnie chronić przed ich odczuwaniem. Przysłania mi niestety jasność umysłu. Podobno dobrze jest się wyeksponować na bodziec stresowy, jednak przy wielu próbach, czuję ścisk w gardle, kołatanie serca.
Witam. Nie do końca wiem, jak zadać pytanie, bo to, co zaraz napiszę, na pewno niektórych wprawi w zabawny nastrój...
Witam. Nie do końca wiem, jak zadać pytanie, bo to, co zaraz napiszę, na pewno niektórych wprawi w zabawny nastrój... Jednak dla mnie to ważny temat i nie wiem, jak sobie z tym poradzić. Z moim partnerem mieszkamy od dłuższego czasu. Od bardzo dawna nie układa nam się i pragnę odejść, ale zawsze coś mnie przy nim trzyma. To trwa kilka lat. Wcześniej to była praca i obawa przed tym, że sobie beze mnie nie poradzi pieniężnie, a wcześniej zrezygnował dla mnie z pracy za granicą. Potem dwa koty. Które potrzebowały opiekuna a których nie mogłam zabrać ze sobą do wynajętego mieszkania, bo nikt w okolicy nie chciał zwierząt. Przez lata psuły nam się różne rzeczy w mieszkaniu. Częściej przeze mnie, ponieważ ja głównie coś robiłam w tym mieszkaniu. I to ja jestem niezdarna jako osoba lub może trochę głupia (?). Nie myjąc nigdy wcześniej toalety, ponieważ podchodziłam z domu w dużo gorszych warunkach, zalałam wodą uszczelki toalety o był na nich kamień z czasem zaczęło rdzewieć. Były dwa koty w nerwach podrapała kanapę i ścianę, która nie jest jeszcze naprawiona... Kiedyś brałam kąpiel, po wszystkim poszłam się ubrać i wtedy spadła świeczka, która zostawiła żółtą smugę i nierówność w wannie... Bardzo boli mnie myśl, że mogłabym zostawić te mieszkanie w taki sposób. Dlatego to jeden z głównych powodów, dla którego dalej z nim mieszkam. Boję się, że jak zostawię wszystkie te rzeczy nienaprawione, jego znajomi będą mijać mnie wzrokiem (przyjechałaś do niego, wszystko popsułaś i go zostawiłaś). Nie tylko mierzyć mogą też tak powiedzieć, bo są do tego zdolni... I będą mieli rację. Jeżeli nie dopisuje tego, aby to naprawić, to tak wszystko zostanie, ponieważ jego cały czas trzeba popychać do jakiegokolwiek działania. W mojej głowie... w marzeniach... widzę to tak, że wyciągam pieniądze z kąta, zamawiam majstra i naprawia wszystko, a ja z czystym sumieniem odchodzę i jestem wolna... w rzeczywistości jest tak, że tych pieniędzy mam zawsze na styk i nie jestem w stanie jednego miesiąca odłożyć tyle, żeby to ponaprawiać na już. Pytanie chyba brzmi: Czy nie wariuję, dlatego, że jestem z kimś tylko dlatego, żeby ponaprawiać mu to, co zepsułam w jego mieszkaniu - żeby nikt nie zarzucił mi, że zrujnowałam mu mieszkania, potem bezczelnie porzucam? Bo wiedząc, do jakich słów są zdolni jego znajomi nie omieszkają mi tego dosadnie wytłumaczyć.
13-letnia córka mówi, że nikt jej nie lubi. Już w przedszkolu miała złe doświadczenia.

Dzień dobry, pytanie dotyczy mojej 13-letniej córki. 

Jest osobą bardzo wrażliwą, nieśmiałą i skrytą. Ma problem z nawiązywaniem nowych znajomosci, tylko jedną kokeżankę. Często powtarza, że nikt jej nie lubi i że jest dziwna. 

Od kilku lat przewija się też temat jej przedszkola i zaczynam dostrzegać, że to jak teraz układają się jej relacje z dziećmi może mieć związek właśnie z okresem przedszkolnym. Jak miała 5/6lat pojawił się okres, w którym nie chciała wchodzić do sali do swojej grupy. Płakała, wyrywała się jak tylko zobaczyła siedzące dzieci. Wielokrotnie pytałam przedszkolanki czy zauważyły coś niepokojącego, z czego takie zachowanie może wynikać. Twierdziły, że nic się nie dzieje, a córka była wtedy za mała, żeby o tym opowiadać. Dopiero kilka lat po zakończeniu przedszkola zaczęła mówić, że nikt się z nią nie bawił, że dzieci jej nie lubiły, że się z niej naśmiewały i jak miała nowe ubrania to specjalnie szarpały ją za nie, żeby je porwać; że pani wciskała jej jedzenie na siłę, raz nawet złapała ją tak mocno za rękę, że bolało...Temat przedszkola wraca co jakiś czas. Córka sama mówi, że nikt jej nie lubi, tak jak wtedy w przedszkolu. Nie wiem co robić...czy powinna odbyć jakąś terapię? Czy w nastoletnim wieku takie odczucia są po prostu normalne? Boję się, żeby czegoś nie przegapić...