
Witam, 2 lata temu to był ciężki okres dla mnie i mojej rodziny. Zaczęło się od śmierci mojego kochanego psa który był przy mnie praktycznie od 4 r.ż. Później na moich oczach odszedł ukochany kot mojej siostry, zmarł mi na rękach sama go reanimował u mnie na przedpokoju. Natomiast ostatecznie pod koniec tego nieszczęsnego roku zmarła mi babcia która była dla mnie dość bliska. Odeszła bardzo szybko i w sumie nikt się tego nie spodziewał. Przez te wszystkie sytuacje często mam ataki płaczu. Czuję się jakbym nigdy nie pogodziła się z tymi wielkimi dla mnie stratami. Moje pytanie brzmi jak mogę sobie z tym poradzić ?
AB
3 lata temu

Zobacz podobne
Dzień dobry, zwracam się z pytaniem jak poradzić sobie po samobójstwie chłopaka który był dla mnie toksyczny, a mimo to nie potrafiłam bez niego funkcjonować i teraz w innym chłopaku z którym jestem aktualnie w związku szukam jego podobieństwa. Mam z nim bardzo podobne problemy i nie potrafię sobie z tym poradzić. Dodatkowo pojawiła się druga dziewczyna, w której jest on podobno zakochany. Dziwnie się z tym czuję, ale mimo to dalej chcę kontynuować ten związek. Zwracam się o pomoc, z góry dziękuje
Trauma z dzieciństwa wpływa na moje funkcjonowanie teraz i ze sobą i w związku. Samookaleczenia i trudności.
Chcę się dowiedzieć czy jestem jakkolwiek zaburzona i co to może być za zaburzenie, w dzieciństwie doświadczałam różnych sytuacji, jak przemoc miedzy rodzicami, mój ojciec bił moją matkę, gdy byli pijani, ale to było w okresach tak do 13 roku życia mojego. Oczywiście nie codziennie, ale co jakiś czas były kłótnie i akcje przemocy, i w poźniejszych latach było coraz mniej, ale kłócą sie do teraz, lecz już bez tej przemocy fizycznej- po prostu się wyzywają, dodatkowo gdy byłam w 1-3klasie to tak pamietam, że moja matka niezbyt była stabilna emocjonalnie, szybko sie wkurzała na mnie i potrafiła mnie bić, podczas gdy zrobiłam coś nie tak lub mnie o cos zwyzywać, mam jedną sytuacje, która do dziś mnie krępuje, by komuś powiedzieć i chodzi o to, że gdy kiedyś przypominam sobie, że chciałam wtedy ubrać spódniczkę do szkoły w drugiej klasie, na co moja matka była przez coś wkurzona powiedziała mi wulgarnie, że mnie już swędzi i chce ten tego, że takie krótkie spódniczki chce ubrać i to tez było dla mnie dziwne w tamtym okresie, choć juz widziałam różne filmy porno z komputera taty, ale nie wiedziałam do końca o co chodzi, a ona mi z takim tekstem. Czułam sie trochę zawstydzona i taka przygnębiona, moja matka potrafiła być po prostu taka, tylko jak zaczęłam wkraczać etap nastoletni to ona zaczęła mocniej pić i jakoś tak o mnie zapomniała i ma wszystko wywalone ,a ja sie oddaliłam od rodziców, teraz już mam 18 lat, więc ogólnie wciąż z nimi mieszkam, ale jest już inaczej. Matka dalej pije, a ojciec planuje ją wyrzucić stąd na dobre, bo ma jej dość, przechodząc do sedna - często mam problemy z emocjami, gdy coś mnie wkurzy tak totalnie to się tnę, żeby to wyładować, potrafię nie czuć nic i odczuwać derealizacje , mam partnerkę i mamy tez problemy, bo nie umiem jej czegoś wybaczyć, więc myślę, że jej nie kocham i doprowadzam do rozstania, ale gdy do tego dochodzi oczekuję, że będzie o mnie walczyć, a jak tak się nie dzieje to boje się i odrazu chce pogodzenia i żeby wróciła i od czasu do czasu robie takie akcje, nie wiem czy to przez te dzieciństwo czy co, plus codziennie potrafię myśleć o tych sytuacjach z dzieciństwa i odgrywać w głowie te sceny, które widziałam i są realistyczne, wszystko zapamiętałam, chce się dowiedzieć czy cos jest nie tak i czy musze iść do psychologa.
