
Przemoc domowa: Jak chronić dzieci i kiedy podjąć decyzję o wyprowadzce?
Dzień dobry. Potrzebuję wsparcia i potwierdzenia, że to nie ze mną jest coś nie tak... Z mężem poznaliśmy się na studiach, jesteśmy razem 17 lat, 11 po ślubie. Wiedziałam, że jest raczej nerwową osobą i trochę wybuchową, ale było to na niealarmującym poziomie. Wszystko było ok, aż pojawiło się pierwsze dziecko.. Mąż ewidentnie nie mógł znieść, że zszedł na drugi plan, że to dziecko (potem dzieci) były najważniejsze. Dodam, że zazwyczaj byłam zostawiona sama sobie z dziećmi, bo on albo pracował, albo wolał siedzieć na kanapie przed tv/komórką. A ja miałam ogromnego baby bluesa, który chyba przeszedł w depresję, bo odrobinę lepiej poczułam się dopiero po roku...i ze wszystkim zawsze radziłam sobie sama. Każda kłótnia to było obwinianie mnie o wszystko i oczywiście masa epitetów pod moim adresem. I jego zdaje się największy ból-rzadkie współżycie.. 3 miesiące po urodzeniu drugiego dziecka zrobił kolejną awanturę o to grożąc, że poszuka sobie innego miejsca, gdzie to dostanie. Po tym we mnie coś pękło poraz pierwszy, ale starałam się, dla dzieci głównie, bo codzienne życie nie było złe (zwłaszcza, że byłam właśnie najczęściej sama z nimi). Teraz dzieci podrosły i chyba wszystko zaczyna przybierać na sile... Mąż coraz częściej szarpie syna (syn 4 lata, bywa zaczepny, potrafi bić, ale będzie diagnozowany pod kątem spektrum), potrafi źle się odezwać do dzieci, uważa, że powinny się go bać, bo wtedy będą czuć respekt, bo mają być posłuszne. I traci panowanie nad sobą coraz częściej, ostatnio roztrzaskał butelkę ketchupu na ścianie, bo córka go zdenerwowała.. i wydarł się na mnie, że mam choć raz robić co mi mówi, a nie wziąż tylko swoje. Teraz do napisania na forum skłoniła mnie świeża "akcja"-syn go kopnął, to ten go złapał mocno za rękę, synek spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem (jak zawsze w takiej sytuacji), wyrwałam mu go, mówiąc, że coś mu się pomyliło, że szarpie tak 4-latka do tego chłopca z możliwą diagnozą. Mąż odpowiedział, że sobie nie da, nie pozwoli się tak traktować i że jeśli jeszcze raz to zrobi, to cytuję, "przyłoży mu"... Nie dam rady tak dłużej, podejrzewam że ta przemoc eskaluje przez to, że nie "skaczę" wokół męża, że ma niezaspokojone rożne potrzeby, ale nie jestem w stanie wykrzesać z siebie żadnej iskry czy czułości dla niego, nie po tym wszystkim. Badam jego nastroje i najlepiej się czuję gdy go nie ma... Myślę nad wyprowadzeniem się, ale to ogromny krok i zmiana dla dzieci. Choć bycie tu w takim domu też nie jest raczej dobre...
Maryann
Justyna Bejmert
Dzień dobry,
To, co opisałaś, pokazuje, jak wiele dźwigasz od lat — nie tylko jako partnerka, ale przede wszystkim jako matka, która próbuje utrzymać dom w całości, choć brakuje wsparcia i zrozumienia. Masz pełne prawo czuć się wyczerpana, bezpieczniej, gdy męża nie ma w pobliżu, i mieć trudność z okazywaniem czułości komuś, kto rani — słowem, postawą, a nawet fizycznie.
Twoje obserwacje są bardzo ważne. Reagujesz, kiedy dzieci doświadczają napięcia i przemocy — i to świadczy o Twojej sile, nie słabości. Dzieci potrzebują przede wszystkim poczucia bezpieczeństwa i spokoju, a Ty intuicyjnie próbujesz im to zapewnić.
Twój mąż może mieć swoje trudności i niezaspokojone potrzeby, ale nie oznacza to, że wolno mu przekraczać granice — szczególnie wobec dzieci. Masz prawo oczekiwać szacunku, spokoju i odpowiedzialności. Jeśli on nie chce lub nie potrafi tego dać, warto pomyśleć o wsparciu z zewnątrz — psycholog, Niebieska Linia, ośrodek pomocy społecznej.