Czy i jak nie romantyzować zaburzeń psychicznych, szczególnie studiując psychologię? Czy ludzie tak mają?
Zaczęłam studiować psychologię i czytać, interesować się szczególnie depresją czy to może wpływać na moje samopoczucie i co zrobić, żeby nie wpływało? Albo może przez romantyzmowanie chorób psychicznych niektórzy ludzie chcieliby je mieć?
Czy to normalne, że psychiatra uważa, że nic mi nie jest, pomimo wiedzy o moich niekończących się myślach samobójczych, samookaleczaniem się, atakami lękowymi i problemami z odżywianiem?
Czy to normalne, że psychiatra uważa, że nic mi nie jest, pomimo wiedzy o moich niekończących się myślach samobójczych, samookaleczaniem się, atakami lękowymi i problemami z odżywianiem? Po ponad roku chodzenia do tego psychiatry w końcu dostałam odpowiedź na moje pytanie o moją diagnozę (wcześniej zawsze unikał odpowiedzi na to pytanie). Według tej osoby mam jedynie zaburzenia snu, więc wszystkie leki, które brałam miały pomóc tylko na to, bo wszystko ze mną jest okej. Nie ukrywam, że to zabolało nie tylko moją studencką kieszeń, bo poczułam się jakbym nie tylko zmarnowała naprawdę ogromną sumę pieniędzy na same leki (które i tak nie działały nawet na ten sen), ale też i w środku zabolało, bo wtedy zobaczyłam, że nawet psychiatra ma gdzieś moje problemy. Tłumaczył to tym, że jestem jeszcze młoda (22 lata) i nigdy nie płakałam podczas wizyty, więc świetnie muszę sobie radzić z emocjami, więc moje myśli samobójcze itp. same przejdą, jak dorosnę. Jeszcze coś mówił, że ma on doświadczenie na tym polu, bo ostatnio jest plaga osób młodych w jego gabinecie, które mówią mu mniej lub więcej to samo, co ja. Potem już nie wiem, co było dalej, bo mój mózg postanowił przejść w tryb "autopilota" ze względu na stres i inne złe emocje, które wtedy czułam (często mi się to zdarza, żeby uniknąć załamania nerwowego).
Nie ukrywam, że nie chcę marnować pieniędzy, więc czy naprawdę muszę jakoś dożyć do 25 lat lub być po próbie samobójczej, żeby ktokolwiek wziąłby mnie i to co mówię na poważnie? Po jak długim czasie powinnam dostać diagnozę? Czy jest sens szukania pomocy, gdy wśród specjalistów istnieją takie poglądy na temat pokolenia młodych dorosłych?
Czuję ogromny lęk przed krzywdą. Boję się najbliższych, dźwięków, przeszłam przez traumatyczne wydarzenia. Co się dzieje?
Dzień dobry, w ostatnim czasie bardzo mocno nasilił się u mnie lęk, do takiego stopnia, że czasami odnoszę wrażenie, jakby najbliżsi mi ludzie (głównie rodzina) chcieli wyrządzić mi krzywdę. Od razu budzę się w nocy, gdy tylko usłyszę jakiś nawet najcichszy dźwięk. Często śpię z nożem w ręce, aby móc się choć drobinę uspokoić pomimo tego, że raczej nic mi nie grozi. Wszędzie doszukuję się drugiego dna i kompletnie nikomu nie ufam. Mam wrażenie, jakby obudziły się we mnie traumy przez to, że czasem jako mniejsze dziecko byłam ofiarą przemocy fizycznej oraz psychicznej ze strony najbliższych. Nie jestem jeszcze osobą pełnoletnią i zastanawiam się czy byłabym w stanie normalnie funkcjonować w przyszłości przez tak mocno nasilony lęk, z którym żyję każdego dnia i każdej nocy. A może jest to oznaka jakiejś choroby psychicznej? Występuje u mnie również wiele innych, niepokojących objawów, natomiast jest ich zbyt wiele, aby się tutaj rozpisywać.