To, że myślisz o wyprowadzce, nie oznacza porażki, ale próbę zadbania o zdrowie psychiczne swoje i dzieci. To nie musi być nagła decyzja. Można przygotować się do zmiany powoli, mądrze, z troską o dzieci i samą siebie.
Masz prawo chcieć spokojnego życia. To nie egoizm — to troska.
Przesyłam Ci dużo sił,
Justyna Bejmert
Psycholog
Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?
Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!
Agnieszka Pięta
Dzień dobry
Opisana przez panią "historia " jaskrawo uwidacznia przemoc domową. Jest pani odważną osobą, ponieważ postanowiła pani o tym napisać i tym samym poprosić o pomoc.
Przerwała pani milczenie, jednak sytuacje trzeba zgłosić służbom, skorzystać z pomocy psychologicznej i prawnej ( w tej sytuacji pomoc jest bezpłatna).
Z opisu zakładam zagrożenie zdrowia i życia (tak właśnie może być), kiedy przemoc ze strony męża eskaluje.
W Polsce jest około 170 Ośrodków Interwencji Kryzysowej. Tarnowski OIK świadczy całodobową pomoc:
tel. 146553636 i 500 583 047.
-Niebieska Linia- 800 120 002 ( uzyska pani poradę i wsparcie)
- 112 ogólny numer alarmowy
- 997 numer alarmowy Policji (skorzystanie z prodedury Niebieskiej Karty, którą urachamiają slużby w przypadku przemocy domowej)

Zobacz podobne
Jestem tatą od 5 miesięcy. Od narodzin mojego dziecka czuję, jakbym nie ogarniał tego wszystkiego, co się dzieje. Myślałem, że jakoś sobie poradzę, że to będzie po prostu nowy etap, ale życie dało mi porządnego kopa. Zamiast radości jest chaos w głowie, emocje jak rollercoaster – przygnębienie, lęk, zmęczenie, które nie odpuszcza nawet po odpoczynku. A do tego ta frustracja, że nie potrafię się cieszyć z tego, co powinno być piękne.
Nie wiem, czy to coś w stylu poporodowego doła, czy może coś poważniejszego, ale czuję, że nie jestem w stanie sam tego ogarnąć. Jakie kroki mogę podjąć, żeby zacząć wychodzić na prostą?
Nie oczekuję szybkich cudów, ale chciałbym wiedzieć, czy to normalne, że tak się czuję, i co mogę zrobić, żeby lepiej się z tym wszystkim zmierzyć.
Gdy umierają moi znajomi lub ludzie z rodziny, to nic nie czuję.
Nie chodzę nawet na ich pogrzeby. Czy powinnam mieć w sobie żal, rozpacz itp.? Czy to ten słynny narcyzm? Dodam, że nie lubię większości ciotek, kuzynów i powody mam do tego słuszne. Bardzo często wspominam kolegę, który umarł za czasów szkolnych i jest mi przykro. Albo gdy umarła Pani, która mi pomogła... Natomiast gdyby moi rodzice umarli, to z jednej strony na pewno byłoby mi ciężko, ale bardziej bym czuła ulgę i wolność. Z nimi kojarzy mi się tylko wstyd i pas. Podobnie mam z siostrą, która znęcała się nade mną od małego i zrujnowała psychikę. Mając 30 lat, potrafiła mnie bluzgać i wyśmiewać się. Wiele osób pozwalała sobie na takie traktowanie mnie, bo trochę niedomagań po wypadku. Ale jestem w pełni sprawna umysłowo.
Gdy zaczęłam się mocniej rehabilitować sama i stawiać granice, to przestałam być workiem treningowym dla wszystkich i mam wrażenie, że przypisują mi swoje cechy! Wmawiają, że mam urojenia, że nikt mnie nie bił, że to ja jestem chamska, opryskliwa, źle się odnoszę.... A wręcz powinnam leczyć psychiatrycznie. Ludzie, którzy gnoili mnie latami, mają amnezję.
Proszę tylko nie usprawiedliwiać przemocy, bo ja pochodzę z domu przemocowego i pomagam ludziom, nie obrażam nikogo.
